Myśli nowoczesnego Polaka - Roman Dmowski - ebook

Myśli nowoczesnego Polaka ebook

Roman Dmowski

0,0
3,84 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Od dawna już mam poczucie tego, że nasz systemat politycznego myślenia — o ile o takim może być mowa — w przeważnej mierze zbudowany jest na fałszach. W najważniejszych sprawach, w kwestjach dotyczących samej istoty naszego narodowego bytu, naszego stosunku do innych narodów i naszych widoków na samoistną przyszłość, polityczną i cywilizacyjną — zadawalniają nas zupełnie a nawet najlepiej nam smakują sądy, którym rzeczywistość zadaje kłam na każdym kroku. (...) Przez porównanie swego narodu z obcymi przekonałem się, że wiele z tych kłamstw naszą tylko myśl zatruwa, że niedorzeczności, które gdzieindziej powtarzane są tylko przez stare panny i w ogóle przez jednostki, żyjące po za społeczeństwem, odgrodzone od realnego życia, u nas stanowią podstawę myślenia ludzi poważnych, kierowników opinji i przodowników pracy publicznej, którzy na nich budują sądy dziejowe i nadzieje polityczne." (fragment)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 182

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Roman

Dmowski

Myśli nowoczesnego Polaka

ISBN: 978-83-7991-440-1 Licencja: Tekst z domeny publicznej. Źródło: Wikiźródła Język i pisownia mogą być miejscami archaiczne. Wersja uwspółcześniona. Opracowanie tej wersji elektronicznej: © Masterlab 2017 MASTERLAB www.masterlab.pl Białobrzegi, Polska
Spis treści
Myśli nowoczesnego Polaka
OD WYDAWCÓW
PRZEDMOWA
PRZEDMOWA DO WYDANIA PIERWSZEGO
PRZEDMOWA DO WYDANIA DRUGIEGO
PRZEDMOWA DO WYDANIA TRZECIEGO
WSTĘP
I. NA BEZDROŻACH NASZEJ MYŚLI
II. CHARAKTER NARODOWY.
III. NASZA BIERNOŚĆ.
IV. POGLĄDY POLITYCZNE I TYP ŻYCIA UMYSŁOWEGO.
V. OSZCZĘDNOŚĆ SIŁ I EKSPANSJA.
VI. ODRODZENIE POLITYCZNE.
VII. ZAGADNIENIA NARODOWEGO BYTU.

Wydanie źródłowe:

ROMAN DMOWSKI

MYŚLI NOWOCZESNEGO POLAKA

WYDANIE PIĄTE

WARSZAWA 1934

WYDAWNICTWO ZACHODNIE

OD WYDAWCÓW

Od pierwszego wydania „Myśli nowoczesnego Polaka” upływa w tym roku lat czterdzieści. Wielki to kawał czasu dla małej książki, powstałej z artykułów i sformułowanej jako wyznanie wiary, a raczej może jako garść wątpliwości rzuconych w świat z siłą młodości, zaś równocześnie z rozwagą dojrzałego — choć niewątpliwie nie skończonego już — człowieka.

Dmowski nie zaczął i nie zakończył swej działalności napisaniem „Myśli nowoczesnego Polaka”. Potężny umysł, w którym zamiłowanie do ścisłego myślenia i do tworzenia przyrodniczo-konkretnych obrazów ścierało się z porywami tego tak niezaprzeczalnie polskiego romantyzmu, pewnej zadzierżystości, ambicji i temperamentu, zdawał sobie dobrze z tego sprawę, że gdyby chciał napisać książkę będącą — już wówczas — ostatecznym jego credo — nie miałby w życiu nic więcej po jej napisaniu do dokonania. Nie po to zaś w badaczu wymoczków obudził się polityk, aby swą działalność polityczną z góry pętać sztywno zakreśloną linią doktryny. Choć zrodzony i wychowany w dobie pozytywizmu — w dobie chwalącej się trzeźwością sądów i zdolnością budowania nieugiętych — jakoby — praw, czuł, że nurt życia jest jednak bujniejszy, ba i jakże bogatszy niż pozorny zarys prawdy, która miała być całą prawdą.

W tym to już czasie w pozytywizm uderzyły dwa kierunki myśli i jednały sobie rzesze zwolenników. Bergson — ze swym „elan vitale” i Nietzsche ze swą „Wille zur Macht”, byli buntownikami — i może więcej artystami niż myślicielami — występującymi przeciwko schematyzowaniu dziejów życia. Obaj jednak nie znali granic — jak prawdziwi artyści, których oszałamia zagrana, własna melodia. Obaj szli na kraniec, pierwszy idąc wprost aż do pogardzenia umysłem ludzkim, drugi — aż do pogardzenia wprost człowieczeństwem.

Dla Dmowskiego ani bergsonizm ani nitzscheizm nie był do przyjęcia. Cokolwiek by się kiedy wydobyło z ust czy spod pióra Dmowskiego przeciwko katolicyzmowi — Dmowski był katolikiem i myślał w każdej epoce życia po katolicku. Przeczuwał, że życie jest bardziej kolorowe niż to się wydawać mogło w świetle suchego darwinizmu, przyprawionego w dodatku ateizmem. Człowiek podlega wprawdzie ewolucji — i gdy panta rei — człowiek także płynie po fali przemian. Ale te przemiany nie dokonywują się w nim mechanicznie; zmuszają go one do walki, do urabiania własnej życiowej postawy, będącej odbiciem i obrazem przewalczonych trudności. Człowiek nie jest takim, jakim go warunki gospodarcze uczynią. Człowiek jest takim, jakim w walce z trudnościami także i życia materialnego potrafi się stać.

To zatrzymanie się na czynnej postawie człowieka wobec życia, bez wpadania w amoralny mistycyzm w stylu Nietzschego, jest właśnie — gotowi jesteśmy się o to upierać — wyrazem katolicyzmu Dmowskiego. „Myśli nowoczesnego Polaka” dlatego atakują z taką surowością bierność charakteru narodowego Polaków, że Dmowskiemu nie jest także obcy renesans myśli katolickiej — wyrażający się w postawieniu problemu letniości u św. Ignacego, lub choćby w syntezach Hello — w jego kapitalnych określeniach „l'homme mediocre”. Dmowski nienawidzi letniości, której zewnętrznym przejawem jest zawsze — bierność. Dmowski żąda postawy określonej — gorącej lub zimnej — ale zdecydowanej, popartej najwyższym sprężeniem woli.

W życiu, w którym trwa walka każdego z każdym, zwycięstwo jest warunkiem uniknięcia zagłady. Lecz walka nie tylko niszczy — walka wzbogaca. W walce rodzą się nowe potężniejsze niż poprzednio siły. Hartuje się wola, zaś duch ludzki uczy się patrzeć na przeciwności — i na własne słabości — jako na sprawy, których nie usunie żadne cudowne lekarstwo, by potem można było tylko leżeć i odpoczywać — aż do znudzenia. Nie! Człowiek walczący zdaje sobie z tego sprawę, że musi z siebie wykrzesać siły największe, musi przyjąć postawę najgodniejszą i nie łzami, i nie oczekiwaniem na cud — ale czynną postawą cud z nieba sprowadzić. „Jeśli umiesz wierzyć — mówił Chrystus — wszystko możliwe jest wierzącemu”. Jeśli chcesz, jeśli pragniesz, jeśli zrobisz, to wszystko czego ta wiara wymaga — wtedy cud się spełni. Wiara uzdrowi, wiara wskrzesi.

Chcielibyśmy to mocno tutaj podkreślić, bo w odkryciu prawdy, że Dmowskiego teoria walki — jako „dobroczynnego ognia”, przez który musi przechodzić miękki, skłonny do bezwładu naród, zawiera się odkrycie, iż nie jest ona zaprzeczeniem postawy katolickiej, ale przeciwnie — jej właśnie wypowiedzeniem. Naturalnie to, że życie katolickie ma swoje przypływy i odpływy i że właśnie fideistyczny odpływ był żałosną reakcją na ofensywę pozytywizmu — to sprawiało, że Dmowski — w czasach gdy pisał „Myśli” — nie zawsze trafnie nazywał katolickimi pewne objawy życia. Rozumiał wielką, nieporównaną z niczym rolę Kościoła w życiu Polski. Ale widząc jednocześnie bierność i życiowe niedołęstwo najbardziej katolickiego w Europie narodu, począł sobie stawiać tragiczne prawdziwie pytanie, czy to, co jest najwyższym wykwitem moralności w życiu jednostki nie jest jednocześnie zbytecznym balastem — czymś niepotrzebnym, a może nawet szkodliwym — w życiu narodu.

Nadchodziła bowiem epoka — i pierwsze jej tchnienie Dmowski czuł doskonale — epoka w której naród, jako więź jednocząca i ku wspólnym — nie tylko materialnym ale i idealnym celom prowadząca — nabierał specjalnego znaczenia. Dmowski przeczuwał, co później w broszurce „Kościół, Naród i Państwo” wypowie z bezprzykładną stanowczością, że „to w narodach katolickich zaczyna się zjawiać nowa wiara w siebie, w swe siły, w swą rolę dziejową, w swe posłannictwo”. Naród tak jak i człowiek poszczególny musi wypowiedzieć się w walce. Nie ma możliwości ucieczki od walki. Nie ma bowiem innego, kształcącego oblicze narodu czynnika dziejów.

Już św. Augustyn pisał w swym „De civitate Dei”: „jedni rodzą się z ruiny drugich, słabi padają powaleni przez silnych, zwyciężeni zostają pożarci przez zwycięzców — oto jest porządek rzeczy doczesnych”.

Czyż jednak człowiek w walce o swą własną osobowość może i powinien trzymać się ściśle zasad Prawdy Objawionej, natomiast ten sam człowiek — jako członek narodu walczącego o jego prawa do życia i do własnej osobowości musi się uciekać aż do łamania zasad Dekalogu? Tu właśnie leży główny ciężar problematyki „Myśli”.

Dmowski stawia to pytanie i daje nań pośrednio odpowiedź. Oku ścisłego obserwatora ujść nie może prawda, że narody postępujące nieetycznie jak Prusy jednak do dobrobytu i potęgi doszły. Tym samym stworzyły dla siebie warunki, które im umożliwiają dalszą walkę o postawę idealistyczną. Lecz czy ją wtedy osiągną? Czy zdolne będą zbudować to, co poprzednio same zwaliły? „Myśli” są zrębem światopoglądu, z którego w 24 lata później powstanie „Kościół, Naród i Państwo”. I gdy Dmowski powiada, że „Naszym zadaniem jako członków narodu nie jest zapewnienie mu wiecznego istnienia, ale tylko wydobycie z niego jak największych sił, wywalczenie mu jak najszerszego, najbogatszego pod każdym względem, najpełniejszego życia” — to pisząc w 1933 r. przedmowę do czwartego wydania „Myśli” wypowie już całkowicie wyraźnie, że „Trzeba odbudować duszę narodu... trzeba zacząć od wytępienia chwastów moralnych i umysłowych zanieczyszczających polską duszę... Chcąc mieć Polskę trzeba przede wszystkim przeprowadzić ostrą walkę o uzdrowienie jej duchowe...”

I to jest takie w Dmowskim istotne. Było dla niego rzeczą zupełnie jasną, że rzucane przezeń „odpowiedzi na męczące zagadnienia naszej rzeczywistości” przeżyją i przeżyć muszą wewnętrzną ewolucję. Nigdy się nie wstydził przyznać do popełnionych błędów i nigdy nie uważał swej odpowiedzi za coś ostatecznego; szedł naprzód, drążył nieznane skalpelem myśli. Był politykiem, lecz bardziej jeszcze był badaczem. Chciał znać prawdę. Chciał znać prawdę aż do dna ludzkiej słabości. Chciał znać niejako „cenę” moralnej postawy narodu.

To mu pozwoliło po latach wyznać, że „my... politycy... o ile pragniemy coś stworzyć, budujemy na duszy ludzkiej, na jej właściwościach moralnych”.

∗∗∗

Minęło lat czterdzieści od ukazania się „Myśli nowoczesnego Polaka”. Książka ta w swoim czasie narobiła wiele wrzawy, a zawsze była wydawnictwem, którego nakład nie odpowiadał ilości domagających się o nią czytelników. Krytykowano ją i zachwycano się nią. Była dla pokolenia, które dziś dźwiga główny ciężar walki w wielu chwilach słabości deską ratunku, głosem otrzeźwienia, bodźcem, który wzmagał wątlejące siły. Jest w niej bowiem zrąb i fundament pełny optymizmu filozofii. Jest to mocne przekonanie, że naród polski posiada wszelkie warunki po temu, aby się stać narodem wielkim, którego ziem nie będzie deptał byle przybłęda w każdym dziejowym starciu.

Z „Myśli nowoczesnego Polaka” wyjrzała już całkowicie sformułowana idea ruchu narodowego. Nie nacjonalizmu — nie doktryny, a więc „kierunku myśli, obok którego jest miejsce na inne, równorzędne z nim kierunki” („Kościół, Naród i Państwo”). Ruch narodowy nigdy nie uważał się za jednego tylko z partnerów w grze politycznej wewnątrz Państwa, miał to bowiem poczucie, że jest jedynym wyrazicielem życia epoki — epoki, która jedność narodową i zorganizowany byt narodowy stawia jako postulat obowiązków człowieka i która jest jakby krokiem postępu ku uznaniu jedności wszechludzkiej. Bowiem nie ma bezpośredniego związku między człowiekiem a całą ludzkością. Ten związek leży wciąż jeszcze na horyzoncie przyszłości i póty nie zostanie wyraźnie zadzierzgnięty, póki człowiek nie nauczy się żyć jednością innych, łatwiej dlań pojmowalnych związków. Dziś związek rodzinny czy plemienny jest już związkiem, który stanowi dla człowieka rzecz zrozumiałą samą przez się. Nadchodzi z kolei epoka życia narodowego. Dziś pojęcie jedności narodowej stało się pojęciem dostępnym dla wszystkich. W tym zaś pojęciu nie zawiera się jedynie idea obrony narodowego bytu, ale jest tutaj wiara we wspólnotę celów, przekonanie o istnieniu zadań, które cały naród zgodnym wysiłkiem podjąć i wykonać musi — a więc wiara w misję narodu, w jego posłannictwo — wreszcie poczucie o współodpowiedzialności wszystkich członków narodu.

Ruch narodowy nie jest więc kierunkiem, który budzi antagonizmy i prowokuje walkę. Zadaniem ruchu narodowego jest wychowanie całego narodu w postawie czynnej zgodnej dla zrealizowania przyszłości — wyrażonej przez ideę narodową. Zadaniem państwa narodowego jest nie sianie wojen i zaborczy imperializm, ale wytężona praca dla dobra wszystkich narodów. „Czyż — pisze Dmowski — szlachetna duma narodowa nie nakazuje nam dążyć do wyniesienia swego narodu na tak wysoki szczebel cywilizacji i twórczości wszechstronnej, ażeby od nas brano w przyszłości tak, jak myśmy brali od innych i jak dziś bierzemy?”

Być może spotkamy się z zarzutem, że to co piszemy jest już glossą filozofii Dmowskiego, glossą dosyć dowolną i zbyt oddaloną od komentowanego tekstu. Niewątpliwie, ruch narodowy zaszedł daleko po drodze, na której początkowym odcinku leży, niby kamień milowy, tom „Myśli nowoczesnego Polaka”. Ale ruch narodowy jest zjawiskiem życia i jak między początkowymi pismami i ostatnimi wypowiedziami Dmowskiego leży całe morze ewolucji, tak między ostatnim słowem Wodza wypowiedzianym na łożu śmierci w Drozdowie i dalą, ku której trzeba nam było zawędrować musi leżeć także wielki szmat przebiegniętej drogi. To nie przeszkadza nam czcić pamięci Dmowskiego. To także nie przeszkadza nam pamiętać, że wszystko co mamy w dziedzinie polskości — od niego mamy. On nas wychował, on narzucił nam swą wolę i wiarę, uczynił nas nowoczesnym narodem, w którym dziś każdy — czy się do tego przyznaje czy też nie — spełnia pośmiertny testament Dmowskiego. Idziemy nad Odrę. Tam już tkwią jego słupy graniczne. Idziemy ku Prusom. I tam już znajdziemy ślad jego myśli, gdy tłumaczył Europie — on, niemianowany premier nieistniejącego jeszcze Państwa Polskiego — że ta ziemia jest polską. Walcząc o jego ideały, zdobywamy prawo do jego myśli, zdobywamy prawo walki w jego imieniu, idąc po drodze, którą nam wskazał, dochodzimy tam, gdzie on byłby doszedł — gdyby dozwolono mu jeszcze żyć.

 

Oto jest prawda książki, którą dziś dajemy do ręki Czytelników. Oto jest także prawda Polski dnia dzisiejszego. Idziemy ku jutru — pewni jego jasności. „Zwycięstwa dzień nadchodzi”, a to zwycięstwo jest zwycięstwem myśli nowoczesnego Polaka w Narodzie Polskim.

PRZEDMOWA

Powiedziano mi przed paru laty, że sporo ludzi chciałoby przeczytać „Myśli nowoczesnego Polaka”, ale nie mogą znikąd dostać tej, dziś już wyczerpanej książki, że zatem potrzebne jest nowe jej wydanie.

Nowe wydanie — łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić?...

Przecież ta książka, pisana przed trzydziestu laty, była ściśle związana z życiem i sposobem myślenia współczesnej Polski, była szukaniem odpowiedzi na męczące zagadnienia naszej rzeczywistości, takiej, jaką ona wówczas była. Od tego zaś czasu ileż się zmieniło, jakże inne jest położenie Polski i jak inaczej ta Polska myśli!

Ja sam także przez ten czas wiele przeżyłem, wiele zdobyłem spostrzeżeń i doświadczeń, a nauczywszy się sporo, na mnóstwo rzeczy inaczej, niż wówczas, patrzę.

Czyż można dać w ręce czytelnika nowe, niezmienione wydanie i wziąć za nie odpowiedzialność?...

Pierwszą moją myślą było przerobić książkę, zastosować ją do dzisiejszych czasów. Tyle bym wszakże musiał zmienić, że nie byłoby to nowe wydanie „Myśli”, ale nowa, inna książka.

Za najprostszy sposób wyjścia z tych trudności uznałem dać do druku czwarte wydanie „Myśli”, nie zmienione, jeno uzupełnione.

Jest ono przeznaczone przede wszystkim dla dzisiejszego młodego pokolenia. Ta książka mu pokazuje, jak na przełomie dwóch stuleci krystalizowały się podstawy myśli i polityki polskiego obozu narodowego, pozwala wymierzyć odległość, dzielącą nas od owego czasu, długość drogi, którąśmy przebyli.

Zrozumieć ją można należycie tylko na tle współczesnego położenia, biorąc pod uwagę wypadki, które potem nastąpiły.

Początek bieżącego stulecia był w naszej historii końcem czterdziestoletniego okresu popowstaniowego, okresu całkowitego pogrzebania kwestii polskiej w Europie. Zapanowało powszechnie pojęcie, że Polacy są narodem bez politycznej przyszłości, a nawet, że przestali być siłą, którą można wyzyskiwać dla cudzych interesów. To pojęcie gruntowało się coraz bardziej i w społeczeństwie polskim trzech zaborów. Pracowano nad tym, żeby się przystosować do życia w państwach obcych i pod obcymi rządami zachować swą narodowość. Ruch polityczny wyrażał się w dwóch kierunkach: w polityce, nazwanej „ugodową”, usiłującej części podzielonej Polski związać moralnie z państwami obcymi i tą drogą osiągnąć lepsze warunki bytu; i w ruchu socjalistycznym, wyrzekającym się ojczyzny. Sfery najbardziej patriotyczne zrezygnowały z polityki, poświęcając się jedynie pracy nad ocaleniem zagrożonej narodowości. Obawiano się nawet najniewinniejszych prób wyciągania sprawy polskiej na teren międzynarodowy, bądź żeby się nie narazić rządom, bądź żeby nie obudzić u ich wrogów pokusy do ponownego wyzyskania nas dla obcych nam celów.

Dopiero na kilkanaście lat przed końcem stulecia, zaczyna się rodzić wśród młodego pokolenia nowy ruch narodowy, ruch polityczny, kierowany ideą odbudowania własnego państwa i wiążący się w tajną organizację.

Wkrótce potem, w ostatnim dziesiątku lat ubiegłego wieku, w walczącym z ruchem narodowym obozie socjalistycznym wyodrębnia się odłam, wywieszający hasło niepodległej Polski. Szukając natchnień w literaturze radykalnych odłamów dawnej emigracji, stawia on program powstania, połączonego z rewolucją społeczną.

Przeciwnie, obóz narodowy nie występuje w początku z programem bezpośredniej akcji na rzecz niepodległości. Unika on wszystkiego, coby pozwalało wyzyskać ruch polski dla cudzych celów z naszą szkodą; jego ambicją jest realizm polityczny: chce on wypracować program działania, choćby długiego i trudnego, ale prowadzącego istotnie do odbudowania państwa. Ten program zaczyna formułować, przede wszystkim zaś rozwija pracę nad zacieśnieniem węzłów moralnych, łączących wszystkie odłamy podzielonego narodu, nad zaszczepieniem jednej myśli politycznej we wszystkich trzech zaborach.

W Europie owego okresu, zwłaszcza po wojnie francusko-pruskiej, która dała Niemcom pierwsze miejsce w naszej części świata, stosunki międzynarodowe wydawały się utrwalonymi na długo. Oznaczało to brak wszelkich widoków dla jakiejkolwiek szerszej akcji w sprawie polskiej, co w umysłach, uważających ten stan rzeczy za niezmienny, równało się całkowitej beznadziejności.

Jeszcze w pierwszych paru latach obecnego wieku nic nie zapowiadało poważniejszych zmian w tym, fatalnym dla Polski położeniu międzynarodowym.

W owym to momencie napisałem „Myśli nowoczesnego Polaka”, książkę, szukającą odpowiedzi na pytanie, jak naród polski uczynić zdolnym do odbudowania własnego państwa, do życia w tym państwie, do zużytkowania samoistności politycznej dla ogólnego postępu narodu, dla zrobienia go narodem wielkim.

Mieliśmy w owym momencie za sobą kilkanaście lat pracy wewnętrznej w kraju przy braku doświadczenia politycznego na jakimkolwiek szerszym polu. Ja sam różniłem się od mych towarzyszy pracy tylko tyle, że redagowanie Przeglądu wszechpolskiego, połączone z częstymi wycieczkami do wszystkich dzielnic Polski, dawało mi bliższą znajomość stanu i położenia naszego narodu i że zabrałem się do studiów nad położeniem międzynarodowym., że spędziłem sporo czasu na zachodzie Europy, zwłaszcza w Anglii, i odbyłem jedną podróż za ocean w celu bliższego poznania dzisiejszego świata.

Trzeba pamiętać, że początek obecnego stulecia był epoką najwyższego rozkwitu gospodarczego Europy i polityki eksploatowania całego świata przez Europę, polityki światowej. Nikomu wówczas nie przychodziło do głowy, że ta polityka może się w bliskim czasie załamać. Zdawało się, że przed narodami europejskimi leży długi okres ciągłego postępu na tej drodze.

W tej atmosferze miernikiem potęgi narodu i zapowiedzią jego dalszej kariery dziejowej, były jego zdobycze w świecie i jego powodzenie w rozszerzaniu swych wpływów. Na czele narodów stała Anglia, która imponowała wszystkim. Nawet Francuzi, jej odwieczni rywale, zaczęli głośno mówić o jej wyższości i, przy całej dumie ze swej cywilizacji, ulegać jej wpływom.

Polska nie żyła tymi poglądami. Ujarzmiona, odcięta od spraw politycznych świata, zagrożona u siebie w najelementarniejszych podstawach swego bytu, nie sięgała ona wzrokiem poza to, co najbliższe, i w tym ciasnym widnokręgu dochodziła do coraz dziwaczniejszych zboczeń myśli politycznej. My, młodzi, marzący o odzyskaniu dla swej ojczyzny miejsca w świecie, dusiliśmy się w tej atmosferze. Zaczęliśmy rozumieć, że chcąc mieć Polskę, trzeba przede wszystkim przeprowadzić ostrą walkę o uzdrowienie jej duchowe.

Stąd się zrodziły „Myśli nowoczesnego Polaka”.

Pierwszym ich celem było wskazać ogółowi polskiemu, że, przy całej beznadziejności — jak się ludziom zdawało — ówczesnego położenia, dla narodu, który nie chce zginąć, odzyskanie państwowego bytu, odbudowanie Polski, nie może być tylko ukrytym w głębiach duszy ideałem, którego ziszczenie odsuwa się w nieskończoną przyszłość; nie może też być hasłem agitacyjnym, nie mającym nic wspólnego z warunkami współczesnej rzeczywistości, ani literackim efektem, przepaścią oddzielonym od czynu. Niepodległość Polski musi być celem realnym, do którego trzeba bez przerwy przygotowywać i organizować wszystkie siły narodu i dla którego trzeba zużytkowywać wszelkie przyjaźniejsze warunki zewnętrzne. Niepodległość zdobywa ten naród, który nieustannie buduje ją swą pracą i walką. Tę pracę trzeba zacząć od wytępienia chwastów moralnych i umysłowych, zanieczyszczających polską duszę, tę walkę trzeba prowadzić co dzień, na każdej placówce w obronie podstaw, na których budowa przyszłego państwa ma się wznosić.

Trzeba sobie jasno zdawać sprawę z tego, czego dzisiejsze życie wymaga od każdego narodu, czym narody stoją i czym idą naprzód, trzeba stać się narodem nowoczesnym, zdolnym do współzawodnictwa z innymi. Trzeba być „nowoczesnymi Polakami”, rozumiejącymi zarówno rodzącą się nową Polskę, jak cały mechanizm współczesnego świata.

Starałem się przeniknąć w ten świat współczesny i wnieść z niego do Polski to, co uważałem dla niej za potrzebne, w czym widziałem główne jego, a nam nieznane wartości. Niepodobna było wówczas przewidzieć dzisiejszego przewrotu, szybko przerabiającego miary wartości, wskazującego słabość tam, gdzie się wówczas widziało tylko siłę, i nakazującego często budować na tym, co się dawniej poczytywało za źródło słabości.

Dziś niejedno w tej książce chętnie bym wykreślił, niejedno na nowo bym napisał, tym bardziej, że później dowiedziałem się wielu rzeczy, których w czasie jej pisania nie znałem. Dzięki temu wszakże, żem nie szedł ślepo za współczesnymi autorytetami, żem myślał na własny rachunek — w najważniejszych zagadnieniach, w najistotniejszych poglądach utrzymuję to, com wówczas powiedział: „Myśli nowoczesnego Polaka” nie przestały być wyznaniem mej wiary polskiej.

Były one pisane w r. 1902 i ukazywały się w Przeglądzie wszechpolskim. Dopełniłem je i oddałem książkę do druku w końcu maja r. 1903. Drugie, niezmienione wydanie poszło do druku w końcu marca 1904 roku.

Książka trafiła do młodego przede wszystkim pokolenia i została przez nie zrozumiana. Jej myśli w głównych zarysach weszły w podstawy ideologii obozu narodowego.

Jednocześnie jej ukazanie się mnie osobiście wiele oświeciło. Wprowadziło ono myśl moją na drogi, po których przedtem wcale nie chodziła. Mianowicie, gwałtowna reakcja, z którą ta książka się spotkała u niektórych publicystów, zmusiła mię do poważnego zastanowienia się nad źródłami ich skrajnie wrogiego do mych myśli stosunku i nad tym, co ich między sobą łączyło. W jednym wypadku dwaj politycy, należący do przeciwnych stronnictw, pozornie nie mający ze sobą nic wspólnego, w zwalczaniu mej książki wyraźnie dokonali między sobą podziału pracy. Doszedłem do wniosku, że muszą ich łączyć jakieś tajne węzły, że podziału pracy dokonano w jakiejś organizacji. Tym sposobem pierwszy raz w życiu, mając już lat czterdzieści, zainteresowałem się masonerią. Lepiej późno, aniżeli nigdy. Od tego czasu dowiedziałem się o niej sporo, i zacząłem rozumieć wiele rzeczy w życiu społecznym i w polityce, które przedtem były dla mnie niejasnymi. Zorientowałem się między innymi., że już od dawna, nie wiedząc o masonerii, a raczej nie myśląc o niej, miałem z nią do czynienia, że już na dziesięć lat przed wydaniem „Myśli” wygrałem w walce z nią jedną ważną, decydującą o przyszłości obozu narodowego bitwę, nie domyślając się nawet, że to ona była moim przeciwnikiem.

Pierwsze wydanie „Myśli” ukazało się na krótko przed wybuchem wojny rosyjsko-japońskiej. „Myśli” tedy wyszły na świat w samym końcu owego beznadziejnego okresu popowstaniowego, w którym nic się na zewnątrz nie działo, coby mogło sprawę polską ruszyć z martwego punktu, w którym nic nie ośmielało polskich nadziei. Ta wojna, zakończona świetnym zwycięstwem Japonii i wybuchem silnego ruchu rewolucyjnego w Rosji, rozpoczyna dla nas okres nowy, w którym wypadki postępują jedne za drugimi z ogromną szybkością.

W samym początku tego okresu w mem życiu wewnętrznym zaszła głęboka zmiana. Wypadło mi w parę miesięcy po wybuchu wojny — jechać do Japonii dla załatwienia pewnych spraw politycznych; postanowiłem wszakże wyzyskać tę podróż dla bliższego poznania azjatyckiego narodu, dla zrozumienia, gdzie tkwi źródło tej imponującej siły, jaką wykazał w walce. Zastanowienie się nad tym, com w Japonii widział, a co, na razie zaledwie zacząłem rozumieć, dało mi w następstwie główną podstawę mego pojmowania społeczeństwa ludzkiego w ogóle.

Jednocześnie zmieniło się moje pole działania.

Przeniosłem się do Warszawy, by pokierować walką przeciw ruchowi rewolucyjnemu, który w Rosji był dla nas pożądany, ale w Polsce zgubny. Później objąłem przewodnictwo w Kole Polskim rosyjskiej Dumy, uważając Petersburg za najważniejszy w danej chwili teren do wydobycia sprawy polskiej w Europie na powierzchnię. Wreszcie, w r. 1907, kiedy w polityce międzynarodowej zaszły doniosłe przegrupowania, kiedy Anglia, wyszedłszy z odosobnienia i zbliżywszy się z Francją, porozumiała się z Rosją, kiedy mocarstwa podzieliły się na dwa obozy, Trójprzymierze i Trójporozumienie, co było dla mnie zapowiedzią nieuniknionego w bliskiej przyszłości konfliktu, doszedłem do przekonania, że nie mamy już ani chwili do stracenia, jeżeli chcemy podążyć za wypadkami i sprawę polską na czas konfliktu międzynarodowego przygotować.

W r. 1907, w chwili, kiedym oddawał do druku trzecie wydanie „Myśli”, pisałem innego całkiem rodzaju książkę, „Niemcy, Rosja i kwestia polska”, kładącą podstawy naszej strategii i taktyki politycznej na terenie międzynarodowym.

Dołączyłem do tego wydania artykuł z Przeglądu wszechpolskiego, z r. 1905 (mylnie umieszczony przez wydawców, jako ostatni rozdział), przygotowujący nasz naród do nowego okresu politycznego i uwzględniający już w części to, czego się w Japonii nauczyłem.

Od tego czasu zajęty już byłem prawie wyłącznie polityką praktyczną: przygotowywałem program działania i grunt do działania, ażeby ten program wcielić i ten grunt wyzyskać podczas wielkiej wojny. Ma się rozumieć lwią część mego czasu i energii zajęła mi walka z czynnikami, które usiłowały wykonanie tego programu udaremnić.

Dziś państwo polskie