Bądź najzdrowszą wersją siebie - Marta Mieloszyk-Pawelec, Anna Augustyn-Protas - ebook

Bądź najzdrowszą wersją siebie ebook

Marta Mieloszyk-Pawelec, Anna Augustyn-Protas

4,6

Opis

Wszystkiego najlepszego!

Coraz częściej zdajemy sobie sprawę, że kluczem do zdrowia są odpowiednie nawyki. Jakie dokładnie, podpowiada mikroodżywianie, dziedzina łącząca elementy dietetyki, medycyny i farmacji. Precyzyjnie wyjaśnia, co w sobie zbadać, co jeść, jakie niedobory uzupełnić, żeby działać w maksimum swoich możliwości – świetnie się czuć, mieć mnóstwo energii, a przy tym wyglądać promiennie.

Pierwsza w Polsce książka o mikroodżywianiu Żyj 120 lat, czyli moc mikroodżywiania została stworzona jako zbiór podstawowych wiadomości. Druga jest przełożeniem teorii na praktykę. Zawiera rady sprawdzone w pracy terapeutki i specjalistki medycyny stylu życia.

Z tej książki dowiesz się, jak:

• zwiększyć odporność organizmu,

• zadbać o szczęśliwe jelita,

• walczyć z otyłością brzuszną,

• złagodzić PMS i endometriozę,

• przejść lekko przez ciążę,

• nie zauważyć menopauzy,

• uregulować pracę tarczycy,

• poprawić pracę wątroby,

• zlikwidować złe nastroje,

• pożegnać uciążliwe migreny,

• obniżyć poziom cukru,

• poprawić jakość snu.

Bądź najzdrowszą wersją siebie to wyzwanie. Jeśli się go podejmiesz, będziesz się czuć wspaniale w swoim ciele przez całe długie życie. Nie odkładaj zmian na później. Zacznij teraz.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 188

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (14 ocen)
10
3
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Mojemu Tacie.

 

Tato, dedykuję Ci tę książkę i każde działanie na rzecz zdrowia drugiego człowieka. Ty mnie go nauczyłeś.

Marta

Dotych­czas w hi­sto­rii ludz­ko­ści dłu­go­ść ży­cia była kwe­stią przy­pad­ku. Dzi­siaj jest skut­kiem świa­do­mych wy­bo­rów i ce­lo­wych dzia­łań. Już te­raz mo­żesz po­sta­no­wić, że będziesz cie­szyć się do­sko­na­łym zdro­wiem fi­zycz­nym do ko­ńca swo­ich dni. Je­śli wy­kszta­łcisz kon­kret­ne na­wy­ki zwi­ąza­ne ze zdro­wiem, za­pew­nisz so­bie dłu­ższe i lep­sze ży­cie!

Brian Tracy

1Wstęp

Zda­rzy­ło mi się tłu­ma­czyć jed­ne­mu z mo­ich pa­cjen­tów, 45-let­nie­mu, bar­dzo pew­ne­mu sie­bie mężczy­źnie, na czym po­le­ga mi­kro­odżywia­nie i pi­ra­mi­da zdro­wia. W pew­nym mo­men­cie mi prze­rwał i oświad­czył z prze­ko­na­niem, że woli żyć na wła­snych za­sa­dach. Pa­mi­ętam swo­je za­sko­cze­nie. Przede mną sie­dział ze­stre­so­wa­ny mężczy­zna z cu­krzy­cą, a za­raz po wy­jściu z mo­je­go ga­bi­ne­tu na par­kin­gu po­spiesz­nie za­pa­lił pa­pie­ro­sa. Se­rio? To jest to ży­cie na wła­snych za­sa­dach?

Nikt ni­ko­mu oczy­wi­ście nie za­bro­ni tak funk­cjo­no­wać, nie na­ka­że zmia­ny. Ci­ężko jed­nak pa­trzeć, jak ktoś prze­pusz­cza przez pal­ce swój życio­wy po­ten­cjał i non­sza­lanc­ko go za­prze­pasz­cza. Bo prze­cież nie da się żyć szczęśli­wie, lek­ce­ważąc po­trze­by swo­je­go or­ga­ni­zmu. Cia­ło, ta sko­ru­pa du­szy, jest noś­ni­kiem na­szych ma­rzeń i pla­nów. Jeśli będzie zdro­we, sil­ne i pe­łne ener­gii, da nam moc, do cze­go tyl­ko chce­my. Do wszyst­kie­go.

Wiem to do­brze, bo pra­cu­ję jako te­ra­peut­ka.

Już po­nad dzie­si­ęć lat po­ma­gam pa­cjen­tom wy­do­­by­wać pe­łnię ich mo­żli­wo­ści. Przy­cho­dzą do mnie oso­by cho­re, któ­re nie wie­dzą, co im jest, i zdro­we, któ­re chcą po­lep­szyć swo­je sa­mo­po­czu­cie, czu­ją, że stać je na wi­ęcej, i szu­ka­ją spo­so­bów na po­pra­wie­nie swo­jej kon­dy­cji fi­zycz­nej i spraw­no­ści umy­sło­wej. Wszy­scy do­sta­ją bo­nus – prze­pis na zdro­wie i uro­dę do ko­ńca swo­ich dni. Spo­koj­nie, nie ma w tym nic z szar­la­ta­ne­rii. Wy­star­czy wy­kszta­łcić kon­kret­ne na­wy­ki i na­praw­dę można funk­cjo­no­wać le­piej. Żadne po­ko­le­nie wcześniej nie mia­ło ta­kiej możli­wości. My mamy szan­sę żyć sto dwa­dzie­ścia lat, i to w do­brej for­mie.

Do­bra for­ma, zdro­wie i piękno oczy­wiście dla każdego ozna­cza­ją coś in­ne­go. Dla mnie ten pa­kiet to do­bro­stan łączący siłę, na­tu­ral­ne piękno skó­ry ze spoj­rze­niem pe­łnym bla­sku i bijącą z nie­go ener­gią. Do tego spraw­ne, umięśnio­ne, wy­spor­to­wa­ne cia­ło. Tak, tak, umięśnio­ne cia­ło, mó­wię to z pe­łną świa­do­mością, po­nie­waż nie jest to tyl­ko wy­móg es­te­tycz­ny, lecz ta­kże zdro­wot­ny. Jest on szcze­gól­nie wa­żny w przy­pad­ku se­nio­rów, u któ­rych ła­two do­cho­dzi do sar­ko­pe­nii, czy­li spad­ku masy mięśnio­wej. W po­de­szłym wie­ku zmia­ny te pro­wa­dzą do za­bu­rzeń ko­or­dy­na­cji ru­cho­wej, a ta­kże pra­cy ser­ca. W końcu ser­ce to też mięsień! Osła­bio­ne – będzie mia­ło pro­ble­my z pom­po­wa­niem krwi. Wy­ćwi­czo­ne – może nie mieć żad­nych.

Dzięki wspó­łcze­snej na­uce wie­my, jak wy­do­być z sie­bie to, co naj­lep­sze, w jaki spo­sób chro­nić i mak­sy­ma­li­zo­wać swój po­ten­cjał. Da się, i wca­le nie jest to trud­ne. Pod­po­wie­dzi, jak to ro­bić, znaj­dziesz w tej książce. Zgro­ma­dzo­ne tu rady to efekt wie­lu lat doświad­czeń, se­tek roz­mów z pa­cjent­ka­mi i z przy­ja­ció­łka­mi, któ­re re­gu­lar­nie py­ta­ją, jak za­cząć zmia­nę, w jaki spo­sób ją utrwa­lić, a ta­kże jak po­pra­wić zdro­wie nie­za­leżnie od wie­ku i sta­nu wyjścio­we­go.

Uwierz mi – można.

Mar­ta Mie­lo­szyk-Pa­we­lec

2Szyb­ki skan zdro­wot­ny, czy­li przyj­rzyj się so­bie

Dziś de­fi­ni­cja zdro­wia jest inna niż jesz­cze dwa­dzie­ścia czy trzy­dzie­ści lat temu. Zdrowie już nie oznacza stanu bez choroby, ale funkcjonowanie z wykorzystywaniem optimum swoich możliwości.

Dłu­go­ść i ja­ko­ść ludz­kie­go ży­cia do nie­daw­na były kwe­stią przy­pad­ku. Te­raz są skut­kiem na­szych wy­bo­rów i dzia­łań. Już dziś, te­raz, kie­dy czy­tasz te sło­wa, możesz po­sta­no­wić, że będziesz cie­szyć się do­sko­na­łym zdro­wiem fi­zycz­nym, i to na­praw­dę do końca ży­cia Każdy z nas może być pi­ęk­ny i zdro­wy, nie­za­leżnie od wie­ku i do­le­gli­wości, z ja­ki­mi się bo­ry­ka. I nie, nie ma se­kret­ne­go elik­si­ru mło­dości. Ma­gicz­ne pi­gu­łki to ście­ma. Wy­star­czy go­to­wo­ść do zmia­ny. I do­bry plan.

Za­nim jed­nak go wdrożysz, przyj­rzyj się so­bie, roz­po­znaj po­trze­by swo­je­go or­ga­ni­zmu. Nie wystarczy jeść zdrowe produkty, choćby z najlepszego, ekologicznego sklepu. Trzeba wiedzieć, które z nich wybierać, a także ile i jak je spożywać, żeby naprawdę przynosiły nam korzyść. Weźmy na przykład tłuszcze. Nie wystarczy wyeliminować z diety rafinowane, a sięgać wyłącznie po oliwę. Trzeba wiedzieć, ile organizm potrzebuje kwasów tłuszczowych jednonienasyconych czy wielonienasyconych. W końcu każdy z nas jest inny, wyjątkowy, prowadzi inny styl życia, ma inny metabolizm, inaczej zużywa składniki aktywne. Żeby to, co jemy, było dla nas korzystne, musimy dokładnie wiedzieć, jakie mamy potrzeby. Dlatego pierwsze, co warto zrobić, to je rozpoznać.

Od cze­go za­cząć? Zaj­rzyj do swo­je­go wnętrza i do­wiedz się, co w nim sły­chać. Może wszyst­ko prze­bie­ga wzor­co­wo? Spraw­dź to. Po­ni­żej znaj­dziesz pro­sty test, któ­ry po­może okre­ślić stan two­je­go or­ga­ni­zmu i wska­zać słab­sze punk­ty – je­śli ta­kie są – nad któ­ry­mi na­leży po­pra­co­wać.

Zakreśl pytania, na które odpowiadasz „tak”.

Czy two­ja skó­ra jest su­cha i szorst­ka?

Masz trądzik?

Cier­pisz na zmia­ny ato­po­we lub łusz­czy­cę?

Masz zmarszcz­ki, i to bar­dzo głębo­kie, jak na twój wiek?

Czy od­czu­wasz szyb­ko po­stępu­jące ozna­ki sta­rze­nia się, utra­tę ela­stycz­no­ści skó­ry?

Przy­da­rzy­ły ci się w prze­szło­ści po­pa­rze­nia sło­necz­ne?

Masz bia­łe plam­ki na pa­znok­ciach?

Czy two­je płyt­ki pa­znok­cio­we są roz­dwo­jo­ne lub łam­li­we?

Wy­pa­da­ją ci wło­sy?

Na języ­ku po­ja­wił się bia­ły na­lot?

Często czuć od cie­bie nieświeży od­dech?

Mie­wasz bóle je­li­to­we (kol­ki)?

Często zda­rza­ją ci się roz­wol­nie­nia lub za­par­cia?

Rano, gdy wsta­jesz, masz pła­ski brzuch, a wie­czo­rem jest wzdęty?

Do­ku­cza ci zga­ga, pie­cze­nie w prze­ły­ku?

Mie­wasz na­pa­do­wą po­trze­bę zje­dze­nia cze­goś słod­kie­go, zwłasz­cza pod ko­niec dnia?

Mie­wasz nie­prze­par­tą ocho­tę na pod­ja­da­nie mi­ędzy po­si­łka­mi?

Czu­jesz po­iry­to­wa­nie, je­śli nie zjesz po­si­łku na czas?

Czy przed je­dze­niem od­czu­wasz roz­dra­żnie­nie, nie­po­kój lub cieżko ci się sku­pić?

Bywa, że doświad­czasz mdłości lub za­wro­tów gło­wy?

Za­sy­pia­nie zaj­mu­je ci wi­ęcej niż 30 mi­nut?

Wy­bu­dzasz się między 2:00 a 4:00 w nocy?

Czy przed mie­si­ącz­ką bar­dzo bolą cię pier­si i są one na­brzmia­łe, czu­jesz szcze­gól­nie sil­ne po­iry­to­wa­nie kil­ka dni przed okre­sem?

Masz bar­dzo ob­fi­te mie­siączki?

Two­je mie­si­ącz­ki są nie­re­gu­lar­ne, mi­ędzy jed­ną a dru­gą wy­stępu­ją dłu­gie prze­rwy?

Od lat sto­su­jesz hor­mo­nal­ną an­ty­kon­cep­cję?

Sta­rasz się o dziec­ko i nie uda­je ci się za­jść w ci­ążę?

Na­rze­kasz na częste in­fek­cje pęche­rza mo­czo­we­go?

Od­czu­wasz świąd w oko­li­cy na­rządów rod­nych lub od­by­tu?

Za­uwa­żasz u sie­bie su­cho­ść po­chwy?

Po­ja­wi­ły się ude­rze­nia go­rąca?

Przy­ty­łaś, a naj­wi­ęcej no­wej tkan­ki tłusz­czo­wej zgro­ma­dzi­ło się w oko­li­cy ta­lii?

Masz ane­mię?

Two­ja tar­czy­ca nie pra­cu­je do­brze, je­steś cu­krzy­kiem lub cier­pisz na in­su­li­no­opor­no­ść?

Masz PCOS, en­do­me­trio­zę?

Masz fa­tal­ne na­wy­ki ży­wie­nio­we?

Często za­ry­wasz noce?

Czu­jesz się ze­stre­so­wa­na, a zmęcze­nie nie chce ustąpić na­wet po dłu­ższym od­po­czyn­ku?

Cier­pisz na bóle gło­wy, mi­gre­ny?

Masz sła­bą od­por­no­ść, z in­fek­cji wpa­dasz w in­fek­cję?

Przyj­rzyj się od­po­wie­dziom. Je­śli twier­dzących jest wi­ęcej niż trzy, może to być znak, że w two­im or­ga­ni­zmie to­czy się stan za­pal­ny lub za­cho­dzi pro­ces ry­zy­kow­ny dla zdro­wia. War­to za­sta­no­wić się, skąd wzi­ęły się do­le­gli­wo­ści i za­jąć się ich opa­no­wa­niem. W jed­nym i dru­gim po­mo­że mi­kro­odży­wia­nie.

3Mi­kro­odżywia­nie

Co to jest?

Gdy dwa lata temu uka­za­ła się książka Żyj 120 lat, czy­li moc mi­kro­odżywia­nia, dla wie­lu osób „mi­kro­odżywia­nie” było zu­pe­łnie no­wym po­jęciem. Py­ta­no: Czy to zna­czy, że trze­ba jeść mało? Do­zwo­lo­ne są je­dy­nie mi­kro­por­cje? Dziś ter­min ten na do­bre za­gościł już w języ­ku me­dy­ków i die­te­ty­ków i stał się spo­so­bem dba­nia o sie­bie dla osób ce­niących zdro­wy styl życia.

Przy­po­mnij­my, że głów­nym za­da­niem mi­kro­odży­wia­nia jest do­star­cza­nie or­ga­ni­zmo­wi sub­stan­cji istot­nych do pra­wi­dło­we­go dzia­ła­nia ko­mó­rek. I nie mó­wi­my tyl­ko o bia­łkach, tłusz­czach i węglo­wo­da­nach, lecz ta­kże o skład­ni­kach mi­kro: wi­ta­mi­nach, mi­kro­ele­men­tach, kwa­sach tłusz­czo­wych, pro­bio­ty­kach i pre­bio­ty­kach oraz czyn­ni­kach epi­ge­ne­tycz­nych – gru­pach me­ty­lo­wych i ace­ty­lo­wych, któ­re ak­ty­wu­ją trans­kryp­cję lub wy­ci­sze­nie ge­nów, wcho­dzą w in­te­rak­cję z ge­no­mem i na­pra­wia­ją jego uszko­dze­nia.

Tro­chę hi­sto­rii

Za pre­kur­sor­kę mi­kro­odżywia­nia uwa­ża się dr Ca­the­ri­ne Ko­usmi­ne, szwaj­car­ską le­kar­kę ro­syj­skie­go po­cho­dze­nia, żyjącą w la­tach 1904–1992. To ona jako jed­na z pierw­szych za­częła ba­dać związki między die­tą a cho­ro­ba­mi cy­wi­li­za­cyj­ny­mi. Ana­li­zo­wa­ła za­war­tość kwa­sów tłusz­czo­wych w bło­nach ko­mór­ko­wych, mó­wi­ła o su­ple­men­ta­cji se­le­nu w cho­ro­bach tar­czy­cy, przy­glądała się też roli je­lit w utrzy­ma­niu do­bro­sta­nu or­ga­ni­zmu. Pośród książek, któ­re wy­da­ła, zna­la­zła się na­wet rzecz o tym, jak za­po­biec przed­wcze­sne­mu sta­rze­niu się, czy­li – jak byśmy dzi­siaj po­wie­dzie­li – na­pi­sa­ła pre­kur­sor­ski po­rad­nik na te­mat anty-agin­gu. I to wszyst­ko dzia­ło się w po­ło­wie XX wie­ku, kie­dy le­ka­rze grzmie­li o gro­źnym dla zdro­wia cho­le­ste­ro­lu i to­czy­li kru­cja­tę prze­ciw wszel­kim tłusz­czom (przy oka­zji – do­daj­my – nic nie­wła­ści­we­go nie wi­dząc w nad­mia­rze cu­kru w die­cie czy pa­le­niu pa­pie­ro­sów). A Ko­usmi­ne, w tych wła­śnie cza­sach i w ta­kiej at­mos­fe­rze na­uko­wej, nie­stru­dze­nie przy­po­mi­na­ła o „cząstecz­kach woj­ny i po­ko­ju”, czy­li o pro­sta­glan­dy­nach po­cho­dzących z do­bre­go tłusz­czu, z ta­kich źró­deł, jak ryby czy zdro­we ole­je. Była na­praw­dę nie­zwy­kle po­stępo­wa i od­wa­żna.

Tro­pem jej wiel­kich od­kryć po­szło wie­lu na­ukow­ców, m.in. dr Jean Se­igna­let (1936–2003), fran­cu­ski ga­stro­en­te­ro­log, he­ma­to­log, wy­kła­dow­ca i ba­dacz. Opra­co­wał on pro­gram odżywia­nia się i roz­wi­nął za­gad­nie­nia związane z die­tą, dzięki cze­mu wie­lu pa­cjen­tów cier­piących na­wet na nie­ule­czal­ne dotąd cho­ro­by wró­ci­ło do zdro­wia, a na­wet je­śli nie ca­łkiem wy­zdro­wia­ło, to przy­naj­mniej wy­raźnie po­pra­wi­ło kom­fort życia. Dziś związki żywie­nia i zdro­wie­nia wy­da­ją się oczy­wi­ste, a ich ba­da­niem i roz­po­wszech­nia­niem zaj­mu­je się co­raz więcej uni­wer­sy­te­tów me­dycz­nych na świe­cie. Nowa dys­cy­pli­na, któ­ra je nam przy­bli­ża – mi­kro­odżywia­nie – sta­ła się też naj­prost­szą od­po­wie­dzią na co­raz po­wszech­niej­sze cho­ro­by cy­wi­li­za­cyj­ne. A one, jak ka­żda do­le­gli­wo­ść – co daw­no do­wió­dł po­dwój­ny no­bli­sta Li­nus Pau­ling – roz­po­czy­na­ją się prze­cież od dys­funk­cji kil­ku ko­mó­rek. Wy­star­czy o nie za­dbać, by do roz­prze­strze­nie­nia się cho­ro­by nie do­szło. Pro­ste, praw­da?

Mi­kro­odżywia­nie to do­star­cza­nie or­ga­ni­zmo­wi do­kład­nie tego, cze­go mu bra­ku­je, i to w sta­ran­nie od­mie­rzo­nych, ap­te­kar­skich daw­kach. Na­wet nie­wiel­kie nie­do­bo­ry (lub nad­mia­ry) są w sta­nie zmie­nić funk­cjo­no­wa­nie cia­ła, a nie­do­sta­tecz­na ilość za­le­d­wie jed­ne­go pier­wiast­ka może za­chwiać też jego prze­ciw­no­wo­two­ro­wą, prze­ciw­za­pal­ną i an­ty­aler­gicz­ną od­po­wie­dzią.

Mar­ta Mie­lo­szyk-Pa­we­lec, spe­cja­list­ka z za­kre­su mi­kro­odży­wia­nia

Dla mnie mi­kro­odżywia­nie to wiel­ka przy­go­da, któ­ra zna­la­zła mnie 15 lat temu. By­łam wte­dy kil­ka lat po stu­diach far­ma­ceu­tycz­nych na po­znańskiej Aka­de­mii Me­dycz­nej, za­fa­scy­no­wa­na tym, jak dzia­ła or­ga­nizm. Mia­łam jed­nak po­czu­cie, że i me­dy­cy­na, i far­ma­cja, ja­kie znam, są skon­cen­tro­wa­ne tyl­ko na cho­ro­bie. Cze­mu nie sku­pią się na zdro­wiu? – za­sta­na­wia­łam się. Czy nie mo­żna zba­dać, czy i jak bar­dzo or­ga­nizm jest zdro­wy? Od­po­wie­dź – olśnie­nie! – przy­szła do mnie pod­czas war­szaw­skiej kon­fe­ren­cji po­świ­ęco­nej me­dy­cy­nie anti-aging, na wy­kła­dzie prof. He­le­ny Ba­ra­no­vej. Pa­mi­ętam, że przez go­dzi­nę sie­dzia­łam z otwar­tą bu­zią, bo prof. Ba­ra­no­va po­ka­zy­wa­ła ana­li­zy pa­ra­me­trów, któ­re mu­szą być w nor­mie, żeby uznać, że czło­wiek jest w pe­łni sił i zdro­wia. Naj­bar­dziej za­chwy­ci­ło mnie to, że od­chy­le­nia od pra­wi­dło­we­go po­zio­mu tych pa­ra­me­trów da się ko­ry­go­wać nie le­ka­mi, tyl­ko ży­wie­niem, ce­lo­wa­ną su­ple­men­ta­cją czy fi­to­te­ra­pią. A po­pra­wę mo­żna mo­ni­to­ro­wać za po­mo­cą ba­dań. Są też pa­ra­me­try wska­zu­jące, czy na przy­kład wy­bra­ny przez pa­cjen­ta styl ży­wie­nia jest dla nie­go do­bry, czy nie­ko­rzyst­ny. Dzi­ęki temu ła­two udo­wod­nić, na przy­kład zwo­len­ni­kom die­ty ke­to­ge­nicz­nej, czy jest ona dla nich bez­piecz­na, czy może prze­kro­czy­li nor­my usta­lo­ne dla na­sy­co­nych kwa­sów tłusz­czo­wych i nie­bez­piecz­nych kwa­sów trans. Zo­ba­czy­łam wte­dy, że dzi­ęki mi­kro­odży­wia­niu da się pod­kręcić or­ga­nizm do opti­mum jego mo­żli­wo­ści na da­nym eta­pie ży­cia.

I to było to. Mi­ło­ść od pierw­sze­go wy­kła­du. Od pierw­szej ana­li­zy funk­cjo­nal­no-ży­wie­nio­wej.

Po­tem były stu­dia z mi­kro­odży­wia­nia w Di­jon, kur­sy na Ha­rvar­dzie i wy­kła­dy ja­po­ńskich no­bli­stów w Sap­po­ro. Wszyst­ko po to, żeby jak naj­wi­ęcej wie­dzieć o pe­łni zdro­wia. I żeby jak naj­wi­ęcej za­po­bie­gać, a jak naj­mniej le­czyć. Je­stem cie­kaw­ska, mu­szę zro­zu­mieć, skąd wziął się pro­blem, z któ­rym ktoś się do mnie zgła­sza. Cho­ro­ba często po­ja­wia się nie pod wpły­wem czyn­ni­ka z ze­wnątrz (pa­to­ge­nu, wi­ru­sa, bak­te­rii), tyl­ko w wy­ni­ku nie­le­czo­nych dys­funk­cji, de­fi­cy­tów i za­bu­rzeń rów­no­wa­gi. Oka­za­ło się, że mo­żna do­ciec, dla­cze­go ja­kiś pro­ces w or­ga­ni­zmie nie za­cho­dzi pra­wi­dło­wo, cze­go bra­ku­je ko­mór­kom do wła­ści­we­go funk­cjo­no­wa­nia, dla­cze­go dana funk­cja or­ga­nu zo­sta­ła za­tra­co­na i czy możemy zro­bić coś, żeby ją przy­wró­cić. Pa­mi­ętam mo­ment olśnie­nia, kie­dy zda­łam so­bie spra­wę, że mo­żna pre­cy­zyj­nie wy­kryć źró­dło za­bu­rzeń. A po­tem, do­bie­ra­jąc te­ra­pię „na mia­rę”, za­po­biec roz­wo­jo­wi nie­któ­rych cho­rób lub spo­wol­nić ich po­stęp.

W mo­jej pra­cy nie tyle zaj­mu­ję się cho­ro­ba­mi, ile po­ka­za­niem, co po­pra­wić, żeby ich unik­nąć. Spraw­dzam, co sły­chać w cie­le pa­cjen­ta, i sza­cu­ję, ja­kie ba­da­nia po­wi­nien wy­ko­nać. Zle­cam na przy­kład ty­po­wa­nie lim­fo­cy­tów. Brzmi nie­zro­zu­mia­le? Już wy­ja­śniam – jest to ana­li­za pierw­sze­go fron­tu obro­ny no­wo­two­ro­wej. Jeśli tych na­szych „na­tu­ral­nych ki­le­rów”, czy­li lim­fo­cy­tów cy­to­tok­sycz­nych, jest mało, jesz­cze nie zna­czy to, że roz­wi­nął się no­wo­twór. Jest to jed­nak sy­gnał, że za ja­kiś czas może zro­bić się gro­źnie, bo układ im­mu­no­lo­gicz­ny le­d­wo zi­pie i ro­śnie ry­zy­ko, że pro­ces no­wo­two­ro­wy wy­mknie się spod kon­tro­li. Poza tym ści­śle wspó­łpra­cu­ję z die­te­ty­kiem w za­kre­sie ko­ry­go­wa­nia die­ty, pod kątem znaj­du­jących się w niej skład­ni­ków odżyw­czych, wspo­mnia­nych mi­kro­ele­men­tów czy bia­łek. Die­ta i styl życia mają ogrom­ne zna­cze­nie dla na­szej kon­dy­cji, de­fi­niu­ją nas, spra­wia­ją, że my to my! Wciąż jed­nak spo­ty­kam się z opi­nia­mi, że to, co jemy, nie ma wpły­wu na zdro­wie, albo jest on nie­wiel­ki. Ca­łkiem nie­daw­no na spo­tka­niu to­wa­rzy­skim roz­ma­wia­łam z prze­sym­pa­tycz­ną pa­nią, moc­no do­tkni­ętą trądzi­kiem. Prze­ko­ny­wa­ła ze­bra­nych, że na­sze or­ga­ni­zmy są tak skon­stru­owa­ne, by­śmy mo­gli jeść wszyst­ko, bo kwas sol­ny w żołądku da so­bie radę z każdym ro­dza­jem po­kar­mu. A w końcu po to są leki, żeby czło­wiek mógł ro­bić, co chce, wy­star­czy prze­cież wziąć ma­gicz­ną pi­gu­łkę i na­sze pro­ble­my znik­ną. Słu­cha­łam tego, co mówi ta ko­bie­ta, i co­raz bar­dziej opa­da­ły mi ręce. Tego ro­dza­ju myśle­nie to pro­sta dro­ga ku za­tra­ce­niu i prze­paści. Do­ty­czy to ta­kże trądzi­ku, bo na­wet naj­lep­sze pre­pa­ra­ty ap­tecz­ne nie usu­ną pro­ble­mu, tyl­ko go za­su­szą, ukry­ją ob­ja­wy, i to wy­łącz­nie na ja­kiś czas. Pod­sta­wą nie tyl­ko zdro­wia, sa­mo­po­czu­cia, wy­daj­ności, lecz ta­kże pięknej skó­ry jest ży­wie­nie! To je­dy­na dro­ga. Był jed­nak taki czas w me­dy­cy­nie, kie­dy spo­so­bu odży­wia­nia się w ogó­le nie wiązano z sa­mo­po­czu­ciem, chy­ba tyl­ko w przy­pad­kach głębo­kie­go nie­dożywie­nia. Na szczęście ten ro­dzaj my­śle­nia już daw­no prze­pa­dł. Dziś na­ukow­cy prześci­ga­ją się w do­star­cza­niu no­wych do­wo­dów ko­rzyst­ne­go wpły­wu po­szcze­gól­nych mi­kro­skład­ni­ków i die­ty na or­ga­nizm. Co­raz szcze­gó­ło­wiej opi­su­ją ten nie­sa­mo­wi­ty ga­stro­ko­smos, jaki znaj­du­je się w na­szych brzu­chach, mamy do­stęp na­wet do ana­liz ge­no­mów bak­te­rii je­li­to­wych za­sie­dla­jących na­sze je­li­ta.

JE(steś)MY, czy­li je­ste­śmy tym, co JEMY

Do­brym przy­kła­dem na to, jak spo­sób odży­wia­nia się wpły­wa na to, kim się sta­je­my, są psz­czo­ły miod­ne. Na­ukow­cy dłu­go za­sta­na­wia­li się, jak to się dzie­je, że z ta­kie­go sa­me­go za­płod­nio­ne­go ja­jecz­ka może po­wstać i psz­czo­ła ro­bot­ni­ca (nie­zdol­na do roz­mna­ża­nia się), i psz­czo­ła sa­mi­ca, wład­na do skła­da­nia jaj. Z jed­ne­go ge­no­ty­pu (z jed­nej puli ge­nów) mogą więc po­wsta­wać różne fe­no­ty­py – osob­ni­ki o in­nych ce­chach or­ga­ni­zmu, włącza­jąc w to nie tyl­ko mor­fo­lo­gię, lecz ta­kże na przy­kład właści­wości fi­zjo­lo­gicz­ne. Oka­zu­je się, że wszyst­ko za­leży od tego, czym dane osob­ni­ki były kar­mio­ne. Sa­mi­ce larw odżywia­jących się mlecz­kiem psz­cze­lim roz­wi­ja­ją się szyb­ciej i wcześniej, i po­wsta­ją z nich psz­czo­ły kró­lo­we. Ta­kie same lar­wy, ale kró­cej kar­mio­ne mlecz­kiem psz­cze­lim o in­nym skła­dzie, roz­wi­ja­ją się wol­niej i po­wsta­ją z nich ro­bot­ni­ce. Tak samo jest u lu­dzi. Weźmy za­wod­ni­ków sumo. W za­leżności od bu­do­wy dzie­lą się oni na spor­tow­ców wyższej i niższej ran­gi. Pierw­si je­dzą więcej węglo­wo­da­nów i mają bar­dziej otłusz­czo­ne cia­ła, na­to­miast eli­ta su­mi­tów, cie­sząca się ogrom­nym sza­cun­kiem, to pa­no­wie, któ­rzy mają ina­czej skon­stru­owa­ną die­tę (je­dzą na przy­kład wi­ęcej pro­te­in), dzięki cze­mu są bar­dziej umięśnie­ni. Ta sama dys­cy­pli­na spor­to­wa, a wy­glądają i wal­czą – i za­ra­bia­ją! – zu­pe­łnie ina­czej.

Naj­bar­dziej ob­ra­zo­wo przed­sta­wić mo­żna to na przy­kła­dzie bli­źnia­cze­go ro­dze­ństwa. Dwie sio­stry jed­no­ja­jo­we, ale roz­dzie­lo­ne w dzie­ciństwie i ina­czej odżywia­ne, po la­tach mogą w ogó­le nie być do sie­bie po­dob­ne. Jed­na może być smu­kła, zdro­wa i we­so­ła, dru­ga – oty­ła, cho­ra i wiecz­nie zmar­twio­na. Słyn­nym przy­kła­dem ta­kie­go ro­dze­ństwa są sy­no­wie Ar­nol­da Schwa­rze­neg­ge­ra z jego ma­łże­ństwa z Ma­rią Shri­ver, mo­żna zo­ba­czyć ich zdjęcia w In­ter­ne­cie. Je­den, któ­ry po roz­wo­dzie ro­dzi­ców za­miesz­kał z mat­ką, jest wiel­ki, oty­ły. Dru­gi, miesz­ka­jący z oj­cem, jest wy­spor­to­wa­ny, szczu­pły i zwin­ny. Geny na­praw­dę o ni­czym nie prze­sądza­ją, nie za­wsze da się na ich pod­sta­wie prze­wi­dzieć na przy­kład, na ja­kie cho­ro­by będzie cier­pia­ło ro­dze­ństwo. Tak or­ga­nizm nie dzia­ła. Do gło­su do­cho­dzi tu epi­ge­ne­ty­ka, czy­li wpływ sub­stan­cji ze­wnątrz- i we­wnątrzpo­chod­nych na geny. Tyl­ko od nas za­leży, czy na­sze­mu cia­łu będzie­my do­star­czać sub­stan­cje służące, czy też uszka­dza­jące DNA i wy­wo­łu­jące za­pa­le­nia.

Ta książka jest dla za­in­te­re­so­wa­nych pierw­szą opcją.

4zdro­wie, czas start

Za­czy­na­my

O ile pierw­sza w Pol­sce książka o mi­kro­odżywia­niu jest zbio­rem pod­sta­wo­wych wia­do­mości na jego te­mat, o tyle ta sta­no­wi prak­tycz­ny po­rad­nik po­ka­zu­jący, w ja­kich pro­ble­mach zdro­wot­nych i w jak pro­sty spo­sób może po­móc mi­kro­odży­wia­nie. Za­wie­ra rady spraw­dzo­ne w pra­cy te­ra­peut­ki, ta­kże w życiu co­dzien­nym. Żeby móc spro­stać wie­lo­za­da­nio­wo­ści, trze­ba być zdro­wym, wy­spa­nym, pe­łnym ener­gii i po­zy­tyw­nie na­sta­wio­nym.

Jak to osi­ągnąć? War­to wzi­ąć so­bie do ser­ca to, że:

Każdy z nas sam pracuje na swoje zdrowie. Życie dostajemy od rodziców, ale jako dorośli to my sami odpowiadamy za jego jakość, za kondycję, pojawianie się chorób, samopoczucie.

 

Nie wolno zgadzać się na półśrodki. Życie jest na to za krótkie, można i należy przeżyć je na sto procent – w najlepszej formie. Sprawdź, co jest nie tak, i działaj.

 

Można być o krok przed chorobą. Wiele objawów i dolegliwości pojawia się dużo wcześniej, kiedy są całkiem proste do wyeliminowania.

 

Nie warto porównywać się z innymi. Każdy z nas jest inny i wyjątkowy, ma inny organizm i inną odporność. Skupmy się na sobie, analizujmy własne potrzeby i możliwości.

 

Dbanie o zdrowie to długotrwały proces, nie eksperyment. Czasem efekty pojawiają się szybko, najczęściej jednak wymagają czasu. Ale – jak to w życiu – im dłużej o coś się staramy, tym dłużej możemy się tym cieszyć.

 

Pozytywne nastawienie ułatwia życie i poprawia zdrowie.

 

Da się żyć długo i w dobrej formie, zdrowiu i urodzie, nawet sto dwadzieścia lat. Jak to zrobić? Podpowiedzi znajdziesz w kolejnych rozdziałach. Ta książka to wyzwanie. Jeśli je podejmiesz, czeka cię najpiękniejsza nagroda – będziesz się czuć wspaniale w swoim ciele przez całe życie.

 

Nie ma co odkładać rozpoczęcia dobrego życia na poniedziałek, na po świętach, na styczeń. W ten sposób tylko tracisz cenny czas. Zacznij dziś. Teraz.

5Ba­da­nia

„Coś mi dolega, nie bardzo wiem co. Chcę się dokładanie przebadać, ale jak?”

Żeby wie­dzieć na pew­no, co się dzie­je we­wnątrz na­sze­go cia­ła, naj­le­piej by­ło­by obej­rzeć je pod mi­kro­sko­pem. Tak ro­bi­my co­raz częściej. Na­szej uwa­dze nie po­win­ny jed­nak umknąć nie tyl­ko pod­sta­wo­we in­for­ma­cje, lecz ta­kże i te mniej oczy­wi­ste. Nimi wła­śnie zaj­mu­je się no­wo­cze­sna dia­gno­sty­ka, po­słu­gu­jąca się analizami funkcjonalno-żywieniowymi, czyli badaniami zlecanymi na potrzeby mikroodżywiania.

Te ana­li­zy są bar­dzo pre­cy­zyj­ne. Na ich pod­sta­wie mo­że­my się do­wie­dzieć, jaki jest po­ziom wi­ta­min czy mi­ne­ra­łów w na­szym or­ga­ni­zmie, ale też jaki on jest w ró­żnych miej­scach w cie­le. Może się bo­wiem oka­zać, że po­ziom ma­gne­zu w su­ro­wi­cy jest pra­wi­dło­wy, ale już w krwin­kach – czym zwy­kłe ba­da­nia się nie zaj­mu­ją – ule­gł znacz­ne­mu ob­niżeniu.

Do ujaw­nie­nia ta­kich i in­nych zmian wy­ko­rzy­stu­je się różne na­rzędzia. Wy­ko­ny­wa­ne są ba­da­nia dia­gno­stycz­ne z krwi, kału, 12- i 24-go­dzin­ne zbiór­ki mo­czu. Poza tym bra­ne są pod lupę zu­pe­łnie inne pa­ra­me­try, poza ru­ty­no­wo wy­ko­ny­wa­ną mor­fo­lo­gią, ba­da­niem mo­czu czy li­pi­do­gra­mem bada się to, co zwy­kle było po­mi­ja­ne – neu­ro­prze­kaźniki, pro­fil kwa­sów tłusz­czo­wych, bia­łka za­pal­ne wątro­by czy ka­ro­te­no­idy po­trzeb­ne do utrzy­ma­nia pra­wi­dło­wej ja­kości wzro­ku.

Oto, co pod­czas ba­da­nia spraw­dza się naj­częściej:

•pro­fi­le kwa­sów tłusz­czo­wych ome­ga-3, -6, -7, -9, w tym GLA, DGLA, EPA, DHA, li­no­lo­wy, li­no­le­no­wy, pal­mi­to­ole­ino­wy, ole­ino­wy. Bada je się w bło­nach ery­tro­cy­tów, bo są klu­czo­wy­mi skład­ni­ka­mi struk­tu­ral­ny­mi błon ko­mór­ko­wych, a przy oka­zji mo­du­la­to­ra­mi re­ak­cji za­pal­nych i ko­agu­la­cji;

•li­pi­do­gram, czy­li ozna­cze­nie po­zio­mu li­pi­dów;

•po­ziom wi­ta­mi­ny D;

•stężenie kwa­su mo­czo­we­go. Po­wszech­nie wia­do­mo, że zbyt wy­so­ki jego po­ziom we krwi może pro­wa­dzić do jego kry­sta­li­za­cji i ata­ku dny mo­cza­no­wej. War­to jed­nak wie­dzieć, że kwas mo­czo­wy jest też jed­nym z na­szych naj­sil­niej­szych an­ty­ok­sy­dan­tów, a jego pod­wyższo­ny po­ziom będzie dla te­ra­peu­ty in­for­ma­cją o sta­nie za­pal­nym lub stre­sie oksy­da­cyj­nym (nad­mier­nej pro­duk­cji wol­nych rod­ni­ków), z któ­rym wal­czy or­ga­nizm;

•pro­fil ka­ro­te­no­idów – ze­ak­san­ty­ny, beta-kryp­tok­san­ty­ny, lu­te­iny, alfa-li­ko­pe­nu, beta-li­ko­pe­nu, alfa-ka­ro­te­nu i beta-ka­ro­te­nu. Są to bar­dzo sil­ne an­ty­ok­sy­dan­ty. Ich po­ziom po­zwa­la zi­lu­stro­wać spożycie wa­rzyw i owo­ców;

•po­ziom ko­en­zy­mu Q10 – to naj­ważniej­szy an­ty­ok­sy­dant roz­pusz­czal­ny w tłusz­czach. Znaj­du­je się w mi­to­chon­driach i jest pierw­szo­pla­no­wym ko­fak­to­rem syn­te­zy ATP – pa­li­wa życio­we­go dla ko­mó­rek. Re­ge­ne­ru­je wi­ta­mi­nę E, chro­ni cho­le­ste­rol frak­cji LDL przed utle­nie­niem;

•po­ziom en­zy­mów an­ty­ok­sy­da­cyj­nych GPX i SOD. Mają wiel­ką moc zwal­cza­nia wol­nych rod­ni­ków, a ich po­ziom może ob­niżać się przy prze­wle­kłym stre­sie, sta­nach za­pal­nych, stre­sie oksy­da­cyj­nym i nie­do­bo­rach se­le­nu (GPX), mie­dzi, cyn­ku, man­ga­nu (SOD). Nie­do­bo­ry GPX i SOD osła­bia­ją obro­nę prze­ciw­za­pal­ną, prze­ciw­no­wo­two­ro­wą oraz an­ty­sta­rze­nio­wą or­ga­ni­zmu;

•po­ziom hor­mo­nów: es­tro­ge­nów, kor­ty­zo­lu, te­sto­ste­ro­nu;

•stężenie ce­ru­lo­pla­zmi­ny, pro­te­iny za­wie­ra­jącej miedź. Jest sil­nym an­ty­ok­sy­dan­tem, zwiększa pro­duk­cję he­mo­glo­bi­ny;

•po­ziom fer­ry­ty­ny. Od­zwier­cie­dla pra­wie po­ło­wę zma­ga­zy­no­wa­ne­go w or­ga­ni­zmie żela­za. Jest przy oka­zji bia­łkiem za­pal­nym, któ­re­go po­ziom może pod­no­sić się przy upośle­dze­niu pra­cy wątro­by;

•ilość mi­kro­ele­men­tów we krwi, żela­za, se­le­nu, cyn­ku, mie­dzi. Są istot­ny­mi ko­fak­to­ra­mi wie­lu re­ak­cji bio­che­micz­nych. Ich nie­do­bo­ry to zwy­kle spraw­ka stre­su, sta­nów za­pal­nych, in­su­li­no­opor­ności, spor­tu wy­czy­no­we­go czy złych na­wy­ków żywie­nio­wych;

•Gen FUT-2. Mu­ta­cje FUT 2 mogą być czyn­ni­ka­mi ry­zy­ka dla prze­wle­kłej kan­dy­do­zy po­chwy, in­fek­cji dróg mo­czo­wych, cu­krzy­cy typu 1, ce­lia­kii, IBD, w tym cho­ro­by Le­śniow­skie­go-Croh­na, mar­twi­cze­go za­pa­le­nia je­lit, Gram-ujem­nej sep­sy u wcze­śnia­ków, ale też za­ka­że­nia ro­ta­wi­ru­sa­mi i no­ro­wi­ru­sa­mi.

Bada się także po­ziom lub stężenie:

•ka­ta­bo­li­tów neu­ro­prze­kaźni­ków w mo­czu. Od­zwier­cie­dla­ją ich po­ziom w mó­zgu i ob­wo­do­wym ukła­dzie ner­wo­wym. To ba­da­nie umożli­wia m.in. wcze­sne wy­kry­cie cho­rób de­ge­ne­ra­cyj­nych, a także prze­ciw­dzia­ła­nie kon­se­kwen­cjom prze­wle­kłe­go stre­su;

•ho­mo­cy­ste­iny – ami­no­kwa­su, któ­ry po­dob­nie jak wy­so­ki po­ziom złe­go cho­le­ste­ro­lu może być przy­czy­ną miażdżycy i jest uważany za wro­ga nu­mer je­den ser­ca i na­czyń krwio­nośnych. Poza tym pod­wyższo­ny po­ziom ho­mo­cy­ste­iny wska­zu­je na za­bu­rzo­ny pro­ces me­ty­la­cji;

•kal­pro­tek­ty­ny i beta-de­fen­sy­ny w kale (bia­łek AMP – na­tu­ral­nych an­ty­bio­ty­ków – wal­czących ze sta­na­mi za­pal­ny­mi prze­wo­du po­kar­mo­we­go). Ich po­ziom pod­wyższa się, gdy w je­li­tach lub w obrębie prze­wo­du po­kar­mo­we­go jest stan za­pal­ny;

•wy­dziel­ni­czej sIgA w kale. Naj­więcej sIgA jest pro­du­ko­wa­nych w je­li­tach. Pe­łnią funk­cję ochron­ną, bio­rą też udział w utrzy­ma­niu to­le­ran­cji po­kar­mo­wej or­ga­ni­zmu;

•LBP (li­po­po­ly­sac­cha­ri­de bin­ding pro­te­in). In­for­mu­ją o obec­ności kom­plek­sów za­pal­nych we krwi. Ich obec­ność w ba­da­niu to znak, że do­cho­dzi do zwiększo­nej prze­pusz­czal­ności ba­rie­ry je­li­to­wej;

•en­do­tok­syn LPS – li­po­po­li­sa­cha­ry­dów. Ich obec­ność w ba­da­niu także ozna­cza, że do­cho­dzi do zwiększo­nej prze­pusz­czal­ności ba­rie­ry je­li­to­wej;

•zo­nu­li­ny – to kurcz­li­we bia­łko jest od­po­wie­dzial­ne za prze­pusz­czal­ność połączeń między ko­mór­ka­mi two­rzącymi ścia­nę prze­wo­du po­kar­mo­we­go. Jego pod­wyższo­ny po­ziom ozna­cza hi­per­prze­pusz­czal­ność ba­rie­ry je­li­to­wej;

•hep­cy­dy­ny – jest jed­nym z hor­mo­nów re­gu­lu­jących po­ziom że­la­za i ogra­ni­cza­jących jego tok­sycz­ne dzia­ła­nie, jej stęże­nie wzra­sta w prze­bie­gu sta­nów za­pal­nych;

•wy­ko­nu­je się też ba­da­nie mi­kro­bio­lo­gicz­ne na obec­ność Can­di­da nie tyl­ko al­bi­cans, lecz ta­kże gla­bra­ta, któ­ry rów­nie często wy­stępuje w ludz­kich or­ga­ni­zmach, a ta­kże pa­rap­si­lo­sis, tro­pi­ca­lis, lu­si­ta­niae, pe­li­cu­lo­sa;

•hs CRP – bia­łka C-re­ak­tyw­ne­go: pod­wyższe­nie stężenia może świad­czyć o obec­ności sta­nu za­pal­ne­go ni­skie­go stop­nia. To sy­tu­acja, w któ­rej or­ga­nizm nie ra­dzi so­bie z prze­bie­giem pro­ce­su za­pal­ne­go, nie po­tra­fi go za­kończyć. Przy­kła­dem jest „ło­kieć te­ni­si­sty” – ten stan za­pal­ny goi się oko­ło 3 ty­go­dni, ale u osób ze sta­nem za­pal­nym ni­skie­go stop­nia będzie to­czył się na­wet 6–12 mie­sięcy;

•anty TPO – są to prze­ciw­cia­ła skie­ro­wa­ne prze­ciw­ko pe­rok­sy­da­zie tar­czy­co­wej, en­zy­mo­wi bio­rącemu udział w syn­te­zie hor­mo­nów tar­czy­cy. Ich pod­wyższo­ny po­ziom we krwi świad­czy o cho­ro­bie;

•anty TG – prze­ciw­cia­ła tar­czy­co­we. Są pro­du­ko­wa­ne w gru­czo­le tar­czy­co­wym, ich dzia­ła­nie jest skie­ro­wa­ne prze­ciw­ko ty­re­oglo­bu­li­nie. Ty­re­oglo­bu­li­na jest syn­te­ty­zo­wa­na w tar­czy­cy i w dal­szych prze­mia­nach bie­rze udział w syn­te­zie hor­mo­nów tar­czy­cy;

•in­su­li­ny i glu­ko­zy we krwi, żeby na tej pod­sta­wie ob­li­czyć wskaźniki in­su­li­no­opor­ności (HOMA) i in­su­li­now­rażli­wości (QU­IC­KI) przy­dat­ne do wcze­snej oce­ny ry­zy­ka wy­stąpie­nia cu­krzy­cy, ze­spo­łu me­ta­bo­licz­ne­go czy cho­rób ser­co­wo-na­czy­nio­wych. Służą rów­nież do ozna­cze­nia de­fi­cy­tu wy­dzie­la­nia in­su­li­ny;

•jo­du­rię – wy­ka­zu­je ilość jodu w mo­czu, co wia­ry­god­nie oce­nia jego po­ziom w or­ga­ni­zmie;

•wy­ko­nu­je się ty­po­wa­nie lim­fo­cy­tów. Szcze­gól­nie in­te­re­sujące są ko­mór­ki NK, czy­li Na­tu­ral Kil­lers, któ­re w ukła­dzie od­por­nościo­wym są na­szą naj­sil­niej­szą bro­nią prze­ciw­no­wo­two­ro­wą;

•spraw­dza się hap­to­glo­bi­nę, oro­so­mu­co­id, trans­fe­ry­nę, fazę do­pe­łnia­cza C3, C4, fi­bro­nek­ty­nę, al­fa1-anty­­tryp­sy­nę, al­fa1-glo­bu­li­nę – do oce­ny pra­cy wątro­by.

We­źmy pod lupę kon­kret­ny przy­pa­dek. Do te­ra­peu­ty zgła­sza się 43-la­tek na­rze­ka­jący na wiecz­ne zmęcze­nie. Skarży się też na nieświeży od­dech, nud­ności, osła­bie­nie mięśni i bóle gło­wy. Był już wcze­śniej u le­ka­rza, wy­ko­nał zle­co­ne ba­da­nia. Mor­fo­lo­gia pra­wi­dło­wa, inne wy­ni­ki ba­dań też nie wy­ka­zu­ją od­chy­leń od nor­my. Mo­żna mach­nąć ręką i po­dać coś na ból gło­wy lub za­le­cić su­ple­men­ta­cję ma­gne­zu na zmęcze­nie. Wy­mie­nio­ne przez pa­cjen­ta do­le­gli­wo­ści – plus te, o któ­re pod­czas wi­zy­ty do­py­tu­je te­ra­peu­ta – wska­zu­ją jed­nak na za­bu­rze­nia fazy de­tok­sy­ka­cji w wątro­bie. Tyle że pró­by wątro­bo­we są w nor­mie, USG wątro­by też. Na szczęście mo­żna wy­ko­nać jesz­cze bar­dziej szcze­gó­ło­we ba­da­nia, czy­li wspo­mnia­ne ana­li­zy funk­cjo­nal­no-żywie­nio­we, któ­re po­każą, jak pra­cu­ją he­pa­to­cy­ty – ko­mór­ki wątro­bo­we. Dzi­ęki nim da się też spraw­dzić, czy w wątro­bie nie ma syn­dro­mu za­pal­ne­go lub na przy­kład im­pre­gna­cji es­tro­ge­no­wej. Te ba­da­nia to nic in­ne­go jak przy­gląda­nie się w wiel­kim po­wi­ęk­sze­niu dro­bia­zgom. A prze­cież dia­beł tkwi w szcze­gó­łach. Gdy już do­wie­my się, co szwan­ku­je, wy­star­czy za­brać się za na­pra­wę.

Żeby jed­nak mieć pew­no­ść, co do­kład­nie trze­ba zba­dać, gdzie szu­kać pro­ble­mu złe­go sa­mo­po­czu­cia, ba­da­nia za­czy­na­my od te­stów. Są to spe­cjal­ne kwe­stio­na­riu­sze i pro­gra­my kom­pu­te­ro­we, któ­re po­zwa­la­ją na­pro­wa­dzić te­ra­peu­tę na pro­blem, a ta­kże uświa­do­mić pa­cjen­to­wi, co mu może do­le­gać. Wi­zy­ta u spe­cja­li­sty od mi­kro­odżywia­nia za­czy­na się za­tem od wy­pe­łnie­nia szcze­gó­ło­wej an­kie­ty i od­po­wie­dzi na na­wet sto py­tań. Bar­dzo często zda­rza się, że ktoś już po ich prze­czy­ta­niu mówi: „O, już wiem, co mi jest!”. Dla spe­cja­li­sty od mi­kro­odży­wia­nia ta­kże jest to cu­dow­na „ści­ąga”, któ­ra po­ma­ga łączyć pew­ne ob­ja­wy u pa­cjen­ta z kon­kret­ny­mi za­bu­rze­nia­mi w or­ga­ni­zmie. Je­śli na przy­kład oso­ba zgła­sza­jąca się po po­ra­dę nie je ryb, nie spo­ży­wa ole­jów roślin­nych do­brej ja­kości, twier­dzi, że ma su­chą, szorst­ką skó­rę, cier­pi na eg­ze­my, aler­gie, a do tego – gdy jest ko­bie­tą – ma nie­re­gu­lar­ne cy­kle mie­si­ącz­ko­we, to na­wet nie trze­ba szcze­gó­ło­wych ba­dań z krwi, bo jak na dło­ni wi­dać nie­do­bór kwa­sów tłusz­czo­wych z gru­py ome­ga-3 w ko­mór­kach. In­nym przy­kła­dem może być ko­bie­ta cier­pi­ąca na en­do­me­trio­zę. Te­ra­peu­ta na 99 pro­cent może za­ło­żyć, że wy­stępu­ją u niej nie­do­bo­ry kwa­su GLA i EPA. A u ko­goś, kto ska­rży się na luki w pa­mięci, nie­zwy­kle często sto­ją za tym nie­do­bo­ry kwa­su DHA.

Dzi­ęki ta­kiej „ści­ądze”, te­sto­wi wy­pe­łnia­ne­mu przez pa­cjen­ta, mo­żna tak za­pla­no­wać ba­da­nia, żeby do­ty­czy­ły tyl­ko tych ob­sza­rów, w któ­rych po­dej­rze­wa­my zmia­ny cho­ro­bo­we. Często zle­ca się też wy­ko­na­nie tzw. mar­ke­rów zdro­wia. Jest to ze­staw pa­ra­me­trów da­jących wgląd w to, co dzie­je się w or­ga­ni­zmie. Je­śli są w nor­mie, to znak, że or­ga­nizm funk­cjo­nu­je (z grub­sza) pra­wi­dło­wo. Spo­ro tych mar­ke­rów jest po­wszech­nie zna­nych, za­li­cza­my do nich na przy­kład wi­ta­mi­nę D czy fer­ry­ty­nę. Oczy­wi­ście mo­żna za­fun­do­wać so­bie ca­ło­ścio­we prze­ba­da­nie się, ale to wy­ma­ga prze­pro­wa­dze­nia ana­li­zy kil­ku­set pa­ra­me­trów od­zwier­cie­dla­jących stan na­sze­go zdro­wia i jest nie­ste­ty kosz­tow­ne. Jed­no ba­da­nie może być wy­ce­nio­ne na kil­ka­na­ście, ale i kil­ka­set zło­tych. Nie re­fun­du­je ich NFZ. Ana­li­zy funk­cjo­nal­no-żywie­nio­we nie są wy­ko­ny­wa­ne w ka­żdym la­bo­ra­to­rium. Wi­ęk­szo­ść wy­sy­ła­nych jest za gra­ni­cę, choć co­raz wi­ęcej ba­dań uda­je się prze­pro­wa­dzić w Pol­sce, na zle­ce­nie le­ka­rza lub te­ra­peu­ty zaj­mu­jące­go się mi­kro­odży­wia­niem.

Ma­jąc wy­ni­ki ba­dań w ręku, mo­że­my roz­wiać nie­mal ka­żdą wąt­pli­wo­ść zdro­wot­ną pa­cjen­ta. I od­po­wie­dzieć na jego py­ta­nia. Oto te, któ­re w ga­bi­ne­cie spe­cja­li­sty z za­kre­su mi­kro­odży­wia­nia pa­da­ją naj­częściej.

6No­wo­ści o od­por­no­ści

„Mam wrażenie, że przez ostatnich kilka lat osłabłam, ciągle coś mi jest, a to łapię infekcje, a to bolą mnie plecy czy głowa. Co mogę zrobić, żeby cały organizm działał lepiej, żeby był silniejszy?”

Za­nim zaj­mie­my się wzmac­nia­niem or­ga­ni­zmu, war­to przyj­rzeć się na­tu­rze od­por­no­ści. Mamy dwa rodzaje odporności: swoistą i nieswoistą.

Odporność nieswoista jest związana z barierami (takimi jak: skóra, śluzówki jelit, uszu czy układu oddechowego). Stanowią one tarcze chroniące organizm przed agresorami pochodzącymi z zewnątrz: patogenami, antygenami, bakteriami, wirusami, czynnikami fizycznymi i chemicznymi czy promieniowaniem. Żeby bariery te sprawnie działały i chroniły przed wtargnięciem niepożądanych gości, muszą być odpowiednio zbudowane. Składnikami budulcowymi są między innymi proteiny, z arcyważnym aminokwasem glutaminą (która stanowi paliwo dla komórek jelitowych, wpływa na odnowę komórkową), a także mikroelementy, takie jak: cynk, selen, żelazo, witamina D i nienasycone kwasy tłuszczowe. Jeśli któregoś ze wspominanych składników nie będzie odpowiednio dużo, to niestety nasze bariery bardziej będą przypominały sito niż mur, który ma przecież dawać poczucie bezpieczeństwa.

Odporność swoista jest związana z działaniem naszego układu immunologicznego. Najważniejszą rolę w budowaniu tej odporności odgrywa jelito. Nawet 70-80 procent komórek immunokompetentnych znajduje się właśnie tam. Tworzą one układ immunologiczny związany ze śluzówką przewodu pokarmowego, czyli GALT. GALT wydziela na śluzówkę jelita immunoglobuliny A (sekrecyjne, wydzielnicze IgA), które sterują ogólnym układem immunologicznym. Nierównowaga w wydzielaniu tych przeciwciał może powodować zachwianie odpowiedzi układu odpornościowego. W takim przypadku albo pojawia się problem z kontrolą procesów zapalnych (czyli nie radzimy sobie z nimi i choroba przybiera na sile), albo układ odpornościowy staje się zbyt agresywny i atakuje swoje tkanki i komórki (w ten sposób rozwijają się choroby autoimmunologiczne). Do nas należy więc takie dbanie o ten jelitowy układ odpornościowy, żeby pozostał w równowadze, a żadna ze stron nie „przeciągnęła liny”. Niestety, różnie nam to wychodzi. Winę za to ponosi to, co zjadamy. Istnieje cała grupa produktów, które szkodzą jelitom, a więc i naszej odporności. Na czarnej liście znajdują się przede wszystkim cukry proste, słodziki, tłuszcz, alkohol, produkty przetworzone, na przykład w bardzo wysokich temperaturach, czy zawierające dodatki powstałe nie w naturze, a w laboratoriach (konserwanty, sztuczne barwniki, polepszacze smaku i konsystencji). Jelitom szkodzą też produkty bogate w kwasy tłuszczowe trans, a ubogie w dobre tłuszcze pochodzące z ryb i olejów z pierwszego tłoczenia. Regularne jedzenie takich składników dzień w dzień wyniszcza naszą arcycenną mikrobiotę. Można to porównać do wyrąbywania puszczy. W czasopiśmie „Nature” opublikowano badania, że złą dietą możemy zaburzyć florę bakteryjną jelit już w 15 dni. Odwrócenie tego procesu wymaga znacznie więcej czasu, starań i pieniędzy.

To, czy będzie­my zdro­wi i od­por­ni, za­le­ży w głów­nej mie­rze od skład­ni­ków na­szej die­ty, od na­szej mi­kro­bio­ty i od sty­lu ży­cia – upra­wia­nia spor­tu, ilo­ści snu, ra­dze­nia so­bie ze stre­sem, na­sta­wie­nia do sie­bie i świa­ta. Aż w 80 pro­cen­tach kon­dy­cja or­ga­ni­zmu za­le­ży więc od nas, a tyl­ko w 20 pro­cen­tach od tego, co odzie­dzi­czy­li­śmy w ge­nach.

Nie mamy więc wy­jścia – żeby nie cho­ro­wać lub spraw­nie wy­cho­dzić z in­fek­cji, trze­ba za­dbać o oba ro­dza­je od­por­no­ści. Jak to zro­bić? Uzu­pe­łniać „tar­cze” od­po­wied­ni­mi mi­kro­skład­ni­ka­mi, a mó­wi­ąc ob­ra­zo­wo – ła­tać dziu­ry, wy­pe­łnia­jąc ubyt­ki i osła­bio­ne ob­sza­ry. Na szczęście mo­że­my to zro­bić.

Jak za­wsze w mi­kro­odży­wia­niu za­czy­na­my od wy­szu­ka­nia nie­spraw­nych me­cha­ni­zmów. Przy­gląda­my się związkom, któ­rych de­fi­cy­ty mają wpływ na nasz stan zdro­wia, bo po­wo­du­ją, że je­dzie­my na „za­ciągniętym ha­mul­cu”. Na­le­ży więc za­dbać o ich opty­mal­ny po­ziom w or­ga­ni­zmie.

Żeby spraw­dzić stan ukła­du od­por­nościo­we­go, za­le­ca się zba­dać:

•poziom witaminy D. Istnieją badania dowodzące, że zachodzi ścisły związek pomiędzy poziomem witaminy D a zapadalnością na infekcje wirusowe i zapalenie płuc, a właściwie na niemal wszystkie choroby.

•poziom cynku. Ten niepozorny mikroelement to jeden z filarów odporności. Hamuje replikację wirusów i ma silne właściwości przeciwutleniające, poza tym ogranicza produkcję wolnych rodników w naczyniach tętniczych. Ma zasadnicze znaczenie dla odnowy komórek. Cynk jest niezbędnym kofaktorem wielu reakcji enzymatycznych i jest uważany za najważniejszy składnik wpływający na pracę układu odpornościowego. Jest również niezbędny do odnowy nabłonka jelitowego, optymalizuje funkcje bariery.

•poziom selenu. Ten metaloid bierze udział w obronie antyoksydacyjnej. Odgrywa też arcyważną rolę w funkcjonowaniu tarczycy i jest kluczowy w optymalizacji odporności.

•poziom miedzi. Miedź jest metalem biorącym udział w wielu reakcjach biochemicznych ważnych dla mitochondriów i obrony antyoksydacyjnej. To ważny gracz procesów odpornościowych i zapalnych.

•poziom żelaza. Stanowi kluczowy element w budowaniu odporności. Żelazo jest potrzebne do prawidłowej pracy makrofagów i limfocytów. Jego niedobory w szczególności dotykają kobiety i dzieci.

•poziom glutationu. Jego wysoki poziom pozwala organizmowi wytwarzać więcej białych krwinek, które są pierwszą linią obrony układu odpornościowego. Białe krwinki są niezbędne do rozwoju silnej odpowiedzi immunologicznej, ale też pomagają w aktywnym niszczeniu niepożądanych komórek, takich jak nowotworowe czy zakażone wirusami. Tego rodzaju „moce” mają leukocyty, pełniące funkcję „zabójców”, tzw. Natural Killers.

•typowanie limfocytów. To bardzo interesujące, a niedocenione badanie. Czasem słyszę od pacjentki, która przeszła chorobę nowotworową: „Chorowałam na raka, a miałam idealną morfologię…”. Owszem, poziom limfocytów, który mierzymy, może być w normie, a nasza obrona nowotworowa mimo to jest fatalna. Żeby jednak zrozumieć, co się dzieje w naszym ciele, trzeba zanurkować pod jego powierzchnię i odkryć „inny świat”. Limfocyty to zbiór komórek układu odpornościowego o przeróżnych funkcjach, klasach i liniach. Typowanie limfocytów wykazuje ich różnice, ujawnia, czym naprawdę dysponujemy, jak realnie jesteśmy „uzbrojeni”. Typowanie jest potężnym narzędziem pomocnym w diagnostyce bezobjawowych przewlekłych infekcji, przewlekłych stanów zapalnych z prawidłowym lub nieprawidłowym CRP, w niedoborach odporności, ocenie obrony przeciwnowotworowej organizmu i przedklinicznych stanach autoimmunologicznych.

Układ od­por­no­ścio­wy ma ró­żne li­nie lim­fo­cy­tów B i T, na przy­kład cy­to­tok­sycz­ne lim­fo­cy­ty T CD8, lim­fo­cy­ty T CD4, lim­fo­cy­ty efek­to­ro­we CD4+ Th oraz Tregs, CD25+. Od­gry­wa­ją one głów­ną rolę w pro­ce­sach obron­nych i za­pal­nych.

•sprawdzamy jelita. To one sterują odpornością, a odporność zależy od zrównoważonej i odpowiednio odżywionej mikroflory. Eubioza, czyli stan „szczęśliwych jelit”, jest niezbędna, aby układ odpornościowy był odpowiednio wyszkolony i chętny do pracy. Odwrotnym do eubiozy stanem jest dysbioza, czyli zaburzenie mikrobioty jelitowej, pogorszenie się jej ilości i jakości. Najgroźniejszą sytuację w jelitach stanowi namnażanie się bakterii gnilnych (najczęściej Gram-ujemnych). Taka dysbioza wpływa na pracę układu odpornościowego, który nie wie, jak prawidłowo zareagować na najeźdźcę, na przykład na patogenne wirusy, i te zaczynają namnażać się coraz śmielej. Zaburzenia mikrobioty z czasem zaczynają promieniować na wszystkie błony śluzowe, także te w pochwie, pęcherzu, a nawet w układzie oddechowym.

•poziom witaminy A. Witamina ta jest niezbędna do optymalnej pracy układu odpornościowego i aktywności witaminy D.

•poziom witaminy E. Witamina E jest wiodącym antyoksydantem, chroni błony przed utlenianiem się. Stanowi również ważny składnik aktywny układu odpornościowego. Reguluje reakcje zapalne, chroniąc komórki przed szkodliwym działaniem wolnych rodników.

•poziom kwasu DGLA. Kwas ten odgrywa ważną rolę dla zdrowia na poziomie strukturalnym, zapewniając płynność błon komórkowych, ale przede wszystkim jest ważnym składnikiem o charakterze funkcjonalnym. Dostarcza prekursory eikozanoidów z serii 1 (o działaniu przeciwzapalnym, antyagregacyjnym, czyli przeciwkrzepliwym), wpływa zwiotczająco na mięśnie gładkie. Jego podstawową rolą jest stymulowanie odporności.

•poziom kwasu arachidonowego. Jego nadmiar może powodować stany zapalne.

•poziom kwasu EPA. To najważniejszy związek przeciwzapalny w organizmie.

•poziom magnezu. Magnez pozwala na sprawny przebieg ponad trzystu komórkowych reakcji biochemicznych, w szczególności z udziałem ATP (naszego nośnika energii komórkowej). Bierze udział w prawidłowym funkcjonowaniu układu mięśniowego, kostnego, nerwowego i odpornościowego, produkcji energii, syntezie białek i DNA.

•stopień metylacji.

•poziom witaminy B12, inaczej kobalaminy. Jest ona niezbędna w reakcjach chemicznych zachodzących w mitochondriach, które dostarczają komórkom potrzebną energię. Oddziałuje na wrodzoną i nabytą odpowiedź immunologiczną i przyczynia się do optymalnego funkcjonowania układu odpornościowego.

Dzi­ęki wy­mie­nio­nym ba­da­niom two­rzy­my kom­plet­ną mapę na­szych bra­ków, a żeby je po­tem pre­cy­zyj­nie uzu­pe­łnić, ko­rzy­sta­my z od­po­wied­nio do­pa­so­wa­ne­go mi­kro­odży­wia­nia. Ale uwa­ga, jak zwy­kle dia­beł tkwi w szcze­gó­łach.

Su­ple­men­tu­jąc wi­ta­mi­nę D (nor­ma 30-50 ng/ml), pa­mi­ętaj­my, że przyj­mo­wa­nie jej w zbyt du­żych ilo­ściach jest dla or­ga­ni­zmu zbrod­nią. Ab­so­lut­nie nie na­le­ży sa­mo­dziel­nie su­ple­men­to­wać „ci­ęższej” daw­ki niż to­le­ro­wa­na, czy­li 4000 jed­no­stek dzien­nie. Przedaw­ko­wa­nie jej nie­sie ry­zy­ko kal­cy­fi­ka­cji tkan­ko­wej, czy­li od­kła­da­nia się soli wap­nia w tkan­kach mi­ęk­kich, przede wszyst­kim w na­czy­niach krwio­no­śnych, któ­re sta­ją się wów­czas twar­de i nie­ela­stycz­ne. Za­po­mnij­my więc o daw­kach 10 000 czy na­wet 20 000 j.m.! Ich sku­tecz­no­ść jest do­bra tyl­ko w teo­rii. Naj­le­piej re­gu­lar­nie sto­so­wać daw­kę za­wie­ra­jącą 2000–3000 jed­no­stek. Naj­lep­sza wi­ta­mi­na D to taka, któ­ra po­cho­dzi z na­tu­ral­ne­go źró­dła i jest roz­pusz­czo­na w ole­ju ro­ślin­nym, tło­czo­nym na zim­no, na przy­kład w ole­ju rze­pa­ko­wym. Ale uwaga: jeśli mimo suplementacji poziom witaminy D się nie podnosi, to zamiast zwiększać dawki, zastanówmy się, czy coś nie blokuje jej wchłaniania. Po pierwsze, związek witaminy, który oznaczamy we krwi 1,25(OH)2D3, to kalcytriol, czyli metabolit powstający w wątrobie i nerkach, czyli wcale nie to, co łykamy! Łykana witamina D staje się nim w drodze pewnej modyfikacji, która jest możliwa, gdy wątroba dobrze pracuje i gdy utrzymany jest odpowiedni poziom żelaza w tkankach, bo ono jest niezbędne do prawidłowego działania enzymu hydroksylazy, umożliwiającego wspominane przekształcenie witaminy D. Jeśli więc mimo regularnego przyjmowania witaminy D poziom 1,25(OH)2D3 nie rośnie prawidłowo, może to wynikać ze złej pracy wątroby lub ze zbyt małej ilości żelaza. Dlaczego jest ono tak ważne? Wyobraźmy sobie transformersa, w którego kokpicie za sterami siedzi mały ludzik. Bez niego cała ta maszyneria byłaby tylko kupą złomu. Ten ludzik to właśnie żelazo w hydroksylazie.

Naj­częściej su­ple­men­tu­je­my wi­ta­mi­ny i mi­ne­ra­ły wy­mie­nio­ne po­wy­żej, a poza że­la­zem ta­kże ma­gnez, cynk i se­len. Do tego (dla je­lit) pro­bio­ty­ki i pre­bio­ty­ki, a ta­kże ami­no­kwa­sy, ar­gi­ni­nę i glu­ta­mi­nę.

W przy­pad­ku osła­bio­nej od­por­no­ści spe­cja­li­sta od mi­kro­odży­wia­nia zwró­ci ta­kże uwa­gę na za­war­to­ść bia­łka w je­dze­niu. Dzien­nie po­win­no się go przyj­mo­wać w ilo­ści 0,8 g na ki­lo­gram masy cia­ła. Dla­cze­go jest to ta­kie wa­żne? Im­mu­no­glo­bu­li­ny (czy­li na­sze prze­ciw­cia­ła) to pro­te­iny, bia­łko. Je­śli będzie go za mało w die­cie, nie będzie­my też w pra­wi­dło­wy spo­sób bu­do­wać ba­rier ochron­nych, ta­kich jak ślu­zów­ki czy skó­ra, więc nasz układ im­mu­no­lo­gicz­ny nie będzie dzia­łał pra­wi­dło­wo.

„Praca nad odpornością to nie tylko uzupełnianie braków, lecz także »gaszenie pożarów«, czyli wykrywanie i zmniejszanie stanów zapalnych toczących się w organizmie, bo to od nich zaczyna się choroba. Jak się można o nich dowiedzieć?”

Są ba­da­nia, któ­re po­zwo­lą wy­kryć sta­ny za­pal­ne w na­szym cie­le. Oto, co trze­ba spraw­dzić:

•CRP, czyli białko syntetyzowane przez wątrobę w odpowiedzi na zapalenie. Norma to 0-4,9mg/L. Już nawet niewielki jego wzrost – ponad 3 mg/L – świadczy o toczącym się przewlekłym procesie, nazywanym stanem zapalnym niskiego stopnia (low gra­de in­flam­ma­tion). Nie wol­no go lek­ce­wa­żyć, po­nie­waż jego obec­no­ść na­si­la cho­ro­by prze­wle­kłe, a re­ak­cje ukła­du od­por­no­ścio­we­go są mniej wy­daj­ne lub nie­wła­ści­we i mogą pro­wa­dzić mi­ędzy in­ny­mi do bu­rzy cy­to­ki­no­wej.

•AA/EPA, czyli stosunek kwasu arachidonowego do eikozapentaenowego. Z kwasu AA w organizmie powstają związki prozapalne, takie jak prostaglandyny, leukotrieny czy tromboksany. Nazywa się je tkankowymi hormonami stanu zapalnego, są odpowiedzialne za wywołanie i utrzymywanie stanów zapalnych. Z kwasu EPA powstają eikozanoidy serii 3 (leukotrieny, tromboksany, prostaglandyny) o właściwościach hamujących zapalenie, zmniejszających agregację płytek, dzięki czemu zapobiegają też powstawaniu zakrzepów i rozluźniają mięśnie. W przyrodzie i w życiu powinna być zachowana równowaga, tak samo tutaj. Nie wystarczy tylko prawidłowy poziom kwasu arachidonowego i EPA, musimy jeszcze zadbać o równowagę między nimi. Zmierzenie stosunku AA/EPA pozwala ocenić statut pro-, normo- lub antyzapalny organizmu. Jeśli jest on wielokrotnie przekroczony, najczęściej na korzyść kwasu arachidonowego, to znak, że organizm nie radzi sobie z wygaszaniem procesów zapalnych.

•poziom glukozy i insuliny, HOMA-IR, QUICKI. Trzeba skontrolować mechanizmy glikacji. HOMA-IR i QUICKI są indeksami wyliczanymi na podstawie wartości cukru we krwi i insuliny na czczo. Wskaźnik HOMA koreluje z insulinoopornością, a wskaźnik QUICKI z insulinowrażliwością. Nadmierne wydzielanie insuliny, hiperinsulinizm, często jest związane z ogólnoustrojowym stanem zapalnym, który jest szkodliwy dla właściwej aktywności układu odpornościowego.

„Czy istnieje naprawdę skuteczny sposób na poprawę odporności u dziecka?”

Ow­szem. Pod­sta­wą jest, po pierw­sze, do­bra, na­tu­ral­na die­ta. Po dru­gie, wy­klu­cze­nie sło­dy­czy skle­po­wych, czy­li ba­to­nów i cia­stek za­wie­ra­jących sy­rop glu­ko­zo­wo-fruk­to­zo­wy, olej pal­mo­wy i ole­je uwo­dor­nio­ne. Są to pro­duk­ty, któ­re szcze­gól­nie szko­dzą mło­dej i de­li­kat­nej jesz­cze flo­rze bak­te­ryj­nej dzie­ci i mogą ra­nić ich ślu­zów­kę je­li­to­wą, poza tym od­po­wia­da­ją za wy­jąt­ko­wo wy­so­kie (i nie­do­bre dla zdro­wia) sko­ki gli­ke­mii.

Po trze­cie, do­bre efek­ty daje su­ple­men­ta­cja skład­ni­ków, któ­rych naj­częściej bra­ku­je cho­ro­wi­tym ma­lu­chom. Dla wzmoc­nie­nia od­por­no­ści naj­częściej po­da­je się:

•witaminę D. Dziecięca dawka to 600–1000 j./dzień (od 1. roku życia). Najlepsza jest witamina naturalna, rozpuszczona w oleju rzepakowym z pierwszego tłoczenia;

•żelazo hemowe lub biglicynian żelaza, 7–10 mg/dzień, aby znormalizować poziom ferrytyny;

•probiotyk do wsparcia rozwoju i polaryzacji układu odpornościowego. Szczepy, na które należy zwrócić uwagę, to Bi­fi­do­bac­te­rium lon­gum, Lac­to­ba­cil­lus he­lve­ti­cus, Lac­to­coc­cus lac­tis, Strep­to­coc­cus ther­mo­phi­lus, Lac­to­ba­cil­lus rham­no­sus.

„Niepokoję się o moich starszych rodziców. Jak można wzmocnić ich odporność?”

Wy­mie­nio­ny we wcze­śniej­szych py­ta­niach prze­pis na od­por­no­ść – za­le­ca­ne ba­da­nia i su­ple­men­ta­cja – jest uni­wer­sal­ny, z po­wo­dze­niem sto­so­wa­ny w ka­żdej gru­pie wie­ko­wej. W przy­pad­ku osób star­szych war­to jesz­cze szcze­gól­ną uwa­gę po­świ­ęcić ich die­cie, za­sta­no­wić się, czy z wie­kiem, z po­wo­du zmniej­szo­ne­go ape­ty­tu, nie jest ona za mało uroz­ma­ico­na. W za­awan­so­wa­nym wie­ku mogą też do­cho­dzić pro­ble­my z roz­gry­za­niem i prze­żu­wa­niem po­kar­mu. Poza tym, jak po­ka­zu­ją ba­da­nia, wie­lu (o ile nie wi­ęk­szo­ść) se­nio­rów przyj­mu­je za mało pły­nów, cze­go przy­czy­nę sta­no­wią za­bu­rze­nia w pra­cy sy­gna­li­za­to­ra pra­gnie­nia. Bar­dzo wa­żne jest też do­pil­no­wa­nie, by se­nio­rzy spo­ży­wa­li pra­wi­dło­wą ilo­ść bia­łka. W tym wie­ku za­po­trze­bo­wa­nie na nie wzra­sta z 0,8 g do 1,2 g na kg masy cia­ła. War­to też pil­no­wać rów­no­wa­gi po­mi­ędzy ro­dza­ja­mi spo­ży­wa­ne­go bia­łka. Naj­le­piej, by ilo­ść bia­łka zwie­rzęce­go była taka sama jak ro­ślin­ne­go. Je­śli w die­cie ci­ągle jest go za mało, za­pro­po­nuj­my star­szym ro­dzi­com nu­tri­drin­ki, naj­le­piej ta­kie o od­po­wied­nim ba­lan­sie po­mi­ędzy bia­łkiem a cu­krem, bez sło­dzi­ków i sy­ro­pu glu­ko­zo­wo-fruk­to­zo­we­go. Na­le­ży przyj­mo­wać je w oknie bia­łko­wym, czy­li mi­ędzy go­dzi­ną 11:00 a 12:00. Za­miast nu­tri­drin­ku mo­żna sto­so­wać alfa-lak­to­al­bu­mi­nę w daw­ce 40 g, rów­nież mi­ędzy go­dzi­ną 11:00 a 12:00.

Alfa-lak­to­al­bu­mi­na to bia­łko ser­wat­ko­we po­cho­dzące z mle­ka. Jest sto­so­wa­na w prze­my­śle spo­żyw­czym i far­ma­ceu­tycz­nym. Do­da­je się ją do odży­wek dla nie­mow­ląt i wy­twa­rza się z niej leki i su­ple­men­ty żyw­no­ści. Ma wła­ści­wo­ści prze­ciw­wi­ru­so­we, prze­ciw­no­wo­two­ro­we i prze­ciw­stre­so­we.

„Coraz więcej mówi się o glutationie jako o cudownym składniku odporności. Czym jest, gdzie go można znaleźć?”

Glu­ta­tion to tri­pep­tyd zbu­do­wa­ny z trzech ami­no­kwa­sów: kwa­su glu­ta­mi­no­we­go, gli­cy­ny i cy­ste­iny. Wy­stępu­je we wszyst­kich or­ga­ni­zmach ży­wych, pro­du­ku­je go ka­żda ko­mór­ka or­ga­ni­zmu. Rze­czy­wi­ście jest istot­ną skła­do­wą zdro­wia. Pe­łni trzy wa­żne funk­cje w or­ga­ni­zmie:

1.Jest na­tu­ral­nym i sil­nym an­ty­ok­sy­dan­tem, któ­ry neu­tra­li­zu­je dzia­ła­nie wol­nych rod­ni­ków, przez co za­po­bie­ga cho­ro­bom no­wo­two­ro­wym. Spo­wal­nia sta­rze­nie się, chro­ni przed de­struk­cją ko­mó­rek.

2.Sty­mu­lu­je pra­wi­dło­we dzia­ła­nie ukła­du im­mu­no­lo­gicz­ne­go po­przez zwi­ęk­sze­nie pro­duk­cji krwi­nek bia­łych.

3.Ma dzia­ła­nie de­tok­sy­ka­cyj­ne – roz­kła­da tok­sy­ny, oczysz­cza or­ga­nizm z me­ta­li ci­ężkich, od­po­wia­da za pra­wi­dło­wą pra­cę wątro­by.

Ba­da­nia nad glu­ta­tio­nem pro­wa­dzo­ne w 2008 roku za­owo­co­wa­ły przy­zna­niem Na­gro­dy No­bla Lu­co­wi Mon­ta­gnier, pro­fe­so­ro­wi In­sty­tu­tu Pa­steu­ra, a ten nie­zwy­kły skład­nik – glu­ta­tion – okrzyk­ni­ęty zo­stał pod­sta­wo­wym czyn­ni­kiem zdro­wia, o czym prze­ko­ny­wa­li au­to­rzy 80 000 (!) po­świ­ęco­nych mu prac me­dycz­nych.

Kto naj­częściej ma nie­do­bo­ry glu­ta­tio­nu:

•słab­sza płeć, czy­li tym ra­zem pa­no­wie – mają ni­ższy po­ziom zre­du­ko­wa­ne­go glu­ta­tio­nu;

•pa­la­cze. Pa­le­nie pa­pie­ro­sów (ale też bier­ne wdy­cha­nie dymu) zu­ży­wa glu­ta­tion, przez co zmniej­sza się jego stęże­nie w ukła­dzie od­de­cho­wym. Zwiększa się przy oka­zji dzia­ła­nie wol­nych rod­ni­ków, do­cho­dzi do uszko­dze­nia tka­nek i roz­wo­ju sta­nów za­pal­nych;

•oso­by ma­jące cho­ro­by wspó­łist­nie­jące. Nie­do­bo­ry en­do­gen­ne glu­ta­tio­nu są roz­po­zna­wa­ne szcze­gól­nie u cho­rych na cu­krzy­cę typu 2, no­wo­two­ry, cho­ro­by ukła­du od­de­cho­we­go i oty­łość;

•wszy­scy, któ­rzy je­dzą mało świe­żych wa­rzyw i owo­ców (a jest to głów­ne źró­dło glu­ta­tio­nu). Szcze­gól­nie dużo glu­ta­tio­nu za­wie­ra­ją:

»awo­ka­do,

»kur­ku­ma,

»ar­buz,

»bro­ku­ły,

»szpa­ra­gi,

»czo­snek i ce­bu­la,

»ka­pu­sta i szpi­nak.

Nasz or­ga­nizm po­tra­fi sam wy­twa­rzać glu­ta­tion. Aby to się uda­ło, po­trze­ba jed­nak trzech skład­ni­ków, czy­li wspo­mnia­nych już ami­no­kwa­sów: kwa­su glu­ta­mi­no­we­go, gli­cy­ny i cy­ste­iny.

Wąskim gar­dłem po­wsta­wa­nia glu­ta­tio­nu jest do­stępność cy­ste­iny. Na jej de­fi­cyt na­ra­że­ni są zwłasz­cza we­ga­nie i we­ge­ta­ria­nie, po­nie­waż to ami­no­kwas po­cho­dzący z bia­łka zwie­rzęce­go. Dla­te­go tak wa­żne jest, aby w die­cie po­ja­wia­ło się i bia­łko ro­ślin­ne, i zwie­rzęce w po­dob­nej ilo­ści, bo ka­żde wno­si war­to­ść do na­sze­go zdro­wia. Je­śli nie spo­ży­wa­my bia­łka zwie­rzęce­go, war­to su­ple­men­to­wać cy­ste­inę, naj­le­piej w po­sta­ci N-ace­ty­lo­cy­ste­iny (NAC).

Nie­do­bo­ry bia­łka mogą pro­wa­dzić ta­kże do bra­ków gli­cy­ny, ko­lej­nej skła­do­wej glu­ta­tio­nu. Żeby zo­stał wy­two­rzo­ny, po­trze­bu­je­my dzien­nie 5 do 10 g gli­cy­ny oraz od 200 do 400 mg ace­ty­lo­cy­ste­iny. Gli­cy­na ta­kże jest to­wa­rem de­fi­cy­to­wym w na­szej die­cie, na­wet je­śli nie od­ma­wia­my so­bie scha­bo­we­go. Naj­wi­ęcej za­wie­ra­ją jej bo­wiem… tkan­ki łączne, ta­kie jak chrząstki, kości, skó­ra i ści­ęgna. Kul­tu­ro­wo nie są one na­szym ulu­bio­nym po­ży­wie­niem i ra­czej rzad­ko jemy je sami czy po­da­je­my go­ściom. Żeby więc zwi­ęk­szyć po­ziom glu­ta­tio­nu, sto­su­je się su­ple­men­ta­cję N-ace­tyl­cy­ste­iny w daw­ce 200 mg, z gli­cy­ną (5 g).

„Przy okazji ostatniego wysypu infekcji wielu lekarzy zaleca suplementację cynku. Co takiego ma ten mikroelement, że warto go brać?”

Cynk ma ogrom­ny wpływ na pra­wi­dło­we funk­cjo­no­wa­nie ukła­du od­por­nościo­we­go, jest jego VIP-em, naj­ważniej­szym mi­kro­ele­men­tem. Sku­tecz­nie wal­czy na­wet z wi­ru­sem SARS-CoV-2. Znaj­du­je się we wszyst­kich tkan­kach i pły­nach or­ga­ni­zmu. Naj­wi­ęcej, bo aż 63%, za­wie­ra­ją go mięśnie, 28% – kości. Wy­so­ką za­war­to­ścią cyn­ku mogą się też po­szczy­cić: pro­sta­ta, wło­sy i oczy.

Ide­al­na za­war­to­ść cyn­ku w or­ga­ni­zmie po­win­na wy­no­sić:

oso­cze: 0,6–1,3 mg/l

krew pe­łna: 4–7,5 mg/l.

Cynk wpły­wa na ak­tyw­ność oko­ło 300 en­zy­mów. Jest za­an­ga­żo­wa­ny w wie­le pro­ce­sów związa­nych z eks­pre­sją i sta­bi­li­za­cją genów. Two­rzy tzw. pal­ce cyn­ko­we, któ­re kon­tro­lu­ją po­dział i de­struk­cję ko­mó­rek, bio­rą udział w re­gu­la­cji syn­te­zy DNA i RNA, bia­łek, węglo­wo­da­nów, tłusz­czów oraz wpły­wa­ją na obro­nę anty­oksy­da­cyj­ną.

Cynk utrzy­mu­je ko­ści, skó­rę, wło­sy i pa­znok­cie w do­brym sta­nie. Od­po­wia­da za pra­wi­dło­wy wzrok, a ta­kże – uwa­ga! – za smak i po­wo­nie­nie. Naj­bar­dziej symp­to­ma­tycz­ne, jeśli cho­dzi o nie­do­bo­ry cyn­ku, są więc – poza łam­li­wy­mi pa­znok­cia­mi i kiep­ską kon­dy­cją wło­sów – wła­śnie utra­ta węchu i sma­ku. Brzmi zna­jo­mo? Ano­smia (ca­łko­wi­ta) bądź częścio­wa utra­ta po­wo­nie­nia to je­den z naj­bar­dziej zna­nych ob­ja­wów ko­ro­na­wi­ru­sa. Jeśli ktoś żali się, że nie ma smaku i nie czuje zapachów, powinien sprawdzić i uzupełnić poziom cynku w organizmie. Wystarczy suplementacja tego pierwiastka, by na nowo odzyskać smak i węch. Jednak powrót zmysłów nie nastąpi błyskawicznie, może zająć nawet kilka miesięcy. Najczęściej niedoborowi cynku towarzyszą też braki innych pierwiastków śladowych i witamin.

Od cyn­ku za­le­ży rów­nież pra­ca na­sze­go ukła­du ner­wo­we­go, do­bry na­strój czy funk­cje po­znaw­cze i in­te­lek­tu­al­ne, ta­kie jak pa­mi­ęć, kon­cen­tra­cja i ko­ja­rze­nie. Bar­dzo często nie­do­bo­ry cyn­ku mają oso­by z de­pre­sją, de­fi­cy­ty cyn­ku wpły­wa­ją bo­wiem na nie­rów­no­wa­gę po­mi­ędzy GABA a glu­ta­mi­nia­nem (są to re­gu­la­to­ry mó­zgo­we, któ­rych dzia­ła­nie mo­żna po­rów­nać do ter­mo­sta­tu, kon­tro­lu­ją po­zio­my in­nych neu­ro­hor­mo­nów, ta­kich jak do­pa­mi­na, ad­re­na­li­na, no­ra­dre­na­li­na. Gdy mamy wi­ęcej GABA, któ­ry ma wła­ści­wo­ści ha­mul­co­we, to spo­wal­nia­ne jest od­dzia­ły­wa­nie in­nych neu­ro­prze­ka­źni­ków). Cynk wpły­wa też na płod­ność i roz­ród, jest klu­czo­wy w pra­wi­dło­wym prze­bie­gu ci­ąży, a ta­kże w okre­sie dzie­ci­ństwa i doj­rze­wa­nia. Oka­zu­je się też nie­zbęd­ny do pra­wi­dło­we­go go­je­nia i pro­ce­sów bli­zno­wa­ce­nia.

Nawet niewielkie niedobory cynku potrafią zachwiać naszym układem odpornościowym. Łatwiej też wtedy złapać infekcję bakteryjną, wirusową czy zachorować na zapalenie płuc, malarię, a w przypadku dzieci – także dostać biegunki. Suplementacja cynkiem w połączeniu z nawadnianiem jest świetnym lekiem skracającym czas i nasilenie ostrej biegunki dziecięcej. Badania w krajach rozwijających się wykazały znaczny spadek ogólnej liczby przypadków zapalenia płuc u dzieci, które otrzymały suplementację cynkiem. Częsty u przedszkolaków niski poziom odporności i niekończące się przeziębienia połączone z przewlekłym katarem również mają związek z umiarkowanym niedoborem cynku.

Cynk jest pogromcą wirusów. Niektóre badania wykazały, że wraz z jego suplementacją wzrasta poziom komórek odpornościowych. Ale to nie wszystko: cynk ma też zdolność do hamowania namnażania się wirusów, a także pomaga w zwalczaniu koronawirusa. Lekarze amerykańscy od początku pandemii bardzo rekomendowali chlorochinę jako lek na COVID-19. Dlaczego? Ponieważ chlorochina jest niczym innym jak jonoforem cynku, czyli zwiększa jego napływ do komórki i blokuje replikację wirusów.

Eu­ro­pej­skie wła­dze ds. zdro­wia usta­li­ły mak­sy­mal­ne bez­piecz­ne spożycie cyn­ku. Wy­no­si ono 25 mg dzien­nie dla do­ro­słych, w tym ko­biet w ci­ąży i kar­miących pier­sią. Dla­cze­go nie po­win­no się spo­ży­wać wi­ęk­szych da­wek? Jak ka­żda prze­sa­da, ta­kże tu nad­miar po­tra­fi być nie­bez­piecz­ny. Na przy­kład spożycie od 150 do 450 mg cynku dziennie wiąże się z obniżaniem poziomu miedzi, zmienioną rolą żelaza, obniżeniem odporności, a także poziomu HDL – lipoprotein o dużej gęstości, czyli dobrego cholesterolu. Po przyjęciu zbyt dużych dawek cynku mogą pojawić się też nudności i wymioty.

Z cze­go bio­rą się nie­do­bo­ry cyn­ku? Naj­częściej z po­wo­du ubo­giej die­ty, czy­li je­dze­nia zbyt ma­łej ilo­ści pro­duk­tów, któ­re go za­wie­ra­ją. Naj­bo­gat­szym źró­dłem cyn­ku są ostry­gi (70 mg na 100 g), ale spo­ro za­wie­ra­ją go też: szpi­nak, awo­ka­do, jaja, so­cze­wi­ca, cie­lęci­na, wątrób­ka, mig­da­ły, orze­chy ner­kow­ca, rzod­kiew­ka i pest­ki dyni. Za­le­ca się po nie si­ęgać re­gu­lar­nie, naj­le­piej dwa razy dzien­nie.

Nie­do­bo­ry cyn­ku mie­wa­ją nie tyl­ko oso­by, któ­re go nie je­dzą, lecz ta­kże te, któ­re ow­szem, spo­ży­wa­ją go, ale nie przy­swa­ja­ją. Cynk jest wchła­nia­ny z je­li­ta cien­kie­go, zwłasz­cza je­li­ta czcze­go, pro­ces ten może być jed­nak ha­mo­wa­ny przez fi­ty­nia­ny (blo­ku­ją też przy oka­zji przy­swa­ja­nie że­la­za, wap­nia i ma­gne­zu). Spo­re ilo­ści fi­ty­nia­nów za­wie­ra­ją na przy­kład na­sio­na, ro­śli­ny strącz­ko­we, a ta­kże orze­chy. Ła­two da się jed­nak obe­jść ich szko­dli­we dzia­ła­nie, ogra­ni­cza­jąc się do spo­ży­cia wy­żej wy­mie­nio­nych pro­duk­tów w po­sta­ci zmie­lo­nej, mo­czo­nej, fer­men­to­wa­nej lub po ob­rób­ce ter­micz­nej. Szko­dli­we dzia­ła­nie fi­ty­nia­nów zmniej­sza do­dat­ko­wo obec­no­ść wi­ta­mi­ny C w die­cie.

Kło­pot z przy­swa­ja­niem cyn­ku mają też oso­by, któ­rym do­ku­cza­ją pro­ble­my z je­li­ta­mi, cier­pi­ące na bie­gun­ki, po re­sek­cjach je­lit, z cho­ro­bą Leśniow­skie­go-Croh­na, z ce­lia­kią, a ta­kże nad­uży­wa­jący al­ko­ho­lu i pa­la­cze pa­pie­ro­sów. Do utra­ty cyn­ku wraz z mo­czem może do­jść ta­kże z po­wo­du go­rącz­ki. Nie­do­bo­ry tego pier­wiast­ka mają też ano­rek­tycz­ki, oso­by z łusz­czy­cą, wrzo­da­mi (prze­wo­du po­kar­mo­we­go i  na przy­kład nóg), po opa­rze­niach, po ope­ra­cjach i ura­zach. Wy­ni­ka­ją one z tego, że do go­je­nia nasz or­ga­nizm zu­ży­wa cynk, często na­wet całe odło­żo­ne jego za­pa­sy. Wi­ęk­sze za­po­trze­bo­wa­nie na cynk (a więc i wy­ższe praw­do­po­do­bie­ństwo nie­do­bo­rów) mają też do­ra­sta­jące dzie­ci, ko­bie­ty w ciąży lub kar­miące pier­sią, a ta­kże oso­by przyj­mu­jące żela­zo, a ta­kże aspi­ry­nę, po­nie­waż częste sto­so­wa­nie tego leku może za­bu­rzać wchła­nia­nie cyn­ku lub po­wo­do­wać szyb­sze jego wy­ko­rzy­sta­nie.

Ciekawostka: Na ni­ski po­ziom cyn­ku mogą też na­rze­kać mężczyźni, któ­rzy często upra­wia­ją seks. Pod­czas jed­ne­go wy­try­sku tra­cą bo­wiem na­wet 1 mg tego mi­kro­ele­men­tu.

W przy­pad­ku osób star­szych brak cyn­ku może przy­czy­niać się do za­chwia­nia rów­no­wa­gi ka­ta­bo­li­zmu i ana­bo­li­zmu, czy­li pro­ce­sów bu­do­wy i roz­pa­du tka­nek. Za­czy­na prze­wa­żać roz­pad, dla­te­go po­wo­li „top­nie­ją” mięśnie i kości, w or­ga­ni­zmie po­wsta­je dużo tok­syn i wol­nych rod­ni­ków, a co za tym idzie – przy­spie­sza pro­ces sta­rze­nia się. W dłuższej per­spek­ty­wie brak cyn­ku przy­czy­nia się do zmniej­sze­nia gru­bości skó­ry, utra­ty masy mięśnio­wej i oste­opo­ro­zy.

Nie­do­bo­ry cyn­ku mogą prze­ja­wiać się: zmniej­szo­nym ape­ty­tem, osła­bie­niem zmy­słu sma­ku, po­wol­nym go­je­niem się ran, wol­niej­szym wzro­stem wło­sów i pa­znok­ci oraz zwiększo­ną utra­tą wło­sów. Co cie­ka­we, białe plamy na paznokciach, które powszechnie wiąże się z niedoborem wapnia, tak naprawdę są sygnałem kłopotów z cynkiem. Pośrednim objawem jest także sucha skóra, co jest wynikiem upośledzonego metabolizmu kwasów tłuszczowych.

7CO­VID-19. Jak mu się nie dać?

„Jak to jest, że sporo osób COVID-19 przechodzi bezobjawowo lub lekko, a inni nie mają siły wstać do toalety i leżą z wysoką gorączką przez cztery tygodnie w łóżku? Od czego to zależy?”

Za dra­ma­tycz­ny prze­bieg tej cho­ro­by wy­wo­ła­nej przez wi­rus SARS-CoV-2 od­po­wia­da – ob­ra­zo­wo rzecz uj­mu­jąc – bu­rza z pio­ru­na­mi, a po­wa­żnie: bu­rza cy­to­ki­no­wa, czy­li nad­mier­na i nie­kon­tro­lo­wal­na pro­duk­cja cy­to­kin pro­za­pal­nych. Cy­to­ki­ny pro­za­pal­ne to po­sła­ńcy ob­wiesz­cza­jący stan za­pal­ny. Ter­min „bu­rza cy­to­ki­no­wa” zo­sta­ła spo­pu­la­ry­zo­wa­na w me­diach, głów­nie fran­cu­skich, pod­czas epi­de­mii pta­siej gry­py (2003–2006). Już wte­dy za­ob­ser­wo­wa­no zja­wi­sko, któ­re po­rów­na­no do bu­rzy, na­wa­łni­cy – na­głe­go, gwa­łtow­ne­go na­si­le­nia się sta­nu za­pal­ne­go. Ta­kie samo wy­stąpi­ło u cho­rych pod­czas pan­de­mii ko­ro­na­wi­ru­sa. Część po­ważnych przy­pad­ków z ob­ja­wa­mi CO­VID-19 ma wszel­kie zna­mio­na hi­per­za­pal­nej re­ak­cji or­ga­ni­zmu. Do­cho­dzi bo­wiem do nad­pro­duk­cji ma­kro­fa­gów i lim­fo­cy­tów T, któ­re wy­dzie­la­ją cy­to­ki­ny, a ich nad­miar pro­wa­dzi do au­to­agre­sji ze stro­ny or­ga­ni­zmu. Ata­ku­je on nie tyl­ko ko­mór­ki wi­ru­sa, lecz ta­kże sam sie­bie. Wci­ąż nie do ko­ńca wia­do­mo, dla­cze­go ta­kie nie­kon­tro­lo­wa­ne re­ak­cje od­por­no­ścio­we wy­stępu­ją. Naj­częściej do­ty­czą star­szych pa­cjen­tów, ale rów­nież tych ob­ci­ążo­nych cho­ro­ba­mi prze­wle­kły­mi, ta­ki­mi jak: cu­krzy­ca, oty­ło­ść, ze­spół me­ta­bo­licz­ny, cho­ro­by za­pal­ne, na przy­kład je­lit, cho­ro­by ser­ca. Naj­praw­do­po­dob­niej wi­ąże się to z nad­pro­duk­cją wol­nych rod­ni­ków i cy­to­kin za­pal­nych, któ­rych nad­miar mają wy­mie­nie­ni cho­rzy. To, czy jest się szczególnie narażonym na burzliwy przebieg koronawirusa, można sprawdzić, badając CRP. Jego podwyższony stan jest informacją, że w organizmie toczy się stan zapalny niskiego stopnia i infekcja wirusowa może być jak rzucenie zapalonej zapałki na wysuszone siano.

Bu­rza cy­to­ki­no­wa może to­wa­rzy­szyć ta­kże in­nym cho­ro­bom: gry­pie, SARS-CoV1 i MERS, a ta­kże cho­ro­bom nie­za­kaźnym, na przy­kład miażdżycy czy za­pa­le­niu trzust­ki. Co cie­ka­we, może też wy­stąpić u spor­tow­ców wy­czy­no­wych czy osób, któ­re tre­nu­ją bar­dzo in­ten­syw­nie, bez od­po­wied­niej re­ge­ne­ra­cji or­ga­ni­zmu (o czym prze­ko­nu­ją się ze­stre­so­wa­ni sze­fo­wie firm czy dzia­łów, któ­rzy w wie­ku 45 lat za­czy­na­ją na­gle upra­wiać tria­tlon). Żeby le­piej zro­zu­mieć cy­to­ki­ny, po­pa­trz­my na nie jak na HR-owców w kor­po­ra­cji. Re­kru­tu­ją inne ko­mór­ki do pra­cy, a po­tem za­ga­nia­ją je do miej­sca za­pa­le­nia, in­fek­cji czy ura­zu. W organizmie występują cytokiny przeciwzapalne i cytokiny prozapalne. U zdrowego człowieka są one w równowadze, jednak w przypadku ciężkiego przebiegu COVID-19 mamy do czynienia z deregulacją układu i nadmiarem cytokin prozapalnych, a organizm traci kontrolę nad ich wydzielaniem. W miejsce uszkodzenia, zapalenia, zmierza za duża ilość granulocytów, monocytów czy makrofagów, które mają zwalczyć problem, a w efekcie powodują też uszkodzenie tkanek gospodarza. Może więc dochodzić do uszkodzeń tkanki płucnej i innych organów.

„Jaki przebieg ma COVID-19? Czego się można spodziewać, jak się najlepiej przygotować do ewentualnej infekcji?”

Dla większości osób ko­ro­na­wi­rus to kla­sycz­na in­fek­cja wi­ru­so­wa. Ot, kil­ka ob­ja­wów, mniej lub bar­dziej przy­krych, po któ­rych na­stępu­je po­wrót do zdro­wia. Spo­ra gru­pa pa­cjen­tów nie ma jed­nak ta­kie­go szczęścia, cho­ro­ba się przedłuża, bo po ata­ku wi­ru­sa SARS-CoV-2 wy­stępuje faza płuc­na, a na­stępnie faza hi­perza­pa­le­nia, zwi­ąza­na ze wspo­mnia­ną bu­rzą cy­to­ki­no­wą. Oto, co po ko­lei może się zda­rzyć:

•faza 1: infekcja wirusowa; pojawia się gorączka powyżej 37,7 stopni C, suchy kaszel, ból głowy, często biegunka;

•faza 2: płucna; oddech staje się płytki, skrócony, obniża się zawartość tlenu we krwi;

•faza 3: hiperzapalenie; pojawia się ostry zespół zaburzeń oddychania, syndrom odpowiedzi zapalnej systemowej – gorączka, tachykardia, znacznie podwyższona liczba białych krwinek we krwi, przyspieszona wentylacja płuc, niewydolność serca.

W fa­zie pierw­szej pa­cjen­ta le­czy się prze­ciw wi­ru­so­wi, w fa­zie dru­giej – prze­ciw wi­ru­so­wi i na­si­la­jącej się re­ak­cji za­pal­nej, w fa­cie trze­ciej – prze­ciw nad­mier­nej re­ak­cji za­pal­nej (hi­perza­pa­le­niu). W ko­ńcu przy­czy­ną ciężkie­go prze­bie­gu cho­ro­by, a na­wet śmier­ci cho­re­go, jest nad­mier­na re­ak­cja sys­te­mu im­mu­no­lo­gicz­ne­go, nie­rów­no­wa­ga mi­ędzy cy­to­ki­na­mi pro- i prze­ciw­za­pal­ny­mi.

Co w ta­kim ra­zie ro­bić, żeby po­ziom cy­to­kin był w rów­no­wa­dze i nie gro­zi­ła nam bu­rza? Nie ma in­ne­go spo­so­bu, jak tyl­ko do­kła­dać do pie­ca od­por­no­ści i co­dzien­nie żmud­nie uszczel­niać wiel­ki mur zdro­wia. Szcze­gól­nie do ser­ca po­win­ny wzi­ąć to so­bie oso­by star­sze (po­wy­żej 60. roku ży­cia) i z cho­ro­ba­mi wspó­łist­nie­jący­mi, cy­wi­li­za­cyj­ny­mi, czy­li: z oty­łością, cu­krzy­cą, ze­spo­łem me­ta­bo­licz­nym, cho­ro­ba­mi ser­co­wo-na­czy­nio­wy­mi, nad­ciśnie­niem i prze­wle­kły­mi cho­ro­ba­mi ukła­du od­de­cho­we­go. Oso­by z tymi scho­rze­nia­mi mają bo­wiem ob­ci­ążo­ny, go­rzej pra­cu­jący układ im­mu­no­lo­gicz­ny. Ich kon­dy­cja, któ­rą wy­obra­źmy so­bie jako świa­te­łko zdro­wia, często świe­ci się tak de­li­kat­nie, że po­win­ny chu­chać i dmu­chać, żeby nie zga­sło ca­łkiem.

Czy mo­że­my w ja­kiś spo­sób za­po­biec wy­stąpie­niu ostre­go ze­spo­łu od­de­cho­we­go, żeby lżej zno­sić za­ka­że­nie? Naj­now­sze dane wska­zu­ją, że na prze­bieg in­fek­cji ma wpływ po­ziom mi­ne­ra­łów w or­ga­ni­zmie, zwłasz­cza wspo­mnia­ne­go już cyn­ku, któ­ry ma klu­czo­we zna­cze­nie dla wzro­stu, roz­wo­ju i utrzy­ma­nia funk­cji od­por­nościo­wych. Do­dat­ko­wo, jako śro­dek prze­ciw­za­pal­ny, cynk może zmniej­szyć ry­zy­ko in­fek­cji (ha­mu­je na­mna­ża­nie się wi­ru­sów lub bak­te­rii). Su­ple­men­ta­cja tego skład­ni­ka może być więc użytecz­ną stra­te­gią zmniej­sza­nia glo­bal­ne­go ob­ciążenia in­fek­cja­mi u osób star­szych, w tym ta­kże wy­wo­ła­ny­mi przez SARS-CoV-2. Co jesz­cze, poza cyn­kiem, może się przy­dać?

MI­KRO­ODŻY­WIA­NIE, czy­li tur­bo­do­ła­do­wa­nie or­ga­ni­zmu po­moc­ne w cza­sie pan­de­mii

Oto, co nas wzmoc­ni:

•cynk,

•kwa­sy tłusz­czo­we ome­ga-3, w tym kwas EPA,

•wi­ta­mi­na D,

•wi­ta­mi­na A (jest po­trzeb­na wi­ta­mi­nie D do tego, by mo­gła spe­łniać swo­je za­da­nie),

•glu­ta­tion,

•se­len,

•wi­ta­mi­na E,

•kwas li­po­no­wy,

•wi­ta­mi­na B3,

•oli­go­nol,

•kur­ku­mi­na.

O tym ostat­nim zwi­ąz­ku che­micz­nym, kur­ku­mi­nie, war­to wspo­mnieć, że jest sto­so­wa­na od wie­ków w me­dy­cy­nie ajur­we­dyj­skiej w In­diach. Sta­no­wi ona głów­ny skład­nik kłącza Cur­cu­ma lon­ga. Kur­ku­mi­na to na­tu­ral­ny pig­ment kur­ku­my, cha­rak­te­ry­stycz­ny, in­ten­syw­nie żó­łty, któ­ry na li­ście swo­ich zdro­wot­nych za­let ma zwi­ęk­sza­nie ela­stycz­no­ści mi­ęśni i sta­wów, a ta­kże na­le­ży do gru­py naj­sil­niej­szych an­ty­ok­sy­dan­tów, sub­stan­cji prze­ciw­za­pal­nych. W przy­pad­ku wi­ru­sa SARS-CoV-2 wa­żne jest to, że kur­ku­mi­na mo­du­lu­je od­po­wiedź za­pal­ną i ob­ni­ża po­ziom cy­to­kin za­pal­nych krążących z krwią. We­dług dok­to­ra Da­vi­da Schre­ibe­ra-Se­rvan­ta, au­to­ra gło­śnej ksi­ążki An­ty­rak, kur­ku­mi­na jest też fla­wo­no­idem o naj­sil­niej­szych wła­ści­wo­ściach an­ty­no­wo­two­ro­wych, ja­kie do tej pory spo­tka­li­śmy w przy­ro­dzie.

Kur­ku­mę war­to do­da­wać do wszyst­kie­go (do so­sów, zup, mięs itd.), ko­niecz­nie z do­dat­kiem pie­przu lub ostrej pa­pry­ki, po­nie­waż za­war­ta w nich kap­sa­icy­na i pi­pe­ry­na uspraw­nia­ją przy­swa­jal­no­ść kur­ku­mi­ny. Sza­cu­je się, że bez ostre­go do­dat­ku kur­ku­mi­na nie­mal się nie przy­swa­ja, a je­śli już, to w nie­wiel­kiej ilo­ści, oko­ło 3 pro­cent.

W ka­żdym przy­pad­ku osła­bie­nia or­ga­ni­zmu przez cho­ro­by (ale ta­kże pro­fi­lak­tycz­nie) szcze­gól­nie uwa­żnie kom­po­nuj­my die­tę. Gdy do gry wkra­cza in­fek­cja (za­pa­le­nie), po­win­ni­śmy wy­ko­nać ruch od­wrot­ny i jeść pro­duk­ty „ga­szące”, czy­li prze­ciw­za­pal­ne. Za­zwy­czaj mamy je pod ręką. Na­le­żą do nich wa­rzy­wa, su­ro­we lub go­to­wa­ne na pa­rze, ziar­na i ole­je z pierw­sze­go tło­cze­nia oraz ka­sze. Ogra­nicz­my za to pro­duk­ty po­cho­dze­nia zwie­rzęce­go (pro­za­pal­ne), szcze­gól­nie czer­wo­ne mi­ęso, a ta­kże al­ko­hol i inne używ­ki.

„Niedawno przeszłam COVID-19 i choć oficjalnie jestem zdrowa, to wciąż nie mogę dojść do siebie. Jak najlepiej i najszybciej zregenerować organizm po tej dziwnej chorobie?”

Oka­zu­je się, że po prze­cho­ro­wa­niu CO­VID-19 spo­ro osób od­czu­wa nie­przy­jem­ne ob­ja­wy, któ­re mogą się utrzy­my­wać na­wet przez kil­ka mie­si­ęcy od za­ka­że­nia SARS-CoV-2. Naj­częściej no­to­wa­nym po­wi­kła­niem jest ze­spół chro­nicz­ne­go zmęcze­nia. W prze­bie­gu wy­mie­nia się też: tzw. mgłę mó­zgo­wą, ob­ni­że­nie funk­cji po­znaw­czych, osła­bie­nie pa­mi­ęci, utrud­nie­nie pro­ce­sów ko­ja­rze­nio­wych. Spo­ro osób na­rze­ka na ob­ni­że­nie na­stro­ju i de­pre­sję, u części wy­stępu­ją bóle gło­wy, mi­ęśni i sta­wów. Ozdro­wie­ńcy mogą też ska­rżyć się na do­le­gli­wo­ści żo­łąd­ko­wo-je­li­to­we. Ze­spół tych wszyst­kich ob­ja­wów ma już swo­ją na­zwę, to Post Covid-19 Syndrome (lub: Long COVID-19).

Skąd się bio­rą ob­ja­wy PCS? Najświeższe dane mówią o dwóch źródłach. Pierwsze to wywołane przez COVID-19uszkodzenia w mitochondriach.Drugim są zaburzenia jelitowe – po tej chorobie bardzo często nasila się dysbioza jelitowa i zaostrzają objawy SIBO.

Jak wie­my, cho­ro­ba CO­VID-19 wy­wo­ła­na przez ko­ro­na­wi­ru­sa SARS-CoV-2 wi­ąże się z nie­wy­dol­no­ścią od­de­cho­wą, nie­spo­ty­ka­ną w ta­kim na­si­le­niu w prze­bie­gu in­nych za­ka­żeń ko­ro­na­wi­ru­sa­mi. Co­raz wi­ęcej mamy do­wo­dów na to, że na­si­le­nie cho­ro­by ma zwi­ązek ze wspo­mnia­nym już hi­perza­pa­le­niem, czy­li „bu­rzą cy­to­ki­no­wą”. Z po­wo­du tej „bu­rzy” do­cho­dzi do za­bu­rzeń ogól­no­ustro­jo­wych, w tym do za­bu­rzeń go­spo­dar­ki że­la­zem, ob­ja­wia­jących się hi­per­fer­ry­ty­ne­mią lub pod­wy­ższo­nym po­zio­mem że­la­za w su­ro­wi­cy. Ta pod­wy­ższo­na fer­ry­ty­na plus bu­rza cy­to­ki­no­wa sprzy­ja­ją stre­so­wi oksy­da­cyj­ne­mu. Nasilony stan zapalny w organizmie i do tego stres oksydacyjny prowadzą natomiast do uszkodzeń i zaburzenia pracy mitochondriów.

Tu do­cho­dzi­my do sed­na. Mi­to­chon­dria to wy­jąt­ko­we or­ga­nel­la, miej­sca, w któ­rych po­wsta­je zde­cy­do­wa­na wi­ęk­szo­ść ener­gii ko­mór­ko­wej, gwa­ran­tu­jącej nam pra­wi­dło­we funk­cjo­no­wa­nie. Prze­ci­ęt­na ludz­ka ko­mór­ka ma od kil­ku­set do kil­ku ty­si­ęcy mi­to­chon­driów, do tego mogą one funk­cjo­no­wać poza ko­mór­ką, we krwi, w krążących bez­jądrza­stych płyt­kach krwi i w ze­wnątrz­ko­mór­ko­wych pęche­rzy­kach. Zdro­we mi­to­chon­drium będzie utrzy­my­wać po­rządek i rów­no­wa­gę mi­ędzy pro­duk­cją ATP (głów­ne­go no­śni­ka ener­gii w ko­mór­kach) i wol­nych rod­ni­ków. Uszko­dzo­ne mi­to­chon­drium nie da so­bie z tym rady. Je­śli więc w or­ga­ni­zmie roz­prze­strze­nia się na­si­lo­ny stan za­pal­ny/stres oksy­da­cyj­ny, to nie­ste­ty do­cho­dzi do dys­funk­cji mi­to­chon­driów, a przez to do uszko­dze­nia pły­tek krwi, na­stęp­nie do za­bu­rzeń krzep­ni­ęcia krwi i two­rze­nia się zakrzepów. Dochodzi do uszkodzeń w organach szczególnie wrażliwych, czyli w nerkach, w sercu oraz nerwach obwodowych. Tu zatem tkwi źródło pojawiających się objawów neurologicznego syndromu pocovidowego, takich jak zmęczenie czy kłopoty z koncentracją. Są one związane właśnie z powstawaniem zakrzepów.

I na­wet je­śli…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej

Spis treści

Karta tytułowa

Dedykacja

1 Wstęp

2 Szybki skan zdrowotny, czyli przyjrzyj się sobie

3 Mikroodżywianie

4 zdrowie, czas start

5 Badania

6 Nowości o odporności

7 COVID-19. Jak mu się nie dać?

8 Jelita. Prosto o zawiłym organie

9 SIBO i SIFO

10 Ktoś mi nałożył VAT

11 Wściekły pies, PMS

12 Wyreguluj swój okres

13 PCOS

14 Endometrioza

15 Słynna pani M.

16 Gdy tarczyca przestaje być tarczą

17 Głowa. Porozmawiajmy o depresji i złych nastrojach

18 Migrena. Miej ją z głowy

19 Sen, czyli wsiąść do pociągu nie byle jakiego

20 Bez słodzenia o cukrze

21 Wątroba. Kopciuszek kobiecego organizmu

22 Ciąża. Projekt: szczęśliwa mama, zdrowe dziecko

Karta redakcyjna

Autorki: Marta Mieloszyk-Pawelec, Anna Augustyn-Protas

Redakcja: Ewa Mościcka, Ewa Biernacka

Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak

Projekt graficzny okładki: Anna Pągowska

Projekt graficzny makiety: Studio KARANDASZ

Elementy graficzne makiety: Ola-la / Shutterstock

eBook: Atelier Du Châteaux

Zdjęcia: Elena Matiash, zdjęcia autorek na okładce: Bartosz Maciejewski (Anna Augustyn-Protas), Elena Matiash (Marta Mieloszyk-Pawelec)

 

Redaktor prowadząca: Natalia Ostapkowicz

Redaktor projektu: Agnieszka Filas

Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka

 

© Copyright by Marta Mieloszyk & Anna Augustyn

© Copyright for this edition Wydawnictwo Pascal

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, za wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.

 

Bielsko-Biała 2021

Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.

ul. Zapora 25

43-382 Bielsko-Biała

tel. 338282828, fax 338282829

[email protected], www.pascal.pl

 

978-83-8103-862-1