Spełnij prośbę Matki. Rozważania różańcowe na pierwsze soboty miesiąca - Lidia Anna Waśko - ebook

Spełnij prośbę Matki. Rozważania różańcowe na pierwsze soboty miesiąca ebook

Lidia Anna Waśko

5,0

Opis

13 czerwca 1917 roku, w czasie drugiego objawienia, Maryja powiedziała Łucji: „Jezus chce posłużyć się̨ Tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”. Po tych słowach trójka pastuszków zobaczyła serce Maryi otoczone cierniami.

W następnym miesiącu, 13 lipca 1917 roku Matka Boża wyjaśniła, że Bóg ratując grzeszników wpadających do czeluści piekielnych, chce ustanowić na świecie nabożeństwo do jej Niepokalanego Serca.

Już po śmierci Franciszka i Hiacynty Łucja wstąpiła w 1925 roku do zakonu doroteuszek w Ponteverdzie. Tam, 10 grudnia 1925 roku, ukazała jej się̨ Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus i znowu pokazała otoczone cierniami serce, a Jezus powiedział: „Oto Serce twej Najświętszej Matki, otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie ranią̨ Je wciąż̇ na nowo, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał”.

O nabożeństwo pierwszych sobót upomniał się̨ jeszcze Jezus 15 lutego 1926 roku, a 13 czerwca 1929 roku przypominała o nim wizjonerce Maryja. W nocy z 29 na 30 maja 1930 roku Pan Jezus powiedział Łucji, że grzechy przeciw Jego Matce obrażają̨ Boga, a Ona, troszcząc się o zbawienie grzeszników, prosi o ich zadośćuczynienie.

Są cztery warunki nabożeństwa w intencji wynagradzającej: spowiedź, Komunia Św., odmówienie jednej części Różańca i 15-minutowa medytacja nad wybranymi tajemnicami różańcowymi. Najtrudniejszy do spełnienia wydaje się ten ostatni.

Mamy nadzieję, że niniejsza książka pomoże go skutecznie wypełnić.

"Łudziłby się̨ ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona."

Benedykt XVI 13 maja 2010 roku, w Fatimie

"Dr Lidia Anna Waśko, autorka niniejszej książki, wkłada nam do ręki bezcenną pomoc, kiedy chcemy w duchu modlitwy i w jedności z Matką Najświętszą medytować nad kolejnymi tajemnicami różańcowymi, i w ten sposób pogłębiać się̨ w tym wszystkim, co stanowi samą istotę̨ naszej wiary, a zarazem żeby w ten sposób jeszcze bardziej uszlachetniać naszą różańcową modlitwę̨. Niech sam Bóg jej wynagrodzi pracę nad tą książką̨."

Jacek Salij OP

"Spójrz, Serce moje otoczone jest cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale Je ranią̨. Przynajmniej ty staraj się̨ mnie pocieszyć i przekaż wszystkim, że w godzinie śmierci obiecuję przyjść na pomoc z wszystkimi łaskami tym, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą̨ Komunię świętą̨, odmówią̨ jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą̨ w intencji zadośćuczynienia”.

Matka Boża 10 grudnia 1925 roku, Pontevedra

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 210

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Fahrenheit 451

 

Imprimatur Kurii Diecezjalnej Siedleckiej

 

 

Dyrektor projektów wydawniczych

Maciej Marchewicz

 

 

ISBN 9788380795037

 

© Copyright by Lidia Anna Waśko

© Copyright for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2020

 

Partner

Wydawca

 

WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

KonwersjaMonika Lipiec

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

PRZEDMOWA

O co chodzi w nabożeństwie pięciu pierwszych sobót?

Co takiego ma w sobie modlitwa różańcowa, że tak usilnie zachęcała do jej odmawiania w kolejnych objawieniach Matka Najświętsza? Bo przecież nie tylko w roku 1917 w Fatimie. Przedtem, w roku 1858, w Lourdes; u nas, w roku 1877, w Gietrzwałdzie – i co najmniej w dziesięciu innych, mniej znanych objawieniach.

Co więcej, zachęty do odmawiania różańca od wielu już wieków płyną ze Stolicy Apostolskiej. Wydany w roku 1891 zbiór dokumentów różańcowych zawiera aż 219 promujących różaniec bulli i dekretów papieskich. Wielkim promotorem modlitwy różańcowej w czasach nowożytnych był papież Leon XIII (1878-1903), któremu zawdzięczamy ustanowienie w całym Kościele październikowych nabożeństw różańcowych. Papież ten w czasie swojego długiego pontyfikatu wydał aż siedemnaście encyklik różańcowych, co w dziejach Stolicy Apostolskiej jest faktem bez precedensu.

Również wszyscy następni papieże (a św. Jan Paweł II w szczególności) byli bardzo aktywni w udzielaniu swojego poparcia modlitwie różańcowej. Zatem powtórzmy pytanie: Co takiego ma w sobie modlitwa różańcowa, że cieszy się tak wielkim poparciem najczcigodniejszych autorytetów?

Otóż różaniec jest to modlitwa wsłuchiwania się w to najważniejsze, co sam Bóg ma nam do powiedzenia. Odmawiając kolejne Zdrowaśki, staramy się wsłuchiwać w tę miłość, którą On nas umiłował – w to, że On dał nam swojego Syna, który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia stał się jednym z nas, ażeby ogłosić nam dobrą nowinę, że sam Bóg chce być naszym Ojcem. Staramy się wpatrywać i wsłuchiwać w tę miłość, jaką sam Syn Boży nam okazał – że przez mękę swoją i krzyż raczył nas wyzwolić z niewoli grzechu i szatana, a przez swoje zmartwychwstanie nam wszystkim otworzył drogę do życia wiecznego.

Zdrowaśki, które odmawiamy modląc się na różańcu, odmierzają czas i stanowią coś w rodzaju melodii duchowej, wyciszającej nasze zmysły i umysł, natomiast samym centrum swojej duszy staramy się wówczas otwierać na Syna Bożego, naszego Zbawcę, który przemawia do nas już nie tylko swoją nauką, ale tym wszystkim, czego dokonał dla naszego zbawienia. Celem przecież medytacji różańcowej jest wchłanianie w siebie tych zbawczych wydarzeń. Jeśli pamiętać o tym, że Msza Święta jest więcej niż modlitwą (jest ona bowiem rzeczywistym – mocą Ducha Świętego dokonanym – uobecnieniem zbawczej Ofiary Chrystusa Pana), to czy chrześcijanin może sobie wyobrazić modlitwę wspanialszą niż różaniec?

Jak widzimy, jest coś paradoksalnego w modlitwie różańcowej. Bo wypowiada się w niej bardzo wiele słów, ale jej niejako założeniem jest to, żeby nie mówić w niej do Boga ani jednego słowa, a w każdym razie ani jednego słowa tylko od siebie. Święte słowa Modlitwy Pańskiej i Pozdrowienia Anielskiego mają nas wyciszyć i stworzyć atmosferę sprzyjającą temu, żebyśmy mogli głęboko usłyszeć to, co sam Bóg ma nam do powiedzenia. Modlitwa różańcowa jest zatem próbą wchłonięcia w siebie samej istoty Ewangelii. Człowiek modlący się na różańcu może nie od razu to rozumie, ale przecież Pan Bóg zazwyczaj udziela swoich darów, zanim jeszcze potrafimy je zrozumieć. To dlatego różaniec jest modlitwą naprawdę dla każdego – zarówno dla ludzi prostych, jak uczonych, zarówno dla ludzi duchowo głębokich, jak dla ludzi raczej powierzchownych.

Wspaniałość różańca na tym się jednak nie kończy. Jest on modlitwą maryjną. Polega to na tym, że modląc się na różańcu, staramy się dokonać rzeczy obiektywnie niemożliwej: próbujemy patrzeć na Tajemnice naszego zbawienia tak, jak rozumiała je i przeżywała Matka Boża, i na Jej wzór staramy się je przyjmować oraz nimi nasycać. Dorównanie Jej w miłowaniu Chrystusa Pana przekracza oczywiście nasze możliwości. Ona była przecież całkowicie bezgrzeszna i pełna łaski, my zaś jesteśmy ułomni i jeśli nawet naprawdę ufamy Bogu, to nie potrafimy zaufać Mu bez reszty. Jednak już to, że staramy się Jej dorównać – jeśli tylko rzeczywiście się staramy – ogromnie nas do Chrystusa przybliża.

Różaniec od początku był modlitwą maryjną – przecież jego podstawą jest powtarzanie Zdrowaś Maryjo. Objawienia Matki Najświętszej w Lourdes, Gietrzwałdzie czy Fatimie jakby dodatkowo jeszcze tę jego maryjność podkreślają. Nowością objawień fatimskich jest powiązanie tajemnic różańcowych z oddaniem Niepokalanemu Sercu Matki Najświętszej. „Jezus chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca" – usłyszała Łucja już 13 czerwca 1917 r., podczas drugiego objawienia. W 25-tą rocznicę ostatniego objawienia w Fatimie, 13 października 1942 r., papież Pius XII dokonał aktu poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi. Zawierzenia naszego polskiego narodu Niepokalanemu Sercu Matki Najświętszej dokonał Prymas Hlond dopiero po zakończeniu wojny, 8 września 1946 r.

Wielkim czcicielem Niepokalanego Serca Maryi był żyjący w XVII wieku francuski święty, Jan Eudes. Przekonywał on, że nigdzie prawdziwiej ani goręcej Jezus nie jest kochany, jak w sercu swojej Matki. Toteż wpatrujmy się w jej Serce i kontemplujmy tę miłość, którą jest ono przepełnione. Nie ma wspanialszego miejsca, w którym możemy uczyć się miłości do Jezusa. Dwa bliźniacze obrazy, przedstawiające Najświętsze Serce Jezusa i Niepokalane Serce Maryi, które można spotkać w niektórych kościołach, mają nam przypominać to głębokie przesłanie św. Jana Eudesa.

To w tej perspektywie warto zobaczyć ten fatimski przekaz, że sam Jezus chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca swojej Matki. Kiedy 26 czerwca 2000 r. kardynał Ratzinger wyjaśniał w imieniu ówczesnego papieża, św. Jana Pawła II, trzecią tajemnicę fatimską, szczególną uwagę zwrócił na zawartą w niej obietnicę: „Moje Niepokalane Serce zwycięży”. „Co to oznacza? – zastanawiał się wtedy Joseph Ratzinger. – Serce otwarte na Boga i oczyszczone przez kontemplację Boga jest silniejsze niż karabiny i oręż wszelkiego rodzaju. Fiat wypowiedziane przez Maryję, to słowo Jej serca, zmieniło bieg dziejów świata, ponieważ Ona wydała na ten świat Zbawiciela – ponieważ dzięki Jej <tak> Bóg mógł się stać człowiekiem w naszym świecie i pozostaje nim na zawsze. Szatan ma moc nad tym światem, widzimy to i nieustannie tego doświadczamy. Szatan dlatego ma moc, bo nasza wolność zgadza się na to, żeby on nas odciągał od Boga. Od kiedy jednak sam Bóg ma ludzkie serce i dzięki temu skierował wolność człowieka ku dobru, ku Bogu, wolność do czynienia zła nie ma już ostatniego słowa. Od tamtej pory nabiera mocy słowo: <Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat> (J 16, 33)”.

Powyższe słowa przyszłego następcy Jana Pawła II stanowią komentarz do tego objawienia, które było założycielskie dla nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. Mianowicie otrzymała je siostra Łucja, która była już wtedy – 10 grudnia 1925 r. – zakonnicą. Ukazała jej się Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus i pokazała jej swoje Serce, oplecione cierniami. Wyjaśniła jej, że my, ludzie, ranimy ją nieustannie bluźnierstwami i niewdzięcznością, a wyrazem tego są ciernie zadające dotkliwy ból jej Sercu. Pocieszyć ją możemy modlitwą różańcową, a żeby do odmawiania różańca zachęcić i do tego przywiązać, Matka Najświętsza zaproponowała odprawianie pierwszych sobót miesiąca.

„Przekaż wszystkim – powiedziała wtedy Matka Boża siostrze Łucji – że w godzinie śmierci obiecuję przyjść na pomoc z wszystkimi łaskami tym, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia”.

Przystąpienie do sakramentu pokuty oraz Komunia święta to najpotężniejsze narzędzia pogłębiania naszej przyjaźni z Panem Jezusem. Wśród warunków dopełnienia pierwszej soboty znajduje się również wymóg piętnastominutowej medytacji nad tajemnicami różańcowymi. Otwarcie się na to żądanie Matki Najświętszej może istotnie dopomagać nam w przezwyciężaniu rutyny, w którą można popaść podczas odmawiania różańcowych Zdrowasiek. Powiedzieliśmy wyżej, że różaniec jest to modlitewne przeżywanie tego wszystkiego, co w naszej wierze najistotniejsze. Jak to w jednej ze swoich encyklik napisał Leon XIII: różaniec jest to modlitewne streszczenie Ewangelii.

Dr Lidia Anna Waśko, autorka niniejszej książki, wkłada nam do ręki bezcenną pomoc, kiedy chcemy w duchu modlitwy i w jedności z Matką Najświętszą medytować nad kolejnymi tajemnicami różańcowymi, i w ten sposób pogłębiać się w tym wszystkim, co stanowi samą istotę naszej wiary, a zarazem żeby w ten sposób jeszcze bardziej uszlachetniać naszą różańcową modlitwę. Niech sam Bóg jej wynagrodzi pracę nad tą książką.

 

Jacek Salij OP

WSTĘP

 

Pan Jezus i Matka Boża, kochając każdego człowieka i pragnąc ratować tych, którzy giną z powodu popełnianych grzechów, prosili o rozpowszechnianie nabożeństwa pierwszych pięciu sobót miesiąca. Maryja zapowiedziała tę prośbę podczas objawień w Fatimie.

13 czerwca 1917 roku, w czasie drugiego objawienia, gdy Łucja poprosiła Matkę Bożą, aby zabrała dzieci do nieba, Maryja odpowiedziała: „Tak! Hiacyntę i Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak tu zostaniesz przez jakiś czas. Jezus chce posłużyć się Tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Chciałby ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca”. Po tych słowach dzieci – podobnie jak podczas pierwszego objawienia – poczuły się tak, jakby Maryja przekazała im światło, które dotarło do wnętrza duszy każdego z nich. Dodatkowo zobaczyły serce otoczone cierniami.

13 lipca 1917 roku Matka Boża po pokazaniu dzieciom wizji piekła powiedziała: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli się zrobi to, co wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie”. Zapowiedziała II wojnę światową, głód i prześladowanie Kościoła oraz to, że przybędzie, by prosić o poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu i o zadośćuczynienie w pierwsze soboty. Później mówiła: „Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie…”. Podczas tego objawienia Matka Boża prosiła także dzieci o dodawanie modlitwy O mój Jezu… na końcu każdej tajemnicy różańca.

Po śmierci Franciszka (1919 r.) i Hiacynty (1920 r.) Łucja wstąpiła w roku 1925 do zakonu doroteuszek w Ponteverdzie. Tam 10 grudnia 1925 roku ukazała jej się Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus i znowu pokazała otoczone cierniami serce, a Jezus powiedział: „Miej współczucie z Sercem twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie ranią Je wciąż na nowo, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał”. Potem do Łucji odezwała się Maryja słowami: „Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone jest cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale Je ranią. Przynajmniej ty staraj się mnie pocieszyć i przekaż wszystkim, że w godzinie śmierci obiecuję przyjść na pomoc z wszystkimi łaskami tym, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia”.

15 lutego 1926 roku Jezus upomniał się o nabożeństwo pierwszych sobót, objawiając się Łucji i pytając ją: „A ty rozpowszechniasz po świecie to, o co Matka Boża cię prosiła?”.

13 czerwca 1929 roku Łucja miała wizję ukrzyżowanego Jezusa i Matki Bożej Fatimskiej. Krople Krwi Pana Jezusa spadały na Hostię, a z Niej do kielicha, zaś serce Matki Bożej otoczone było cierniową koroną i był na Nim płomień ognia. Maryja poprosiła o poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu, a potem powiedziała: „Tak wiele dusz zostaje potępionych przez sprawiedliwość Bożą z powodu grzechów przeciwko mnie popełnionych. Przychodzę więc prosić o zadośćuczynienie. Ofiaruj się w tej intencji i módl się”.

W nocy z 29 na 30 maja 1930 roku Pan Jezus powiedział Łucji, że grzechy przeciw Jego Matce obrażają Boga, a Ona, troszcząc się o zbawienie grzeszników, prosi o zadośćuczynienie. Wyjaśnił, że nabożeństwo powinno obejmować pięć sobót, gdyż jest pięć rodzajów grzechów, jakimi ludzie obrażają Niepokalane Serce Maryi: bluźnierstwa przeciw Niepokalanemu Poczęciu, przeciwko Dziewictwu Matki Najświętszej, przeciwko Jej Bożemu Macierzyństwu, bluźnierstwa chcących zaszczepić w sercach dzieci obojętność, wzgardę i nienawiść do Matki Najświętszej, oraz zniewagi Maryi w Jej wizerunkach. Potem powiedział: „Oto, droga córko, motyw, który kazał Niepokalanemu Sercu Maryi prosić mnie o ten mały akt wynagrodzenia. A poza względem dla Niej chciałem poruszyć moje miłosierdzie, aby przebaczyło tym duszom, które miały nieszczęście Ją obrazić”.

W tych wszystkich prośbach o odprawianie nabożeństwa pierwszych pięciu sobót miesiąca widać wielką miłość i troskę Pana Jezusa i Matki Bożej o każdego człowieka. I wielką delikatność, z jaką zwracają się do nas o pomoc. Wydaje mi się, że nikt, kto ma wrażliwe serce, nie może odmówić tym prośbom.

Tym bardziej że o potrzebie odpowiedzi na wezwanie Matki Najświętszej mówili papieże.

Święty Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w Fatimie 13 maja 1982 roku powiedział:

„Troska Matki Zbawiciela jest troską o dzieło zbawienia: o dzieło Jej Syna. Jest to troska o zbawienie, o wieczne zbawienie wszystkich. […]

Orędzie Matki Boskiej Fatimskiej jest orędziem macierzyńskim. […]

Wołanie zawarte w orędziu Maryi z Fatimy jest tak głęboko zakorzenione w Ewangelii i w całej Tradycji, że Kościół czuje, iż orędzie to nakłada na niego obowiązek wysłuchania go”.

Natomiast papież Benedykt XVI 13 maja 2010 roku również w Fatimie stwierdził:

„Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona. […]

W Piśmie Świętym często widać, że Bóg poszukuje sprawiedliwych, aby ocalić miasto ludzkie i to samo czyni tutaj w Fatimie…”.

Wśród czterech warunków nabożeństwa (spowiedzi, Komunii świętej, odmówienia jednej części Różańca i 15 minut medytacji nad wybranymi tajemnicami różańcowymi), które należy spełnić w intencji wynagradzającej, najbardziej zaniedbywany i dla wielu chyba najtrudniejszy do spełnienia jest ten ostatni. Mam nadzieję, że zamieszczone tu rozważania będą pomocne w jego spełnieniu.

Niniejsze rozważania powstały „przez przypadek” (choć uważam, że nie ma przypadków).

Z jubileuszowej pielgrzymki do Fatimy w 2017 roku wróciłam z pragnieniem, aby jak najwięcej osób odpowiedziało na prośbę Matki Bożej i praktykowało nabożeństwo pierwszych pięciu sobót miesiąca, wynagradzając Maryi za grzechy raniące Jej Niepokalane Serce. Poprosiłam więc księdza proboszcza, by takie nabożeństwo odbywało się w naszej parafii. Okazało się to niemożliwe, ponieważ w tym dniu kapłani odwiedzają chorych z posługą sakramentalną i są zajęci. Udało mi się jednak uprosić zgodę na czytanie w kościele rozważań tajemnic różańcowych i odmawianie części różańca w małej grupie zainteresowanych osób. Byłam uradowana zgodą księdza proboszcza, ale oznaczała ona konieczność znalezienia rozważań do czytania. Zaczęłam więc szukać czegoś odpowiedniego w książkach. Czasu było niewiele i poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem. Nie miałam więc wyjścia i musiałam sama coś napisać. Tak powstała pierwsza i druga medytacja. Później pomyślałam, że następne powinny być w podobnym stylu i w ten sposób pojawiły się pozostałe.

Gdyby nie zmusiła mnie do tego sytuacja, nigdy bym nie pomyślała, żeby pisać takie rozważania. Dlatego wierzę, że powstały one za przyczyną Matki Bożej.

Później przyszła refleksja, że może warto by było je wydrukować. W nadziei, że pomogą w spełnianiu czwartego warunku nabożeństwa pierwszych sobót, o jaki prosiła Matka Boża: w medytacji nad tajemnicami różańcowymi. I z wiarą w to, iż przyczynią się do tego, że więcej osób bardziej pokocha Pana Jezusa i Jego Matkę.

 

 

 

MODLITWA

 

Maryjo, moja Matko i Królowo, której kochające Serce jest tak bardzo ranione ludzkimi – niestety często także moimi – grzechami i niewdzięcznością.

Pragnę przepraszać Cię za ból, jaki zadają Ci ludzie, i wynagradzać za grzechy, jakimi Cię obrażają.

Bardzo pragnę Cię pocieszyć, bardzo pragnę zmniejszyć ból Twojego Serca.

I choć wiem, że moja miłość jest tak mała, że nie byłabym w stanie tego uczynić, to – skoro sama wskazałaś mi sposób – ufam, że to mi się uda.

Ufam, że jeśli spełnię Twoją, Maryjo, prośbę, to uda mi się choć trochę Cię pocieszyć, choć trochę zmniejszyć ból przynajmniej jednej rany Twojego Serca, wyjąć z Niego przynajmniej jeden cierń.

Dlatego pragnę odprawiać nabożeństwo pierwszych pięciu sobót miesiąca w intencji wynagradzającej za grzechy popełnione przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu.

 

CZĘŚĆ RADOSNA

1. ZWIASTOWANIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE

 

Maryjo, w intencji wynagradzającej za grzechy popełnione przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu, chcę dzisiaj z Tobą rozważyć pierwszą tajemnicę radosną Różańca świętego. Pomóż mi, proszę, choć trochę zrozumieć, czego doświadczyłaś w czasie Zwiastowania. I naucz mnie naśladować Ciebie.

 

„W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca». Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» Wtedy odszedł od Niej anioł” (Łk 1,26-38).

 

Gdy Anioł przybył do Ciebie, zauważyłaś Go, usłyszałaś Jego głos. A Jego głos był zapewne bardzo cichy… Pan Bóg zawsze przemawia cicho, nigdy się nie narzuca… Więc byłaś bardzo czujna, uważna. Może się modliłaś, może czytałaś Pismo Święte, może akurat pracowałaś. A może radowałaś się albo odpoczywałaś. Ale niezależnie od tego, co wówczas robiłaś, na pewno byłaś wewnętrznie skupiona, na pewno Twoje serce było przy Panu Bogu. Dlatego dostrzegłaś i usłyszałaś Anioła, którego On posłał…

 

Maryjo, ja nie umiem być tak skupiona. Mam rozbiegane myśli, zajmuje mnie tak wiele spraw i rzeczy, które wydają mi się ważne. I tak często zapominam o Panu Bogu. O tym, że On jest najważniejszy. I nie umiem słuchać. Tyle natchnień przegapiłam, przeoczyłam, nie usłyszałam, zlekceważyłam… Naucz mnie, proszę, wsłuchiwać się w głos Boga, uważać na Jego natchnienia…

 

Anioł pozdrowił Ciebie. Pozdrowił Ciebie w dziwny sposób. Nie wymienił Twojego imienia. W miejscu, gdzie przy zwyczajnym pozdrowieniu wymienia się imię, Anioł powiedział „łaski pełna”. Czyżby to było Twoje imię? Ojciec Święty Jan Paweł II w encyklice Redemptoris Mater pisze: „Zwiastun mówi wszak do Maryi: «łaski pełna» – mówi zaś tak, jakby to było Jej właściwe imię. Nie nazywa swej rozmówczyni imieniem własnym „Miriam (=Maryja)”, ale właśnie tym nowym imieniem: «łaski pełna». Co znaczy to imię? Dlaczego Anioł tak nazywa Dziewicę z Nazaretu?”. Musiałaś, Maryjo, zadawać sobie to samo pytanie, które postawił Ojciec Święty. Dlaczego Anioł tak Cię nazwał? Wiedziałaś dobrze, że łaska oznacza szczególne błogosławieństwo, wybranie. A „pełna łaski”? To mogło oznaczać tylko zupełnie wyjątkowe, jedyne, największe wybranie i uświęcenie. I jeszcze to stwierdzenie: „Pan z Tobą”. Tak, Pan Bóg był z Tobą. Czułaś to. Czułaś, bo chciałaś cała należeć do Niego. Ale dlaczego Anioł Ci o tym mówi? Dlaczego dotyka najgłębszego pragnienia Twojego Serca? Nic dziwnego, że „zmieszałaś się na te słowa”. Byłaś przecież najpokorniejszą z ludzi, pragnęłaś być najskromniejszą służebnicą Pańską? Więc z lękiem „rozważałaś, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (por. Łk 1,29).

 

Maryjo, naucz mnie, proszę, starać się o wewnętrzne, ukryte zjednoczenie z Panem Bogiem. I naucz mnie ostrożnie podchodzić do natchnień i wydarzeń. Odróżniać, skąd pochodzą, i rozumieć, co oznaczają. Czuwaj nade mną, bym nigdy nie wpadła w sidła diabła i bym zawsze była pełna pokory.

 

Anioł rozwiał Twoje obawy, mówiąc: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga" (Łk 1,30) i wyjaśniając powód swojej wizyty: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego” (Łk 1,31-32).

Zrozumiałaś – miałaś zostać Matką Mesjasza. To wielki zaszczyt. Wielkie szczęście. Wielkie wyróżnienie, którego nie czułaś się godna. Tak ogromna Łaska, wybranie, uświęcenie. Bóg wybrał Ciebie – skromną Dziewicę. Szczęście i wdzięczność z pewnością przepełniały Twoje Serce. Nie ze względu na wyróżnienie, ale ze względu na wybranie, ze względu na wielką Miłość i zaufanie, jakimi obdarzył Cię Pan Bóg.

Ale po początkowej radości pojawiło się pytanie, pojawiły się wątpliwości. Przecież nie zamieszkałaś jeszcze z mężem. Jak więc miałaś począć Syna? Zapytałaś zatem o to Anioła. I usłyszałaś: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35). Miałaś zatem zostać Matką samego Syna Bożego! Może teraz zrozumiałaś, kim ma być Mesjasz?

 

Maryjo, mnie Pan Bóg także często wzywa do różnych zadań. Ale czy umiem się z tego naprawdę cieszyć? Być wdzięczna, że mi zaufał, że chce się mną posłużyć? Czy umiem zapytać – jeśli czegoś nie rozumiem – jak najlepiej odpowiedzieć na Boże wezwanie? Naucz mnie, proszę, tego wszystkiego. I uproś mi serce, dla którego największym szczęściem będzie możliwość służby Panu Bogu, możliwość odpowiedzenia choć małą miłością na Jego nieskończoną Miłość.

 

Miałaś Maryjo zostać Matką samego Syna Bożego. Ale bycie Matką Syna Bożego to nie tylko szczęście, to także wielkie cierpienie. Na pewno zdałaś sobie z tego sprawę.

Pierwszym problemem było to, jak wytłumaczyć Józefowi Twój stan błogosławiony. Przecież to po ludzku zupełnie niemożliwe. Czy Józef Ci uwierzy? Może Cię porzuci. Oby tylko to. A jeśli inni Cię ukamienują? Nie, to niemożliwe, bo przecież miałaś nosić Syna. Ale mogą Cię wykluczyć ze wspólnoty, wytykać palcami, pogardzać Tobą. Może zostaniesz zupełnie sama, wyszydzana i znieważana… I wtedy pomyślałaś, że gdyby nawet tak się stało, to wprawdzie będzie to trudne, ale przecież Bóg zna prawdę, On będzie z Tobą, więc wszystko inne jest bez znaczenia.

 

Wiedziałaś, Maryjo, że tylko Boże sądy są istotne. Uproś mi, proszę, łaskę zrozumienia, że nie ma żadnego znaczenia, co inni o mnie myślą. Że ważne jest wyłącznie to, co Pan Bóg o mnie myśli. Tylko to, czy Jemu podobają się moje czyny. Uproś mi łaskę, abym jedynie tym kierowała się w moich wyborach, w moich decyzjach. Abym podejmując je, nie zważała na opinie innych ludzi, nie zabiegała w ogóle o ludzkie uznanie, ale pragnęła jedynie podobać się Bogu. Bym starała się jedynie o to, by być Jego radością.

 

Z pewnością, Maryjo, dostrzegłaś też inne sprawy, które będą dla Ciebie trudne. Każda matka kocha swojego syna i gotowa jest dla niego do największych poświęceń. Ty jednak miałaś zostać Matką Syna Bożego. To oznacza nie tylko poświęcenie, lecz całkowitą rezygnację ze swojego ja, ze swoich marzeń, pragnień, planów. Każda chwila Twojego życia będzie musiała odtąd być całkowicie podporządkowana Jemu. Miałaś podjąć decyzję o rezygnacji z choćby jednej, najmniejszej chwili „dla siebie”. To wymaganie było naprawdę wielkie. Ale Ty, Maryjo, wiedziałaś, jak zdecydować: Tak! Przecież tak bardzo kochałaś Boga. Chciałaś żyć dla Niego. Teraz zrozumiałaś, jak trudne to będzie… Lecz przecież tego chciałaś. Pragnęłaś Mu oddać wszystko, całą siebie. I teraz mogłaś to uczynić! Poświęcenie i wyrzeczenie oznaczało dla Ciebie radość. Radość, że Bóg odpowiedział na Twoje pragnienie. Że zobaczył Twoją miłość. I że Cię wybrał i tak bardzo ukochał. Byłaś bardzo szczęśliwa, choć przeczuwałaś, że czeka Cię także cierpienie. Prawdziwe szczęście zawsze musi kosztować. Nie ma prawdziwego szczęścia bez trudu. Wiedziałaś to…

Maryjo, proszę, wyjednaj mi łaskę całkowitego oddania Chrystusowi, oddania Mu każdej chwili mojego życia. Łaskę czynienia w każdym momencie życia dokładnie tego, czego On pragnie. Niezależnie od tego, jak trudne to będzie. Uproś mi łaskę radości z trudów i wyrzeczeń dla Niego. Radości, że On chce ode mnie chociaż tak niewiele przyjąć.

 

Może pomyślałaś, Maryjo, o jeszcze jednym bólu, jaki mógł wiązać się z Twoim wybraniem. Miałaś porodzić Dziecko, które będzie nazwane Synem Bożym. Na pewno zastanawiałaś się, co to znaczy. I wobec tej tajemnicy siebie musiałaś uważać za całkowicie nieważną. Może pomyślałaś, że nie jesteś godna i nie będziesz zajmować tego wyjątkowego miejsca w Jego sercu, jakie zajmuje matka w sercu każdego dziecka, że nie doświadczysz zwykłej ludzkiej, synowskiej miłości, że jedynie z daleka będziesz mogła patrzeć, jak Twój Syn – gdy dorośnie – będzie oddany tylko sprawom Boga. To musiało być bardzo trudne. Ale i taką ofiarę byłaś gotowa złożyć Bogu.

 

Maryjo, naucz mnie, proszę, ofiarowywać Bogu brak miłości ze strony osób najbliższych. Naucz mnie rezygnować z każdej ludzkiej miłości, jakiej On ode mnie zażąda. Naucz mnie pamiętać, że Pan Bóg zawsze daje nieskończenie więcej, niż ja próbuję Mu ofiarować. I że Jemu zależy tylko na moim sercu, że wystarczy Mu jedynie moja zgoda na ofiarę, którą On często obraca w wielki dar dla mnie.

 

Gdy po początkowej wielkiej radości przeleciały przez Twoje myśli wszystkie bóle i cierpienia, jakie mogły Cię czekać, gdy wiedziałaś już, że pragniesz z radością odpowiedzieć Bogu „Tak” – to musiało się pojawić jeszcze jedno, ostatnie pytanie: czy sprostasz tak wielkiemu, wspaniałemu wezwaniu, czy nie zawiedziesz? Tego być może bałaś się najbardziej. Nie chciałaś zawieść Boga, którego tak bardzo kochałaś. A czułaś się tak słaba. I wiedziałaś, jak wielka odpowiedzialność na Tobie spocznie. W tej sytuacji miałaś tylko jedno wyjście. Musiałaś zdać się na Pana Boga. Skoro On tego chce, to On Cię umocni. Pragnęłaś zawsze być całkowicie Mu oddaną niewolnicą, więc teraz mogłaś tylko okazać posłuszeństwo i z radością odpowiedzieć: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38)…

 

To było najważniejsze zdanie wypowiedziane przez człowieka w dziejach świata.

 

Maryjo, naucz mnie, proszę, zawsze odpowiadać Bogu tak, jak Ty odpowiedziałaś. Zawsze tak odpowiadać. Niezależnie od sytuacji, w jakiej będę. Niezależnie od trudów, jakich ode mnie zażąda. Niezależnie od tego, jak słaba i nieużyteczna będę się czuła. Niezależnie od tego, jak bardzo zburzy to moje plany i marzenia. Niezależnie od… Niezależnie od wszystkiego… Uproś mi łaskę, abym zawsze w pokorze, z posłuszeństwem i z radością mówiła Bogu: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według Twego słowa!”. Amen.

2. NAWIEDZENIE ŚWIĘTEJ ELŻBIETY

 

 

Maryjo, w intencji wynagradzającej za grzechy popełnione przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu chcę dzisiaj z Tobą rozważyć drugą tajemnicę radosną Różańca świętego. Pomóż mi, proszę, choć trochę zrozumieć, co przeżywałaś w czasie Nawiedzenia. I naucz mnie naśladować Ciebie.

 

„W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana».

Wtedy Maryja rzekła:

«Wielbi dusza moja Pana,

i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.

Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia,

gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.

Święte jest Jego imię –

a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją.

On przejawia moc ramienia swego,

rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich.

Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych.

Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia.

Ujął się za sługą swoim, Izraelem,

pomny na miłosierdzie swoje –

jak przyobiecał naszym ojcom –

na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki».

Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu”(Łk 1,39-56).

 

Przed chwilą Anioł zwiastował Ci, Maryjo, że zostaniesz Matką Syna Bożego. Radość i miłość przepełniała Twoje Serce. Nosiłaś pod nim Dziecię, o którym tylko Ty wiedziałaś. Pragnęłaś podzielić się swoją radością, swoim szczęściem. Pragnęłaś, aby wszyscy kochali Twojego Syna.

Ale ten sam Anioł powiedział Ci także o Twojej krewnej, o Elżbiecie. Ona też była w stanie błogosławionym. I to już od sześciu miesięcy. A przecież była w podeszłym wieku. Martwiłaś się o nią. Myślałaś, czy da sobie radę, czy nie jest jej za ciężko, czułaś, że potrzebuje pomocy. Postanowiłaś więc udać się do niej. Aby ją wesprzeć, aby jej pomóc w codziennych pracach, które wymagały przecież wysiłku fizycznego. Ale też po to, by podzielić się z nią Twoją radością, Twoim szczęściem. Wiedziałaś, że z każdym dniem codzienne obowiązki są dla Elżbiety coraz trudniejsze. Poszłaś więc z pośpiechem. Z pośpiechem, żeby jak najszybciej pomóc. Aby jak najszybciej okazać Twoją miłość. Miłość zawsze się spieszy, aby dawać siebie…

 

A ja? Czy ja potrafię dostrzec, zobaczyć, że inni potrzebują mojej pomocy? Że są w sytuacji trudniejszej niż ja? A jeśli nawet zobaczę, to czy chętnie tę pomoc niosę? Czy spieszę się, aby ją świadczyć, aby drugi człowiek jak najkrócej na nią czekał? I czy spieszę, by innym nieść Chrystusa i by mówić o szczęściu, jakie On daje?

 

Poszłaś, Maryjo, w góry do Elżbiety. Przemierzając tę drogę, miałaś dużo czasu na rozważania. Co wtedy myślałaś? Na pewno dokładnie przypominałaś sobie każdą chwilę Zwiastowania, każdą chwilę rozmowy z Aniołem. Mogłaś wtedy rozważyć w sercu wszystko, czego z woli Boga doświadczyłaś, jeszcze raz to przeżyć. Dopiero teraz był czas, kiedy tak naprawdę mogłaś ucieszyć się łaską, jakiej doznałaś. Tak wielkie rzeczy nie od razu w całej pełni dochodzą do świadomości. Nie od razu człowiek jest w stanie do końca uświadomić sobie, co go spotkało. Idąc do Elżbiety, rozważałaś Miłość Boga, rosła Twoja wdzięczność i wzbierała w Tobie radość. Długa i trudna droga minęła Ci bardzo szybko.

 

A ja, gdy jestem sama, gdy jestem w podróży, czy rozważam w sercu łaski, jakich doświadczyłam? Czy w ogóle je rozważam? A może uważam, że mi się należały, i szybko o nich zapominam? Czy rozważam Miłość Pana Boga? Czy jestem Mu wdzięczna? Czy umiem się cieszyć z Jego darów? Uproś mi, Maryjo, łaskę, abym tak właśnie postępowała, abym tak jak Ty umiała się radować z tego, co ciągle otrzymuję od Pana Boga. I być wdzięczna.

I przybyłaś, Maryjo, do Elżbiety. I ją pozdrowiłaś. A ona? W jej łonie poruszyło się dzieciątko. Duch Święty ją napełnił. Takie były skutki Twojego pozdrowienia. Nie tylko Ty sama przybyłaś do Elżbiety. Przyniosłaś jej także Twojego Syna. Przyniosłaś jej Boga Samego. Wystarczyło jedno Twoje pozdrowienie, aby Elżbieta i dzieciątko doświadczyli Jego obecności. Jedno Twoje słowo i człowiek doświadcza obecności Boga.

 

Maryjo, chciałabym tak jak Ty nieść innym Jezusa. Przecież po każdej Komunii świętej też Go w sobie niosę. Ale moje słowa nie sprawiają, że ludzie Go doświadczają. W moich słowach nie można tak łatwo dostrzec Jego Miłości. Naucz mnie, proszę, tak mówić, tak się zachowywać, tak postępować, aby ci, z którymi się spotykam, mogli odczuć Obecność Boga, odczuć Jego Miłość…

 

Napełniona Duchem Świętym, Elżbieta rozpoznała w Tobie Matkę Bożą. Zrozumiała, jak ogromną łaską jest Twoja obecność. Zachwyt i radość mieszały się u niej ze zdumieniem, że łaska ta jest tak wielka.

 

A potem z zachwytem powiedziała: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1,45). Elżbieta podziwia Twoją wiarę. Wiarę, że spełni się to, co niemożliwe… Wiarę, która odpowiada bezwarunkowym posłuszeństwem, bezwarunkowym zawierzeniem i oddaniem. Prawdziwa wiara zawsze tak właśnie odpowiada…

Maryjo, proszę, uproś mi prawdziwą, żywą, głęboką wiarę. Wiarę, która wie, że Bóg naprawdę jest. Wiarę, która wie, że dla Niego nie ma nic niemożliwego. Wiarę, która kocha. I która wie, że Bóg jest Miłością. Wiarę, która Jemu wszystko oddaje, która Jemu siebie i wszystko, co jej najdroższe, zawierza.

 

Elżbieta rozpoznała w Tobie Matkę Boga. Wysławia Twoją wiarę i Twoje wyniesienie. Ogromnie cieszy się odwiedzinami, Twoją obecnością. W jej słowach wyczuwalny jest zachwyt. A Ty? Naturalna byłaby radość z tych oznak sympatii i podziwu. Ale Ty nie odnosisz ich do siebie. I chcesz, aby także Elżbieta wiedziała, komu należy się chwała. Nie mogłaś już dłużej utrzymać w sobie wielkiej radości i wdzięczności Bogu, jakie wzbierały w Twoim Sercu od kilku dni. Musiały znaleźć ujście. Dajesz więc im wyraz, wypowiadając przepiękny hymn wdzięczności, zachwytu i uwielbienia Twego Stwórcy i Pana. Hymn, który później przez wieki za Tobą i razem z Tobą będą powtarzać ludzie, czcząc Boga.

 

A ja? Czy przypadkiem nie lubię przypisywać sobie, swoim talentom, darów, jakie otrzymuję od Pana Boga? A przecież wszystko, cokolwiek może innym podobać się we mnie, to Jego dar, Jego łaska. Maryjo, proszę Cię, nie pozwól mi nigdy o tym zapomnieć. Tak mało we mnie wdzięczności za łaski, których wciąż doświadczam. Tak mało we mnie radości. Maryjo, naucz mnie wdzięczności i radości. Radości z tego, że Pan Bóg mnie ukochał. Że ciągle troszczy się o mnie. Wdzięczności tak wielkiej, aby zarażać nią innych. Aby inni razem ze mną uwielbiali Trójcę Przenajświętszą…

 

Wypowiedziałaś, Maryjo, do Elżbiety to, co było w Twoim Sercu. A Twoje Serce było wypełnione miłością Pana Boga i ogromną radością z powodu Jego Miłości. Zawołałaś więc: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy” (Łk 1,46-47).

 

Maryjo, proszę, uproś mi łaskę, aby i moje serce było wypełnione miłością. Uproś mi łaskę, aby i moja dusza razem z Tobą wielbiła Pana.

 

Cieszyłaś się, Maryjo, ogromem Bożych darów. Ale to nie dary były najważniejsze. Najważniejsze było „wejrzenie” Stwórcy. Twoje serce było przepełnione szczęściem, ponieważ Pan Bóg raczył „wejrzeć” na Twoje uniżenie, na Ciebie, a Ty sama „znalazłaś łaskę” u Niego. Zawsze pragnęłaś Mu służyć – to było Twoje największe marzenie. I teraz Pan Bóg je spełnił. I to wybierając Cię na Matkę Jego Syna! Pan Bóg dostrzegł Twoje pokorne Serce. I Twoje Serce bardzo Mu się spodobało, znalazło Jego uznanie. Świadomość tego była najważniejszym powodem Twojej przeogromnej radości, szczęścia, jakie Cię przepełniało. Więc dodałaś: „Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej” (Łk 1,48).

 

Maryjo, proszę, uproś mi łaskę, aby największym moim pragnieniem i staraniem było służenie Panu Bogu, troska o to, by moje serce Mu się podobało, troska o Jego wejrzenie.

 

Panu Bogu, Maryjo, podobało się Twoje uniżenie. Dlatego Cię wywyższył. Wybrał Cię na Matkę swojego Syna. „Oto błogosławić Cię będą odtąd wszystkie pokolenia” (por. Łk 1,48). Ale Twoje Serce pragnie, aby ludzie błogosławili Boga. Przecież Twoje Boże Macierzyństwo jest Jego łaską, to On Cię wybrał, to Jemu należy się chwała i wdzięczność. Jesteś szczęśliwa „gdyż wielkie rzeczy uczynił Ci Wszechmocny” (por. Łk 1,49).

 

Maryjo, proszę, abym zawsze pamiętała, że wszystko, cokolwiek dobrego mnie spotyka, i wszystko, cokolwiek dobrego robię, jest łaską Pana Boga, jest Jego darem. I abym za wszystko Jego wielbiła, a okazywaną mi przez innych wdzięczność kierowała w Jego stronę.

 

Chciałaś, Maryjo, przekazać Elżbiecie swoją radość, wdzięczność i uwielbienie Pana Boga. I brakowało Ci słów, by wyrazić to, co działo się w Twoim Sercu. Każde było za małe. Dodałaś więc krótko: „Święte jest Jego imię” (Łk 1,49).

 

Maryjo, uproś proszę i dla mnie łaskę wielkiej miłości do Trójcy Przenajświętszej i bycia Jej tak bardzo wdzięczną, żeby nie dało się tego wyrazić słowami.

 

Radość i szczęście, jakie przepełniały Twoje, Maryjo, Serce, były spowodowane nie tylko łaską, jaką Pan Bóg osobiście Ci okazał. Równie wielka była Twoja radość z przyjścia oczekiwanego od wieków Mesjasza. Przecież Syn Boży, którego porodzisz, będzie Zbawicielem. Pan Bóg okazał swoje miłosierdzie. Nie tylko Tobie. Wszystkim, którzy tego pragnęli. Z wdzięcznością więc mówiłaś dalej: „a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją”(Łk 1,50). Cieszyłaś się, że Pan Bóg wkroczył w dzieje świata. Mówiłaś: „On przejawia moc ramienia swego” (Łk 1,51).

 

Naucz mnie, proszę, Maryjo, wrażliwości, troski o los innych, współodczuwania z innymi ich spraw, ich bólów i radości. Tego, bym przeżywała każdą krzywdę i każde dobrodziejstwo, tak bardzo, jakby dotyczyły mnie osobiście.

 

Na pewno odczuwałaś, Maryjo, ból, widząc pychę wielkich tego świata. Teraz cieszyłaś się z tego, że Pan Bóg „rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia” (Łk 1,51-52). Cieszyłaś się, że Pan Bóg upodobał sobie pokorę. Pokorę, którą Ty tak bardzo umiłowałaś. Bo tylko pokora jest zdolna do prawdziwej miłości, do nie zajmowania się sobą. Tylko pokora potrafi przejąć się losem innych i poświęcić się dla nich. Tylko pokora jest zdolna zapomnieć o sobie. Tylko pokora wie, że nic jej się nie należy, że wszystko, co ma, jest darem. Tylko pokora potrafi być wdzięczna. Tylko pokora potrafi przyjmować. Tylko pokora potrafi odpowiedzieć swoją małą miłością na nieskończoną Miłość Boga… Dlatego Pan Bóg wywyższa pokornych…

 

Maryjo, proszę Cię, uproś mi łaskę głębokiej pokory, uproś mi łaskę głębokiego uniżenia. Uniżenia takiego jak Twoje uniżenie. Pokory podobnej do Twojej pokory…

 

Myślałaś też, Maryjo, o swoim Narodzie, który przecież kochałaś. Owszem, wiele razy sprzeniewierzał się on swojemu wybraństwu. Ale teraz Pan Bóg zmiłował się nad nim. Więc cieszyłaś się bardzo i mówiłaś dalej: „Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki” (Łk 1,54-55). Czy przeczuwałaś, że będziesz Matką nowego Izraela – Kościoła?

 

Uproś mi, proszę, Maryjo łaskę prawdziwej miłości mojej Ojczyzny i mojego Narodu. I łaskę głębokiej miłości do Kościoła.

 

Hymn przez Ciebie wypowiedziany to odbicie Twojego, Maryjo, Serca, to wyraz Twojej miłości i wdzięczności Bogu.

 

Uproś mi, proszę, Maryjo, łaskę, aby wypowiedziany przez Ciebie hymn uwielbienia był moim hymnem, aby zawarte w nim myśli wypełniały stale moje serce. Abym tak kochała, by Twój kantyk był wyrazem mojej miłości i wdzięczności Panu Bogu. Amen.

 

3. NARODZENIE PANA JEZUSA

 

Maryjo, w intencji wynagradzającej za grzechy popełnione przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu chcę dzisiaj z Tobą rozważyć trzecią tajemnicę radosną Różańca świętego. Pomóż mi, proszę, choć trochę zrozumieć, czego doświadczyłaś w czasie Narodzenia Pana Jezusa. I naucz mnie naśladować Ciebie.

 

„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: «Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie». I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: «Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania». Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: «Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił». Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2,1-20).

 

Maryjo, już niedługo miałaś porodzić Syna. Oczekiwałaś Go prawie dziewięć miesięcy. Cieszyłaś się, że wkrótce przyjdzie na świat. Z pewnością wszystko przygotowałaś na tę wytęsknioną chwilę. Wszystko było na miejscu. Kołyska zrobiona przez Józefa. Piękna i wygodna. Był przecież bardzo dobrym cieślą. I ciepłe okrycia dla Dzieciątka. Zadbałaś na pewno o wszystko… A tu nagle rozporządzenie Cezara Augusta i w stanie błogosławionym musisz udać się razem z Józefem do Betlejem. Zostawić wszystko i znosić trudy podróży. Na pewno droga będzie dla Ciebie męcząca. Niedawno pomagałaś Elżbiecie, a teraz, gdy zbliża się moment narodzenia Twojego Syna, czeka Cię wysiłek. Ale nawet nie to jest najważniejsze. O siebie się nie martwisz. Myślisz, czy nie zaszkodzi to Twojemu Dziecku. Czy Twój wysiłek nie zaszkodzi Jemu? Gdzie Dzieciątko przyjdzie na świat? Czy będziesz umiała w podróży zapewnić Mu wszystko, czego potrzebuje? Trosk jest dużo. Jednak wierzysz Panu Bogu, wierzysz, że Pan Bóg będzie ochraniał Dzieciątko. Ufna w Jego Moc i opiekę udajesz się w trudną dla siebie drogę.

 

A ja? Czy w chwilach obawy, lęku potrafię zaufać Opatrzności Bożej? Czy chętnie podejmuję trudy, których Pan Bóg ode mnie żąda? Czy wierzę, że jest On ze mną także wtedy, gdy wszystko zdaje się temu przeczyć? Maryjo, proszę Cię, naucz mnie prawdziwego zaufania Trójcy Przenajświętszej. Całkowitego, do końca, w każdej sytuacji. I naucz mnie posłuszeństwa, bym chętnie podejmowała każdy wysiłek, jakiego będzie wymagała sytuacja, w której się znajdę.

 

Po trudach podróży przybyłaś, Maryjo, razem z Józefem do Betlejem. Chcieliście zamieszkać w gospodzie. Czułaś, że lada chwila nadejdzie moment rozwiązania. Ale niestety. Nie było tam miejsca. Tak wiele osób przybyło na spis ludności, że wszystkie miejsca były zajęte. Może więc w jakimś prywatnym domu? Na pewno Józef dokładnie sprawdzał wszystkie możliwości. Bezskutecznie. Niczego nie udało się znaleźć. Mieliście tylko jedno wyjście. Żeby nie spać pod gołym niebem, schroniliście się w grocie, gdzie pasterze trzymają zwierzęta. I tam wydałaś na świat swojego Syna… Bożego Syna. Musiało to być dla Ciebie bardzo trudne. Nie martwiłaś się wcale o siebie, myślałaś, że Ty nie jesteś tu w ogóle ważna. Oddałaś siebie całkowicie Bogu i byłaś gotowa na wszelkie trudy. Ale Boży Syn? Przecież powinien być otoczony czcią i miłością wszystkich. Dlaczego narodził się w takim miejscu? Wśród zwierząt, daleko od Nazaretu? Dlaczego Pan Bóg pozwala, aby Jego Syn narodził się przez nikogo niezauważony w ubóstwie, w grocie? Co to wszystko znaczyło? Ty, Maryjo, umiałaś odczytywać Boże znaki. Z pewnością więc zrozumiałaś: Pan Bóg lubi działać w ukryciu, po cichu, niezauważalnie dla świata. Dlatego i takie było przyjście Jego Syna. A ubóstwo? On przecież kocha ubogich. Chce ich w ten sposób wywyższyć…

 

Maryjo, proszę Cię, naucz mnie odczytywać znaki, jakie Pan Bóg stawia na mojej drodze. Naucz mnie coraz lepiej poznawać Boga, aby coraz bardziej Go kochać.

I proszę Cię, Maryjo, nie pozwól, aby kiedykolwiek, choćby na chwilę, zabrakło w moim sercu miejsca dla Twojego Syna albo dla Ciebie. Dopomóż, aby moje serce całe należało do Jezusa. I żeby Jemu było w moim sercu dobrze.

I spraw, proszę, bym pamiętała, że Panu Bogu podoba się życie i działanie w cichości, w ukryciu. I naucz mnie tak właśnie żyć.

 

Twoje kochające Serce cierpiało, martwiąc się o Dzieciątko. Ale jednocześnie było bardzo szczęśliwe. Szczęśliwe z narodzenia Bożego Syna. Szczęśliwe szczęściem Matki z narodzenia Dziecka. Szczęśliwe miłością do Niego. Chciałaś Mu swoją miłością wynagrodzić wszystko, czego Mu brakowało. I w ten sposób, ofiarowując miłość, dałaś Mu wszystko. Wszystko, czego potrzebowało. Wszystko, czego potrzebowało to Boże Dzieciątko, wszystko, czego potrzebuje każde dziecko. Bo tak naprawdę każde dziecko potrzebuje tylko miłości. Człowiek potrzebuje tylko miłości… I aż miłości… I Pan Bóg wiedział, kto Jego Synowi może ofiarować miłość. Dałaś Dzieciątku największą miłość, do jakiej jest zdolny człowiek…

 

Maryjo, proszę, nie pozwól mi nigdy zapomnieć, że każdy człowiek potrzebuje miłości. I naucz mnie każdemu miłość dawać. Przynajmniej tak małą jak moja. Maryjo, naucz mnie kochać.

 

Z największą miłością i czułością owinęłaś Nowonarodzonego w pieluszki. Nie miałaś nic innego. Martwiłaś się, żeby nie zmarzł… I położyłaś w żłobie. Czy przeczuwałaś, jak wielki symbol dałaś w ten sposób światu? Czy przeczuwałaś, że to Dzieciątko, które złożyłaś w żłobie, gdy dorośnie, da się na Pokarm ludziom…? Nie mogłaś wtedy tego wiedzieć. Ale serce, które kocha, wiele potrafi wyczuć. Musiałaś odczuć, że uczyniłaś coś bardzo ważnego, coś znaczącego, że ten żłóbek to symbol. Ale czego? Może poczułaś, że Twój Syn będzie umęczony, że będzie cierpiał… Że odda się ludziom, a oni będą Go z miłością przyjmowali do swoich serc…

 

Maryjo, proszę, wyjednaj mi łaskę głębokiej świadomości, Kogo przyjmuję, głębokiego uniżenia, wielkiej wdzięczności i wielkiej miłości zawsze, kiedy będę przyjmować Komunię świętą. Uproś mi wielką miłość i cześć dla Najświętszej Eucharystii.

 

Położyłaś, Maryjo, Dzieciątko w żłóbku i patrzyłaś na Nie z wielką miłością i czułością. Co wtedy myślałaś? Na pewno byłaś bardzo szczęśliwa. W czasie Zwiastowania Anioł powiedział Ci, że „Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35). Z pewnością rozważałaś te słowa nie raz. Czy rozumiałaś, co one znaczą? Czy wiedziałaś, że Twoje Dzieciątko jest Synem Bożym współistotnym Ojcu, że jest Bogiem? Czy mogłaś wiedzieć, że Nieskończony Wszechmogący Bóg, który JEST, stał się kruchym, śmiertelnym, bezbronnym maleńkim Dzieciątkiem…? Czy mogłaś wiedzieć, że Bóg stał się Człowiekiem. Że Nieśmiertelny, Żyjący w wieczności Dawca życia stał się śmiertelnym, żyjącym w czasie Dzieckiem. Że Wszechmogący stał się całkowicie zależny od Twojej opieki?

 

Maryjo, proszę, uproś mi łaskę zadziwienia nad cudem Bożego narodzenia, nad pokorą Boga, nad niepojętym Bożym uniżeniem. Łaskę zachwytu nad cudem Bożej Miłości. Cudem niewyobrażalnym. Jak bardzo Bóg musiał ukochać człowieka, że stał się Człowiekiem. Że stał się maleńkim, ubogim Dzieciątkiem. Uproś mi proszę łaskę wielbienia Boga za Jego przyjście na ziemię. Uproś mi łaskę gorącej miłości Stwórcy za Jego niepojętą Miłość do mnie.

 

Może w tej chwili, patrząc na Dzieciątko, zastanawiałaś się, Maryjo, nad słowami Anioła, który nazwał Je Synem Bożym. Teraz, gdy porodziłaś, słowa te powinny stać się jaśniejsze. Ale trudy i zimna grota betlejemska być może je tylko zaciemniały. Jak zawsze powierzyłaś wszystko Bogu…

 

Maryjo, proszę, naucz mnie bezgranicznej ufności Bogu. Ufności nawet wtedy, gdy nic nie będę rozumiała, nawet wtedy, gdy wszystko będzie się zdawało podważać to zaufanie. Naucz mnie, proszę, bezwarunkowego zawierzenia.

 

Gdy tylko człowiek zawierzy Panu Bogu, to Bóg zawsze przychodzi z pomocą. Oto w grocie pojawili się pasterze. I rozradowani opowiadali, co ich spotkało. Że Anioł zwiastował im narodziny Zbawiciela, Mesjasza. I że „nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga” (Łk 2,13-14). Tak, to było potwierdzenie słów Zwiastowania, jakie usłyszałaś, Maryjo, dziewięć miesięcy temu… Wizyta pasterzy na pewno bardzo Cię ucieszyła. Pan Bóg objawił im tajemnicę narodzenia Jego Syna…

Dlaczego akurat im? Czym różnili się oni od innych ludzi? Byli prości i ubodzy. Przez wielu pogardzani. Nie uważali, że cokolwiek im się należy. Umieli się cieszyć z najmniejszych rzeczy. Takich ludzi wybrał Bóg na pierwszych świadków Narodzenia swojego Syna. Oni nie mieli darów do ofiarowania. Ale umieli jak nikt inny oddać hołd. Pan Bóg nie potrzebuje darów. Wszystko należy do Niego. Pragnie jedynie serca człowieka… I chce, aby ludzie oddawali Mu hołd, oddawali Mu cześć i uwielbienie. Oddawali. Oddaje się cudzą własność, to, co drugiemu się należy. Bogu należy się cześć… I hołd… I uwielbienie. I to najlepiej mogli zrozumieć ubodzy, przywykli do upokorzeń pasterze, którzy najbardziej doświadczali swojej od Niego zależności, a jednocześnie Jego opieki.

 

Maryjo, podobnie jak pasterze nie mam nic, co mogłabym ofiarować Jezusowi. Ale pragnę podobnie jak oni oddać Mu hołd i Go uwielbiać. I Tak jak Ty oddać Mu swoje serce. Całe serce. I pragnę, aby Mu było w moim sercu dobrze. Naucz mnie tego, proszę Cię, Maryjo.

Proszę, naucz mnie oddawać prawdziwą cześć Bogu. Naucz mnie oddawać Mu hołd. Naucz mnie wielbić Trójcę Przenajświętszą i oddawać Jej swoje serce. Uproś mi łaskę, aby moje serce całkowicie należało do Boga.

 

Odwiedziny pasterzy na pewno Cię, Maryjo, ucieszyły. Ale przede wszystkim „zachowywałaś wszystkie te sprawy i rozważałaś je w swoim sercu” (por. Łk 2,19). Jak zawsze – zachowywałaś i rozważałaś… Zachowywałaś jak największy skarb, aby nic nie stracić, niczego nie uronić, niczego nie zapomnieć. Bo wszystko, co dotyczyło Twojego Syna, jak również to, co objawiał Pan Bóg, było dla Ciebie największym skarbem. I rozważałaś. Żeby jak najlepiej odczytać Boże znaki, jak najlepiej je zrozumieć i na nie odpowiedzieć…

 

Maryjo, uproś mi łaskę, abym zawsze pamiętała, że największym i tak naprawdę jedynym skarbem jest Miłość Pana Boga. I abym dla Niej wszystko inne zawsze była gotowa poświęcić. I abym zawsze rozważała i zachowywała w sercu wszystkie znaki Bożej Miłości. Amen.

 

4. OFIAROWANIE JEZUSA W ŚWIĄTYNI

 

Maryjo, w intencji wynagradzającej za grzechy popełnione przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu, chcę dzisiaj z Tobą rozważyć czwartą tajemnicę radosną Różańca świętego. Pomóż mi choć trochę zrozumieć, czego doświadczyłaś w czasie Ofiarowania Pana Jezusa w świątyni. I naucz mnie naśladować Ciebie.

 

„Gdy potem upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Je do Jerozolimy, aby Je przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.

A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:

«Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu

w pokoju, według Twojego słowa.

Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,

któreś przygotował wobec wszystkich narodów:

światło na oświecenie pogan

i chwałę ludu Twego, Izraela».

A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu».

Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy.

A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta – Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (Łk 2,22-38).

 

Minęło czterdzieści dni od narodzenia Jezusa i nadszedł czas, kiedy zgodnie z Prawem należało złożyć ofiarę oczyszczenia i wykupić pierworodnego Syna, który był poświęcony Panu. Ty, Maryjo, nie potrzebowałaś oczyszczenia. Chciałaś jednak być posłuszna Prawu. Wiedziałaś, że posłuszeństwo Prawu Bożemu jest posłuszeństwem Bogu. Zaś posłuszeństwo Bogu było zawsze Twoim dążeniem, największym pragnieniem, potrzebą Twojego Serca. Nie chciałaś korzystać z żadnych przywilejów, lecz pokornie poddając się Prawu, złożyć ofiarę. Tak więc uczyniłaś. Złożyłaś ofiarę – ofiarę ubogich.

Maryjo, proszę Cię, uproś mi łaskę pokornego posłuszeństwa Kościołowi i Jego pasterzom. Zawsze, w każdych okolicznościach. Łaskę pamięci o tym, że Panu Jezusowi najbardziej podoba się posłuszeństwo i że tylko ono daje pewność pełnienia woli Bożej.

 

Złożyłaś, Maryjo, ofiarę oczyszczenia. I przyniosłaś do świątyni Jezusa, który miał być poświęcony Panu. Benedykt XVI zauważa: „[Łukasz] chce widocznie powiedzieć: to Dziecko nie zostaje wykupione i nie zostaje zwrócone rodzicom, ale zupełnie przeciwnie: zostaje osobiście oddane Bogu w Świątyni na Jego całkowitą własność. […] Tutaj, w miejscu spotkania się Boga z Jego ludem – zamiast aktu odzyskania pierworodnego – dokonuje się publiczne ofiarowanie Jezusa Bogu, Jego Ojcu” (Benedykt XVI „Jezus z Nazaretu Dzieciństwo”) Pamiętałaś, Maryjo, słowa wypowiedziane przez Anioła w czasie Zwiastowania: „Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35). Jezus jest Synem Bożym, więc Bóg jest Jego Ojcem. A jeśli tak, to Jezus należy jak nikt inny do Boga. Nie chciałaś, czułaś, że nie możesz, wykupić Syna od Ojca… Czy wtedy mogłaś wiedzieć, że to Syn, gdy dorośnie, wykupi – czego skutków już doświadczałaś – Ciebie? Ciebie i wszystkich ludzi z niewoli grzechu, śmierci i diabła? Za wielką cenę…

 

Maryjo, zostałam wykupiona przez Twojego Syna. I ciągle na nowo grzeszę. Ciągle na nowo dobrowolnie oddaję się w niewolę grzechu. Proszę Cię, Maryjo, uproś mi wrażliwe serce, które nie będzie obojętne wobec ogromnej ceny, jaką Jezus zapłacił za mnie. Wyjednaj mi łaskę, abym pamiętała, że każdy grzech jest lekceważeniem Jego ofiary, jest odrzuceniem daru wolności i powtórnym oddaniem się w straszną niewolę. Nie pozwól mi zmarnować tak wielkiej ofiary Twojego Syna. Uproś mi łaskę wolności, abym zawsze żyła w prawdzie, wybierała dobro i czyniła dobro. Uproś mi łaskę jedynej prawdziwej wolności, jaką jest bycie niewolnicą Boga.

 

Ofiarowałaś, Maryjo, Jezusa Panu Bogu. Chciałaś, by nadal należał do Stwórcy. Pragnęłaś ofiarować Bogu swojego Syna, podobnie jak kiedyś ofiarowałaś Mu siebie. Pragnęłaś tego i czułaś, że Pan Bóg też tego pragnie. I cieszyłaś się, że możesz spełnić Boże życzenie. I… Powodów ofiarowania było wiele. Wszystkie razem wypełniały Twoje Serce i sprawiały, że radowałaś się, mogąc to uczynić.

Wiedziałaś, Maryjo, że Pan Bóg Cię wybrał, szczególnie ukochał i ogromnie obdarował. I że wszystko jest Jego darem, jest darem Jego Miłości. Że to On Ciebie stworzył, od Niego otrzymałaś życie. On spowodował, że miałaś tak wspaniałych, świętych Rodziców. On dał Ci Józefa za męża. I On sprawił, że porodziłaś Jezusa. Nie mówiąc o mnóstwie innych darów Bożych. Byłaś ogromnie wdzięczna. I choć miałaś świadomość, że wszystko, co otrzymałaś, jest Twoje, to jednocześnie wiedziałaś, że w najgłębszym sensie wszystko to nadal należy do Boga. Tak też było z Twoim Synem. Chociaż Jezus rzeczywiście był Twoim Synem – zrodziłaś Go przecież, z Ciebie przyjął Ciało – to jednocześnie jeszcze bardziej był Boga: wszak poczęłaś Go bez udziału męża za sprawą Ducha Świętego. Wiedziałaś to bardzo dobrze. Twój Syn był Synem Boga. Należał przede wszystkim do Niego. Dlatego też ofiarowałaś Go Bogu w świątyni, wyznając i potwierdzając w ten sposób, że Jezus do Boga należy.

 

Maryjo, proszę, uproś mi łaskę wdzięczności za wszystkie Boże dary, a szczególnie za bliskie mi osoby, które kocham i które mnie kochają. Uproś mi łaskę, abym zawsze pamiętała, że wszystko, co posiadam, tak naprawdę jest własnością Boga daną mi po to, bym mogła czynić dobro. I abym posługując się rzeczami, które do mnie należą, starała się używać ich do pełnienia woli Boga.

 

Od dzieciństwa, Maryjo, kochałaś Pana Boga i pragnęłaś całkowicie do Niego należeć. Oddałaś, poświęciłaś Mu siebie. Chciałaś Mu służyć i żyć dla Niego. Chwila Zwiastowania była jedną z najwspanialszych chwil Twojego życia. Pan Bóg, którego tak bardzo ukochałaś, przyjął Twoje poświęcenie się Jemu i wybrał Cię na Matkę swojego Syna. Mogłaś wówczas okazać swoje oddanie, nazywając siebie służebnicą Pańską. Pragnęłaś całkowicie należeć do Pana i być od Niego zależna. Pragnęłaś zawsze pełnić Jego wolę. Twoje Serce, Twoje życie było ukierunkowane na pełnienie woli Bożej. Teraz, ofiarowując Jezusa w świątyni, mogłaś potwierdzić swoje fiat, potwierdzić wypowiedziane ponad dziesięć miesięcy wcześniej słowa : «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» (Łk 1,38). Byłaś znowu ogromnie szczęśliwa, mogąc Bogu złożyć dar. Największy Dar. Mogąc Mu ofiarować już nie tylko siebie, ale i Tego, którego najbardziej kochałaś. Tego, dla którego teraz żyłaś… Wiedziałaś, że ucieszysz tym Pana Boga. Byłaś szczęśliwa, mogąc przynieść Jezusa do świątyni, przedstawić Go Panu i ponowić jednocześnie swoje oddanie. Całkowite oddanie. Oddałaś bowiem Bogu nie tylko siebie, ale także wszystko to, co najbardziej kochasz. Także Tego, którego najbardziej kochasz. Pragnęłaś ofiarować Bogu wszystko, wszystko, co tylko możliwe, ponieważ ogromnie Go ukochałaś. I oto teraz mogłaś to uczynić. Serce, które kocha, pragnie dawać i jest szczęśliwe, gdy może coś ofiarować. Tym szczęśliwsze, im większy dar może złożyć. Ty, Maryjo, składałaś największy Dar. Byłaś szczęśliwa, mogąc ofiarować Jezusa. To była kolejna najwspanialsza, najpiękniejsza chwila Twojego życia. Kolejna chwila Twojej wielkiej radości.

Maryjo, mnie tak trudno przychodzi złożyć Bogu ofiarę. Choćby małą. Tak trudno przychodzi mi podjąć jakieś wyrzeczenie. Tak mała jest moja miłość, mała wiara… Matko, proszę, uproś mi gorącą miłość oraz głęboką wiarę. I łaskę, abym chętnie podejmowała wyrzeczenia dla Pana Boga.

 

W Twoim Sercu, Maryjo, była wielka radość. Również ze względu na Jezusa. To On był tu najważniejszy. Wiedziałaś, że Twoja ogromna miłość do Niego, największa do jakiej zdolny jest człowiek, jest mniejsza od Miłości Boga. Bóg jest Miłością. I człowiek jest najszczęśliwszy wtedy, gdy jest w ręku Boga. Chciałaś więc, Maryjo, aby Jezus był w ręku Boga, chciałaś dla swojego Syna tego, co najlepsze. Wiedziałaś, że największym szczęściem dla człowieka jest służenie Panu Bogu, jest należenie do Niego, bycie Jego własnością. I tego pragnęłaś dla Syna. Pragnęłaś, aby Jezus należał do Boga, aby pełnił Jego wolę. Zdawałaś sobie sprawę, że tylko wtedy będzie naprawdę szczęśliwy. Bo tylko wtedy człowiek, każdy człowiek, może być naprawdę szczęśliwy. I oto właśnie przedstawiałaś swojego Syna, Bożego Syna, Bogu. Oto ofiarowywałaś z radością swojego Syna w świątyni. Ofiarowywałaś, aby do Boga należał, aby pełnił Jego wolę. Czy przeczuwałaś, jak będzie to trudne? Z jak wielkim cierpieniem będzie się wiązało?

 

A ja, czy wiem, że człowiek jedynie wtedy może być szczęśliwy, gdy pełni Bożą wolę? Czy staram się ją pełnić? Czego pragnę dla moich bliskich? Bogactwa, zdrowia czy posłuszeństwa Bogu? A dla siebie?

Maryjo, wyjednaj mi proszę łaskę, abym stale poszukiwała woli Pana Boga i zawsze ją pełniła.

 

Czy wiedziałaś, Maryjo, że przynosząc Jezusa do świątyni, przyniosłaś Tego, do którego ona należała, że przyniosłaś samego Boga? Że to On już przed wiekami zaplanował ten moment? Że tak naprawdę to Syn Boży sam właśnie ofiarowywał się Ojcu, aby wypełnić Jego wolę, aby poświęcić siebie dla zbawienia człowieka? Nie mogłaś wiedzieć. Ale na pewno czułaś, że uczestniczysz w wydarzeniu bardzo ważnym w dziejach świata. O wiele ważniejszym niż ofiarowanie Dziecka. I że to Pan Bóg działa, to On jest sprawcą tego wydarzenia…

 

Maryjo, proszę, naucz mnie dostrzegać działanie Boga w moim życiu i w dziejach świata. Naucz mnie dostrzegać, że zawsze, gdy czynię coś dobrego, coś, czego pragnie Pan Bóg, to jest to Jego działanie, a nie moje. Jego łaska. I uproś mi łaskę pełnienia Jego woli, aby mógł posługiwać się mną w swoich zamierzeniach.

 

W czasie, gdy wniosłaś Dzieciątko do świątyni, przybyli tam także wiedzeni wiarą ludzie służący Bogu: Symeon i Anna. Na widok Jezusa błogosławili i wielbili Boga. Opowiadali wszystkim o Twoim Synu. Symeon powiedział, że ujrzał przygotowane przez Boga zbawienie. Ofiarowanie Jezusa w świątyni było powodem radości wszystkich, którzy kochali Pana Boga.

 

Za każdym razem, gdy człowiek ofiarowuje się Bogu, cieszą się wszyscy ci, którzy Go kochają. Cieszą się aniołowie i święci w niebie i ludzie kochający Boga na ziemi. Każde ofiarowanie człowieka jest źródłem łaski dla Kościoła i powodem radości wszystkich, którzy Go tworzą. Upraszaj, proszę Cię, Maryjo, Kościołowi ciągle nowe i święte powołania kapłańskie i zakonne.

Jak wszystkie inne takie chwile w Twoim życiu, tak i radość płynąca z ofiarowania była przemieszana z troską, z zapowiedzią bólu. Ofiarowując Jezusa, godziłaś się na wszystko, co Pan Bóg zechce uczynić, na wszystko, co zaplanował. I wiedziałaś, że choć w ten sposób przyszłość Twojego Syna będzie miała największą wartość, to jednocześnie nie będzie pozbawiona trudów. Czy czułaś również, że nie będzie wolna od cierpienia? Nawet jeśli nie od razu, to chwilę potem na pewno tak. Symeon Ci o tym powiedział. I z pewnością czułaś, że miał rację. Kochające Serce Matki potrafi takie rzeczy wyczuć. A Symeon powiedział: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,34-35). Trudne słowa. Twój Syn spotka się ze sprzeciwem, Twoją duszę przeniknie miecz… Zrozumiałaś, że Twój Syn będzie cierpiał. I że Ty będziesz cierpieć, gdy będziesz na to spoglądała. Czy przypomniałaś sobie wtedy, Maryjo, że kiedyś Abraham był gotów złożyć w ofierze swojego syna Izaaka? Czy pomyślałaś, że Tobie Pan Bóg może nie oszczędzić bólu patrzenia na śmierć ukochanego Syna, tak jak oszczędził tego Abrahamowi…? Mogłaś o tym pomyśleć. Słowa Symeona były znaczące… Ale nie wycofałaś się. Cała przecież należałaś do Pana Boga. Pragnęłaś tego, czego On pragnie. Niezależnie od wszystkiego. Prawdziwa miłość gotowa jest na każdą ofiarę. A Twoja miłość była prawdziwa, największa, do jakiej zdolny jest człowiek. Bardziej kocha tylko Pan Bóg.

 

A jaka jest moja miłość? Do jakiej ofiary ja jestem zdolna? Maryjo, proszę, wyproś dla mnie łaskę wielkiej, gorącej miłości Boga i ludzi. Uproś mi łaskę, abym umiała składać Panu Bogu ofiarę. Każdą, jakiej ode mnie zażąda. Wyjednaj mi łaskę, abym do Niego należała. Cała, bez reszty. Amen.

5. ODNALEZIENIE JEZUSA W ŚWIĄTYNI

 

Maryjo, w intencji wynagradzającej za grzechy popełnione przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu chcę dzisiaj z Tobą rozważyć piątą tajemnicę radosną Różańca świętego. Pomóż mi, proszę, choć trochę zrozumieć, co przeżywałaś, gdy szukałaś, a potem odnalazłaś Pana Jezusa w świątyni. I naucz mnie naśladować Ciebie.

 

„Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,41-52).

 

Udałaś się, Maryjo, razem z Józefem i Jezusem do Jerozolimy na święto Paschy. Po święcie wracałaś z Józefem w grupie pielgrzymów. Przypuszczaliście, iż Jezus też jest w tej grupie, i nie zauważyliście, że został w Jerozolimie. Jak to możliwe? Czy nie szliście razem? Widocznie nie. Darzyliście się przecież bezgranicznym wzajemnym zaufaniem. Dlatego pozwoliliście Jezusowi wracać nie razem z Wami, ale w innym towarzystwie. Ufaliście, że On najlepiej wie, co powinien robić, czego oczekuje od Niego Ojciec. Byliście przekonani, że wróci w tej samej co Wy grupie pątników, jeśli nie z Wami, to razem z przyjaciółmi albo z krewnymi. Nie sprawdzaliście, czy rzeczywiście wraca. Bezgranicznie Mu ufaliście. A wieczorem zorientowałaś się, Maryjo, że Jezusa nie ma… Co działo się wtedy w Twoim Sercu? Może wyrzucałaś sobie, że pozwoliłaś Jezusowi się oddalić, że Go nie upilnowałaś. Wiedziałaś bardzo dobrze, że Jezus nie zawiódł Twojego zaufania. Dlaczego więc Go nie ma? Co mogło się stać? Każda Matka w takiej sytuacji odczuwa trwogę. Tym większą, im bardziej kocha swoje dziecko. A Twoja miłość, Maryjo, jest największa. Jak wielki musiał być ból Twojego Serca, lęk o los Jezusa… Może przypomniałaś sobie wtedy słowa Symeona? Może pomyślałaś, że właśnie nadszedł moment, gdy „Twoją duszę miecz przeniknie” (Łk 2,35)? Nie da się wyrazić, jak wielką udrękę wtedy przeżywałaś. Ale w tym trudnym doświadczeniu nie traciłaś nadziei. Wciąż wierzyłaś, że Jezusowi nic nie mogło się stać. Ufałaś Bogu i szukałaś Syna. Wróciłaś z Józefem do Jerozolimy. Dobrze, że Józef był z Tobą, że Cię wspierał, że mogłaś się na nim oprzeć w tym trudnym czasie. Razem szukaliście Jezusa. Trzy długie dni, gdy każda godzina wydawała się wiecznością. I przez te trzy długie dni ciągle ufałaś Bogu. Nie przestawałaś Mu wierzyć. Wierzyłaś, że z Jezusem nic złego się nie stało. Że Go znajdziesz i wyjaśni się, dlaczego musiał zostać w Jerozolimie. To była bardzo trudna próba Twojej wiary. Za ponad dwadzieścia lat przeżyjesz kolejną. O wiele trudniejszą. Także trwającą trzy dni… Czy to obecne wydarzenie było przygotowaniem do tego, które miało nastąpić później? Ono również miało miejsce w czasie świąt Paschy…

 

Maryjo, proszę Cię, wyjednaj dla mnie łaskę niezachwianej wiary i zaufania Bogu w każdej sytuacji. Uproś mi łaskę wytrwałości, ufności i nadziei zawsze, gdy będzie mi bardzo trudno. Dopomóż, abym pamiętała, że przez trudne doświadczenia Pan Bóg często przygotowuje człowieka do późniejszych zadań.

I jeszcze proszę Cię, Maryjo, bym nigdy nie „zagubiła” Pana Jezusa, nigdy od Niego nie odeszła. A gdyby to się kiedyś zdarzyło, abym natychmiast, porzuciwszy wszystko inne, szukała Go i wiedziała już, gdzie należy szukać: w świątyni, w sakramentach.

 

Twoja wiara i nadzieja, Maryjo, nie zawiodły. Znalazłaś Jezusa. Całego i zdrowego. Siedział w świątyni „między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami” (Łk 2,46). Jak bardzo musiałaś się, Maryjo, ucieszyć. Dziękowałaś Bogu za to, że Jezusowi nic złego się nie stało. Po bólu długiego poszukiwania przyszła ogromna radość z odnalezienia ukochanego jedynego Syna. Tak wielka, jak wcześniej wielki był ból…

 

Maryjo, przypominaj mi, proszę, w chwilach ciemności, że wytrwałe poszukiwanie Jezusa zawsze jest nagradzane Jego odnalezieniem. I że tym większa jest radość z odnalezienia, im boleśniejsze były poszukiwania.

 

A potem, po początkowej wielkiej radości, która uleczyła wcześniejszy ból poszukiwania, dostrzegłaś przedziwną sytuację. Oto Twój dwunastoletni zaledwie Syn siedział między nauczycielami i dyskutował z nimi. Zadawał pytania i odpowiadał. Tak mądrze, że wszyscy byli zdumieni. Byli zdumieni, ale nie domyślili się przyczyny tej mądrości. Dwadzieścia lat później ludzie, którzy nie będą chcieli uwierzyć w Jezusa, też z powątpiewaniem będą pytać: „skąd u Niego ta mądrość?”. Teraz, Maryjo, Ty także zdziwiłaś się tym widokiem. Ale inaczej niż oni. Ty nie pytałaś, skąd On to ma. Wiedziałaś. Wiedziałaś, że Twój Syn jest Synem Bożym. Wiedziałaś, że Jego mądrość to Boża mądrość. Twoje zdziwienie było zdziwieniem wymieszanym z zachwytem. Przecież Jezus miał dopiero dwanaście lat, a dyskutował z nauczycielami Izraela jak Jeden z nich. Mądrzejszy od innych… Bo był Nauczycielem Izraela. Jedynym prawdziwym. Tym, który dawał mądrość innym. Lecz wtedy, gdy miał dopiero dwanaście lat, nikt jeszcze o tym nie wiedział. A Ty, Maryjo? Czy wówczas o tym wiedziałaś? Wiedziałaś, że jest Mesjaszem. Miałaś świadomość, że jest Synem Bożym. Więc jeśli nie wcześniej, to teraz na pewno zrozumiałaś także, że Jego nauczanie jest Bożym nauczaniem. Że Twój dwunastoletni Syn obdarza Bożą mądrością innych. A nauczyciele Izraela? Czy tylko się dziwili, czy też umieli uznać, że dyskutujący z nimi Chłopiec jest ich nauczycielem? Czy mieli tyle pokory?