Kościół. Podręczny przewodnik - Ks. Jan Frąckowiak - ebook

Kościół. Podręczny przewodnik ebook

ks. Jan Frąckowiak

4,0

Opis

Druga część serii poradników ks. Jana Frąckowiaka

Dlaczego warto kupić tę książkę?

- Krótkie rozważania na temat  Kościoła – częściowo osobiste, poruszające.  Z łatwością trafiają do czytelnika.

- Rozważania układają się w spójny wywód o współczesnym Kościele  - interesujący zarówno dla tych, którzy są w kryzysie wiary, jak i tych, którzy chcą sobie tę tematykę uporządkować w głowie. Autor stawia pytania, które zadaje sobie wielu tzw. przeciętnych katolików; to nie jest wykład akademicki, a przyjazne wiernemu wytłumaczenie, o co chodzi w kościele – instytucji i kościele - wspólnocie.

Nota o autorze:

Ks. Jan Frąckowiak – urodzony w Poznaniu, wyświęcony na kapłana w roku 2009. Pracował jako wikariusz w Wolsztynie i w Komornikach. Studiował teologię dogmatyczną na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, gdzie uzyskał doktorat. Jest rektorem Seminarium Duchownego w Poznaniu. Wykłada na Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 96

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
paciorkowska

Dobrze spędzony czas

Lektura godna uwagi. Zbiór refleksji na temat misji i kształtu Kościoła jako widzialnej oraz niematerialnej wspólnoty. Przyjemna i lekka w odbiorze, choć z nie wszystkimi stwierdzeniami łatwo się zgodzić.
00

Popularność




Wstęp

Kie­dy sły­szy­my sło­wo „ko­ściół”, przy­cho­dzą nam do gło­wy ró­żne sko­ja­rze­nia: bu­dy­nek, in­sty­tu­cja, urząd, ksi­ęża, bi­sku­pi, wspól­no­ta pa­ra­fial­na, wiel­ki du­cho­wy or­ga­nizm funk­cjo­nu­jący na ca­łym świe­cie… Na myśl o Ko­ście­le w na­szych ser­cach po­ja­wia­ją się roz­ma­ite uczu­cia. Są lu­dzie, któ­rzy do­świad­czy­li tu­taj du­cho­we­go pi­ęk­na i mocy. Mogą to być miłe wspo­mnie­nia z Pierw­szej Ko­mu­nii Świ­ętej, oczysz­cza­jąca, głębo­ka spo­wie­dź, usły­sza­na mądra myśl, któ­ra roz­pro­szy­ła mrok bie­żących trud­no­ści, umac­nia­jąca chwi­la mo­dli­twy w ci­szy pu­stej świ­ąty­ni, wa­żne spo­tka­nie z ksi­ędzem czy sio­strą za­kon­ną, któ­rzy wy­słu­cha­li i wspar­li w kry­zy­sie… Wów­czas ro­dzą się miłe uczu­cia, po­zwa­la­jące wy­znać: „ko­cham Ko­ściół”.

Wie­le ludz­kich serc w dzi­siej­szych cza­sach prze­ży­wa jed­nak roz­ma­ite ko­ściel­ne cier­pie­nia. Ktoś zo­stał w nim źle po­trak­to­wa­ny, ktoś bo­le­śnie skrzyw­dzo­ny, ktoś inny czu­je się zgor­szo­ny wy­staw­nym sty­lem by­cia ja­kie­goś du­chow­ne­go czy też jego po­dwój­nym ży­ciem, nie do po­go­dze­nia z gło­sze­niem Ewan­ge­lii. Do tego do­cho­dzi bez­rad­no­ść wie­rzące­go, któ­ry wi­dzi na­glące po­trze­by swo­jej wspól­no­ty, a nie czu­je, żeby miał na to wi­ęk­szy wpływ ani na­wet by mógł zo­stać przez ko­goś spo­koj­nie wy­słu­cha­ny. Po­ja­wia się wów­czas obu­rze­nie, roz­cza­ro­wa­nie, smu­tek, au­ten­tycz­ne cier­pie­nie… Czło­wiek może po­wie­dzieć: „Ko­ściół mnie boli”. Ten ból jest szcze­gól­nie do­tkli­wy, gdy boli nas jesz­cze coś we­wnątrz: nie tyl­ko inni lu­dzie, sys­tem czy wspól­no­ta, ale na­sze oso­bi­ste ży­cie, w któ­rym coś się po­sy­pa­ło i któ­re nie wy­gląda już tak, jak wy­da­je się, że wy­glądać po­win­no.

Są też sy­tu­acje, w któ­rych z ko­goś wy­cho­dzi zło­ść na Ko­ściół, ja­kaś for­ma agre­sji na­sączo­nej ci­ężki­mi emo­cja­mi. Bywa bo­wiem tak, że Ko­ściół wy­da­je się nie­bez­pie­cze­ństwem, od­bie­ra­jącym wol­no­ść czy wręcz za­gra­ża­jącym ży­ciu, a lu­dzie Ko­ścio­ła ja­wią się jako spo­łecz­ni szkod­ni­cy. Wów­czas w ser­cu może zro­dzić się na­wet nie­na­wi­ść.

Ten, kto ko­cha i ten, kto nie­na­wi­dzi, daje jed­nak do zro­zu­mie­nia, że Ko­ściół jest dla nie­go wa­żny. Tak czy ina­czej coś zna­czy, na­wet gdy iry­tu­je. Dla­te­go chy­ba naj­trud­niej­sza jest obo­jęt­no­ść. Dla wie­lu Ko­ściół nie zna­czy już nic. Jest spo­łecz­nym zja­wi­skiem, odzie­dzi­czo­nym po po­przed­nich wie­kach, któ­re nie ma wi­ęk­sze­go wpły­wu na co­dzien­ne ży­cie lu­dzi. Nie jest do ni­cze­go po­trzeb­ny i rów­nie do­brze mo­gło­by go wca­le nie być. To też kon­kret­ny spo­sób prze­ży­wa­nia Ko­ścio­ła.

Kie­dy w ko­lej­nym szczy­cie pan­de­mii CO­VID-19 le­ża­łem zło­żo­ny cho­ro­bą, pod moim oknem prze­cho­dzi­ły w ma­ni­fe­sta­cji ty­si­ące mło­dych lu­dzi skan­du­jących wul­gar­ne ha­sła prze­ciw­ko Ko­ścio­ło­wi i ksi­ężom. Wi­ęk­szo­ść z nich to nasi pa­ra­fia­nie, ucznio­wie uczęsz­cza­jący przy­naj­mniej na ja­ki­mś eta­pie swo­je­go ży­cia na ka­te­che­zę oraz przy­go­to­wu­jący się nie­gdyś do Pierw­szej Ko­mu­nii czy na­wet do bierz­mo­wa­nia – o czym prze­ko­ny­wa­ła mnie śpie­wa­na przez nich dla za­ba­wy pa­pie­ska Bar­ka. Po­my­śla­łem so­bie, że nie po to zo­sta­łem ksi­ędzem, aby na­le­żeć do gru­py aż tak znie­na­wi­dzo­nej przez spo­łe­cze­ństwo. Ale cóż! Bywa, że trze­ba prze­łk­nąć ta­kie gorz­kie pi­gu­łki. Smut­niej­sza jed­nak była dla mnie świa­do­mo­ść, że jako wspól­no­ta chrze­ści­jan nie uka­za­li­śmy tym mło­dym lu­dziom, czym jest pi­ęk­no ta­jem­ni­cy Ko­ścio­ła. Ko­ściół jawi im się ra­czej jako apa­rat uci­sku, a nie jako cie­pły dom, w któ­rym ka­żdy znaj­dzie schro­nie­nie. Jak za­pro­sić ich do wnętrza tego domu? W jaki spo­sób uka­zać, jak wie­le na­dziei, po­ko­ju i siły mo­żna od­na­le­źć w Ko­ście­le?

Stąd myśl o tej ksi­ążce. Nie jest ona pod­ręcz­ni­kiem do ekle­zjo­lo­gii (czy­li teo­lo­gii Ko­ścio­ła), w któ­rej zna­la­zły­by się sys­te­ma­tycz­nie opra­co­wa­ne po­szcze­gól­ne ko­ściel­ne te­ma­ty. Za­in­te­re­so­wa­nych czy­mś ta­kim za­chęcam do lek­tu­ry Ka­te­chi­zmu Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go (zwłasz­cza nu­me­rów 748–975) oraz pod­ręcz­ni­ków do teo­lo­gii. Tu­taj chcia­łbym się po­dzie­lić kil­ko­ma my­śla­mi na te­mat tego, czym jest Ko­ściół i jak w grzesz­nej ziem­skiej rze­czy­wi­sto­ści mo­żna w nim od­kryć dzia­ła­nie Boga i od­szu­kać wła­sne miej­sce. Je­stem bo­wiem prze­ko­na­ny, że od­mie­nia­ny dzi­siaj przez przy­pad­ki ko­ściel­ny kry­zys jest nie tyle za­gro­że­niem, ile ra­czej szan­są, po­przez któ­rą Duch Świ­ęty chce od­no­wić swój Ko­ściół.

Czy jesz­cze jest po­trzeb­ny?

Obec­ny czas to dla Ko­ścio­ła, nie tyl­ko w Pol­sce, okres wie­lu do­tkli­wych strat. Ko­ściół tra­ci wi­ze­run­ko­wo: nie ma do­bre­go PR-u, jego dzia­ła­nia me­dial­ne są sła­be w po­rów­na­niu z po­tężny­mi sys­te­ma­mi me­diów pa­ństwo­wych czy ko­mer­cyj­nych oraz z mo­rzem in­for­ma­cji w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych. Do tego częste wia­do­mo­ści o ko­lej­nych gor­szących za­cho­wa­niach nie­któ­rych du­chow­nych (często wie­lo­krot­nie po­na­wia­ne), o roz­ma­itych nie­po­wo­dze­niach, nie­for­tun­nych wy­po­wie­dziach czy nie­umie­jęt­nych dzia­ła­niach spra­wia­ją, że w me­diach Ko­ściół pre­zen­tu­je się w ciem­nych bar­wach.

Ko­ściół tra­ci spo­łecz­ne po­wa­ża­nie. Lu­dzie go nie słu­cha­ją, ka­żdy ma swo­ją pry­wat­ną re­li­gię, mo­ral­no­ść i spo­sób funk­cjo­no­wa­nia i nie po­trze­bu­je do tego po­uczeń ksi­ędza. Ko­ściół tra­ci też pa­ra­fian w świ­ąty­niach (co w znacz­nym stop­niu przy­śpie­szy­ła pan­de­mia) oraz uczniów na ka­te­che­zie. Co­raz mniej jest tych, któ­rzy przed dusz­pa­ste­rzem otwie­ra­ją drzwi na ko­lędzie, i tych, któ­rzy czu­ją się od­po­wie­dzial­ni za swo­ją pa­ra­fię (ta­kże ma­te­rial­nie). Ko­ściół tra­ci rów­nież po­wo­ła­nia – co­raz mniej mło­dych lu­dzi zgła­sza się do se­mi­na­riów du­chow­nych oraz do wspól­not za­kon­nych, a za­in­te­re­so­wa­nie stu­dia­mi teo­lo­gicz­ny­mi jest zni­ko­me.

Ta­kie są fak­ty. Po­twier­dza­ją je rów­nież ba­da­nia so­cjo­lo­gicz­ne, za­rów­no te po­dej­mo­wa­ne od lat przez pol­ski CBOS, jak i te, któ­re w wie­lu kra­jach świa­ta pro­wa­dzi re­no­mo­wa­ny wa­szyng­to­ński ośro­dek Pew Re­se­arch Cen­ter. Zmia­ny do­ty­czą przede wszyst­kim mło­de­go po­ko­le­nia, któ­re tra­ci wia­rę, prze­sta­je się mo­dlić i re­zy­gnu­je z prak­tyk re­li­gij­nych. Na­ukow­cy twier­dzą, że obec­nie Pol­ska wręcz przo­du­je w spad­ku re­li­gij­no­ści wśród mło­dzie­ży[1].

Jaki jest po­wód ta­kie­go sta­nu rze­czy? Wie­le osób pró­bo­wa­ło od­po­wie­dzieć na to py­ta­nie – nie­któ­re wnio­ski za­sad­ni­czo się wy­klu­cza­ją. Pro­fe­sor Mi­ro­sła­wa Gra­bow­ska, so­cjo­log i dy­rek­tor Cen­trum Ba­da­nia Opi­nii Spo­łecz­nej, wska­zu­je, że spra­wa jest zło­żo­na:

Oso­bi­ste, ne­ga­tyw­ne do­świad­cze­nia, ob­ser­wa­cje śro­do­wi­sko­we, ale za­pew­ne ta­kże prze­ka­zy me­dial­ne już ufor­mo­wa­ły – w nie­któ­rych śro­do­wi­skach spo­łecz­nych – uogól­nio­ne po­sta­wy dy­stan­su i nie­chęci do Ko­ścio­ła. A uogól­nio­ne po­sta­wy trud­no zmie­nić[2].

Z ró­żnych po­wo­dów świat idzie w kie­run­ku in­nym niż Ko­ściół. Może więc czas po­sta­wić py­ta­nie, czy w naj­bli­ższej przy­szło­ści Ko­ściół będzie jesz­cze do cze­goś po­trzeb­ny. Może w no­wo­cze­snym spo­łe­cze­ństwie nie będzie już dla nie­go miej­sca?

Ko­ściół przy­no­si zba­wie­nie, a dzi­siaj wy­da­je się, że czło­wiek nie po­trze­bu­je zba­wie­nia, bo sam so­bie ra­dzi z co­dzien­ny­mi pro­ble­ma­mi: na­uka, tech­ni­ka i me­dy­cy­na roz­wi­ązu­ją całą masę spraw, z któ­ry­mi daw­niej ucie­ka­no się do Boga. Ta­kie do­cze­sne zba­wie­nie jak na ra­zie nam wy­star­cza. Ko­ściół wska­zu­je sens eg­zy­sten­cji, jed­nak dzi­siaj zdro­wy, spraw­ny i syty czło­wiek – któ­ry ukrył gdzieś głębo­ko w spo­łecz­nej nie­świa­do­mo­ści sta­ro­ść, cho­ro­bę i śmie­rć – za­da­je so­bie ra­czej py­ta­nie o sens chwi­li, a nie o sens ca­ło­ści ży­cia. Zba­wie­nie i sens na­sze­go ist­nie­nia wy­da­ją się pro­duk­ta­mi, na któ­re nie ma dzi­siaj wiel­kie­go po­py­tu.

Ko­ściół pro­po­nu­je dro­gę wia­ry, któ­ra nie jest dzi­siaj w mo­dzie. Wia­ra wy­da­je się czy­mś ulot­nym i trud­nym do zwe­ry­fi­ko­wa­nia – być może na­wet praw­dzi­wym (cho­ciaż do ko­ńca nikt tego nie wie), ale z pew­no­ścią nie­zbyt uży­tecz­nym. Dzi­siej­sza co­dzien­no­ść na­sączo­na jest nie­wia­rą – nie tyle sa­my­mi de­kla­ra­cja­mi ate­istycz­ny­mi, ile ra­czej ży­ciem, jak­by Boga nie było (taką po­sta­wę na­zy­wa­my ate­izmem prak­tycz­nym). Świet­nie ra­dzi­my so­bie bez Nie­go, więc nie po­trze­bu­je­my zaj­mo­wać się wia­rą i re­li­gią. Tym mniej więc po­trze­bu­je­my Ko­ścio­ła. Ten spo­sób ży­cia nie­sie się la­wi­no­wo przez kul­tu­rę ma­so­wą i przez me­dia spo­łecz­no­ścio­we: nie­wie­rzący wy­cho­wu­ją nie­wie­rzących.

A jed­nak czło­wiek no­wo­cze­sny nie prze­sta­je być czło­wie­kiem z wszyst­ki­mi naj­głęb­szy­mi dy­le­ma­ta­mi i roz­ter­ka­mi, na któ­re nie są w sta­nie wy­czer­pu­jąco od­po­wie­dzieć na­uka, tech­ni­ka ani me­dy­cy­na. One wszyst­kie bo­wiem w pew­nym mo­men­cie sta­ją się bez­rad­ne. To wła­śnie Ko­ściół jest kra­iną, w któ­rą mo­żna we­jść i od­kryć w niej ta­jem­ni­ce, któ­re przy­no­szą sens wszyst­kie­mu.

Ko­ściół otwie­ra czło­wie­ko­wi oczy na sens wła­snej jego eg­zy­sten­cji, czy­li na naj­głęb­szą praw­dę o czło­wie­ku. Ko­ściół na­praw­dę wie, że sam Bóg, któ­re­mu słu­ży, od­po­wia­da naj­głęb­szym pra­gnie­niom ser­ca ludz­kie­go, któ­re­go po­kar­my ziem­skie ni­g­dy w pe­łni nie na­sy­cą. Wie poza tym, że czło­wiek, nie­ustan­nie po­bu­dza­ny przez Du­cha Bo­że­go, ni­g­dy nie będzie zu­pe­łnie obo­jęt­ny na pro­ble­my re­li­gij­ne, co znaj­du­je po­twier­dze­nie w do­świad­cze­niu nie tyl­ko ubie­głych wie­ków, lecz ta­kże i na­szych cza­sów. Czło­wiek bo­wiem za­wsze będzie pra­gnął wie­dzieć, cho­ćby na­wet nie­ja­sno, jaki jest sens jego ży­cia, dzia­łal­no­ści i śmier­ci. Pro­ble­my te przy­wo­dzi mu na myśl już sama obec­no­ść Ko­ścio­ła. Na te py­ta­nia naj­pe­łniej­szą od­po­wie­dź daje sam Bóg, któ­ry stwo­rzył czło­wie­ka na swój ob­raz oraz wy­ku­pił z grze­chu; do­ko­nu­je tego przez ob­ja­wie­nie w Synu swo­im, któ­ry stał się czło­wie­kiem. Kto­kol­wiek idzie za Chry­stu­sem, Czło­wie­kiem do­sko­na­łym, sam też pe­łniej sta­je się czło­wie­kiem[3].

Gdy­by czło­wiek nie miał umrzeć, ale wiecz­nie żyć na zie­mi, wów­czas Ko­ściół nie by­łby pew­nie do ni­cze­go po­trzeb­ny. Tym­cza­sem tak jed­nak nie jest. Ludz­ka eg­zy­sten­cja na zie­mi się ko­ńczy. Jak bar­dzo Ko­ściół jest po­trzeb­ny, może za­świad­czyć ka­żdy, kto w nim wła­śnie od­krył sens swo­je­go ży­cia!

[1] Wnio­sek z przed­pan­de­micz­nych ba­dań opu­bli­ko­wa­nych przez Pew Re­se­arch Cen­ter w roku 2018. Pe­łne opra­co­wa­nie do­stęp­ne jest tu­taj: https://www.pew­re­se­arch.org/re­li­gion/2018/06/13/the-age-gap-in-re­li­gion-aro­und-the-world/ (do­stęp: 23.08.2022).

[2] Ko­men­tarz do ra­por­tów CBOS: „Zmia­ny re­li­gij­no­ści Po­la­ków po pan­de­mii” (czer­wiec 2022) i „Pol­ski pej­zaż re­li­gij­ny – z da­le­kie­go pla­nu” (li­piec 2022). Na pod­sta­wie: Dla­cze­go Po­la­cy od­cho­dzą z Ko­ścio­ła?, https://www.ekai.pl/dla­cze­go-po­la­cy-od­cho­dza-z-ko­scio­la/ (do­stęp: 22.08.2022).

[3] So­bór Wa­ty­ka­ński II, Kon­sty­tu­cja dusz­pa­ster­ska o Ko­ście­le w świe­cie wspó­łcze­snym Gau­dium et spes, 41.

To moja pry­wat­na spra­wa!

Wie­lu wspó­łcze­snych lu­dzi po­wie: „Mogę być wie­rzący, ale nie po­trze­bu­ję do tego żad­ne­go Ko­ścio­ła – cho­dzi tu prze­cież o moją oso­bi­stą re­la­cję z Bo­giem”. Oczy­wi­ście, że wia­ra jest czy­mś nie­zwy­kle in­tym­nym. Na­sza oso­bi­sta wia­ra jest re­la­cją, któ­ra łączy czło­wie­ka z jego Stwór­cą i dla­te­go do­ko­nu­je się tak głębo­ko, że sta­no­wi nie­od­gad­nio­ną ta­jem­ni­cę. Nie po­tra­fi­my po­jąć do ko­ńca, co się dzie­je na dnie na­sze­go ser­ca w spo­tka­niu z Naj­wy­ższym.

Jed­na­kże w ży­ciu chrze­ści­ja­ni­na nie mo­żna od­dzie­lić wia­ry od Ko­ścio­ła. Mó­wie­nie: „Bóg – tak, Ko­ściół – nie” su­ge­ru­je, ja­ko­by Ko­ściół był ja­ki­mś nie­po­trzeb­nym do­dat­kiem, bez któ­re­go wia­ra może so­bie spo­koj­nie ist­nieć. A to nie­praw­da! Wia­ra chrze­ści­ja­ńska i Ko­ściół ści­śle się łączą. Nie mo­żna ode­jść od Ko­ścio­ła i nie po­nie­ść po­wa­żnych strat dla swo­jej wi­ęzi z Bo­giem.

Wia­ra jest spra­wą nie tyl­ko pry­wat­ną! Ona do­ty­czy też in­nych. Moja wia­ra czy nie­wia­ra bu­du­je lub osła­bia in­nych. Ona umac­nia się wia­rą wspól­no­ty, a umie­ra, gdy czło­wiek po­zo­sta­je sam. Wia­ra jest spra­wą to­tal­ną: do­ty­czy ca­łe­go ży­cia! Nie mo­żna wia­ry ogra­ni­czyć do ja­kie­goś wąskie­go, bar­dzo pry­wat­ne­go wy­cin­ka swo­je­go dzia­ła­nia. Nie da się bo­wiem ludz­kie­go ży­cia po­kro­ić na ka­wa­łki i wy­pre­pa­ro­wać z nie­go pry­wat­ne­go ele­men­tu du­cho­we­go. Tak samo jak oj­ciec ro­dzi­ny nie może ogra­ni­czyć swo­je­go oj­co­stwa tyl­ko do wąskie­go za­kre­su pry­wat­nych spraw w czte­rech ścia­nach ro­dzin­ne­go domu. On jest oj­cem za­wsze: za­rów­no w pra­cy, któ­rą po­dej­mu­je z my­ślą o do­brym by­cie naj­bli­ższych, jak i wów­czas, kie­dy pój­dzie z ko­le­gą na mecz. Je­śli w któ­rym­kol­wiek mo­men­cie za­dzwo­ni do nie­go dziec­ko z pro­ble­mem, nie od­po­wie, że to pry­wat­ne spra­wy i te­raz się nimi nie zaj­mu­je.

Wspól­no­ta Ko­ścio­ła chro­ni też na­szą wia­rę, żeby nie prze­sta­ła być… wia­rą. Na czy­mś trze­ba prze­cież oprzeć wła­sne prze­ko­na­nia, a Ko­ściół ma wie­le cen­nych ar­gu­men­tów na po­twier­dze­nie swo­ich nauk. Nie mo­żna bu­do­wać świa­to­po­glądu tyl­ko na oso­bi­stych od­czu­ciach czy na au­tor­skich ide­ach. Ko­ściół po­ma­ga nam nie po­my­lić Bo­żej obec­no­ści z ludz­ki­mi emo­cja­mi, ży­cio­daj­nej praw­dy ze złud­ny­mi mnie­ma­nia­mi, praw­dzi­we­go Boga z pry­wat­nym bo­żkiem, któ­re­go sami so­bie two­rzy­my.

Ko­ściół i po­li­ty­ka

Przy tej oka­zji war­to upo­rząd­ko­wać jesz­cze je­den te­mat: obec­no­ść Ko­ścio­ła w sfe­rze pu­blicz­nej, ta­kże w świe­cie po­li­ty­ki. Nie­któ­rym się wy­da­je, że im wi­ęcej in­sty­tu­cji Ko­ścio­ła w ży­ciu spo­łecz­nym, tym le­piej dla wia­ry. Otóż nie­ko­niecz­nie tak musi być! Co wi­ęcej, mo­żna od­nie­ść wra­że­nie, że nad­miar ta­kiej obec­no­ści po­wo­du­je nie­jed­no­krot­nie re­ak­cje aler­gicz­ne: wie­lu do­sko­na­le wy­czu­wa, kie­dy zdro­we gra­ni­ce są w tym względzie prze­kro­czo­ne. Trze­ba jed­nak rów­no­cze­śnie pa­mi­ętać, że Ko­ściół jest wa­żnym ele­men­tem spo­łe­cze­ństwa (cho­ciaż za­wsze tyl­ko jed­nym z wie­lu), a bi­sku­pi i ksi­ęża są oby­wa­te­la­mi cie­szący­mi się pe­łnią swo­ich spo­łecz­nych praw. Co wi­ęcej, miej­sco­wy dusz­pa­sterz jest często wa­żną po­sta­cią w ży­ciu lo­kal­nej spo­łecz­no­ści, trud­no więc, by nie był pu­blicz­nie obec­ny w istot­nych dla swo­je­go śro­do­wi­ska chwi­lach.

Nie­któ­rzy chcie­li­by jed­nak zu­pe­łnie usu­nąć lu­dzi Ko­ścio­ła ze spo­łe­cze­ństwa i scho­wać ich w za­kry­stiach, sal­kach pa­ra­fial­nych i świ­ąty­niach – aby nie było ich wi­dać na ze­wnątrz i by nie na­ru­sza­li oni swo­ją obec­no­ścią la­ic­kie­go świ­ęte­go spo­ko­ju. Jed­na­kże dusz­pa­sterz jest bar­dzo po­trzeb­ny ta­kże poza mu­ra­mi świ­ątyń. Ka­pe­lan w woj­sku jest często ostat­nim, któ­re­go wi­dzi mło­dy żo­łnierz umie­ra­jący na mi­sji po­ko­jo­wej, i pierw­szym, któ­ry in­for­mu­je o jego śmier­ci ro­dzi­nę. Ka­pe­lan w szpi­ta­lu nie­sie na­dzie­ję tym, dla któ­rych me­dy­cy­na nie ma już żad­nej na­dziei. Ka­pe­lan wi­ęzien­ny po­ma­ga w na­wró­ce­niu tych, któ­rzy od­kry­wa­ją, że na­wet je­śli wszy­scy po­sta­wi­li na nich krzy­żyk, to Bóg ni­g­dy ich nie prze­kre­śla.