Emitum - Agnieszka Kuchalska - ebook

Emitum ebook

Agnieszka Kuchalska

0,0

Opis

Choć przez chwilę zatrzymaj wzrok i zastanów się: Czy Ziemia zmieni swoje oblicze? Kto pilnuje przejścia między przestrzenią a czasem? Kim jest miniczłowiek? Jak wygląda nadprzestrzeń? Czy istnieje planeta czterech słońc? A co, jeśli to wcale nie taka odległa rzeczywistość?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 73

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Agnieszka Anna Kuchalska

EMITUM

© Agnieszka Anna Kuchalska, 2017

Choć przez chwilę zatrzymaj wzrok i zastanów się:

Czy Ziemia zmieni swoje oblicze?

Kto pilnuje przejścia między przestrzenią a czasem?

Kim jest miniczłowiek?

Jak wygląda nadprzestrzeń?

Czy istnieje planeta czterech słońc?

A co, jeśli to wcale nie taka odległa rzeczywistość?

ISBN 978-83-8104-870-5

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

EmitumEmi =Tum

Jest rok 5040, świecą dwa słońca i ziemia wygląda inaczej. Obecnie ma kształt płaskiej kuli i otacza ją niezliczona liczba planet. Grawitacja dziś nabrała nowego znaczenia i rozciąga się do nieskończoności. Jest szybsza od prędkości światła i dzięki temu istnieją leje czasoprzestrzeni, wypełnione hologramami naszych odbić. W tych tunelach (lejach) są kodowane informacje i nasz wielowymiarowy obraz. Wyposażone są one w wiele różnych „nici”, które są jakby przekaźnikami danych. Zdolne są do napędzania i spowalniania czasoprzestrzeni, to jakby odwrócony kosmos. Świat, jaki znacie, nie istnieje i być może wcale nie istniał. Obecnie, po zmianach klimatu jest jedna pora roku — zima. Nie ma chorób i śmierci. Z tym poradziliśmy sobie około roku 4010.

Inaczej też wyglądamy.

Ja mam długą, podłużną głowę, a moje oczy mają możliwość przybliżania i oddalania obrazu. On to przekazywany jest automatycznie do okolicznego magazynu dipol, który gromadzi wszystkie dane. Nie mam włosów, brwi i rzęs. Moje oczy zachowały zdolność akomodacji. Kolor mojej skóry zmienia się i przybiera różne faktury. Raz jest ona pomarszczona, szorstka, gruba, by za chwilę stać się gładka i pięknie brązowa. Może też być bezbarwna i niewidoczna.

Moje ręce i nogi są cienkie, szybko się męczę i dłużej muszę przesiadywać w maszynie napraw. Zresztą, musicie wiedzieć, że w niej w pełni się regeneruje. Umiem przenosić się na odległość i w różne miejsca. Wtedy zawsze towarzyszy mi On — taki sam jak ja…

U nas nie ma zbyt wiele zakazów czy nakazów, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. To nie ten świat, o którym czytałam w książkach. Nie ten, w którym ludzie gdzieś się spieszyli i byli ciągle smutni. Kiedyś to było. Dziś — każdy może się pojawiać i znikać w różnych miejscach. Naprawdę, uwierzcie, nie jest to żadna tajemnica.

Co jeszcze się zmieniło? Teoretycznie jesteśmy wszechwiedzący. Nikt nie chodzi do szkoły, od stworzenia rozumiemy, co się do nas mówi i jesteśmy samodzielni. To ponoć wynik badań nad nami i ciągłego udoskonalania. Pamiętam, że modyfikacje nie zaczęły się wczoraj, trwały bardzo długi czas i w końcu doszliśmy do takiego etapu. Teraz możemy się w nieskończoność regenerować. Nie wiemy, co to zło, kradzież i ból. Nie mamy domów, sklepów, restauracji, dróg. Zamieszkujemy pas środkowy, który unosi się nad powierzchnią. Mieszkamy w taleoportach — wyglądem przypominających dawne, antyczne kopuły. Są one zbudowane z niklu i żelaza, które pozyskaliśmy z asteroid. Zresztą wewnątrz nich mamy swoje bazy i całkowicie nad nimi panujemy. Możemy teraz przebywać w środku asteroidy, ponieważ jest tam wielka pustka. Ja mam wrażenie, że dziś nie istnieje, a wczoraj nabiera nowego znaczenia. Bez problemu mogę teraz podróżować w tzw. lejach czasoprzestrzeni. Zawsze wtedy zrywa się silny wiatr i tak też dzieje się właśnie teraz. No i zaczyna się. Moje ciało rozpada się jakby na setki małych kawałków. Tracę poczucie czasu i nie wiem dokładnie, ile to wszystko trwa.

— Co też się ze mną dzieje? — Biję się z myślami.

Mam wrażenie, że śnię, a po przebudzeniu jestem w dziwnym miejscu. Po chwili uświadamiam sobie, że to chyba przeszłość. Widzę siebie tu, to „tu”, to wnętrze asteroidy. Mam teraz długie włosy i śniadą cerę. Wydaje mi się, że urosłam i stałam się wyższa. Czuję, że wciąż jestem sobą, ale mam inne ciało. Z uwagą przyglądam się swoim rękom, które wydają mi się takie spracowane i zniszczone. Dotykam swojej twarzy i czuję ból. Mam wrażenie, że cała moja twarz płonie. Patrzę na moje nogi — są pokryte dziwnymi strupami i niemiłosiernie swędzą. Nie mogę opanować się i ciągle rozdrapuję te strupy. Postanawiam się tym jednak nie przejmować, a swoją uwagę kieruję na to miejsce. Jakoś wcale a wcale nie podoba mi się tu. Wokół mnie panuje półmrok — ale co to? — nie jestem sama. Jest tu również on i ciągle na mnie patrzy.

Ja też zaczynam mu się przyglądać, ma — podobnie jak ja — śniadą cerę i czarne włosy. Teraz właśnie do mnie krzyczy:

— Dawaj ten ładunek tu!

— Emi — rusz się!

— Już się robi szefie — odpowiadam mu.

Ale co to?

Teraz mam na sobie kombinezon chroniący przed promieniowaniem i trudno mi się poruszać.

— Emi! Sprawdziłaś parametry „astum”?

— No, oczywiście! — odpowiadam mu.

— Dziś wydobywa cud! Ciekawe, co na to nasz kiero ziemi?

— No! Będzie podwyżka! — Pewna siebie odkrzykuję.

Zwróciłam uwagę, że on ma niesamowicie błękitne oczy, które non stop się we mnie wpatrują. Mam przeczucie, że tam jesteśmy tylko my i pracujemy nad czymś ważnym.

— Transport przygotowany?

— Emi! Słyszysz?

Oczywiście, że słyszę, jednak nie mam ochoty odpowiadać.

— Emi! Odezwij się! Emi! — krzyczy on.

— Emi! Wszystko gra?

— Tak — odpowiadam mu po chwili.

Teraz jeszcze uważniej zaczęłam przyglądać się temu miejscu. Nie ma tu słońca i cały czas jest ten półmrok. Wokół panuje głucha cisza, a ja ogarniam teraz tylko własne myśli i nic poza tym. Nie ma tu żadnego szmeru wiatru, panuje całkowity spokój. Niestety ja nie czuję się najlepiej i co chwilę kaszlę.

— Echu, echu.

— Emi. — Słyszę — Ty też! — zauważa on.

— Echu, echu

— Echu, echu — kaszle.

Ten kaszel niemal rozrywa nam płuca.

— No nie! Nie można tak pracować! — krzyczę.

Czuję, że nie jest z nami dobrze.

— Emi! — mówi on. Nie jest łatwo! Musimy włączyć Trafido i przesłać na jego pokład węgiel. Potem razem z ładunkiem powrócimy na ziemię!

— Głowa do góry, Em! — pociesza mnie.

Wiem, że Trafido ma dwa wielkie silniki i długą ssawkę. Dzięki niej jest łatwo przetransportować węgiel na pokład. Mimo ciągłego kaszlu udaje nam się załadować węgiel i wstukać prawidłową trajektorię lotu. Resztą zajmie się już kiero z ziemi! No a my? Próbujemy się dostać na statek, ale gdy tylko przekraczamy drzwi, to coś z wielką siłą nas wypycha i nie pozwala wejść do środka.

Zaczynam krzyczeć!

— SŁUCHAJ, TO KONIEC!

Mój krzyk miesza się z kaszlem, który jeszcze bardziej się nasila.

— Nie wejdziemy! Słyszysz?

— To naprawdę koniec!

Nie mogę powstrzymać łez, które napływają mi do oczu. Cały czas krzyczę!

Widzę, jak statek nabiera prędkości i oddala się. Płaczę! Teraz pozostała tylko ciemność. On podchodzi do mnie i mnie obejmuje. Poznaję go — to mój Tum! Zasypiam.

W tej chwili coś mnie wciąga do wielkiego tunelu i całą sobą czuję, że przestaje istnieć. Nie wiem, jak długo to trwa, ale budzę się i… jestem teraz tu, na Ziemi.

Kieruję jakąś misją badawczą, czy co? Próbuję to sobie poukładać i zrozumieć. „Hem. — Zastanawiam się. — Czyli to… co to, u licha, jest?”.

Jestem pewna, że na asteroidzie nie ma ludzi, tylko roboty. Widzę wszystko dokładnie niczym w wielkiej tafli szkła. Cała asteroida pokryta jest dziwnymi wypustkami. Po chwili rozumiem, to są bazy robotów.

— O! To niezłe! — krzyczę.

Teraz pomału do mnie dociera, że nimi tu zarządzam.

Rozumiem, że to ja w pełni ich kontroluję!

Ale co to? Co ja widzę?

Jeden z nich chyba uległ awarii!

Teraz w okamgnieniu wokół niego pojawił się drugi i zaciąga go do bazy.

Trudno mi opisać słowami, jak ona wygląda. Ta baza jest ogromna, ma wiele dziwnych kabli i nawet nie potrafię ich zliczyć. Nie to jednak zwróciło moją uwagę! Dokładnie widzę, jak te maszyny się samo naprawiają!

Po chwili dociera do mnie komenda od już naprawionej jednej z nich:

— System gotowy do pracy! Wszystko ok! Naciśnij przycisk „akceptuj”!

Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko nacisnąć ten przycisk!

Roboty dalej szykują transport i nic nie zakłóca tej pracy!

— Emi, wszystko gra? — mówi Tum.

— W porządku — odpowiadam.

— Emi! Udało się!

— Transport gotowy! — Znów woła z oddali Tum.

— Emi! Właśnie robię kawę! Chodź, Em! — krzyczy Tum.

— No rusz się, Emi!

— No, zaraz wystygnie! — Nachalnie nawołuje Tum.

— Idę, już idę! — Pospiesznie mu odpowiadam.

Nagle znów zerwał się ten dziwny wiatr. Wokół mnie pojawiła się tajemnicza energia, czuję się źle. Ona niepojętym ruchem wirowym osadziła mnie w dziwnej kuli i jestem teraz tu. Widzę, że jest to ta sama asteroida. Nie wygląda jednak tak samo. Teraz są na niej wielkie stacje z paliwem. Przecieram oczy ze zdumienia, co ja widzę?

Majestatyczny statek z wielkim żaglem. No naprawdę! Statek z niebieskim żaglem. Uzupełnia paliwo i znika w jakiejś mgle. Tak też dzieje się tu co chwilę. Pomyślałam sobie, że to wygląda jak jakaś wielka stacja paliw. Nie ma tu ludzi. Pojawia się jednak On!

Teraz wydaje mi się, że go znam! Przynajmniej tak mi się wydaje!

— Jesteś Emi!

— Tum! To Ty?

— Tum!

— O matko! To Ty, Tum! — Pomału wracają mi wspomnienia.

Czuję, że On zawsze jest przy mnie!

— Emi, chodź! — krzyczy Tum.

— Idę! Już idę! — odpowiadam mu.

— Emi! — mówi Tum — Widzisz to, co ja?

— Hem. — Cicho wzdycham.

Oboje widzimy, że asteroida jest w środku pusta i przypomina wielką czarną dziurę. Wygląda to tak, jakby stanowić miała bazę dla kogoś lub czegoś.

— Emi! — Znów krzyczy Tum.

— Emiii!

— Emiiiiii!

Coraz słabiej go słyszę i nie wiem, dlaczego.

Teraz już nie docierają do mnie żadne dźwięki! Wydaje mi się, że ktoś mnie zamknął w ogromnej tubie, z której nie można się wydostać!

Chcę płakać, ale z moich oczu nie płyną żadne łzy!

Nie wiem, dlaczego jest mi tak smutno!

Nie pozostaję jednak długo w tym stanie. Znów pojawia się ten wiatr. Teraz czuję, że wyssał ze mnie całą krew, a ja w środku zostałam całkiem pusta.

Czuję, jakbym miała sam szkielet, który bez jakichkolwiek obciążeń grawitacyjnych jest tu. Uwierzcie lub nie, ale nagle znów jestem w swoim taleoporcie. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie potrafię nadążyć. Zwracam uwagę na stół, na którym leży wycinek z gazety:

Czytam:

„Dawniej asteroidy