Malachitowe Ostrze - Aleksandra Pisarska - ebook + audiobook

Malachitowe Ostrze ebook i audiobook

Aleksandra Pisarska

3,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Violet Silverhunt i jej przyjaciel, czarodziej Logan Fallkryon, przemierzają Malkholen broniąc jego mieszkańców przed najgorszymi potworami i złymi mocami. Życie w drodze jest trudne, ale proste. Przynajmniej do dnia, w którym spotykają księcia Nastilli.

Rozpoczyna się wyścig z czasem i niesamowita podróż od Kniei Mroku po Góry Argentum Lunae. Demoniczne siły budzą się do życia z głębokiego snu, a losy królestwa wiszą na włosku.

Violet musi przezwyciężyć swoje lęki i zrobić wszystko, aby ocalić ojczyznę. W czasie wyprawy powoli jednak zdaje sobie sprawę, że nie wszystko jest takim jakim się wydaje. Wrogowie i sojusznicy skrywają tajemnice, których rozwikłanie może zadecydować o sukcesie całej misji.

------------

Jeśli pragniesz zanurzyć się w świecie bez żadnych granic dla Twojej wyobraźni, gdzie przoduje silna postać kobieca, to koniecznie sięgnij po tę książkę. „Malachitowe Ostrze” na nowo rozbudziło we mnie zamiłowanie do fantastyki, gorąco je polecam!
Katarzyna Śliwa @siedzewksiazkach 

Malachitowe Ostrze” autorstwa Aleksandry Pisarskiej to fantastyczna książka, która wzbudza w czytelniku wiele refleksji.  To debiut, który pochłonął mnie do głębi, nie mogłam się oderwać od przedstawionego świata, który chciałam zwiedzić wzdłuż i wszerz.  Zjednoczyłam się z głównymi bohaterami w wielkiej walce dobra ze złem, które rośnie w siłę.  Mroczne tajemnice zdają się nawarstwiać, a zwycięstwo staje coraz odleglejsze. Kto przetrwa ostateczną walkę? Czy masz dość odwagi, aby to sprawdzić?
Agata Wróblewska @Snieznooka

Fantastyczna przygoda okraszona szczyptą humoru. Przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć i przyszłość, która niesie ze sobą kolejne niespodzianki. Wraz z Violet i Loganem wkrocz na ścieżkę łowcy potworów i przekonaj się co świat stworzony przez Aleksandrę Pisarską ma do zaoferowania. Polecam!
Katarzyna Wąsowicz, Strefa Booki

Co to za debiut. Jestem ogromnym pod wrażeniem!! To historia, która momentami rozczula serce. Czytając tę książkę, wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Wraz z bohaterami miałam okazję podróżować od Knei Mroku, aż do Gór Argentum Lunae. Była to podróż pełna przygód, gdzie można było spotkać wiele istot, a także trzeba było stoczyć wiele walk i pokonać wiele przeszkód. Również każda miłośniczka literatury miłosnej znajdzie coś dla siebie.
Monika Mościbrocka, @ zaczytana.monia

Malachitowe Ostrze” to książka, której lektury nie da się przerwać. Historia ta ma naprawdę dużo do zaoferowania czytelnikowi. Niepodważalnie można się dobrze bawić, czytając i nie żałować spędzonego nad nią czasu. Jeśli szukacie czegoś, co nie raz was zaskoczy, a losy bohaterów nie będą wam obojętne. To już wiecie, po co sięgnąć.
Ania Kouba, @zakaz_czytaania

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 271

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 26 min

Lektor: Anna Ryźlak

Oceny
3,1 (51 ocen)
12
10
10
9
10
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Moooneta

Nie polecam

Przeczytałam prolog i połowę pierwszego rozdziału, a drugą połowę przejrzałam. I niestety dalej czytać nie będę. Z każdej strony aż krzyczy, że to dopiero początki Autorki z pisaniem. W prologu i 1 rozdziale dostajemy klasyczne info dumpy, dialogi tak sztywne, jakby je wykrochmalono, już nie wspomnę o tym, że w zasadzie każda wypowiedź okraszona jest suchym „powiedział, odrzekła, odpowiedziała, zauważyłam, zapytał” itp. - wszelkie często niepotrzebne zamienniki czasownika „powiedzieć”. Bohaterowie jak widać tylko mówią, nie robią przy tym nic więcej. Autorka nie stosuje się także do podstawowej zasady „show, don’t tell”, tylko w prosty i pozbawiony polotu sposób mówi nam o rzeczach, które zdecydowanie lepiej byłoby pokazać w dialogach czy sprytnie wpleść w fabułę. Postaci są papierowe i zupełnie nijakie. Główna bohaterka od pierwszych zdań jest typową Mary Sue pozbawioną jakichkolwiek wyrazistych cech. Jest oczywiście biegła w walce, a wszystko przychodzi jej z łatwością. Miała być ...
81
gwynnbleidd2

Nie polecam

Jest jeden powód, dla którego przeczytałem tę książkę do końca. Bo nie mogłem uwierzyć, że jakiekolwiek wydawnictwo byłoby w stanie opublikować coś tak miernego. Dialogi wydają się generowane w autogeneratorze, są tak drewniane, że nawet reprezentacja Polski w piłce nożnej skrzywiłaby się z niesmakiem. Fabuła wywija dziwaczne hołubce i wydaje się, że 99% przygód opiera się na szansie jednej na milion. Ja wiem, że sam Sir Terry Pratchett napisał, że zdarzenie z szansą jeden do miliona wydarza się w dziewięciu przypadkach na dziesięć. Ale są pewne granice... Sceny walki służą jednemu - pokazaniu jak bardzo główna bohaterka jest wykoksana. Tłucze praktycznie bez problemu i z niewielką pomocą nawet istoty o statusie pomniejszych bogów. Czy ma jakieś magiczne zdolności? Czy ma potężną broń zaklętą w jakiś bardzo specjalny sposób? Nie. Rąbie aż wróg umrze. Podobno z gracją, ale ja tego nie widzę. Obwiesza się żelazem jak dwumetrowy chłop. I to jedyny przejaw siły bohaterki którą kusiła rece...
31
AT_Czlonka

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna książka, przyjemna i ciekawa, uwielbiam książki o magii, przyrodzie, elfach. Podróż zawsze niesie zmiany..
31
Claire_00

Nie polecam

Grafomania w najczystszej formie.
21
UrszulaLila

Nie oderwiesz się od lektury

Super! Czekam na następny tom.
21

Popularność




PROLOG

Pogoda była piękna. Niebo bezchmurne, słońce przyjemnie grzało plecy, a lekki wiatr chłodził twarz. Warunki idealne do podróży. Zmierzaliśmy do wioski Noglirent, gdzie czekała robota do wykonania. Mieszkańców nękał demon, nie pozwalał wieśniakom w spokoju pracować. Ktoś musiał problem rozwiązać i od tego byliśmy my, tak zarabialiśmynażycie.

Ledwo co przekroczyliśmy bramę w drewnianej palisadzie, a wokół zebrał się tłum. Z widłami. Cóż za ciepłepowitanie.

– Jestem Violet Silverhunt, a to mój towarzysz, Logan Fallkryon. Wzywaliście nas! – zawołałam spod kaptura, a mój głos poniósł sięechem.

– Przepuśćcie mnie! Przejście zrobić, idioci, chować te widły! Ona przybyła was ratować! – Przez tłum przecisnął się starzec z długą, siwą brodą. – Witaj, pani, nazywam się Kythlion, jestem starszym Noglirent. Wybacz im, od tygodni żyją w strachu. Dziękuję, że zgodziłaś się nam pomóc. Wy dwaj – wskazał dwóch młodzików– zajmijcie się wierzchowcami naszych gości. Karczmarzu, przygotuj sytą kolację i sypialnie. Ruszcie się, ludzie! A was, drodzy goście, proszę zamną.

Zsiedliśmy z koni i ruszyliśmyza starcem. Zaprowadził nas do pokaźnych rozmiarów drewnianego budynku, który okazał się tutejszą karczmą. W środku tkwiło tylko kilku miejscowych pijaczków. Całą trójką zajęliśmy miejsce przy kominku. Nie trwało długo, gdy pulchna dziewczyna postawiła przed nami po kuflupiwa.

– Raz jeszcze dziękuję wam za przybycie. Nie mam pojęcia, co byśmy bez was zrobili – zacząłstarzec.

– Od tego jesteśmy. Nie pomagamy bogatym hrabiom i baronom, lecz biednym ludziom, którymi władza się nie przejmuje – odpowiedziałam.

– Tak, wiem, wiem. Robicie wspaniałą robotę, kochani.

– Opisz mi raz jeszcze demona, który wasnęka.

– Ma postać kobiety, której ciało się rozkłada. Kły i pazury dłuższe niż u niedźwiedzia lub lwa. Odziana jest w cienkie, białe giezło. Pojawia się jedynie na polach wsamo…

– Południe? – spytałam, unoszącbrew.

– Tak! – Kythlion otworzył szeroko oczy zezdziwienia.

– Ach, cudownie – odparłam, zwracając się doLogana.

– Mhm – przytaknął mój kompan, popijającpiwo.

– Atakował dziś? – Wróciłam do wypytywaniastarca.

– Nie, dziś o dziwonie.

– Jest już dość późno, więc najprędzej zjawi się dopiero jutro. Będziemyprzygotowani.

W tym momencie karczmarz przyniósł naprawdę sutą kolację. W życiu nie widzieliśmy tyle jedzenia. Golonka, tłuczone ziemniaki i świeże warzywa. Palce lizać. Logan nawet nie zauważył, kiedy pochłonął swojąporcję.

Sen przyszedł bardzo szybko, wystarczyło przyłożyć głowę do poduszki. Niestety, szybkie zaśnięcie nie oznaczało spokojnego snu. Jak co noc miałam koszmar. Wciąż ten sam sen. Sceny z dzieciństwa prześladowały mnie do tej pory, mimo że minęło tyle lat. Może tak miało być? Może zasłużyłam na to? A może miały przypominać o zemście? Nie miałam pojęcia. Faktem było, że nie zostałam pogromczynią potworów bezpowodu.

***

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, zapowiadał się upalny dzień. Usiadłam na posłaniu, przecierając oczy. Logan już dawno wstał, krzątał się po pokoju, pakując nasze rzeczy. Nie mieliśmy ich wiele, by nie przeciążaćkoni.

– W końcu wstała śpiąca królewna – zadrwił podnosem.

– Nie spałam w nocy zbytdobrze.

– Wiem, rzucałaś się po łóżku, parę razykrzyknęłaś.

– Ażtak?

– Tak.

Westchnęłamprzeciągle.

– Nie martw się – kontynuował. – Dopadniemygo.

– Nawet nie wiemy, co to był zademon.

– Ale się dowiemy! – Uśmiechnął siębeztrosko.

Zazdrościłam mu czasami optymizmu. Logan podsunął mi miskę zwodą.

– Umyj się, to pomaga nasmutki.

Wzięłam naczynie i poszłam za parawan. Obmyłam ciało, wytarłam je kawałkiem szmatki i zaczęłam się przebierać. Zdjęłam koszulę nocną, którą dostałam od córki karczmarza i założyłam skórzane, obcisłe spodnie, białą koszulę z bufiastymi rękawami oraz gorset wiązany z przodu, dodatkowo zapinany paskiem z niewielką klamrą na karku. Teraz czas na broń. Między piersiami ukryłam mały sztylet ze specjalną rękojeścią, by się nie zsuwał na brzuch. Potem kolejne ostrza powędrowały do kryjówek w wysokich butach. Założyłam pas, do którego były przymocowane dwie pochwy na miecze. Oczywiście nie puste. Na koniec długi, czarny płaszcz. Violet Silverhunt gotowa do wyjścia. Gotowa, by walczyć izabijać.

We dwójkę zeszliśmy na dół. Gospodarz przywitał nas przyjaznym okrzykiem i obiecał w mig podać śniadanie. Zajęliśmy miejsca przystole.

– Masz jakiś konkretny plan na zabicie południcy, czy idziemy na żywioł? – zapytałLogan.

– Robimy jak zawsze – odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami obojętnie.

– Mhm, czyli totalna improwizacja – stwierdził.

W tym momencie podeszła córka karczmarza, Lena, z dwoma talerzami pełnymi jajecznicy i świeżutkiego chleba. Byliśmy przyzwyczajeni, że za każdym razem, gdy przybywaliśmy do jakiejś wsi, by zabić nękającego ją demona, to mieszkańcy gościli nas jak parę królewską. Ich dobroć i nadzieja, którą pokładali w najemnikach, jak zawsze nas wzruszała. Właśnie dlatego nie zamierzaliśmy ichzawieść.

Po skończonym śniadaniu zajęliśmy się polerowaniem broni przy kuflu zimnego piwa. Nieubłaganie zbliżało się południe. Logan kazał chłopom zejść z pola. Nikt nie protestował, współpraca idealna. Nagle do pomieszczenia wbiegł zdyszany, młodychłopak.

– Pani! Pani! Przybyła! – wysapał.

– Logan – rzuciłam do przyjaciela iwyszliśmy.

Chłopak szedł za nami, ale odwróciłam się do niego zesłowami:

– Dziękuję ci za informacje, ale nie jest to miejsce dla ciebie. Niech wszyscy zostaną w domach, dopilnuj tego. Ty również masz się ukryć. Zrozumiałeś? – spytałam.

– Ja chciałem wampomóc…

– Pomożesz, jeśli zrobisz to, o co cię poprosiłam. Nawet nie wiesz, jak trudno zapanować nad spanikowanymtłumem.

– Dobrze, pani.

Bez lęku skierowaliśmy się na pole, promienie słońca mocno grzały. Już z daleka ujrzeliśmy miotającego się potwora. Opis Kythliona się zgadzał, nie wspomniał jedynie o długich blond włosach. Południca w szponiastej łapie trzymała sierp, przecież nie mogło być zbytłatwo.

Logan kroczył parę metrów za mną, w dłoni trzymając swoją drewnianą laskę. Miał za pomocą czarów trzymać przeciwnika w umówionym obszarze i nie dać mu uciec, bo nie zamierzałam biegać po całympolu.

Podniosłam z ziemi kamień i rzuciłam w paskudę, by zwrócić jej uwagę. Udało się, puste oczodoły polnej skierowały się w stronę natręta. Wydała z siebie przeraźliwy wrzask i rzuciła się na mnie. Byłam przygotowana, zawsze jest ten sam schemat, potwory biegną do ataku na oślep. Wyciągnęłam miecz, zrobiłam unik i cięłam upiorzycęw bok. Na białych szatach pojawiła się brunatna plama. To tylko bardziej rozzłościło południcę, która odwróciła się i zamachnęła się sierpem. Szybko zablokowałam cios, odepchnęłam ją i ponownie cięłam mieczem. Kolejna krwawa plama na gieźle. Demon wrzasnął, odrzucił broń i atakował pazurzastymi łapami. Musiałam wyciągnąć drugi miecz, jednym nie nadążałam blokować ciosów. Unik, cięcie, odwrót, pchnięcie. W kółko wykonywałam te same ruchy, dawało to skutek. Potwór walczył chaotycznie, jego ataki nie były przemyślane, a takiego przeciwnika łatwo zmęczyć. Kiedy już zaczął się zataczać, podcięłam go, zrobiłam obrót i opuściłam ostrze na jego kark. Łeb potoczył się w zboże, a ciało upadło pod moje nogi. Było powszystkim.

PodbiegłLogan.

– Dobrze się czujesz? – zapytał.

– Tak. Nie zraniła mnie ani razu. Każ wieśniakom przygotować ognisko, trzeba spalić to truchło. Logan?

– Tak?

– Świetnie się spisałeś. Jakzwykle.

Chłopak obdarzył mnie jednym ze swoich nadzwyczaj uroczych uśmiechów i pobiegł w stronę wioski. Odszukałam głowę polnej, chwyciłam też mocno jej ciało i skierowałam się do wielkiej, drewnianejpalisady.

***

– Oto wasza zapłata. Wykonaliście kawał dobrej roboty, jesteśmy wam dozgonnie wdzięczni. – Kythlion położył przed nami, wybawicielami wioski, sakiewkę. Schowałam ją odrazu.

– Polecamy się na przyszłość – odparłam.

– Nie przeliczysz? – zapytałzdziwiony.

– Ufam, że dostałam tyle, na ile się umawialiśmy. Jeśli mnie oszukaliście, nie macie co liczyć więcej na naszą pomoc. Takie mamzasady.

– He, he, he, szczwana z ciebie dziewuszka. – Zaśmiał się staruszek. – Nie martw się, wszystko się zgadza. Każę zaraz przygotować wamsypialnie…

– Nie – ucięłam. – Wyruszamy jużteraz.

– Czemużto?

– Wykonaliśmy robotę. Inne wsie również czekają na nas. Miło mi było cię poznać, ale czas siępożegnać.

– Rozumiem. – Kythlion zaczął przeczesywać palcami swą brodę. – Zaraz wasze konie będą gotowe dodrogi.

– Dziękuję. – Podniosłam się z krzesła i uścisnęłam staruszkowidłoń.

Nadzieja, moja potężnie zbudowana fryzyjska klacz, czekała wraz z koniem Logana przed karczmą, kiedy wyszliśmy na popołudniowe słońce. Stał przy nich chłopak, który powiadomił o nadejściupołudnicy.

– Wasze konie, pani, gotowe do drogi – powiedział.

– Dziękici.

Wspięłam się na grzbiet wierzchowca. Młodzieniec stał jeszcze przez chwilę w milczeniu. Widać było, że chce o cośzapytać.

– Już nie stój tak, tylko pytaj śmiało – zachęciłamgo.

– Czy… mogę… z wami jechać? – Z każdym słowem ściszałgłos.

– Co?! – zawołałam.

– Błagam! – rzucił się na kolana. – Ja tu nie mam przyszłości. Ojciec chce, żebym prowadził z nim karczmę, ale to nie jest zajęcie dla mnie. Pragnę podróżować, poznawać świat, a nie zajmować się stajnią. Podziwiam was, odkąd pierwszy raz usłyszałem o tym, czego dokonaliście od pewnego podróżnika, który się tu zatrzymał. Marzyłem, by was poznać. Proszę, weźcie mnie ze sobą. – Spojrzał błagalnie w mojeoczy.

Było mi go szkoda, nie chciałabym żyć jak on, ale miałam swoje zasady. Nie zamierzałam brać za nikogo odpowiedzialności. Logan był wyjątkiem. Posiadał magiczną moc i był w stanie się obronić, a todziecko?

– Nie – odpowiedziałam twardo i wbiłam pięty w bok konia, dając znak, żeruszamy.

Kiedy mijaliśmy bramę, słyszeliśmyza sobą wykrzykiwane prośby, lecz nie zatrzymaliśmy się, nawet nie zwolniliśmytempa.

Jechaliśmy przez las w ciszy przerywanej jedynie szumem wiatru i odgłosami zwierząt. Kątem oka widzieliśmy biegające po gałęziach ryże wiewiórki oraz ptaki budujące gniazda dla swego przyszłego potomstwa. Cała okolica wyglądała jak wyjęta z bajki – wszędzie królowała soczysta zieleń, gdzieniegdzie naznaczona przeróżnymi odcieniami fioletu, różu oraz błękitukwiatów.

Zbliżał się wieczór, więc należało znaleźć miejsce na obóz, trzeba było też napoić konie. Zauważyłam przerzedzający się las i dałam Loganowi znak, żeby zawrócić z powodu bliskości traktu i ponownie się w niego zagłębić. Nigdy nie rozstawialiśmy obozów przy głównych szlakach. Po dłuższej jeździe znaleźliśmy w końcu odpowiednią polanę z płynącym nieopodal strumieniem. Idealnemiejsce.

Logan rozpalił ognisko za pomocą magii. Konie zostały uwiązane, wyjęłam suszone mięso i chleb, które dostaliśmy od wieśniaków na podróż. Kiedy zapadła całkowita ciemność, położyliśmy się na ziemi, przykryci kocami. Długo jednak nie mogłam zasnąć, przekręcałam się z boku nabok.

– Znów nie możesz spać? – Usłyszałam głosprzyjaciela.

– Tak – odpowiedziałam. – Myślisz, że są ze mnie dumni? – spytałam, patrząc w gwieździsteniebo.

– Kto? – Logan odwrócił się domnie.

– Moi rodzice. Myślisz, że są gdzieś tam, wysoko, i patrzą na to, corobię?

– Tak. Nie tylko patrzą, lecz dodatkowo czuwają nad tobą podczas każdego starcia. I jestem pewny, że pękają z dumy. Pomagasz biednym ludziom, których oprócz ciebie nikt nie obroni. To sięchwali.

– Hmm, w sumie masz chyba rację… Męczą mnie tylko tesny…

– Cały czas tesame?

– Tak. Te koszmarne wizje z dzieciństwa mniewykończą.

– Dziwią mnie one. Nie byłaś osobiście przy tym, a mimo to śnią ci się dokładne obrazy… Nie rozumiemtego.

– Ja też nie. Zastanawia mnie jeszczejedno.

– Hmmm?

– Co się stało z moimbratem?

– Nie zginął razem z waszymirodzicami?

– Strażnicy mówili, że jedyny ślad po nim to zabawka. Wiesz, po rodzicach na ziemi zostały strzępy ubrań, całe zakrwawione. Zastanawiam się tylko, skąd na pobojowisku wzięły się te ogromne konary… Myślisz, że to coś, co ich napadło, mogło użyć połamanych drzew jakobroni?

– Nie mam pojęcia, ale to ciekawe… Może twojemu bratu udało sięprzeżyć?

– Boję się, że nawet jeśli zdołał przed tym czymś uciec, to nie przeżył sam w lesie. Miał tylko cztery wiosny – westchnęłam, a w oczach stanęły miłzy.

– Violet. – Logan wyciągnął rękę i ujął moją dłoń. – Nie myśl teraz o tym. Spróbuj zasnąć – powiedział i gładząc mnie po włosach, zaczął cicho śpiewać elfickąkołysankę.

Malachitowe ostrze

Copyright © Aleksandra Pisarska

Copyright © Wydawnictwo Inanna

Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak

Copyright © for the cover art by Agnieszka Zawadka

Wszelkie prawa zastrzeżone. All rightsreserved.

Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2021r.

książka ISBN 978-83-7995-521-3

ebook ISBN 978-83-7995-524-5

Redaktor prowadzący: Marcin A. Dokowski

Redakcja: Bożena Walewska

Korekta: Barbara Mikulska

Adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski

Projekt okładki: Agnieszka Zawadka

Skład i typografia: www.proAutor.pl

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.

MORGANA Katarzyna Wolszczak

ul. Kormoranów 126/31

85-432 Bydgoszcz

[email protected]

www.inanna.pl

Książka najtaniej dostępna w księgarniach

www.MadBooks.pl

www.eBook.MadBooks.pl