Kwartet kryminalny - Patryk Bochniak - ebook

Kwartet kryminalny ebook

Bochniak Patryk

0,0

Opis

Kwartet kryminalny” to zbiór czterech nowel. Każda z nich ukazuje skłonność ludzi do zbrodni oraz przedstawia ich motywy. Złamane serce, fanatyzm czy odrzucenie to częste powody, przez które ludzie dopuszczają się najgorszych czynów. Każda zbrodnia nie jest dziełem przypadku, lecz konsekwencją zmian zachodzących w psychice zbrodniarza pod wpływem zewnętrznych bodźców. Takie bodźce otrzymali bohaterowie „Kwartetu kryminalnego”, którzy pod ich wpływem dopuścili się najgorszego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 72

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Patryk Bochniak

Kwartet kryminalny

NOWELE

© Patryk Bochniak, 2016

„Kwartet kryminalny” to zbiór czterech nowel. Każda z nich ukazuje skłonność ludzi do zbrodni oraz przedstawia ich motywy. Złamane serce, fanatyzm czy odrzucenie to częste powody, przez które ludzie dopuszczają się najgorszych czynów. Każda zbrodnia nie jest dziełem przypadku, lecz konsekwencją zmian zachodzących w psychice zbrodniarza pod wpływem zewnętrznych bodźców. Takie bodźce otrzymali bohaterowie „Kwartetu kryminalnego”, którzy pod ich wpływem dopuścili się najgorszego.

ISBN 978-83-8104-126-3

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

1. Bo amor się pomylił

I

Ciemna noc, mrok rozjaśnia jedynie lekki blask księżyca. W gęstym powietrzu unosi się delikatny zapach. To słodki zapach świeżej krwi. Na ziemi leży on, księżyc oświetla jego ciało, ciało pozbawione ducha. Ciało, które jeszcze kilka godzin wcześniej tętniło życiem, a teraz jest sztywne i martwe. Cios prosto w serce pozbawił go wszelkich szans, wszelkich nadziei na ratunek, wyrwał z niego ducha. Nad nim stoi ona, w jej oczach widać obłęd. W blasku księżyca wyraz jej twarzy jest jeszcze bardziej wyraźny, choć trudno go zinterpretować. Przerażenie, satysfakcja, a może żal? Trudno powiedzieć, co siedzi teraz w jej głowie. Co ją do tego posunęło? Co zadecydowało o tak radykalnym kroku, co zrobiło z niej morderczynię? Odpowiedź jest prosta — miłość. Może i miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, ale tylko do czasu. Ten czas właśnie się skończył w ich przypadku. Nie wytrzymała, uniosła się gniewem i postanowiła zakończyć wszystko. Może nie chciała go zabić, ale jednak to stało się i na pewno się nie odstanie. Krew na jego klatce piersiowej powoli krzepnie, skóra sinieje, a powietrze coraz bardziej gęstnieje. Ona spogląda na jego twarz. Twarz, na której tak często malował się uśmiech, a teraz nie ma na niej żadnego wyrazu, jego osobowość zniknęła wraz z duszą. Ona dopiero teraz zaczyna rozumieć co zrobiła. Wybucha płaczem, ale na łzy jest już za późno. Chyba po chwili zrozumiała i to, bo ciszę nocy przerwał nagle szaleńczy śmiech…

II

Sala prosektoryjna miejskiego szpitala. W powietrzu wisi śmierć, która dusi jej gardło. Jej gardło ściśnięte żalem. Żalem, który wbija się w serce niczym sztylet. Jeszcze wczoraj była najszczęśliwszą osobą na świecie, gdyż miała u swego boku mężczyznę swojego życia. Wiernego i kochającego partnera, przyszłego męża. Przecież już wkrótce mieli się zaręczyć. A teraz? Teraz balon jej szczęścia pękł i z hukiem odbił ją od ściany zwanej życiem. Powoli podchodzi do stołu, na którym leży przykryte ciało. W jej duszy tli się jeszcze nadzieja, że to jednak nie on, że to fatalna pomyłka. Nadzieja ulatuje wraz z odkrywaniem zmasakrowanego ciała. Jego włosy, jego twarz, jego ciało. To on, ale jednak jakiś inny. Brak uśmiechu, który rozświetlał jego twarz, brak wszelkich oznak osobowości, którą pokochała. Teraz padła na ziemię zanosząc się płaczem, który idealnie imituje dźwięk łamiącego się serca.

— Panno Wiktorio, czy potrzebuje Pani pomocy? — zapytał się lekarz.

Lecz jedyną jej odpowiedzią był płacz, niepohamowany odruch zranionej duszy. Jej łzy spływały niczym wodospad bólu na zimną posadzkę prosektorium. Jej pięści ze złością uderzały w śnieżnobiałe kafelki, a w głowie huczało niczym dźwięk moździerzy jedno pytanie. Dlaczego? Na to pytanie chyba nigdy nie będzie w stanie sobie odpowiedzieć. Lekarz pomaga jej wstać, powoli staje na roztrzęsionych nogach. Z tej pozycji znów widzi jego ciało.

— Doktorze, jak to się stało? — zapytała resztką sił. Mężczyzna przez chwilę zastanawiał się czy odpowiedzieć jej teraz.

— Kilkanaście ciosów w klatkę piersiową ostrym narzędziem — w końcu odpowiedział. Kobieta schowała twarz w dłoniach, co stłumiło jęk bólu. Niemal osunęła się na ziemię, lecz lekarz zdążył ją złapać.

— Pani Wiktorio, proszę się uspokoić, wszystko będzie dobrze. Spojrzała na niego wzrokiem pełnym żalu. — Nie doktorze, już nic nie będzie dobrze — odpowiedziała, a jej oczom ukazała się ciemność. Zemdlała.

III

Tygodnie mijały, lecz ból nie ustawał. Jego śmierć nadal jest owiana pewną tajemnicą, śledztwo trwa, ale nie wnosi nic nowego. Wiktoria próbuje wrócić do normalnego życia, lecz jest to syzyfowa praca, gdyż każde wspomnienie ukochanego budzi w niej coraz głębszy ból. Jej urlop powoli się kończy. Wie, że będzie musiała wrócić do normalnego życia. Ale czy te życie może być jeszcze normalne? Od czasu jego pogrzebu wychodzi tylko na cmentarz, gdzie spędza kilka godzin. W domu odwiedzają ją przyjaciele, codziennie zjawia się rodzina. Wszyscy chcą obudzić w niej ponowną radość z życia, ale nawet oni widzą, że to w niej umarło. Teraz leży w bezruchu i patrzy w sufit, słuchając „„Don’t Cry” Guns N” Roses, ich wspólną ulubioną piosenkę. Tragiczne jest to, że stali się jej bohaterami. Nagle w mieszkaniu rozlega się pukanie. Pewnie znów ktoś z rodziny przyszedł wesprzeć ją dobrym słowem. Wstać czy nie wstać? Toczyła walkę ze sobą za każdym razem, gdy słyszała pukanie. Rozmowa z bliskimi pomagała, lecz po ich wyjściu było tylko gorzej. Jednak wie, że izolacja nie pomoże jej w powrocie do normalnego życia. Wstała, podeszła do drzwi i otworzyła bez patrzenia kto przyszedł. Za progiem stała jej najlepsza przyjaciółka Alicja. Nie widziała jej od czasu pogrzebu.

— Hej Wiki, przepraszam, że nie było mnie przez jakiś czas, ale… — powiedziała.

— Nic się nie stało. Wejdź, tęskniłam za Tobą — przerwała jej Wiktoria.

Od dzieciństwa były najlepszymi przyjaciółkami, zawsze i w każdej sytuacji mogły na siebie liczyć. Ostatnio jednak Alicja dostała awans w dużej korporacji i często wyjeżdża. Mimo to, ich kontakt nie uległ zmianie, nadal są dla siebie siebie jak siostry, a Alicja jest osobą, której Wiktoria teraz potrzebuje najbardziej. Usiadły naprzeciw siebie, spojrzały sobie w oczy. Na twarzy Wiktorii pojawił się uśmiech, który tylko krył ból.

— Jak się trzymasz? — zapytała Alicja.

Zapadła chwila ciszy.

— W miarę dobrze — odpowiedziała po chwili Wiktoria.

— Udajesz — odparła przyjaciółka. — Możesz uśmiechać się ile chcesz, ale widzę co kryje się w Twoich oczach — dodała. Alicja znała ją lepiej niż ktokolwiek inny, przez lata nauczyła się rozpoznawać stan duchowy swojej przyjaciółki.

— Masz rację — odpowiedziała. — Staram się wrócić do normalnego życia, odnaleźć w sobie szczęście, ale ono chyba umarło. Nic już nie ma sensu. Po co ja w ogóle żyję? — dodała.

— Przestań tak mówić! — Alicja podniosła ton głosu, z żalem spojrzała w oczy przyjaciółki. — Myślisz, że on chce tego? Chce patrzeć tam z góry, jak jego ukochana umiera z żalu, mając przed sobą całe życie? — dodała.

Zapadła cisza. Cisza głośniejsza niż jakikolwiek krzyk. Wiktoria nagle wybuchła płaczem. Alicja usiadła obok niej i pogładziła ją po głowie.

— Będzie dobrze, musisz być silna. Dla niego — szepnęła jej do ucha. Przytuliła przyjaciółkę i znów zapadła martwa cisza. Ciszę przerwało nagłe i gwałtowne pukanie. Wiktoria momentalnie porwała się z miejsca i podeszła do drzwi. Otworzyła. Policja.

IV

Pół godziny później znajdowała się już na komisariacie. Policjanci nie wytłumaczyli jej dlaczego musiała tutaj przyjechać. Przyprowadzili ją do ciemnego pokoju, w którym czekał na nią nieznajomy mężczyzna. Siwy i tęgi, wyglądający jak policjant z amerykańskich serialów. Nie miał jednak na sobie munduru, lecz garnitur. Siedział przy stole na środku pokoju i milczał, jednak po chwili wstał.

— Dzień dobry, nazywam się Jerzy Nowak. Jestem prokuratorem zajmującym się sprawą zabójstwa pani partnera. Proszę usiąść. Wskazał na krzesło po drugiej stronie stołu. Wiktoria spojrzała na niego niepewnie, lecz po chwili usiadła.

— Nie rozumiem — rzekła. — Przecież byłam już przesłuchiwana przez policję — dodała.

Zapadła cisza. Prokurator patrzył na nią przeszywającym wzrokiem tak, jakby chciał znaleźć odpowiedzi na swoje pytania w jej oczach.

— Tak, ma pani rację — oznajmił spokojnie. — Lecz pojawiły się nowe, istotne okoliczności w tej sprawie — dodał. Wiktorię przeszedł zimny dreszcz, ścisnął jej się żołądek. Na twarzy pojawiło się coś przechodzącego z szoku w przerażenie.

— Ja..jakie okoliczności? — wydukała.

Prokurator nie odpowiadał. Obserwował jedynie jej nerwowe reakcje.

— Znaleziono telefon Pani chłopaka — w końcu oznajmił. — Domyśla się więc pani, o co chodzi? — dodał.

Nie odpowiedziała, lecz już wiedziała do czego dąży prokurator. Czuła się bezbronna.

— Oczywiście przejrzeliśmy korespondencję z ostatnich godzin przed śmiercią — kontynuował. Wiktoria czuła się coraz bardziej beznadziejnie.

— Chyba nie myśli pan, że… — odpowiedziała.

— Dowody mówią co innego — przerwał.

— Dowody? Jakie to dowody? Przecież to zwykłe… — odpowiedziała.

— Wiadomości. Tak, to zwykłe wiadomości, które jednak stawiają sprawę w innym świetle — ponownie jej przerwał. — To poważna poszlaka — dodał. Wiktoria schowała twarz w dłonie. Nie wiedziała co ma zrobić, co odpowiedzieć. Czuła się jak mała dziewczynka zagubiona w lesie. Ale czy właśnie nie była taką dziewczynką, a jej życie nie było lasem? Nie wytrzymała, z jej ust wydał się jęk rozpaczy.

— Płacz w tym momencie nie pomoże — rzekł prokurator i wstał z miejsca. Przechadzając się w tą i z powrotem po pokoju obserwował płaczącą kobietę. — „»Chcesz mnie zostawić? Po moim albo Twoim trupie kochany«” albo może „»Nie uspokajaj mnie, bo nie ręczę za siebie«” — przeczytał z trzymanej przez siebie kartki. — Ciekawe wiadomości dostał kilka godzin przez śmiercią, czyż nie? — dodał. Dziewczyna wstała gwałtownie z krzesła.

— Ale ja go nie zabiłam — wrzasnęła. Prokurator wrócił do stołu, na który rzucił kartkę.

— A co to ma być? Wiadomości miłosne? Może jest pani sadomasochistką? — podniósł ton. Dziewczyna spojrzała na niego z pogardą i usiadła na krześle. Chciała wyrzucić z siebie, co w tej chwili o nim myśli, ale wiedziała, że to tylko pogorszy jej sytuację.

— Nie będę już z panem rozmawiała bez obecności adwokata — rzekła spokojnie. Prokurator uśmiechnął się ironicznie.

— Spokorniała pani — zaśmiał się. — Wyjątkowo grzecznie jak na morderczynię — dodał.

Dziewczyna milczała. Wiedziała, że każde słowo może być użyte przeciwko niej i walka słowna nic jej nie da. Zacisnęła pięść i skierowała wzrok na ścianę.

— Skoro nie chce pani rozmawiać, to zakończymy szopkę. Jest pani podejrzana i w najbliższym czasie może się spodziewać oskarżenia — rzekł prokurator.

— A teraz żegnam, proszę nie opuszczać miasta. Policjanci odwiozą Panią do mieszkania — dodał i wyszedł trzaskając drzwiami. Ona siedziała w bezruchu patrząc na ścianę, jej dusza dostała kolejny cios. Tym razem jeszcze potężniejszy.

V

Kolejna