Polscy zdobywcy Białego Lądu - Machowski Jacek - ebook

Polscy zdobywcy Białego Lądu ebook

Machowski Jacek

0,0

Opis

Polscy zdobywcy Białego Lądu Jacka Machowskiego to zapis najważniejszych wydarzeń z przeszło dwustuletniej polskiej obecności w Antarktyce – w pierwszej bowiem wyprawie (Jamesa Cooka w r. 1772-1775) uczestniczyli dwaj gdańszczanie: Jan Reinhold i Jerzy Adam Forsterowie.

Książka daje wszechstronny obraz naszej działalności w Antarktyce, prezentuje sylwetki polskich badaczy, ich odkrycia i osiągnięcia, przebieg wypraw polarnych i funkcjonowanie polskich stacji naukowo-badawczych im. H. Arctowskiego i A.B. Dobrowolskiego. Z okazji setnej rocznicy pierwszego w dziejach zimowana w Antarktyce Henryka Arctowskiego i Antoniego Bolesława Dobrowolskiego, uczestników wyprawy na statku „Belgica” (1897-1899), autor przypomina wkład polskich uczonych w dzieje i naukowy dorobek polarnictwa.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 219

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Konsultacja naukowa

prof. dr Krzysztof Birkenmajer i dr Seweryn Maciej Zalewski

Motto:

Zbigniew Jóźwik Bliżej Ziemi (myśli o sobie) ze zbioru Spotkania ze Spitsbergenem, Lublin 1996

Redakcja i korekta

Bronisława Dziedzic-Wesołowska

Skład komputerowy

Magdalena Dziekan

Książka dofinansowana przez Komitet Badań Naukowych

© Copyright by Wydawnictwo Akademickie DIALOG

Wydanie elektroniczne, Warszawa 2017

ISBN (ePub) 978-83-8002-706-0

ISBN (Mobi) 978-83-8002-707-7

Wydawnictwo Akademickie Dialog

00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218

tel./faks 620 87 03

e-mail: [email protected]

http://www.wydawnictwodialog.pl/

Skład wersji elektronicznejMarcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

Wyjeżdżałem po przeżywanie

nieporównywalnego piękna tego skrawka ziemi

tej ziemi nie ziemi

a jednak Ziemi!

Wyjeżdżałem po kolejne doznania

na spotkania kolejne

ze sobą (…)

A tak blisko byłem smutku lodowców

co dźwigają wiekową historię

na swoich ciałach.

Tak blisko byłem narodzin wiatrów

mgieł i chmur.

Tak blisko byłem.

Zbigniew JÓŹWIK

polarnik, przyrodnik, poeta i artysta grafik

PRZEDMOWA

W latach 1997-1999 obchodzimy stulecie belgijskiej wyprawy antarktycznej na statku „Belgica” kierowanej przez Adriena de Gerlache’a de Gomery, w której wzięli udział dwaj Polacy: Henryk Arctowski i Antoni Bolesław Dobrowolski. Była to pierwsza międzynarodowa ekspedycja naukowa na najzimniejszy kontynent świata, jak też pierwsza, która zimowała w lodach antarktycznych na Morzu Bellingshausena.

Nauka polska szczyci się udziałem w tej wyprawie swych dwóch wybitnych przedstawicieli, z których Arctowski był jej kierownikiem naukowym, Dobrowolski zaś jednym z jej najbardziej aktywnych badaczy. Ich publikacje naukowe w zakresie nauk o Ziemi – meteorologii, oceanografii, geologii, badań śniegu i lodu – weszły na stałe do podstawowej literatury światowej odnoszącej się do Antarktyki. Arctowski został uznany przez badaczy brytyjskich za ojca geologii Antarktydy, Dobrowolski zaś stał się autorytetem w zakresie badań śniegu i lodu.

Polska tradycja naukowych badań Antarktyki ma już zatem 100 lat, choć – jak to dowodzi Autor książki – można by ją cofnąć o dalsze stulecie, do czasów wyprawy Jamesa Cooka dookoła świata w latach 1772-1775. Wyprawa ta bowiem po raz pierwszy przekroczyła południowy krąg polarny, a uczestniczyło w niej dwóch gdańszczan – poddanych króla polskiego – Jan Reinhold i Jerzy Adam Forsterowie.

Wróćmy jednak do wyprawy de Gerlache’a. Obydwaj jej znakomici polscy uczestnicy powrócili do kraju z obczyzny, Dobrowolski już w 1907 roku, Arctowski zaś w 1920, szybko włączając się w nurt nauki polskiej. W ówczesnych jednak warunkach odbudowy państwa polskiego po okresie rozbiorów i skromnych środków materialnych przeznaczanych na naukę kontynuacja badań w Antarktyce nie była możliwa. Polskie zainteresowania badaniami polarnymi musiały się zatem skierować do obszaru geograficznie nam bliższego – do Arktyki. Tutaj mieliśmy bogatą tradycję znakomitych odkryć naukowych i geograficznych Aleksandra Czekanowskiego i jego ucznia Jana Czerskiego, zesłanych przez władze carskie na Syberię po upadku powstania styczniowego. Badania naukowe w Arktyce Rosyjskiej, zwłaszcza na Syberii, kontynuowała cała generacja polskich uczonych, związanych głównie z Instytutem Górniczym w Petersburgu, aż po pierwszą wojnę światową.

W niepodległej Polsce H. Arctowski i A. B. Dobrowolski tworzyli niezależne od siebie ośrodki oddziaływania intelektualnego, skupiające między innymi entuzjastów badań polarnych. Z inicjatywy M. Lugeona, następcy Dobrowolskiego na stanowisku dyrektora Państwowego Instytutu Meteorologicznego, w ramach II Międzynarodowego Roku Polarnego (1932/1933 r.) wyruszyła na Wyspę Niedźwiedzią pierwsza polska naukowa wyprawa polarna, kierowana w czasie zimowania przez Czesława Centkiewicza. Z kręgu Dobrowolskiego wywodzili się także organizatorzy pierwszej polskiej wyprawy do Ziemi Torella na Spitsbergenie – Stefan Bernadzikiewicz i Stanisław Siedlecki. Natomiast z inspiracji Arctowskiego, który kierował Katedrą Geofizyki na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, jego współpracownik Aleksander Kosiba uczestniczył w geodezyjnej wyprawie duńskiej na lądolód grenlandzki (1934 r.), a następnie zorganizował pierwszą polską wyprawę do Zachodniej Grenlandii (1937 r.), której trzon stanowili polarnicy polscy zahartowani już w badaniach Spitsbergenu.

Po drugiej wojnie światowej, z okazji ogólnoświatowej imprezy naukowej nazwanej III Międzynarodowym Rokiem Geofizycznym, MRG (1957-1958), Polska Akademia Nauk podjęła badania na Spitsbergenie, wysyłając pod kierunkiem S. Siedleckiego wyprawę rekonesansową (1956 r.), która wybrała miejsce pod budowę stacji polarnej w północnym obrzeżeniu fiordu Hornsund. Stacja ta, zbudowana przez wyprawę w roku następnym, była miejscem pierwszego zimowania na Spitsbergenie (1957/1958 r.), a następnie bazą kolejnych letnich wypraw naukowych PAN aż do 1962 r. Po remoncie przeprowadzonym w 1978 r. stacja w Hornsundzie prowadzi badania w cyklu całorocznym, służąc polskiej nauce już od lat czterdziestu (1957-1997).

Idea powrotu do badań na Antarktydzie przyświecała po drugiej wojnie światowej wielu polskim uczonym. Dzięki staraniom Stefana Manczarskiego, niezmordowanego sekretarza naukowego III MRG, już z końcem 1958 r. wyruszyła na Antarktydę Wschodnią pierwsza polska wyprawa kierowana przez Wojciecha Krzemińskiego. Korzystała ona z radzieckich środków transportu i przejęła – na podstawie uzgodnień między Akademią Nauk ZSRR a Polską Akademią Nauk – radziecką Stację Oazis, nadając jej imię A. B. Dobrowolskiego. Niestety osiągnięcia naukowe tej wyprawy nie zostały uwzględnione jako polski wkład do badań Antarktydy w czasie III MRG i nie przyznano nam prawa do udziału w negocjacjach dotyczących opracowania Układu o Antarktyce, podpisanego w 1959 r. w Waszyngtonie.

Jednakże nauka polska nie dała się wyeliminować z Antarktydy. Doświadczeni dzięki naukowym badaniom w Arktyce polscy polarnicy, z własnymi oryginalnymi programami badawczymi uczestniczyli od tej pory w radzieckich i amerykańskich wyprawach na Antarktydę. Trzeba było jednak poczekać aż do lat 1975-1976, kiedy udało się wysłać do Antarktyki pierwsze polskie samodzielne morskie wyprawy biologiczne zorganizowane przez PAN i Morski Instytut Rybacki, a kierowane przez biologa, Stanisława Rakusa-Suszczewskiego. W roku następnym prowadzona przez niego wyprawa zbudowała w Zatoce Admiralicji na Wyspie Króla Jerzego w Antarktydzie Zachodniej Stację PAN im. Arctowskiego, która odtąd służy nauce polskiej w cyklu całorocznym.

Od 1977 roku polska działalność w Antarktyce obejmuje głównie realizację koordynowanych przez Polską Akademię Nauk; programów badawczych na Stacji Arctowskiego, jak też w czasie morskich wypraw biologicznych i morsko-lądowych wypraw geodynamicznych. Inną formą działalności jest eksploatacja przez naszą flotę rybacką żywych zasobów mórz antarktycznych, zwłaszcza ryb i kryla. Ostatnio nową sferą polskiej działalności polarnej w Antarktyce stały się wyprawy sportowe.

Książka Jacka Machowskiego daje bardzo wszechstronny zapis całokształtu polskiej działalności w Antarktyce, oparty na materiałach źródłowych i bezpośrednim kontakcie Autora ze środowiskiem polarnym, w którym przewodniczy On Komisji Polarnych Nauk Humanistycznych i Społecznych Komitetu Badań Polarnych PAN. Chciałbym, by książka ta stała się inspiracją do badań polarnych kolejnej generacji młodych Polaków, z pożytkiem dla polskiej nauki i kultury.

Prof. dr inż. Krzysztof Birkenmajer

Przewodniczący Komitetu Badań Polarnych przy Prezydium PAN

OD AUTORA

Kiedy 40 lat temu oddawałem do rąk Czytelników obszerną historię wypraw i odkryć antarktycznych1, ledwie zdążyłem w Posłowiu zasygnalizować wyjazd w 1958 r. pierwszej polskiej wyprawy antarktycznej i otwarcie na Antarktydzie pierwszej polskiej stacji naukowo-badawczej im. A.B. Dobrowolskiego. Od tego historycznego wydarzenia i przełomowego momentu w rozwoju polskiego polarnictwa upłynęła cała epoka, wypełniona doniosłymi wydarzeniami – radosnymi, dramatycznymi i tragicznymi. Był to okres bezprecedensowej aktywności w dwusetletniej historii polskiej obecności w Antarktyce, okres intensywnej organizacji wypraw polarnych, podejmowania szeroko zakrojonych badań naukowych i wyczynów, uwieńczonych dotarciem Polaków do bieguna południowego. W tę działalność zaangażowały się setki osób – uczonych, badaczy, żeglarzy i wielu entuzjastów Antarktyki.

Setna rocznica pierwszego zimowania w Antarktyce z udziałem dwóch polskich uczonych, Henryka Arctowskiego i Antoniego Bolesława Dobrowolskiego, uczestników wyprawy na statku „Belgica”, skłoniła mnie do opracowania niniejszej książki, którą traktuję jako polski suplement do mojej publikacji sprzed 40 lat. Zdaję sobie jednocześnie sprawę z jej niedoskonałości i możliwych błędów. Świadom też jestem, iż niejeden spośród kilkusetosobowej grupy polskich polarników, silnie emocjonalnie związanych z Antarktyką, może poczuć się niedowartościowany w niniejszej książce i uznać, iż jego osiągnięcia i dokonania nie zostały przedstawione w sposób na to zasługujący lub nawet pominięte. Pragnę więc wyjaśnić, iż mogło to wyniknąć jedynie z ograniczonej objętości tego tomu i szczupłości miejsca przyznanego na ten cel autorowi. Charakter rocznicowy niniejszej publikacji i potrzeba wyeksponowania wyprawy H. Arctowskiego i A.B. Dobrowolskiego do Antarktyki sprzed stu lat również ograniczyły możliwość pełniejszego zaprezentowania ogromnych osiągnięć współczesnych polskich badań antarktycznych, na co na pewno zasługują. W tym wydaniu zatem jestem zmuszony skierować zainteresowanych tematem Czytelników do literatury przedmiotu podanej na końcu książki.

Niemniej będę zobowiązany Czytelnikom za wszelkie uwagi oraz sugestie zmian i uzupełnień, które pozwoliłyby mi na przygotowanie drugiego, obszerniejszego i poprawionego wydania książki.

Autor

Warszawa, listopad 1997

PROLOG

Arktyka i Antarktyka

Na najdalszych przeciwległych krańcach północnym i południowym naszej planety leżą wokół jej biegunów geograficznych dwa rozległe obszary zwane podbiegunowymi lub polarnymi, zajmujące łącznie ok. 1/6 powierzchni kuli ziemskiej. To Arktyka i Antarktyka, dwie krainy niezwykłych podobieństw i przeciwieństw. Obie skute wiecznymi mrozami i lodowymi okowami, obie pogrążone przez wiele miesięcy w mrokach nocy polarnych, trwających na samych biegunach po pół roku. Na obu tych obszarach występuje wiele podobnych zjawisk fizycznych, jak zorze polarne, halo czy złudne miraże; na obu występują jednako we formacje lodowe, będące najbardziej charakterystyczną częścią ich krajobrazu. Gdy jednak przyjrzeć się dokładniej obu obszarom podbiegunowym, to oprócz licznych podobieństw można dostrzec tam równie wiele przeciwieństw. Gdy w Arktyce trwa dzień polarny, w Antarktyce panuje noc, i na odwrót. Na Arktykę składa się rozległy basen Oceanu Arktycznego z licznymi wyspami i archipelagami, otoczony masami trzech kontynentów: Azji, Ameryki i Europy.

Inaczej Antarktyka – złożona z centralnie położonego kontynentu Antarktydy, oblanego wodami trzech oceanów: Atlantyckiego, Indyjskiego i Spokojnego, z rozrzuconymi na nich podantarktycznymi wyspami i archipelagami. W odróżnieniu od Arktyki, Antarktyka jest odrębną, szóstą częścią świata. Nazwa Arktyki pochodzi od greckiego słowa arktos – niedźwiedź i oznacza obszar położony pod gwiazdozbiorem Wielkiej Niedźwiedzicy, nazwa zaś Antarktyka oznacza kraj leżący naprzeciw Arktyki. Ale na tym nie kończy się lista różnic dzielących od siebie oba obszary podbiegunowe, gdzie rozwinęły się charakterystyczne, pozornie identyczne formy życia, niespotykane nigdzie indziej na Ziemi. Jednak pomimo licznych podobieństw, jakie nasuwają się między florą i fauną obu obszarów podbiegunowych, Arktyka i Antarktyka stanowią dwa odrębne światy roślinne i zwierzęce, których rozwój przebiegał niezależnie. Tłumaczy się to ogromną odległością ok. 20 000 km dzielących od siebie te dwie krainy polarne. Dlatego w każdej z nich występują odmienne zwierzęta, jak np. niedźwiedź polarny, ren, wół piżmowy czy lis polarny – zamieszkujące tylko Arktykę. Dla Antarktyki natomiast typowymi zwierzętami są pingwin i bezskrzydłe muchy. Istnieją jednak rzędy zwierząt wspólne dla obu obszarów podbiegunowych, jak foki i wieloryby. Lecz nawet wśród nich znajdziemy odmiany typowe wyłącznie dla jednego z obszarów. Generalnie jest Antarktyka środowiskiem o wiele mniej sprzyjającym rozwojowi życia aniżeli Arktyka, a tym samym bardziej niegościnna dla człowieka. Podczas gdy Arktykę zamieszkują polarne grupy etniczne, Antarktyda jest jedynym na Ziemi bezludnym kontynentem.

Arktyka i Antarktyka różnią się też zasadniczo pod względem statusu prawnomiędzynarodowego. Podczas gdy poszczególne części Arktyki wchodzą w skład terytoriów ośmiu tzw. państw arktycznych, to Antarktyka jest obszarem pozostającym poza suwerenną władzą państw, którego międzynarodowy status regulują postanowienia Układu w sprawie Antarktyki z 1959 roku.

Antarktyka i Antarktyda2

Antarktyka położona wokół bieguna południowego zajmuje obszar ok. 50 mln. km2. W jej centrum leży kontynent Antarktyda, piąty pod względem obszaru, większy od Europy i Australii.

Antarktyda jest kontynentem skrajności oraz niezwykłych, ekstremalnych zjawisk fizycznych i przyrodniczych. Jest ona najbardziej odosobnionym, najniedostępniejszym, najwyższym, najsuchszym, najzimniejszym i najwietrzniejszym lądem na Ziemi.

Antarktydę dzieli od Ameryki Południowej odległość 1000 km, od Australii – 3100 km, a od Afryki aż 4000 km. Nie te jednak odległości były powodem, iż Antarktyda została najpóźniej odkryta ze wszystkich kontynentów. Przyczyniły się do tego ponadto liczne przeszkody broniące do niej dostępu. Pierwszą z nich są budzące grozę wszystkich marynarzy „ryczące czterdziestki” (roaring forties), jak nazwali oni szeroki pas najburzliwszych wód świata, rozciągający się między 40 a 60 stopniem płd. szer. geograficznej. Gdy w końcu statkom udaje się przedrzeć przez ten pierwszy wał obronny Antarktydy, napotykają one kolejną przeszkodę: szeroki na kilkaset kilometrów pas lodów pływających, od drobnej kaszki począwszy, a na potężnych pływających górach lodowych, liczących ponad 100 km długości i kilkadziesiąt metrów wysokości, skończywszy. U wybrzeży kontynentu lody pływające gęstnieją i spiętrzają się do tego stopnia, iż tworzą zwarty wał tzw. paku, co lądowanie na Antarktydzie bez użycia lodołamaczy czyni często niemożliwym. A i tym nie wszędzie się to udaje, na przestrzeni bowiem setek kilometrów wybrzeża krawę dzie szelfów tworzą prostopadłe, urwiste ściany tzw. barier lodowych, osiągających wysokość nawet 80 m n.p.m. i broniących dostępu do kontynentu.

Średnia wysokość Antarktydy przekracza 2000 m n.p.m. ze szczytami dochodzącymi do 5000 m. Dla porównania średnia wysokość wszystkich pozostałych kontynentów wynosi 615 m, najwyższego z nich zaś, Azji, 990 m. Antarktyda jest zarazem najrozleglejszą na Ziemi wyżyną przekraczającą swymi rozmiarami nawet Tybet.

95% powierzchni Antarktydy pokrywa ogromna czasza lodowa średniej grubości ok. 2,3 km, dochodzącej miejscami do 5 km. Stanowi to ponad 90% masy lodowej na całej kuli ziemskiej i zarazem jej największy, choć uwięziony zapas wody słodkiej. Łączna powierzchnia antarktycznych lodów szelfowych wynosi ponad 1,5 mln km2, jest zatem pięciokrotnie większa od obszaru Polski.

Klimat Antarktydy cechują długotrwałe ekstremalnie niskie temperatury, silne i porywiste wiatry oraz znaczna suchość powietrza.

Antarktyda jest kontynentem sześciu biegunów. Oprócz geograficznego bieguna południowego, leżącego prawie w centrum lądu na wysokości 2765 m n.p.m., znajduje się tam jeszcze północny biegun magnetyczny3 i geomagnetyczny. Słabo zbadany obszar Antarktydy, którego centrum stanowi obszar na 83° szer. płd. i 55° dł. wsch., określa się jako biegun względnej niedostępności. Na Ziemi Adeli leży biegun wiatrów, gdzie przez okrągły rok wieją wiatry z siłą sztormu. Na biegunie zimna w rejonie rosyjskiej stacji naukowej Wostok zanotowano w sierpniu 1960 r. najniższą na Ziemi temperaturę –88,3°C.

Surowe warunki klimatyczne przyczyniły się do niezwykłego nawet dla obszarów podbiegunowych ubóstwa flory i fauny Antarktydy. Rośliny i zwierzęta występują jedynie na jej wybrzeżach, podczas gdy we wnętrzu kontynentu nie ma śladów życia organicznego. W przeciwieństwie do ubóstwa świata roślinnego i zwierzęcego na kontynencie jego względnym bogactwem odznaczają się wody oblewające Antarktydę. Surowe warunki życia spowodowały, iż Antarktyda jest jedynym na Ziemi bezludnym kontynentem. Okresowymi siedliskami ludzkimi w Antarktyce były niegdyś bazy wielorybnicze, a dziś są nimi stacje naukowo-badawcze.

Terra Australis Incognita

Antarktyda była wprawdzie ostatnim i najpóźniej odkrytym kontynentem, ale jego istnienia domyślali się uczeni już od czasów starożytnych, jakkolwiek zupełnie inne od rzeczywistości mieli o nim wyobrażenia. I choć różne na rzecz jego istnienia przytaczali hipotezy, to większość z nich łączyła, rzadka w owych czasach, wiara w kulistość Ziemi. Uczeni starożytni (Parmenides z Elei, Arystoteles, Posydoniusz z Apamei, Strabon) uważali, że na południowej półkuli musi istnieć odpowiednio wielki kontynent, który by „równoważył” masy kontynentalne półkuli północnej. Niektórzy z nich (Pomponiusz Mela, Klaudiusz Ptolemeusz) zaznaczali nawet na najdalszych południowych krańcach swoich map przypuszczalne zarysy tego lądu, nadając mu najrozmaitsze rozmiary, kształty i nazwy, takie jak Antypody, lub po łacinie Terra Australis Incognita, czyli nieznany południowy ląd. Hipotezy starożytnych uczonych, choć błędne w swych założeniach, przetrwały wiele wieków i stały się bodźcem dla żeglarzy i podróżników do poszukiwań południowego lądu, na którym spodziewali się znaleźć nieprzebrane bogactwa i skarby. Większość z nich wyobrażała go sobie jako kraj podzwrotnikowy, zamieszkany przez ciemnoskórych ludzi. Tkwiąc w błędnych przekonaniach o podzwrotnikowym charakterze północnych krańców tego wielkiego lądu, w XVI w. podróżnicy byli skłonni uważać każdą z odkrytych wysepek Oceanu Spokojnego za wysunięte przylądki poszukiwanego z uporem kontynentu. W końcu podróż Holendra Abla Tasmana w połowie XVII w. uwieńczona została pojawieniem się na mapach świata nowego kontynentu, którego nazwa Australia po dziś dzień przywodzi nam na myśl długotrwałe poszukiwania Terra Australis. Nawet po odkryciu Australii nie zaprzestano poszukiwań południowego lądu. Im dalej zapuszczano się na południe, tym większe spotykały odkrywców rozczarowania. Zamiast oczekiwanych rajskich tropikalnych warunków odnajdywali bezludne skaliste brzegi pokryte wiecznym śniegiem i lodem, a zamiast spodziewanego ciepłego klimatu siarczyste mrozy i dotkliwe wichry. Sporadyczne kontakty z przyrodą dalekiego Południa w XVI i XVII w. wzbudzały w żeglarzach grozę i odstraszały ich od zapuszczania się w te niegościnne rejony globu ziemskiego.

Bezskuteczne próby znalezienia południowego lądu w strefie podzwrotnikowej lub umiarkowanej sprowadzały stopniowo wyobrażenia o nim do rozmiarów i form coraz bliższych rzeczywistości. Po opłynięciu świata na wysokich południowych szerokościach i stwierdzeniu, że żaden z trzech kontynentów półkuli południowej nie ma połączenia z lądem podbiegunowym, podróżnicy i geografowie uznali zgodnie, że musi on znajdować się gdzieś bardzo daleko na południu i stanowić zupełnie odrębny kontynent. W owym czasie zmalało znaczenie dwu potęg kolonialnych: Hiszpanii i Portugalii, przodujących dotąd w poszukiwaniach południowego lądu. W XVIII w. ich miejsce na morzach świata zajęli nowi zdobywcy skarbów i kolonii: Holendrzy, Francuzi i Anglicy. Kraje te słały teraz na południowe morza kolejne konkurencyjne wyprawy z zadaniem „odkrycia i objęcia w posiadanie” południowego lądu. Niektórym z nich, jak Francuzom Bouvet, Marion, Crozet i Kerguelen udało się w XVIII w. dotrzeć do „przedsionków Antarktydy” i odkryć maleńkie, skaliste wysepki podantarktyczne, noszące do dziś ich imiona. Podróże te, choć nie doprowadziły do odnalezienia południowego lądu, przyczyniły się do sprostowania wielu błędnych wyobrażeń o nim i pozwoliły odkrywcom zapoznać się z trudną żeglugą i surowymi warunkami bytowymi na dalekim Południu. Po przeszło dwu wiekach bezskutecznych poszukiwań stanęli wreszcie podróżnicy u wrót lodowego kontynentu, rozpoczynając wyścig do jego brzegów i otwierając erę podróży i wypraw antarktycznych. Wśród ich uczestników nie zabrakło Polaków. Na wiele lat, zanim polska flaga załopotała nad Antarktyką uczeni nasi wnieśli znaczący wkład do jej poznania jako uczestnicy wypraw polarnych na dalekie Południe, organizowanych przez inne kraje.

ROZDZIAŁ 1DWAJ GDAŃSZCZANIE ZA POŁUDNIOWYM KOŁEM PODBIEGUNOWYM

13 lipca 1772 r. wyruszyła z Anglii na dalekie Południe druga wyprawa brytyjska dookoła świata pod dowództwem doświadczonego oficera marynarki kpt. Jamesa Cooka. Podczas swej pierwszej wyprawy w 1768 r. rozwiał on ostatecznie nadzieje geografów-teoretyków na odkrycie lądu w umiarkowanych szerokościach południowej półkuli. Mimo to spodziewając się znalezienia tam złota i innych skarbów, nie zaprzestano poszukiwań i polecono Cookowi m.in. sprawdzić, czy odkryty w 1739 r. przez Bouveta ląd jest częścią południowego kontynentu. Dalszym zadaniem postawionym wyprawie brytyjskiej było opłynięcie go dookoła i sporządzenie na możliwie największej przestrzeni map dla żeglugi oraz zbadanie wybrzeży i nawiązanie kontaktu z napotkaną ludnością.

Wyprawa brytyjska wypłynęła na dwóch statkach, większym „Resolution”, o wyporności 462 ton liczącym 112 ludzi załogi, oraz mniejszym „Adventure”. Wśród uczestników wyprawy znaleźli się dwaj gdańszczanie, poddani króla polskiego, Jan Reinhold Forster i jego syn Jerzy Adam Forster. Jako przyrodnicy wchodzili oni w skład personelu naukowego wyprawy.

Lato antarktyczne 1772/73 okazało się dla żeglarzy wyjątkowo nieprzychylne i tuż po wypłynięciu z Kapsztadu powitało ich całą potęgą sztormów „ryczących czterdziestek”. Pomimo rozlicznych przeszkód udało się śmiałkom przebić daleko na południe i już 8 grudnia 1772 r. przywitały ich pierwsze pingwiny, zwiastuny bliskości Antarktydy. W dwa dni później, za pięćdziesiątym równoleżnikiem, wyprawa napotkała pierwszą górę lodową niezbyt pokaźnych rozmiarów: ok. 650 m długości i 70 m wysokości ponad poziom wody. Doświadczeni żeglarze zdawali sobie jednak sprawę z rzeczywistych rozmiarów potężnego bloku lodowego, którego zaledwie 1/7 ukazała się ich oczom, gdy resztę kryły głębiny oceanu.

Jerzy Forster odnotował te antarktyczne spotkania w swoim dzienniku: „Z każdym dniem zwiększała się ilość otaczających nas wielkich lodowych gór; 13-ego po południu naliczyliśmy ich ponad dwadzieścia. Jedna z nich upstrzona była ciemnymi punktami, które niektórzy brali za foki, inni za ptaki wodne, choć nie zauważyliśmy, żeby któryś z nich się poruszył. Ponieważ jednak uważano dotąd obecność fok za niezawodną oznakę bliskości lądu, spuściliśmy wieczorem sondę, która na głębokości stu pięćdziesięciu sążni nie dotykała dna. Byliśmy teraz na tej samej szerokości geograficznej, na której kapitan Lozier Bouvet dokonał odkrycia rzekomego Przylądka Circumcision i znajdowaliśmy się zaledwie o kilka stopni na wschód od tego miejsca; wszyscy zatem spodziewali się ujrzeć ląd, a każde drobne wydarzenie skupiało całą naszą uwagę. Nieustannie wpatrywaliśmy się wszyscy w widoczne przed nami chmury, każdy chciał bowiem jako pierwszy oznajmić zbliżanie się lądu. Przeżyliśmy szereg fałszywych alarmów (…) W nocy padał gęsty śnieg, rano zaś było spokojnie, choć bardzo mgliście. Spuszczono szalupę, by sprawdzić kierunek prądów morskich. Pan Wales, astronom, oraz mój ojciec, skorzystali z tej okazji, aby powtórzyć swe pomiary temperatury morza na określonej głębokości. Podczas gdy byli tym pochłonięci, mgła wzmogła się tak bardzo, że oba statki całkowicie znikły im z oczu. Ich położenie było straszne i groziło przerażającymi skutkami: oto znaleźli się na małej, czterowiosłowej łódeczce pośrodku niezmierzonego oceanu, otoczeni lodem, oddaleni od zaludnionych okolic i całkowicie pozbawieni jakichkolwiek zapasów. Przez jakiś czas wiosłowali w różne strony, daremnie wznosząc okrzyki: wokoło panowała cisza i nie widzieli nawet końca własnej łodzi. Na nieszczęście nie mieli w dodatku masztu ani żagla, a tylko jedną parę wioseł. W tej okropnej sytuacji postanowili stać nieruchomo, ufając, że jeśli uda im się pozostać w miejscu, statki przy tak dobrej pogodzie nie oddalą się zbytnio. W końcu dotarł do nich daleki dźwięk dzwonu, brzmiący w ich uszach jak niebiańska muzyka; natychmiast zaczęli wiosłować w tym kierunku i po dłuższym nawoływaniu usłyszeli odpowiedź ze statku «Adventure», wkrótce zaś znaleźli się na jego pokładzie, szczęśliwi, że udało im się uniknąć powolnej śmierci spowodowanej ostrością klimatu i brakiem pożywienia”4.

Długo i bezskutecznie poszukiwał Cook południowego lądu między 55° a 60° szer. płd., wskazanymi przez Bouveta. Wreszcie doszedł do słusznego wniosku, że gdyby Przylądek Circumcision był rzeczywiście częścią kontynentu, to na południe od niego, gdzie krążyły brytyjskie statki, powinien znajdować się ląd. Tymczasem lądu nie było, rosła natomiast szybko liczba napotykanych gór lodowych utrudniających żeglugę.

Lawirując pomiędzy nimi, statki Cooka wolno poruszały się ku południowi i 17 stycznia 1773 r. przecięły, po raz pierwszy w historii wypraw, południowe koło podbiegunowe. Jerzy Forster zwięźle odnotował to historyczne wydarzenie w swoim dzienniku podróży: „17-ego przed południem przekroczyliśmy krąg polarny, wpływając w południową strefę zimna, w głąb której nie dotarł żaden dotąd żeglarz (…) Około piątej po południu dojrzeliśmy przed sobą ponad trzydzieści wielkich wysp lodowych i zauważyliśmy na niebie, tuż nad horyzontem, ostry, biały odblask. Wkrótce potem minęliśmy rozległy obszar odłamków lodowych, które wydawały się porowate, gąbczaste i jakby pobrudzone. Ciągle zagęszczały się one wokół nas i w końcu powierzchnia morza stała się zupełnie gładka, choć wiatr był równie silny jak przedtem. Dalej na południe rozciągało się pole lodowe tak ogromne, że z wierzchołka masztu nie widać było jego kresu. Widząc, że nie można poruszać się dalej w tym kierunku, kapitan Cook nakazał obu statkom zawrócić i skierować się na północny wschód. Osiągnęliśmy w tym momencie pozycję 67° 15’ szerokości południowej”5. Stąd dzieliło żeglarzy od bieguna południowego jeszcze ok. 23,5 stopnia, co odpowiada odległości ok. 2600 km. Przebycie tej odległości zajęło ludziom następnych 138 lat!

Osiągnąwszy pozycję 67° 17’ szer. płd. pod 39°35’ dł. wsch., wyprawa natrafiła za kołem podbiegunowym na zwartą masę lodową nie do przebycia. W tym momencie znajdował się Cook dalej na południe aniżeli przylądek leżącej niedaleko Ziemi Enderby. Gdyby więc udało się mu przebić przez lody na tej samej szerokości południowej nieco na wschód, zdobyłby laury odkrywcy Antarktydy.

25 marca 1773 r. dopłynął Cook do brzegów Nowej Zelandii, po 117 dniach żeglugi i przebyciu 1/3 drogi dokoła Ziemi na wysokich szerokościach południowych, nie napotykając nigdzie śladów lądu. Przepłynąwszy na południe od odkrytych wcześniej przez Francuzów wysp podantarktycznych, przekonał się, że nie mają one nigdzie połączenia z południowym kontynentem.

Na skutek trudnych warunków żeglugi podantarktycznej statki wyprawy brytyjskiej dopłynęły do Nowej Zelandii w opłakanym stanie i wymagały reperacji, znużona zaś i schorowana załoga – wypoczynku, który znaleźli na rajskich wyspach Oceanii.

Po przeszło półrocznej przerwie, 22 listopada 1773 r. rozpoczął Cook drugi etap swojej wyprawy na dalekie Południe. Tym razem pierwsze góry lodowe napotkano dopiero pod 62° szer. płd. Korzystając z pomyślniejszych warunków żeglugi, pozostawił Cook w tyle „Adventure”, sam zaś na swoim statku flagowym „Resolution” popłynął szybko w kierunku południowo-wschodnim i już 20 grudnia 1773 r. po raz drugi w tej wyprawie przekroczył południowe koło podbiegunowe, tym razem z drugiej strony Antarktydy. Ale również tutaj nie zdołał dotrzeć do wybrzeży kontynentu, mimo iż 30 stycznia 1774 r. po przecięciu po raz trzeci koła podbiegunowego osiągnął rekordową szerokość południową: 71° 10’ pod 106° 54’ dł. zach., nie zdobytą przez następnych 50 lat.

Wydawnictwo Akademickie DIALOG

specjalizuje się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów i współczesności świata Orientu.

Naszymi autorami są znani orientaliści polscy i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu.

Wydajemy także przekłady bogatej i niezwykłej literatury pięknej krajów Orientu.

Redakcja: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/219tel. (22) 620 32 11, (22) 654 01 49e-mail: [email protected]

Biuro handlowe: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218tel./faks (22) 620 87 03e-mail: [email protected]

Serie Wydawnictwa Akademickiego DIALOG:

• Języki orientalne

• Języki Azji i Afryki

• Literatury orientalne

• Skarby Orientu

• Teatr Orientu

• Życie po japońsku

• Sztuka Orientu

• Dzieje Orientu

• Podróże – Kraje – Ludzie

• Mądrość Orientu

• Współczesna Afryka i Azja

• Vicus. Studia Agraria

• Orientalia Polona

• Literatura okresu transformacji

• Literatura frankofońska

• Być kobietą

• Temat dnia

• Życie codzienne w…

Prowadzimy sprzedaż wysyłkową