Świętoszek - Molier - ebook

Świętoszek ebook

Molier

0,0
3,84 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Świętoszek (fr. Tartuffe ou l'Imposteur) – komedia Moliera powstała w 1661 roku, zaś wystawiona po raz pierwszy w 1664 roku. Swój rozgłos zawdzięcza nie tylko walorom artystycznym, ale także skandalowi, jaki wywołało w XVII-wiecznej Francji wykpienie hipokryzji religijnej. Głównym założeniem autora sztuki była krytyka hipokryzji religijnej. W tym celu stworzył postać Tartuffe'a – człowieka, który dla osiągnięcia własnych korzyści, wykorzystuje Orgona i jego rodzinę, udając przy tym osobę wielce religijną i pobożną. Orgon, niewrażliwy na przestrogi rodziny dotyczące Tartuffe'a, uświadamia sobie swój błąd dopiero po zapisaniu mu całego majątku. Zdemaskowanie hipokryzji Tartuffe'a w IV akcie jest powszechnie uważane za jedną z najdoskonalszych scen w historii teatru. (Wikipedia)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 89

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Świętoszek

* * *

Molier

Tłumaczenie: Kazimierz Zalewski

Strona redakcyjna

ISBN: 978-83-7991-264-3 Licencja: Domena publiczna Źródło: Fundacja Nowoczesna Polska Tłumaczenie: Kazimierz Zalewski Język i pisownia mogą być miejscami archaiczne. Opracowanie tej wersji elektronicznej: © Masterlab 2015 MASTERLAB

Molière

Świętoszek

Tartuffe

Komedia w pięciu aktach wierszem

tłum. Kazimierz Zalewski

 

Osoby

• Pani Pernelle

• Orgon — jej syn

• Elmira — żona Orgona

• Damis, Marianna — dzieci Orgona

• Walery

• Kleant — szwagier Orgona

• Tartuffe

• Doryna — garderobiana Marianny

• Loyal — sługa sądowy

• Urzędnik

• Flipote — służąca pani Pernelle

 

Rzecz dzieje się w Paryżu, w domu Orgona, 1667 r.

 

AKT PIERWSZY

 

SCENA I

 

/ Pani Pernelle, Elmira, Marianna, Kleant, Damis, Doryna, Flipote /

 

P. PERNELLE

 

Chodź, Flipoto, dość mam już niemiłych mi osób.

 

ELMIRA

 

Biegniesz pani tak prędko, że zdążyć nie sposób.

 

P. PERNELLE

 

Zostań, moja synowo, skróć sobie tę drogę,

Bez takich ceregieli ja się obyć mogę.

 

ELMIRA

 

Czcić panią, to powinność i chęć nasza szczera;

Lecz dlaczego się pani tak prędko wybiera?

 

P. PERNELLE

 

Bo nie mogę już patrzeć na nieład w tym domu,

Gdzie, aby mnie dogodzić, nie przeszło nikomu

Przez głowę. Każdy by się nieporządkiem zrażał!

Na to com ja mówiła nikt tu nie uważał;

Nikogo nie szanują, naraz mówi wielu,

Jednym słowem, porządek, jak w wieży Babelu.

 

DORYNA

 

Gdy…

 

P. PERNELLE

 

Tyś jest pokojówka niezbyt w pracy prędka;

Lecz za to mocna w gębie i impertynentka;

O wszystkim umiesz gadać, kłócisz się zażarcie.

 

DAMIS

 

Lecz…

 

P. PERNELLE

 

Ty bo jesteś głupiec, mówię to otwarcie

Jako babka, mój wnuku; to jest moje zdanie.

Mówiłam twemu ojcu, że nie będzie w stanie

Dochować się niczego z ciebie: jesteś trzpiotem,

Nicponiem. Sam w przyszłości przekonasz się o tem.

 

MARIANNA

 

Sądzę…

 

P. PERNELLE

 

Ty jego siostra, udajesz skromniutką,

Potulną, taką grzeczną, usłużną, milutką,

Lecz wiesz, że cicha woda, to mówią, rwie brzegi,

Wiem ja, jak trzeba sądzić te twoje wybiegi.

 

ELWIRA

 

Jednak…

 

P. PERNELLE

 

Moja synowo, przepraszam cię bardzo,

Ale chociaż w tym domu moim zdaniem gardzą,

Muszę powiedzieć, że ty, zamiast do ostatka

Dawać im dobry przykład z siebie, jak ich matka

Nieboszka, rozrzutnicą jesteś i co rani

Moje serce, ubierasz się jak wielka pani.

Gdy mężowi się tylko chce podobać żona,

Nie chodzi jak księżniczka świetnie wystrojona.

 

KLEANT

 

Ależ pani, wszak także winnaś mieć w rachubie…

 

P. PERNELLE

 

Pana, jako jej brata, oceniam i lubię,

Ale jej mąż, a mój syn, zrobiłby rozumnie,

Gdyby powiedział panu: przestań bywać u mnie.

Zdania, które pan ciągle wygłaszać się trudzi,

Wstręt tylko sprawiać mogą u poczciwych ludzi.

Że nazbyt szczerą jestem, może mi pan powie,

Lecz u mnie prosto z mostu, co w myśli, to w mowie.

 

DAMIS

 

Tartuffe babuni, który pragnie jak najszczerzéj…

 

P. PERNELLE

 

To zacny człowiek, jego rad słuchać należy

I najbardziej mnie złości, jeszcze do tej pory,

By taki jak ty wariat śmiał z nim wodzić spory.

 

DAMIS

 

Więc ja się może wcale nie będę opierał,

By ten bałwan tyranię nade mną wywierał.

Tu rozrywki nie szukaj, nie myśl o zabawie,

Chyba, że ten pan na nią zezwoli łaskawie.

 

DORYNA

 

Gdyby chcieć skłonić głowę przed taką pochodnią,

To wszystko co się robi od razu jest zbrodnią.

Wszędzie się wtrąci, wyrok da na każdą stronę.

 

P. PERNELLE

 

Co on osądzi, to jest dobrze osądzone.

On chce was zbawić, wspierać, gdy się które chyli;

Mój syn powinien kazać, byście go lubili.

 

DAMIS

 

Nikt i nawet mój ojciec, nie ma takiej siły,

Ażeby ten jegomość stał się dla mnie miły,

Z wstrętnego. Kłamać nie chcę i wyznaję szczerze,

Że na jego zrzędzenie złość mnie wściekła bierze.

Ja już od dawna chwilę tę przeczuwam w duchu,

Jak do strasznego dojdę z tym łotrem wybuchu.

 

DORYNA

 

A toż to skandal! gdyby opowiedzieć komu!

Założył tu kwaterę, jak we własnym domu;

Łapserdak, co jak przyszedł, buty miał podarte,

A ubranie szelągów dziesięciu nie warte; —

Dziś już do tego doszedł, że się zapomina,

Wszystkim rządzi i pana udawać zaczyna.

 

P. PERNELLE

 

Klnę się życiem, że dobrze by tu rzeczy stały,

Gdyby pobożne jego chęci rządzić miały.

 

DORYNA

 

Zdaniem pani, on świętym zostanie niedługo,

Hipokryta, obłudnik, razem z swoim sługą.

 

P. PERNELLE

 

To język!

 

DORYNA

 

Jego razem z Wawrzyńcem tak cenię,

Że nic bym im nie dała, jak na poręczenie.

 

P. PERNELLE

 

Sługi nie znam, więc nie chcę o niego wieść wojny,

Za pana ręczę, że jest zacny i spokojny;

A z was każde na niego sroży się i boczy

Za to, że on wam prawdę gorzką rzuca w oczy:

Że przeciwko grzechowi opornie stać trzeba.

Jedynym jego celem, zasługa dla nieba.

 

DORYNA

 

Tak! dlaczegóż, szczególniej od pewnego czasu,

Gdy kto tu przyjdzie, on wnet narobi hałasu?

Za każde odwiedziny niebo tak surowe

Z ust tego pana gromy ciska nam na głowę.

A mówiąc między nami, nieba nas tak straszą

Za to, że on zazdrosny jest o panią naszą.

 

P. PERNELLE

 

Milcz, nie wiesz o czym mówisz, przecież twojej pani

Te odwiedziny nie on jeden tylko gani.

Ciągła stacja powozów od nocy do rana

I czereda lokajów przed drzwiami zebrana

Waszego domu, co się na chwilę nie zmienia,

Na sąsiadach nie robią dobrego wrażenia.

Przypuszczam, w gruncie rzeczy, że złe stąd nie spadnie;

Lecz wreszcie mówią o tym, a to już nieładnie.

 

KLEANT

 

Jak to? Chcesz pani wstrzymać gawędy i plotki?

A toż by ciężar życia dopiero był słodki,

Gdy ktoś w uprzedzeniu tak głupim się zaciął,

By dlatego miał zrzekać się swoich przyjaciół.

Przypuśćmy, że w ten sposób ktoś swe życie zmienia,

Sądzisz pani, że wszystkich zmusi do milczenia?

Przeciw obmowie nie ma na świecie warowni,

Więc niechaj robią plotki ludzie zbyt wymowni;

Zostawmy im swobodę, niech ględzą od rzeczy,

Własna nasza niewinność obmowie zaprzeczy.

 

DORYNA

 

Czy to nie Dafne czasem, z tą śliczniutką lalą,

Swoim mężem, tak pięknie za oczy nas chwalą?

Dziwna rzecz, co się dzieje z tych plotkarzów rzeszą;

Że ci najgłośniej krzyczą, co najwięcej grzeszą;

A osoby najbardziej w obmowie zażarte

Są te, których uczynki tylko śmiechu warte.

Z najmniejszego uczucia wnet ich język kreśli

Taki obraz, by świat w tym dopatrzył złej myśli

I cieszą się na innych kiedy potwarz rzucą,

Że tym uwagę świata od siebie odwrócą;

Lub że ciężar opinii, co ich barki tłoczy,

Spadnie, kiedy na innych błotem cisną w oczy.

 

P. PERNELLE

 

Z waszych gadanin skutek żaden nie wyrasta.

Wszak pani Oronte pewno jest zacna niewiasta,

Modlitwą wciąż zajęta; a słyszę od ludzi,

Że to, co się tu dzieje zgorszenie w niej budzi.

 

DORYNA

 

Ta pani jest wyborna, przykład mnie zachwyca!

Wiemy, że dzisiaj żyje tak jak pustelnica,

Lecz to z wiekiem spłynęły na nią łaski boże,

Jest skromną, bo niestety, już grzeszyć nie może.

Miała dość wielbicieli, a choć dzisiaj pości,

Jednak dobrze umiała korzystać z młodości;

Dopiero kiedy uciech zamknęła się brama,

Od świata, co ją rzucił, niby stroni sama,

By pod szumną zasłoną skromności bez granic

Schować resztki urody, co już dzisiaj na nic.

Kokietka w pobożną się zamienia nieznacznie;

Gdy grono wielbicieli dezertować zacznie

I, aby ciężką stratę z poddaniem przeniosła,

W smutnej chwili zostaje dewotką z rzemiosła.

Wtedy w swoim zadaniu ostrym i surowem

Nikomu nie przebaczy, wszystko skarci słowem,

Nic nie może być skrytym dla takiej jejmości,

Głośno gromi za wszystko, lecz tylko z zazdrości,

Że innej się uśmiecha ta rozkoszy czara,

Do której, ona czuje sama, że za stara.

 

P. PERNELLE

 

/ do Elmiry /

 

Otóż synowo! jakie ciebie bawią baśnie,

Ty sama w ich tworzeniu pierwszą jesteś właśnie,

A ci, co chcą zaprzeczyć, tu się mówić boją,

Ale i ja z kolei wypowiem myśl moją.

Powiem, że syna mego podwójnie stąd cenię,

Iż tak zacnej osobie dał tu pomieszczenie;

Że go niebo w swej łasce zesłało w te stronę,

Aby wam naprostował głowy przewrócone;

Że jego nauk słuchać powinniście radzi,

Bo on was do zbawienia najprościej prowadzi.

Ci goście, to czereda nic a nic nie warta;

Te bale, odwiedziny, to pokusy czarta,

Tam pobożnej rozmowy nie usłyszysz słowa,

Tam śpiewy i dowcipy, w których grzech się chowa.

A jeśli się wypadkiem od zgorszeń ustrzegą,

To już co najmniej muszą obmawiać bliźniego.

Na koniec, nikt rozsądny nie weźmie udziału,

W tych zebraniach, bo głowę straciłby pomału:

Tu się tysiące plotek w jednej chwili tworzy,

I bardzo słusznie mówił jeden sługa boży,

Doktor, ale nabożny mimo medycyny,

Że te wszystkie zebrania, to diabelskie młyny,

Na których się na pytel czarta mąkę miele,

I wnet nam opowiedział, nie straciwszy wiele

Czasu, historię o tym…

 

/ wskazuje na Kleanta /

 

Już się pan wyśmiewa!

Śmiej się pan sobie z dudków u których pan bywa.

 

/ do Elmiry /

 

I bez… Moja synowo, żegnam, nic nie powiem

Więcej. — Gdy te wizyty mam przypłacać zdrowiem,

Już tutaj moja noga więcej nie postanie.

 

/ dając policzek Flipocie /

 

Cóż to… czy ty chcesz wróbla połknąć na śniadanie.

Tak gębę rozdziawiłaś. No, chodź ty papugo,

I śpiesz się; już i tak tu bawiłam za długo.

 

SCENA II

 

/ Kleant, Doryna /

 

KLEANT

 

O ja nie pójdę za nią, wolę tu pozostać,

Niż jeszcze reprymandę przy drzwiach od niej dostać,

A to sobie staruszka, co jeszcze wytrzyma…

 

DORYNA

 

Czemuż tego nie słyszy! Szkoda że jej nie ma!

Powiedziałaby panu z miną zagniewaną:

Jeszcze nie jestem w wieku, aby mnie tak zwano.

 

KLEANT

 

A to furia! doprawdy, jakaś dziwna zmiana; —

Snać przez tego Tartuffe’a taka opętana.

 

DORYNA

 

Z tego niech pan pojęcie o synu wytworzy.

Jak go zobaczysz, powiesz: no tutaj to gorzéj!

W służbie królewskiej dawał dowody odwagi,

Był pełen poświęcenia i męskiej rozwagi;

Teraz ten człowiek chodzi jakby ogłupiały,

Tak tym nędznym Tartuffem zajęty jest cały.

Nazywa go swym bratem i kocha go więcéj

Stokroć niż żonę, dzieci. Od kilku miesięcy

Wszystkie swoje sekreta zwierza mu najszczerzéj;

Co on każe, to robi; jak w świętego wierzy;

Pieści go i całuje, że, sądząc najprościéj,

Dla kochanki nie można mieć większej miłości.

Przy stole pierwsze miejsce daje mu jak księciu

I cieszy się, gdy żarłok zjada za dziesięciu;

A gdy na odbijanie tamtemu się zbiera,

Ten woła w tejże chwili: niech cię Pan Bóg wspiera.