Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pod skórą - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
2 czerwca 2021
Ebook
36,90 zł
Audiobook
36,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
36,90

Pod skórą - ebook

Chyba mogłabym być aktorką. Udawanie kogoś innego nie jest trudne. Czyż nie robiłam tego przez prawie całe życie?

Potłuczone szkło, krew na podłodze. Roztrzęsiona Cordelia Russell wybiega z mieszkania. W barze rozpaczliwie wypatruje znajomych, którzy mogliby poratować ją pożyczką. Dojada stek pozostawiony przy sąsiednim stoliku, dwie godziny później na imprezie wciąga kokainę. O świcie zniesmaczona kelnerka pomaga jej wstać z brudnego parkietu. Czas wrócić do domu. A tam zleciały się już muchy zwabione zapachem trupa.

Pięćdziesiąt lat wcześniej w surowych warunkach irlandzkiej wysepki Inishcrann dorasta Delia O’Flaherty - córeczka tatusia bezkrytycznie przez niego uwielbiana i faworyzowana. Karmiona irlandzkimi legendami, nazywana przez ojca królową wyspy, dorasta w przekonaniu o swojej wyjątkowości. Zazdrosna o uczucia ojca do matki i braci zręcznie manipuluje dorosłymi. Aż pewnego dnia posuwa się o krok za daleko. Jedno kłamstwo będzie miało dramatyczne konsekwencje.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8032-629-3
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

W naszej rodzinie były dwie strony. Po jednej stała mamusia i chłopcy, po drugiej tatuś i ja. Moi bracia byli głośni, porywczy i nieokrzesani. Brian urodził się dwa lata po mnie, Aidan rok, a Conor aż pięć lat później. Miał dwa lata, kiedy widziałam go ostatni raz, ale już wtedy był duży jak na swój wiek i potrafił dźwignąć wiadro torfu. Mamusia doglądała ich, a tatuś mnie. Nie wiem, dlaczego tak było. Po prostu było.

Lubiłam braci, kiedy zostawaliśmy sami, kiedy szliśmy do szkoły, bawiliśmy się na plaży albo zbieraliśmy kraby w skalistych sadzawkach za portem. Krzyczeliśmy wtedy, skakaliśmy, śpiewaliśmy i patrząc na nas, nikt by nie powiedział, że jesteśmy podzieleni, ale kiedy tylko pojawiało się któreś z rodziców, natychmiast biegliśmy do naszych mistrzów – mnie przejmował tatuś. Mówiłam mu, że bracia są o mnie zazdrośni.

– Nie przejmuj się nimi – odpowiadał. – Jesteś przyszłością tej wyspy i tylko ty się liczysz.

Do siódmego roku życia mieszkałam tuż przy porcie, ale wszystko się skończyło, kiedy nasz nauczyciel, „Pryszcz” McGrath, wyrzucił mnie za drzwi za rozrabianie. Mieliśmy lekcję historii i opowiadał nam o Helenie Trojańskiej, o jej urodzie, która doprowadziła do wojny. Powiedziałam mu, że według tatusia to ja jestem najpiękniejszą dziewczynką, jaka kiedykolwiek żyła. Fergal, Danny, Malachy i mój brat Brian, którzy chodzili ze mną do szkoły, wybuchnęli śmiechem, a wtedy rzuciłam w nich gąbką i dodałam, że powinni paść przede mną na kolana, bo jestem królową wyspy. Pryszcz powiedział, że tatuś opowiada mi stare, głupie bajki i że królowe umieją się zachowywać, więc ugryzłam go w rękę, a on wyrzucił mnie z klasy, żebym się uspokoiła. Tatuś wracał akurat z portu i zobaczył mnie zapłakaną na murku przed szkołą. Skutek był taki, że we wsi doszło do wielkiej awantury. Cieszyłam się, że ja też wywołałam wojnę i byłam jak Helena Trojańska.

Niemal wszyscy wzięli stronę Pryszcza, więc tatuś, któremu na wojnie nic się nie stało, postanowił, że przeprowadzimy się jak najdalej od nich, i gołymi rękami zbudował dom na ruinach opuszczonej chaty na zachodnim brzegu wyspy. Oznajmił, że chce wrócić do tradycji, pokrył dach strzechą i wykopał studnię z Tomem Wroną. Nie mieliśmy teraz elektryczności, tylko baterie, lampki oliwne i piec, w którym paliliśmy torfem i wysuszonym drewnem wyrzuconym przez morze. Po tej stronie wyspy wiał tak silny wiatr, że kiedy mamusia pierwszy raz wywiesiła pranie, zdmuchnął wszystko do Atlantyku. Mama się wściekła, ale tatuś powiedział, żeby przestała narzekać, bo mieszkamy teraz bliżej Ameryki i może Amerykanom spodobają się nasze majtki i koszule.

Zachodni brzeg był dziki, odizolowany i jałowy. Na wschodnim rosło dość trawy, żeby mogły paść się tam kozy, ale tutaj nie rosło zupełnie nic. Tatuś powtarzał, że lepiej nam będzie bez wścibskich sąsiadów, którzy wzięli stronę sadysty, kogoś, kto śmiał wygnać na zimno jego jedyną córkę i jedyną dziewczynkę na wyspie. Mamusia zauważyła, że teraz będzie mi jeszcze zimniej, bo mam dalej do szkoły i idąc, na pewno przemarznę, i że tatuś nie robił awantur, gdy w poprzednim semestrze Briana aż trzy razy wyrzucano za drzwi za niegrzeczne zachowanie. Ale kiedy tatuś zagroził, że w ogóle wypisze nas ze szkoły i będzie uczył w domu, mamusia zamilkła i już do tego nie wracała.

Mama przyjechała na wyspę aż z Ameryki, pewnego lata, jako młoda studentka. Zakochała się w tacie, który był wtedy starym kawalerem i miał trzydzieści pięć lat.

Podczas jednej z kłótni tatuś wytknął jej, że nie dawała mu spokoju, dopóki się z nią nie ożenił. Że go prześladowała. Mama odparła, że nigdy nie znalazłby lepszej niż ona, na co tata krzyknął, że w ogóle nikogo nie chciał, a ona ryknęła, że „da sobie łeb uciąć”, że chciał mieć Delię. Mówiła prawdę. Tatuś mnie chciał.

Mnie i tylko mnie. Zawsze o tym wiedziałam. Inaczej by mnie tak nie wyróżniał, nie zabierał na łódź z Tomem Wroną, chociaż mama próbowała mu wytłumaczyć, że jestem za mała i że to zbyt niebezpieczne. Inaczej nie odbierałby jedzenia moim braciom i nie kładł go na moim talerzu.

– W tym domu to ja zarabiam – warczał na mamusię. – I to ja decyduję, kto ile dostaje. Mama odwracała się wtedy i zajmowała chłopcami, a on uśmiechał się do mnie i kładł mi na głowie swoją wielką, szorstką rękę. – Jedz, słoneczko, potrzebujesz więcej paliwa!

Mamusia robiła wszystko, żeby ją pokochał, ale on nie zwracał uwagi na jej nowe fryzury, niepraktyczne szpilki, w których nie umiała chodzić, ani na krótkie spódniczki, w których dostawała gęsiej skórki na zimnie. W ogóle nie komentował jej wyglądu, chyba że szorstkim słowem. Źródłem jej miłości byli chłopcy, którzy tulili się do niej przy kominku, gdy czytała im książki wypożyczone z biblioteki przez Pryszcza McGratha, podczas gdy tatuś opowiadał mi wyspiarskie legendy w moim pokoju. Gasząc lampę sztormową, co wieczór szeptał mi do ucha:

– Bądź tym, kim chcesz być, skarbie.

Bracia spali w swoim pokoju, a mama i on w swoim. Tylko ja miałam osobny. Kiedy urodził się Conor, mamusia chciała mi go przydzielić, ale tatuś zaprotestował, mówiąc, że Conor może spać z chłopakami.

Kiedy przybyło mi lat i zrobiłam się za duża na to, żeby nosił mnie na barana, chodziliśmy na spacery, trzymając się za ręce. Raz spytałam go, czy się ze mną ożeni, gdy dorosnę.

– Jasne – odparł. – Ustawię się w kolejce.

Tego dnia wracaliśmy do domu, tańcząc, i gdyby ktoś nas wtedy zobaczył, pewnie uśmiałby się na widok dorosłego mężczyzny tańczącego z małą dziewczynką, ale w życiu na zachodnim brzegu właśnie to było najlepsze. Nikt nas nie widział, chyba że ktoś przeszedłby przez całą wyspę, co kosztowało dużo wysiłku.

Decydowali się na to jedynie Tom Wrona i ksiądz Devlin. Tom pływał z tatą małym trawlerem i odwiedzał nas regularnie, przywożąc torf, zakupy spożywcze i przesyłki z lądu. Ksiądz Devlin przyszedł pobłogosławić nasz nowy dom. Przychodził też przed naszą pierwszą komunią, żebyśmy wiedzieli, jak ważny jest to sakrament.

Rodzice zawsze traktowali go podejrzliwie, za to oboje lubili Toma i zawsze witali go z otwartymi ramionami. Tom, kilka lat młodszy od tatusia, był jego najlepszym i jedynym przyjacielem, bo znali się całe życie i chodzili razem do szkoły. Wszyscy nazywali go Tomem Wroną, bo kiedy miał siedem lat, zabił z procy wronę. Jego matka, Biddy Farrelly, prowadziła bar i sklep spożywczy we wsi.

Tatuś twierdził, że to on nakłonił go do ślubu z mamą. Często wypływali w morze na wiele dni i znali się tak dobrze, że jeden kończył zdanie za drugiego. Mamusia i Tom mówili, że trzeba mieć świętą cierpliwość, żeby wytrzymać z tatusiem. Ale kiedy wszyscy inni zwracali się przeciwko niemu, Tom zawsze brał jego stronę. Często zostawał, żeby coś przekąsić, a wtedy mama zdejmowała z szafy przezroczystą butelkę i nalewała do kieliszków kapkę alkoholu, a oni pili, rzęzili, kaszlali i sapali: „Boże, ale siekiera!”. W obecności Toma rodzice zawsze byli dla siebie mili. Zawsze udawali.

Mama raz powiedziała, że aby znaleźć sobie żonę, Tom będzie musiał pewnie wyjechać, bo w wiosce nie ma już niezamężnych kobiet w jego wieku. Tatuś na to, że Tom nigdy nie opuści wyspy, bo to jego dom i wyjazd by go zabił. Tom jednak nie był przywiązany do wyspy tak bardzo jak on i odrzekł, że być może wyjedzie kiedyś, po śmierci matki. Tata roześmiał się i powiedział, że Biddy Farrelly nigdy nie umrze i przeżyje nas wszystkich. Dodał, że my, dzieci, jesteśmy przyszłością tej wyspy, a ja będę jej królową.

Słuchałam tych rozmów, często zasypiając na jego kolanach. Rano budziłam się w łóżku wściekła, że nie doczekałam końca wieczoru. Chłopców zawsze wysyłano spać, mnie tata pozwalał zostać, bo chciał się mną pochwalić. Tom Wrona nie podziwiał mnie tak jak on, ale zawsze mówił kilka ciepłych słów, żeby go uszczęśliwić.

Bywało, że tatuś wypływał w morze sam i wtedy Tom przychodził do nas, żeby zaczekać na jego powrót. Bali się o siebie, a odkąd się przeprowadziliśmy, tata namawiał go, żeby zabrać trawler z portu po zawietrznej stronie wyspy i zacumować go w wąskiej zatoczce u stóp naszej chaty. Tom początkowo protestował, bo bał się, że łódź będzie tam bardziej narażona na fale, ale w końcu ustąpił, żeby uniknąć kłótni. Ilekroć czekał u nas na tatę, wysyłano mnie spać razem z braćmi, a wtedy siadałam pod drzwiami i słyszałam salwy śmiechu, kiedy on i mama sięgali po przezroczystą butelkę. Mamusia skarżyła się mu, że tato ma bzika na moim punkcie. Raz, siedząc pod drzwiami, zawinięta w koce, podsłuchałam rozmowę, która bardzo mi się nie podobała.

– Boże, przecież on nie odstępuje jej na krok! Ma na jej punkcie fioła!

– Przestań, Loretto. Czy to nie miłe, że poświęca jej tyle uwagi?

– Po prostu chcę, żeby poświęcał uwagę im wszystkim. A chłopcy dla niego nie istnieją. Jak myślisz, dlaczego?

– Boisz się, że... No wiesz...

– Nie... Nie! Nic z tych rzeczy, Martin nigdy by... Nie, tylko czasem... Sama nie wiem...

– Ale czego nie wiesz? Czym się tak martwisz?

– To naprawdę pokręcone, bo on cały czas stawia ją na piedestale. Jakby od tego zależało, czy będzie szczęśliwa. Nie wiem nawet, jak to wytłumaczyć. Jaki Martin był w szkole? Delia nie uczy się za dobrze. McGrath mówi, że nie jest zbyt lotna. Brian bije ją na głowę. Martin był taki jak ona? Kiedy go poznałam, wydawał się najmądrzejszy na świecie.

– Uczył się dobrze, świetnie, tylko...

– Tylko co?

– Był kilka lat starszy ode mnie i raczej nie trzymał się z nami. Dużo czasu spędzał sam, ale dobrze wiesz, że na tej wyspie wszyscy w końcu wariują.

– Na początku był taki miły, tak bardzo chciał mieć dzieci. Kiedy urodziła się Delia, omal nie zwariował ze szczęścia. Nie przestawał mi dziękować, ale kiedy urodziłam Briana, jakby w ogóle tego nie zauważył. Tak samo było z Aidanem, a odkąd urodził się Conor, w ogóle mnie nie dotyka...

– Loretto, nie powinnaś mówić mi takich rzeczy. To są wasze prywatne sprawy.

– Chcę wrócić do domu, do Minnesoty, i zabrać ich wszystkich ze sobą, ale Martin nie chce o tym słyszeć. Ja tu naprawdę oszaleję, byłam za młoda...

– Loretto, nie mów tak...

– A z kim mam porozmawiać, jak nie z tobą? Martin narobił sobie tylu wrogów, że zostałam sama jak palec! Cholera jasna, jesteś jedyną osobą, która nas odwiedza!

Słyszałam płaczliwą nutę w głosie mamy.

– Nie mogę nawet wyjechać, chociaż na parę dni, bo mówi, że nas nie stać. A tu ciągle są tylko dzieci i dzieci, dzień w dzień! Matka mnie ostrzegała, ale jej nie słuchałam. Mówiła, że jestem jak mój ojciec, ostatni próżniak i leń, że zmarnuję sobie karierę i życie. Po tym, jak nie chciała przyjechać na nasz ślub, w ogóle przestałam do niej pisać, byłam zbyt uparta. Nigdy nie widziała swoich wnuków. To wszystko moja wina, a teraz jest już za późno.

– Dlaczego jej nie zaprosisz?

– Tutaj? Żeby przyjechała i zobaczyła, że miała rację? Że żyję w biedzie z czwórką dzieci i mężem, który ma mnie gdzieś?

– Loretto...

– Przestań, Tom! Dobrze wiesz, że to prawda. Jemu zależy tylko na tej dziewczynie. Obłęd, jestem zazdrosna o swoją własną córkę! Dasz wiarę?

– Macie zły okres, i tyle. Dlaczego przestałaś przychodzić do wioski? Przyjdź sama, pogadasz z Norą i Mary. Na pewno się ucieszą.

W tym momencie opuściłam głowę i stuknęłam nią w drzwi.

– Ciii... – syknęła mama i zaszurała krzesłem.

Z nogami zaplątanymi w koce bezszelestnie wróciłam do łóżka. Mama otworzyła drzwi i przez chwilę stała w progu. Miałam zamknięte oczy i lekko rozchylone usta, oddychałam cicho i równo. Mama podniosła z podłogi koce, ostrożnie mnie przykryła, pocałowała w czoło i wyszła. Zdrajczyni.

Pewnej czerwcowej nocy kilka tygodni później Tom Wrona znów przyszedł zaczekać na tatusia, bo zapowiadano sztorm. A ja znów przytknęłam ucho do drzwi.

– Nie pozwala mi wyjść z domu, dopóki nie powiem, dokąd idę i kiedy wrócę. A kiedy wracam, wypytuje, z kim rozmawiałam. Jeśli wdam się z kimś w milszą rozmowę, mówi, że go zdradzam. Dłużej tego nie wytrzymam. Tak, napiszę do matki. Przyznam, że miała rację i wybłagam od niej pieniądze, żebym mogła wrócić z dziećmi do domu.

– Co takiego? Chyba nie mówisz poważnie, jesteś po prostu roztrzęsiona. Zgoda, pewne rzeczy muszą się zmienić, ale na razie nic nie rób. Porozmawiam z nim. Martin nie jest złym człowiekiem.

– Dlaczego zawsze go bronisz? Bez względu na to, co mówi czy jak traktuje mnie i chłopców, nigdy nie powiesz na niego złego słowa. A ja nie mam tu prawdziwych przyjaciół! Więc po co mam zostawać? Zabieram dzieci i wyjeżdżam.

Wpadłam w panikę. Mama mówiła bardzo poważnie, jakby od ich ostatniej rozmowy powzięła ostateczną decyzję. Tatuś powiedział kiedyś, że Ameryka jest brzydka, pełna ludzi i wielka, większa, niż można to sobie wyobrazić, i że gdybyśmy tam pojechali, od razu byśmy się zgubili i już nigdy nie odnaleźli. Mama odrzekła, że to bzdura. Zresztą skąd tata może wiedzieć, skoro tam nie był? Doszłam do wniosku, że mama chce nas mu odebrać.

Rozmowa ustała i słyszałam tylko przytłumiony szloch mamy i cichy głos Toma, który ją pocieszał. Zajrzałam przez dziurkę od klucza i zobaczyłam, że ją obejmuje, a ona tuli głowę do jego ramienia. To mi nie pasowało. Nigdy nie widziałam, żeby mama i tatuś tak się obejmowali. Mama zwróciła do niego twarz. Tom próbował się cofnąć, ale ona pocałowała go i tak, a on zawahał się, oddał pocałunek, a potem gwałtownie się wyszarpnął i wytarł usta. Byłam zaszokowana. Od razu uciekłam do łóżka i naciągnęłam koc na głowę. Po chwili usłyszałam, jak zamykają się frontowe drzwi, ale już wiedziałam, że w naszej rodzinie doszło do prawdziwego rozłamu. Gdy tatuś w końcu wrócił, jak zwykle powarczeli na siebie i poszli spać, jakby nic się nie stało.

Kilka dni później zobaczyłam, że mama pisze coś przy kuchennym stole. Wiedziałam, że pisze do matki i kiedy włożyła list do koperty, celowo oblałam go wrzątkiem z czajnika. Nigdy przedtem nie była tak wściekła, dlatego jeszcze bardziej się na nią wkurzyłam. Nie wiedziała, że widziałam, jak całowała się z Tomem Wroną. Kazała mi wrócić do pokoju. Odmówiłam.

– Natychmiast wyjdź, smarkulo, bo dostaniesz łyżką!

Drewniana łyżka była naszym narzędziem kary. Moi bracia obrywali nią regularnie, ale mnie przytrafiło się to tylko kilka razy i nigdy w obecności tatusia. Zawarłyśmy niepisane porozumienie, że mu nie powiem, bo zawsze się bałam, że mama źle na tym wyjdzie. Kochałam ją, chociaż się nie lubiłyśmy. A właściwie kochałam ją do tego momentu.

– Podniesiesz na mnie rękę, to powiem tatusiowi!

– Niby co mu powiesz?

– Że pocałowałaś Toma Wronę!

Mama upuściła łyżkę i rozejrzała się nieprzytomnie, ale chłopcy bawili się na dworze i byłyśmy same.

– Aha, więc ojciec każe ci mnie śledzić, tak? – Powiedziała to szeptem, bojąc się, że mówię prawdę. – Co jeszcze widziałaś albo słyszałaś?

Wiedziałam, że posunęłam się za daleko. Podbiegłam do niej i objęłam ją w talii chudymi ramionami.

– Przepraszam, mamusiu! Nic mu nie powiem. Przysięgam! Tylko nie zabieraj nas do Ameryki. Zgubimy się tam!

Przytuliła mnie i pierwszy raz od długiego czasu poczułam ciepło jej ciała. Cała się trzęsła i wiedziałam, że płacze, bo na głowę spadały mi łzy. Byłam przerażona. Mamusia nie należała do kobiet, które płaczą.

Po chwili odwróciła się i zaczęła sprzątać bałagan na stole. Atrament się rozmazał i słowa były nieczytelne. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, ile trudu kosztowało ją napisanie tego listu, błagalnego listu do matki, która porzuciła ją za coś, co uważała za złą decyzję. Wzięła mokre kartki i wrzuciła do ognia, gdzie najpierw trochę się tliły, a potem spaliły na popiół.

Gdy w końcu przestała płakać, posadziła mnie przy stole i zrobiła nam kawę, czarną i mocną dla siebie, słabą i z mlekiem dla mnie.

– Delio, z twoim ojcem jest coś nie tak. Wiesz o tym, prawda?

Ogarnął mnie lęk.

– Co mu jest? – spytałam. – Tatuś... umrze?

Mama uśmiechnęła się krzepiąco.

– To trudno wytłumaczyć, bo coś jest nie tak z jego umysłem. Weźmy choćby to, że każe nam mieszkać na tym odludziu i nie rozmawia prawie z nikim z wioski. To nie jest normalne, skarbie. Większość ludzi dogaduje się z sąsiadami. I kocha wszystkie swoje dzieci. W taki sam sposób, taką samą miłością. Twój tata jest inny...

– Ty nie kochasz mnie w taki sam sposób! – krzyknęłam oskarżycielsko. Nie podobało mi się, że mówi tak o tatusiu.

– Kocham! Oczywiście, że kocham, ale więcej uwagi muszę poświęcać twoim braciom, bo tatuś ich ignoruje.

– Bo on nie lubi chłopców.

– Kochanie, i właśnie to jest nienormalne. Swoje dzieci się kocha! Wszystkie: chłopców i dziewczynki, chore i zdrowe, po prostu się je kocha!

– Nie chcę jechać do Ameryki. Chcę zostać tutaj, z tatusiem.

Mama ciężko westchnęła.

– Właśnie to nas różni, rozumiesz? Ja bym cię nie zostawiła, a jemu byłoby wszystko jedno, gdyby już nigdy nie zobaczył ani mnie, ani swoich synów. Nie tak powinno być. Nie tęskniłabyś za nami?

Przemyślałam to sobie.

– Nie – odparłam i zanim zdążyła zareagować, spytałam: – Dlaczego pocałowałaś Toma?

Mama ukryła twarz w dłoniach i wbiła wzrok w podłogę.

– Bo czuję się samotna, ale jesteś za mała, żeby to zrozumieć.

– A gdybym powiedziała tatusiowi?

Mama gwałtownie odsunęła krzesło i wstała.

– Rób, co chcesz, ale jeśli pojadę do Ameryki, pojedziesz ze mną.

Inishcrann znaczy po irlandzku Wyspa Wielkiego Drzewa – od pięknego dębu, który rósł kiedyś dumnie na najwyższym wzgórzu wyspy. Tatuś mówił, że to był cud, bo na tych wyspach nie rośnie ani jedno drzewo. Nie pozwala na to wiatr, a sól i zimno zabija wszystkie, jakie się tylko posadzi.

Dąb zniknął w siedemnastym wieku, gdy na jego gałęziach powiesił się ostatni kapitan wyspy. Jego jedyna córka, piękna Dervaleen, w przypływie szaleńczej energii ścięła potężne drzewo toporem. Powiadano, że zajęło jej to cały tydzień i że nie mogło jej powstrzymać nawet dziesięciu mężczyzn. Ani razu nie zrobiła przerwy na posiłek, nie wypiła ani łyka wody i w ciągu tych siedmiu dni nie przespała ani minuty, jakby była przekonana, że dąb udusił jej ojca z czystej złośliwości – nikt nie przypuszczał, że może ulec aż tak wielkiej furii.

A kiedy dąb porąbano już na polana, zaczęła wykopywać korzenie z obawy, że drzewo może odrosnąć. Pomagała jej armia wyspiarzy, którzy się w niej kochali – a kochali się wszyscy – i zajęło im to pół roku, bo korzenie, niczym macki, rozpełzły się po wszystkich zakątkach Inishcrann. Zburzono kamienne mury i wykopano głęboki rów, który przeciął na pół trzy chaty. Powiadano, że Dervaleen zapadła potem w sen i spała aż pięćdziesiąt siedem dni, po jednym dniu na każdy rok życia jej ojca.

Wśród klanów dochodziło do niesnasek, bo zanim wymyślono latarnie morskie, jedyną rzeczą, która odróżniała naszą wyspę od innych, był ten wspaniały dąb. Dodawał nam okazałości, jaką pozostałe nie mogły się poszczycić.

Dlatego za pomocą lin i uprzęży nasi mężczyźni i chłopcy zabrali podłużny granitowy głaz, od niepamiętnych czasów leżący u wejścia do naszego naturalnego portu, wciągnęli go na wierzchołek wzgórza i ustawili pionowo.

Dervaleen nie wyszła nigdy za mąż, choć o jej rękę ubiegało się wielu chętnych. Zamiast się ustatkować, żyła w dziczy, rzadko kiedy jedząc lub pijąc. Zrobiła sobie łoże po zawietrznej stronie wielkiego głazu, gdzie po kilku latach znaleziono ją martwą. Umarła z głodu i zimna i tam ją pochowano.

Wiele lat później na szczycie wzgórza chciano zbudować latarnię morską, lecz nikomu nie udało się przesunąć olbrzymiego kamienia. Dlatego zbudowano ją dziesięć metrów dalej, za głazem, który leży tam do dziś i do dziś jest znany jako Łoże Dervaleen.

Tatuś twierdził, że pochodzimy z jej rodu i jesteśmy potomkami wielkich królów. Kiedy opowiadał mi tę historię, było widać, jak bardzo podziwia Dervaleen O’Flaherty. „Jej akt wierności zmienił krajobraz całej wyspy – mówił. – Wyobrażasz to sobie? To, co zrobiła w tak młodym wieku, wymagało niezwykłej odwagi”.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: