Hejt - Monika Sławecka - ebook + książka

Hejt ebook

Monika Sławecka

3,6

Opis

Młody, stary, mniej lub bardziej wykształcony. Z dużego miasta albo małej wsi. Nastolatek z pobliskiego podwórka, uśmiechnięta pani przedszkolanka, troskliwy ojciec lub ukochana babcia. Internet wyzwala w nich najgorsze instynkty, a anonimowość daje poczucie bezkarności. Na odległość dokonują egzekucji – czasem bezmyślnie wyładowując frustrację, a czasem z rozmysłem niszcząc komuś życie.

Monika Sławecka, autorka poruszających reportaży: Balet, który niszczy, Alkohol. Piekło kobiet i Porwania, rozmawia z ofiarami hejterów, które na własnej skórze przekonały się, jak okrutne potrafią być ich ataki. Są wśród nich celebryci, aktywiści, osoby znane i rozpoznawalne, ale też zwykli śmiertelnicy, na których miejscu mógłby się znaleźć każdy z nas.

Gdzie leży cienka granica między krytyką a hejtem? O czym musimy pamiętać, by nie zostać internetowymi oprawcami? Co możemy zrobić, by chronić siebie i bliskich przed mową nienawiści?

„Ludzie często piszą na przykład, że takich jak ja powinno się zabić. Kiedyś próbowaliśmy docierać do osób, które pisały takie komentarze. Znajdowaliśmy ich dane w Internecie, osobiście dzwoniłem do tych ludzi. Po drugiej stronie słuchawki słyszałem przerażony głos, który mówił mi tylko: „Coś mi odbiło, nie wiem, co ja zrobiłem”.”

– Jerzy Owsiak

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 187

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (10 ocen)
4
3
0
1
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
makalonka2000

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa książka. Niektóre wywiady szczerze poruszające. Polecam!
10

Popularność




Au­tor­ka: Mo­ni­ka Sła­wec­ka
Re­dak­cja: Agniesz­ka Ra­kow­ska-Bar­ciuk
Ko­rek­ta: Ka­ta­rzy­na Zio­ła-Ze­mczak
Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki: Ar­tur Kru­to­wicz
Pro­jekt gra­ficz­ny ma­kie­ty i skład: Iza­be­la Kruź­lak
Zdję­cie au­tor­ki na okład­ce: Mo­ni­ka Osiń­ska, po­zo­sta­łe zdję­cia: Shut­ter­stock
Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca: Na­ta­lia Ostap­ko­wicz
Kie­row­nik re­dak­cji: Agniesz­ka Gó­rec­ka
© Co­py­ri­ght by Mo­ni­ka Sła­wec­ka © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, za wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.
Biel­sko-Bia­ła 2021
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­po­ra 25 43-382 Biel­sko-Bia­ła tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.plwww.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8103-852-2
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

WSTĘP

Skąd bie­rze się lek­kość osą­dza­nia, kry­ty­ko­wa­nia i idąc da­lej, hej­to­wa­nia? Z cze­go wy­ni­ka­ją na­sze we­wnętrz­ne me­cha­ni­zmy, któ­re dają przy­zwo­le­nie na wy­pi­sy­wa­nie naj­okrut­niej­szych osą­dów w dro­dze do pra­cy, w prze­rwie od na­uki albo tuż przed po­ło­że­niem się do łóż­ka? Kwe­stia sa­mo­obro­ny czy okrut­na chęć za­spa­ka­ja­nia uśpio­ne­go na dnie ser­ca sa­dy­sty? Tego nie wie nikt. Hejt, sta­no­wią­cy jed­no z naj­po­waż­niej­szych wy­zwań na­szych cza­sów, jest bom­bą z opóź­nio­nym za­pło­nem, do któ­rej obec­no­ści wszy­scy zdo­ła­li­śmy się przy­zwy­cza­ić. Co to w koń­cu za wy­si­łek znisz­czyć ko­muś ży­cie pa­ro­ma ostry­mi ko­men­ta­rza­mi? To tyl­ko sło­wa. Nie po­cią­ga­my za spust, a je­dy­nie kli­ka­my przy­cisk „en­ter”. I na­wet je­śli ko­men­tarz nie wy­da­je się do­sad­ny, do­kła­da­my tym sa­mym ce­gieł­kę do bu­do­wy wiel­kie­go muru. Muru, któ­ry prę­dzej czy póź­niej może się za­wa­lić na każ­de­go z nas. Moc­ne sło­wa?

Hi­sto­rie spi­sa­ne na kar­tach tej książ­ki to świa­dec­two naj­po­waż­niej­szej cho­ro­by na­szych cza­sów – po­głę­bia­ją­ce­go się bra­ku em­pa­tii. W od­róż­nie­niu od pan­de­mii ko­ro­na­wi­ru­sa, ta cho­ro­ba nie za­koń­czy się za spra­wą sku­tecz­nej szcze­pion­ki. Opo­wie­ści osób, któ­re do­świad­czy­ły na wła­snej skó­rze nie­chę­ci i od­rzu­ce­nia, nie wzię­ły się zni­kąd – wręcz prze­ciw­nie, są skut­kiem na­szej wspól­nej pra­cy na rzecz zwal­cza­nia po­czu­cia spo­łecz­no­ści. Każ­dy z nas stał się eks­per­tem w każ­dej dzie­dzi­nie ży­cia. Jed­no klik­nię­cie i go­to­we: mo­że­my po­pi­sać się wie­dzą z za­kre­su po­li­ty­ki, go­to­wa­nia, tań­ca lub wła­ści­we­go wy­cho­wa­nia ko­lej­nych po­ko­leń albo stać się ar­bi­tra­mi od­po­wied­nie­go wy­glą­du. W cza­sach, gdy nasz świat prze­niósł się bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej do sfe­ry wir­tu­al­nej, je­ste­śmy w sie­ci ak­tyw­ni do bólu. Czy­je­go?

Na wstę­pie mo­jej opo­wie­ści pro­po­nu­ję każ­de­mu Czy­tel­ni­ko­wi wy­ko­nać skrom­ny eks­pe­ry­ment. Em­pa­tia to zdol­ność wczu­wa­nia się w stan psy­chicz­ny in­nych osób, dla­te­go przed przej­ściem na ko­lej­ne stro­ny tej książ­ki za­mknij oczy, wsłu­chaj się w sie­bie i choć na mo­ment oczyść od do­cze­snych pro­ble­mów. Usiądź wy­god­nie w fo­te­lu i... wy­obraź so­bie, że na je­den dzień sta­jesz się gwiaz­dą te­le­wi­zji. Jak to? Tą ko­bie­tą, któ­ra „nic nie robi, a prze­cież ma wszyst­ko”.

Nie mu­sisz za­sta­na­wiać się nad ko­lej­nym ter­mi­nem na­grań. Two­im pro­ble­mem nie jest ko­niecz­ność udzie­le­nia na­stęp­ne­go wy­wia­du albo po­ka­za­nia się na ścian­ce. Za­po­mnij o wszyst­kich uprze­dze­niach i spójrz na jej ży­cie z in­nej per­spek­ty­wy. Masz ro­dzi­nę i dziec­ko. Pra­cu­jesz przy wie­lu pro­jek­tach rów­no­cze­śnie, sta­le bę­dąc w cen­trum za­in­te­re­so­wa­nia pa­pa­raz­zich. Twój wy­gląd musi być za­wsze per­fek­cyj­ny – dbasz więc o fi­gu­rę, cerę i wło­sy. Po ca­łym dniu po­wstrzy­my­wa­nia spon­ta­nicz­nych re­ak­cji i uni­ka­nia fo­to­re­por­te­rów mo­żesz w koń­cu ścią­gnąć cią­żą­cą ma­skę. Kła­dziesz się wie­czo­rem w wan­nie, bie­rzesz te­le­fon i za­czy­nasz czy­tać ko­men­ta­rze na swój te­mat.

– Co ona ma swo­je­go? Chy­ba wnętrz­no­ści.

– Już jej jed­no oko dziw­nie opa­da. Nie­sy­me­trycz­na twarz po prze­rób­kach.

– Je­steś tak tok­sycz­ną oso­bą, że prze­bi­jasz Han­ni­ba­la Lec­te­ra. Nikt nie może z tobą wy­trzy­mać, ża­den mąż.

– A co w tym cza­sie robi bez­ro­bot­ny utrzy­ma­nek?

– Kur­ty­za­na, a nie dama.

Jak się te­raz czu­jesz?

Moim ma­rze­niem jest prze­mó­wić do wy­obraź­ni i świa­do­mo­ści. Dzię­ku­ję swo­im bo­ha­te­rom za od­wa­gę, któ­rą wy­ka­za­li się, po­dej­mu­jąc roz­mo­wę na trud­ny te­mat. Po­sta­no­wi­li wy­ru­szyć w po­dróż do naj­gor­szych wspo­mnień ze swo­je­go ży­cia. Zro­bi­li to, aby za­ma­ni­fe­sto­wać fakt de­struk­cyj­ne­go dzia­ła­nia hej­tu. Dzia­ła­nia, któ­re­go sens ogra­ni­cza się je­dy­nie do za­da­wa­nia bólu.

Mowa nie­na­wi­ści

Hejt jest for­mą ob­ra­zy i po­ni­że­nia dru­gie­go czło­wie­ka, któ­ra naj­moc­niej roz­wi­ja się w ni­szy in­ter­ne­to­wej. Nie bez po­wo­du to za­cho­wa­nie kla­sy­fi­ku­je się jako „cy­ber­prze­moc”. Cho­ciaż ta­kie za­cho­wa­nie nie zo­sta­wia śla­dów na cie­le ofia­ry, po­zo­sta­je z nią na całe ży­cie. Jest pięt­nem, któ­re­go po­zby­cie się wy­ma­ga wie­lo­let­niej pra­cy te­ra­peu­tycz­nej. Co jed­nak naj­bo­le­śniej­sze, hejt jest zu­peł­nie inną for­mą prze­mo­cy niż te, któ­re od lat są kla­sy­fi­ko­wa­ne przez pol­ski sys­tem praw­ny jako prze­moc. Nie do­cho­dzi w tym przy­pad­ku do kon­fron­ta­cji bez­po­śred­niej: użyt­kow­ni­cy sie­ci, czu­jąc się w niej ano­ni­mo­wi, ko­rzy­sta­ją z jej moż­li­wo­ści bez ogra­ni­czeń. Wy­zwa­la­ją swo­je naj­gor­sze in­stynk­ty bez ko­niecz­no­ści spoj­rze­nia w ofie­rze w oczy; do­ko­nu­ją eg­ze­ku­cji na od­le­głość: w wa­run­kach zdal­nych; na smart­fo­nie pod­czas jaz­dy tram­wa­jem lub przed kom­pu­te­rem przy kub­ku go­rą­cej kawy. Rze­ko­ma ano­ni­mo­wość otwie­ra furt­kę do naj­mrocz­niej­szych za­cho­wań – jest jed­nak tyl­ko po­zor­na. Wbrew obie­go­wej wie­dzy dzi­siaj je­ste­śmy w sta­nie każ­de­go zwe­ry­fi­ko­wać, a suk­ces i od­na­le­zie­nie spraw­cy to tyl­ko kwe­stia mo­ty­wa­cji.

Co cie­ka­we, wie­lu lu­dzi funk­cjo­nu­je w świe­cie re­al­nym i wir­tu­al­nym na za­sa­dzie po­dwój­nych stan­dar­dów. Dla przy­ja­ciół i ro­dzi­ny to tak zwa­ni do­brzy lu­dzie – w co­dzien­nym ży­ciu kul­tu­ral­ni i uprzej­mi, sko­rzy do po­mo­cy i naj­więk­szych po­świę­ceń. Kie­dy jed­nak po­zo­sta­ją sam na sam ze sobą, mogą zdjąć ma­skę za­ło­żo­ną na po­trze­by te­atru co­dzien­no­ści, sta­ją się kimś zu­peł­nie in­nym i wy­le­wa­ją fru­stra­cje na fo­rach in­ter­ne­to­wych. Dwóch ba­da­czy zaj­mu­ją­cych się ko­mu­ni­ka­cją stra­te­gicz­ną Mi­chel Wal­ra­ve i Wan­nes He­ir­man po­rów­na­li te za­cho­wa­nia do tzw. efek­tu ka­bi­ny pi­lo­ta. Rów­na­nie ko­lej­nych miast z zie­mią w trak­cie dru­giej woj­ny świa­to­wej nie bu­dzi­ło żad­nych emo­cji wśród pi­lo­tów bom­bow­ców. Brak kon­tak­tu emo­cjo­nal­ne­go za­mie­niał za­bi­ja­nie lu­dzi w zwy­kłą grę – mi­sję, któ­rą na­le­ży wy­ko­nać, aby wró­cić na od­po­czy­nek do bazy. W opo­zy­cji do tego sta­nu byli żoł­nie­rze pie­cho­ty lą­do­wej, któ­rzy wi­dząc cier­pie­nie po­ten­cjal­nych wro­gów, oku­po­wa­li je licz­ny­mi ura­za­mi psy­chicz­ny­mi, ta­ki­mi jak cho­ciaż­by ze­spół stre­su po­ura­zo­we­go PTSD[1]. Hej­ter, nie wi­dząc cier­pie­nia oso­by, któ­rą ata­ku­je, nie ma świa­do­mo­ści wagi swo­ich słów. Z dru­giej zaś stro­ny za hej­tem cho­wa­ją się oso­by, któ­re wy­ka­zu­ją sa­dy­stycz­ne skłon­no­ści.

Pod­czas do­bo­ru obiek­tu ata­ków hej­te­rzy ce­chu­ją się róż­no­rod­no­ścią. W tej sfe­rze nie do­cho­dzi do żad­nych wy­klu­czeń ze wzglę­du na na­ro­do­wość, ko­lor skó­ry, wy­zna­nie, toż­sa­mość płcio­wą czy me­dial­ność. Ce­lem hej­tu może być do­słow­nie każ­dy – nie­za­leż­nie od tego, czy jest to ce­le­bry­ta, po­li­tyk czy są­siad­ka z klat­ki obok.

Roz­wój cy­fry­za­cji i no­wych tech­no­lo­gii stał się bli­ski jako me­dium po­wszech­nie wy­ko­rzy­sty­wa­ne przez mło­dych lu­dzi. W in­ter­ne­cie w do­bie pan­de­mii spę­dza­ją czas za­rów­no na spo­sób prak­tycz­ny – na­uka zdal­na, jak i roz­ryw­ko­wy – me­dia spo­łecz­no­ścio­we, stro­ny z po­żą­da­ny­mi tre­ścia­mi, czy kon­tent fil­mo­wo-se­ria­lo­wy, taki jak Net­flix czy HBO. Bli­skie re­la­cje mło­dych lu­dzi z sie­cią spra­wi­ły, że hejt stał się dla nich na­tu­ral­ną for­mą wy­po­wie­dzi. Tu­taj trze­ba zwró­cić uwa­gę na to, że hejt jest czymś zu­peł­nie in­nym niż kry­ty­ka, któ­ra jest for­mą prze­my­śla­nej wy­po­wie­dzi, ba­zu­ją­cej na wie­dzy oso­by kry­ty­ku­ją­cej. W przy­pad­ku hej­tu, wy­po­wie­dzi nie mają pod­ło­ża spe­cja­li­stycz­ne­go, ich za­da­niem jest je­dy­nie spra­wić jak naj­więk­szy ból sło­wem.

Mowa nie­na­wi­ści roz­po­wszech­nia fał­szy­we uspra­wie­dli­wie­nie swo­jej uży­tecz­no­ści. Jej dys­kry­mi­nu­ją­cy, pe­łen prze­mo­cy ton pro­wa­dzi do de­struk­cyj­nych i utrwa­leń krzyw­dzą­cych ste­reo­ty­pów. W kon­se­kwen­cji ist­nie­je ry­zy­ko praw­dzi­wych tra­ge­dii – ata­ki na ofia­rę w prze­strze­ni pu­blicz­nej, któ­re mogą do­pro­wa­dzić do czy­jejś śmier­ci po­przez atak lub sa­mo­bój­stwo za­szczu­tej jed­nost­ki. Ze wzglę­du na wol­ność sło­wa, któ­ra jest kon­sty­tu­cyj­nie na­szym pra­wem, mowę nie­na­wi­ści trud­no skla­sy­fi­ko­wać. W 2000 roku, w wy­ni­ku fali prze­mo­cy w in­ter­ne­cie, Rada Eu­ro­py zwo­ła­ła nad­zwy­czaj­ny kon­gres, w trak­cie któ­re­go jej człon­ko­wie sfor­mu­ło­wa­li de­fi­ni­cję tego zja­wi­ska.

Mowa nie­na­wi­ści to wy­po­wie­dzi, któ­re sze­rzą, pro­pa­gu­ją i uspra­wie­dli­wia­ją nie­na­wiść ra­so­wą, kse­no­fo­bię, an­ty­se­mi­tyzm oraz inne for­my nie­to­le­ran­cji, pod­wa­ża­jąc bez­pie­czeń­stwo de­mo­kra­tycz­ne, spo­istość kul­tu­ro­wą i plu­ra­lizm.[2]

W 2015 roku po­wstał ra­port Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej[3], któ­ry kon­cen­tru­je się na re­al­nym pro­ble­mie prze­mo­cy w in­ter­ne­cie do­ty­ka­ją­cej dzie­ci i mło­dzież. We­dług przy­to­czo­nych da­nych na­wet co pią­ty ko­men­tarz w sie­ci jest na­ce­cho­wa­ny hej­tem lub za­wie­ra wy­po­wie­dzi, któ­re de­fi­niu­je się jako krzyw­dzą­ce. Jak moż­na so­bie wy­obra­zić, ska­la pro­ble­mu jest ogrom­na.

Waż­nym aspek­tem, któ­ry do­ty­ka głów­nie ko­bie­ty, jest mowa nie­na­wi­ści kon­cen­tru­ją­ca się na wy­glą­dzie. Jego ofia­ra­mi są naj­czę­ściej ar­tyst­ki i ce­le­bryt­ki, któ­re chęt­nie za­miesz­cza­ją swo­je zdję­cia za po­śred­nic­twem me­diów spo­łecz­no­ścio­wych. Co cie­ka­we – zna­na, an­giel­ska mar­ka ko­sme­ty­ków RIM­MEL w 2018 roku jako pierw­sza zwró­ci­ła uwa­gę na fakt hej­ter­skich ko­men­ta­rzy do­ty­czą­cych uro­dy ko­biet. Am­ba­sa­dor­ka­mi kam­pa­nii pod ha­słem #iwil­l­not­be­de­le­ted były zna­ne, wy­róż­nia­ją­ce się gwiaz­dy, m.in. Rita Ora – wo­ka­list­ka al­bań­skie­go po­cho­dze­nia oraz mo­del­ka Cara De­le­vin­gne, iden­ty­fi­ku­ją­ca się jako oso­ba pan­sek­su­al­na[4], au­tor­ka po­niż­szych słów:

Hejt na te­mat wy­glą­du ma wpływ na jego ofia­ry w wiel­kim stop­niu. To strasz­ne, że lu­dzie po­dej­mu­ją de­cy­zje do­ty­czą­ce swo­je­go wy­glą­du na pod­sta­wie oba­wy, że ktoś może je skry­ty­ko­wać. Je­stem dum­na ze współ­pra­cy z mar­ką RIM­MEL przy kam­pa­nii, któ­ra mówi o tym ro­sną­cym pro­ble­mie[5].

Pol­skę re­pre­zen­to­wa­ła zna­na in­flu­en­cer­ka Red Lip­stick Mon­ster.

Spe­cja­li­ści pra­cu­ją­cy nad kam­pa­nią wy­li­czy­li, że wów­czas ofia­ra­mi be­au­ty hate’u pa­dło po­nad 55 mi­lio­nów ko­biet na ca­łym świe­cie. Obec­nie wy­da­je się, że kon­se­kwen­cje be­au­ty hate’u po­szły tak da­le­ko, że po­wrót do sta­tus quo nie ist­nie­je. Głów­nym, naj­bar­dziej do­tkli­wym zja­wi­skiem jest lęk przed wsta­wia­niem swo­ich praw­dzi­wych zdjęć do in­ter­ne­tu. Na­cisk na per­fek­cyj­ny wy­gląd spra­wił, że ko­bie­ty na ca­łym świe­cie na­uczy­ły się pro­stych tech­nik do ob­rób­ki tech­no­lo­gicz­nej fo­to­gra­fii, by­le­by się ustrzec przed ko­lej­ny­mi ata­ka­mi, któ­re będą ude­rzać w ich oso­bę. Naj­gor­sze, że pro­ce­sy psy­cho­lo­gicz­ne po­stę­pu­ją wraz z po­głę­bia­ją­cym się pro­ble­mem i ko­bie­ty dzię­ki ta­kim zdję­ciom bu­du­ją swo­ją war­tość – przede wszyst­kim w swo­ich oczach.

W 2018 roku an­giel­ska gru­pa ba­da­ją­ca de­struk­cyj­ne zja­wi­ska wśród spo­łe­czeń­stwa, na pod­sta­wie 11 ty­się­cy re­spon­den­tek w gru­pie wie­ko­wej 16–25 lat, przy­zna­ją­cych się do by­cia ofia­rą be­au­ty hate’u wy­zna­ła, że 46 pro­cent do­ko­na­ło sa­mo­oka­le­cze­nia, a 67 pro­cent stra­ci­ło pew­ność sie­bie, któ­rej nie po­tra­fi od­bu­do­wać. Be­au­ty hate stał się ka­ta­li­za­to­rem do po­rów­ny­wa­nia się ko­biet do wi­ze­run­ków, któ­re nie mają nic wspól­ne­go z rze­czy­wi­sto­ścią. Re­per­ku­sje są sze­ro­kie, idą za nimi za­bu­rze­nia od­ży­wia­nia, pod­da­wa­nie się licz­nym za­bie­gom z za­kre­su me­dy­cy­ny es­te­tycz­nej oraz ten­den­cje do za­cho­wań au­to­de­struk­cyj­nych.

Nie spo­sób pi­sać o hej­cie, nie prze­żyw­szy tego na wła­snej skó­rze. Draż­ni aka­de­mic­ka skłon­ność do sze­ro­kie­go opi­sy­wa­nia tego za­gad­nie­nia, jak gdy­by było ono eks­pe­ry­men­tem do­ko­ny­wa­nym w pro­bów­ce, na pod­sta­wie któ­re­go je­ste­śmy w sta­nie po­sze­rzyć wie­dzę na te­mat za­cho­wań i in­stynk­tów przed­sta­wi­cie­li homo sa­piens. Fru­stru­je teo­re­ty­zo­wa­nie i snu­cie pięk­nych idei w na­dziei na po­klask, pod­czas gdy każ­de­go dnia mi­lio­ny osób na ca­łym świe­cie pa­da­ją ofia­ra­mi hej­tu, z któ­rym nikt, poza wy­ra­ża­niem współ­czu­cia w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych, nie wal­czy.

Je­ste­śmy ofia­ra­mi na­szych cza­sów. Świat jest glo­bal­ną ago­rą, a za bi­let wstę­pu słu­ży do­stęp do in­ter­ne­tu. W sy­tu­acji, gdy każ­dy może po­wie­dzieć wszyst­ko bez ry­zy­ka na­pięt­no­wa­nia ani za­blo­ko­wa­nia siły ra­że­nia, nie tyl­ko co­raz chęt­niej hej­tu­je­my, ale też zy­sku­je­my co­raz więk­szą obo­jęt­ność wo­bec co­dzien­nej daw­ki nie­na­wi­ści. W cza­sach zde­cy­do­wa­nej nad­pro­duk­cji tre­ści każ­da wy­po­wiedź na te­mat hej­tu re­pro­du­ku­je to, co wszy­scy już wie­my, oraz pre­zen­tu­je po­dej­ście z po­zy­cji eks­per­ta. Aka­de­mi­cy wpa­da­ją w si­dła me­ta­nar­ra­cji, ga­da­ją­ce gło­wy pre­zen­tu­ją swój punkt wi­dze­nia, a oso­by, któ­re pa­dły ofia­rą hej­tu, są po­zba­wio­ne pra­wa gło­su i moż­li­wo­ści opo­wie­dze­nia swo­jej wła­snej hi­sto­rii. Rzad­ko kie­dy są za­pra­sza­ne w po­dróż w głąb de­mo­nów wła­snej prze­szło­ści – a nad­re­pre­zen­ta­cja słów rzu­ca­nych na wiatr w te­le­wi­zjach śnia­da­nio­wych i ko­lo­ro­wych ga­ze­tach prze­sła­nia ich oso­bi­sty apel „Ne­ver aga­in”.

Na mia­no hej­te­ra nie trze­ba się spe­cjal­nie na­pra­co­wać. Po­wszech­ną wie­dzą jest fakt, że hej­te­rzy w sie­ci wy­le­wa­ją swo­je fru­stra­cje. Pro­blem jed­nak po­ja­wia się w mo­men­cie, gdy zo­sta­ją za­uwa­że­ni i za­czy­na­ją bu­do­wać po­pu­lar­ność. Naj­czę­ściej ta­kie oso­by w ży­ciu pry­wat­nym ni­czym się nie wy­róż­nia­ją, są tłem spo­łe­czeń­stwa. Gdy na­gle zo­sta­ją do­ce­nie­ni, uzy­sku­ją po­par­cie, ro­śnie im licz­ba laj­ków[6] w in­ter­ne­cie, za­czy­na­ją się czuć speł­nie­ni. Sta­ją się wów­czas co­raz bar­dziej na­pa­stli­wi i bez­względ­ni.

Przed­sta­wi­cie­le któ­rej płci czę­ściej do­pusz­cza­ją się hej­tu w in­ter­ne­cie? Uni­wer­sy­tet SWPS we współ­pra­cy z ARC Ry­nek i Opi­nia[7] w 2019 roku prze­pro­wa­dził son­daż, z któ­re­go wy­ni­ka, że to męż­czyź­ni do­mi­nu­ją nad ko­bie­ta­mi. Ce­lem męż­czyzn jest wy­szy­dza­nie po­glą­dów po­li­tycz­nych, na­to­miast ko­bie­ty kry­ty­ku­ją wy­gląd in­nych... ko­biet.

Po­dob­nie rzecz ma się z nie­na­wi­ścią. Ile ak­tów hej­tu od­by­wa się każ­de­go dnia? Czy o wszyst­kich sły­szy­my? Z całą pew­no­ścią nie. Zja­wi­sko to dzia­ła na ma­so­wą ska­lę. A po­wo­dów do nie­na­wi­ści ist­nie­je mnó­stwo – od na­ro­do­wo­ści, ko­lo­ru skó­ry, orien­ta­cji sek­su­al­nej czy toż­sa­mo­ści płcio­wej, przez sta­tus spo­łecz­ny, wiek, dzia­łal­ność me­dial­ną lub spo­łecz­ną aż do po­glą­dów czy oso­bi­stej nie­chę­ci. Jako chy­ba je­dy­ne na świe­cie zja­wi­sko, hejt funk­cjo­nu­je wbrew wszel­kim po­dzia­łom spo­łecz­nym. Do­ty­ka każ­de­go, jest sta­łym ele­men­tem świa­ta wir­tu­al­ne­go i przy­tła­cza swo­ją ska­lą. Nie za­chę­ca do roz­wa­żań nad każ­dym po­je­dyn­czym przy­pad­kiem, lecz na­ka­zu­je trak­to­wać wszyst­kie frag­men­ta­rycz­ne opo­wie­ści jako jed­ną ca­łość.

Jest coś po­ru­sza­ją­ce­go w ha­śle „Ni­g­dy wię­cej”. Przy­zwy­cza­je­ni do opo­wie­ści snu­tych w for­mie oso­bo­wej, nie umie­my się od­na­leźć w wie­lo­znacz­no­ści ter­mi­nów po­zba­wio­nych oso­bi­ste­go wy­mia­ru. „Ni­g­dy wię­cej” to ha­sło, któ­re nie uza­leż­nia oso­bi­ste­go wy­dźwię­ku od for­my gra­ma­tycz­nej – wręcz prze­ciw­nie, samo w so­bie jest na tyle zwią­za­ne z ma­rze­nia­mi wszyst­kich ofiar, że nie po­trze­bu­je do­dat­ko­we­go po­twier­dze­nia na­tu­ry lin­gwi­stycz­nej. Nie po­trze­bu­je, po­nie­waż nie chce tra­cić na uni­wer­sal­no­ści. Nie za­mie­rza wpro­wa­dzać po­dzia­łów na oso­by pięt­no­wa­ne i pięt­nu­ją­ce. Nie osą­dza i nie wska­zu­je pal­cem. Daje świa­dec­two mrocz­nych cza­sów, któ­re – w przy­pad­ku tych osób – ni­g­dy nie po­win­ny się po­wtó­rzyć.

Aby wy­peł­nić wolę „Ne­ver aga­in”, nie po­win­ni­śmy dać się uwi­kłać w pro­ste, ste­reo­ty­po­we wy­obra­że­nia o opraw­cach i ofia­rach. Hejt nie musi wy­ni­kać z esen­cjo­nal­nej złej woli. Nie­rzad­ko jest for­mą od­re­ago­wa­nia wła­snych pro­ble­mów i fru­stra­cji; jest skut­kiem, a nie przy­czy­ną. Obo­wiąz­kiem każ­de­go spo­łe­czeń­stwa jest pięt­no­wa­nie czy­nu, a nie czło­wie­ka: każ­da hi­sto­ria hej­te­ra może być bo­wiem opo­wie­ścią o ogrom­nej krzyw­dzie, któ­ra nie spo­tka­ła się z od­po­wied­nią re­ak­cją bli­skich. Mo­ral­ny obo­wią­zek pod­kre­śla­nia za­gro­żeń wy­ni­ka­ją­cych z hej­tu nie ozna­cza przy­zwo­le­nia na skraj­ne ata­ki wo­bec osób do­ko­nu­ją­cych tego typu czy­nów. Ile­kroć si­li­my się na spor­tre­to­wa­nie homo hej­te­ra, tyle razy otwie­ra­my furt­kę do eska­la­cji nie­na­wi­ści. Od­rzu­ca­my i re­agu­je­my bra­kiem zro­zu­mie­nia, za­miast oto­czyć wspar­ciem i do­pro­wa­dzić do eli­mi­na­cji tego zja­wi­ska. Jest to zresz­tą po­dej­ście nie­zwy­kle wy­god­ne: do­sto­so­wa­ne do wy­ma­gań na­szych cza­sów, któ­re po­trze­bu­ją pro­stych, szyb­kich i efek­tow­nych roz­wią­zań. Po­zo­sta­je jed­nak wyj­ściem krót­ko­wzrocz­nym. Nie wy­peł­nia ape­lu o to, aby już nikt ni­g­dy nie do­świad­czył hej­tu, a je­dy­nie sub­tel­nie żon­glu­je roz­ło­że­niem ak­cen­tów na inne sfe­ry.

Ha­sło „Ni­g­dy wię­cej” po­ru­sza tak­że swo­ją se­man­tycz­ną uni­wer­sal­no­ścią. Róż­no­rod­ność do­stęp­nych dróg in­ter­pre­ta­cji zmu­sza do za­sta­no­wie­nia nad wła­sny­mi sche­ma­ta­mi po­znaw­czy­mi. Czy je­ste­śmy fair wo­bec po­zo­sta­łych? Mo­że­my uzna­wać się za oso­by nie­sze­rzą­ce nie­na­wi­ści – ale czy tak w isto­cie jest? W któ­rym miej­scu znaj­du­je się gra­ni­ca hej­tu?

Od­po­wiedź: tam, gdzie na­ru­sza­my bez­piecz­ną prze­strzeń dru­gie­go czło­wie­ka, zda­je się nie­wy­star­cza­ją­ca. Przy­zwy­cza­je­ni do wła­snych gra­nic nie za­sta­na­wia­my się nad tymi sta­wia­ny­mi przez inne oso­by. Z ła­two­ścią uzna­je­my, że ob­ra­ża­nie, na­wo­ły­wa­nie do śmier­ci albo po pro­stu pi­sa­nie kłu­ją­cych ko­men­ta­rzy jest złe, ale ucie­ka­my od do­strze­że­nia wła­snych nie­od­po­wied­nich za­cho­wań. Brak zgo­dy na czy­jeś po­glą­dy daje przy­zwo­le­nie na sto­so­wa­nie in­wek­tyw i oce­nia­nie wy­glą­du; jest za­chę­tą do sko­rzy­sta­nia z ca­łe­go ar­se­na­łu ste­reo­ty­pów i mi­kro­agre­sji, z któ­rych na­wet nie zda­je­my so­bie spra­wy. „Ni­g­dy wię­cej” nie ma jed­ne­go ad­re­sa­ta. Nie jest skie­ro­wa­ne do kon­kret­nej gru­py, któ­rą moż­na wska­zać pal­cem. Wręcz prze­ciw­nie, jest za­chę­tą do za­sta­no­wie­nia, któ­ry­mi za­cho­wa­nia­mi sami wpa­so­wu­je­my się do gru­py opraw­ców.

Ni­g­dy wię­cej

„Ni­g­dy wię­cej” – ha­sło oszczęd­ne i sym­bo­licz­ne, to­wa­rzy­szy­ło mi przez cały okres pra­cy nad książ­ką. Wbrew we­wnętrz­nym po­ku­som, nie po­dej­mu­ję się pró­by mó­wie­nia o hej­cie w for­mie bez­oso­bo­wej. Ani nie sta­wiam sie­bie w po­zy­cji obiek­tyw­nej ba­dacz­ki, wy­cią­ga­ją­cej wnio­ski na ba­zie usły­sza­nych hi­sto­rii. Każ­da wiel­ka me­ta­nar­ra­cja przy­sła­nia my­śle­nie o tym, co naj­waż­niej­sze – o kon­kret­nych ofia­rach mowy nie­na­wi­ści. W cza­sach, gdy sły­szy­my cały czas ha­sło „hejt”, nie wsłu­chu­je­my się w szcze­gó­ły hi­sto­rii. Po­mi­ja­my jego ofia­rę. Po raz ko­lej­ny em­pa­tia zo­sta­je ze­pchnię­ta na dru­gi plan. Trak­tu­je­my to zja­wi­sko jako jed­no­rod­ną ca­łość, a ostat­nio tak­że – za spra­wą po­li­tycz­nych uwa­run­ko­wań – prze­sta­je­my do­strze­gać gra­ni­ce mię­dzy hej­tem a kry­ty­ką. Ko­rzy­sta­jąc ze sprzy­ja­ją­cej po­zy­cji ofia­ry mowy nie­na­wi­ści, pau­pe­ry­zu­je­my to zja­wi­sko; kreu­je­my sztucz­ną in­fla­cję i mi­mo­wol­nie de­pre­cjo­nu­je­my re­al­ne pro­ble­my.

Ży­czę aby­ście „ni­g­dy wię­cej” nie sta­li się ofia­rą, ni­czy­ją i ni­cze­go. Brzmi uto­pij­nie? Na­dzie­ja i hu­mor to ostat­nie, co mogą nam za­brać.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki

PRZY­PI­SY

[1] PTSD – za­bu­rze­nie psy­chicz­ne wy­stę­pu­ją­ce u świad­ków trau­ma­tycz­ne­go zda­rze­nia, któ­re wy­wo­ła­ło u nich lęk i bez­rad­ność.
[2]http://www.mo­wa­nie­na­wi­sci.info/post/rada-eu­ro­py/ (do­stęp: 28.07.2021)
[3]https://ec.eu­ro­pa.eu/as­sets/eac/youth/li­bra­ry/re­ports/youth-re­port-2015_en.pdf (do­stęp: 28.07.2021)
[4] Pan­sek­su­alizm – ro­man­tycz­ny lub sek­su­al­ny po­ciąg do osób nie­za­leż­nie od ich płci.
[5]https://la­mo­de.info/rim­mel-wal­czy-z-be­au­ty-hej­tem-kam­pa­nia-iwil­l­not­be­de­le­ted.html#gal­le­ry1 (do­stęp: 28.07.2021)
[6]http://www.spo­le­czen­stwo.pl/czy-in­ter­ne­to­we-laj­ki-maja-zna­cze­nie/ (do­stęp: 28.07.2021)
[7]https://arc.com.pl/Po­la­cy-a-hejt-blog-pol-1552998539.html (do­stęp: 28.07.2021)