Pamiętnik Zuzy - Judyta Chmielewska - ebook

Pamiętnik Zuzy ebook

Judyta Chmielewska

0,0
10,10 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zuza mieszka w domu dziecka, gdzie spotykają ją ciekawe przygody.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 47

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Judyta Chmielewska

Pamiętnik Zuzy

© Judyta Chmielewska, 2017

Zuza mieszka w domu dziecka gdzie spotykają ją ciekawe przygody. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do lektury. Judyta Chmielewska

ISBN 978-83-8104-513-1

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Zuzia

Cześć, jestem Zuzanna Adamek. Mam 7 lat. Kolor moich włosów to ciemny blond, a kolor oczu — zielony. Mówią, że mam bujną wyobraźnię. Urodziłam się 5 lutego. Mój ulubiony kolor to niebieski, a ulubionej potrawy nie mam. Bardzo lubię śpiewać.

Mieszkam w domu dziecka. Dokładnie nie wiem, jak tam trafiłam. Pan opiekun — pan Alan — mówił mi, że znalazł mnie pod drzwiami, kiedy miałam 3 lata. Teraz nic nie pamiętam.

To jest mój pamiętnik. Dostałam go kiedyś na urodziny. Tak naprawdę nigdy w nim nie pisałam. Myślałam, że po co mam coś w nim zapisywać, a nawet gdybym chciała, to o czym miałam pisać? Teraz, gdy w domu dziecka jest dużo ciekawiej, zdecydowałam się zaczynać.

Znalezisko

12 grudnia 2014 roku

Dziś w domu dziecka mamy gościa. Nasz opiekun mówi, że znalazł jakieś dziecko na podwórku. Znalazł je w koszyku, do którego była przyczepiona karteczka; na niej zaś napisano:

To jest Wojtuś Kowalczyk. Ma 4 miesiące i zostawiłam go tu, bo ja nie mogę się nim opiekować. Musiałam wyjechać do Włoch i nie wracać. Rodzina Wojtka zginęła w wielkim pożarze na spotkaniu rodzinnym.

Proszę o pomoc w opiece nad Wojtusiem.

Urodził się dokładnie 4 miesiące temu, czyli 12 sierpnia. Proszę zająć się moim synkiem, jeśli to możliwe.

Mama Wojtka

Nowy przyjaciel w domu dziecka

20 grudnia 2014 roku

Ten list bardzo wszystkich zdenerwował. Może wszystkich to raczej nie. Ja się tylko trochę zdenerwowałam, ale raczej ucieszyłam. To, że mama Wojtusia musiała wyjechać, mnie zmartwiło i to, że jego rodzina zmarła, też.

Ucieszyłam się, bo wreszcie będziemy mieli w domu jakieś małe dziecko! Będzie super! No bo kto nie lubi takich malutkich bobasów! Naprawdę będzie superowo!

Tak myślałam tylko 2 dni. O czwartej rano mały krzyczy i płacze. Przez ostatnie 5 dni wszystkie panie musiały do niego wstawać, ale dziś było zebranie i dokładnie godzinę temu stworzyła się lista dzieci, która mówi, kto i kiedy ma się opiekować Wojtkiem.

Nasze nazwiska są tam zapisane według alfabetu i ja jestem pierwsza. Każdy opiekuje się malcem przez 2 tygodnie.

Uwielbiam zajmować się Wojtkiem i tak jak mówiłam — jest super!

Spacer

21 grudnia 2014 roku

Drugi dzień opieki. U nas zazwyczaj nie pada śnieg i choć jest zima, to… jest ciepło. Więc poszłam do pana opiekuna i zapytałam się, czy mogę wyjść z Wojtkiem na spacer. On się zgodził. Wyszłam więc z wózkiem, a w nim z bobasem i poszłam do lasku obok. Nagle usłyszałam głośne szczekanie i zza krzaków wybiegło szczenię. Zaczęło merdać ogonem i podskakiwać. Miałam przy sobie akurat zarobione 10 złotych; poszłam do sklepu kupić 2 plastikowe miski, karmę dla szczeniąt i wodę. Piesek czekał na mnie w lesie. Podeszłam do niego i postawiłam przed nim miseczki, do jednej wlałam wodę, a do drugiej wsypałam karmę. Nagle Wojtuś się obudził i zaczął płakać. Mam szczęście, bo wody jeszcze zostało. Opłukałam ręce, bo dotykałam tylko karmy, a nie szczeniaka. Uczyli nas, że nieznajomych psów się nie głaszcze, bo na przykład mogą być chore. Wyjęłam bobasa i zaczęłam mu śpiewać i go kołysać. Śpiewałam i śpiewałam, kołysałam i kołysałam, ale choć przestał płakać, to nie chciał zasnąć. Wtedy usłyszałam, że pies szczeka cicho w rytm kołysanki. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało. Nazwałam psiaka Lullaby. Po angielsku znaczy to „kołysanka”.

O, proszę pana!

22 grudnia 2014 roku

Następnego dnia też chciałam spotkać się z Lullabym, więc znów poszłam do lasku z Wojtkiem. Tak mi się spodobało to szczenię, że już nie mogłam się powstrzymać i zaprowadziłam je do naszego domu dziecka. Dopiero co wchodzę, a już słyszę krzyki:

— Ratować się kto może! Potwór! Potwór! — krzyczała paniwychowawczyni młodszych dzieci.

— Super! Super! — krzyczały młodsze dzieci. Aż w końcu wszedł pan opiekun.

— Zuzanno — powiedział — co przyprowadziłaś do naszego domu dziecka?

— Lullaby’ego — ledwo wyjąkałam. — Małego pieska.

— I co, myślisz, że go przygarniemy?

— Nie wiem, liczyłam na to, że tak.

— A co z Wojtkiem?

— Śpi sobie.

— Co! Dziecko! Obudziłby się!

— Bo się obudził.

— Więc dlaczego śpi?!

— Zaśpiewałam mu kołysankę.

— Może, ale i tak by nie zasnął.

— Wiem, Lullaby mu zaśpiewał.

— Zaśpiewał?!

— No… zaszczekał mu w rytm kołysanki.

— Zuzanno, nie żartuj!

— Ale ja mówię prawdę! A jak mi pan nie wierzy, to niech pan posłucha!

I zaczęłam śpiewać, a zaraz po tym wszyscy usłyszeli ciche szczekanie i popiskiwanie pieska w tempo piosenki Kaczuszki bzyk. Wtedy w domu zapadła cisza.

— Więc mogę go zatrzymać? — niepewnie spytałam się naszego opiekuna.

— Nie! Nie! On nie może śpiewać! — nagle krzyknął.

— Oj, proszę pana! Lullaby, zaśpiewaj jeszcze raz.

— Nie! Zuziu, nie możesz go zatrzymać. — I sobie poszedł.

Ja też poszłam więc do pokoju Wojtka, ostrożnie go wyjęłam i położyłam śpiącego do kojca. Wiem, że pan opiekun jest miły i super, ale teraz to mnie zdenerwował.

Następnie poszłam do swojego pokoju. Dzielę go z Anią. Ania ma 9 lat. Jesteśmy dobrymi przyjaciółkami, ale dziś nakrzyczałam na nią bardzo głośno. Dobrze, że pokój Wojtka jest daleko, boby się obudził. Dopiero co wchodzę, a już zaczyna się rozmowa.

— Cześć, Zuza! Co się stało? — pyta się Ania.

— Cicho! Chyba widzisz, że jestem zdenerwowana!!!

— Dobrze, to… ja już wyjdę, pa!

Wyszła i długo się nie pokazywała. Teraz, pamiętniczku, nie mogę pisać, muszę znów zająć się Wojtkiem, bo jest już chyba około 17 i muszę go wykąpać. Pa!