Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zapiski z każdej strony okna - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 kwietnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zapiski z każdej strony okna - ebook

Nowy zbiór opowiadań Mirosława Pisarkiewicza nawiązujący do części wątków z tomów "Chłopiec z ulicy Żydowskiej" i "Św. Icek".

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8104-687-9
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dwa szpitale

Wszyscy jesteśmy w drodze do Paryża, tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę. Kiedyś ludzie zrozumieją, że mają skrzydła i odlecą.

*

Szerokimi schodami zszedłem do potężnych gotyckich piwnic. Był półmrok, a całe wnętrze przepełniała woń podkisłego piwa. Zamówiłem dla siebie duży, chłodny browar. Rozsiadłem się wygodnie i z rozkoszą delektowałem pierwszym haustem. Lubię ten pierwszy, głęboki aż do bólu w tyle głowy. Na zewnątrz był upał i tłum turystów. Tu kompletny spokój, który przerywała jedynie rozmowa starszych mężczyzn w garniturach. Wyglądali na wykładowców.

— Moją szpadą miała być historia, ale historia to oszustwo. — Znużonym głosem ciągnął pierwszy z nich. — Zmieniłem zatem broń na literaturę. Literatura to dopiero oszustwo, ale w odróżnieniu od uprawiania historii, literackie oszustwo jest zupełnie uczciwe, bo jeśli się z założenia łże, to nikt nie może mieć pretensji. Zresztą… kto przy zdrowych zmysłach wierzy w prawdę literacką? Wiadomo, że wszystko jest kreacją i fikcją. A w historię, niestety, próbują wierzyć liczni, a liczniejsi ją lepią jak im się podoba. Nie mówię o dziejach, ale o ich opisywaniu. O czym tu zresztą gadać. Ktoś wyrwał kartki z Kroniki Galla i historia św. Stanisława jest pisana od lat tak jak jest, a jak było, nie dojdzie już nikt. Ot, historia. I w ogóle co to za naród, co kradnie skrzydła husarzom, by oddać je na złom za nalewkę. I to robią w Łodzi na cmentarzu. Porucznik Pogonowski pewnie zastanawia się o co tak naprawdę walczył? A Konopkę szlag trafia, bo przyczepiają te jego skrzydła i przyczepiają, a rodacy przepijają je, przepijają. A przecież Laszczka uczył go o kompozycji i integralności dzieła. A ono się integruje ze skupem złomu, choć miało z bohaterem spod Radzymina.

Drugi milczy i patrzy tylko w miejsce, gdzie filar zamienia się w pięknie sklepiony strop.

Przysłuchuję się wywodowi i w duchu przyznaję rację sfrustrowanemu akademikowi. Sam jestem historykiem i trochę bawię się w literata. Ale jedno i drugie w gruncie rzeczy uważam tylko za sposób zabijania czasu. Nie wierzę w karierę, bo nie umiem wchodzić nikomu w odpowiednie części ciała. A powiedzenie o siedzeniu cicho w kącie, bo jak się jest dobrym to i tak tam odnajdą, ci co coś mogą, absolutnie mnie nie przekonuje. Nie na tym świecie. Na tym to nie działa. Tylko plecy.

W efekcie robię to i owo a zwłaszcza ovo. Nic z tego kompletnie nie wynika. „Biegł, biegł i nie dobiegł”. Albo: „Biegł, biegł i dobiegł donikąd”. Ale czy tak naprawdę to ma jakieś znaczenie? Ważny jest sam ruch. I spełnienie. Czuję się mimo wszystko spełniony. A historia? Jak napisał jeden aforysta o dziejopisaniu: „Poprawianie zdarzeń fragmentami marzeń”. Czyli kreacja piszącego. Czego historia uczy? Tylko tego, że… nic nie jest wieczne.

— Płasko Panie Hłasko. — Wyszeptało powietrze.

Dokończyłem piwo i ruszyłem na dworzec. Minęło wiele lat nim dotarłem do domu.

*

Leżę na wielkim drewnianym łóżku z laptopem i piszę przez nikogo nie zamówiony artykuł o cmentarzu w Siemkowicach, który mnie zafascynował. E. zawiozła nas do Działoszyna, bo sobie to chwilowo wymarzyłem, i przypadkowo zawitaliśmy w tamte, siemkowickie, strony. Zniszczona Madonna z piaskowca — secesyjna Golgota, przypomniała mi z jakiegoś powodu popiersie z czerwonego piaskowca z cmentarza w Łęczycy i inne z tego samego materiału i tego samego dłuta z cmentarza w Wartkowicach. Wawrzyniec Smogorzewski z Wartkowic był powstańcem 1863 roku, a Stanisław Karśnicki z Łęczycy społecznikiem z okresu I wojny. Obie rzeźby wyszły z warsztatu Urbanowskiego z Łodzi, gdzie pracował Wacław Konopka. A może od Czaplińskiego? Może on je wykonał? Panowie z czerwonego piaskowca zmarli w tym samym czasie. Rzeźbiarz dobry był w każdym razie. Nawet bardzo dobry.

— Zostaw tę historię i wróć do literatury. — Odezwał się Sławek z głębi lustra.

— Dałbyś poleżeć.

— Leżysz już ze sto dni jak łańcuch. Rusz dupsko.

— Znam takich, co mieszkają w szklanych domach telewizorów i komputerów. Im każ ruszyć dupsko. Ja nie robię nic złego. Czekam tylko na E. i sobie piszę.

— Na Godota chyba czekasz. E. jest ciągle przy tobie.

— I o to chodzi. Bez niej mnie nie ma.

— Letarg, mumifikacja! — Wrzasnął.

— Nie drzyj się, bo ci przyłożę. — No bo trochę mnie zdenerwował. Tykać moją E. mu się zachciało.

— Ciekawe jak przyłożysz? — I … Sławek schował się w głębi lustra.

*

Muzyka Des Présa oderwała mnie od tej nieciekawej awanturki. Nie żeby zaraz depresja. Kocham średniowiecze i renesans. W muzyce.

— Weź chłopie P. G. Wodehous’ea i poczytaj o Woosterach. Pochichrasz się trochę, a nie tylko te pienia katedralne ci we łbie. — Sławek nie odpuszczał. — Moteciki, moteciki. — Przedrzeźniał.

Rzuciłem w niego kapciem. Dobrze, że był miękki, bo inaczej stłukłbym lustro. E. by się nie ucieszyła, bo to antyk po jej prababci.

*

Jakiś głos w tyle głowy przypomina mi często, że czas się kończy. Ale to nie Sławek. Nie wiem kto. Wychodzę wtedy na ukwiecony przez moją Śliczną balkon i obserwuję wróbla. Gdy tylko się pojawiam zaraz przylatuje. Siada na teowniku przyspawanym pod kątem do poręczy balkonu, w charakterze ramienia do sznurów do suszenia prania, siada, rozgląda się dumnie niczym Król Lew na skale i udaje, że wcale go tam nie ma. Odwrócony do mnie tyłem ćwierka sobie i już. A jak on głośno ćwierka. Aż powietrze się trzęsie. A potem gdzieś odlatuje. Też musi mieć w pobliżu swoją pustelnię.

*

Zagubiłem się w skończoności ślepej uliczki. Zamknąłem na dziesiątki dni za parawanem mieszkania. Nie ciągnęło mnie do ludzi, do zewnętrza, ani do książek i telewizji. Zatopiłem się w spokoju i tak trwałem, czekając nie bardzo wiadomo na co, ale licząc na zmianę. Czasem warto poczekać. Nawet od uwielbianej muzyki interesowała mnie bardziej najprostsza cisza. Byłem niczym i nie było to takie złe. Świat płynął obok, a ja na przekór wszystkiemu nie robiłem niczego. Sąsiedzi wyłożyli pod swoimi drzwiami wycieraczkę z napisem „Sweet Home”. Mój home też jest sweet. Ożywił go na niedługo siemkowicki cmentarz.

*

Czasem do mojej samotności, gdy nie było Ślicznej E., ktoś przychodził. Kiedyś wpadł tata, i mama pomilczała trochę parę razy, a to rabin Malbim się pojawił. Raz nawet zajrzała Matka Urszula. Mówiłem do nich, ale nie odpowiadali. A w nocy za to dawali mnóstwo rad. Snuli jakieś opowieści, wysłuchiwałem długich peror, by… niczego nie pamiętać po przebudzeniu. Generał Uszakow przyglądał mi się uważnie ze złotej ikony, którą zachwycony (święty z szablą w generalskim mundurze — to ci dopiero oksymoron) kupiłem od Greka na Korkyrze. Ale straciłem do jenerał Uszakowa ufność odkąd obok niego postawiłem, chwilowo w czasie remontu, Żyda liczącego pieniądze. Wpadliśmy z E. natychmiast w takie kłopoty finansowe, że musiałem starozakonnego przenieść do drugiego pokoju. Wtedy w kasie się uspokoiło, ale zaufanie do świętego generała uleciało jak kurz na wietrze. Teraz to po prostu obrazek. Ładny, ale poza zwyczajowym „dzień dobry” nie gadam z nim. Gapi się na mnie z wyższością. Ale ja to olewam. Jego prawo. On był carskim pupilem i robi za prawosławnego świętego, a ja z pochodzenia jestem polska klasa robotnicza wyznania rzymskokatolickiego. Niech się gapi. Co mi tam. Obrazek ładny. Na desce.

*

Lubię „sceny balkonowe”. Rozkładam fotele, kładę serwetkę na miniaturowy stoliczek, stawiam szklanki i przynoszę z lodówki schłodzone piwo. E. ma swój kieliszek, który kupiłem kiedyś w komplecie ze zgrzewką buteleczek „Palm”. Przypomina bardziej baniaczek do picia brandy niż naczynie do piwa. Sam piję ze starej szklanki z browaru Warka, którą dostałem jeszcze w 1985, gdy byłem tam na degustacji. Najlepsze piwo świata, bo prosto z taśmy. Nie wożone, nie widziało słońca, nikt go nie zdążył zdenerwować ani sfrustrować.

Na kieliszku E. jest logo ze śmiesznym, białym konikiem. Przypomina jednorożca. Obrazek ładny. Na szkle. Lubię jednorożce.

*

Fascynują mnie różańce. Mam różne. Muzułmańskie, prawosławne. Tespih z jakiegoś czarnego kamienia kupiłem za jedno euro od Turczynki na kapadockiej wsi. Ten najcenniejszy, z drewna oliwnego, od Palestyńczyka w Jerozolimie. Miał sklepik niedaleko Bazyliki Grobu. Byłem z tym różańcem przy samym Grobie, dotykałem go różańcem. Kropla oliwy spadła mi na czoło. Dla mnie to ważne. Palestyńczyk mówił, że ma dwie żony w Łodzi. Oni wszyscy tak opowiadają. Mój komunijny z czarnego tworzywa oddałem tacie do trumny…

Najwierniejszy różaniec, który noszę wciąż przy sobie, to zwykła „dziesiątka” z drewna. Znalazłem ją przed swoją firmą w śniegu. To był ładny obrazek — różaniec na śniegu.

*

— Napisz w końcu to opowiadanie. — Sławek był namolny.

— Nie chce mi się. Daj mi spokój.

— To niech ci się zachce. Ono i tak będzie za tobą łaziło i stukało ci do głowy. Napisz, a potem będziesz miał tyle ciszy ile zechcesz.

— Nieprawda. Kiedyś przyszedł do mnie Kadosz. Patrzy na mnie i mówi:

— Chcesz być sławny? Jak Miłosz?

— Chcę! Ale jak to zrobić?

— Poproś. Poproś mnie po prostu. — Rzekł Kadosz z uśmiechem.

— I to wszystko. Takie to proste? — Zdziwiłem się.

— Takie proste. — Odpowiedział.

— I poprosiłeś?

— Poprosiłem. Ale jak widzisz nie jestem sławny jak Miłosz.

— A jak prosiłeś, to powiedziałeś kiedy chcesz być sławny?

— No nie.

— A spytałeś, czy sławny jak Czesław Miłosz?

— Nie!

— No to o co ci chodzi? Będziesz sławny jak Miłosz, tylko nie wiadomo kiedy i nie wiadomo, co to za Miłosz. Elohim ma swoje poczucie humoru. A teraz dupsko w troki i pisz to opowiadanie, bo nie będziesz sławny nawet jak ty sam.

— To napiszę opowiadanie na odwrocie biletu kolejowego. Kiedyś mi ich było żal — taki dawali, cholera, dobry papier na te bilety, to pisałem na nich teksty i nawet listy na tych kolejowych biletach.

— Za dużo to ty na bilecie nie napiszesz. Zresztą, teraz już nie robią tych ładnych. Najczęściej drukują paragony.

— To zacznę tak: Czterech filozofów przy knajpianym stole nie ocali świata. Jak ty swoich myśli.

— Albo: Zzuć buty. — Ktoś jeszcze tak mówi?

Sławek się skrzywił.

— Napisz lepiej o szpitalach.

— Wolę teatr.

— Dwa teatry, dwa szpitale, co za różnica. — Zirytował się. — Jak byłeś ostatnio w tym wielkim, żydowskim gmachu to widziałeś pacjentów ubranych jak na premierę, na bal i takich, co wygrzebali się dopiero ze śmietnika.

— Bo tak w życiu jest. Wszyscy nie mogą grać jednocześnie głównej roli. Ale, OK. Zacznę opowiadanie tak: „Zatańczymy jeszcze, gdy nas „dochtory” wyremontują, zatańczymy”. A na razie… bilans płynów i takie tam mało romantyczne wariactwa.

— Czyli jesteś po prostu Moczodawcą?

— Jestem moczodawcą. Ale czytałem Dantego, tylko utknąłem w Piekle. Kocham Bułhakowa, bo tylko on rozgrzeszył po chrześcijańsku Piłata. A my nawet Magdalenom nie umiemy najczęściej wybaczać.

*

Miasto jest strukturą genialnie obłąkaną. Odwraca się od natury, jednocześnie wykorzystując jej atuty dla swojej wygody. Gdy tworzą je ludzie z fantazją potrafi mieć urok, gdy biorą się za nie ćwoki jest chaosem lub ponurą pułapką. Szpitale są jak teatr. Dziwne rolę tam się gra, ale najlepsze przyjmują leżący w nich naturszczycy. Choć Elohim pisze scenariusze. Taki Pan Radoński z sąsiedniego łóżka. Głodny był, nakarmiłem. Całą noc kogoś wzywał. A to błagał, a to bluźnił. Rano przyszła siostra, czyli pielęgniarka mierzyć temperaturę. Taki miała termometr bezdotykowy przystawiany do czoła.

Darmowy fragment
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: