Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Małżeństwo z odzysku - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 sierpnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Najniższa cena z 30 dni: 12,90 zł

Małżeństwo z odzysku - ebook

Zwariowana i zaskakująca komedia małżeńska, która rozbawi Was do łez!

 

Czy jedno niewinne spojrzenie w kobiecy dekolt może świadczyć o zdradzie? Tak, jeśli to twój mąż wpatruje się w dekolt innej!

Zuzanna z przyjaciółką bawią się w prywatne biuro detektywistyczne, ale wcale nie jest im do śmiechu, gdy podążając tropem szanownego małżonka pakują się w kłopoty. W dodatku ktoś inny wciąż siedzi im na przysłowiowym ogonie… Jakby Zuzanna miała mało problemów na głowie, postanawia znaleźć nową dziewczynę swojemu byłemu chłopakowi!

 

„Zuzanna, bohaterka powieści, ma taki talent do ściągania sobie na głowę kłopotów, jaki Agata Przybyłek do pisania lekkich i inteligentnych książek obyczajowych. Kocham obie!” –  Alek Rogoziński

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7976-719-9
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Bycie mężatką ma swoje niezaprzeczalne minusy. Nie dość, że jest się sprzątaczką, kobietą do towarzystwa i matką w jednym, to w dodatku nie ma się we własnym domu nawet odrobiny prywatności. Gdy więc dzieje się coś niespodziewanego, zaskakującego i przerażającego, najlepiej choć przez krótki moment zaznać odrobiny samotności. A by do tego doprowadzić, trzeba uciekać. Od ścian, które mają uszy, dziecka potrzebującego towarzystwa i mamusi uwielbiającej składać niespodziewane wizyty. Najlepiej za stodołę swojej siostry, Anki. Tam jest cisza i spokój. I nikomu nie przyjdzie do głowy szukać cię właśnie w tym miejscu.

– Mężczyźni są dziwni – stwierdziła kucająca obok mnie Beata.

Zarówno ona, jak i ja miałyśmy na sobie teraz kolorowe sukienki, z tym, że mojej urok odbierał przybrudzony już gips usztywniający złamaną lewą rękę. Nosiłam go już prawie trzy tygodnie, ale nic nie zwiastowało szybkiego pożegnania z tym utrudniaczem życia. Lekarz podczas wizyty kontrolnej był nieugięty: co najmniej sześć tygodni i żadnych dyskusji. Na szczęście palce miałam sprawne, dzięki czemu mogłam bezkarnie prowadzić samochód i wykonywać prawie wszystkie prace w gospodarstwie domowym.

Ale nie o tym.

Kiedy tak sobie z Beatką kucałyśmy schowane za stodołą, delikatny, lipcowy wietrzyk rozwiewał moje rude, kręcone włosy, a przed oczyma rozpościerał się widok na pola i łąki, wśród których uwielbiałam spacerować. Zboża z dnia na dzień stawały się coraz bardziej złociste, maki i chabry kwitły na potęgę, a do żniw zostało już niewiele czasu.

Całe to piękno wiejskiego krajobrazu nie miało dla mnie jednak w tamtej chwili żadnego znaczenia. Zarówno mój wzrok, jak i uwaga maksymalnie skupione były na trzymanej w ręku kopercie i niedużej fotografii. To właśnie przez te dwa diabelskie kawałki papieru, które dotarły do mnie wczoraj, musiałam z samego rana zadzwonić po Beatę. Gdy tylko przyjechała, chwyciłam ją za rękę i pędem zaciągnęłam za tę stodołę, by ukryć się przed domownikami.

– Ale Zuzka, dokąd mnie ciągniesz? – zdołała tylko krzyknąć, nim nakazałam jej, żeby się nie odzywała, bo sprawy takie jak ta wymagają nadzwyczajnych środków ostrożności.

Beata, jak na dobrą przyjaciółkę przystało, wyczuła, że rzeczywiście musiało wydarzyć się coś ważnego, bo nie protestowała już więcej. Pokornie biegła za mną przez podwórko Anki, potykając się co jakiś czas o wystający z ziemi patyk albo kamień.

– Tu będzie dobrze – zawyrokowałam, kiedy już znalazłyśmy się za stodołą.

Na wszelki wypadek rozejrzałam się jeszcze dookoła. W zasięgu mojego wzroku nie było jednak nikogo. (No dobrze, może poza fruwającymi nad zbożem wróblami. One jednak wyglądały na nieszkodliwe). Wyciągnęłam więc w końcu spod sukienki kopertę, którą wcześniej musiałam starannie ukryć, i pokazałam ją przyjaciółce.

– Co to jest? – Beata zerknęła na nią niepewnie.

– Dowód zbrodni – wyjaśniłam jej ściszonym głosem i drżącą dłonią wyciągnęłam z koperty zdjęcie, na odwrocie którego uprzejmy nadawca umieścił nawet datę.

– Zbrodni? – wyjąkała i spojrzała na mnie ze strachem. Jej opalona twarz nieco pobladła.

– Tak. – Energicznie skinęłam głową i jeszcze raz zlustrowałam okolicę. W zasięgu mojego wzroku nadal nie było jednak żywego ducha. I dobrze.

– Ale jakiej zbrodni? Zuzka?

Z bijącym szybko sercem wepchnęłam Beacie zdjęcie do ręki.

– Patrz – rozkazałam.

Przyjaciółka przez chwilę przyglądała się nabazgrolonej dacie.

– Nic mi to nie mówi. To jakieś święto? – zapytała w końcu.

– Nie na to! – warknęłam, wyrywając jej zdjęcie, i tym razem podałam jej fotografię obrazem do góry. – Tu patrz! – Wskazałam palcem na środek zdjęcia, które ukazywało dwoje ludzi.

– Aaa – mruknęła pod nosem i dopiero wtedy zaczęła przyglądać się fotografii. Jej twarz pobladła jeszcze bardziej już po kilku sekundach. – Ale… – zaczęła niepewnie, podnosząc na mnie wzrok.

Wydychając głośno powietrze, pokiwałam głową.

– Tak, dobrze widzisz. – Oparłam plecy o ścianę stodoły i przymknęłam oczy. – To mój mąż w towarzystwie jakiejś pięknej blondynki – wyszeptałam, czując, że wszystko we mnie aż drży.

Przed moimi oczyma znowu stanęło to diabelskie zdjęcie, na które patrzyłam dzisiaj już chyba z czterdzieści minut. Aż nader wyraźnie przedstawiało ono piękną, elegancką kawiarnię (do jakiej Ludwik nie zabrał mnie od lat!), w której przy jednym z niedużych stolików rozmawiali sobie ta blondynka i mój mąż. Słowo „rozmawiali” nie opisuje do końca całej sytuacji. Ona, owszem, siedziała na krześle i coś mówiła, ale z wywalonym biustem oraz śmiejąc się przy tym radośnie. Jednak mój mąż samą konwersacją nie był raczej zainteresowany. Z twarzą nie dalej niż trzy centymetry od jej wymalowanego policzka zupełnie niedyskretnie wpatrywał się w ten jej odsłonięty dekolt. I to w miejscu publicznym!

– Ale… – znowu odezwała się Beatka na widok mojej nietęgiej miny. – Przecież to nie musi coś znaczyć. – Nerwowo przełknęła ślinę.

Przejechałam zdrową dłonią po swoich bujnych lokach.

– Może i nie, ale jak dla mnie wygląda to bardzo jednoznacznie – szepnęłam pełnym goryczy głosem.

– Może to sprawy służbowe? – naiwnie zasugerowała Beatka, za co zgromiłam ją wzrokiem.

– Służbowe? Przecież on jest nauczycielem! W gimnazjum! A ona nie wygląda na gimnazjalistkę – rzuciłam.

– Hm… A może to matka jakiejś jego uczennicy? Może Ludwik udziela jej informacji na temat córki?

– W wakacje?

– No, dlaczego nie?

– I to w kawiarni? Beata, nie bądź głupia. Przecież mamy lipiec.

– To co, że lipiec? Może z tą córką rzeczywiście są problemy i twój mąż, jak na dobrego człowieka przystało, udziela jej porad wychowawczych? To by było nawet w jego stylu.

– Beata, czy ty siebie słyszysz? – Spojrzałam na nią z wyrzutem. – Jeśli on swojego dziecka nie raczy wychowywać, to chętnie wychowywałby inne?! – Uniosłam się trochę na wyrost, bo wiele można Ludwikowi zarzucić, ale nie brak zainteresowania synem. Kochał Marcela na zabój i gotów był zrobić dla niego wszystko. W złości jednak mówi się różne rzeczy. Rozumiecie.

– No to ja nie wiem. – Beata znowu niedyskretnie zerknęła na zdjęcie. – Może chce od niej coś kupić. Na przykład dla ciebie.

– Coś kupić w eleganckiej restauracji? Akurat!

– Może to handel obwoźny?

– Wspaniały Ludwik kupi perfumy dla żony… Guzik, Beatka, guzik z pętelką! On mi w życiu nic nie kupił! Wątpię, by nagle zapragnął mnie czymś obdarować.

– A zmywarka w tamtym roku?

– Oj, to się nie liczy. Nie mam na myśli sprzętów AGD.

– W takim razie co?

– Kwiaty, perfumy, biżuterię… Coś romantycznego i kobiecego. Tylko dla mnie, dla mojej przyjemności – mówiłam rozmarzonym głosem. – Tfu! O czym my właściwie rozmawiamy! – Otrząsnęłam się w końcu i zeszłam na ziemię. – Ktoś z prezencją tej babki nie wygląda na pospolitą handlarkę.

– Tonący brzytwy się chwyta – szepnęła smutno Beatka. – Mimo wszystko może nie jest tak, jak myślimy – wysiliła się na entuzjazm, żeby dodać mi otuchy. – Może to tylko spotkanie towarzyskie.

– Mając żonę i dziecko, umawia się na randki. – Dla mnie wszystko było jednak jasne. Okrutnie jasne i przerażające. Bo co ja zrobię, jeżeli Ludwik zechce mnie dla tej ze zdjęcia zostawić? Był, jaki był, ale żeby od razu zdradzać i odchodzić?! No o to nie podejrzewałam go nawet w najśmielszych snach!

– I mówi to kobieta, która raptem kilkanaście dni temu całowała się z wuefistą i mieszka pod jednym dachem nie tylko z mężem, ale też byłym narzeczonym? – odbiła piłeczkę Beata na dźwięk agresji w moim głosie.

– To zupełnie inna sytuacja – postanowiłam się bronić, choć, gdy mi o tym wszystkim przypomniała, poczułam się głupio. – To on mnie przez ostatnie lata zaniedbywał, nie ja jego… – nagle zabrakło mi argumentów.

– Twoja psycholog mówiła co innego.

– A od kiedy tak ślepo wierzysz w psychologię?! – wyrwało mi się pełnym wyrzutu tonem, ale natychmiast przyłożyłam rękę do ust. Potem pospiesznie zerwałam się na nogi i ponownie rozejrzałam po okolicy. – Pusto. – Wróciłam do Beatki po kilku minutach i kucnęłam pod ścianą.

– W ogóle skąd to masz? – Uniosła nieco fotografię.

– Przyszło pocztą.

– Nie o to pytam! Chodzi mi o nadawcę! Kto ci to wysłał?

– A bo ja wiem? – Wzruszyłam niezagipsowanym ramieniem. – Nie podpisał się.

– Może masz jakichś wrogów?

– Moi jedyni wrogowie siedzą od pewnego czasu za kratkami. Zresztą jeszcze niedawno nienawidziła mnie cała wieś – przypomniałam Beacie. – Zapomniałaś?

– Wybacz. – Uśmiechnęła się blado. – Nie chciałam być niemiła.

– Jasne.

– Ale teraz wszyscy cię lubią, nie? Przez ten film.

W milczeniu pokiwałam głową. Rzeczywiście, kilka dni temu zostałam gwiazdą filmu dokumentalnego, czym zaskarbiłam sobie sympatię całej wsi.

– A więc to anonim? – Beata zapytała po chwili z przejęciem.

– Na to wygląda. Jest tylko mój adres i ta data na odwrocie.

– Niedobrze…

– Nie? – Spojrzałam na nią z niepokojem.

– No bo jak dostałaś anonim, rzeczywiście może to być grubsza sprawa. Nie wysyła się takich zdjęć do żon, gdy ich mężowie grzecznie popijają herbatki.

– Wiedziałam! – Na dźwięk tych słów znowu wyprostowałam plecy i oparłam się o ścianę. – Zdradza mnie. Jak nic. – Przyłożyłam dłoń do ust i zagryzłam wargę, chcąc stłumić napierający na moje gardło szloch.

– Zuzka… – Beata popatrzyła na mnie z litością i pogładziła po ręce. – Przecież ty jego też zdradziłaś – próbowała pocieszyć, ale sami musicie przyznać, że wyjątkowo marnie jej to wyszło.

– A raptem wczoraj zasugerował, że moglibyśmy postarać się o drugie dziecko. Na pewno ma coś na sumieniu. Jaki facet mówi takie rzeczy ot tak? W dodatku po tym, gdy wcześniej unika mnie w sypialni jak ognia? Mogłam od razu się domyślić, że coś jest na rzeczy, a ja, głupia, jeszcze się ucieszyłam. – Nagle zalała mnie fala smutku.

– Cóż…

– Co ja bez niego zrobię? No co? – Zaczęłam płakać, gdy spróbowałam wyobrazić sobie życie bez Ludwika. – Będzie mi brakowało nawet prania tych jego skarpet, którego tak nie lubię…

– Oj Zuzka. – Beata przysunęła się bliżej i otoczyła mnie ramieniem. – Nie możesz się teraz załamać. Macie małe dziecko, a Ludwik… Kurczę, no, wydaje mi się, że Ludwik cię kocha. Jesteście ze sobą już dłuższy czas, tworzycie rodzinę… Może zamiast płakać, powinnaś pokazać mu to zdjęcie i wszystko wyjaśnić?

– W każdym filmie czy książce mówią, że facet zawsze podczas konfrontacji zaprzeczy. – Pociągnęłam nosem.

– Życie to nie jest film. Ani książka.

– Może i nie, ale seriale ostatnio są coraz bardziej życiowe – załkałam. – I wiele jest opartych na faktach. Podają czasami o tym informację na samym początku.

– Wydaje mi się jednak, że Ludwik nie jest taki głupi. – Beata próbowała zachować rozsądek. – Po co miałby cię zdradzać? Ani on sławny, ani bogaty.

– Może poleciał na kasę?

– Ale na co mu te pieniądze?

– A bo ja wiem? Może na nowy samochód.

– Przecież dopiero co kupił.

– W takim razie poleciał na sławę.

– Kretynka! Sławną kobietę to on ma w domu. Dopiero co zostałaś gwiazdą telewizji! – przypomniała mi Beata, w odpowiedzi na co zrobiło mi się niedobrze.

Po tym, jak kilka tygodni temu chciała mnie przejechać rozwścieczona sklepowa, zjawiła się w Jaszczurkach ekipa z telewizji, która kręciła o moim nieszczęściu film dokumentalny. Ile ja przez to straciłam nerwów, to głowa mała! Nigdy więcej żadnych ekscentrycznych reżyserów, milczących kamerzystów czy rozchwianych emocjonalnie dziennikarek. Po moim trupie.

– No to ja nie wiem… – Z rezygnacją wbiłam wzrok w ziemię.

– Mężczyźni są dziwni – westchnęła ponownie Beatka. – Nie wiem, o co może tu chodzić.

Powiewający lekko wiaterek przewrócił stojącą niedaleko pustą, plastikową butelkę po wodzie.

– Myślisz, że tu chodzi o mnie? – Spojrzałam badawczo na Beatę.

– Jak to o ciebie? – Popatrzyła mi w oczy.

– No że ja się ostatnio zapuściłam, nie dbam o siebie, nie angażuję w te jego pasje tak, jak tłumaczyła mi Matylda Mak.

– Co ty bredzisz, kobieto? Przecież jeszcze chwilę temu sama mówiłaś, że to on cię zaniedbuje, nie ty jego! Mam ci przypominać, że znika na całe dnie albo noce i lata w kraciastych gaciach po lasach z poszukiwaczem skarbów, a ty zajmujesz się dzieckiem i domem? Kto tu może mówić o zaniedbaniu?

– A widzisz! – Nad moją głową jakby zapaliła się lampka. – Może to wszystko są kłamstwa? Może on wcale nie jeździ nigdzie z kumplami, ale z tą, tą… – Powtórnie zalałam się łzami na myśl o blondynce ze zdjęcia.

– Nie obraź się, Zuzka, ale to głupie. Kto jak kto, ale Ludwik na pewno by cię nie zdradził. Już prędzej ty jego – rzuciła Beata, nim zdążyła ugryźć się w język, w odpowiedzi na co rozszlochałam się głośniej.

– A ja głupia całowałam się z wuefistą, zamiast zajmować się mężem! – załkałam.

– Nie rób z siebie ofiary! Ludwik jest za poczciwy. Muchy by nie skrzywdził.

Pociągnęłam nosem.

– No niby tak… – przyznałam niechętnie, wiedząc, że to prawda.

– No widzisz? – Beata aż podskoczyła z radości. – To się na pewno da wszystko wyjaśnić! Porozmawiacie ze sobą wieczorem, będzie dobrze…

– Nie. – Zdrową dłonią otarłam nos, czując, że wracają mi siły i dość mam tego mazgajstwa.

– Co nie? Zuzka! – Beata uderzyła dłonią w kolano. – Tłumaczę ci przecież od kilku dobrych chwil, że on po prostu nie może cię zdradzać. Każdy, ale nie Ludwik.

– Ja nie o tym! – Otarłam także łzy.

– Nie?

– Nie powiem mu na razie o tym zdjęciu.

– Ale jak to? – Beata rozdziawiła buzię.

– Normalnie – powiedziałam, powoli odzyskując zdrowy rozsądek.

– Może i dobrze. – Beata zrobiła zamyśloną minę. – To taka głupota, że lepiej puścić takie zdjęcie w niepamięć.

– Mam dużo lepszy pomysł. – Uśmiechnęłam się do niej, w odpowiedzi na co znowu spojrzała na mnie wystraszona.

– Aż się boję, co też ty mogłaś wymyślić – jęknęła z niepokojem.

– Dowiemy się, kim jest ta kobieta – szepnęłam wspaniałomyślnie.

– Ale po co?

– Po co, po co… – przedrzeźniłam jej ton. – Żeby…

– Albo wiesz co! Nie mów! Masz teraz taką minę, jakbyś chciała ją zabić. Wolę nie wiedzieć, co ci chodzi po głowie.

– Ale…

– Zresztą jak ty w ogóle chcesz to zrobić?

– Najpierw mu przejrzę skrzynkę mailową i telefon.

– Ale Zuzka, to przecież nieetyczne!

– Nieetyczna to jest zdrada! – ponownie wyrwało mi się zbyt głośno, ale byłam tak pochłonięta swoim nowym pomysłem, że tym razem po prostu ten fakt zignorowałam. Poza tym kto miałby podsłuchiwać dwie kobiety siedzące za stodołą? I po co? – Zresztą jesteśmy małżeństwem. Nie mamy przed sobą tajemnic.

– Nie? – Beata uniosła brew. – A pocałunki z Markiem? A to, kim jest dla ciebie Teodor? Z tego, co wiem, nie powiedziałaś Ludwikowi, że mieszkacie pod jednym dachem z twoim byłym narzeczonym.

– Oj cicho! – warknęłam na nią. – Po czyjej jesteś stronie?

– No twojej, twojej. Staram się tylko sprowadzać cię na ziemię, żebyś się w tych swoich niecnych planach zanadto nie zapędziła.

– Nie mogę dopuścić do rozwodu dla dobra swojego i Marcela, to chyba oczywiste. Nie nadaję się na samotną matkę.

– Owszem, zgadzam się, ale nadal uważam, że wystarczyłaby rozmowa. Nie musisz bawić się w zazdrosną wariatkę.

– Po pierwsze, to ja się w nikogo nie bawię, tylko zamierzam ratować małżeństwo, a po drugie, to nie ja, ale my, moja droga, my. – Popatrzyłam na nią z uśmiechem i pokiwałam głową, myśląc już o tym, jak dobrać się do telefonu Ludwika.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: