Sekrety życia pisarzy i artystów - Piotr Łopuszański - ebook + książka

Sekrety życia pisarzy i artystów ebook

Piotr Łopuszański

3,5

Opis

Życie wielkich twórców zawsze miewało swoje wzloty i upadki. Ale o upadkach biografowie nie lubili pisać. Zajmowali się albo samą twórczością, tak jakby dzieło nie zostało stworzone przez żywego człowieka, albo publikowali hagiografie.

Piotr Łopuszański, zabiera nas w podróż w czasie, swobodnie przemieszczając się pomiędzy epokami. Odkrywa tajemnice artystów malarzy (płci obojga), wielkich pisarzy – i to nie tylko polskich, a kończy esejem o Gustawie Holoubku, ostrożnie zdejmując z twarzy aktora wszystkie Srebrne i Złote Maski, którymi za życia go uhonorowano.

Fascynująca opowieść o życiowych sekretach wielkich twórców. Intelektualna uczta, w której czytelnik zamiast tanich plotek i insynuacji znajdzie zaskakujące wnioski erudyty zakochanego w historii. Bagaż wiedzy, znajomość tematu i swoboda łączenia faktów zachwycą każdego poszukiwacza tajemnic.

Giorgione i Tycjan– światło, kolory i różnice talentu. Wszystkie zagadki księcia malarzy.

Adam Mickiewicz– hreczkosiej z Białej Rusi w czasie pobytu na Ukrainie zapisuje po polsku „Litwo, Ojczyzno moja”. Więc dlaczego miałby być Żydem?

Bolesław Prus– na nagrobku napisano mu; „serce serc”, chociaż jako scjentysta, badał rzeczywistość szkiełkiem i okiem, a serce omijał z daleka.

Henryk Sienkiewicz– mały rycerz literatury. Ku pokrzepieniu serc (i wypełnieniu sakiewki)

Stefan Żeromski– syzyfowe prace nad biografią pisarza i wieczne kłopoty z cenzurą – w każdej epoce.

Marcel Proust– nadwrażliwy maminsynek nadopiekuńczej matki. Modny, banalny ale czy czytany?

Doktor Tadeusz Żeleński– bez dogmatów czyli cała prawda o „Boyszewiku”. (Im się człowiek robi starszy, wszystko w nim po trochu parszy - wieje.)

Tadeusz Pruszkowski– wino, kobiety i śpiew. Bogate życie artysty i banalny koniec jednostki zgniecionej przez historię

Skamandryci– genialni poeci z bolesnymi zadrami, slalom pomiędzy sztuką a polityką

Zofia Stryjeńska– Murzyńska czupryna i bogowie słowiańscy - chorobliwa nieśmiałość i pozory ognistego temperamentu: tragiczne losy genialnej artystki

Gustaw Holoubek– Gucio/Konrad przy stoliczku Konwickiego. (A kajdany wiszą w szatni)

Lubię poznawać fakty, które zmieniają mój dawny, wyniesiony ze szkoły stosunek do uznanych wielkości. Przedstawiam życie i zagadki związane z wielkimi postaciami, dociekam przyczyn postępowania moich bohaterów, przytaczam dotyczące ich anegdoty. Mam nadzieję, że lektura sprawi Państwu przyjemność i skłoni do refleksji.

Piotr Łopuszański

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 487

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (2 oceny)
0
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Projekt okładki i stron tytułowychAdam Gutkowski www.goodkowskydesign.com

Skład i łamanie wersji do drukuHonorata Kozon

Fotoedycja i przygotowanie książki do druku TEKST Projekt

Zdjęcia wykorzystane w książce Archiwum autora, Wikimedia Commons, Wikipedia, Biblioteka Narodowa, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Zbiory cyfrowe Muzeum Narodowego w Warszawie i Krakowie, Gallica, Archiwum Teatru Dramatycznego w Warszawie

Redakcja i korekta Barbara Manińska

Dyrektor wydawniczy Maciej Marchewicz

ISBN 9788380798816

Copyright © Piotr Łopuszański Copyright © for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2023

 

WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

 

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

 

Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum

 

 

niniejszej książce zamieściłem szkice o wybitnych pisarzach i artystach, których warto przypominać i którymi interesuję się od lat. O niektórych pisałem artykuły, a nawet książki, jak o Gustawie Holoubku, którego poznałem osobiście. Szkic o skamandrytach został opublikowany w „Twórczości”. Tekst poświęcony Marcelowi Proustowi napisałem dla kwartalnika „Wyspa”. Pozostałe rozdziały są napisane specjalnie do tej książki, chociaż są poświęcone postaciom, o których szkice drukowałem wcześniej, na przykład o Adamie Mickiewiczu, Bolesławie Prusie, Henryku Sienkiewiczu, Stefanie Żeromskim czy Tycjanie. Pisałem także wcześniej o barwnej postaci rektora ASP Tadeusza Pruszkowskiego, a do życia i twórczości Zofii Stryjeńskiej wracałem kilkakrotnie, podobnie jak do Boya i Holoubka.

Przedstawieni w książce malarze renesansowi Giorgione i Tycjan tworzyli w XVI wieku. Rozdział, w którym opisuję życie Tycjana, jest okazją do przypomnienia wspaniałej sztuki renesansu i epoki, w której powstała. Mickiewicz – to okres romantyzmu. Jego debiutancki zbiór zapoczątkował ten kierunek w polskiej literaturze. Prus i Sienkiewicz z kolei tworzyli w okresie pozytywizmu i Młodej Polski. Żeromski to pisarz Młodej Polski tworzący także u progu dwudziestolecia międzywojennego. Marcel Proust żył na przełomie XIX i XX wieku, zmarł w 1922 roku, a więc tworzył niemal w tym samym czasie, co Żeromski, tyle że na podwórku paryskim. Zofia Stryjeńska i Tadeusz Pruszkowski reprezentują sztukę okresu międzywojennego, Boy i skamandryci należą do autorów XX wieku. Działalność teatralna i filmowa Gustawa Holoubka trwała długo i łączy XX i XXI wiek. Aktor debiutował w teatrze w latach czterdziestych XX wieku. W teatrze i filmie grał niemal do śmierci, do początku XXI stulecia.

Z Mickiewiczem zaznajomiłem się w wieku ośmiu lat, gdy mój śp. Dziadek czytał mi Pana Tadeusza z wydania z początku XX wieku. Później samodzielna lektura Dziadów wywarła na mnie wielkie wrażenie. Byłem też pod wrażeniem ogromnej wiedzy poety. W ogóle nasi romantycy byli świetnie wykształceni. Zygmunt Krasiński już w dzieciństwie nauczył się sześciu języków obcych. Mickiewicz, mając za sobą studia na Uniwersytecie Wileńskim, mógł prowadzić w Paryżu i w Lozannie wykłady o literaturze słowiańskiej.

Trylogię Sienkiewicza poznałem, gdy miałem 12 lat. W liceum zaś chętnie czytałem tak zwaną małą trylogię (Stary sługa, Hania, Selim Mirza), a także Rodzinę Połanieckich. Zainteresowały mnie też perypetie małżeńskie naszego noblisty. Pisarz, którego zwalczał Stanisław Brzozowski i któremu łatkę trzeciorzędnego autora starał się przylepić Witold Gombrowicz, był znakomitym stylistą. Fabuła jego powieści to co prawda powtarzający się schemat, ale język, obrazy, słownictwo – rewelacyjne! Jak wiadomo, Sienkiewicz ciężko pracował nad… lekkością stylu.

Życiem i dziełem Marcela Prousta zafascynowałem się w liceum. W 1984 roku przeczytałem tom Proust i jego świat Boya, potem poznałem wypowiedzi różnych krytyków na temat twórczości francuskiego pisarza, wreszcie zagłębiłem się w jego mroczną biografię. Przeczytałem napisane przez niego powieści (W poszukiwaniu utraconego czasu i Jean Santeuil), a także eseje i wspomnienia o pisarzu. Wydaje mi się, że wiele obiegowych sądów o nim należałoby dziś zweryfikować.

W czasach licealnych czytałem dzienniki (wówczas ocenzurowane) Żeromskiego i miałem wobec tego autora ambiwalentne uczucia. Doceniałem jego talent pisarski, uznawałem jego zaangażowanie społeczne i patriotyzm, natomiast byłem sceptyczny wobec wielu jego idei. Gdy poznałem prawdę o życiu osobistym Żeromskiego, spostrzegłem, że człowiek ten, wywindowany na piedestał jako autorytet moralny, był jednak na bakier z moralnością.

W latach osiemdziesiątych czytałem szkice Boya – też w wersji ocenzurowanej – o literaturze francuskiej, a następnie wybór felietonów Reflektorem w mrok. Jego szkice o pisarzach francuskich uderzyły mnie finezją i lekkością stylu. Pochłonąłem także Marysieńkę Sobieską, a także felietony literackie. Nie lubiłem natomiast wycieczek felietonisty w sferę problematyki na pograniczu obyczajów i prawa – Piekła kobiet i Dziewic konsystorskich. Także refleksje Boya na temat sztuk teatralnych wydały mi się anachroniczne. Na początku lat dziewięćdziesiątych poznałem teksty, które z Pism usunęła cenzura. Sięgnąłem też po przedwojenne wydania jego książek – w oryginalnej formie nie wznawianych.

Moje zaznajomienie z twórczością Zofii Stryjeńskiej to początek lat dziewięćdziesiątych. Obejrzałem ciekawe wystawy dzieł artystki, wcześniej znałem tylko reprodukcje jej obrazów w albumach. Wiele wiedzy przyniosła mi też lektura pamiętników Stryjeńskiej. Pisałem o malarce w „Życiu Warszawy”, a po latach w „Podkowiańskim Magazynie Kulturalnym”.

Przy okazji wizyt w Kazimierzu Dolnym mogłem obejrzeć willę Tadeusza Pruszkowskiego. Poznałem historię jego życia, odnajdywałem też wspomnienia o tym artyście przemilczanym w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Uznałem, że jako malarz i twórca wart jest przypomnienia. Sztuka dwudziestolecia międzywojennego jest mi bliska. Uwielbiam też renesans. Do moich ulubionych artystów należą Ghirlandaio, Giorgione, wczesny Tycjan, Tintoretto i Veronese. W bibliotece mojej śp. Mamy była wielotomowa historia malarstwa wydana w Szwajcarii, a przywieziona z Francji. To na tych znakomicie wydanych książkach, z pięknymi, kolorowymi reprodukcjami światowych arcydzieł poznawałem dzieła największych mistrzów.

Giorgione, Burza.

Będąc w Wenecji, zwiedzałem Gallerie dell’Accademia, w której prezentowana jest Burza, moim zdaniem najwspanialszy obraz renesansowy, którego autorem jest Giorgione. Z pracownią tego przedwcześnie zmarłego malarza związany był Tycjan i do dziś niektórzy badacze spierają się, które dzieła malował Giorgione, a które Tiziano Vecellio. Pewne nieścisłości w biografii Tycjana i zadziwiająca zmiana stylu malarstwa u schyłku jego życia, skłoniły mnie do bliższego zbadania tajemnic życia artysty.

Przez długi czas zajmował mnie też film polski, zwłaszcza jego złoty okres, to jest od końca lat pięćdziesiątych do połowy dekady lat siedemdziesiątych. Lubiłem filmy z Gustawem Holoubkiem, zwłaszcza te dawniejsze, reżyserowane przez Jana Rybkowskiego, Wojciecha Hasa, Tadeusza Konwickiego. Holoubek należał do tych aktorów, którzy w latach sześćdziesiątych, razem z Cybulskim i Łomnickim, dominowali w świecie teatru i filmu. Gustawa Holoubka miałem okazję poznać, umówiłem się z nim, że porozmawiamy o jego życiu. Miał to być wywiad rzeka. Mimo obietnicy aktor zrezygnował jednak ze współpracy, a książkę z wywiadem ogłosił kto inny. Gdy Holoubek zmarł, jego pamięć uczciłem pisząc pierwszą jego biografię. Wykorzystałem w niej zresztą bogaty materiał zebrany do owej niedoszłej rozmowy, zamieściłem również wiele mało znanych lub całkiem nieznanych informacji oraz bogaty zestaw ilustracji.

Warto przedstawiać życie wielkich twórców, pokazywać ich zmagania z losem i drogę do sławy. W tej książce staram się przedstawić moich bohaterów inaczej niż obiegowo się ich opisuje, nie powielać stereotypów, lecz weryfikować fakty, obalać mity i kłamstwa, przedstawiać interesujące, jak sądzę i inspirujące hipotezy. Kieruje mną dociekliwość i chęć poznania prawdy.

Czytelnicy często zadają mi pytanie: skąd pan tyle wie? Odpowiedź jest prosta: dużo czytam, szukam w archiwach, konfrontuję relacje z dokumentami. Przy pisaniu książek korzystam z archiwów, zbiorów bibliotecznych, czytam czasopisma i książki. Mam też bogatą bibliotekę poświęconą różnym dziedzinom wiedzy.

Spośród epok historycznych najbardziej przemawiają do mnie antyk, średniowiecze, renesans, przełom XIX i XX wieku, dwudziestolecie międzywojenne, a także PRL. Oprócz ciekawych myśli szukam informacji o ludziach, ich postawach. Po lekturze Alchemii słowa Parandowskiego, który stał się moim pierwszym przewodnikiem po literaturze, a potem po esejach Boya, zwracałem uwagę na to, jak żyli, jak tworzyli, czym się interesowali wielcy pisarze, artyści sceny i filmu, malarze. Później przyszły inne lektury, eseje literackie i filozoficzne oraz książki historyczne. Lubię poznawać fakty, które zmieniają mój dawny, wyniesiony ze szkoły stosunek do uznanych wielkości.

Właśnie takie mało znane fakty oraz sekrety życia pisarzy i artystów są tematem niniejszej książki. Przedstawiam życie i zagadki związane z wielkimi postaciami, dociekam przyczyn postępowania moich bohaterów, przytaczam dotyczące ich anegdoty. Mam nadzieję, że lektura sprawi Państwu przyjemność i skłoni do refleksji.

Piotr Łopuszański

29 września–6 grudnia 2022 roku

ycie wielkich poetów i powieściopisarzy, a także artystów, malarzy, muzyków, a zwłaszcza gwiazd kina, zawsze budziło zainteresowanie czytelników. Stąd taka poczytność pism i portali plotkarskich. Jednakże rzetelność owych źródeł informacji często jest wątpliwa. Ukazują się tam nierzadko teksty oparte na wyssanej z palca sensacji, a nie na rzetelnej wiedzy.

Lektura powieści i zwierzeń wybitnych pisarzy sprawia, że u czytelników rodzi się pytanie, czy autor opisuje swoje prawdziwe życie, czy przeżył wspominane w książkach miłości i przygody. Niektórzy poeci i powieściopisarze byli tak popularni, że nawet powstawały towarzystwa, których celem było gromadzenie rozmaitych związanych z nimi pamiątek. Ważnym źródłem poznawania życia poczytnych autorów były też ich biografie.

Młodzi adepci literatury często chcą naśladować swoich mistrzów, żeby osiągnąć sukces podobny jak oni. Niewielu jednak to się udało, chyba że znaleźli własną drogę twórczą. Boccaccio pisywał słabe sonety, chcąc być jak Petrarca, aż w czasie epidemii dżumy wpadł na pomysł napisania stu nowel opowiadanych przez panny i kawalerów przeczekujących w ustroniu czas czarnej śmierci. Tak powstał Dekameron, który przyniósł mu nieśmiertelność.

Młody Mickiewicz naśladował w Zimie miejskiej klasyków, potem przeszedł okres bajroniczny, aż prawdziwe przeżycia z celi w wileńskim klasztorze Bernardynów zainspirowały go do napisania arcydramatu, czyli III części Dziadów, a tęsknota za ojczyzną kazała poecie zacząć pisać „na paryskim bruku” Pana Tadeusza.

Słowacki, rywalizując z Mickiewiczem, po lekturze Dziadów stworzył Kordiana. Własnym głosem przemówił dopiero w poemacie W Szwajcarii i w wizyjnym Anhellim. Poemat pisany biblijną prozą zainspirował z kolei malarzy, Witolda Pruszkowskiego i Jacka Malczewskiego. W 2022 roku w Muzeum Literatury w Warszawie można było obejrzeć obrazy autorów, którzy usiłowali przenieść na płótno losy bohaterów poematu Słowackiego.

Niektórzy pisarze stale zajmowali się niejako jednym tematem. Przykładem może być Tadeusz Konwicki, który stale wracał do dzieciństwa spędzonego na Wileńszczyźnie. Antoni Słonimski zastanawiał się nawet, kto by czytał Konwickiego, gdyby ten pisał na przykład o… Bydgoszczy.

W okresie PRL-u Wileńszczyzna znajdowała się w granicach ZSRR i była raczej mało dostępna dla turystów, stąd powstał mit Kresów Wschodnich. Popularność autorów piszących o tamtych terenach wyrastała na nostalgii za utraconymi Kresami.

Także Marcel Proust stale wracał do tych samych epizodów ze swojego życia. W całej twórczości pisał właściwie jedną książkę, w której chciał zawrzeć tę samą historię. Kilkakrotnie przymierzał się do tematu i rezygnował. Na przykład zarzucił pisanie swojej młodzieńczej powieści Jean Santeuil i zabrał się do lektury Johna Ruskina. Jej rękopis odnaleziono (w pudle na kapelusze) dopiero po śmierci pisarza. W esejach, które pisał, dotyczących polemiki z francuskim krytykiem Charles’em-Augustinem Sainte-Beuve’em, Proust starał się wykazać, jak bardzo Beuve się mylił w ocenie Gérarda de Nervala, Honoriusza Balzaka, Charles’a Baudelaire’a i innych pisarzy połowy XIX wieku. Na marginesie tych esejów autor zapisywał uwagi, które przywołują refleksje z jego powieści. Bodźcem dla twórczości Prousta były wydarzenia z jego życia, które tkwiły w pamięci pisarza. Jak wiadomo, Proust odłożył pisanie esejów, gdyż uznał, że to, co chce przekazać, lepiej wyrazi pisząc powieść. Chyba nie umiałby pisać na inny temat, choć podobno miał zamiar napisać biografię Fryderyka Chopina. Nie napisał. Trudno wyobrazić sobie Prousta jako autora powieści historycznej, na przykład o czasach Michela de Montaigne’a albo powieści współczesnej, która rozgrywałaby się w innym środowisku niż to, które znał. Mało prawdopodobne jest, by podjął inne tematy niż zaprezentowane w powieści W poszukiwaniu utraconego czasu.

W młodości Proust pisał pastisze znanych pisarzy. Chciał zdobyć umiejętność przekazywania myśli na różne sposoby. Podobnie Tuwim stworzył parodię stylów Tadeusza Micińskiego, Stanisława Przybyszewskiego, Or-Ota, Leopolda Staffa, Bolesława Leśmiana. Pokazał, jak wymienieni twórcy napisaliby utwór na motywach wierszyka Wlazł kotek na płotek albo o Andzi, która ukłuła się kolcem róży. Widać z tego, że za młodu uważnie czytał i wczuwał się w język, słownictwo, formę. Krytyk Stefan Treugutt radził młodym poetom: dużo czytać. Ta rada dotyczy każdego z nas.

Oczywiście są osoby, które nie chcą przyswajać nowej wiedzy, które wręcz zaprzeczają odkrywanym faktom. Na przykład w internecie niektórzy nadal posługują się wiadomościami historycznymi opartymi na propagandzie komunistycznej rodem z PRL-u. Są niejako impregnowani na rzetelną wiedzę. Stąd nadal obecne jest zjawisko powielania dawnych kłamstw, zniekształceń i nieścisłości.

Większość ciekawych czytelników, którzy chcą się dowiedzieć czegoś o życiu wielkich ludzi, pisarzy, artystów, szuka plotek. Mnie interesuje raczej psychologiczna prawda, wyjaśnienie, co było inspiracją danych utworów lub podejmowanych działań. Ciekawi mnie postawa życiowa pisarzy i artystów, na przykład dlaczego jeden poeta poszedł walczyć w powstaniu, a drugi, mimo że publicznie głosił, iż chce walczyć, jednak tego nie zrobił. Interesuje mnie, dlaczego człowiek wybitny mógł poprzeć ustrój totalitarny, jak zrobił to Martin Heidegger wobec narodowego socjalizmu czy znani pisarze europejscy w stosunku do komunizmu. Ciekawe jest dla mnie pytanie, skąd bierze się geniusz i czy w życiu prywatnym wielki twórca jest łatwym towarzyszem losu, czy może staje się tyranem. Jak to jest, że w rodzinie mieszczańskiej, w której ojciec wyrabia i sprzedaje rękawiczki, rodzi się wielka artystka Zofia z Lubańskich Stryjeńska? Co sprawiło, że w rodzinie chłopskiej urodził się poeta (Julian Przyboś)?

Równie istotna dla biografów jest prawda o życiu intymnym twórców, która lepiej tłumaczy ich dzieła niż same te dzieła pozbawione kontekstu biograficznego. Niektórzy twórcy sami podawali do publicznej wiadomości fakty ze swojego życia. Tak czynił na przykład Francesco Petrarca, który w korespondencji do przyjaciół, potem upublicznianej, informował o tym, w którym roku przebywał w Padwie, a kiedy w Awinionie. Od samego Petrarki można było się dowiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach poznał Laurę, swoją ukochaną i muzę. Jednakże poeta informował tylko o tym, co chciał, aby dotarło do odbiorców. Nie wiemy natomiast choćby tego, jak nazywały się matki jego dzieci. Poeta sam kreował swój wizerunek, prezentował się jako humanista o szerokich horyzontach i pasji gromadzenia antycznych rękopisów, co zresztą zapowiadało epokę renesansu.

Byli też pisarze i artyści, którzy nie lubili się zwierzać, którzy wręcz starali się ukryć za swoim dziełem. Bolesław Prus nie opowiadał o swoim życiu, o udziale w powstaniu styczniowym, ani tym bardziej o fascynacjach kobietami. Jego powściągliwość doprowadziła niektórych polonistów do fałszywej tezy, że Prus nie ma biografii. Podobnie Michał Głowiński sądził o Leśmianie.

Dyskretny był też Jan Parandowski, który ani słowem nie wspomniał o swoim pierwszym małżeństwie. Z listów Leopolda Staffa nie dowiemy się o romansie poety z malarką Marią Melanią z Klingslandów Mutermilchową, znaną jako Mela Muter.

Konwicki obsesyjnie pisał o sobie, o pejzażu Wileńszczyzny, a potem o warszawskich znajomych, ale nie wyjawił wielu szczegółów z okresu okupacji. Podobnie Leopold Tyrmand. Mawiał o sobie, że pochodzi ze szlachty kurlandzkiej, w czasie wojny podawał się za Francuza. Naprawdę zaś był warszawiakiem pochodzenia żydowskiego.

Słabo opisany jest wątek kolaboracji niektórych pisarzy i artystów z władzami komunistycznymi na okupowanych przez ZSRR Kresach, a potem w PRL-u. Także kwestia donosów na kolegów nie została jeszcze dobrze opracowana, a jedynie zasygnalizowana. Nie wydano na przykład żadnej naukowo opracowanej publikacji, zawierającej donosy Kazimierza Koźniewskiego, Wacława Sadkowskiego i innych współpracowników SB.

Mimo ogromnej literatury czas drugiej wojny światowej nadal jest pełen zagadek. Do niedawna sądzono, że świetna aktorka z lat trzydziestych Ina Benita zginęła w 1944 roku w czasie powstania warszawskiego. Okazało się, że przeżyła wojnę i wyemigrowała do USA. Swoim dzieciom nie mówiła o Polsce, nie wspominała, że była gwiazdą filmową.

W jednym ze szkiców o Kornelu Makuszyńskim pewien autor twierdził, że w czasie okupacji pisarz nie zajmował się twórczością. Tymczasem, jak wielu polskich pisarzy, Makuszyński w czasie drugiej wojny światowej pisał. Powstały wtedy Szaleństwa panny Ewy, List z tamtego świata i zniszczona powieść Drugie wakacje Szatana.

Lektura biografii pisarzy i artystów poszerza naszą znajomość ich losu, epoki, w której żyli, i okoliczności, w których tworzyli. Przynosi także wiedzę o ich dziełach. Nie zawsze jednak informacje zawarte w poważnych wydawałoby się pracach, są prawdziwe. Przekonałem się o tym wielokrotnie, gdy zbierałem materiały do książek o Bolesławie Leśmianie i do biografii Mikołaja Kopernika. Autorzy książek przepisywali niemal in extenso teksty innych autorów i powtarzali za nimi hipotezy i spekulacje sądząc, że podają ustalone fakty. W kolejnych publikacjach owe zmyślenia miały już powagę rzetelnej wiedzy.

Dobry biograf musi poznać epokę, w której żył jego bohater. Dlatego, gdy pisałem książki o Leśmianie, przeczytałem nie tylko wszystkie teksty poety i wspomnienia o nim, lecz także książki o okresie, w którym żył, dzienniki i tygodniki z owej epoki (pasjonująca lektura). Podobnie pisanie książki o Koperniku poprzedziły lata studiów nad renesansem. Musiałem poznać nie tylko historię, ale także obyczaje, sztukę i realia życia. Niektórzy autorzy biografii astronoma nie pofatygowali się do Torunia, gdzie Kopernik się urodził, nie poznali historii epoki i oskarżali potem Kopernika o to, że przez długie lata nie ogłaszał swego odkrycia ze strachu przed… inkwizycją. Gdyby znali historię, wiedzieliby, że w Polsce inkwizycji nie było, więc astronom nie miał czego się bać. Chciał po prostu dobrze uzasadnić swoje odkrycie. Potrzebował lat obserwacji i obliczeń (zwłaszcza że stale odrywano go od badań astronomicznych do innych zadań).

Na Zachodzie rozpowszechniane są nieprawdziwe opinie o Polakach jako o ludziach nietolerancyjnych czy antysemitach. To oczywista nieprawda. Rzeczpospolita w XVI wieku była najbardziej tolerancyjnym państwem w Europie. Nie było u nas wojen religijnych, ani nie obowiązywała zasada cuius regio eius religio (czyje panowanie, tego religia). W jednym mieście widoczne były świątynie rozmaitych wyznań religijnych. Można też było głosić rozmaite poglądy. Nie obowiązywała wtedy żadna „poprawność” polityczna.

W prasie niemieckiej, amerykańskiej i izraelskiej co rusz można znaleźć teksty o rzekomych „polskich” obozach koncentracyjnych. O tym, że założyli je Niemcy na terenach przez nich okupowanych, a często nawet na terenach III Rzeszy, i że Polacy byli pierwszymi ofiarami niemieckiej nazistowskiej eksterminacji, autorzy owych doniesień (a raczej donosów) nie piszą. Toteż nie jest tam znana prawda o polskich profesorach aresztowanych w Krakowie w listopadzie 1939 roku i osadzonych w obozach, o wymordowanej polskiej elicie intelektualnej, o Stefanie Jaraczu, rotmistrzu Witoldzie Pileckim, świętym Maksymilianie Kolbem.

Świat nie zna okupacyjnych losów Juliusza Kadena-Bandrowskiego, Józefa Czechowicza, Wacława Berenta, Zenona Przesmyckiego, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Kazimierza Junoszy-Stępowskiego, Hanki Ordonówny i wielu innych przedstawicieli polskiej elity.

Dla biografów cennym materiałem są prowadzone na bieżąco dzienniki i korespondencja wielkich ludzi. Z listów Słowackiego wiemy o jego romansach i grze na giełdzie (na ogół korzystnej). Z listów Prousta możemy się dowiedzieć, że pisarz zażywał narkotyki jak cukierki. Korespondencja Stanisława Przybyszewskiego ujawnia jego egocentryzm i instrumentalne traktowanie kobiet. W tym samym czasie miewał po kilka kochanek i każdą zapewniał, że jest tą jedyną.

Zapiski pisarzy to nierzadko ich kreacje, jak sławne Dzienniki Gombrowicza, Dziennik geniusza Salvadora Dalego czy pseudopamiętnikarskie książki Konwickiego. Naprawdę intymne zapiski Witolda Gombrowicza (wydane niedawno i zatytułowane Kronos) rozczarowały.

Mimo że wielcy ludzie często starają się ukryć niektóre fakty ze swoich biografii albo je nadinterpretować, to zawsze można z ich tekstów wyłuskać wiadomości o intymnym życiu narratora. Petrarca przekazał nam tylko takie wiadomości, co do których chciał, by potomność je znała. Badacze od wieków poszukują dokumentów weryfikujących jego słowa.

Jean-Jacques Rousseau wydał Wyznania, które szokowały szczerością i samooskarżaniem się autora. Wielu biografów wierzyło w tę szczerość, dopóki nie sprawdzono faktów. Okazało się, że Rousseau łgał na potęgę. Reymont konfabulował na temat swoich przodków i biegu życia. Wymyślił nie tylko przodków wikingów, ale i swoje nazwisko, które naprawdę było chłopskie i brzmiało Rejment. Maria Konopnicka, Eliza Orzeszkowa, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Nina Andrycz odmładzały się o kilka lat. Także mężczyznom nieobca była taka próżność(?) – Jan Brzechwa odmłodził się o dwa lata, Leśmian i Wacław Sieroszewski o rok.

Często dzienniki i listy były niszczone i cenzurowane przez bliskich lub wydawców. Tak stało się z dziennikami Marii Dąbrowskiej, Stefana Żeromskiego, listami Prusa i Leśmiana. Syn Mickiewicza wykreślił z listów ojca drażliwe fragmenty i imiona jego kochanek. Niszczył nawet pamiętniki znajomych, jeśli znalazł w nich negatywne opinie o ojcu.

Wiele listów Żeromskiego zniszczyła jego kochanka Anna Zawadzka, którą nazywano jego żoną, chociaż faktyczna żona Oktawia jeszcze żyła, a autor Dziejów grzechu nie przeprowadził rozwodu. Pisarz przez blisko 10 lat funkcjonował na dwa domy, a potem ostatecznie zamieszkał z kochanką. O dziennikach Żeromskiego Julian Przyboś napisał, że to największe dzieło autora Wiernej rzeki. Wydał taką opinię, mimo że znał wersję mocno okrojoną.

Dzienniki Stefana Żeromskiego wydane w latach pięćdziesiątych XX wieku zostały brutalnie ocenzurowane. Autor pisał w nich o orgiach, cudzołożnych nocach, wizytach w lupanarze, jakim był Hotel Słowiański. Kochanka Anna Zawadzka i nieślubna córka Monika usiłowały w ogóle nie dopuścić do ich publikacji. Wynurzenia młodego pisarza o erotycznych podbojach zostały wycięte lub okrojone. Dlatego w biografiach autora Przedwiośnia nie znajdziemy na ten temat nawet wzmianki, podobnie jak o jego chorobie wenerycznej. Dopiero w 2014 roku ukazał się wybór z dzienników Księga namiętności. Dzienniki intymne. Wiadomo, że chorzy wenerycznie byli także Kazimierz Przerwa-Tetmajer i Stanisław Wyspiański. Malarkę Zofię Stryjeńską zaraził chorobą weneryczną jej drugi mąż.

Dziennik Henryka Sienkiewicza zaginął, co nie pozwala na naświetlenie życia intymnego i intelektualnego autora Bez dogmatu i poznanie wielu spraw. Z listów Słowackiego dowiadujemy się, że ten poeta romantyczny ostro grał na giełdzie i modnie się ubierał. Krasińskiemu proponował: „zrzućmy z Parnasu tego pijanego barda litewskiego” (czyli Mickiewicza).

Rękopisy pisarzy to ogromne źródło wiedzy. Konwicki pisał na odwrocie cudzych maszynopisów, które dostawał z wydawnictw. Półleżąc w swej „nyży” przy ulicy Górskiego 1 w Warszawie, przywoływał czas miniony, krajobrazy okolic Wilna, lub przytaczał anegdoty o sobie i swoich znajomych. Leśmian pisał zielonym piórem, a Gałczyński piórem z zielonym atramentem. Prus był pierwszym polskim autorem, który pisał na maszynie. Jednakże swoje lepsze powieści, na przykład Lalkę, napisał piórem.

Z rękopisów Rousseau i Żeromskiego jasno widać, że tworzyli w trudzie. Wystarczy spojrzeć na początek Popiołów. Jakże pokreślone są pierwsze zdania. Powieść miała się zacząć zupełnie inaczej i dopiero po dłuższym namyśle Żeromski zdecydował się na słynny dziś początek: „Ogary poszły w las”.

Z kolei rękopisy Sienkiewicza wyglądają jak dzieła gotowe do oprawy. Nie ma w nich skreśleń i poprawek, autor tworzył bowiem wedle z góry obmyślonego planu. Swoje powieści pisał zawsze najpierw dla prasy, z odcinka na odcinek. Nigdy nie napisał przy biurku całości, nawet gdy zdobył już fortunę i mógł sobie pozwolić na ukończenie całego dzieła. Zresztą pisał nie tylko w domu. Ponieważ stale podróżował, to na przykład Potop, Pana Wołodyjowskiego czy Quo vadis? zabierał ze sobą i pracę kontynuował w hotelu. Stąd pomyłki w imionach bohaterów. Zagłoba raz jest Janem, raz Onufrym. Badacze wybrnęli z tego kłopotu twierdząc, że postać z Trylogii miała dwa imiona: Jan Onufry.

Wstronę Swanna, tom I arcydzieła Marcela Prousta.

We Francji, we Włoszech i w krajach anglosaskich ogromną poczytnością cieszyły się biografie sławnych ludzi, królów, pisarzy, kompozytorów, malarzy. Badacze literatury chcieli znać nie tylko dzieła, ale także życie pisarzy. Biografowie dzień po dniu opisywali żywoty Balzaka, Prousta, Dantego Alighieri. Im bardziej rzetelna biografia, tym lepiej. Z tego typu prac czytelnicy dowiadywali się, że Anatol France pisał na wszelkich papierach, starych kwitach, odwrocie listów, wizytówkach. Miewał z tego powodu kłopoty, gdy na przykład dostawca wina twierdził, że pisarz zalega z opłatą za dostarczone trunki. Okazało się wtedy, że na odwrocie rachunku znalazł się fragment powieści. Dla badaczy natomiast bezcenna jest informacja, że w okresie powstawania Thais Anatol France mógł sobie pozwolić na wykwintne wino, podczas gdy wcześniej biedował i zapewne z braku papieru notował na każdym skrawku, który miał pod ręką. W okresie, gdy zasiadał w Akademii, miał takie dochody, że mógłby pisać na welinie, a jednak pozostał przy dawnym zwyczaju.

Wiemy, że Proust dopisywał całe strony na korektach pierwszych wersji. I zamiast poprawiać błędy zecerów, powiększał objętość swojej powieści o nowe sceny, nowe postacie i refleksje. Błędy pozostawały niepoprawione. Ze wspomnień jego znajomych dowiadujemy się, że swój pokój kazał wyłożyć korkiem, by nie słyszeć sąsiadów. Sypiał w dzień, a pisał nocami.

Kilkakrotnie zabierał się do tego, by opisać swoje dzieciństwo i życie salonowe, lecz wahał się, czy pisać esej, czy powieść. Dopiero śmierć rodziców pozwoliła, by nabrał odwagi, aby przelać na papier wszystko, co w nim tkwiło. Z planowanych trzech części powstała powieść wielokrotnie większa. Jego pamięć przechowała obszerne fragmenty rozmów i dowcipów, które po latach wykorzystał w powieści.

Z biografii Goethego można się dowiedzieć, że twórca Fausta nie znosił zapachu czosnku, psów i osób w okularach. Friedrich Schiller, pisząc, trzymał nogi w miednicy z zimną wodą. Rainer Maria Rilke i Ernest Hemingway pisali stojąc przy pulpicie. Théofile Gautier odznaczał się nieumiejętnością „rozwiązywania szarad i logogryfów”.

Wiele pisano o podróżach i polowaniach Hemingwaya. Rzadziej zagłębiano się w kwestie drażliwe, na przykład dotyczące jego problemów psychicznych i prób samobójczych. Z Marii Komornickiej, która popadła w chorobę psychiczną, niektórzy biografowie starają się zrobić bojowniczkę feminizmu. Tymczasem poetka, która swój talent ujawniła już we wczesnej młodości, zachorowała na schizofrenię. Sądziła, że jej ojciec jest królem Polski, a ona jest następcą tronu. Jak wiemy, na początku XX wieku Polski w ogóle nie było na mapach Europy.

Z relacji znajomych Tuwima wiemy, że poeta fascynował się szczurami i zbierał broszury na ich temat. Lubił też wszelkie curiosa, książki o czartach, publikacje grafomanów i maniaków. Czy informacje, że jakiś pisarz tworzył tylko wtedy, gdy czuł zapach zgniłych jabłek, są ważne? Może ta akurat nie, lecz znajomość życiowych perypetii twórców pozwala na lepsze zrozumienie ich twórczości. Dzięki biografiom wiemy, że sceny z Rodziny Połanieckich z Linetką stanowią pokłosie nieudanego drugiego małżeństwa Sienkiewicza.

Biografowie ustalili, że pierwotnie bohaterem 20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi Juliusza Verne’a, słynnym kapitanem Nemo, miał być Polak, powstaniec styczniowy, który po klęsce mści się na wrogach swojej ojczyzny. Wydawca nie chciał jednak wywołać konfliktu z Rosją przez wspominanie Polski i w imię źle rozumianej „poprawności politycznej” wymógł na autorze wprowadzenie zmian. A szkoda. Powieść, która zdobyła wielu czytelników na całym świecie, mogła przypominać o cierpieniach narodu polskiego, rozbiorach i o prawie Polaków do własnego państwa.

Francuzi są dobrzy w biografiach twórców francuskich. Z innymi nacjami mają już problem. O Sienkiewiczu pisano we Francji jako o polskim Żydzie, choć twórca Trylogii był pochodzenia szlacheckiego o korzeniach tatarskich. Uważano go również za… Rosjanina.

W Polsce wiemy, kto to był Voltaire, Alfred de Musset, Dumas ojciec, George Sand, Edgar Allan Poe, Arthur Conan Doyle, Umberto Eco. Czy na Zachodzie znani są Aleksander Fredro, Tadeusz Boy-Żeleński czy Tadeusz Dołęga-Mostowicz? Wymieniam tu autorów popularnych w Polsce. Zapewne należałoby lepiej promować polskich twórców na świecie. Jakże mało jest polskich Nobli w literaturze, a przecież mieliśmy wielu światowej klasy pisarzy i poetów! Nagroda Nobla ominęła Stanisława Wyspiańskiego, Kazimierza Przerwę-Tetmajera, Prusa, Żeromskiego, Leśmiana, Brunona Schulza czy Zbigniewa Herberta i jeszcze wielu innych.

Autorzy z Zachodu, pisząc o sławnych ludziach, skupiają się na kilku państwach: USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, czasem Rosji, Hiszpanii i Włoszech. Prawie nigdy nie piszą o twórcach polskich. Nie znają ich i nie cenią. Drugorzędny artysta działający na Zachodzie ma większą renomę niż pierwszorzędni pisarze i artyści z Polski. Do wyjątków należą może reżyserzy filmowi. Anglicy dowiedzieli się o Matejce dopiero w 2019 roku z okazji sprowadzenia do National Gallery obrazu Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem. Ale czy znają Jana Kochanowskiego, Słowackiego, Prusa, Żeromskiego, Mieczysława Jastruna?

Na pewno warto badać życie sławnych ludzi, poznawać prawdę o nich, obalać utrwalone mity i prostować propagandowe wersje ich życiorysów. Czytelników interesuje to, jacy oni byli w życiu codziennym i jak tworzyli. Rozmaite perypetie, jakie miały miejsce w ich życiu, przybliżają zwyczajnego człowieka do tych wielkich twórczych osobowości. Z biografii Słowackiego wiemy, że poecie zarzucono zaczerpnięcie w poemacie Mindowe fragmentu Konrada Wallenroda Mickiewicza. Gabriela Zapolska miała sprawę o plagiat, a Wincenty Rzymowski w związku z podobnym skandalem został zmuszony do opuszczenia Polskiej Akademii Literatury. W latach dwudziestych prasa żądała, by za rzekomo komunizujące Przedwiośnie odebrać Żeromskiemu Order „Polonia Restituta”. Leśmiana, który był notariuszem, okradziono, a jego zastępca zdefraudował pokaźną kwotę z kasy kancelarii notarialnej. Gdy Władysław Reymont dostał Nagrodę Nobla, wielu jego czytelników prosiło pisarza o… wsparcie.

Mimo że od śmierci Leopolda Staffa w 1957 roku minęło wiele lat, do dziś nie mamy jego biografii i nie wiemy, jak to było ze związkami poety z paniami, na przykład dlaczego zerwał z Halszką Hubicką, jego muzą należącą do kręgu poetki Maryli Wolskiej. Gdyby nie pamiętnik Meli Muter, nie wiedzielibyśmy o jej miłości do Staffa. Poznała poetę na wieczorze autorskim w 1902 roku w Paryżu. Malarka uwielbiała jego Sny o potędze. Zakochała się w jego wierszach, w nim samym, w jego „godnych podziwu, rozmarzonych oczach w kolorze orzechów laskowych, w tej szczupłej, natchnionej twarzy”. Podobał się jej też śpiewny, lwowski akcent Staffa. Mela była zdecydowana porzucić męża Michała i syna Andrzeja, aby być z ukochanym. Nie wiemy, co czuł poeta, czy też się zakochał. W każdym razie nawiązał z Mutermilchami bliższą znajomość, która przerodziła się w romans z Melą. W 1903 roku artystka namalowała jego portret. Gdy Staff wyjechał, Mela przez dłuższy czas żywiła jeszcze nadzieję, że będą żyli razem. Do spotkania doszło w 1907 roku w Zakopanem. Wreszcie mąż interweniował. Mela wyjechała do Włoch i niebawem (zapewne pod wpływem listu poety, który prawdopodobnie chciał zakończyć ten dziwny romans), podjęła próbę samobójczą. Odratowana, do końca życia zachowała pamięć o Staffie. Biografowie poety jednak o romansach Staffa nie piszą. Dlaczego? Czy z powodu braku listów Meli do niego i jego do malarki? Czy z osobliwej dyskrecji? Jak wiemy, poeta ożenił się dopiero po czterdziestce, już w wolnej Polsce. Jednakże ślady uczuć do kobiet odnajdziemy w jego wierszach, zarówno z wczesnego okresu, jak i z dojrzałej twórczości.

Źródła inspiracji twórczej bywają rozmaite. Petrarca młodzieńcze uczucie do poznanej w Awinionie Laury przekuł na sonety miłosne pisane za jej życia i po jej śmierci, w zasadzie pisał je przez całe swoje życie. Prus wpadł na pomysł napisania Lalki, gdy przeczytał w gazecie o procesie o kradzież lalki. Klęska powstania listopadowego i wyrzuty sumienia Mickiewicza, że nie pojechał walczyć za Polskę, wyzwoliły u poety nieświadome pokłady twórcze. W Dreźnie napisał w natchnieniu III część Dziadów. Doświadczenia z drugiej wojny światowej zaowocowały wierszami Baczyńskiego. Z przeżyć w powstaniu warszawskim powstało opowiadanie Kanał Jerzego Stefana Stawińskiego i Pamiętnik z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego.

Impulsem do napisania powieści W poszukiwaniu utraconego czasu był smak ciastka umoczonego w naparze lipowym. Ten smak wywołał wspomnienia dzieciństwa Prousta. I pióro zaczęło sunąć po kartach czarno oprawnych zeszytów.

Pisarze uciekali od zgiełku miasta, by zaszyć się w odosobnieniu. Słowacki pisał Anhellego w klasztorze w Libanie. Pobyt u reformatów w Kazimierzu Dolnym zainspirował Bolesława Prusa, który napisał wkrótce opowiadanie Z żywotów świętych. W tym samym klasztorze Wacław Berent pisał swoją Oziminę. Kazimierz Dolny inspirował też malarzy – Tadeusza Pruszkowskiego i jego uczniów. Prus wolał Nałęczów. Leśmian jeździł do Bretanii, ale najlepiej pisało się mu na południu Francji. Wcale się nie dziwię.

Powieściopisarze muszą mieć talent narracyjny, dar obserwacji oraz plastycznego kreślenia sytuacji i ludzi. Reymont był doskonałym obserwatorem życia i w pamięci przechowywał detale zauważone na ulicy czy słowa, które wypowiedzieli przechodnie.

Turgieniew najpierw pisał biografie swoich bohaterów. Prowadził nawet ich dziennik, zapisując myśli, które mogły im się nasunąć. Wańkowicz miał kartotekę fiszek z cytatami. Umberto Eco, pisząc Imię róży, korzystał z fiszek z cytatami filozofów średniowiecznych. Pisząc, patrzył na plan opactwa, w którym rozgrywała się akcja powieści.

Balzac, tworząc Komedię ludzką, powołał do życia setki osób, które traktował jako rzeczywiste. Kiedyś w rozmowie, po wymianie plotek o znajomych, powiedział: „No, dobrze, ale wróćmy do rzeczywistości. Porozmawiajmy o Eugenii Grandet”. Była to bohaterka jego powieści.

O detale, imiona bohaterów powieści Żeromskiego dbała jego żona Oktawia. Korekty felietonów i esejów, a potem całych książek Boya robiła jego żona Zofia Żeleńska.

W Polsce przez długi czas starano się zajmować albo samą twórczością, tak jakby dzieło nie zostało stworzone przez żywego człowieka, albo publikowano życiorysy pisarzy, w których gloryfikowano ich przesadnie (tak było w wypadku Mickiewicza, Sienkiewicza, Prusa czy Żeromskiego). Polscy czytelnicy nie dowiadywali się, dlaczego Mickiewicz – mimo zapewnień o chęci walki – nie dotarł do Kongresówki, żeby walczyć w powstaniu listopadowym, choć jego towarzyszowi to się udało. Badacze twórczości Leśmiana nie wiedzieli, że malinowy chruśniak istniał rzeczywiście w Iłży koło domu Sunderlandów, rodziny matki poety. O samym domu jeden z polonistów pisał, że to symbol Domu Umarłych. Tymczasem chodziło o rzeczywisty dom, istniejący nadal w miasteczku.

O intymnym życiu Prusa niemal nic nie wiemy. Do dziś nie ma biografii Andrzeja Łapickiego. Nie opisano jego romansów, o których donosiły pisma i portale plotkarskie. Nie ma też biografii Jana Parandowskiego, w której wyjaśniono by tajemnicę jego pochodzenia, opisano miłość i małżeństwa z obiema żonami.

O Słowackim pisano jako o inwertycie, chociaż z korespondencji i wierszy wiemy, że poeta homoseksualistą nie był. Słowackiego oskarżano też o to, że był narkomanem, a nawet (Jarosław Marek Rymkiewicz), że był wariatem. Chodziło o okres mistyczny. A przecież w owym czasie nie tylko wśród polskiej emigracji, lecz także w całej Europie panowała moda na mistycyzm. Emanuel Swedenborg, Franz Anton  Mesmer, Henri de Saint-Simon, Andrzej Towiański tworzyli nowe kulty. Balzak pasjonował się spirytyzmem. Słowacki wierzył, że to anioły dyktują mu strofy Króla Ducha. Ale w chorobę psychiczną popadło niewielu wielkich poetów, spotkało to na przykład Gérarda de Nervala, autora Sylwii, Johanna Christiana Hölderlina, a u nas Kazimierza Przerwę-Tetmajera. Z depresją zmagała się Wirginia Woolf. Myśli samobójcze miał Witkacy. Epizod psychotyczny przeżył Carl Gustav Jung, uczeń Freuda. Obaj panowie w życiu prywatnym nie byli sympatyczni. Co zastanawiające, w Polsce, mimo popularności Junga, nadal nie przetłumaczono pierwszych czterech tomów z edycji niemieckiej lub angielskiej jego dzieł zebranych. Traktują one o psychologii i psychiatrii. Wydano natomiast pisma okultystyczne, inspirowane gnostycyzmem czy filozofią zen. Taka wybiórcza edycja wypacza obraz psychiatry i psychologa.

Każdy wielki człowiek miał jakieś swoje słabości. Nikt nie był postacią z pomnika. Na chorobę dwubiegunową cierpiał znakomity autor piosenek poetyckich Marek Grechuta. W okresie euforycznym rozpierała go energia, dawał znakomite koncerty. Gdy jego duszę ogarniał mrok, zamykał się w sobie, a na koncertach śpiewał niezbyt wyraźnie. Na jednym z takich koncertów słyszałem, jak ktoś z publiczności zawołał: „Artykułuj!”.

Prawdziwa biografia Ryszarda Kapuścińskiego wywołała w polskich mediach falę krytyki. Wzbudziła zgorszenie i zarzut szargania świętości. Tymczasem Francuzi nie gorszą się, gdy w biografiach Prousta czytają, że autor powieści W poszukiwaniu utraconego czasu w czasie pierwszej wojny światowej odwiedzał męskie burdele i korzystał z usług seksualnych panów o wątpliwej reputacji, by następnie w swojej powieści pisać o zboczeniach pederastii. Swojego prawdziwego kochanka Alfreda Agostinellego zamienił w powieści na Albertynę, co miało skutki w fabule. Pisarz w wątku Albertyny zaprezentował wiele nieprawdopodobnych sytuacji, co zarzucał mu André Gide. Podobnej zamiany płci dokonał Jarosław Iwaszkiewicz w autobiograficznym opowiadaniu Panny z Wilka. W rzeczywistości chodziło o panów.

Victor Hugo lawirował między żoną i kochanką, uwodził też służące, którym potem płacił alimenty. Stanisław Przybyszewski prowadził jednocześnie trzy domy, jeden z prawowitą żoną, drugi i trzeci z kochankami. Leśmian jeździł z Hrubieszowa i Zamościa, gdzie mieszkał z żoną i córkami, do Warszawy, gdzie miał kochankę Teodorę Lebenthal. Romans ten trwał 20 lat, aż do śmierci poety. Barbara Koc w biografii Reymonta przemilczała romans twórcy Ziemi obiecanej z Wandą Szczukową. Biografowie Prusa zatajali związek autora Faraona z Aliną Sacewiczową.

Witold Gombrowicz przy kawiarnianym stoliku lubił poniżać rozmówców, tłamsić ich psychicznie i się wywyższać, zaś Bruno Schulz był masochistą. Jego grafiki są wyrazem nie tylko talentu artystycznego, ale także ciekawym materiałem dla psychologa. Oscar Wilde, Gide, Lechoń, Iwaszkiewicz, Gombrowicz, Jerzy Zawieyski mieli skłonności homoseksualne. Iwaszkiewicz w dzienniku wspominał, jak to w 1936 roku mógł „chędożyć Czesia Miłosza”. Ich preferencje seksualne znajdują odbicie w ich twórczości i dziś krytycy starają się dociec, który z kochanków inspirował dany utwór. Biografie Gombrowicza milczały o intymnym życiu autora Ferdydurke.

Czasem jednak autorzy szkiców biograficznych przypisują swoim bohaterom skłonności, których postacie wzięte „na warsztat” nie miały. Weźmy choćby sprawę Marii Konopnickiej, matki dzieciom. Autor książki Homobiografie Krzysztof Tomasik twierdził (bez podstaw i bez znajomości epoki), że Konopnicka miała skłonności homoseksualne, lecz nie przedstawił argumentów na poparcie swoich twierdzeń. Mimo to paru dziennikarzy podchwyciło tę plotkę. Fakt, że po małżeństwie i urodzeniu gromadki dzieci zamieszkała z przyjaciółką, nie był niczym osobliwym. Eliza Orzeszkowa też tak żyła, ale jej nie pomówiono (jeszcze) o odmienną orientację seksualną.

Również pochodzenie etniczne i wyznania religijne są brane pod lupę. W przededniu pierwszej wojny światowej i później prasa narodowa wyszukiwała twórców pochodzenia żydowskiego, zarzucając im „plugawienie języka”, zmysłowość i demoralizację. Atakowano na przykład Bolesława Leśmiana za jego pochodzenie. W latach osiemdziesiątych XIX stulecia antysemicka „Rola” informowała, że wśród publicystów warszawskich „najbezwstydniejszym ze wszystkich Żydków jest pewien Ajzyk Głowacker”. Był to żartobliwy pseudonim Aleksandra Głowackiego, czyli Bolesława Prusa. Gazeta wzięła żart na serio.

Robert Stiller (w PRL-u współpracownik SB) wydał książkę, w której niemal wszystkim wybitnym polskim pisarzom i poetom przypisał żydowskie pochodzenie, także Mickiewiczowi, Słowackiemu i Lechoniowi. Spór o pochodzenie Mickiewicza został rozstrzygnięty. Poeta nie miał korzeni żydowskich, pochodził po matce z rodziny Majewskich, którzy nie byli przechrztami. Słowacki miał pochodzenie ormiańskie, Lechoń (Leszek Serafinowicz) był potomkiem szlachty żmudzkiej. Miał też przodków ormiańskich. W rodzinie mówiło się też o przodkach tatarskich. Skąd tu Żydzi?

Tendencja uczynienia z niektórych twórców pisarzy żydowskich jest niebezpieczna, bo nieprawdziwa. Z Leśmiana robi się żyda (w sensie religijnym), chociaż był katolikiem, czuł się Polakiem i nie ma świadectw nawet na jego znajomość religii żydowskiej. Był człowiekiem wierzącym, o czym świadczą jego wiersze, ale i dokumenty. Autorzy nowej interpretacji Leśmiana „zapominają” o tym, że poeta co najmniej dwa razy był świadkiem konwersji osób pochodzenia żydowskiego na katolicyzm, a o świecie Żydów opisanych przez Szaloma Asza pisał jako o egzotyce. Podobne tendencje widać w pracach odnoszących się do Marcela Prousta, w których badacze doszukują się śladów judaizmu w jego twórczości. Dziś mało kto pisze, że Proust był katolikiem. Z okazji setnej rocznicy śmierci Prousta pisano o jego żydowskości, chociaż to matka wywodziła się z francuskich Żydów i wyznawała religię mojżeszową, zaś ojciec pisarza był katolikiem, podobnie jak Marcel i jego młodszy brat Robert. Przez całe lata wśród badaczy dogmatem było fałszywe twierdzenie, że Proust był areligijny i nie pisał o Bogu. To nieprawda. Pisarz bronił Kościoła przed sekularyzacją zarządzoną przez lewicowy rząd Francji w 1904 roku.

Córka Żeromskiego konfabulowała na potęgę i tworzyła fikcyjne parantele swojej rodziny, powiązania z Antonim Odyńcem, przyjacielem Mickiewicza. W te „rewelacje” uwierzył Artur Hutnikiewicz, autor monografii o Żeromskim. Powtórzyła je też Alina Kowalczykowa.

Różne okresy mają swoich idoli. Dla romantyków takim „bogiem” był George Byron. W okresie Młodej Polski wielbiono Mickiewicza. W międzywojniu w Polsce nie można było krytycznie pisać o Słowackim, co wyśmiał Gombrowicz w Ferdydurke. Orzeszkowa, widząc kult Sienkiewicza, pytała: „Czy to on kuzyn Matki Boskiej, że go krytykować nie można?”. Wszak każdy, nawet wybitny, pisarz miał w swoim dossier słabsze utwory. W wypadku Sienkiewicza będzie to niedokończona powieść Na polu chwały. Prus napisał powieść Dzieci, najsłabszą w jego dorobku. Dzieje grzechu odbiegają poziomem od pozostałych utworów Żeromskiego. Gombrowicz napisał powieść Opętani bez zwracania uwagi na kwestie artystyczne, po prostu dla pieniędzy.

W Niemczech i w Rosji w XIX wieku pisano biografie w myśl ideologii imperialnej. Cenzura zakazywała poruszania wielu tematów. W Rosji nie można było pisać o spiskach na życie carów. Szowinistyczne tendencje w Prusach i Cesarstwie Niemieckim skłaniały autorów do twierdzeń, jakoby Mikołaj Kopernik czy Erazm z Rotterdamu byli Niemcami, a Krzyżacy prowadzili misję cywilizacyjną na Wschodzie. Nawet po drugiej wojnie światowej twierdzono, że Kopernik zmarł w… Prusach Wschodnich i że nie miał związków z Polską. Co ciekawe, w XVI wieku Kopernik wedle niemieckich autorów był „sarmackim astronomem”. W XIX stuleciu już „wielkim uczonym niemieckim”.

Nawet samo dzieło bywało przemilczane. W 1616 roku De revolutionibus Kopernika znalazło się na indeksie ksiąg zakazanych przez Kościół. Rok później ukazało się jego trzecie wydanie amsterdamskie (pod zmienionym tytułem), a następne dopiero w połowie XIX wieku, po usunięciu ksiąg astronoma z indeksu. Także dzieła filozoficzne trafiały do indeksu ksiąg zakazanych, na przykład dzieła Woltera, Diderota i innych. Zakazano także ważnych dla Polaków Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza.

W okresie hitleryzmu palono książki pisarzy nieprawomyślnych, zafałszowano także pisma Friedricha Nietzschego, by pokazać filozofa jako prekursora narodowego socjalizmu. Z tego względu po wojnie nie wydawano w PRL-u jego dzieł. Tymczasem Nietzsche nie znosił socjalistów, nie cierpiał mentalności Niemców. Twierdził, że jest… Polakiem z rodu Nickich (co akurat nie było prawdą). To trochę daleko od ideologii Hitlera. Owszem, pojęcie „nadczłowieka” hitlerowcy wykorzystywali, ale nie rozumieli, co autor Tako rzecze Zaratustra ma na myśli. Chodziło o rozwijanie cech wybitnych, arystokratycznych i przeciwstawianie się mentalności niewolników.

Marię Antoniego Malczewskiego omówiono dopiero dwa lata po… śmierci poety. Rosyjski cenzor, widząc sukces Trylogii Sienkiewicza, zakazał pisarzowi tworzenia powieści historycznych. Sienkiewicz zabrał się więc do tematów współczesnych. Tak powstały dwie powieści współczesne: Bez dogmatu i Rodzina Połanieckich. Z tej drugiej znajomi pisarza wyczytywali aluzje do rodziny jego drugiej żony. Rozstanie Sienkiewicza z Marynuszką wywołało ogromny skandal.

Literatura i sztuka często zmagały się z zakazami, obostrzeniami. W powieści Prusa Dzieci, traktującej o rewolucji 1905 roku, cenzura rosyjska ingerowała ponad 30 razy. Ostatecznie utwór okazał się jedną ze słabszych powieści autora Lalki.

W 1951 roku władze komunistyczne w Polsce przygotowały spis książek, których nie można drukować. Wśród nieprawomyślnych utworów Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego znalazły się powieści Marii Rodziewiczówny i Katechizm polskiego dziecka Władysława Bełzy ze słowami: „Kto ty jesteś? Polak mały”.

Komuniści wymazali też z historii literatury Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego, a to z racji książki o Leninie. Do 1956 roku zakazany był również Witkacy jako autor powieści. Powojenne losy Kornela Makuszyńskiego to dokładne przeciwieństwo propagandowej tezy głoszonej w PRL-u, jak to rzekomo państwo socjalistyczne dba o swoich twórców.

W PRL-u zakazany był Zniewolony umysł Miłosza, podobnie jak Na probostwie w Wyszkowie Żeromskiego. Nie wydawano oficjalnie Roku 1984 George’a Orwella i Człowieka zbuntowanego Alberta Camusa. Cenzurowano Na tropach Smętka Melchiora Wańkowicza. Pełny tekst książki Wańkowicza ukazał się dopiero w 2022 roku!

W ZSRR zmuszono Borysa Pasternaka do zrzeczenia się Nagrody Nobla za powieść Doktor Żywago. Prześladowano Michaiła Bułhakowa i Annę Achmatową. Na Zachodzie, który nie był doświadczony najazdem Armii Czerwonej, komunistami byli „pożyteczni idioci” – jak to określił Lenin – George Bernard Shaw, Herbert George Wells, Pablo Picasso, później George Orwell, Albert Camus i Jean-Paul Sartre. Tylko Orwell i Camus „przejrzeli na oczy”.

Wielu pisarzy i artystów uległo sowieckiej propagandzie i zaczęło wyznawać ideologię komunizmu. W Polsce międzywojennej osobliwej przemiany doznał Władysław Broniewski, który w 1920 roku walczył z bolszewikami, a parę lat później stał się żarliwym komunistą. Akces do komunizmu złożyli także Mieczysław Jastrun i Julian Przyboś. Zagorzałą komunistką była Wanda Wasilewska, a agentem i prowokatorem okazał się malarz Władysław Daszewski.

W 2016 roku nakładem wydawnictwa MG wyszedł tom Czas utracony Marcela Prousta, gdzie pojawił się akapit poświęcony ofiarom bolszewizmu, który w okresie PRL-u cenzura usunęła. Również w wydaniu z 1992 roku, gdy już nie było cenzury, tego akapitu nie przywrócono.

Cenzura w PRL-u wykreśliła fragmenty Karafki La Fontaine’a Wańkowicza dotyczące… cenzury. Co ciekawe, nawet w 2010 roku wydano tę książkę w wersji ocenzurowanej, a nie autorskiej.

Zniszczenia w świadomości Polaków, jakich dokonały propaganda i cenzura w okresie PRL-u, są ogromne i widoczne do dziś. Kilka pokoleń Polaków nie poznało prawdziwej historii. Cenzura nie pozwalała pisać prawdy o drugiej wojnie światowej i o Rosji. Wycinano spore fragmenty z książek, także z dzieł literackich i filmów. Z pism Boya w PRL-u usunięto recenzje (krytyczne) socrealistycznych sztuk sowieckich i (na ogół pozytywne) recenzje sztuk Antoniego Słonimskiego (źle widzianego przez władze po 1964 r.). Zniknęły wszelkie wzmianki o rewolucji bolszewickiej, a także szkic Gide’owskie problemy. Usunięta została nawet pochwała polskiej polityki kulturalnej na Wołyniu (Teatr w Łucku).

Jan Parandowski – w jego współczesnych biografiach nie znajdziemy informacji, że napisał Bolszewizm i bolszewicy w Rosji.

Niektórzy autorzy byli zakazani całkowicie i usuwani z bibliotek. Ferdynanda Goetla oskarżano o rzekomą kolaborację z Niemcami tylko dlatego, że napisał raport o zbrodni katyńskiej. Zamiast historii uprawiano ideologię. Ideologia marksistowska nakazywała pisać raczej o walce klas niż o życiu wybitnych jednostek. Wyjątkami byli Stalin i Lenin, choć zbyt wiele prawdy w publikacjach na ich temat nie było…

Z dostępnych życiorysów Jana Parandowskiego, autora Nieba w płomieniach, Godziny śródziemnomorskiej i świetnej Alchemii słowa wyparowała wiadomość, że był on autorem pracy Bolszewizm i bolszewicy w Rosji.

Mimo zniesienia cenzury w 1990 roku biografowie nadal opierali się na ocenzurowanych wydaniach ich dzieł z czasów PRL-u. Tak było z esejami Pawła Jasienicy czy Wańkowicza. Nadal też wznawiane są książki w wersjach ocenzurowanych, nawet poczciwą Awanturę o Basię Makuszyńskiego wydrukowano na podstawie wydania z 1948 roku (a więc, gdy stalinizm triumfował), a nie z wydań przedwojennych.

W PRL-u promowano twórców miernych, za to pożytecznych jako donosiciele bezpieki (jak Koźniewski czy Aleksander Minkowski), a zakazywano druku pisarzy tej rangi, co Józef Mackiewicz czy późniejszy laureat Nagrody Nobla Czesław Miłosz. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zakazem druku objęto wielu autorów, zwłaszcza za ich postawę polityczną, na przykład za podpisanie Listu 34 w sprawie cenzury, czy sprzeciw wobec projektu zmian w Konstytucji PRL w roku 1975. Zakaz druku dotknął chociażby Pawła Jasienicę, Antoniego Słonimskiego, Zbigniewa Herberta, Wiktora Woroszylskiego, Andrzeja Kijowskiego. W wyniku tych represji środowisko opozycyjne wobec ekipy Gierka zorganizowało niezależny obieg wydawniczy, ewenement w krajach bloku komunistycznego. Za wiadomości (w liście do córki) o proteście pisarzy wobec cenzury w 1964 roku postawiono Melchiora Wańkowicza przed peerelowskim sądem.

Jakże często ideologia decydowała o wizerunku pisarzy. Krytycy marksizujący wybierali twórców „postępowych”, o których pisali z zachwytem, i „wstecznych”, których krytykowali lub – o ile mogli – zakazywali. Gdy ukazała się Polska Jagiellonów Pawła Jasienicy, partyjni krytycy zarzucili autorowi niemarksistowskie podejście do historii. Jasienica jednak po prostu pisał prawdę, zamieszczając własne komentarze wydarzeń historycznych. Był krytyczny w ocenie skutków dla Polski zwycięstwa w bitwie pod Grunwaldem (i słusznie), pomniejszał też znaczenie unii z Litwą. W związku z protestem pisarza po zdjęciu Dziadów i poparciem manifestujących studentów Paweł Jasienica w 1968 roku otrzymał zakaz druku. Nie wydał już niczego aż do śmierci.

W tym czasie niektórzy pisarze byli pod ochroną władzy. Nie można było napisać o pijaństwie Juliana Tuwima, Władysława Broniewskiego czy Stanisława Grochowiaka. O związku Zbigniewa Nienackiego z nastolatką wiedzieli tylko mieszkańcy Jerzwałdu. Czytelnicy powieści Hanny Ożogowskiej nie przypuszczali, że autorka Głowy na tranzystorach kazała wyrzucić Janinę Porazińską z mieszkania w siedzibie Związku Literatów w Warszawie i sama zajęła jej lokal.

W okresie stanu wojennego, gdy środowisko generała Wojciecha Jaruzelskiego miało monopol w państwowych środkach przekazu, „Solidarność” zorganizowała drugi, niezależny obieg wydawniczy. Twórcy oficjalnie nieobecni, zakazani albo świadomie bojkotujący telewizję, byli zapraszani do kościołów na spotkania autorskie. Ich książki ukazywały się w drugim obiegu (w marnej szacie poligraficznej i skromnym nakładzie). To ważny punkt w naszej historii kultury.

Dopiero od lat dziewięćdziesiątych zaczęto u nas wydawać prawdziwe biografie pisarzy. Ukazały się zakazane wcześniej teksty, pojawiły się też rozdziały życia, które wcześniej pomijano. Wreszcie poznaliśmy życie Witkacego, Miłosza, później Leśmiana.

Popularne stały się książki typu wywiad rzeka. Wyszły rozmowy z Holoubkiem, Łapickim, Konwickim. Czasami biografowie zbyt bezkrytycznie ufali w szczerość rozmówców. Jeśli skonfrontować wspomnienia Tadeusza Konwickiego z dokumentami, to okaże się, że opisane przez niego okoliczności wyglądały zupełnie inaczej. Do dziś zresztą nie ma jego rzetelnej biografii, w której zbadano by na przykład okres drugiej wojny światowej, partyzantki antysowieckiej i kwestii jego przejścia na stronę komunistów. Pisarz twierdził, że stało się to już po wojnie i że wszyscy byli wtedy „na lewo”. Nie wszyscy. Kazimierz Wierzyński, Lechoń, Marian Hemar, pisarze emigracyjni, filozof Benedetto Croce, a w Polsce Zbigniew Herbert nie komunizowali. Być może Konwicki zdradził swoich towarzyszy broni jeszcze na Wileńszczyźnie. Wątek zdrady i trzech partyzantów, którzy chcą wykonać wyrok na bohaterze pojawia się w kilku książkach i filmach Konwickiego (np. w filmie Zaduszki).

Z czasem zaczęto odkrywać nieznane dokumenty, z których dowiadywaliśmy się, kto z literatów donosił na kolegów w okresie PRL-u, kto pracował na dwóch etatach: w redakcji i Służbie Bezpieczeństwa. Zaczęto rozliczać stalinistów. Budziło to opór niektórych. Czy jednak dla społeczeństwa taka zamiana miejsc: pomniejszanie ludzi wybitnych, opluwanie bohaterów i gloryfikowanie miernot i donosicieli, jest korzystna? Oczywiście nie.

Życie twórców miewało swoje wzloty i upadki. O upadkach polscy znawcy tematów nie lubili pisać. Z dawnych opracowań nie dowiemy się o nędzy Zofii Stryjeńskiej, która zarobione pieniądze przekazywała dzieciom, podczas gdy sama wegetowała. Po wojnie została pozbawiona honorariów za drukowane w PRL-u w masowych nakładach pocztówki z reprodukcjami jej obrazów.

Friedrich Hebbel sprzeciwiał się temu, by o wielkim człowieku pisać tylko tendencyjnie, w taki sposób, że na przykład nie umie tańczyć, a przemilczać wszystkie inne cechy. Wady pisarzy nie powinny przesłaniać ich geniuszu. Witkacy w ogóle nie znosił „babrania się w bebechach”, czyli w sprawach prywatnych, chociaż w listach żonie i znajomym przekazywał wiele plotek o życiu innych ludzi.

Autorzy życiorysów Mickiewicza przemilczali fakt, że poeta był uważany przez polską emigrację za rosyjskiego szpiega. Krytyk Manfred Kridl głosił wręcz: „wszystkie te sprawy «życiowe» są nam niepotrzebne przy «rozważaniu dzieł»”. Boy-Żeleński polemizował z taką postawą w słynnym szkicu z 1935 roku Czy myć zęby, czy ręce?, chociaż sam w swojej książce o Mickiewiczu nie przedstawił życiorysu poety, a jedynie wybrane fragmenty. To on ujawnił romans Mickiewicza z Xawerą (właściwie Anną) Deybel. Boy snuł także przypuszczenia, że poeta nie umarł na cholerę, lecz że został otruty.

W wypadku autora Lalki polski czytelnik nie miał możliwości dowiedzieć się, dlaczego Prus po powstaniu styczniowym stał się zwolennikiem cara, dlaczego występował przeciwko dążeniom niepodległościowym. Z Prusa badacze zrobili nudziarza, niemal od samego początku człowieka starszego i poczciwego. Gdy jedna z pisarek ogłosiła, że pisarz miał nieślubnego syna, badaczka Janina Kulczycka-Saloni naskoczyła na nią, pisząc, że Gabriela Pauszer-Klonowska (bo to ona ogłosiła tę rewelację) jest osobą „nieuprawnioną” do takich publikacji i że to musi być nieprawda, bo inaczej Boy już by to napisał. Tymczasem Tadeusz Żeleński (Boy) nie zajmował się życiem Aleksandra Głowackiego i poza jednym okolicznościowym esejem (Prus w perspektywie czasu) nic o nim nie ogłosił.

Myślę, że dobrze jest znać biografie znanych ludzi, geniuszy, poznać, jak dochodzili do swoich arcydzieł czy odkryć. Ale biografie muszą być rzetelne. Lepiej znać prawdę niż laurkę, lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć. Czytajmy więc, lecz z dozą krytycyzmu, zarówno wobec pisarzy, jak i wydawców.