Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Dwór Polski. Kresy i polityka wewnętrzna. Teksty niewydane - ebook

Data wydania:
21 grudnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Dwór Polski. Kresy i polityka wewnętrzna. Teksty niewydane - ebook

Tadeusz Dołęga-Mostowicz (1898–1939) – najpoczytniejszy polski autor w dwudziestoleciu międzywojennym. Twórca takich nieprzemijających przebojów czytelniczych, jak Kariera Nikodema Dyzmy czy Znachor, żeby wspomnieć tylko te najbardziej znane. Wbrew powszechnemu mniemaniu powieść Kariera Nikodema Dyzmy, wydana w 1932 roku, nie była jego debiutem jako człowieka pióra. Na przełomie lat 1924/1925 T. Dołęga-Mostowicz został felietonistą dziennika „Rzeczpospolita”.

Czyście zauważyli Państwo, jak wiele rzeczy robią ludzie dla (...) „względów wyższych”? Mówi się kłamstwa, popełnia oszustwa, dokonuje fałszerstw, przemilcza się to, o czym trzeba krzyczeć, i krzyczy się o tym, co powinno się przemilczeć, obrzuca się ludzi błotem (...), robi się każdą podłość prywatną i każde świństwo publiczne dla... względów natury wyższej.

Fragment tekstu „Względy wyższe”

Czytając niektóre teksty Tadeusza Dołęgi-Mostowicza (1898–1939), aż trudno uwierzyć, że napisane zostały w XX-leciu międzywojennym. Nie tracą na aktualności, zmuszają do refleksji, śmieszą (choć czasem przez łzy).

„Dwór polski” to piąty tom tekstów niewydanych T. Dołęgi-Mostowicza, który oddajemy w Państwa ręce.  Zawiera on wybór opisów i komentarzy dotyczących przede wszystkim życia na Kresach w XX-leciu. Ponadczasowość i prawdziwość, dla których szczególnie warto czytać stare, choć niestarzejące się felietony autora, widać szczególnie w tekstach, które dotyczą problematyki życia społecznego i politycznego Polaków. To swoisty dokument epoki, który czyta się jednym tchem. O czym świadczą współczesne autorowi recenzje:

 

Tadeusz Dołęga-Mostowicz jest bezsprzecznie najpoczytniejszym obecnie pisarzem. Tłumaczy się to po prostu: obok wnikliwego wyczucia współczesności, którą Mostowicz czuje jak nikt, zna on świetnie psychikę mas czytelniczych i wie jak do nich trafić.

„Echo”

Kategoria: Polityka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8002-956-9
Rozmiar pliku: 2,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Na wstępie Wstępu prośba do Czytelników: niech mi wolno będzie potraktować to, co piszę, mniej oficjalnie, a bardziej osobiście. A oto i przyczyna: jestem już człowiekiem nie pierwszej młodości, a mówiąc dokładniej – niemal rówieśnikiem, młodszym zaledwie o dwa, trzy lata, od tekstów Tadeusza Dołęgi-Mostowicza z lat 1926–1929. Lektura owych felietonów przeniosła mnie w „kraj lat dziecinnych”. I kiedy czytałem tekst chwalący oszczędnościowe działania PKO, to widziałem siebie, małego chłopczyka, z radością potrząsającego czerwoną blaszaną puszką, w której dźwięczały moje pieniążki. A gdy Dołęga mija na ulicy „wielkiego poetę Kazimierza Przerwę-Tetmajera, starca, nieogolonego, w zrudziałym palcie i wyniszczonym kapeluszu, w połatanym obuwiu i wystrzępionych spodniach…”, to przypomina mi się moje pierwsze, też uliczne, spotkanie z Literaturą, uosobioną w postaci ogromnej postawy pani w męskich spodniach i męskim uczesaniu, o której matka powiedziała mi, że to wielka pisarka Maria Rodziewiczówna… Takich spotkań i przeżyć w toku lektury niniejszego tomu miałem – dziewięć­dziesięciolatek – wiele.

I jeszcze jedno spotkanie – jednym z tematów powracających w kolejnych tomach felietonów Mostowicza jest sprawa stosunków polsko-litewskich. Nie układały się one dobrze, a to głównie z powodu Wilna, które Litwini uważali nie tylko za swój gród, ale także za stolicę, chwilowo znajdującą się w Kownie. Warto tu przypomnieć historyczne wydarzenie z października 1920 r. Wtedy to właśnie gen. Tadeusz Żeligowski, rzekomo „zbuntowany”, bez zgody Naczelnego Wodza, Józefa Piłsudskiego, przy pomocy specjalnie wydzielonej grupy uderzeniowej wojska, po krótkiej walce z nielicznym garnizonem litewskim, zajął miasto, oddając je Wodzowi Naczelnemu. Mostowicz wielokrotnie nawiązuje do tego ciągnącego się przez całe dwudziestolecie konfliktu i sporu.

Kiedy więc czytałem o poufnym posiedzeniu Rady Ligi Narodów z 10 grudnia 1927 roku i mającej na nim miejsce „pyskówce” Marszałka J. Piłsudskiego z premierem Litwy Augustynem Voldemarasem, to przed oczami stanął mi przypadkowo zaobserwowany w 1938 roku wrzaskliwy pochód młodych ludzi w studenckich czapkach lub deklach, z błyszczącymi mieczykami w klapach kurtek i marynarek (zazdrościłem im wtedy tych mieczyków, też chciałem taki mieć), rytmicznie wykrzykujących: „Wodzu! Prowadź nas na Kowno!” na przemian z równie bojowym zawołaniem: „Żydzi na Madagaskar!”. Pamiętam też ówczesną rozmowę ośmiolatka z rówieśnikiem: „Mówią, że chyba będziemy mieli wojnę!”. „Ale fajnie, nie będzie szkoły!”.

A teraz po kolei. W tekstach dotyczących szeroko pojętej codzienności podejmuje Dołęga sprawy błahe, mniej błahe i naprawdę ważne, a więc dotyczące właśnie rosnących wkładów oszczędnościowych w PKO, klubów zrzeszających młode kobiety z różnych sfer w celu wspólnego działania, pracy i spędzania czasu wolnego, konieczności uczenia się „chodzenia po raz drugi w życiu”, czyli przystosowania się ludzi do funkcjonowania w warunkach wielkomiejskiego ruchu ulicznego, „zaniedbanego źródła aprowizacji szerokich mas” czyli rybołówstwa, i wielu jeszcze innych spraw. A wśród tego wszystkiego pisze też o bardzo świeżej plotce (zwłaszcza po ­wizycie Marszałka J. Piłsudskiego, niemal bezpośrednio po maju 1926, w październiku tegoż roku, w Nieświeżu, rezydencji ordy­nata Księcia Albrechta Radziwiłła) o bliskim ogłoszeniu w Polsce monarchii (Miód, a nie Żubrówka). Plotkę tę traktowano wówczas bardzo serio.

Obok tego znajdujemy w tekstach Mostowicza krytykę braku porządku i planowania produkcji w Monopolu Tytoniowym i refleksje na temat międzynarodowego pokoju. I zaglądanie jednym okiem do kraju mrocznego wschodniego sąsiada, spojrzenie na jego politykę kulturalną i związane z tym propozycje tematów dla słynnego satyryka radzieckiego Michaiła Zoszczenki. Mamy w nich także do czynienia z felietonową troską o przyszłe losy „bezrobotnych” po I wojnie światowej – dość dużej grupy monarchów i innych zdetronizowanych władców.

W prezentowanym tomie publicystyki nie zabraknie również tak bliskiej sercu Autora problematyki dotyczącej Kresów. Związany z tym regionem przez miejsce urodzenia i dzieciństwa, Dołęga--Mostowicz bacznie obserwuje przemiany w życiu tamtejszych ziemian. A te nie zawsze były pozytywne i dobre. Sytuacja właścicieli ziemskich po I wojnie światowej, a także po wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku, była niełatwa. Wielu z nich nie bardzo potrafiło przystosować się do nowych warunków życia gospodarczego i politycznego, inni z kolei, zamiast gospodarować, wzięli się za politykę.

W felietonie Dwór polski. Anno domini 1930 daje Dołęga znakomity portret życia i trosk właściciela posiadłości nazwanej w tekście Białym Dworem. Obok prowadzonej w nim krytyki bezładnej i bezmyślnej gospodarki, uważny Czytelnik dostrzeże w owym artykule żal i tęsknotę Autora za minionym.

Wśród wielu mądrych, dowcipnych i pouczających spostrzeżeń znalazłem w tekstach Dołęgi fragment, który uderzył mnie swoją traf­nością i ponadczasowością. Ja, dziewięćdziesięciolatek, potwierdzam prawdę Pana Mostowicza: Czyście zauważyli Państwo, jak wiele rzeczy robią ludzie dla (…) „względów wyższych”? Mówi się kłamstwa, popełnia oszustwa, dokonuje fałszerstw, przemilcza się to, o czym trzeba krzyczeć, i krzyczy się o tym, co powinno się przemilczeć, obrzuca się ludzi błotem (…), robi się każdą podłość prywatną i każde świństwo publiczne dla… względów natury wyższej” (Względy wyższe).

Najpełniej wszakże ową ponadczasowość i prawdziwość, dla których szczególnie warto czytać stare, choć niestarzejące się felietony mego herbowego („Dołęga”) komilitona¹, widać w tych jego tekstach, które dotyczą problematyki życia politycznego.

Pod piórem Dołęgi ożywa niesłychanie bujne, pełne sprzeczności, rozpolitykowane, wspaniałe, mądre i porażająco niekiedy głupie pierwsze dziesięciolecie II Rzeczypospolitej. Dostrzeżemy to w felietonach wspominających tajemnicę „zaginięcia” gen. Zagórskiego, ukazujących salę sejmową i spory posłów używających już wówczas (tak, tak!) nieparlamentarnych słów, zarzucających sobie wzajemnie kłamstwo i demagogię. (Mostowicz używa na określenie tych zjawisk znakomitego określenia: „chamowanie”.)

Czytamy w jego tekstach o polskich blaskach i cieniach, o „cudach nad urną” wyborczą w 1928 roku, i stwierdzamy, że już blisko sto lat temu w życiu politycznym powszechne były pomówienia, rzucanie oszczerstw, „subtelnych” aluzji do niezbyt czystej biografii i politycznej przeszłości adwersarzy. Nasi dzisiejsi politycy mają się do czego z przeszłości, z pierwszych lat tak dziś hołubionej II Rzeczypospolitej, odwoływać…

A czy całkiem nieznajomo zabrzmi dzisiaj taki na przykład cytat: Kogo wzrusza dziś Konstytucja, którą jedni chcą oktrojować, inni okroić, inni zmienić, inni zawiesić czy nawet powiesić, skasować, skazić, zgasić, uprzednio podpaliwszy? Przyzwyczailiśmy się już do obchodzenia Konstytucji! nie tylko trzeciego maja, ale co dzień. Wciąż ją obchodzimy z prawej i z lewej strony. (Słuchaj, Basiu)?

Po lekturze tomu felietonów Mostowicza i po nieobowiązkowym obejrzeniu relacji z obrad współczesnego Sejmu możemy sobie cichutko westchnąć: Nihil novi sub sole²!

Odkładam felietony Mostowicza i przymykam oczy. Migają obrazy: brzęcząca puszka PKO, olbrzymi plakat Wodzu! Na Kowno!, cisza kresowego dworku i tupot butów młodych narodowców II RP.

Kłębami dymu niechaj się otoczę… (J. Słowacki)

prof. zw. dr hab. Józef Rurawski

------------------------------------------------------------------------

Przypisy:

1 Komiliton – czyjś towarzysz lub kolega z wojska, partii lub innej organizacji.

2 Nihil novi sub sole (łac.) – nic nowego pod słońcem.1925

LITWA NIEBAZEOLOGICZNA

Najpotężniejszym państwem w Europie jest Litwa, położona między Polską a Łotwą. Rozciąga się ona na olbrzymiej przestrzeni 2 i pół gmin, i liczy około 15 tys. mieszkańców, z czego 30 tys. ­Litwinów, jeden Żyd i jeden Polak, który stale z amatorstwa siedzi w więzieniu. Oprócz tego jest na Litwie bogactwo naturalne w postaci krowy.

O tej to krowie puścił oszczerczą plotkę militaryzm imperialistycznej intrygi aneksjonistycznej agresywności polskiej. Oszczerstwo owo twierdzi, iż krowa posiadana przez państwo litewskie nie może zmieścić się na terenie Litwy i skubiąc trawkę z państwa polskiego… użyźnia jednocześnie ziemię łotewską. Otóż insynuacja powyższa została odparta przez Komisję Mierniczą Ligi Narodów, która ustaliła, że krowa, jeżeli nie będzie specjalnie się przeciągała i machała ogonem, może bez naruszenia granic zmieścić się w Litwie.

Pomimo to Polacy nie dają za wygraną, czego żywym dowodem jest utrzymywanie przy życiu gen. Żeligowskiego³. Zmusza to władze litewskie do stałego pogotowia wojennego. Wspaniała armia, złożona z 6 żołnierzy i jednej lufy od armaty, stale czuwa nad bezpieczeństwem Kowna.

Litwa jest republiką, rządzoną przez litwaków⁴. Gabinet ministrów składa się z 4 księży, 2 dentystów i 4 uczniów aptekarskich. Jedenasty inteligent litewski robi opozycję, za pewną niewielką pensyjkę miesięczną. Na terenie litewskim roi się od wielkich miast: Psikiszki, Mysikiszki, Pupiany, Goliszki, Ponieważ, Szawle i wielkie Kowno, posiadające nawet jeden dom murowany. W tym właśnie domu mieści się Sejm, Senat, Rząd, Wojsko i inne instytucje pierwszej potrzeby.

Językiem urzędowym jest język litewski, np. minister przemysłu i handlu mówi do swej sekretarki:

– Podajtas herbatas.

– Kiedaj tas samowara zimnas.

– Nu, tak nastawiajtas.

– Dobras.

Litwini są narodem kulturalnym i umieją czytać z książki do nabożeństwa przechowywanej w Skarbcu Narodowym. Państwo litewskie zostało założone przez p. Gedymina, na cześć którego zrobiono nawet górę⁵. Obecnie najznakomitszymi mężami państwa są: Puryckis, Krupowiaius, Romalus i Remus, z poetów Mickiewiczius, Słowackius, Bironius i Kłajpeda.

Herbem państwa jest „Pogoń”, którą waleczni Litwini postanowili przechrzcić na „Ucikaj”. Arystokracja litewska zwana szaulisami uzyskała już prawo niechodzenia na czworakach i noszenia narodowego obuwia zwanego „łapciami”. Lud po dawnemu żywi się grzybami i mieszka w domkach uplecionych z chrustu na gałęziach drzew.

Więcej źródłowych informacji udzielić o Kowieńszczyźnie nie możemy, gdyż granica litewska jest zamknięta i tylko procesje pielgrzymów do nas przedostają się od czasu do czasu, okradając nadgraniczne wsie i folwarki polskie. Dochodzą tylko wieści, iż Litwa zamierza wkrótce wypowiedzieć wojnę wszechświatową, a nawet w tym celu kupiła już kulomiot.

W razie wojny ludy europejskie musiałyby przede wszystkim zaopatrzyć się w maski przeciwgazowe, Litwini bowiem żywią się również grochem i kapustą.

Hannibal ante portas⁶!

------------------------------------------------------------------------

Przypisy:

3 Lucjan Żeligowski (1865–1947) – generał broni Wojska Polskiego, znany przede wszystkim z wzniecenia tzw. Buntu Żeligowskiego – inspirowanej przez J. Piłsudskiego akcji zajęcia Wilna w 1920 r.

4 Litwak – tu w znaczeniu „Żyd pochodzenia litewskiego”.

5 Góra Giedymina – – inaczej Góra Zamkowa – wzgórze o charakterze antropogenicznym znajdujące się na Starym Mieście w Wilnie, wzniesiono na nim Zamek Górny.

6 Hannibal ante portas (łac.) – „Hannibal u bram” – okrzyk wydany przez Rzymian po zwycięstwie Hannibala pod Kannami (216 r. p.n.e.).1925

Film-niańka MUSIMY DRUGI RAZ UCZYĆ SIĘ CHODZIĆ

Nie umiemy chodzić po ulicy.

Przykre to, ale zostało stwierdzone, i musimy się przyznać otwarcie, że tak jest w rzeczywistości. W bardzo wielu wypadkach przejechania przez samochody lub dorożki zostało w sądach stwierdzone, że winnymi byli sami poszkodowani, gdyż nie umieli… chodzić.

Ponieważ trudno byłoby zaopatrzyć każdego z nas w niańkę, a trzeba nas „naumieć” tej prostej rzeczy – Automobilklub Polski przystąpił do opracowania filmu pt. „Jak nie należy chodzić po ulicach”.

W wykonaniu tego filmu wezmą udział nasi najlepsi aktorzy filmowi.

Film będzie wyświetlany gratisowo we wszystkich kinoteatrach stolicy, które staną się przez to naszymi profesorami „chodzenia”.

Nowe przepisy rządowe co do ruchu pieszego

Trudno, nie nauczyliśmy się tego mając lat dwa – musimy się uczyć na starość.

Tym bardziej, że w tym tygodniu Komisariat Rządu na miasto Warszawę wyda wyczerpujące przepisy o ruchu ulicznym kołowym i pieszym. Wymienione przepisy ustalają wiek woźniców na minimum lat 18, i to zarówno szoferów, jak powożących końmi lub mknących na motocyklu. Tylko rowerzyści mogą od lat 12 jeździć po ulicach Warszawy.

Przechodzić z jednej strony ulicy na drugą wolno będzie tylko na skrzyżowaniach. Chodzenie po jezdni ma być surowo zakazane. Bardzo słusznie. Jeżeli rzucimy okiem na którąkolwiek z ruchliwszych ulic, zobaczymy całe roje ludzi przecinających jezdnię z różnych kierunkach, nerwowo biegnących i zatrzymujących się. W takich warunkach szofer czy motorniczy musi mieć niesłychanie zimną krew, by prowadzić swój wehikuł.

Kary za złe przechodzenie ulic

Stąd wszystkie przejechania.

Często też, szczególnie w dzielnicach odleglejszych, biega po ulicy masa dzieci w wieku do lat 7, co powoduje wiele nieszczęśliwych wypadków. Przewidując to, Komisariat Rządu w nowych przepisach zabrania wypuszczania dzieci w wieku przedszkolnym bez opieki na miasto.

Nieoczekiwaną, a celową nowością jest to, że rozporządzenie Komisariatu Rządu przewiduje karanie za przekroczenie przepisów o ruchu ulicznym nie tylko woźniców wszelkich pojazdów, lecz i publiczności pieszej. Kary te będą dość wysokie, gdyż sięgają pięciuset złotych grzywny i dwóch miesięcy aresztu.

Dotychczas kto nie posiadał ani samochodu, ani powozu biorącego udział w ruchu ulicznym, mógł stracić jedynie zdrowie lub życie. Obecnie będzie mógł stracić jeszcze jakieś kilkaset złotych, a ponadto odsiedzieć ze dwa miesiączki w kozie.

Śmiertelne przejechanie przechodniów w Ameryce

Cóż począć? Ha! – trzeba się uczyć chodzić.

Kiedy przed tygodniem rozmawialiśmy z sekretarzem Automobilklubu, p. Tomickim, a ten narzekał, że publiczność warszawska nie umie zachować się na ulicy tak jak amerykańska, przyszło mi do głowy: „No, dobrze, ale skąd w takim razie w Stanach Zjednoczonych bywa aż 27 000 śmiertelnych przejechań co roku?”.

Widocznie tam już jest tyle aut, że i umiejętność chodzenia nic nie pomoże.1925

Rozkosze wywyższonych FILOZOFIA ALTRUISTYCZNA I KĄPIELE W SZKLANCE WODY

Są rzeczy, o których nic mówić nie można, które stając się radością lub zmorą życia na tym padole, są tak codzienne, tak nie do ominięcia, że same się ludziom ustawicznie przypominają, wprawiając w ruch myśli, języki i pióra.

Sprawą taką jest dziś dla nas brak wody. Brak tak dokuczliwy, tak nieznośny, jak ciasne buciki, jak bruki miejskie, jak mowy sześciogodzinne arbitrów elokwencji. W Warszawie skarży się na brak wody 50 tysięcy mieszkańców, 25 tysięcy klnie na to w żywy kamień, a 25 tysięcy machnęło już ręką i dźwiga pokornie kubełki z drogocenną cieczą z podwórza na czwarte i piąte, a nawet i na trzecie piętro.

Z konieczności nieszczęśliwi ludzie, których los i głód mieszkaniowy wzniosły na wysokości, oszczędzając, starają się ograniczyć swoje wodne potrzeby do minimum.

– Ja, proszę pana – mówi znajoma niżej podpisanego – umiem już „wykąpać się” w trzech szklankach wody, a moja pokojówka twierdzi, że i to zbyt wiele – jej wystarcza jedna szklanka.

– Ależ u państwa zdaje się jest winda? Przecie można wozić…

– Gdzie tam. Po pierwsze administrator domu nie pozwala, a zresztą moja Kasia po przeczytaniu w gazecie historii oberwania się windy na ul. Szpitalnej za żadne skarby świata nie chce używać tego środka lokomocji. W rezultacie wszyscy pięcioro musimy kontentować się jednym kubełkiem wody na dzień.

– A więc i finansowa oszczędność: teraz pani za wodę nie płaci.

– A jakże! Płacę tyleż, co i dawniej. Zawsze każde z nas dwa razy na tydzień brało wannę, pranie urządzaliśmy w domu (ach, jak te pralnie niszczą bieliznę!). No, jednym słowem zużywaliśmy dziennie przeciętnie ponad 15 kubełków wody.

– A teraz jeden? Za cóż więc płacić? Powinna pani zaprotestować u „rządcego⁷”.

– Protestowałam, a on mi powiada, że to nie jego rzecz, że płaci się od kranu, nie od wody, że on mi kubełków nosić nie będzie, i w ogóle żebym szła do filtrów miejskich i sama pompowała. Widzi pan, jaki gbur?

– No dobrze, ale z jakiej racji pani płaci za krany, z których nic nie cieknie?

– Właśnie postanowiłam nie płacić, ale pan Władysław powiada, że mogą mnie za to wyeksmitować. Złoty panie, niech się pan dowie, czy to prawda?

Otóż odpowiadam nie tylko mojej znajomej z czwartego piętra, lecz i tysiącom innych, którzy medytują nad tą zawiłą, „wodnistą” kwestią.

– Ani grosza! Ani grosza szanowni państwo nie powinni płacić za to, czego im nie dają. Samo oglądanie kranów nie jest jeszcze aż tak wielką rozkoszą, by wymagało jakiej bądź opłaty. Chyba… chyba, że pragniecie wziąć udział w rozchodach swoich sąsiadów z niższych pięter albo pokrywać koszty filtrowania tych milionów beczek wody, które wyciekają do kanałów z dziurawych rur magistrackich.

------------------------------------------------------------------------

Przypisy:

7 Rządca – w przedwojennej Polsce administrator prywatnego majątku ziemskiego czy nieruchomości.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: