Czerwień Niebieskiego Jeruzalem - Marko Rupnik - ebook

Czerwień Niebieskiego Jeruzalem ebook

Marko Rupnik

0,0
39,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Dlaczego sztuka przeszła z sanktuariów do galerii? Jaka jest jej droga pojednania z wiarą? Czy pustka nowoczesnych kościołów przeszkadza im być ikonami Kościoła? Jakie wyzwania stają dzisiaj przed sztuką liturgiczną? Jaka więź istnieje pomiędzy życiem w Duchu, życiem liturgicznym, a językiem artystycznym. Czy jedyną drogą powrotu sztuki sakralnej na Zachodzie jest spotkanie ze Wschodem?

Na te i inne pytania odpowiada Marko I. Rupnik w rozmowie z Natašą Govekar. Przekonuje, że w czasach, kiedy chrześcijaństwo Europy zdaje się przeżywać kryzys, a Kościół poszukuje nowych form ewangelizacji, dobrze pojęta sztuka sakralna może stać się wyjątkową przestrzenią doświadczania Boga i spotkania z człowiekiem.

Sztuka Rupnika określana jest przez krytyków jako „teologia chrześcijańska w bizantyjskich formach”. Proponowana przez niego ikonografia, która wypełniła przestrzeń architektoniczną wielu świątyń, pokazuje mowę obrazów zrozumiałą nie tylko na Wschodzie, lecz również na Zachodzie. Można więc powiedzieć, że to swoista sztuka ekumeniczna, która posługuje się językiem rozumianym przez wszystkich wierzących w Chrystusa, bez względu na przynależność konfesyjną.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 298

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Czer­wień to pło­mień zmar­twych­wsta­nia,

zło­to jest świa­tłem prze­ni­ka­ją­cym zie­mię.

Świat sta­je się tym, czym jest

– eu­cha­ry­stią.

Oli­vier Cle­ment

Wpro­wa­dze­nie

Oj­ciec Mar­ko Rup­nik jest już ar­ty­stą ce­nio­nym na płasz­czyź­nie mię­dzy­na­ro­do­wej. Po­nad set­ka jego mo­zaik zdo­bi wiel­kie ka­te­dry, licz­nie od­wie­dza­ne sank­tu­aria, naj­róż­niej­sze ko­ścio­ły i ka­pli­ce w wie­lu kra­jach. Stał się zna­ny na ca­łym świe­cie, gdy w Wa­ty­ka­nie na za­pro­sze­nie św. Jana Paw­ła II ozdo­bił ka­pli­cę Re­demp­to­ris Ma­ter[1]. Źró­dłem na­tchnie­nia jest dla nie­go tra­dy­cja du­cho­wa i ar­ty­stycz­na sta­ro­żyt­no­ści chrze­ści­jań­skiej i bi­zan­tyj­skie­go Wscho­du. Oj­ciec Mar­ko stu­dio­wał je szcze­gól­nie wni­kli­wie, po­dob­nie jak sztu­kę ro­mań­ską; po­tra­fi jed­nak nadać swo­im dzie­łom tak­że rys no­wo­cze­sno­ści, dzię­ki cze­mu tra­dy­cja sta­je się rze­czy­wi­ście żywa. Sztu­ka Rup­ni­ka nie jest wy­ni­kiem przy­pad­ku. U jej pod­staw leży zwar­ta i wy­raź­na kon­cep­cja teo­lo­gicz­na, zwią­za­na z oso­bi­stym do­świad­cze­niem i du­cho­wo­ścią.

W roz­mo­wie z Na­ta­šą Go­ve­kar Mar­ko Rup­nik po­dej­mu­je róż­ne za­gad­nie­nia, któ­re sym­bo­licz­nie roz­dzie­lo­ne zo­sta­ją, przy­naj­mniej w ich for­mie li­te­rac­kiej, na sie­dem dni. Nie jest rze­czą moż­li­wą, na­wet w skró­cie, prze­biec wszyst­kie te­ma­ty spla­ta­ją­ce się na tych peł­nych tre­ści stro­ni­cach. Za­do­wo­lę się za­tem kil­ko­ma aspek­ta­mi, któ­re szcze­gól­nie przy­cią­gnę­ły moją uwa­gę. I cho­ciaż roz­mów­cy co rusz po­wra­ca­ją do wąt­ków już pod­ję­tych, spró­bu­ję je tu­taj upo­rząd­ko­wać.

Pierw­szy dzień roz­po­czy­na roz­mo­wa o wie­rze i jej szcze­gól­nym miej­scu w ży­ciu chrze­ści­jań­skim; o ży­wym spo­tka­niu z Chry­stu­sem, Sy­nem, któ­re spra­wia, iż ży­je­my jako dzie­ci [Boga]; o pry­ma­cie by­cia nad dzia­ła­niem, pry­ma­cie oso­by i jej re­la­cyj­no­ści, po­czy­na­jąc od Boga w Trój­cy Je­dy­ne­go. Roz­mów­cy pod­kre­śla­ją, że mu­si­my prze­kro­czyć wła­sną su­biek­tyw­ność, by wejść w sfe­rę po­cią­ga­ją­cej nas mi­ło­ści – mi­ło­ści, któ­ra uprze­dza nas i ogar­nia. Dzię­ki temu wi­dzi­my, że ewan­ge­li­za­cja jest przy­cią­ga­niem.

Wszyst­ko to dzie­je się – oto dzień dru­gi – w Ko­ście­le, któ­re­go iko­ną jest ko­ściół. Tu wkra­cza­my już w re­flek­sję nad sztu­ką. Dla sta­ro­żyt­nych sztu­ka w spo­sób oczy­wi­sty wią­za­ła się z pięk­nem; po­zwa­la­ła wziąć głęb­szy od­dech, łą­czy­ła z in­ny­mi, dzię­ki niej do­świad­cze­nie pięk­na sta­wa­ło się do­świad­cze­niem jed­no­ści. Sztu­ka abs­trak­cyj­na czy fi­gu­ra­tyw­na? Rup­nik nie ma wąt­pli­wo­ści: aby coś było du­cho­we, nie musi sta­wać się abs­trak­cyj­ne ani ete­rycz­ne – gdy­by tak było, Bóg nie mu­siał­by się wcie­lać. Duch ob­ja­wia ob­li­cze Chry­stu­sa, w Du­chu do­ko­nu­je się przej­ście Sło­wa wiecz­ne­go do Sło­wa, któ­re sta­ło się czło­wie­kiem z Ma­ryi Dzie­wi­cy, i to Duch wpro­wa­dza nas w mo­dli­twę przed ob­li­czem Je­zu­sa ob­ja­wia­ją­ce­go Ojca. Po­wra­ca­jąc do Ko­ścio­ła i do ko­ścio­łów, pust­ka no­wo­cze­snych bu­dyn­ków ko­ściel­nych prze­szka­dza im być iko­na­mi Ko­ścio­ła, prze­strze­nią sa­kral­ną. Bu­dy­nek, w któ­rym spra­wu­je się li­tur­gię, po­wi­nien mieć or­ga­nicz­ną więź z Cia­łem Chry­stu­sa, któ­re w nim się gro­ma­dzi; jego war­stwa wi­zu­al­na ma być „czy­tel­na”. Sztu­ka po­win­na uczest­ni­czyć w pięk­nie, któ­rym jest cia­ło Lo­go­su, by w ten spo­sób wy­ra­żać wia­rę Ko­ścio­ła.

Trze­ba nam za­tem dojść do ob­li­cza Chry­stu­sa – to już dzień trze­ci. Cho­dzi tu o punkt doj­ścia, nie wyj­ścia. Chry­stus, Syn, czy­ni sy­na­mi i nas. Sztu­ka po­win­na wkra­czać do ko­ścio­ła po­przez chrzest, po­przez mi­łość i po­słu­szeń­stwo wia­ry. Dla­te­go sztu­ka chrze­ści­jań­ska pierw­szych wie­ków – w prze­ci­wień­stwie do świa­ta grec­kie­go – nie szu­ka­ła do­sko­na­ło­ści for­my, po­dob­nie jak nie czy­ni­ła tego sztu­ka bi­zan­tyj­ska ani sym­bo­licz­na ro­mań­ska, ani ka­te­dry go­tyc­kie. Za­wsze prze­cież na­le­ży po­zo­sta­wiać prze­strzeń dla in­ter­wen­cji Boga. Ob­ja­wiać Chry­stu­sa – oto tro­ska sztu­ki chrze­ści­jań­skiej: w okre­sie wcze­sno­chrze­ści­jań­skim sztu­ka, bar­dzo pro­sta, mia­ła za fun­da­ment rze­czy­wi­stość, treść idei, któ­re ta rze­czy­wi­stość prze­ka­zu­je, oraz ob­wiesz­cza­nie sa­me­go Chry­stu­sa, któ­ry się tam uobec­nia. Sztu­ka sta­wia py­ta­nia ca­łej oso­bie: dla­te­go pierw­si chrze­ści­ja­nie pod­kre­śla­li jej zna­cze­nie. Te­raz po­win­ni­śmy po­stę­po­wać po­dob­nie, po­win­ni­śmy od­two­rzyć ist­nie­ją­ce wcze­śniej or­ga­nicz­ne wię­zi, ję­zyk zdol­ny prze­ka­zy­wać wie­dzę pro­wa­dzą­cą do ży­cia wiecz­ne­go. Sztu­ka ma wy­ra­żać obiek­tyw­ność Cre­do Ko­ścio­ła jako pięk­na. Praw­da i pięk­no ob­ja­wia­ją się w Cie­le Je­zu­sa Chry­stu­sa i znaj­du­ją od­zwier­cie­dle­nie tak­że w nas, w Ko­ście­le, Jego Cie­le. Wszyst­ko, co znaj­du­je się w Ko­ście­le, po­win­no strzec za­dat­ku świa­ta prze­mie­nio­ne­go; jego uczest­ni­ka­mi czy­ni nas li­tur­gia, to dzię­ki niej ewan­ge­li­za­cja sta­je się moż­li­wa. Sztu­ka li­tur­gicz­na po­win­na po­dą­żać za nor­ma­mi ję­zy­ka li­tur­gicz­ne­go, za tym, co za­sad­ni­cze, istot­ne, a nie za tym, co wy­szu­ka­ne, wy­myśl­ne.

Dzień czwar­ty: na­le­ży szu­kać ję­zy­ka sztu­ki li­tur­gicz­nej. Ję­zy­ka, któ­ry łą­czy świat obec­ny i świat przy­szły, świat ten tu­taj, w dole, i świat raj­ski. Jest to ję­zyk sym­bo­lu, wy­ra­ża­ją­cy dą­że­nie do wyż­szej ja­ko­ści, do rze­czy­wi­sto­ści za­wsze ży­wej, obej­mu­ją­cej tak­że mnie. Sym­bol mówi sam za sie­bie, nie trze­ba go wy­ja­śniać. Sym­bol od­sła­nia, ob­ja­wia, ko­mu­ni­ku­je i an­ga­żu­je. Dla­te­go jest on con-na­tu­ra­le wo­bec wia­ry, dzię­ki któ­rej poj­mu­ję, że całe moje ży­cie ma więź z Chry­stu­sem. Przy­ję­cie sym­bo­lu pro­wa­dzi ku pięk­nu i mi­ło­ści, po­zwa­la czuć, że je­ste­śmy ko­cha­ni – a jest to naj­głęb­sza po­trze­ba każ­de­go czło­wie­ka. To mi­łość two­rzy praw­dzi­wy ję­zyk, któ­re­go tre­ścią jest mi­łość Boga do czło­wie­ka. Ję­zyk sztu­ki li­tur­gicz­nej uka­zu­je świat z per­spek­ty­wy od­ku­pie­nia w Chry­stu­sie. Ko­ściół jest miej­scem, w któ­rym ce­le­bru­je się zba­wie­nie. Sto­sow­ny więc bę­dzie ję­zyk su­ge­ro­wa­ny przez Du­cha Świę­te­go. Ist­nie­je więź po­mię­dzy ży­ciem w Du­chu, ży­ciem li­tur­gicz­nym i ję­zy­kiem ar­ty­stycz­nym. Wy­ra­ża ją – może naj­wy­raź­niej – iko­na. Sztu­ka Rup­ni­ka chce dzi­siej­sze­mu Ko­ścio­ło­wi uka­zać, za po­mo­cą współ­cze­snych ob­ra­zów, pa­mięć wia­ry pierw­sze­go ty­siąc­le­cia. Sztu­ka sa­kral­na na Za­cho­dzie – tu Rup­nik po­wo­łu­je się na Jo­se­pha Rat­zin­ge­ra – bę­dzie mo­gła do tej pa­mię­ci po­wró­cić je­dy­nie w spo­tka­niu ze Wscho­dem.

Dzień pią­ty jest, moż­na rzec, dłuż­szy niż po­zo­sta­łe. A roz­mo­wa do­ty­czy sen­su chrze­ści­jań­skiej kre­atyw­no­ści: jej źró­dłem jest Pas­cha, zmar­twych­wsta­ły Chry­stus, po­ru­sza­my się za­tem w per­spek­ty­wie escha­to­lo­gicz­nej. Wszel­ka „twór­czość” czło­wie­ka ma sens, o ile ob­ja­wia jego zba­wie­nie. Po­wra­ca­my za­tem do Chry­stu­sa. Żad­ne do­peł­nie­nie tego, co ludz­kie, nie ist­nie­je poza tym, co „bo­sko-ludz­kie”: oto praw­dzi­wa mia­ra tego, co ludz­kie. To, co ludz­kie, samo w so­bie nie nie­sie zba­wie­nia, po­nie­waż wszyst­ko, co czy­ni­my, za­wsze pod­le­ga śmier­ci. Przez praw­dzi­we pięk­no prze­świe­ca coś, co po­zo­sta­je – dla­te­go jako pięk­ne po­strze­ga­my te rze­czy, w któ­rych są nie­prze­mi­ja­ją­ce praw­da i pięk­no. Nie wy­klu­cza­jąc in­nych moż­li­wo­ści, chrze­ści­ja­nin wie, że per­spek­ty­wą jego twór­czo­ści jest escha­to­lo­gia i dla­te­go w li­tur­gii do­świad­cza, że jego twór­czość może mieć nową ja­kość. Nie spo­sób, rzecz ja­sna, two­rzyć z ni­cze­go, nie­mniej rze­czy­wi­stość two­rze­nia w Chry­stu­sie prze­cho­dzi od tego, co znisz­czal­ne, do tego, co nie­znisz­czal­ne – zo­sta­je prze­mie­nio­na. Prze­strze­nią, w któ­rej owa prze­mia­na może się do­ko­nać, jest mi­łość Ojca. To Oj­ciec spra­wił, że na nowo ży­je­my w Chry­stu­sie. Je­ste­śmy już tam, gdzie Chry­stus – tam jest na­sza oj­czy­zna. On otwie­ra nam osta­tecz­ny świat, któ­re­go pier­wo­ci­ny już sta­ły się na­szym udzia­łem. Sztu­ka sa­kral­na w pew­nym sen­sie uczest­ni­czy już w przy­szłym świe­cie, po­zwa­la nam oglą­dać rze­czy, któ­re wi­dzieć moż­na w Chry­stu­sie; po­strze­gać je z per­spek­ty­wy celu, koń­ca, nie tak, jak pa­trz­my na nie z tego świa­ta – świa­ta, w któ­rym ist­nie­ją grzech i śmierć. To wła­śnie w Eu­cha­ry­stii owa an­ty­cy­pa­cja sta­je się szcze­gól­nie wi­docz­na. Sztu­ka osią­ga swój szczyt w sztu­ce li­tur­gicz­nej. Tu roz­mów­cy wtrą­ca­ją in­te­re­su­ją­cą uwa­gę o trze­cim wy­mia­rze: po­zwa­la on oglą­dać spra­wy tego świa­ta w ho­ry­zon­cie świa­ta wyż­sze­go. Li­tur­gia od­wra­ca per­spek­ty­wę: od Chry­stu­sa ku nam, to my sie­dzi­my przy Jego sto­le, nie On przy na­szym. Punk­tem wyj­ścia dla sztu­ki po­win­no być za­tem spoj­rze­nie Pan­to­kra­to­ra, nie na­sze. Mó­wiąc ję­zy­kiem tego świa­ta: na­sze dzie­ła je­dy­nie ob­ja­wia­ją nas. Ję­zyk sztu­ki sa­kral­nej po­wi­nien jed­no­cze­śnie uka­zy­wać in­ter­wen­cję Boga i stwo­rze­nie, praw­dę Bożą i rze­czy­wi­stość ludz­ką, zre­ali­zo­wa­ną w ko­mu­nii z Bo­giem. Mi­ste­rium sta­je się obec­ne, gdy czło­wie­ka po­strze­ga­my jako sła­be­go i śmier­tel­ne­go, ale przyj­mu­ją­ce­go dzia­ła­nie Boga. Sen­sem stwo­rze­nia jest prze­mie­nie­nie czło­wie­ka i oży­wia­nie jego re­la­cji z Bo­giem; jed­no i dru­gie moż­li­we jest dzię­ki wsz­cze­pie­niu w ży­cie Chry­stu­sa. I to wła­śnie, a nie do­sko­na­łość for­my, jest tu­taj istot­ne. Chry­stus nie do­da­je do rze­czy­wi­sto­ści zna­cze­nia, któ­re by­ło­by wo­bec niej ze­wnętrz­ne – On pro­wa­dzi ku peł­ni to, co od za­wsze znaj­du­je się w stwo­rze­niu, wy­ło­nio­ne z ni­co­ści po­przez Nie­go i w Nim; dla­te­go stwo­rze­nie osią­ga swo­ją peł­nię wła­śnie w Chry­stu­sie. Sztu­ka, je­śli to prze­ka­zu­je, po­ma­ga nam żyć wia­rą i do­sko­na­li na­sze ży­cie mo­ral­ne. Po­ma­ga lu­dziom kon­tem­plo­wać du­cho­wy sens wy­da­rze­nia, ja­kim jest Chry­stus, sens Jego męki i zmar­twych­wsta­nia – w cier­pią­cym Je­zu­sie kon­tem­plo­wać Zba­wi­cie­la świa­ta. Sztu­ka chrze­ści­jań­ska po­ka­zu­je wagę cier­pie­nia, jego wy­miar „prze­mie­nio­ny i prze­mie­nia­ją­cy”. Nie usu­wa bólu, ale i nie za­trzy­mu­je się na jego tra­gicz­nym aspek­cie – ra­czej wy­ja­wia tak­że cel dro­gi krzy­ża. Pod po­wierzch­nią zda­rzeń trze­ba od­kry­wać ich sens, a nie szu­kać do­sko­na­ło­ści for­my. Do­sko­na­łość for­my nie po­cho­dzi z tego świa­ta i dla­te­go jest dla mnie złud­na, sta­je się prze­szko­dą na mo­jej dro­dze. Do­sko­na­łość po­win­no się osią­gać na spo­sób Boga, nie nasz. Bóg zba­wił świat po­przez śmierć swe­go Syna i tu nie ma miej­sca na do­sko­na­łość for­my. Je­dy­nie uwzględ­nia­jąc wy­miar escha­to­lo­gicz­ny, sztu­ka uka­zu­je zba­wie­nie Boże i w mocy Du­cha nie­sie nas do miej­sca, w któ­rym wszyst­ko po­strze­ga­my w spo­sób osta­tecz­ny. Je­dy­nie wsz­cze­pie­ni w Chry­stu­sa, w Ko­ście­le i dzię­ki dzie­łu Du­cha, mo­że­my cie­szyć się Jego zwy­cię­stwem, no­wo­ścią ży­cia: żyć nim, a nie tyl­ko je oglą­dać. Zo­bra­zo­wa­nie epi­zo­du bi­blij­ne­go, na przy­kład ukrzy­żo­wa­nia, z jego struk­tu­rą zja­wi­sko­wą nie wy­star­czy. Trze­ba jesz­cze po­ka­zać, że ukrzy­żo­wa­ny Je­zus jest Sy­nem Bo­żym. Po­sta­ci w sztu­ce sa­kral­nej nie wy­obra­ża się we­dług wła­sne­go uzna­nia, trze­ba to ro­bić w po­słu­szeń­stwie Du­cho­wi, któ­ry daje nam spoj­rze­nie du­cho­we; je­dy­nie oko Du­cha może spra­wić, że w wi­dzial­nym bę­dzie­my kon­tem­plo­wać to, co nie­wi­dzial­ne – kon­tem­plo­wać nie idee, ale wy­da­rze­nia; du­cho­wo od­czy­ty­wać hi­sto­rię, szcze­gól­nie hi­sto­rię Chry­stu­sa.

Te­ma­tem szó­ste­go dnia jest ko­mu­nia. Rup­nik mówi o swo­im do­świad­cze­niu i do­świad­cze­niu ar­ty­stów z Cen­trum Alet­ti[2], róż­nej na­ro­do­wo­ści i po­cho­dze­nia, ale zjed­no­czo­nych na mo­dli­twie, ce­le­bra­cji eu­cha­ry­stycz­nej i świa­do­mych by­cia człon­ka­mi Cia­ła Chry­stu­sa. Ta dy­na­mi­ka po­zwa­la kre­ślić ob­li­cze Chry­stu­sa i świę­tych. W tych ob­li­czach waż­ne są zwłasz­cza oczy, wiel­kie, po­nie­waż pa­trzą na nas. Za­nim uj­rzy­my, je­ste­śmy oglą­da­ni. Świę­ci, od­ku­pie­ni przez Chry­stu­sa, pa­trzą na nas ze ścian. Ob­li­cze Chry­stu­sa czu­łe, ale też su­ro­we, któ­re mo­że­my oglą­dać w róż­nych oko­licz­no­ściach ży­cio­wych, do­się­ga nas w każ­dej sy­tu­acji. Oto „dla­cze­go” ce­chy ję­zy­ka mo­zai­ki to uprosz­czo­na po­stać oraz czy­ste, otwar­te i świe­tli­ste ob­li­cze.

Ar­ty­ści swo­ją pra­cę, w róż­nych miej­scach, za­wsze roz­po­czy­na­ją eu­cha­ry­stią; bez daru Du­cha zdol­no­ści ludz­kie, na­wet naj­więk­sze, nie do­tkną ser­ca. Pra­ca po­stę­pu­je dzię­ki współ­pra­cy wszyst­kich, cia­ła-ze­spo­łu, a nie zgod­nie z pre­cy­zyj­nie na­kre­ślo­nym pla­nem, po­nie­waż „pla­nem” jest Cia­ło Chry­stu­sa, bu­do­wa­nie Ko­ścio­ła.

Ty­dzień za­my­ka „dro­ga ku prze­mie­nie­niu”. Całe stwo­rze­nie jest we­zwa­ne do prze­mia­ny, jak mówi św. Pa­weł (por. Rz 8,19-22). Dla­te­go cała ma­te­ria, tak­że ka­mień, nosi „kod Lo­go­su”, pra­gnie być sce­ną ob­ja­wie­nia mi­ło­ści Boga w Chry­stu­sie. Dla­te­go tak­że teo­lo­gia po­win­na prze­ma­wiać po­przez ma­te­rię. Ma­te­ria jest róż­na (więc i mo­zai­ki są róż­ne), two­rzy har­mo­nię róż­no­rod­no­ści. Je­śli do­ty­ka­my jej z mi­ło­ścią, ma­te­ria zo­sta­je prze­mie­nio­na, po­dob­nie jak czło­wiek do­tknię­ty przez Chry­stu­sa. Róż­ne ka­mie­nie mo­zai­ki wy­ra­ża­ją ko­mu­nię: wszyst­kie mó­wią to samo, ale każ­dy na swój spo­sób. Rup­nik mówi o swo­ich ulu­bio­nych sce­nach i po­sta­ciach mo­zaik: Zwia­sto­wa­niu, Ja­nie Chrzci­cie­lu, prze­bi­tym boku Chry­stu­sa, a tak­że ob­ja­śnia pro­ces two­rze­nia mo­zai­ki, do­bo­ru barw, szcze­gól­ne zna­cze­nie zło­ta. Pięk­no waż­ne jest tak­że dla ubo­gich… Róż­ne wąt­ki spla­ta­ją się bez wi­docz­ne­go po­rząd­ku, jak­by roz­mów­cy w tym ostat­nim dniu chcie­li przed­sta­wić wszyst­kie spra­wy, któ­rych nie po­ru­szy­li w dniach po­przed­nich. I oto myśl pod­su­mo­wu­ją­ca dzień siód­my (tak jak on sam jest pod­su­mo­wa­niem ca­łe­go ty­go­dnia): „Mo­że­my wpraw­dzie, dzię­ki ła­sce Boga, po­słu­gu­jąc się ma­te­rią i świa­tłem prze­mie­nie­nia, za­po­wie­dzieć coś, przez co prze­świe­ca ta­jem­ni­cza po­stać kró­le­stwa, ale nie je­ste­śmy w sta­nie prze­pro­wa­dzić tego świa­ta do kró­le­stwa. Tu po­trze­by jest pa­lec Boży – to Bóg musi do­tknąć wszyst­kie­go, aby sta­ło się iden­tycz­ne ze swo­ją praw­dzi­wą rze­czy­wi­sto­ścią, tak jak do­kład­ny ob­raz po­kry­wa się ze swo­im ory­gi­na­łem”.

W roz­mo­wach tego peł­ne­go dy­na­mi­ki ty­go­dnia czy­tel­nik znaj­dzie licz­ne wąt­ki, któ­re po­mo­gą mu zro­zu­mieć sztu­kę Mar­ka Rup­ni­ka i jego Ate­lier oraz po­zwo­lą owoc­niej kon­tem­plo­wać jego mo­zai­ki. War­to za­cząć tę przy­go­dę – bę­dzie ona po­cząt­kiem wiel­kich nie­spo­dzia­nek.

ks. Luis F. La­da­ria [3]

[1] Nie na­le­ży jej my­lić z ka­pli­ca­mi w se­mi­na­riach Re­demp­to­ris Ma­ter, zwią­za­nych z Dro­gą neo­ka­te­chu­me­nal­ną, zdo­bio­ny­mi czę­sto przez Kiko Ar­gu­el­lo, in­ne­go ar­ty­stę ma­la­rza, łą­czą­ce­go sztu­kę Wscho­du i Za­cho­du. Przy­pi­sy – o ile nie za­zna­czo­no ina­czej – po­cho­dzą od tłu­ma­cza.

[2] Na­zwa „Cen­trum Alet­ti” po­cho­dzi od na­zwi­ska męża Anny Grun­hut Alet­ti, Ezio Alet­tie­go, po­cho­dzą­ce­go ze zna­nej ro­dzi­ny wło­skich prze­my­słow­ców. Anna na dwa lata przed śmier­cią prze­ka­za­ła je­zu­itom oka­za­ły bu­dy­nek na­le­żą­cy do jej męża – z ży­cze­niem, by stał się sie­dzi­bą in­sty­tu­cji, któ­ra sprzy­ja­ła­by spo­tka­niom róż­nych kul­tur.

[3] Hisz­pań­ski du­chow­ny ka­to­lic­ki, ar­cy­bi­skup, je­zu­ita. 1 lip­ca 2017 pa­pież Fran­ci­szek mia­no­wał go pre­fek­tem Kon­gre­ga­cji Na­uki Wia­ry.

Do­fi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mi­ni­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Na­ro­do­we­go po­cho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

Ty­tuł ory­gi­na­łu: Il ros­so del­la piaz­za d’oro. In­te­rvi­sta a Mar­ko Ivan Rup­nik su arte, fede e evan­ge­liz­za­zio­ne

Wy­da­nie na pod­sta­wie prze­kła­du An­drze­ja Woj­now­skie­go

Kon­sul­ta­cja: Lu­cjan Bart­ko­wiak CR

Pro­jekt gra­ficz­ny se­rii: Piotr Zda­no­wicz

Pro­jekt okład­ki: Adam Pia­sek

Zdję­cie na okład­ce: Dru­gi dzień stwo­rze­nia (frag­ment), za­kry­stia więk­sza ka­te­dry De La Al­mu­de­na, Ma­dryt 2005

Re­pro­duk­cje prac Mar­ko Rup­ni­ka SJ za­miesz­czo­ne w książ­ce: ar­chi­wum Alet­ti.pl

Pre­zen­ta­cja prac Mar­ko Rup­ni­ka SJ do­stęp­ne na stro­niewww.co­exist.pl

© 2013 Lipa srl, Roma

© for the Po­lish edi­tion by Świę­ty Woj­ciech Dom Me­dial­ny sp. z o.o., Po­znań 2018

ISBN 978-83-8065-279-8

Wy­daw­ca:

Świę­ty Woj­ciech Dom Me­dial­ny sp. z o.o.

Wy­daw­nic­two

ul. Char­to­wo 5, 61-245 Po­znań

tel. 61 659 37 13

wy­daw­nic­two@swie­ty­woj­ciech.pl

Za­mó­wie­nia:

Dział Sprze­da­ży i Lo­gi­sty­ki

ul. Char­to­wo 5, 61-245 Po­znań

tel. 61 659 37 57 (-58, -59), faks 61 659 37 51

sprze­daz@swie­ty­woj­ciech.pl

www.swie­ty­woj­ciech.pl

Kon­wer­sja do for­ma­tu ePub: Wy­daw­nic­two