Nawiedzenie - Sandra Gościniak - ebook

Nawiedzenie ebook

Sandra Gościniak

0,0

Opis

Główna bohaterka Stella wybiera się ze swoją przyjaciółką oraz jej kuzynem do znajomego. W czwórkę postanawiają jechać do nawiedzonego zamku. Chcą przeżyć przygodę i rzeczywiście mają taką możliwość. Duchy naprawdę istnieją i przyjaciele przekonują się o tym na własnej skórze. Czy przeżyją starcie ze zjawami? Czy napotkani ludzie pomogą im? Czy pojawią się jakieś uczucia, które będą miały rację bytu? Pierwsza część trylogii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 420

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Sandra Gościniak

Nawiedzenie

Tom I

© Sandra Gościniak, 2017

Główna bohaterka Stella wybiera się ze swoją przyjaciółką oraz jej

kuzynem do znajomego. W czwórkę postanawiają jechać do nawiedzonego

zamku. Chcą przeżyć przygodę i rzeczywiście mają taką możliwość. Duchy

naprawdę istnieją i przyjaciele przekonują się o tym na własnej skórze.

Czy przeżyją starcie ze zjawami? Czy napotkani ludzie pomogą im? Czy

pojawią się jakieś uczucia, które będą miały rację bytu?

Pierwsza część trylogii.

ISBN 978-83-8104-776-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Możecie mi nie wierzyć ale przeżyłam wraz z moimi przyjaciółmi przygodę życia. Główną rolę odgrywały duchy. Zaczęło się bardzo niewinnie oraz przypadkowo. Był dzień przed halloween a wieczór zaczynał się już o siedemnastej. Mieszkałam tylko z mamą oraz młodszym bratem. Będąc sama w domu wzięłam kąpiel po czym skierowałam się do swojego pokoju. Ubrana w szarą koszulkę opadającą na jedno ramię oraz białe spodenki zabrałam swojego srebrnego laptopa oraz pluszowego kota na łóżko. Postanowiłam odpalić jeden z portali internetowych i pogadać z moją przyjaciółką Juliet. Znałam się z nią od piaskownicy i byłyśmy dla siebie jak siostry. Nagle zobaczyłam, że mam zaproszenie do grona znajomych. Zaskoczona otworzyłam je. Znałam tę osobę z opowiadań dziewczyny więc przyjęłam ją. Niespodziewanie otrzymałam wiadomość.

Adresat: Juliet Montek

Odbiorca: Stella Okanae

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:06

Hej :) Mój kuzyn cię zaprosił. Przyjmiesz go?

Adresat: Stella Okanae

Odbiorca: Juliet Montek

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:07

Już dawno to zrobiłam ;) Ale ja nadal nie wiem czemu on mnie zaprosił. Mniejsza…

Adresat: Juliet Montek

Odbiorca: Stella Okanae

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:09

Wiesz co? Nie pytałam się go ale my siedzimy tak u mnie w pokoju i deklaruje on, że ciebie zaprosił … A ja no, że okey. Co tam, że znamy się tyle lat, a ty go ani razu na oczy nie widziałaś…:D A tak w ogóle to on jest u mnie jak wspomniałam to chodźmy popiszmy tak we trójkę: D

Adresat: Stella Okanae

Odbiorca: Juliet Montek

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:11

Zrozum tu człowieka… I okey. Możemy popisać tylko jak?

Adresat: Grupa

Odbiorca: Stella Okanae

Data: 30.11.2016

Godzina: 17:13

Jonatan:Hej to ja Jonatan! Założyłem grupę. Możemy razem pisać: D

Stella:Hej: D Miło cię poznać :)

Juliet:Ej! Może dodamy jeszcze mojego znajomego Felixa? Ty to Jonatan znasz go ale Stella nie. Myślę, że szybko nawiążą kontakt: P

Stella:Ok, nie ma sprawy: D

Jonatan:Spoko: P

Felix:Witam wszystkich! Jam jest zło wcielone zwane Felix: P Co tam słychać u śmiertelnych? >.<

I w taki oto sposób poznaliśmy się. Wszystko wyszło całkiem przypadkiem, tak jak reszta mojego życia. Naszą czwórkę związała przyjaźń. Jednak każdy mieszkał daleko od siebie. Szczególnie od Felixa, który był na drugim końcu kraju. Postanowiliśmy wymyślić jakiś wspólny wyjazd. Zbliżały się przecież ferie zimowe. Uzgodniliśmy wszyscy, że wybierzemy się w góry. Do Felixa. Mieliśmy przenocować u niego tylko jedną noc. Później zaplanowaliśmy pojechać do zamku i tam spędzić kilka dni. W nocy przed wyjazdem pisaliśmy ze sobą jeszcze, po czym położyliśmy się podekscytowani spać. O godzinie szesnastej mieliśmy być już w Hooltown i po raz pierwszy spotkać się na żywo. Wszyscy razem. Po długiej oraz wyczerpującej podróży wysiadłam z autobusu razem z moją przyjaciółką. Było strasznie zimno a śnieg sięgał prawie do kolan.

— Jak zimno! — Krzyknęła brunetka dygocząc cała z zimna.

— N-n-i-i-i-e-e jest tak z-zim-m-no… — Powiedziałam przez zaciśnięte zęby, trzęsąc się jak galaretka. Ubrana byłam w kurtkę, długie kozaki oraz czapkę i szalik.

— Gdzie on jest?! Już powinien tu być.- Oznajmiła Juliet rozglądając się dookoła. Jej brązowe oczy zeszkliły się przez mróz. Nagle zadzwonił z jej torebki telefon, zwiastując przychodzący sms.

Nadawca: Felix

Odbiorca: Juliet

Data: 02.02.2016

Godzina: 16:01

Gdzie wy dziewczyny jesteście???

Nadawca: Juliet

Odbiorca: Felix

Data: 02.02.2016

Godzina: 16:03

Czekamy za Jonatanem. Gnój się spóźnia a my tu sterczymy w śniegu po kolana!

Nadawca: Felix

Odbiorca: Juliet

Data: 02.02.2016

Godzina: 16:05

On już jest dawno u mnie w domu… Hahahahah: D… Chodźcie w końcu!!:P

Osłupiałe wpatrywałyśmy się w komórkę dziewczyny. Zirytowałyśmy się obie. Jak oni tak mogli?… Dlaczego nie napisali, że są już razem w domu Feilxa?… Moja podświadomość warknęła oburzona, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zrezygnowane oraz zmarznięte wzięłyśmy swoje walizki ruszając ścieżką pod górę. Ślizgałyśmy się strasznie, śmiejąc się wniebogłosy. Po pół godzinie dotarłyśmy na miejsce. Niewielki domek jednorodzinny o szarej elewacji. Brązowy dach komponował się z ciemnogranatowym niebem. Z pomarańczowego komina leciał czarny dym. W oknach paliły się światła dając przyjemne ciepło. Przed mieszkaniem znajdował się niewielki ogródek, zasypany śniegiem. Zapukałyśmy zmarzniętymi rękoma do ciemnobrązowych drzwi a przed nami po chwili pojawił się chłopak. Wysoki na metr osiemdziesiąt sześć, szczupły. O zielonych oczach, ukrytymi za okularami. Brązowe włosy, krótko przystrzyżone komponowały się z delikatnymi rysami twarzy. Ubrany w dżinsy oraz granatową koszulkę z żółtym nadrukiem.

— Witajcie! Wejdźcie! Szybko bo zimno wpuszczacie.- Rzekł wesoło Felix, szeroko się uśmiechając. Bez zastanowienia oraz ponownego zaproszenia znalazłyśmy się w przytulnym korytarzu.

— Hej. Wiesz co?… Wiesz co?… Ja cie ukatrupię i Jonatana też.- Odparła brunetka opierając obie ręce na talii. Wyglądała na złą ale w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Zdjęła z nosa fioletowe okulary, które zaparowały.

— Czemu? My nic nie zrobiliśmy… — Oznajmił z wielkim uśmiechem chłopak opierając się ręką o ścianę.

— Hej! — Krzyknęłam zza pleców Juliet, gdyż stałam za nią a ona była ode mnie wyższa. Bowiem ja miałam sto sześćdziesiąt centymetrów, a ona sto siedemdziesiąt.

— Siemka. Widzisz ukryła cię przede mną.- Zachichotał a ja bacznie lustrowałam go badawczym wzrokiem.

— Ja ochraniam ją przed tobą.- Mruknęła moja przyjaciółka rozpinając swoją czarną kurtkę.

— A ty co robisz? — Zapytał zdziwiony brunet odbijając się od ściany.

— No jak to co? No rozbieram się. No toć w kurtce nie będę siedzieć.- Warknęła ściągając z głowy czapkę w kolorowe paski. Jej głos nabrzmiały był lekkim oburzeniem.

— Idziecie ze mną do sklepu a Jonatan powiedział, że zostaje więc my idziemy.- Powiedział Felix z delikatnym uśmiechem.

— Ja zostanę. Zbyt zimno jest na dworze ale ty idź. Pogadajcie sobie trochę.- Poinformowałam starając ukryć swój cwaniacki uśmieszek.

— Ta, ta. Dobra idę. Ja was kiedyś za to uduszę.- Zagroziła brunetka swoim palcem tuż przed moim nosem.

— Trzeba uważać w nocy by nas nie powybijała.- Zaśmiał się chłopak po czym dostał kuksańca od Juliet.- Aua to bolało! Rozgość się. Rodziców ani rodzeństwa nie ma. Tam jest pokój. Tu kuchnia tam coś jeszcze idź rozejrzeć się sama. Czuj się jak u siebie w domu! — Krzyknął Felix zamykając drzwi a ja jeszcze będąc w szoku zdjęłam kurtkę, szalik z czapką i powiesiłam wszystko na wieszaku. Poszłam prosto przed siebie niepewnie wchodząc na trzy schodki. Prowadziły do rozświetlonego przez halogeny salonu. Podłoga wyłożona była jasnobrązowymi panelami. Ściany wymalowane na jasny czerwień a sufit zdobiły białe kasetony. Skórzana kanapa stała między dwiema wielkimi palmami w donicach. Fotele znajdowały się niedaleko okna balkonowego. Przed nimi ustawiona drewniana ława na srebrnych nogach łączyła wszystko w spójną całość. Telewizor plazmowy ustawiony był na komodzie wykonanej z dębu. Białe, lniane firanki oraz czerwone zasłonki dodawały ciepła. Dopiero po chwili ujrzałam siedzącego na fotelu Jonatana. Nie za wysoki chłopak o blond półdługich włosach. Niebieskie oczy zakrywały grube okulary. Jego jasna karnacja pokazywała drobne niedoskonałości. Na moje szczęście był mojego wzrostu i nie byłam jedyną niską osobą w naszej czwórce.

— Hej… — Powiedział nieśmiało patrząc na mnie badawczym wzrokiem.

— Hej. — Odpowiedziałam trochę spięta po czym się uśmiechnęłam i usiadłam na drugim fotelu. Splotłam swoje palce i wpatrywałam się w nie.- Zostawili nas samych.- Zaopiniowałam lekko się uśmiechając. Między mną a kuzynem Juliet panowała napięta atmosfera.

— Na to wygląda.- Mruknął.- Wiesz… Chcą pobyć trochę sami.- Żachnął się i pokręcił przecząco głową. Ja zaś spuściłam wzrok w podłogę.

— To dlatego Felix nie nalegał abym z nimi poszła.- Powiedziałam lekko zaskoczona, że ja na to nie wpadłam. Rozmawialiśmy przez dziesięć minut po czym usłyszeliśmy śmiechy i zamykające się drzwi.

— Siema Jonatan.- Krzyknęła Juliet już rozebrana z wierzchniej odzieży. Teraz miała na sobie tylko jasnoniebieskie spodnie dżinsowe oraz granatową bokserkę. Na ramionach zaś zarzucony beżowy sweterek.

— Siemka.- Odpowiedział blondyn na odczepne nawet nie patrząc na dziewczynę.

— Widzę, że się już poznaliście.- Powiedziała zadowolona Juliet, po czym razem z Felixem dosiedli się do nas i przegadaliśmy pół wieczoru. Przed dwudziestą pierwszą wróciła mama bruneta.

— A wy dzieciaki jeszcze nie śpicie? — Spytała zmęczona a jej oddech był urywany. Na policzkach widniały rumieńce. Zaś kąciki ust uniesione miała w szerokim oraz ciepłym uśmiechu. Brązowe włosy spływały falami na ramiona. W zielonych tęczówkach tańczyły iskierki, takie jak u jej syna.

— Nie.- Odpowiedział krótko Felix na pytanie swojej mamy. Wzrokiem wrócił do naszej trójki. Kobieta pokręciła tylko głową opierając się o ścianę.

— Jakieś plany na jutro? — Zapytała poprawiając swój czarny, długi sweter.

— Mówiłem… Jedziemy na tydzień do zamku.- Odpowiedział z lekką złością. Jednak wiadomo jak to jest. Nastolatkowie kochają swoich rodziców ale nie lubią ich nadmiernej troski.

— Do tego zamku? Przecież tam straszy.- Poinformowała kobieta marszcząc brwi.- Ogóle zamordowano tam ludzi i chcecie jechać? No ale okey. Jesteście już pełnoletni, róbcie co chcecie. Tylko dajcie znać jak wyjeżdżać będziecie. Ja idę spać. Dobranoc dzieciaki.- Powiedziała rzucając nam ciepły oraz zatroskany uśmiech, kierując się na górę do sypialni.

— W tym zamku straszy? — Spytała Juliet momentalnie się prostując. — Jak tak to ja nie jadę.- Dodała poważnie bladnąc na twarzy. Ja zaś zaczęłam się śmiać z niej.

— Wymyśla.- Powiedział brunet niezbyt przekonująco, przynajmniej dla mnie. Wtedy na chwilę wszyscy spoważnieli ale już po chwili emocje opadły. Gdybyśmy wiedzieli co się tam wydarzy.

***

Otworzyłam oczy i zobaczyłam że jeszcze wszyscy śpią. Pokój Felixa był mały i przytulny. Trzy ściany były pomalowane na ciemnoniebiesko, zaś ostatnia wyłożona została fototapetą z gwieździstym niebem. Jasnobrązowa podłoga szwecka zasłonięta częściowo była puszystym, kremowym dywanem. Meblościanka komponowała się z całym wystrojem. Drewniane okno przyozdobione było białymi, lnianymi firanami. Sięgały one do parapetu, wyłożonego płytkami. Koło dwuosobowego łóżka zwisała swobodnie zasłonka. Na zewnątrz było bardzo ciemno i nawet latarnia uliczna się nie paliła. Ubrana w pomarańczowe piżamy spuściłam bose nogi na podłogę. Ostrożnie ominęłam śpiących chłopaków, pozawijanych w kołdry na ziemi. Rzucając przelotne spojrzenie na moją przyjaciółkę, która zabrała mi całe okrycie i smacznie śniła złapałam za klamkę. Chichrając się pod nosem wyszłam z pokoju przez drewniane, oszklone drzwi. Znalazłam się wtem na przestronnym korytarzu. Wiedząc już gdzie znajduje się łazienka sunęłam do niej po ciemku. W końcu dotarłam do pomieszczenia, w którym nastała oślepiająca jasność. W małym, prostokątnym lustrze ujrzałam swoje odbicie. Moje brązowe włosy, sięgające do łopatek były rozczochrane. Oczy zaspane, lekko podkrążone. Aby się rozbudzić obmyłam twarz zimną wodą. Umyłam zęby i związałam swoje włosy w warkocza. Wieczorem uszykowaliśmy sobie wszyscy ubrania, zostawiając je na szafce. Przebrałam piżamy w ciemnoniebieskie spodnie dżinsowe oraz białą bluzkę na długi rękaw. Czułam potworne zmęczenie po czterogodzinnym śnie. Powieki miałam ciężkie niczym z ołowiu. Biorąc głęboki wdech postanowiłam obudzić pozostałych aby móc jak najszybciej wyruszyć w drogę. Wróciłam i podeszłam do Felixa choć przyznam, że korciło mnie aby obudzić pierwszego Jonatana albo Juliet. Jednak oni tak słodko spali więc uknułam szatański plan. Przykucnęłam przy brunecie bardzo ostrożnie.

— Pobudka! Wstawaj! — Krzyknęłam Felixowi do ucha, szybko się odsuwając od niego. On zaś zerwał się na równe nogi i zaczął rozglądać się po pokoju. Wymachiwał rękoma oraz dreptał nogami w miejscu przez co wszedł Jonatanowi na brzuch a on aż zgiął się z bólu. Felix potknął się wpadając wprost na łóżko. Rzucił się na śpiącą Juliet a ta o mało co zawału nie dostała. Przerażona zaczęła okładać go pięściami. Ja natomiast stałam z boku zwijając się ze śmiechu.- Dosyć… Proszę was dość bo już nie wytrzymam.- Powiedziałam resztkami tchu. Wszyscy spojrzeli się na mnie a Juliet rzuciła we mnie poduszką, zaś Jonatan podniósł się z podłogi i w mgnieniu oka podbiegł do mnie powalając na łóżko. Na moje nieszczęście wszyscy zaczęli okładać mnie poduszkami.

— Wiesz co… Wiesz co…? — Warknęła Juliet opadając na pościel, poprawiając swoje rozczochrane włosy.

— No co…? — Spytałam z wielkim i niewinnym uśmiechem. Zdyszana wzruszyłam ramionami i przewróciłam oczami.

— Gnida jesteś.- Oznajmiła brunetka śmiejąc się. Wyciągnęła rękę do małego stolika nocnego po okulary, które założyła. Felix zamrugał powiekami i rzucił się do tyłu na pościel.

— Wiem o tym.- Przytaknęłam energicznie głową.- Idźcie się ogarnąć bo mamy nie całą godzinę by być na PKS-ie.- Rzekłam podchodząc do lustra wmontowanego w drzwi szafy.- Spójrzcie co wy mi z włosami zrobiliście! — Rzuciłam oskarżycielskim tonem, patrząc z poirytowaniem na całą chichrającą się trójkę.- Mam szopę na łbie i wyglądam jak wiedźma.- Dodałam z miną zbitego szczeniaka a oni wybuchnęli jeszcze większym śmiechem. Po dobrej godzinie byliśmy już w autobusie. Przed wyjściem tak jak obiecał Felix pożegnaliśmy się z jego mamą. Jego tata natomiast pracował więc nie mieliśmy takiej możliwości. O szóstej rano byliśmy już w połowie drogi. Była zima przez co dopiero robiło się jasno. Trzy godziny później w końcu dojechaliśmy na miejsce. W lato wystarczyłaby mniejsza połowa tego czasu ale teraz wielkie zaspy utrudniały przejazd. Po wyjściu z autokaru przesiedliśmy się do taksówki. W ciągu piętnastu minut wyłonił się zza wzgórza wielki, średniowieczny zamek. Moje pierwsze odczucie było strasznie mieszane. Z jednej strony uwielbiałam taką architekturę ale aura panująca nad nim oraz ten mrok przyprawiał mnie o gęsią skórę.

— Jej jaki wielki zamek! — Zachwycał się Felix łapiąc rękoma o zagłówek przedniego fotela taksówki.

— Wielki jest ale jakieś ciarki mam przez niego.- Poinformowała Juliet rozcierając ręce przez gruby materiał kurtki.

— Mam złe przeczucia co do naszej przygody tutaj.- Zaopiniował blondyn przeczesując swoje włosy dłonią.- Chociaż nie ukrywam wrażenie robi i to ogromne.- Dodał Jonatan wypuszczając głośno powietrze z płuc.

— Jest ekstra! — Krzyknęłam z taką radością, że sama byłam zszokowana swym entuzjazmem. Wszyscy się na mnie spojrzeli trochę przerażeni ale nie dziwiłam się im nawet. Zapłaciliśmy taksówkarzowi po czym odjechał zostawiając nas na tym zimnie samych. Wzięliśmy swoje bagaże i ruszyliśmy w stronę zamku. Drzwi były ogromne, wykonane z ciemnego drewna. Złota kołatka z głową smoka oraz tego samego koloru klamka traciła już swój blask. Podeszliśmy do wrót by je otworzyć jednak ku naszemu zaskoczeniu one same się uchyliły. Odskoczyliśmy wystraszeni z rozszerzonymi źrenicami od nich. Jonatan drżącymi rękoma popchnął je do środka. Drzwi zaskrzypiały co przyprawiło mnie o gęsią skórę. Bardzo ostrożnie weszliśmy do środka, rozglądając się wokół ale nikogo nie było. Wielki, stary hol wybudowany był z surowej cegły. Biło od niego przepychem oraz zimnem. Posadzka wyłożona była poszarzałymi płytkami, które barwą podchodziły pod beż. Wielkie, kryształowe żyrandole wisiały kilkanaście metrów nad naszymi głowami. Wieńczenia marmurowych kopuł wyginały się w łuki oraz ozdobne filary podtrzymywały całą konstrukcję. Na wprost prowadziły przeogromne schody, a na ich szczycie szarogęsiło się wielkie okno z kolorowymi witrażami. Na ten widok zaparło mi dech.

— Jej… — Szepnęłam nie mogąc nic innego wydukać. Bowiem mój aparat mowy zaczął szwankować. Czułam się jak w bajce i brakowało tylko księcia na białym koniu. Ja co prawda wolałabym na czarnym rumaku ale co będę się sprzeczać z głosem większości dam.

— Dobra to było dziwne.- Zaopiniowała brunetka rozglądając się dookoła.- Ja chce do domu.- Dodała przestraszona Juliet kierując się z powrotem w stronę wyjścia.

— Ej! Uspokój się i nie panikuj.- Rzucił blondyn chwytając ją za pasek od torebki.- Pewnie przeciąg otworzył je. Przecież to stara budowla.- Oznajmił spokojnym głosem Jonatan próbując uspokoić swoją kuzynkę.

— Chodźmy do recepcji.- Zaproponował Felix idąc w stronę jakiegoś wysokiego stołu. Podejrzewałam iż to właśnie tam znajduje się miejsce do zameldowań. Wracając na ziemię skierowałam się w stronę pustej lady recepcyjnej. Ja jednak kątem oka nagle zauważyłam coś na schodach. Jakąś jakby mgłę. Wiem zabrzmi to dziwnie ale na serio coś wtedy widziałam. Stała u góry i tak jakby na mnie patrzyła.

— Stella! — Donośny głos krzyczącego Felixa dobiegł do moich uszu, zaś jego słowa rozniosły się echem, które rozproszyło się po całym zamku.

— Co? — Spytałam zdezorientowana oraz ponownie wyrwana z zamyślenia. Co tu się dzieje?… Pewnie mam halucynacje bo za mało spałam. Tak. Prześpię się i będzie świetnie… Moja podświadomość mruknęła kiwając powoli i niepewnie głową.

— Chodź… Już się meldujemy.- Rzekł brunet łapiąc mnie za nadgarstek. Zaciągnął mnie przez cały hol, gdzie stanęliśmy przy znajomych. Zdenerwowana odwróciłam się ale tajemniczej mgły już nie było.

***

Podeszliśmy wszyscy do lady. Wykonana była z siwego, surowego marmuru. Stały na niej zielone rośliny z różowymi kwiatami, zaś po drugiej stronie znajdowała się wysoka kobieta. O jasnej karnacji i ostrych rysach twarzy. Jej niebieskie oczy były niczym opiłki żelaza. Zimne oraz nie widać było w nich nawet krzty uczucia. Jej krucze włosy upięte były w ścisłego koka. U nasady głowy widać było początek blond odrostów. Pojedyncze pasma wskazywały na to, że z natury są kręcone. Ubrana była w czarną suknię aż do ziemi na długi rękaw. Na ramionach zwisała tego samego koloru peleryna z wielkim kapturem. Jonatan już nas meldował. Co najdziwniejsze kobieta prosiła tylko nasze imiona i nazwiska. Nic więcej. Po czym wyszła do nas z kluczami.

— To nie hotel tylko prywatna kwatera. Jest ona bardzo stara z głęboką tradycją.- Zaczęła chrapliwym głosem, który nieraz przyśniłby się w najgorszych koszmarach.- Preferujemy tutaj spokój i ciszę. Przebywają w tym miejscu członkowie mojej rodziny i uczą się. Przestrzegać też proszę zasad, które są w pańskich pokojach.- Dodała prowadząc nas na te długie, piętrzące się ku górze schody. I ja mam tam wejść?… Moja podświadomość klapnęła na tyłek i stwierdziła, że nigdzie się nie rusza. Jednak ja nie miałam innego wyjścia jak podążyć za pozostałymi.- Obsługa jest ale nie będziecie ich widywać. Może wyjątkowo… — Wymruczała wyjaśniająco.- Dbacie o swoje komnaty we własnym zakresie.- Poinformowała idąc z dumnie uniesioną głową przed siebie. Nie dziwie się, że ma taką figurę jak dzień w dzień tyle stopni przemierza… Po kilku minutach, bardzo ciężkich dla mnie dotarliśmy na górę. I nie tylko dla mnie ale i również moich przyjaciół. Stojąc na miękkich nogach na szczycie obejrzeliśmy się na siebie. Każdego wzrok błagał o chwilę odpoczynku i mówił „nigdy więcej”. Szatynka zaprowadziła nas przez wielki hol aż do korytarza. Panowała w nim ciemność i wyglądał jak tunel. Idąc wzdłuż niego poczułam zimny powiew wiatru. Przerażona atmosferą panującą w tym miejscu wzdrygnęłam się. Złapałam najbliżej idącego mnie człowieka, jakim okazał się Jonatan. Ujął mnie za rękę po czym podeszliśmy razem do pozostałych.

— Też to poczuliście? — Spytałam wystraszona, szepcząc do idących o krok przede mną przyjaciół.

— Co mieliśmy poczuć? — Zapytał Felix, przechylając lekko głowę w moją stronę.

— Taki chłód. Czyjąś obecność.- Odpowiedziałam ściszonym głosem, zwilżając spierzchnięte usta.

— Chcesz nas wystraszyć.- Zaopiniowała Juliet chichrając się pod nosem.

— To powiem ci, że dobra jesteś.- Zaśmiał się Felix wkładając ręce do kieszeni spranych spodni dżinsowych. Jego śmiech rozniósł się po obiekcie echem więc wszyscy go uciszyliśmy. Z dudniącym sercem zaczęłam się rozglądać po korytarzu. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów z jakimiś gostkami, których kompletnie nie rozpoznawałam.

— Te obrazy mnie przerażają.- Zaopiniowała Juliet obejmując się szczelnie rękoma.

— Te ich twarze… Mam wrażenie jakby się na nas patrzyli i obserwowali.- Oznajmił Jonatan a wszyscy przytaknęliśmy jemu głowami oraz pomrukami. Po paru minutach doszliśmy do pierwszego pokoju.

— Oto twoja komnata.- Odezwała się kobieta wyciągając na długim palcu klucz w stronę Felixa.- Proszę tu jest klucz.- Ponagliła go gdy biedaczek skamieniał ze strachu przed jej osobą. Niepewny chwycił złoty, wielki przedmiot do drżących rąk. Następnie otworzył drzwi za wielką, tej samej barwy klamkę. Jego komnata była ogromna, niczym jednorodzinny dom. Pełno w nim było zbroi średniowiecznych rycerzy. Ogromne okna rozciągały się po całej długości ściany od samej podłogi aż po sufit. Ozdobione długimi firanami oraz zasłonami. Posadzka wyłożona była lśniącymi, kremowymi płytkami. Ściany poozdabiane obrazami, rzeźbami oraz ozdobnymi lampami. Wielkie łóżko z baldachimem było jak z bajki. Spokojnie zmieściłoby się na nim z dziesięć osób. Po przeciwnej stronie stał stół z sześcioma krzesłami. Pomiędzy zbrojami dwóch rycerzy znajdowały się kredensy. Wszystko wypolerowane oraz błyszczące. Zauważyłam również drugą parę wielkich wrót. Jednak nie miałam okazji tam zajrzeć. Podejrzewałam, że znajduje się tam łazienka. Widok pierwszego pomieszczenia zaparł mi dech w piersiach. Ponagleni przez właścicielkę poszliśmy dalej.- Tutaj pokój panienki.- Rzuciła zwięźle oraz beznamiętnie kobieta. Odważniej niż Felix moja przyjaciółka bez ponaglenia chwyciła klucz. Pokój jak poprzedni był ogromny. Ten sam styl architektury i ustawienie mebli. Tyle że w nim zamiast zbroi znajdowały się książki. Mnóstwo książek. Moja pokaźna kolekcja chowa się przy tych zbiorach literatury. Z opadniętymi szczękami wyszliśmy z komnaty Juliet. Przeszliśmy na przeciwną stronę korytarza. Tam znajdowała się komnata Jonatana. Wszystko było takie samo z wyjątkiem wyposażenia. Pełno było w nim mieczy, tarcz, broni. Miejmy nadzieję, że się nie zabije tutaj w nocy… Moja podświadomość zaśmiała się pod nosem. Nawet nie wiem kiedy doczłapała się po schodach.- A to dla panienki.- Zwróciła się do mnie wręczając mi złoty klucz. Z tajemniczym uśmiechem odwróciła się do nas plecami. Zarzuciła kaptur na głowę i odeszła. Podekscytowana weszłam do swojego pokoju. Tak szczerze to z ręką na sercu otworzyłam drzwi. Jednak ku mojemu zaskoczeniu było to zwykłe pomieszczenie. Nic nadzwyczajnego. Wielkie łóżko z baldachimem oraz mnóstwem poduch. Stare choć gustowne meble, również wypolerowane jak wszędzie. Podłoga oraz okna były takie same.

— A myślałem, że ja dostałem badziewny pokój.- Zaśmiał się Felix dostając ode mnie w łeb. W głębi ducha czułam, że on taki zwykły nie jest. Co zresztą później się potwierdziło.

— Tu są nowe firany jak chcecie możecie zmienić. Na końcu korytarza skręćcie w lewo a dojdziecie do jadalni. Jest tam tak zwany stół szwedzki.- Nagle usłyszałam mrożący krew w żyłach głos kobiety. Przerażona podskoczyłam w miejscu ciężko oddychają. Po poinformowaniu nas ponownie zniknęła.

— Nie uważacie, że jest jakaś niemiła i w ogóle dziwna.- Rzuciła Juliet z tajemniczą miną, siadając na moim łóżku. Nie wiem czemu ale miałam wrażenie, że przeżyję w tym miejscu wiele miłych chwil. Na tę myśl uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

— Masz racje. Jakaś przerażająca jest.- Potwierdził Jonatan drapiąc się po karku. Ja zaś podeszłam do okna i szarpnęłam za zasłonki tak mocno, że aż prawie spadł karnisz.

— Co ty robisz kobieto? — Spytała zdziwiona oraz lekko zdezorientowana Juliet. Błyskawicznie wstała na równe nogi.

— Ona nic nie odwala. Ona tylko zamek zamierza rozebrać.- Żachnął się rozbawiony Felix na co zmierzyłam go rozbawionym wzrokiem.

— Jak za długo stoi to trzeba go zburzyć.- Dodał Jonatan opierając się o krzesło stojące przy stole.

— Ja zdjęłam, wy wieszacie.- Bąknęłam z triumfalnym uśmiechem na twarzy.

— Ej no no… — Mruknął Felix robiąc minę zbitego szczeniaka.

— No co?… — Zaczęłam przewracając oczami.- Co małe to kochane. Co wysokie to do wieszania firanek.- Skończyłam wytykając język na przyjaciela. Nagle zobaczyłam coś w drzwiach. Jakąś mgłę. Już drugi raz w jednym dniu.

— Stella wszystko okey? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.- Powiedział Jonatan ze zmartwioną miną. Wtem spojrzenia całej trójki przeniosły się na mnie.

— Nic się nie stało. Wszystko jest okey. Zaraz przyjdę. Idę się rozejrzeć trochę.- Oznajmiłam po czym poszłam w kierunku tajemniczej mgły. Poruszała się doprowadzając mnie aż do jadalni. Pomieszczenie było przeogromne i całe oświetlone blaskiem gwiazd górujących na granatowym niebie. Długie stoły rozciągały się po całej długości. Przystanęłam by znaleźć wzrokiem to coś. Po chwili ujrzałam obłok i ku mojemu zdziwieniu zaczął przybierać kształt człowieka. Już prawie widziałam rysy twarzy gdy usłyszałam głos mojej przyjaciółki.

— Stella! Co ci? Nie słyszysz jak cię wołam? — Spytała poirytowana podpierając się rękoma w talii jak to miała w zwyczaju.

— Wybacz.- Mruknęłam czując się jak karcone dziecko.- Coś widziałam i musiałam sprawdzić czy czasem nie miałam zwidów.- Odpowiedziałam pośpiesznie z niewiadomych powodów tłumacząc się jej.

— Okey, okey… Ale na drugi raz mnie nie olewaj.- Zbeształa mnie już normalnym głosem, który był łagodniejszy.- Chłopacy wieszają u ciebie zasłonki… — Rzekła Juliet ale ja nic nie słyszałam dalej prócz tajemniczych szeptów. Zobaczyłam zjawę przed sobą a nogi wrosły mi w ziemie. Przerażona chwyciłam tackę. Zamachnęłam się i przywaliłam duchowi. I to dosłownie.

— Wiesz co?… Jak chciałaś mnie zabić wystarczyło mi wbić nóż w klatę.- Rzucił brunet.- Ale no żeby tacą w łeb dostać, tego się przyznam nie spodziewałem.- Dodał Felix leżąc na blacie kuchennym z czerwonym limem na czole.

— Wybacz. Nie chciałam.- Bąknęłam zażenowana, przepełniona wyrzutami sumienia.- Przestraszyłeś mnie a raczej coś.- Poinformowałam zasłaniając usta dłonią.

— Okey. Na drugi raz nie będę biegł z zasłoną na głowie.- Odparł Felix masując zaczerwienie.- Siłę to ty masz kobieto.- Oznajmił próbując dojść do siebie.

— Przepraszam.- Powtórzyłam się jeszcze raz.

— Felix uważaj tylko byś nie oberwał! — Do moich uszu dobiegł krzyk Jonatana.- Osz kurde! — Pisnął przerażony podbiegając do nas.- Felix w co ty żeś wpadł a raczej na co? — Dokończył blondyn swoją niezbyt błyskotliwą myśl.

— Wiesz miałem randkę z tacką.- Poinformował rozbawiony brunet.- Stella nas umówiła.- Uświadomił kumpla, po czym wszyscy wpadliśmy w śmiech.

***

Korzystając z okazji, że byliśmy w jadalni zjedliśmy mały ale syty posiłek. Śmieliśmy się oraz żartowaliśmy. Poczucie humoru nas nie opuszczało.

— Stella… — Zaczęła Juli dusząc się kawałkiem kurczaka, który właśnie przełykała. Położyła rękę na moim ramieniu a jej oczy załzawiły się.- Pamiętasz ten tekst na wf-ie? Gdyby nie ten dech to by dawno zdechł.- Dokończyła swoją myśl spuszczając głowę w dół, tak że jej rozpuszczone włosy zakrywały czerwoną twarz.

— Taa… Ale i tak niedyspozycji cały rok nie przebijesz.- Żachnęłam się teatralnie poruszając ręką.

— Że co? — Wydukał Felix z wyraźnie rozszerzonymi źrenicami.

— No bo my sobie gadałyśmy i miałyśmy lekcje wf-u. Tak się złożyło, że ja miałam zwolnienie a Juli zapomniała stroju.- Objaśniłam bawiąc się widelcem w purre ziemniaczanym.

— To nie moja wina. To koty zawiniły.- Rzuciła dziewczyna w swojej obronie udając urażoną.

— Ta… Jeszcze powiedź, że zjadły ci go.- Skarciłam ostrym tonem swoją przyjaciółkę rzucając jej gniewne spojrzenie.

— Nie ale mi do domu nie chciały wleźć. A jak byłam w połowie drogi do szkoły mi się dopiero przypomniało. I jeszcze był straszny wiatr i szłam takim fajnym slalomem. I było na prawo, na lewo, prawo, lewo i w siu w barierkę.- Zaśmiała się a ja załamana jej przygodami ukryłam twarz w dłoniach. — Albo… Ja przechodzę przez jezdnię i weszłam na chodnik. Równiutko jak położyłam drugą nogę tak za mną ciężarówka przejechała. I ciemność.- Dodała rozkładając ręce na boki.- A mi cała czupryna tak na przód poszła jak fala tsunami. Jeszcze jakaś starsza babka tak się na mnie patrzyła jak na jakiegoś yeti.- Zaopiniowała a nasza cała czwórka padła ze śmiechu.

— Wracając… — Przerwałam brunetce.- My sobie gadamy i facet podchodzi a my chyba dyskutowałyśmy o temacie z lekcji. I on długopisem tak na nią… — Wskazałam palcem dziewczynę siedzącą obok mnie.- … bo chce się dowiedzieć czemu nie ćwiczy. I by nie dostać kropki powiedziała, że ma niedyspozycję. A ja dokończyłam swoje poprzednie zdanie i wyszło, że niedyspozycja cały rok.- Oznajmiłam a Juliet rozpłakała się ze śmiechu.

— Coś wam powiedział? — Zapytał Jonatan upijając łyk soku jabłkowego.

— Najlepsze jest to, że tylko tak popatrzył, zamruczał pod nosem i sobie poszedł.- Rzekła brunetka opierając się dłonią o czoło.

— Kobiety szalejecie ale nie tak jak ja.- Odparł z dumą w głosie Felix.

— Inny gatunie człowieka coś zrobił? — Zadał pytanie blondyn a na jego twarzy malowało się przerażenie.

— Niiic… Tylko biegi dachowe.- Mruknął machając ręką a następnie zaczął się bujać na krześle.

— A nie przełajowe? — Spytałam marszcząc brwi zastanawiając się nad sensem jego zdania.

— Nie. Dachowe.- Zapewnił mnie stanowczo.- Jednym oknem wychodziliśmy a drugim wchodziliśmy. Profesorka nawet się nie kapnęła, że była wymiana uczniów w jej klasie.- Poinformował rozbawiony brunet poprawiając okulary, które zjechały jemu na czubek nosa. Spędziliśmy na rozmowie jeszcze kilka minut. Następnie poszliśmy po jedzeniu przejść się po zamku. Chcieliśmy zapoznać się trochę z jego architekturą oraz jakby nam się udało z jego przeszłością. Plotki bowiem mówiły, że dwa wieki temu zginął w nim szlachcic z rąk wieśniaków, którzy byli marionetkami w rękach czarnoksiężnika. Ciekawość w nas tak wrzała, że poszliśmy do pokoju Juliet, gdyż tam było pełno książek. Zmęczeni praktycznie nieprzespaną nocą oraz ciężką podróżą weszliśmy do komnaty. Cała trójka Juliet, Jonatan i Felix rzucili się z impetem na łóżko.

— Jakie wygodne.- Oznajmiła zachwycona brunetka przeciągając się.

— Będziesz tu spać jak księżniczka.- Wyśmiał ją Jonatan zakładając ręce za głowę.

— Ej no! — Krzyknęła oburzona dziewczyna.- Jesteś niemiły.- Burknęła siadając po turecku na łóżku. Ja zaś z uniesioną głową do góry przyglądałam się zbiorom.

— Przejrzenie tego wszystkiego zajmie nam wieki. Może byście pomogli a nie tak leżycie z tyłkami.- Zganiłam ich lekko zirytowana i skonsternowana patrząc się na nich.

— Co to dla ciebie.- Mrukną Jonatan machając ręką. Wzburzyłam się jego zachowaniem i rozpędziłam się prosto na chłopaka. Energicznie wskoczyłam na łóżko a dokładniej mówiąc Jonatanowi na brzuch. Zaczęłam go łaskotać ale nie mogłam znaleźć żadnego miejsca przez co sama się wkopałam. Wpadłam we własną pułapkę. Felix powalił mnie swoim ciężarem ciała i teraz blondyn łaskotał mnie. Ja niestety łaskotki posiadałam.

— Okey, dość! — Poprosiłam przez śmiech.- Weźmy się do pracy.- Rzuciłam z zapałem a reszta ślimaczyła się. Przeglądanie tej sterty książek zajęło nam resztę wolnego czasu. Nagle wyleciała z jednej z nich kartka. Otworzyłam ją i jak się okazało to była jakaś stara mapa. Szybko rozłożyłam papier i naszym oczom ukazał się plan zamku. Zaciekawiło nas szczególnie jedno pomieszczenie, znajdujące się na końcu jakiegoś korytarza. Co najdziwniejsze nie było narysowanych drzwi do środka. Postanowiliśmy to sprawdzić. Po ciemku chodziliśmy nieznanymi nam korytarzami, które obwieszone były obrazami z jakimiś ludźmi. Według mapy istniały trzy drogi ale sprawdziliśmy wszystkie możliwe opcje i nic. W końcu zrezygnowani zdecydowaliśmy sobie odpuścić ze względu na późną porę oraz zmęczenie. Wracaliśmy do pokoi gdy nagle Juliet wpadła na śmietnik. Wieko przedmiotu odleciało i zaczęło turlać się wzdłuż korytarza.

— Nosz kurde! Zatrzymaj się! No co za… Stój! — Warknęła rozjuszona brunetka ale wieko turlało się i turlało. Z ciężkim sercem patrzyliśmy jak zatrzymało się przy krawędzi długich schodów.- Tylko spokojnie. Nie ruszać się. Najlepiej nie oddychać bo jak spadnie na dół strzele kogoś.- Ostrzegła ostrym tonem dziewczyna podchodząc do przedmiotu. Jak miała już je chwycić wstrzymała oddech i się schyliła.

— Ej patrzcie! — Krzyknął rozbawiony Jonatan a Juliet odwróciła się zamaszyście wykopując wieko prosto w siną dal.

— Jonatan! Bo jak cię trzepnę! — Burknęła pędząc po schodach w dół a my się śmieliśmy aż do łez.

— Śmietnik ucieka w tajemniczym zamku.- Powiedział Felix o mało co nie płaczący ze śmiechu. Padł na kolana wyglądając tak jakby dostał pięścią w brzuch. Ja ruszyłam w jego ślady. Juliet po kilku minutach wdrapała się po schodach liczące ponad dwieście stopni po czym wzięła głęboki oddech. Rozjuszona rzuciła się na swojego kuzyna. Wskoczyła jemu na plecy i zaczęła go okładać pięściami. Ja z Felixem próbowaliśmy ją okiełzać, co przyszło nam z trudem. Zrzuciliśmy dziewczynę z Jonatana po czym cała czwórka wpadła w śmiech. Dopiero po kwadransie uspokoiliśmy się i poszliśmy w stronę komnat. Ustaliśmy przed swoimi drzwiami by się pożegnać. Nagle coś usłyszałam. Jakiś hałas. Łup! Moje serce zamarło a na mojej skórze pojawiły się dreszcze. Był to żyrandol, który spadł na ziemię tuż przed nami.

— Boże co to było! — Wydukała brunetka chrapliwym głosem, który ugrzązł jej w gardle. Juliet z szeroko rozpostartymi oczyma wpatrywała się na rozsypany kryształ.

— Zamach na nasze życie.- Rzekł Felix wrośnięty w ziemię.

— Juliet co ty kombinowałaś na tym żyrandolu? Przyznaj się! — Rozkazał stanowczo blondyn wskazując na swoją kuzynkę.- Już na moje życie czyhałaś to dla kogo to było? — Spytał oburzony Jonatan.

— Idźcie spać. Ja pójdę i powiem o tym zdarzeniu. Dobranoc.- Rzuciłam trzęsąc się cała w środku i na drżących nogach pobiegłam na dół. Po pół godzinie wszystko było naprawione oraz posprzątane a ja leżał w wygodnym, wielkim łóżku. Nagle usłyszałam tajemniczy oraz nieznany głos.

— Wynoście się stąd! — Przeraziłam się. Wszystko w ułamku sekundy ucichło. Nawet wiatru nie było słychać. Nagle coś zaczęło pukać do moich drzwi. Przybiegła do mnie przerażona Juliet.

***

Wparowała do mnie jakby goniło ją stado rozwścieczonych psów. Wskoczyła na moje łóżko jak mała dziewczynka. Ku mojemu zdziwieniu weszła pod kołdrę co totalnie zdezorientowało mnie. Tak szczerze przeraziłam się jej zachowaniem.

— Juliet wszystko w porządku? Wszyscy w domu czy kogoś zgubiłaś? — Spytałam lekko sarkastycznie podnosząc materiał pościeli. Brunetka siedziała cała roztrzęsiona oraz przerażona spoglądając spod kołdry.

— J-j-a-a co-o-o-ś tam słyszałam… — Jęknęła wskazując za siebie palcem.- U mnie w pokoju coś było… — Dodała a ja zmarszczyłam brwi analizując słowa mojej przyjaciółki.

— A co dokładnie? — Zapytałam z zaciekawieniem przyglądając się dziewczynie. W pierwszej chwili myślałam, że słyszała to samo co ja. Oznaczałoby to, że nie miałam halucynacji ani zwidów słuchowych.

— Ale ty nie uwierzysz mi jak ci powiem… — Oznajmiła wychylając głowę spod kołdry. Ja cofnęłam się do tyłu opierając się wezgłowie.

— Jesteś moją przyjaciółką. Traktuję cię jak siostrę. Czemu miałabym ci nie uwierzyć? — Spytałam poirytowana tokiem myślenia Juliet. Zawsze sobie o wszystkim mówiłyśmy a teraz nie miała śmiałości powiedzieć mi o czymś takim.

— No ok… — Bąknęła zażenowana.- Ja słyszałam jak jakiś męski, gruby głos, który powiedział wynoście się stąd. Tak się przeraziłam, że postanowiłam uciec. Od razu wybiegłam z pokoju do ciebie. Miałam ochotę drzeć się na całe gardło ale jakoś odebrało mi głos. Normalnie ze strachu prawie się rozpłakałam.- Rzekła w końcu wychodząc spod kołdry. Z miną zbitego szczeniaka usiadła obok mnie na łóżku. Podciągnęła nogi do brzucha, opierając się brodą o kolana.

— Wiesz… — Bąknęłam niepewnie.- Ja też słyszałam głos mężczyzny ale on nie był potężny. Chociaż ja tam się nie znam i mogę się mylić. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że powiedział dosłownie to samo. Ciekawe czy chłopakom też się to przytrafiło. Nie pójdę jednak teraz do nich i nie zacznę ich przesłuchiwać.- Zaopiniowałam przewracając oczami. Po mojej głowie plątało się pełno nieproszonych myśli.

— Okey. Przemilczmy tę sprawę… — Rzuciła Juliet od niechcenia rozluźniając się w końcu.

— Wiesz… Zgadzam się z tobą w całości. Tu nic nie było, nic nie wiemy… — Zaczęłam śmiejąc się ale czułam potworny niepokój w środku. Towarzyszył temu lekki strach, przyprawiający mnie o gęsią skórę. Wiedziałam, że Juliet miała tak samo ale postanowiłam zapomnieć o całej sprawie. Liczyłam na to, że to nam się tylko przyśniło albo, że to jednorazowy incydent.- Chodźmy spać bo już która godzina.- Powiedziałam spoglądając na telefon, który leżał na poduszce. Odblokowałam go bocznym przyciskiem.- To już jest prawie druga w nocy.- Dodałam ze zdziwioną miną, że jest tak późno.

— Okey. Ja jestem padnięta.- Wymamrotała brunetka przez ziewnięcie, którym mnie zaraziła. Zmęczona położyła się pod kołdrą i momentalnie zasnęła. Ja nie czekając dłużej podążyłam za nią i również odpłynęłam.

Następnego dnia coś mi nie dawało spać i to nie była Juliet. Drażnił mnie hałas za oknem. Tak jakby coś pukało do okna. No co za?! Ile można walić tak! Ludzie tu śpią!… Wkurzona podniosłam się siadając na łóżku. Odwróciłam głowę w stronę szklanej tafli ale tam panowała cisza. Ciężko wypuszczając powietrze położyłam się z powrotem. Niestety długo mój spokój nie trwał gdyż do moich uszu dobiegł stukot. Łup… Łup… Coś waliło do szyby przez co zbulwersowana uniosłam się. Przez chwilę wpatrywałam się w okno. Po zastanowieniu się wstałam natychmiastowo podchodząc do szkła. Niespodziewanie coś mi przemknęło przed oczami.

— Cholera! Co jest?!… — Zaklęłam cicho pod nosem, rozglądając się przed sobą. Nagle świerk przybliżył się do mnie a ja ujrzałam na nim ludzi.

— HHH-EEEE-JJJ! — Krzyknął Felix z Jonatanem siedzący na czubku drzewa, na którym się huśtali. Do przodu. Do tyłu. Do przodu. Do tyłu. Pukając mi do okna.

— Psia kość! — Wrzasnęłam na całe gardło gdy ich zobaczyłam. O dziwo moja pierwsza myśl jaka pobłądziła mi po głowie to jak oni się tam zmieścili. Zamiast zastanawiać się co oni tam robią. Ta moja logika coś ostatnim czasem zaczęła szwankować.

— Gdzie? Co? Nie strzelać! Oj… Chyba mi się coś przyśniło… — Krzyknęła nagle wystraszona Juliet, która smacznie spała. Jednak mój delikatny głosik ją obudził.

— Spokojnie. Nie atakują nas jeszcze, chociaż… — Zamyśliłam się przez chwilę po czym otworzyłam okno. Za niego Jonatan z Felixem dosłownie wskoczyli do pokoju z zewnątrz.

— Matko! Co wy tu robicie? — Spytała jeszcze zaspana Juliet wyskakując z łóżka.

— A wpadliśmy tak w odwiedziny.- Oznajmił zdruzgotany Felix siedząc z szeroko rozstawionymi nogami na podłodze.

— Stęskniliśmy się za wami.- Dodał Jonatan podnosząc się do pionu.

— Ta. Ta. Jeszcze co… — Syknęła sarkastycznie brunetka lustrując swojego kuzyna lodowatym spojrzeniem.

— A co ty tu robisz Juliet? — Zapytał Jonatan naśladując pozę mojej przyjaciółki.

— Ja niii-c… — Zachichotała Juliet kołysząc się na boki z wielkim uśmiechem na twarzy. Nadal miała na policzku czerwony ślad odciśniętej pościeli.

— A wy co tu robicie? — Spytałampo czym usiadłam wygodnie na łóżku. Już po chwili reszta się dosiadła.

— No wiesz… To było… Hmm… Jak zacząć… Aaaa… — Miotał się Felix ale przerwał mu tę bardzo interesującą oraz wszystko wyjaśniającą opowieść Jonatan.

— Wiecie dziewczyny nasz Felix zechciał zostać dzisiaj rannym ptaszkiem. Wparował do mnie do pokoju i obudził mnie za co zresztą miałem ochotę go zatłuc. Nagle usłyszeliśmy, że coś miauczy za oknem. Ustaliśmy i popatrzyliśmy a tam kot.- Opowiadał blondyn siedząc po turecku na łóżku, naprzeciwko mnie ale Juliet jemu przerwała.

— O cizia!… A jaka?… — Spytała brunetka wyraźnie zaciekawiona.

— Wiesz taka z uszami i ogonem.- Odpowiedział sarkastycznie wytykając przy tym język.

— No wiesz ty co?… Wredota… — Poinformowała Juliet krzyżując ręce na klatce piersiowej.

— Dobra… Dobra… Wiem… Opowiadam dalej. Wszedłem na parapet a później na drzewo. Chciałem tego kota Felixowi podać ale ten cwaniak zeskoczył a ja zostałem na tym świerku. Później Felix próbował mi pomóc z powrotem wejść ale za mocno go pociągnąłem… No i… Znalazł się razem ze mną na drzewie. Chcieliśmy wejść z powrotem ale okno samo się zamknęło. Nie wiemy jak to się stało. Spanikowani zastanawialiśmy się co zrobić. Postanowiliśmy więc przeskoczyć na drugie drzewo ale jak się okazało nie mogliśmy się z powrotem wrócić. Tak pomyśleliśmy by się do huśtać do twojego okna i oto jesteśmy.- Skończył Jonatan swą opowieść z szerokim uśmiechem. Nagle zaburczało mi w brzuchu.

— Chodźmy coś zjeść ale najpierw się ubierzmy.- Zaopiniowałam w nietakt co zresztą nikogo zbytnio nie obchodziło.

— Okey.- Rzuciła entuzjastycznie Juliet prostując się.

— To idziemy. Spotykajmy się za pół godziny przed naszymi pokojami.- Oznajmił uradowany Felix rozcierając rękoma przedramiona.

— Okey Stella to my idziemy się ogarnąć.- Mruknął Jonatan wychodząc razem z Felixem i Juliet z mojej komnaty.

— A jaki był ten kotek? Bo mi w końcu nie odpowiedziałeś… — Usłyszałam oddalający się głos Juliet. Zaśmiałam się pod nosem wstając z łóżka. W końcu będąc sama poszłam do łazienki a tam przeżyłam koszmar.

***

Weszłam do łazienki zapalając światło gdyż nie było tam okna. Uniosłam wtem głowę do góry i zamarłam z przerażenia. Na lustrze widniał napis „wszyscy zginiecie”. Moje serce zamarło a ja wręcz wrosłam w podłogę. Szybko podeszłam do szklanej tafli unosząc jedną rękę do góry. Drżała mi z nerw jak jakiejś narkomance. Napis o dziwo był napisany moją szminką. Zirytowałam się, że ktoś ją użył i miał czelność w ogólnie jej dotknął. Poszłam do pokoju Juliet. Akurat się skończyła przebierać. Stała przy łóżku, na którym leżał mały, rudo-biały kociak bawiący się piórkiem. Ona zaś miała na sobie granatowe spodnie dżinsowe oraz niebieską bluzkę na długi rękaw.

— Musisz pójść ze mną coś zobaczyć.- Oznajmiłam podbiegając do niej a ona tylko zaśmiała się pod nosem. Złapałam ją mocno za nadgarstek i zaciągnęłam do pokoi Jonatana oraz Felixa. Razem z przyjaciółmi wróciłam do mojej łazienki. Patrzyli na mnie jak na wariatkę nie wiedząc o co mi chodzi.- Patrzcie.- Rozkazałam łagodny i drżącym głosem wskazując ręką na napis na lustrze.

— Co to? Co ty zrobiłaś? — Spytała zdenerwowana Juliet nerwowo lustrując szklaną taflę. Podeszła do niej i dotknęła jej wierzchu opuszkami palców.

— To nie ja! — Zaprzeczyłam pośpiesznie będąc zbulwersowana, że mnie o to posądziła.- Tu dzieje się coś dziwnego! — Podniosłam lekko głos skonsternowana całą tą sprawą. Na chwilę ukryłam twarz w dłoniach by się móc choć trochę uspokoić.

— To znaczy co? — Spytał Felix patrząc się na mnie jak na nienormalną. Ja spojrzałam na niego z błagalną miną.

— Nie wiem co tu się dzieje… Ale coś tu nie gra. No sami pomyślcie… Tajemnicze głosy, które nie tylko ja słyszałam. Na korytarzach widziałam jakąś mgłę i to nieraz. Między innymi Felix oberwał przez to tacą… — Mówiłam żwawo gestykulując rękoma lecz chłopak mi nagle przerwał.

— Oj tacka… Jak ja ją kocham… Jest taka srebrna i ma żłobienia. Zabrałem ją sobie nawet na pamiątkę.- Wyznał Felix robiąc maślane oczy sam do siebie. Wszyscy staliśmy lustrując zaskoczonym wzrokiem bruneta.

— Okey… — Mruknęła pod nosem Juliet mając rozszerzone oczy. Ja tylko ciężko westchnęłam nie rozumiejąc braku powagi z jego strony.

— No co? — Zapytał rozkładając ręce z bezsilności.- To miłość od pierwszego wejrzenia.- Poinformował Felix z wielkim uśmiechem na twarzy.

— Chyba uderzenia.-Wyśmiał go Jonatan przez co dostał ode mnie ręką w głowę. Zaskoczony zerknął na mnie natychmiastowo odsuwając się.

— Okey… Wiem, że trzasłam Felixa tacą ale myślałam, że to duch. Widziałam jakąś mgłę. Tym bardziej to okno… Samo się zamknęło a przeciągu nie było.-Rzekłam zwycięsko gdyż moi przyjaciele nie umieli zanegować tego co usłyszeli.

— No niby tak. Tu masz rację. Ale… — Poparł mnie Jonatan robiąc grymas na twarzy. Co oznaczało, że nie do końca zgadzał się z moją hipotezą.

— Ja myślę, że ta akcja z żyrandolem też nie była przypadkowa. Jeszcze go nie naprawili czyli przyczyna jego spadnięcia jeszcze tam jest. Powinniśmy to sprawdzić.- Oznajmiłam podpierając się rękoma w tali. Widziałam jednak po swoich kompanach, że są sceptycznie nastawieni do tego pomysłu.

— Stella? — Zaczęła niepewnie Juliet a kiedy na nią spojrzałam speszyła się.

— Tak? — Spytałam łagodnym i w miarę opanowanym głosem. Nie chciałam się na niej wyżywać bo to nie była jej wina.

— A nie powinniśmy uciekać? —Zapytała niespodziewanie zmieniając swoje nastawienie. Była bardziej poważniejsza niż zawsze. Widziałam, że ta sytuacja również zaczyna ją przerastać.

— No właśnie nie! Ja tam idę sprawdzić co z tym żyrandolem.- Poinformowałam jak zawsze pewna siebie. Bałam się jak nigdy ale nie dam się wystraszyć jakimś duchom. A już na pewno nie jakimś spiskowcom, którzy chcieli nas wykurzyć.

— Samej cię nie puszczę.- Rzucił blondyn patrząc na mnie z powagą. Ta… Bo ty akurat mnie uratujesz… Jeszcze ja będę musiała ciebie ratować z opresji… Czy istnieje facet, który rzeczywiście umiałby zapewnić mi ochronę?… Moja podświadomość stała tupiąc skonsternowana nogą.- Idę z tobą.- Dodał podchodząc do mnie Jonatan. Nie musząc się wysilać spojrzałam w jego oczy. Starałam się nie parsknąć śmiechem jemu prosto w twarz. Byłam zawsze osobą trzeźwo myślącą ale w gruncie rzeczy doceniłam jego gest.

— A ja tam idę bo… Sam nie wiem czemu… Po prostu idę.- Bąknął Felix po swoich głębszych przemyśleniach. Następnie wzruszył ramionami i obdarował nas ciepłym uśmiechem.

— Nooo dobra… Ja też idę jak tak… Ja sama na pewno nie zostanę tutaj ani nie pójdę.- Oznajmiła załamana swoim położeniem. W jej głosie słyszałam niepewność oraz strach. Jednak w tym męskim gronie potrzebowałam jej wsparcia.

— Super! —Krzyknęłam uradowana, że nie zostanę sama.- Dajcie mi parę minut. Ubiorę się i możemy iść.- Dodałam wypychając ich z łazienki po czym zamknęłam za sobą drzwi. Pośpiesznie umyłam zęby oraz twarz. Włosy związałam w luźnego warkocza, przerzuconego przez ramię. Wyszłam po pięciu minutach. Ubrałam się w spodnie dżinsowe, bluzkę na krótki rękaw. Na to zarzuciłam swoją białą bluzę w czarne paski, z kapturem.

— Możemy iść.-Mruknęłam wesołym głosem jakby nic się nie stało. Mimo pozorów moje serce waliło jak szalone. W klatce piersiowej poczułam uczucie duszności.

— Okey. To idziemy polować na duchy! —Jonatan wydał okrzyk radości z szerokim uśmiechem na twarzy. Wędrowaliśmy po zamku przez prawie pięć godzin. Wszystko poszło na marne. Budynek był za wielki i znając życie miał mnóstwo tajnych przejść. Strasznie zgłodnieliśmy więc ruszyliśmy w stronę stołówki. Przechodząc obok jakiegoś pokoju usłyszeliśmy jak ktoś szepcze. Jednak nie rozumieliśmy nic z tego bełkotu. Był on bowiem w obcym języku. Martwym języku. Zajrzeliśmy potajemnie do tej komnaty. Z zaciekawieniem oraz przerażeniem stwierdziliśmy że ktoś tam jest. Była tam jakaś kobieta w czarnych włosach. Ubrana w bordową pelerynę siedziała po turecku na podłodze otoczona świecami ułożonymi w pentagram. W pomieszczeniu o dziwo nie było okien. Panowała w nim mroczna aura powodująca ciarki na ciele. Juliet miała pisnąć ze strachu ale Felix zasłonił jej ręką usta. Natychmiast wycofaliśmy się do tyłu. Szliśmy w ciszy przez parę minut, którą przerwał Jonatan.- Stella.- Zaczął niepewnie chłopak wpatrując się w podłogę.

— Tak? — Spytałam podnosząc wzrok na niego. W głowie miałam straszny mętliki nie wiedziałam co o tym wszystkim mam myśleć.

— Co ona robiła? Czy mi się wydaje czy to był pentagram? —W końcuzapytał blondyn a ciężkie słowa z trudem wydostały się z jego gardła.

— Tak to był pentagram. Nie wiem czy ta kobieta czasem nie wywoływała duchów czy nawet nie czciła jakiś sił zła.- Odpowiedziałam lekko przerażona a zarazem mogło się wydawać, że mówię to ze stoickim spokojem.

— Powinniśmy się wynosić.-Zaopiniowała zdeterminowana Juliet upierając się nadal przy swoim.

— Ja stąd się nie ruszam.- Zapewniłam pewna siebie.- Mam okazję przeżyć coś paranormalnego.-Dodałam z zamyśloną miną podążając długim i ponurym korytarzem.

— Chodźmy coś zjeść bo mi zaraz żołądek przyschnie do kości.-Powiedział Felix kładąc otwartą dłoń na brzuchu.

— Masz rację. Ja tylko zastanawiam się gdzie jest zamocowany ten żyrandol. Przeszliśmy pół zamku i nic nie znaleźliśmy a na ślinę takie coś potężnego się nie trzyma. Kable gdzieś muszą iść.-Westchnęłam wskazując ręką na sufit, gdzie znajdowały się dosłownie takie same lampy.

— I tu znowu się z tobą zgodzę.-Zawtórował brunet przytakując mi niczym mnich głową.- Ale ja chce coś zjeść.- Burknął zirytowany patrząc na nas błagalnie.

— Okey, okey… — Rzuciła skonsternowana Juliet unosząc ręce do góry.- Ja tylko pójdę do siebie do pokoju.-Szepnęła pod nosem. Coś ją trapiło i miałam ochotę się jej o to wypytać. Jednak postanowiłam dać sobie na razie spokój.

— Ok ja z resztą też pójdę.- Poinformowałam takim głosem, że nikt nie postanowił zanegować tego.

— Wiecie co… Wszyscy pójdziemy do swoich pokoi.- Oznajmił Jonatan obdarowując mnie ciepłym uśmiechem. Ja tylko potrząsnęłam głową z dezaprobatą. Doszliśmy do komnat po dobrym kwadransie.

— Za dziesięć minut tutaj na korytarzu.- Rzuciłam spoglądając na dziurę w suficie po żyrandolu. Przyjaciele wymruczeli znak zgody po czym weszłam do pokoju. Z impetem wskoczyłam na łóżko i leżałam. Co tutaj się dzieje? Jeśli to są duchy to pół biedy. Gorzej jak ktoś chce nas stąd wykurzyć. Nagle moje rozmyślania przerwał przeraźliwy krzyk. Jak poparzona poderwałam się i wyjrzałam na korytarz. Tam przestraszona Juliet wrzeszczała biegając w popłochu.

— Aaaaa!… Ratunku!… — Piszczała wysoko unosząc nogi. Zmęczeni chłopacy wyszli ze swoich pokoi z szokiem i przerażeniem w oczach. Byli gotowi jej pomóc, rzucając się na napastnika.

— Co się stało? — Spytał Felix podchodząc powoli do dziewczyny.

— T…t…a…a…m…m coś jest! — Wyjąkała wskakując chłopakowi na barana. Ten o mało co nie stracił równowagi zaskoczony jej zachowaniem.

— Co takiego? — Zapytałam z przerażeniem oraz pewną dozą ekscytacji. Brunetka była jednak jak sparaliżowana. Zaciekawiona weszłam pewnym krokiem do jej pokoju. Uważnie rozejrzałam się lecz nic tam nie było. Ruszyłam do łazienki a tam przeżyłam zawał. Wielki, włochaty pająk wielkości mojej pięści stał na podłodze naprzeciwko mnie. Zaczęłam wrzeszczeć rozumiejąc przerażenie swojej przyjaciółki. Pająk ruszył pędem w moją stronę a ja czmychnęłam. Chłopacy weszli do komnaty kiedy wskoczyłam na łóżko.

— Co się dzieje? — Spytał Felix niosąc Juliet na plecach.

— P…p…a…a…j..ąk! — W końcu wydukałam pokazując palcem na robala.

— Aaaaaa! — Wrzasnął brunet kiedy insekt przebiegł tuż koło niego. Z obrzydzeniem zaczął przeskakiwać z nogi na nogę. Następnie rzucił się z impetem na łóżko. Nieszczęsna Juliet przeleciała nad jego głową i wylądowała po drugiej stronie materaca. Natychmiast wskoczyła na niego trzęsąc się jak galaretka. Jonatan w tym czasie wziął jedną z książek i trzasną ją na pająka.

— Już po krzyku.-Zaopiniował dumny z siebie blondyn. Widząc nas zaczął się śmiać przez co napotkał nasze lodowate spojrzenia. Ku zaskoczeniu nas wszystkich książka się poruszyła. Blondyn odskoczył na szafkę nocną a pająk wydostał się na zewnątrz. Rozprostował swoje nogi i uciekł na korytarz. Nasza czwórka patrzyła na niego po czym zniknął a my nadal byliśmy w szoku.

***

Po akcji z pająkiem byliśmy trochę wystraszeni oraz zszokowani. Jak tej gadzinie udało się wyleźć spod tak wielkiej i ciężkiej książki?… Zastanawiałam się z przerażeniem wymalowanym zapewne na mojej twarzy. Mimo to postanowiliśmy wykonać swoje plany. Poszliśmy do stołówki w wielkim zamyśleniu. Po drodze rozglądaliśmy się czy on gdzieś przypadkiem się nie czai. Nie miałam zbytnio ochoty wpaść ponownie na tego ohydnego robala. Cały obiad przemilczeliśmy, żadne się do nikogo nie odezwało. Każdy pogrążony był w swoim świecie. Po sytym posiłku w końcu mogliśmy choć trochę odpocząć.

— Co porobimy? — Spytał znudzony Jonatan spływając po oparciu krzesła.

— Poróbmy coś.- Zaopiniowała Juliet z niezbyt entuzjastycznym nastawieniem. Oparła się ręką o głowę, patrząc smętne w pusty talerz.

— Pytanie tylko co.- Rzucił niemrawo Felix a jego powieki stawały się coraz cięższe. Miałam wrażenie, że jakby go ktoś pchną palcem to by się przewrócił.

— Nie mam pojęcia. Ja konam i najchętniej poszłabym się położyć spać.- Poinformowałam bawiąc się resztą jedzenia, które miałam na talerzu. Korciło mnie cały czas pytanie co to za tajemnicza kobieta oraz co ona robiła. Nie dawało to mi świętego spokoju i męczyło mnie to.

— Ej Stella co jest? — Spytał się mnie Jonatan wyciągając ku mojemu zaskoczeniu do mnie rękę. Ja zdezorientowana poderwałam się do wyprostowanej pozycji. Widziałam zażenowanie w oczach blondyna.

— Nic.- Odparłam sztywno i chłodno strasznie pewna siebie.- Nic… — Powtórzyłam to już szeptem zastanawiając się co jemu odbiło.- Myślę tylko… — Zwróciłam się do reszty przyjaciół wpatrując się w podłogę.

— Nad czym? — Zapytał Felix powracając do świata realnego. Wybudzony spojrzał na mnie zaciekawiony.

— Nad tą kobietą co ją widzieliśmy.- Odpowiedziałam krótko i znowu między nami zapadła cisza.- Zaraz wrócę.- Rzuciłam skrępowana panującą atmosferą.- Zapomniałam wziąć telefonu z pokoju. Niedługo przyjdę do was.- Dodałam wskazując ręką na korytarz, którym szliśmy wcześniej. Jednak nie do końca powiedziałam im prawdę. Będąc prawie przy swojej komnacie skręciłam we wcześniejsze drzwi. Kierowały one do komnaty tej tajemniczej kobiety. Przemierzając ponownie tą samą drogę dotarłam do pomieszczenia. Po cichu zakradłam się do niego i zaczęłam je przeszukiwać. Znalazłam jedynie masę ksiąg napisanych łaciną. Przynajmniej tak mi się zdawało. Na podłodze nadal były świece. Nic po za tym co mnie niezadowoliło. Na drzwiach wisiała bordowa peleryna. Kojarzyłam ją. Ta kobieta ją miała na sobie podczas odprawiania modłów. Nasunęło mi się multum pytań ale nie znałam na żadne odpowiedzi. Wyszłam z komnaty i udałam się na korytarz. Jednak zauważyłam szatynkę jak wyszła z pomieszczenia obok. Jak tylko zniknęła mi za rogiem podeszłam do ściany. Pobiegłam do miejsca, z którego wyszła. Ku zdziwieniu wpadłam na ścianę. Nie było tam żadnych drzwi. Z wrażenia buzia sama mi się otworzyła. Nasunęła mi się wtem myśl, że musi być jakieś tajne wejście. Jakby to otworzył scooby- doo? Na pewno jakoś przypadkiem. Mruknęłam w myślach mrużąc powieki. Usiadłam na polakierowanej szafce by pomyśleć i nagle serce podeszło mi do gardła. Wpadłam w nią ale jak się okazało w jej wnętrzu była dźwignia. Z wielkimi trudnościami wyszłam z niej, obcierając się przy tym. Z wielkim wysiłkiem pociągnęłam wajchę. W tym samym momencie otworzyły się tajemnicze drzwi. Wygramoliłam się na równe nogi i otrzepałam z kurzu. Idąc ku wąskiemu źródłowi światła ujrzałam wielką bibliotekę. Mrok panował w pomieszczeniu gdyż było tam tylko jedno okno. Przez nie wpadało świeże oraz lodowate powietrze. Niepewnym krokiem weszłam do środka i uważnie rozejrzałam się dookoła. Kiedy lustrowałam wzrokiem gigantyczny zbiór krzyży oraz medalionów usłyszałam w oddali kroki. Nie wiedziałam co zrobić. Spanikowałam. Po błyskawicznej decyzji podbiegłam do okna. Wychyliłam się za nie i stwierdziłam, że nie jest aż tak wysoko. Zdesperowana wyskoczyłam przez nie wprost na krzewy róży.

— Dobrze, że jest zima. Chociaż kolców nie ma.- Szepnęłam pod nosem sama do siebie. Mimo to upadek w rozkrzewione gałęzie nie należał do przyjemnych.

— Ty gnido!… — Do moich uszu dotarł oskarżycielski głos z góry. Spojrzałam się w stronę wnęki a tam Juliet stała skonsternowana. Mierzyła mnie lodowatym spojrzeniem a reszta się śmiała.- Jak mogłaś pójść bez nas? — Zapytała urażona podpierając się rękoma w talii.

— Nie chciałam was narażać.- Odpowiedziałam ostrożnie wstając by nie zrobić sobie większych szkód. Będąc już na równych nogach otrzepałam się ze śniegu.

— Yhy… — Mruknęła z niedowierzaniem brunetka a ja weszłam z powrotem do środka. Byłam cała przemoczona od śniegu. Ubranie ziębiło mnie w skórę. Wtem ktoś znów wszedł.

— Co robimy? — Zapytał Felix szeptem panikując podobnie do mnie. Nerwowo złapał się za głowę robiąc grymas ze swych ust.

— Jak to co? — Spytałam rozbawiona w duchu przeklinając tego kogoś.- Siup przez okno… — Poinformowałam z szerokim uśmiechem na twarzy.- Znowu… — Dodałam tym razem lekko zdołowana. Brunet nim się obejrzałam usiadł na parapecie i się czaił. Widząc to ciężko westchnęłam przewracając oczami. By dodać mu odwagi trochę jemu pomogłam. Dobra przyznaję się. Wypchnęłam go przez okno ale miałam dobre intencje. Jonatan widząc mnie w akcji wyszedł bez mojej pomocy. Jednak Juliet nie chciała wyskoczyć. Ogarnął ją strach. Nie był spowodowany tym, że zaraz ktoś nas nakryje. Miała po prostu lęk wysokości. Już jak stanęła na trzecim szczeblu drabiny i spojrzała się w dół dostawała ataku paniki. Jednak jako jej przyjaciółka wiedziałam jak temu zaradzić. Pośpiesznie wzięłam pierwszą z brzegu książkę.

— Idziesz albo nią oberwiesz.- Nie ma to jak wystosować odpowiednią groźbę. Juliet z rozszerzonymi oczami spojrzała na mnie. Ze strachem wymalowanym na twarzy usiadła na parapecie. Przerzuciła nogi na drugą stronę a ja w tym samym czasie zobaczyłyśmy cienie na ścianie. Ktoś szedł i był bardzo blisko nas. Serce zamarło a nogi pode mną się ugięły. Niewiele myśląc ani nie czekając na kłopoty wskoczyłam obok dziewczyny.- Skaczemy razem. Już! — Rozkazałam stanowczym głosem, zsuwając się w dół. Pociągnęłam ją za nadgarstek ale w pierwszej chwili przestraszyłam się tym czy jej go nie uszkodziłam. Jednak na całe szczęście obie w jednym kawałku znalazłyśmy się na dworze. Zamiast trafić na krzewy wylądowałyśmy w zaspie. Miałyśmy zjazd pod mniejszym kątem, tak że elegancko spadłyśmy na tak zwane cztery łapy.

— Nie no to już przegięcie aby leżeć w środku zimy z głową w zaspie. Na dodatek w jakiś przesuszonych krzaczorach.- Rzucił skonsternowany Felix zwalając z siebie Jonatana.

***

Obie z Juliet patrzyłyśmy na chłopaków, którzy podnosili się właśnie do pionu.

— Kobieto! Czy ty oszalałaś, czy co?! Wiesz dobrze, że mam lęk wysokości! Zawału o mało co nie dostałam! A serce myślałam, że zaraz wypluje… — Zaczęła krzyczeć poirytowana dziewczyna, wymachując żwawo rękoma. Odsunęłam się od niej o krok by przypadkiem nie zostać zdzielona z przysłowiowego liścia. Wtem do moich uszu dotarły jakieś damskie głosy.

— Ciii!… — Starałam się uciszyć brunetkę machnięciem ręki. Na mój gest się jeszcze bardziej oburzyła, podpierając się dłońmi w talii. Zlekceważyłam jej bulwersację i dyskretnie podeszłam do okna.

— Jakie ciii…? Jakie cii?… — Kontynuowała przechylając głowę w prawą stronę. Ciężko wypuszczając powietrze spojrzałam na przyjaciółkę spode byka.- Gnida! — Powiedziała wytykając na mnie język a chłopacy podśmiewali się pod nosami.

— Cisza! Ktoś przyszedł.- Poinformowałam marszcząc brwi z lekkiej złości na swoich przyjaciół. Nie myliłam się i do pomieszczenia weszła jakaś kobieta. Dokładnie rzecz ujmując ta sama co odprawiała rytuał w tajemniczym pokoju. Za nią podążała jakaś dziewczyna ale nie zdążyłam zobaczyć jej twarzy, gdyż Juliet rzuciła we mnie śnieżką. Skonsternowana odwróciłam się do niej rozkładając na boki ręce. Długo nie trzeba było czekać by głupota odbiła męskiemu gronowi. Oboje Jonatan oraz Felix wrzucili nas w zaspy. Kiedy próbowałam opanować nadmierny śmiech, który dusiłam w gardle usłyszałam jak ktoś podchodzi do okna.- Usłyszały nas.- Odparłam przerażona blednąc momentalnie na twarzy.

— I co teraz?… No to już na pewno po nas… — Mruknęła spanikowana dziewczyna, łapiąc się za głowę.

— Mam pomysł! — Zaopiniował dumny z siebie brunet, unosząc palec wskazujący do góry.- W krzaki! — Krzyknął Felix nurkując w krzewach róż.- Aua!… — Z zarośli wydobył się zrozpaczony głos chłopaka. Cała nasza pozostała trójka stała jak wryta zapominając o całym świecie.

— Geniusz… — Bąknęłam przykucając pod oknem, tak by niewielkich rozmiarów parapet zasłonił nas. Jonatan z Juliet poszli w moje ślady, przywierając mocno plecami do lodowatych murów zamku.

— Kto otworzył to przeklęte okno?! — Jakiś potężny oraz przyprawiający o dreszcze głos rozniósł się nad nami. Wiedziałam, że należy on do tej tajemniczej właścicielki tego zabytku.- Vadrel nienawidzi zimna! — Warknęła zirytowana kobieta po czym zatrzasnęła okno z hukiem aż resztki śniegu spadły nam na głowy.

— Co to było?… — Spytał zszokowany Jonatan a po jego twarzy widać było przerażenie. Oczy miał rozszerzone do nienaturalnych rozmiarów.

— Żebym ja to wiedziała… Sama jestem ciekawa ale jestem strachajło więc wolę nie dociekać co i jak… — Oznajmiła Juliet strzepując śnieg z grzywki oraz poprawiając pomazane okulary.

— Ja to myślę, że powinniśmy wracać oraz coś tu jest nie tak… — Rzekłam ciężko wzdychając ostrożnie kierując się w stronę wejścia do zamku.

— Ej… A tak w ogóle gdzie Felix?… — Zapytał Jonatan rozglądając się dookoła ze zmarszczonymi brwiami.

— Pewnie gdzieś w krzakach.- Żachnęła się brunetka patrząc uważnie pod nogi by przypadkiem się nie poślizgnąć.

— Mnie bardziej ciekawi co to albo kto to ten cały Vadrel.- Poinformowałam będąc w wielkim zamyśleniu. Całe nasze trio zatrzymało się przed wejściem do budynku, który nadal przyprawiał mnie o gęsią skórę.- Dobra nic tu po mnie. Ja wracam do środka. Idziecie? — Spytałam lustrując każdego po kolei czekając za ich reakcją. Ci tylko przytaknęli głowami. Odpływając do swojego świata ruszyłam przed siebie. Oczywiście jak to ja wpadłam w najbliższą dziurę przez co wszyscy wybuchli śmiechem.- Nie śmiać się… — Warknęłam starając się być poważna co mi marnie wychodziło. Kąciki moich ust mimowolnie drgały w rozbawieniu. Kiedy stanęliśmy przed wrotami o dziwo tym razem same się nie otworzyły. W głębi ducha odetchnęłam z ulgą i zadowoleni weszliśmy do środka.

— Jak zimno… Stella ja cię kiedyś ukatrupię… — Stęknęła Juliet trzęsąc się z zimna jak galaretka.

— Ej… Czemu mnie? — Zapytałam oplatając się rękoma by się trochę ugrzać.

— No bo komu zachciało się wyjścia na dwór przez okno? — Burknęła gromiąc mnie rozbawionym spojrzeniem brązowych oczu. Wtem całe jej okulary zaparowały przez co musiała je zdjąć.- Fajnie… Jeszcze na dodatek będę ślepa jak kret i znowu w jakiś śmietnik wlezę… — Dodała potrząsając z dezaprobatą głową, ciężko wypuszczając powietrze z płuc.

— Oj tam, oj tam… Przeżyjesz… — Oznajmiłam idąc po kilometrowych schodach w stronę swojego pokoju. Nogi odmawiały mi już posłuszeństwa i jedyne o czym marzyłam to gorąca kąpiel oraz ciepełkie łóżeczko.

— Wiecie co… — Zaczął zakłopotany oraz zmieszany Jonatan, łapiąc się lewą ręką za kark.

— Tak…? — Spytałyśmy się obie w tym samym czasie, chichrając się pod nosami.

— Zgadałyśmy się więc ktoś głupi przyjdzie.- Zachichotała brunetka, zakrywając szeroki uśmiech bladą i lekko zaczerwienioną dłonią.

— Zgubiliśmy kogoś.- Sprowadził nas chłopak obie na ziemię a w oczach blondyna dostrzegłam rozbawienie.

— Kogo? — Zapytała Juli ze słyszalnym przerażeniem w głosie. Zszokowana przyłożyła dłoń do policzka mając rozszerzone źrenice.

— Haha… Jak to kogo? Twojego amanta.- Zaopiniował Jonatan wytykając na swoją kuzynkę język.

— Chcesz w ryj?! — Spytała z powagą ale widziałam, że nie może powstrzymać uśmiechu. Kąciki jej ust drgały a w oczach zaświeciły się złote iskierki.

— No co…? Wy się tak lubicie.- Odparł blondyn a wściekła Juliet zaczęła gonić chłopaka po całym piętrze. Ja stałam z boku i na wszystko patrzyłam pękając ze śmiechu. Byłoby super ale biedak zapomniał o jednej ważnej rzeczy. Mianowicie że nie umie przenikać przez ściany. Zapędzony chłopak obejrzał się za siebie i wpadł prosto na ścianę. Zdezorientowany odbił się od niej po czym przeleciał przez barierkę która była na szczęście na korytarzu, a nie na schodach. Następnie wylądował na podłodze, leżąc na brzuchu.

— Żyjesz? — Spytałam pół poważnie a pół rozbawiona. Podeszłam do niego i pomogłam mu wstać na równe nogi.

— Jeszcze żyje.- Szepnął schylając się i opierając rękoma o kolana.- Łeb mnie trochę boli ale jest okey… Tych ścian miękciejszych nie mogli zrobić? — Wychrypiał od razu odchrząkując i unosząc się do pionu.

— Wiesz… Ja ich nie budowałam ale z tego co mi wiadomo ściany są twarde.- Poinformowałam blondyna lekko kiwając głową do przodu i do tyłu.

— Wszystko ok? — Rzuciła nagle Juliet płacząc ze śmiechu. Podeszła do nas, wycierając strugi na jej zaczerwienionych policzkach. Jonatan przytaknął machając od niechcenia ręką.- Ale ten fikołek normalnie pierwsza klasa.- Rzekła wachlując się by opanować ponowny potok łez.

— Tsssa… — Bąknął z przymrużonymi powiekami Jonatan.

— Dobrze, dobrze… Pójdziemy do cyrku pracować. Będziemy robić fikołki i skakać z okien ale chodźmy teraz po Felixa.- Zaopiniowałam spoglądając w dół schodów, na których widok odechciało mi się wszystkiego.