Klub. św. Moniki. Jak czekać, mieć nadzieję i modlić się za bliskich, którzy odeszli od wiary - Maggie Green - ebook

Klub. św. Moniki. Jak czekać, mieć nadzieję i modlić się za bliskich, którzy odeszli od wiary ebook

Maggie Green

4,5

Opis

Jeśli ktoś z Twoich bliskich odszedł od Boga, to ta książka jest właśnie dla Ciebie. Na kolejnych stronach autorka Maggie Green dzieli się swoim doświadczeniem walki o wiarę własnego dziecka – pisze o porażkach i błędach, które popełniła, ale też o tym, co zaczęło owocować. Z jej zapisków przebijają mądrość i dojrzałość.

Jak przyprowadzić naszych bliskich do Boga? Czego nigdy nie należy robić w takiej sytuacji? Jakie pułapki czyhają na tej drodze? Jak znaleźć w sobie pokłady cierpliwości? Jak samemu nie stracić wiary i wytrwać?

Oddanie się miłości do zbłąkanych dusz - kochając je tak, jak Bóg, nie tylko uciszy przeciągły, bolesny płacz naszych serc, ale także przyciągnie naszych bliskich z powrotem do wiary i w ramiona Jezusa. Ta niekonfrontacyjna Droga Świętej Moniki jest trudna. Ale to jedyny sposób.

Maggie Green wychowała wraz z mężem czworo dzieci. Gdy jedno z nich odeszło od Kościoła, przeżywała na zmianę gniew, lęk, poczucie winy. Dręczyły ją pytania: „Co zrobiłam źle?”, „Czy mogłam zrobić coś, by do tego nie doszło?”… Wkrótce przekonała się, że tego rodzaju myśli niczego nie naprawiają. Sytuacji nie rozwiązywały też dyskusje z dzieckiem, delikatne perswazje ani podstępy, by nakłonić je do odwiedzenia kościoła czy wspólnej modlitwy. Mogła się modlić? Ale jak? Jak skłonić Pana Boga do tego, by dotknął serca bliskiej nam osoby? Tak odkryła św. Monikę i jej drogę – zaczęła czerpać z doświadczenia świętej wskazówki i ukojenie.

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 117

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (8 ocen)
6
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Moniasia

Nie oderwiesz się od lektury

świetna pozycja warto przeczytać
00
Nabrue

Nie oderwiesz się od lektury

Książka, do której często będę wracać. Polecam serdecznie.
00
KomfoWiola

Nie oderwiesz się od lektury

Genialna
00

Popularność




Tytuł oryginalny: The Saint Monica Club. How to Wait,

Hope, and Pray for Your Fallen-Away Loved Ones

 

Redakcja: Barbara Sikora

Korekta: Bernadeta Lekacz

Okładka: Anna Slotorsz

 

© Copyright by Sophia Institute Press, 2019

© Copyright for the translation by Aleksandra Ulma, 2021

© Copyright by Wydawnictwo M, 2021

 

ISBN 978-83-8043-843-9

 

 

Wydawnictwo M

Al. Słowackiego 1/6, 31-159 Kraków

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwom.pl

 

Dział handlowy: tel. 12-431-25-78; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

 

Księgarnia wysyłkowa: tel. 12-259-00-03; 721-521-521

e-mail: [email protected]

www.klubpdp.pl

 

 

KonwersjaEpubeum

Wstęp.Czym nie jest ta książka?

Każdy z nas zna zapewne jakąś osobę, która jest albo obojętna, albo niechętna wobec wiary katolickiej. Dla tych, którzy są oddani swojej wierze i należą do Kościoła katolickiego, miłość do kogoś, kto z różnych powodów nie chce przyjść i ucztować przy stole Chrystusa, jest jak otwarta rana.

Przez ponad piętnaście lat św. Monika modliła się i płakała, błagała swego syna i zanosiła prośby do Boga. Jest wzorem cierpliwości i wytrwałości dla tych wszystkich z nas, którzy mamy marnotrawnych synów i córki, przyjaciół i członków dalszej rodziny, a których pragniemy ujrzeć kiedyś, gdy otrzymują wielką nagrodę w niebie, nagrodę za ich oddanie Chrystusowi, nagrodę znacznie przewyższającą nasze własne zasługi. Syn św. Moniki został chrześcijaninem, biskupem i doktorem Kościoła – co niewątpliwie jest dowodem na to, jak wielką moc ma wytrwała modlitwa wstawiennicza.

Aż do dnia, w którym nasi bliscy powrócą, my także musimy zachować wytrwałość. Nie jest to ani łatwe, ani przyjemne, ale może być sposobem na zbliżenie się do Boga w tym trudnym czasie oczekiwania.

Chciałabym, aby istniał pewien poradnik, który wskazałby nam dziesięć prostych kroków, dzięki którym ukochana osoba powróciłaby do wiary, nie jest to jednak przykład tego typu książki.

Nie istnieje metoda, która mogłaby przywieść nas do wiary. To może uczynić jedynie świadectwo. Nie istnieje żaden sposób, żadna „sztuczka”, dzięki którym ukochane osoby – współmałżonek, przyjaciel, dziecko lub krewny – mogłyby powrócić na łono Kościoła.

Dajemy świadectwo naszej wiary zarówno poprzez naszą miłość do ukochanej osoby, jak i poprzez naszą miłość do Boga. To wszystko. Musimy być jak Kościół Chrystusowy, musimy być jak sam Chrystus, musimy raczej zapraszać, aniżeli narzucać, i żyć nieustanną nadzieją, że dzisiaj, że tym razem odpowiedź będzie brzmiała: „Tak”.

Mam nadzieję, że książeczka ta będzie dla nas pomocą i poradnikiem, który wskaże nam, jak się modlić i jak coraz bardziej zanurzać się w wierze w czasie tego pełnego nadziei oczekiwania. Ma ona za zadanie przynieść pocieszenie tym, których modlitwy w intencji dzieci, rodziny i przyjaciół stały się długim, pełnym bólu płaczem serca. Mam nadzieję, że zaoferuje także pewne rozwiązania pomocne przy ewangelizacji tych wszystkich synów marnotrawnych obecnych w naszym życiu i zatroszczy się równocześnie o nasze własne potrzeby duchowe, abyśmy mogli przetrwać ten trudny czas oczekiwania.

Wielu z nas modli się i płacze, gdyż w chwilach zwątpienia obawiamy się, że ci, których kochamy, albo nawet my sami odrzucimy zaproszenie, by stać się częścią rodziny Chrystusa, trzymając się uparcie doznanych krzywd i nie ufając Bogu, iż obdarzy nas potrzebnymi łaskami, tak byśmy mogli osiągnąć zbawienie. Książeczka ta ma dodać nam odwagi i przypomnieć, że chociaż bardzo pragniemy, aby nasi bliscy powrócili do domu na Boże Narodzenie, Wielkanoc czy urodziny, Chrystus pragnie o wiele bardziej, aby nasi ukochani powrócili do domu Ojca.

Całe Niebo, wszyscy aniołowie i święci, Maryja, Najświętsza Matka Boża, nieustannie zapraszają każdego z nas, abyśmy przyszli na ucztę z naszym Panem. Pragną, aby wszyscy zasiedli kiedyś przy stole Chrystusa. Całe Niebo zajęte jest przygotowywaniem wspaniałej uczty. Wielką pociechą jest dla mnie świadomość, że Jezus pragnie, aby każdy z nas zajął przeznaczone mu miejsce przy niebiańskim stole.

Klub św. Moniki

Niektórzy dołączają do nas na jeden dzień, inni – na całe życie. Niektórzy modlą się w intencji kilku osób, które pragną ujrzeć kiedyś całkowicie pojednane z Chrystusem.

Jednakże wszyscy, którzy zostają członkami tego klubu, w rzeczywistości nie chcą nimi być. Pierwszym krokiem, aby przemienić ból obecny w naszym sercu w akt oddania i modlitwy, jest nazwanie po imieniu rzeczywistości tego cierpienia.

Wołajmy do Boga: „Panie, ten, kogo kochamy, zaginął!”

Wiara św. Moniki sprawiła, że zarówno jej mąż, jak i syn dostąpili łaski nawrócenia – i to właśnie tę niezłomność wiary staramy się naśladować. Św. Monika jest patronką rodziców i małżonków, którzy dźwigają ten sam krzyż – ukochana osoba nie kocha wiary. Święta doświadczała tego samego bólu, którego doświadczamy i my. Modliła się, płakała i zmagała się z nim, aż wreszcie Bóg odpowiedział.

Kochała swego męża i syna podczas tej długiej wędrówki przez pustynię do obiecanej ziemi wiary. Kochała ich, zanim jeszcze dostąpili łaski nawrócenia. Kochała ich, gdy powracali do wiary. Pokazuje nam, w jaki sposób możemy przetrwać tę zawieruchę, i pozostaje dla nas wzorem do naśladowania – nie dlatego, że cierpiała, ale dlatego, że kochała.

Ponieważ nie osiągnęliśmy jeszcze świętości, nadal zmagamy się z przeżywaniem naszej miłości. To wielkie wyzwanie, aby nieustannie pamiętać o tej prawdzie, iż nasi najbliżsi oddalili się od wiary, a równocześnie pozwolić, aby to miłość kierowała naszymi czynami, słowami i myślami. Staramy się coś robić, ale równocześnie nie chcemy zbytnio „rozkołysać łodzi”. Być może nawet pozwalamy na to, by nasze życie modlitewne osłabło, pragniemy bowiem, aby ci, którzy odeszli, dali się zwieść przekonaniu, jakoby nasza wiara nie była sprawą zbyt poważną, byśmy nie wydawali się zagrożeniem dla ich rzekomej „antywiary”. Być może odmawiamy kolejne różańce na podobieństwo nałogowych palaczy. Być może prowadzimy negocjacje, układamy plany i składamy obietnice.

Gdy kochamy kogoś, kto zaprzecza, odrzuca lub lekceważy wiarę, wówczas nasza własna wiara ujawnia się w wyraźny sposób. Gdy ukochana osoba porzuca wiarę, odkrywamy w naszych sercach kolejne puste miejsca, kolejne niewykorzystane możliwości, kolejne drogi, którymi nigdy nie podążyliśmy.

Cały rok modliłam się i pościłam, mając nadzieję, że moje dziecko powróci do Kościoła. Powiedziałam sobie: „Dopóki nie powróci, nie będzie chleba, tylko Eucharystia”. Wydawało się to całkiem rozsądne. Przecież Jezus powiedział apostołom, że niektóre demony można wypędzić wyłącznie za pomocą postu i modlitwy. Pozostawało to jednak niespełnioną ofiarą złożoną przeze mnie na ołtarzu nie dlatego, iż Bóg nie chciał, aby moje dziecko odkryło Jego głęboką nieskończoną miłość, ale dlatego, że nie zaufałam Mu w kwestii samej ofiary. Potraktowałam Boga jak kogoś równego sobie. Mój dar opierał się w rzeczywistości na zasadzie quid pro quo (z łac. „coś za coś”). Ja zrobię to, a Ty, Boże, napraw tamto. Ale modlitwa nie oznacza pertraktacji z Bogiem, to akt miłości. Mogłam pozostawać całkowicie oddana, ale moja modlitwa i post nie były darem. Były łapówką, za pomocą której miałam nadzieję przekonać Boga i odnieść zwycięstwo.

Wiem, że to absurdalne, ale ból i grzech potrafią otumanić człowieka, a nie istnieje większa ignorancja niż mój rodzaj ignorancji – „zdesperowanej, przestraszonej, sfrustrowanej matki”. Chciałam szybkiego rozwiązania. Chciałam odzyskać swoje dziecko. Chciałam, aby wszystko dobrze się ułożyło, ale nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Wiedziałam tylko, jak prosić. Wołanie: „Panie, ten, kogo kochamy, zaginął” dotyczy zarówno naszych bliskich, jak i nas samych, niejednokrotnie bowiem zbaczamy z drogi w trakcie naszych zmagań o ich powrót. Zaakceptowanie tego cierpienia, tej trudnej prawdy sprawia nam ból, ponieważ kochamy. Zawierzajmy to więc Bożej Opatrzności w naszej codziennej modlitwie. Członkowie Klubu św. Moniki, bądźmy wytrwali!

Św. Monika nigdy nie pogodziła się z życiem, jakie prowadził jej syn, i my także musimy postępować podobnie. W trzeciej księdze Wyznań św. Augustyna znajdziemy następującą historię:

Św. Monika miała kiedyś sen. Stała na drewnianej belce. Jaśniejąca istota nakazała jej, aby otarła swoje łzy, i powiedziała do niej: „Twój syn jest tam, gdzie ty”. Gdy Monika opowiedziała o tym Augustynowi, on odpowiedział jej, że istotnie mogliby być razem, gdyby tylko porzuciła swoją wiarę. Monika natychmiast zripostowała: „Nie powiedziała, że ja jestem z tobą, ale że ty jesteś ze mną”. Św. Augustyn nigdy nie zapomniał tej rezolutnej, przenikliwej odpowiedzi.

My także nie powinniśmy zapominać o jej mądrych słowach. W naszych relacjach z kimś, kto oddalił się od wiary, zawsze istnieje pokusa, aby odrzucić te fragmenty nauk, które wydają się problematyczne, tak byśmy mogli znaleźć pewną płaszczyznę porozumienia z ukochaną osobą. Jednakże nasza zgoda na życie wolne od wszelkich nieporozumień oznacza w rzeczywistości odmowę pokochania drugiej osoby i Boga na tyle, aby być gotowym na przyjęcie cierpienia. Oznacza to także, że nasza relacja z Bogiem oraz drugą osobą będzie zaledwie cieniem tego, czym powinna tak naprawdę być. Pozostaniemy obojętni i ani nie zdobędziemy dla Boga duszy naszego syna marnotrawnego, ani nie udowodnimy, że jesteśmy prawdziwymi uczniami Chrystusa.

Zachowaj tę modlitwę w swoim sercu i powtarzaj ją codziennie, prosząc, aby ukochana osoba w pełni powróciła do wiary. Proś św. Monikę, aby modliła się wraz z tobą. Proś, aby modliła się także za ciebie. Ona dobrze wie, jak trudne jest długie oczekiwanie. Wie również, że warto czekać.