Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Siła przyciągania. Sidła - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 lipca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
36,90

Siła przyciągania. Sidła - ebook

Druga część gorącej sagi o miłosnym trójkącie!

Minął miesiąc od wydarzeń z pierwszej części, a Mia i Mason w końcu są szczęśliwi? A przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Dziewczyna wciąż musi ukrywać ich związek przed najbliższymi, odrzucony Luke przestał się do niej odzywać, a Mason wkrótce przeprowadza się do Nowego Jorku, by spełniać marzenia o zawodowym futbolu. Ale przecież nie można mieć wszystkiego, prawda?

Sytuacja komplikuje się, kiedy Mii zaczyna grozić niebezpieczeństwo, a Luke zgadza się ją ochraniać. Wygląda na to, że dziewczyna wciąż nie jest mu obojętna?

Co wydarzy się pod nieobecność Masona?

Czy związek na odległość ma szansę przetrwać?

I dlaczego Mia wciąż czuje się zazdrosna o Luke?a? Czy aby na pewno podjęła dobrą decyzję?

Seks, namiętność, zazdrość? Miłosny trójkąt to gra, która nigdy się nie kończy.

 

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8103-993-2
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1.

Mia

Patrzę, jak Ma­son się pa­ku­je, z tru­dem po­wstrzy­mu­jąc łzy. Wie­dzia­łam, że to musi na­stąpić, ale i tak nie by­łam na to go­to­wa. Wszyst­ko po­to­czy­ło się tak szyb­ko, że nie mam po­jęcia, kie­dy mi­nął ten mie­si­ąc.

Od mo­men­tu, gdy Ma­son i Luke za­żąda­li ode mnie pod­jęcia de­cy­zji, wie­le się zmie­ni­ło. Nie­ste­ty nie mogę po­wie­dzieć, że na lep­sze. Moja mama wró­ci­ła z Eu­ro­py ra­zem z Lo­uisem i wspól­nie ku­pi­li dom w Hol­ly­wo­od, żeby mieć na mnie oko. Tata i Me­lis­sa zgo­dzi­li się z nią, że po­win­nam za­miesz­kać z nimi. Za­li­czy­łam więc ko­lej­ną prze­pro­wadz­kę, któ­rej nie chcia­łam, do któ­rej czu­łam się zmu­szo­na.

Luke prze­stał się do mnie od­zy­wać. Nie od­bie­ra te­le­fo­nów, uni­ka mnie, a na wie­ść, że wy­pro­wa­dzam się z domu, upił się i zwy­mio­to­wał pod mo­imi drzwia­mi. Tak, chy­ba nie­na­wi­dzi mnie jesz­cze bar­dziej niż wcze­śniej.

Mo­żli­we, a na­wet bar­dzo mo­żli­we, że so­bie na to za­słu­ży­łam. Nie chcia­łam jed­nak go skrzyw­dzić. Skąd mia­łam wie­dzieć, że on coś do mnie czu­je? Prze­cież od po­cząt­ku mną gar­dził: był wred­ny, a wszyst­kie złe chwi­le, któ­re mnie tu spo­tka­ły, mia­ły ja­kiś zwi­ązek z nim. Ni­g­dy nie po­wie­dział, że mnie lubi. Sam za­pro­po­no­wał ten układ z trój­kątem. Nie pla­no­wa­łam za­ko­chać się w Ma­so­nie, ale tak wy­szło. Nie mogę tego zmie­nić. Gdy­by ktoś mnie spy­tał, czy ża­łu­ję tej de­cy­zji, od­po­wie­dzia­ła­bym: „nie”. Mo­żna by po­my­śleć, że osza­la­łam, ale ja tak nie uwa­żam. Czas, któ­ry spędzi­łam z Lu­kiem i Ma­so­nem w tym cho­rym ukła­dzie, był miły. Nie zro­bi­li mi krzyw­dy, nie zra­ni­li mnie fi­zycz­nie, a je­dy­nie spra­wia­li mi przy­jem­no­ść. Może tro­chę czu­łam się na po­cząt­ku jak dziw­ka, ale szyb­ko mi prze­szło. W ko­ńcu je­ste­śmy mło­dzi i mamy pra­wo za­sza­leć od cza­su do cza­su.

– Nie chcę, że­byś wy­je­żdżał, a jed­no­cze­śnie bar­dzo się cie­szę. Czy to nor­mal­ne? – mó­wię, z tru­dem po­wstrzy­mu­jąc łzy, kie­dy Ma­son za­pi­na ostat­nią wa­liz­kę.

– To nor­mal­ne. Ko­chasz mnie i boli cię to, że za chwi­lę za­cznie­my two­rzyć zwi­ązek na od­le­gło­ść – mówi, obej­mu­jąc dło­ńmi moją twarz i wy­cie­ra­jąc cier­pli­wie ka­żdą łzę. Wkrót­ce prze­sta­ję nad nimi pa­no­wać i za­czy­na­ją lać się z mo­ich oczu stru­mie­nia­mi. Będę za nim bar­dzo tęsk­nić.

Na­su­wa się jed­no py­ta­nie: czy damy radę z od­le­gło­ścią? Chy­ba jesz­cze ni­g­dy nie czy­ta­łam żad­ne­go ar­ty­ku­łu o zwi­ąz­ku na od­le­gło­ść, któ­ry się udał. On będzie w pie­przo­nym No­wym Jor­ku, a ja zo­sta­nę tu­taj jesz­cze na naj­bli­ższe pó­łto­ra roku.

– Nie płacz, ja­koś to będzie. Po­ra­dzi­my so­bie. W ko­ńcu po­ko­ny­wa­li­śmy już wi­ęk­sze prze­szko­dy. – Pró­bu­je ja­koś mnie po­cie­szyć, ale z mar­nym skut­kiem.

Zo­sta­nę te­raz sama z Lu­kiem, któ­ry pa­trzy na mnie z mor­dem w oczach. Je­śli rze­czy­wi­ście wcze­śniej coś do mnie czuł, to te­raz z pew­no­ścią prze­ro­dzi­ło się to w nie­na­wi­ść.

Całe szczęście cho­ciaż na kam­pu­sie prze­sta­li­śmy być naj­wi­ęk­szą sen­sa­cją: lu­dzie zna­le­źli so­bie nowy te­mat do plo­tek, a nam dali spo­kój. Sądzę, że chłop­cy też ja­koś za­dzia­ła­li.

Kie­dy tyl­ko do Sta­nów wró­ci­ła moja mama, wszy­scy po­szli­śmy z tym na­gra­niem na po­li­cję, aby spró­bo­wać usta­lić, kto wrzu­cił je do sie­ci. W ko­ńcu to było nie­le­gal­ne. Za­mie­rzam zło­żyć po­zew, jak tyl­ko do­wie­my się praw­dy. Nie­ste­ty, mu­si­my cze­kać, na­wet pie­ni­ądze tego nie przy­śpie­szą, gdyż są pew­ne pro­ce­du­ry, któ­rych trze­ba się trzy­mać.

– Może zmie­nię col­le­ge i prze­nio­sę się do No­we­go Jor­ku? – My­ślę na głos, cho­ciaż wca­le bym tego nie chcia­ła.

Ko­lej­ny raz za­czy­nać wszyst­ko od nowa? Chy­ba nie da­ła­bym rady. Poza tym mam tu­taj dru­ży­nę, z któ­rą mamy szan­sę si­ęgnąć po mi­strzo­stwo sta­no­we. Nie mogę tego po­rzu­cić, nie da­ro­wa­ła­bym so­bie, gdy­bym za­wio­dła dziew­czy­ny w ta­kiej chwi­li. Sam tre­ner przy­znał, że wie­le wnio­słam do dru­ży­ny.

– Do­brze wiesz, że to nie jest do­bry po­my­sł. Poza tym nie zo­sta­wisz tu­taj ro­dzi­ców ani Mi­chel­le.

– Je­śli ten zwi­ązek ma się udać, to prędzej czy pó­źniej i tak będę mu­sia­ła ich zo­sta­wić.

– Do­brze wiesz, o co mi cho­dzi, nie cze­piaj się słó­wek.

– Mogę cię od­wie­źć na lot­ni­sko? – py­tam, bo nie wiem, czy Ma­son za­ła­twił już so­bie pod­wóz­kę, a chcia­ła­bym spędzić z nim ka­żdą ostat­nią chwi­lę.

– Sądzi­łem, że to oczy­wi­ste. Dam ci po­pro­wa­dzić ca­dil­la­ca i na ja­kiś czas ci go zo­sta­wię.

Prze­cie­ram oczy ze zdu­mie­nia. Zo­sta­wi mi auto? Ale jak to? Czy w No­wym Jor­ku nie będzie po­trze­bo­wać sa­mo­cho­du?

– Nie patrz tak na mnie. W kontr­ak­cie z Gi­gan­ta­mi mam za­pis, że za­pew­nią mi auto, miesz­ka­nie, i tak da­lej. Nie ma po­trze­by, że­bym miał tam dwa sa­mo­cho­dy, a to­bie się przy­da.

– Zo­sta­wisz mi swo­je­go ca­dil­la­ca? – py­tam jesz­cze raz, da­lej nie do­wie­rza­jąc.

– Tak, zo­sta­wię. To tyl­ko sa­mo­chód, nie rób z tego nie wia­do­mo cze­go, Mio.

– Ro­zu­miem, ale to auto jest dla cie­bie cen­ne. Je­stem w szo­ku, że je­steś go­tów mi je zo­sta­wić – przy­zna­ję, szcze­rze zdu­mio­na jego po­sta­wą.

– Ty też je­steś dla mnie cen­na, za­le­ży mi na to­bie o wie­le bar­dziej niż na sa­mo­cho­dzie. Je­śli ma ci on uła­twić ży­cie, to na­praw­dę nie wi­dzę pro­ble­mu w tym, że będziesz nim je­ździć. Nie sza­le­jesz na dro­dze, więc je­stem spo­koj­ny.

– Wow, ależ to ro­man­tycz­ne! – Drwię odro­bi­nę, nie­co roz­ła­do­wu­jąc at­mos­fe­rę.

– Nie szy­dź ze mnie, uwierz mi, że znam ta­kich, któ­rzy swo­je dziew­czy­ny sta­wia­ją do­pie­ro po sa­mo­cho­dach i ko­le­gach. Nie je­stem jak oni. Dla mnie za­wsze będziesz naj­wa­żniej­sza, chcę, że­byś o tym wie­dzia­ła.

– Ma­son... – za­czy­nam, ale wła­ści­wie sama nie wiem, co chcę mu po­wie­dzieć.

Cie­szę się, że je­stem dla nie­go naj­wa­żniej­sza, ale fru­stru­je mnie fakt, że jesz­cze nie wy­znał mi, co na­praw­dę czu­je.

– Wiem, mała, wiem. Wstąpi­my jesz­cze do Luke’a? Chcia­łbym z nim po­roz­ma­wiać przed wy­jaz­dem, bo nie mogę wy­je­chać bez wy­ja­śnie­nia z nim kil­ku kwe­stii.

Ki­wam gło­wą. Po­cze­kam w au­cie, nie chcę być przy tej roz­mo­wie, bo czu­ła­bym się nie­zręcz­nie.

Nie by­łam w tym domu, od­kąd prze­pro­wa­dzi­łam się do mamy. Nie po­tra­fię spoj­rzeć ta­cie w oczy. Jest mi wstyd, że tak się za­cho­wa­łam i na­ra­zi­łam na szwank ich re­pu­ta­cję. Nie mogą so­bie po­zwo­lić na ta­kie skan­da­le, zwłasz­cza, że często wspó­łpra­cu­ją z ce­le­bry­ta­mi.

– Jak chcesz, to mo­że­my, ale ja nie wej­dę. Nie chcę z nim roz­ma­wiać. Źle bym się z tym czu­ła, bo obie­ca­łam ro­dzi­com, że już wi­ęcej nie znaj­dę się z nim sam na sam w jed­nym po­miesz­cze­niu.

To była pierw­sza za­sa­da, któ­rą usta­no­wi­li ro­dzi­ce, i to wspól­nie z Lo­uisem oraz Me­lis­są. Całą czwór­ką moc­no o tym dys­ku­to­wa­li, nie wie­dząc, co z nami zro­bić.

Oczy­wi­ście mama nie wie, że da­lej spo­ty­kam się z Ma­so­nem. Te­raz my­śli, że je­stem z Mi­chel­le. Przy­ja­ció­łka zgo­dzi­ła się mnie kryć, wy­sy­ła jej zdjęcia, że je­ste­śmy na za­ku­pach, fo­to­gra­fie są praw­dzi­we, choć nie z dzi­siaj. Wy­bra­ły­śmy się wcze­śniej i zbie­ra­ły­śmy do­wo­dy, wła­śnie na ta­kie oko­licz­no­ści. Mi­chel­le jest cu­dow­ną przy­ja­ció­łką, cie­szę się, że ją mam. Gdy­by nie ona, to pew­nie bym zwa­rio­wa­ła. Zwłasz­cza w col­le­ge’u, bo na sa­mym po­cząt­ku było okrop­nie trud­no. Lu­dzie wy­ty­ka­li mnie pal­ca­mi, na­zy­wa­li dziw­ką i py­ta­li, czy sko­ro sy­piam z Ma­so­nem i Lu­kiem, to im też dam. Ma­son mało co nie wy­le­ciał ze szko­ły za po­bi­cie. Całe szczęście jego przy­ja­cie­le za­in­ter­we­nio­wa­li. Raz po­bił jed­ne­go chło­pa­ka z mo­je­go roku, bo po­wie­dział to na tyle gło­śno, że mój chło­pak do­sko­na­le wszyst­ko sły­szał. Ner­wy mu wte­dy pu­ści­ły i rzu­cił się na nie­go. Gdy­by nie resz­ta chło­pa­ków, sko­ńczy­ło­by się to dużo go­rzej. Oczy­wi­ście, wszy­scy, któ­rzy byli tego świad­ka­mi, uda­wa­li, że nic nie wi­dzą.

Na­stęp­ne­go dnia, a wła­ści­wie wie­czo­ru, zna­la­zł się ko­lej­ny idio­ta, któ­ry przy nich mnie ob­ra­żał. Tym ra­zem po­bił go Luke, ale to Ma­son był głów­nym po­dej­rza­nym. Tu­taj już ten dru­gi był dużo od­wa­żniej­szy, bo zgło­sił spra­wę. Po­now­nie za­in­ter­we­nio­wa­li przy­ja­cie­le, ale na nie­wie­le się to zda­ło.

Chło­pak i tak na dru­gi dzień przy­sze­dł cały po­kie­re­szo­wa­ny, ale to nie Ma­son był spraw­cą. Wie­dzia­łam o tym od sa­me­go po­cząt­ku, bo całą noc spędził w moim łó­żku. Tak też po­wie­dzia­łam dzie­ka­no­wi, gdy zo­sta­łam we­zwa­na na roz­mo­wę. Oczy­wi­ście mój chło­pak nad ra­nem się wy­mknął, żeby mama go nie przy­ła­pa­ła, bo znów by­ła­by mną roz­cza­ro­wa­na.

– Wiem, mnie też wku­rza cała ta sy­tu­acja. Jak tyl­ko do­wiem się, kto na­grał ten fil­mik, ze­msz­czę się na nim. Obie­cu­ję ci to. – Ma­son przy­ci­ąga mnie do sie­bie.

– Ma­son, to nie cho­dzi o ze­mstę, chcę wie­dzieć, dla­cze­go ktoś to zro­bił. Zra­ni­łam ro­dzi­ców, skrzyw­dzi­łam Luke’a...

– Ża­łu­jesz? – pyta z po­wa­gą w gło­sie.

Wiem, do cze­go zmie­rza.

– Nie. Nie ża­łu­ję. Było mi z wami do­brze, a dzi­ęki temu mo­głam się zbli­żyć do cie­bie, o co od po­cząt­ku mi cho­dzi­ło – wy­zna­ję, cho­ciaż już do­sko­na­le to wie, bo po­wta­rza­łam to chy­ba ze trzy razy.

– Prze­pra­szam, że ci­ągle cię o to py­tam, ale mam wra­że­nie, że na­szą głu­po­tą zruj­no­wa­li­śmy ci ży­cie.

– Wca­le nie, to zna­czy na pew­no je znacz­nie skom­pli­ko­wa­li­ście, ale wie­dzia­łam, na co się pi­szę. Nie zmu­si­li­ście mnie do tego.

– Cho­dź tu do mnie – mówi, przy­ci­ąga­jąc mnie do sie­bie.

Ca­łu­je mnie de­li­kat­nie w usta, a ja od­po­wia­dam tym sa­mym. Za­rzu­cam mu ręce na szy­ję i po­głębiam po­ca­łu­nek. To są na­sze ostat­nie wspól­ne chwi­le przed jego wy­lo­tem, więc za­mie­rzam je po­rząd­nie wy­ko­rzy­stać. Ma­son chwy­ta mnie za bio­dra, pod­ska­ku­ję i trzy­ma mnie na rękach. Idzie w stro­nę łó­żka, któ­re jest za­wa­lo­ne kar­to­na­mi, ale to mu nie prze­szka­dza, bo po pro­stu je zrzu­ca.

– To będzie szyb­kie, bo nie mamy wie­le cza­su – mówi, od razu zdej­mu­jąc ze mnie ubra­nia.

Ab­so­lut­nie mi to nie prze­szka­dza, chcę po pro­stu jesz­cze raz z nim być. Nie­wa­żne, że go­dzi­nę wcze­śniej upra­wia­li­śmy seks, chcę jesz­cze raz. Być może ten ostat­ni.

Pal­ca­mi pie­ści moją łech­tacz­kę, a ja się cała wy­gi­nam. Po­trze­bu­ję jego do­ty­ku jak tle­nu. Nie wiem, co bez nie­go zro­bię. Ten mężczy­zna ca­łko­wi­cie mnie od sie­bie uza­le­żnił. Mam wra­że­nie, że moje cia­ło bez nie­go jest nie­kom­plet­ne, wy­bra­ko­wa­ne.

Gdy za­głębia się we mnie, cała się roz­pły­wam. Mia­ło być szyb­ko, bo nie mamy cza­su, a mimo to Ma­son po­ru­sza się nie­spiesz­nie, ci­ągle ca­łu­jąc moje usta i szep­cząc mi do ucha, jak bar­dzo mnie uwiel­bia. Nie mówi „ko­cham cię”, ale to nic, bo uczu­cia ma wy­pi­sa­ne na twa­rzy. To mi wy­star­cza.

*

Po wszyst­kim ubie­ra­my się i wy­cho­dzi­my. Chcę po­móc Ma­so­no­wi z ba­ga­ża­mi, ale za­bra­nia mi to ro­bić. Bie­rze dwie wa­liz­ki: po resz­tę przy­je­dzie fir­ma zaj­mu­jąca się prze­pro­wadz­ka­mi. Ostat­ni raz zer­ka na dom i od­je­żdża­my.

– Coś się ko­ńczy, coś za­czy­na – mru­czy pod no­sem.

Nie je­stem pew­na, czy mówi o miesz­ka­niu tu­taj i wy­pro­wadz­ce do No­we­go Jor­ku, czy ogól­nie o swo­im ży­ciu tu­taj. Może ma na my­śli to, iż czu­je, że nasz zwi­ązek zbli­ża się ku ko­ńco­wi? Nie wiem, co my­śleć o jego sło­wach.

Nie do­py­tu­ję. Na ra­zie wolę żyć w bło­giej nie­świa­do­mo­ści. Sie­dzę za­my­ślo­na i ob­ser­wu­ję dro­gę, co chwi­la ukrad­kiem zer­ka­jąc na Ma­so­na. Ma za­ci­śni­ęte zęby i jest sku­pio­ny na dro­dze. Wy­gląda, jak­by nad czy­mś bar­dzo in­ten­syw­nie my­ślał. Czy jego my­śli błądzą w tym sa­mym kie­run­ku, co moje?

Pod­je­żdża­my przed dom, w któ­rym wszyst­ko ma swój po­czątek, a moje ser­ce za­czy­na szyb­ciej bić, gdy wspo­mnie­nia za­le­wa­ją mój umy­sł.

– Da­lej chcesz zo­stać w sa­mo­cho­dzie? – Meer od­wra­ca się w moją stro­nę z tro­skli­wym spoj­rze­niem.

Ki­wam je­dy­nie gło­wą. Nie wej­dę tam. Co, je­śli jest tam Me­lis­sa? Od razu za­dzwo­ni do mo­jej mat­ki i mnie wyda. Nie mogę ry­zy­ko­wać, no i nie chcę się spo­tkać z Lu­kiem. Wy­star­czy, że mu­si­my się wi­dy­wać na kam­pu­sie.

– Nie­dłu­go wró­cę. – Prze­lot­nie ca­łu­je mnie w usta i idzie w stro­nę domu.

De­ner­wu­ję się, bo boję się, co może wy­nik­nąć z ich roz­mo­wy. A może się ja­koś do­ga­da­ją i Ma­son po­sta­no­wi mnie rzu­cić, aby od­zy­skać przy­ja­cie­la?

Zbyt wie­le my­śli w mo­jej gło­wie po­wo­du­je mi­gre­nę. Od mie­si­ąca mam je pra­wie cały czas i na­cho­dzą mnie w naj­mniej ocze­ki­wa­nych mo­men­tach. Naj­go­rzej jest, gdy do­pa­da­ją mnie w trak­cie tre­nin­gów. Wte­dy nie po­tra­fię się sku­pić na grze tak, jak po­win­nam. Nie je­stem sku­tecz­na w stu pro­cen­tach, przez co mo­że­my prze­grać w fi­na­łach. Nie wy­ba­czę so­bie, je­śli z mo­jej winy stra­ci­my szan­sę na zwy­ci­ęstwo.

Ba­wię się te­le­fo­nem, ale nie­wie­le mogę z nim ro­bić, bo po pu­bli­ka­cji sek­sta­śmy usu­nęłam wszyst­kie kon­ta w so­cial me­diach. Nie chcia­łam, żeby pi­sa­li do mnie ja­kieś głu­pie wia­do­mo­ści czy wy­sy­ła­li zrzu­ty ekra­nu z na­gra­nia.

W ko­ńcu włączam so­bie mecz siat­ków­ki ja­kie­jś wło­skiej dru­ży­ny z ro­syj­skim klu­bem. W Eu­ro­pie trwa te­raz Liga Mi­strzów i o zwy­ci­ęstwo wal­czą same naj­lep­sze eu­ro­pej­skie dru­ży­ny. Wi­dzia­łam, że kon­ku­ren­cja jest dość moc­na.

Kie­dy ko­ńczy się dru­gi set, wra­ca Ma­son. Stra­ci­łam po­czu­cie cza­su, nie wiem, jak dłu­go tam był. Przy­glądam mu się, gdy wsia­da do auta. Minę ma nie­od­gad­nio­ną, więc nie mam po­jęcia, jak po­szło. Trud­no go roz­szy­fro­wać.

– Je­dźmy, bo za­raz się spó­źnię na sa­mo­lot – mówi tyl­ko i ru­sza.

Chcę go za­py­tać, na­praw­dę chcę, ale nie wiem, czy to jest od­po­wied­ni mo­ment. Co je­śli w na­szych ostat­nich wspól­nych mi­nu­tach się po­kłó­ci­my i roz­sta­nie­my się w nie­zgo­dzie?

– Na po­cząt­ku było trud­no, ale w ko­ńcu ja­koś do­szli­śmy do po­ro­zu­mie­nia. Nie będzie jak daw­niej, ale przy­naj­mniej mam pew­no­ść, że nie zo­sta­wiam cię tu sa­mej. – W ko­ńcu prze­ry­wa mil­cze­nie.

Pa­trzę na nie­go zdzi­wio­na, bo nie ro­zu­miem, co ma na my­śli.

– Mo­żesz ja­śniej?

– Po pro­stu wy­ja­śni­łem z Lu­kiem kil­ka kwe­stii. Jest jesz­cze wie­le do ob­ga­da­nia, ale zro­bi­my to, gdy na­stęp­nym ra­zem się spo­tka­my. Na ra­zie po pro­stu sta­nęło na tym, że obie­cał mieć na cie­bie oko.

– Cho­le­ra ja­sna, Ma­son. Nie po­trze­bu­ję żad­nej nia­ńki, a już zwłasz­cza nie w oso­bie Luke’a. Po co z nim o tym roz­ma­wia­łeś? – wy­bu­cham, wście­kła, że za­miast do­jść do po­ro­zu­mie­nia ze swo­im przy­ja­cie­lem, po­ru­szy­li mój te­mat.

– Nie po­wie­dzia­łem, że on będzie two­ją nia­ńką, więc wy­lu­zuj i prze­stań się uno­sić. Po pro­stu ktoś musi tu mieć na cie­bie oko, gdy mnie nie będzie.

– Czy­li jed­nak będzie moją nia­ńką. – Wście­kam się, bo nie­wa­żne, co mówi, wy­cho­dzi na jed­no.

Po co Luke ma mnie pil­no­wać? Ma­son mi nie ufa? Sądzi, że go zdra­dzę, czy o co cho­dzi?

Nie chcia­łam się kłó­cić dzi­siaj z Ma­so­nem, ale je­śli nie da mi po­wa­żne­go po­wo­du, dla któ­re­go za­an­ga­żo­wał w to Luke’a, to niech się buja i sam so­bie je­dzie na lot­ni­sko.

– Mio, mo­żesz od­pu­ścić? To nie jest istot­ne. – Ci­ężko wzdy­cha, za­ci­ska­jąc moc­niej ręce na kie­row­ni­cy.

– Nie, nie mogę od­pu­ścić. Wi­dzi­my się dzi­siaj ostat­ni raz na dłu­gi czas pew­nie, a ty nie mo­żesz mi po­wie­dzieć, dla­cze­go Luke ma mnie mieć na oku?

– Szcze­rze? – pyta, jak­by wąt­pił, że ocze­ku­ję od nie­go je­dy­nie szcze­ro­ści.

– No ra­czej! – Chcę usły­szeć praw­dę, nie­wa­żne, jaka ona mia­ła­by być.

– Pa­mi­ętasz wal­ki?

– Jak mo­gła­bym o nich za­po­mnieć... – mó­wię ci­cho, bo to tam wie­le się wy­da­rzy­ło.

– No więc Gu­zman nie był za­do­wo­lo­ny z tam­tej bój­ki, a jesz­cze bar­dziej z mo­je­go wcze­śniej­sze­go ode­jścia. Po­wie­dział, że nie będzie pro­ble­mu, je­śli za­ro­bię dla nie­go jesz­cze tro­chę go­tów­ki... Zgo­dzi­łem się. Wte­dy, gdy ci mó­wi­łem, że wy­cho­dzę na tre­nin­gi, tak na­praw­dę cho­dzi­łem na wal­ki. Za­ro­bi­łem dla nie­go mnó­stwo kasy. Wy­ko­na­łem swo­ją część umo­wy. Gu­zman mnie pu­ścił, jed­nak coś mi pod­po­wia­da, że to nie ko­niec. Nie od­pu­ści tak ła­two. Po­pro­si­łem Luke’a, żeby miał na cie­bie oko, bo boję się, że Gu­zman będzie coś kom­bi­no­wać. Luke da­lej będzie tam wal­czyć, więc może spró­bo­wać się cze­goś do­wie­dzieć. Po pro­stu będę o wie­le spo­koj­niej­szy, wie­dząc, że ktoś tu­taj o cie­bie dba tak jak ja.

Cho­le­ra. Czy to zna­czy, że mogę mieć kło­po­ty? Czy ten mężczy­zna może chcieć mi rze­czy­wi­ście coś zro­bić? Dla­cze­go Ma­son nie po­wie­dział mi o tym wcze­śniej? Chy­ba po­win­nam wie­dzieć ta­kie rze­czy.

– Ma­son, mo­głeś mi po­wie­dzieć praw­dę, a w za­sa­dzie to po­wi­nie­neś mi ją po­wie­dzieć. Nie mo­żesz przede mną za­ta­jać ta­kich rze­czy...

– Nie chcia­łem cię mar­twić. Wi­dzisz? Już je­steś prze­ra­żo­na. Nie martw się na za­pas. Luke się tu­taj wszyst­kim zaj­mie, a w ra­zie cze­go, to spro­wa­dzę cię do sie­bie, do No­we­go Jor­ku.

– Cho­le­ra, Ma­son! Co to zna­czy, że nie chcia­łeś mnie mar­twić? Nie sądzisz, że wy­pa­da­ło­by mi o tym po­wie­dzieć? Mo­gła­bym się wte­dy bar­dziej pil­no­wać, nie wiem, nie cho­dzić sama po zmro­ku czy coś. Zwi­ązek na tym po­le­ga, wiesz? Lu­dzie mó­wią so­bie ta­kie rze­czy! – Pod­no­szę głos, bo je­stem zła, że za­ta­ił przede mną tak wa­żną in­for­ma­cję.

Jak on mógł? Czy w ogó­le za­mie­rzał mi o tym po­wie­dzieć? A może przy­zna­łby to do­pie­ro, jak­by mi się coś sta­ło? Wolę o tym nie my­śleć. Od sa­me­go po­cząt­ku ci mężczy­źni mnie prze­ra­ża­li, a te­raz jesz­cze bar­dziej się boję, gdy przy­pom­nę so­bie, jak mnie ob­ser­wo­wa­li.

– Prze­pra­szam, Mio... Sądzi­łem, że to będzie dla cie­bie naj­lep­sze roz­wi­ąza­nie. Czy od te­raz mo­żesz trzy­mać się bli­żej Luke’a? Że­bym był o cie­bie spo­koj­niej­szy?

Czy on spa­dł z cho­in­ki? Ja mam się zbli­żyć do Luke’a?! Nie ma ta­kiej opcji! Po­mi­ja­jąc już fakt, że ro­dzi­ce by mnie za to za­bi­li, to sama nie chcę być bli­sko nie­go. Był dla mnie dup­kiem, pó­źniej na­stąpi­ła chwi­la prze­rwy na by­cie mi­łym, a pó­źniej znów stał się dup­kiem. Naj­pierw mu­sia­łby mnie chy­ba z mi­lion razy prze­pro­sić, że­bym po­de­szła do nie­go bli­żej niż na od­le­gło­ść stu me­trów.

– Czy mo­że­my na ra­zie zo­sta­wić ten te­mat? Chcia­łbym te ostat­nie mi­nu­ty spędzić z tobą ina­czej niż na kłót­ni, a już do­je­żdża­my na lot­ni­sko. Mo­żesz uda­wać choć przez mo­ment, że ta roz­mo­wa nie mia­ła miej­sca? Gdy do­le­cę, to po­roz­ma­wia­my o tym wszyst­kim na wi­de­ocza­cie. Co ty na to?

Ki­wam gło­wą. Ma­son na ra­cję, to nie czas i miej­sce na ta­kie roz­mo­wy. Po­win­ni­śmy się cie­szyć wspól­nym cza­sem.

– Do­bra, ale nie od­pusz­czę ci tego te­ma­tu. Przez cie­bie te­raz boję się wra­cać sama do domu – przy­zna­ję prze­ra­żo­na.

– Za dnia ci nic nie zro­bią, nie zbli­żą się na­wet. Po pro­stu je­śli wie­czo­rem będziesz gdzieś szła, za­bie­raj ze sobą Luke’a albo któ­re­goś z chło­pa­ków. Zna­ją te­mat, będą wie­dzieć, co ro­bić.

Do­je­żdża­my na par­king. Zna­le­zie­nie wol­ne­go miej­sca zaj­mu­je nam dłu­ższą chwi­lę. W ko­ńcu uda­je mi się ja­kieś wy­pa­trzyć i Meer tam wje­żdża. Uda­je mi się wy­gra­mo­lić z auta bez obi­cia drzwia­mi sąsied­nie­go po­jaz­du.

Ma­son wy­ci­ąga swo­je ba­ga­że, tym ra­zem nie pro­te­stu­je, gdy ofe­ru­ję mu swo­ją po­moc. Daję mi naj­mniej­szą wa­liz­kę, ale i tak się cie­szę, że mogę mu po­móc.

Im bli­żej we­jścia na lot­ni­sko, tym bar­dziej zbie­ra mi się na płacz. Za­gry­zam war­gę, żeby się po­wstrzy­mać, bo nie chcę, aby zo­ba­czył moje łzy. Dam radę. To tyl­ko pó­łto­ra roku. Po­ra­dzi­my so­bie. Na pew­no. Poza tym se­zon nie trwa przez cały rok, a ja mam prze­rwy, wa­ka­cje i tak da­lej. Będzie do­brze, musi być.

Nad­cho­dzi mo­ment roz­sta­nia. Nie wy­trzy­mu­ję. Z mo­ich oczu wy­le­wa się mo­rze łez. Ma­son ocie­ra ka­żdą z nich i moc­no mnie do sie­bie tuli. Pa­trzę na nie­go.

– To nie ko­niec, praw­da? – py­tam, po­ci­ąga­jąc no­sem, bo prze­ra­ża mnie ta per­spek­ty­wa.

– Nie, mała, to nie jest ko­niec. To do­pie­ro po­czątek, obie­cu­ję ci – mówi i skła­da na mo­ich ustach po­ca­łu­nek.

Jest inny niż wszyst­kie na­sze do­tych­cza­so­we. Po­wol­ny, słod­ki, a jed­no­cze­śnie gorz­ki. Mam wra­że­nie, że w ten spo­sób się ze mną że­gna. Czu­ję sło­ny po­smak swo­ich łez, ale nie za­wra­cam so­bie tym gło­wy. Te­raz li­czy się tyl­ko on i nic wi­ęcej.

– Do zo­ba­cze­nia – mó­wię, gdy się ode mnie w ko­ńcu od­su­wa. Sło­wa przy­cho­dzą mi z wiel­kim tru­dem.

– Ko­cham cię, nie wątp w to i bądź dziel­na – mówi, a ja pa­trzę na nie­go jak za­cza­ro­wa­na.

Po­wie­dział to, w ko­ńcu to po­wie­dział. Nie wie­rzę. Uśmie­cham się przez łzy i od­po­wia­dam tym sa­mym. Od­su­wam się, po­zwa­la­jąc mu ode­jść. Ufam, że do mnie wró­ci. Musi wró­cić.

Ob­ser­wu­ję go, gdy kro­czy w stro­nę sta­no­wisk od­pra­wy. Wje­żdża ru­cho­my­mi scho­da­mi na górę, za­raz znik­nie mi z oczu.

– Od­wróć się – po­wta­rzam jak man­trę, chcąc jesz­cze raz uj­rzeć jego twarz.

Robi to, od­wra­ca się, uśmie­cha się de­li­kat­nie i zni­ka mi z pola wi­dze­nia.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki

------------------------------------------------------------------------

``
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: