Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego - Samuel P. Huntington - ebook

Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego ebook

Samuel P. Huntington

5,0
40,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Jedna z najważniejszych książek, jakie ukazały się na świecie po zakończeniu zimnej wojny”

Henry Kissinger

Świat, jaki się wyłonił po zimnej wojnie, nie jest światem jednej cywilizacji. Po długim okresie dominacji Zachodu zmienił się układ sił, wzrosła potęga cywilizacji niezachodnich. Polityka globalna stała się wielobiegunowa. Pierwsze lata po zakończeniu zimnej wojny stały pod znakiem dramatycznych przemian tożsamości różnych ludów. W świecie, jaki wtedy nastał, zaczęły się liczyć symbole kulturowej tożsamości, takie jak krzyże, półksiężyce, a nawet nakrycia głowy. Kulturowa tożsamość okazała się tym, co dla większości ludzi ma najważniejsze znaczenie. Amerykański politolog Samuel P. Huntington dowodzi, że źródłami konfliktów międzynarodowych stają się już nie ideologie czy gospodarka, ale różnice kulturowe, wywodzące się w znacznej mierze z podziałów religijnych i przesądzające o tożsamości narodów. Autor wyjaśnia ewolucję polityki światowej i próbuje odpowiedzieć na pytanie, co dalej z cywilizacją Zachodu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 688

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Samuel P. Huntington Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego Tytuł oryginału The Clash of Civilizations and the Remaking of World Order ISBN Copyright © 1996 by Samuel P. Huntington All rights reserved, including the right of reproduction Copyright © for the Polish translation by Hanna Jankowska, 2018 Copyright © for the Polish edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2018 Redakcja Ewa Szwed-Paczkowska Fotografia na okładce UNESCO / A Lezine; Carl Montgomery / Wikimedia Commons Wydanie I w tej edycji Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 faks 61 852 63 26 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Dla Nancy, która znosiła „zderzenie” z uśmiechem

PRZEDMOWA

Latem 1993 roku na łamach „Foreign Affairs” ukazał się mój artykuł pod tytułem „Zderzenie cywilizacji?”[1]. Zdaniem redaktorów czasopisma w ciągu trzech następnych lat wywołał on więcej dyskusji niż jakikolwiek inny opublikowany przez nich od lat czterdziestych i z pewnością więcej niż którakolwiek z prac mojego autorstwa. Reakcje i komentarze napływały ze wszystkich kontynentów i z bardzo wielu krajów. Czytelnicy różnie odebrali moją tezę, w myśl której głównym i najniebezpieczniejszym wymiarem kształtującej się obecnie polityki globalnej będzie konflikt między grupami należącymi do różnych cywilizacji. Jednych to zaciekawiło, innych rozgniewało, jeszcze innych przestraszyło lub zbiło z tropu. W każdym razie artykuł poruszył ludzi ze wszystkich kręgów kulturowych.

Przy takim zainteresowaniu, błędnych niekiedy interpretacjach i kontrowersjach wywołanych tym artykułem, postanowiłem dalej zgłębiać poruszone w nim problemy. Do konstruktywnych sposobów postawienia pytania należy sformułowanie hipotezy. I o to właśnie chodziło w artykule, który miał w tytule znak zapytania, na ogół przez polemistów niedostrzegany. Niniejsza książka ma udzielić pełniejszej, głębszej i lepiej udokumentowanej odpowiedzi na zawarte w artykule pytanie. Staram się tutaj rozwinąć, poszerzyć i uzupełnić tematy poruszone w artykule, a niekiedy złagodzić ostrość niektórych twierdzeń. Wprowadzam też wiele koncepcji i omawiam kwestie, o których w artykule nie było mowy albo zostały wspomniane pobieżnie. Należą do nich: pojęcie cywilizacji, zagadnienie cywilizacji uniwersalnej, relacja między władzą a kulturą, zmieniający się układ sił między cywilizacjami, powrót do kulturowych korzeni w społeczeństwach niezachodnich, polityczna struktura cywilizacji, konflikty zrodzone przez zachodni uniwersalizm, muzułmańska wojowniczość i chińska pewność siebie, różne reakcje na rosnącą potęgę Chin — tworzenie przeciwwagi lub dołączanie do ich orszaku, przyczyny i dynamika wojen na liniach rozgraniczających cywilizacje oraz przyszłość Zachodu i świata cywilizacji. W artykule nie została poruszona tak doniosła sprawa, jak wpływ przyrostu ludności na destabilizację i układ sił. Drugi ważny temat, o którym w artykule nie było mowy, znajduje podsumowanie w tytule książki i jej ostatnim zdaniu: „starcia cywilizacji stanowią największe zagrożenie dla pokoju światowego, a oparty na cywilizacjach ład międzynarodowy jest najpewniejszą gwarancją zapobieżenia wojnie światowej”.

Niniejsza książka nie jest w zamyśle dziełem naukowym z zakresu nauk społecznych. Stanowi raczej interpretację ewolucji polityki światowej po zakończeniu zimnej wojny. Ma stworzyć pewne ramy, paradygmat widzenia polityki globalnej, wartościowy dla naukowców i przydatny dla twórców polityki. Miarą jego wartościowości i użyteczności nie jest jednak zdolność wyjaśniania z jego pomocą wszystkiego, co się dzieje w polityce światowej. Tego z pewnością osiągnąć się nie da. Chodzi o to, czy dostarcza stosowniejszego i bardziej użytecznego narzędzia do interpretacji wydarzeń na arenie międzynarodowej niż inne paradygmaty. Poza tym żaden z paradygmatów nie zachowuje aktualności po wiek wieków. Jeśli podejście uwzględniające różnorodność cywilizacji może być przydatne do rozumienia polityki światowej pod koniec XX i na początku XXI wieku, nie znaczy to, że byłoby równie użyteczne pół wieku temu albo będzie w połowie następnego stulecia.

Koncepcje, które w końcu zostały wyłożone w artykule i niniejszej książce, były po raz pierwszy prezentowane publicznie podczas wykładu z cyklu Bradley Lectures w American Enterprise Institute w Waszyngtonie w październiku 1992 roku, potem w opracowaniu przygotowanym w ramach projektu Instytutu Olina „Kwestia bezpieczeństwa w zmieniającym się środowisku i amerykańskie interesy narodowe”, co umożliwiła Fundacja Smitha Richardsona. Po opublikowaniu artykułu brałem udział w niezliczonych seminariach i spotkaniach z przedstawicielami środowisk naukowych, władz, biznesu oraz innymi grupami w całych Stanach Zjednoczonych. Tak się pomyślnie złożyło, że mogłem też uczestniczyć w dyskusjach na temat artykułu i przedstawionych w nim tez w wielu innych krajach, w tym w Arabii Saudyjskiej, Argentynie, Belgii, Chinach, Francji, Hiszpanii, Japonii, Korei, Luksemburgu, Niemczech, Republice Południowej Afryki, Rosji, Szwajcarii, Szwecji, Singapurze, na Tajwanie i w Wielkiej Brytanii. W trakcie tych dyskusji zetknąłem się z przedstawicielami wszystkich głównych cywilizacji — oprócz hinduistycznej — bardzo wiele skorzystałem z prezentowanych przez nich uwag i punktów widzenia. W latach 1994 i 1995 prowadziłem na Harvardzie seminarium na temat świata po zakończeniu zimnej wojny, a zawsze żywe i niekiedy dość krytyczne wypowiedzi studentów stały się dla mnie dodatkowym bodźcem. W pracy nad tą książką bardzo mi również pomogło środowisko harwardzkiego Instytutu Studiów Strategicznych i Ośrodka Spraw Międzynarodowych im. Johna M. Olina.

Maszynopis przeczytali w całości Michael C. Desch, Robert O. Keohane, Fareed Zakaria i R. Scott Zimmerman. Dzięki ich komentarzom dokonałem istotnych poprawek dotyczących treści i struktury książki. Przez cały czas jej pisania korzystałem także z pomocy Scotta Zimmermana przy zbieraniu materiałów. Bez jego energicznej, kompetentnej i pełnej oddania pracy książka nigdy nie zostałaby ukończona w tak krótkim terminie. Konstruktywny wkład wnieśli także pomagający nam studenci, Peter Jun i Christiana Briggs. Grace de Magistris przepisywała pierwsze partie powstającej książki, a Carol Edwards z wielkim zaangażowaniem i niezwykle wydajnie przerabiała maszynopis tak wiele razy, że znaczne części zna już chyba na pamięć. Denise Shannon i Lynn Cox z wydawnictwa Georges Borchardt oraz Robert Asahina, Robert Bender i Johanna Li z Simon & Schuster z entuzjazmem i profesjonalizmem prowadzili maszynopis przez kolejne stadia procesu wydawniczego. Jestem tym wszystkim osobom niezmiernie wdzięczny za pomoc przy stworzeniu tej książki. Dzięki nim jest o wiele lepsza, niż byłaby bez ich wkładu, a niedociągnięcia, jakie pozostały, są wyłącznie moją winą.

Pracę nad tą książką umożliwiła mi pomoc finansowa Fundacji Johna M. Olina i Fundacji Smitha Richardsona. Bez niej ukończenie książki opóźniłoby się o wiele lat. Bardzo jestem wdzięczny za hojne wsparcie moich wysiłków. Podczas gdy inne fundacje w coraz większym stopniu ograniczają swoje zainteresowania do spraw krajowych, wspomniane tu instytucje zasługują na wyjątkowe uznanie za to, że nadal interesują się kwestiami wojny, pokoju oraz bezpieczeństwa narodowego i międzynarodowego i sponsorują prace poświęcone tej tematyce.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

[1] Samuel P. Huntington, Wojna cywilizacji?, przeł. JK, „Res Publica Nowa”, nr 2 (65), luty 1994.

CZĘŚĆ I – ŚWIAT CYWILIZACJI

I – Nowa epoka w polityce światowej

WSTĘP: FLAGI I TOŻSAMOŚĆ KULTUROWA

3 stycznia 1992 roku w audytorium jednego z moskiewskich budynków rządowych odbyło się spotkanie rosyjskich i amerykańskich uczonych. Dwa tygodnie przedtem przestał istnieć Związek Radziecki, a Federacja Rosyjska stała się niezależnym państwem. Ze sceny audytorium zniknął ozdabiający ją do tej pory posąg Lenina, na głównej ścianie powieszono flagę Federacji. Rzecz w tym, że zawisła odwrotnie, co zauważył jeden z Amerykanów. Powiadomiono o tym rosyjskich gospodarzy, którzy podczas pierwszej przerwy szybko i dyskretnie naprawili błąd.

Pierwsze lata po zakończeniu zimnej wojny stały pod znakiem dramatycznych przemian tożsamości różnych ludów oraz symboli tych tożsamości. Politykę globalną zaczęto reorganizować według linii podziałów kulturowych. Flagi obrócone do góry nogami były oznaką okresu przejściowego, wieszano jednak coraz więcej flag i błędów już nie popełniano. Rosjanie i inne narody mobilizują się i maszerują pod tymi i innymi symbolami swej nowej kulturowej tożsamości.

Dwa tysiące ludzi zebranych na demonstracji w Sarajewie 18 kwietnia 1994 roku wymachiwało flagami Arabii Saudyjskiej i Turcji. Wybierając te właśnie sztandary, a nie flagi ONZ, NATO czy Stanów Zjednoczonych, mieszkańcy Sarajewa identyfikowali się z muzułmańskimi współwyznawcami i oznajmiali światu, kogo uważają za prawdziwych przyjaciół, a kogo niezupełnie.

16 października 1994 roku w Los Angeles 70 tysięcy ludzi maszerowało wśród morza meksykańskich flag, protestując przeciwko Propozycji 187 dotyczącej referendum, które miało rozstrzygnąć, czy stan pozbawi nielegalnych imigrantów i ich dzieci pewnych przywilejów. Obserwatorzy zadawali pytanie, dlaczego demonstranci domagający się bezpłatnego szkolnictwa powiewają meksykańską flagą. „Powinni wznosić flagę amerykańską”. Dwa tygodnie później na ulice wyszedł jeszcze większy tłum, niosąc tym razem odwróconą flagę amerykańską. Te pokazy z flagami zapewniły zwycięstwo Propozycji 187, za którą opowiedziało się 59% głosujących.

W świecie, jaki nastał po zakończeniu zimnej wojny, flagi bardzo się liczą, to samo dotyczy innych symboli kulturowej tożsamości, takich jak krzyże, półksiężyce, a nawet nakrycia głowy. Liczy się bowiem kultura, a kulturowa tożsamość jest tym, co dla większości ludzi ma największe znaczenie. Ludzie odkrywają nowe tożsamości będące często starymi, maszerują pod nowymi (nieraz starymi) sztandarami, wywołując wojny z nowymi — też niejednokrotnie starymi — wrogami.

Ponury Weltanschauung tej nowej epoki świetnie wyraził nacjonalistyczny demagog z Wenecji, bohater powieści Michaela Dibdina Martwa laguna: „Bez prawdziwych wrogów nie ma prawdziwych przyjaciół. Nie istniejemy, nie możemy kochać tego, czym jesteśmy, dopóki nie znienawidzimy. Boleśnie odkrywamy te stare prawdy po stu albo więcej latach sentymentalnego miamlenia. Ci, którzy im zaprzeczają, wypierają się własnej rodziny, swojego dziedzictwa, kultury, praw nabytych z mocy urodzenia, wypierają się samych siebie. Niełatwo będzie im wybaczone”. Ani mężowie stanu, ani uczeni nie mogą lekceważyć ponurej treści zawartej w tych starych prawdach. Dla ludów poszukujących swej tożsamości i na nowo odkrywających więź etniczną posiadanie wrogów jest sprawą zasadniczą, a potencjalnie najgroźniejsze wrogości rodzą się na granicach między głównymi cywilizacjami świata.

Główna teza tej książki brzmi następująco: to kultura i tożsamość kulturowa, będąca w szerokim pojęciu tożsamością cywilizacji, kształtują wzorce spójności, dezintegracji i konfliktu w świecie, jaki nastał po zimnej wojnie. W pięciu częściach rozwinięte są wnioski wynikające z tej tezy.

Część I: Po raz pierwszy w dziejach świata polityka globalna jest zarówno wielobiegunowa, jak i wielocywilizacyjna. Modernizacja nie jest równoznaczna z westernizacją i nie prowadzi ani do powstania cywilizacji uniwersalnej w żadnym możliwym do przyjęcia znaczeniu, ani do westernizacji społeczeństw niezachodnich.

Część II: Następuje zmiana układu sił między cywilizacjami: wpływy Zachodu słabną, cywilizacje azjatyckie rosną w siłę ekonomiczną, militarną i polityczną, w świecie islamu ma miejsce demograficzna eksplozja destabilizująca kraje muzułmańskie i sąsiednie, cywilizacje niezachodnie potwierdzają na nowo wartość swoich kultur.

Część III: Wyłania się ład światowy oparty na cywilizacjach: kraje o zbliżonych cechach kulturowych współpracują ze sobą, próby przenoszenia społeczeństw z jednej cywilizacji do drugiej kończą się niepowodzeniem, kraje grupują się wokół państw będących ośrodkami ich cywilizacji.

Część IV: Uniwersalistyczne aspiracje Zachodu prowadzą do nasilających się konfliktów z innymi cywilizacjami. Najpoważniejsze są konflikty z islamem i Chinami. Na szczeblu lokalnym wojny pograniczne, głównie między muzułmanami i niemuzułmanami, powodują „zwoływanie się krajów pokrewnych”, grożą dalszą eskalacją, co z kolei skłania państwa ośrodki cywilizacji do podejmowania wysiłków na rzecz powstrzymania tych wojen.

Część V: Przetrwanie Zachodu zależy od tego, czy Amerykanie potwierdzą na nowo swoją zachodnią tożsamość, ludzie Zachodu pogodzą się z tym, że ich cywilizacja jest jedyna w swoim rodzaju, ale nie uniwersalna, i zjednoczą się, by tchnąć w nią nowego ducha i uchronić przed wyzwaniami ze strony niezachodnich społeczeństw. Od tego, czy przywódcom świata uda się zaakceptować wielocywilizacyjny charakter polityki globalnej i podjąć współdziałanie, by go utrzymać, zależy uniknięcie globalnego konfliktu.

WIELOBIEGUNOWY ŚWIAT WIELU CYWILIZACJI

Po raz pierwszy w historii polityka globalna stała się wielobiegunowa, a jednocześnie jej podmiotami jest wiele cywilizacji. Przez większy okres dziejów ludzkości kontakty między cywilizacjami miały charakter sporadyczny albo w ogóle ich nie było. Z początkiem ery nowożytnej, około 1500 roku n.e., polityka globalna przybrała dwa wymiary. Przez ponad czterysta lat państwa narodowe Zachodu — Wielka Brytania, Francja, Hiszpania, Austria, Prusy, Niemcy, Stany Zjednoczone i inne — tworzyły wielobiegunowy układ międzynarodowy w ramach cywilizacji zachodniej, wzajemnie na siebie oddziałując, rywalizując i tocząc między sobą wojny. Równocześnie państwa zachodnie dokonywały ekspansji, podbijały i kolonizowały inne cywilizacje lub decydowały o ich losach (mapa 1.1). W okresie zimnej wojny polityka globalna stała się dwubiegunowa, a świat podzielił się na trzy części. Grupa najbogatszych, a przy tym demokratycznych społeczeństw, na której czele stanęły Stany Zjednoczone, zaangażowała się w ideologiczną, polityczną, ekonomiczną, a niekiedy militarną rywalizację z grupą uboższych społeczeństw komunistycznych, satelitów Związku Radzieckiego, który im przewodził. Konflikt ten w znacznej mierze toczył się na obszarze Trzeciego Świata, poza obydwoma obozami. Na Trzeci Świat składały się z kolei kraje na ogół ubogie, politycznie niestabilne, które niedawno uzyskały niepodległość i proklamowały niezaangażowanie (mapa 1.2).

Pod koniec lat osiemdziesiątych świat komunistyczny się załamał, a zimnowojenny układ międzynarodowy przeszedł do historii. Najważniejsze różnice między narodami nie mają charakteru ideologicznego, politycznego czy ekonomicznego, lecz kulturowy. Ludy i narody próbują udzielić odpowiedzi na najbardziej podstawowe z pytań, jakie stoją przed ludźmi: kim jesteśmy? I odpowiadają na nie w sposób tradycyjny, tak jak zawsze ludzie to czynili, odwołując się do tego, co najwięcej dla nich znaczy. Określają się w kategoriach pochodzenia, religii, języka, historii, wartości, obyczajów i instytucji. Identyfikują się z grupami kulturowymi: plemionami, grupami etnicznymi, wspólnotami religijnymi, narodami, a także, w najszerszym wymiarze, z cywilizacjami. Polityka służy nie tylko promowaniu interesów, ale i określaniu tożsamości. Wiemy, kim jesteśmy, tylko wtedy, kiedy sobie uzmysłowimy, kim nie jesteśmy, nierzadko zaś tylko wtedy, kiedy wiemy, przeciw komu występujemy.

Państwa narodowe są nadal głównymi aktorami sceny międzynarodowej. Tak jak w przeszłości, ich postępowanie jest określane przez dążenie do władzy i bogactwa, ale także przez preferencje, wspólne cechy i różnice kulturowe. Najważniejszymi ugrupowaniami państw nie są już trzy bloki z okresu zimnej wojny, ale siedem lub osiem głównych cywilizacji świata (mapa 1.3). Społeczeństwa niezachodnie, zwłaszcza w Azji Wschodniej, rozwijają się gospodarczo i stają się coraz bogatsze, tworząc podstawy potęgi militarnej i wpływów politycznych. W miarę jak rośnie potęga niezachodnich społeczeństw i zyskują one pewność siebie, zwracają się ku własnym kulturowym wartościom i odrzucają te, które Zachód im „wmusił”. Henry Kissinger stwierdza, że na system międzynarodowy XXI wieku będzie się składać co najmniej sześć wielkich mocarstw: Stany Zjednoczone, Europa, Chiny, Japonia, Rosja i być może Indie, a ponadto wiele różnych średnich i małych krajów1. Sześć mocarstw wymienionych przez Kissingera należy do pięciu odrębnych cywilizacji, istnieją ponadto ważne państwa islamskie, które dzięki położeniu strategicznemu, liczbie ludności i (lub) zasobom ropy naftowej wywierają wpływ na sprawy polityki światowej. W tym nowym świecie polityka lokalna jest polityką etniczności, o polityce globalnej przesądzają cywilizacje. Miejsce rywalizacji supermocarstw zajęło starcie cywilizacji.

Najostrzejsze, najpoważniejsze i najgroźniejsze konflikty nie będą się w tym nowym świecie toczyć między klasami społecznymi, biednymi i bogatymi czy innymi grupami zdefiniowanymi w kategoriach ekonomicznych, ale między ludami należącymi do różnych kręgów kulturowych. W ramach poszczególnych cywilizacji będą wybuchały konflikty plemienne i etniczne. Jednakże walka między państwami i grupami należącymi do różnych cywilizacji grozi potencjalną eskalacją, bo inne państwa i grupy spieszą na pomoc „krajom pokrewnym”2. Krwawe starcie klanów w Somalii nie zwiastuje przerodzenia się w konflikt na większą skalę. Krwawe walki plemienne w Rwandzie mają określone skutki dla Ugandy, Zairu i Burundi, ale nie dla odleglejszych krajów. Krwawe konflikty między cywilizacjami w Bośni, na Kaukazie, w Azji Środkowej czy w Kaszmirze mogą się przerodzić w poważniejsze wojny. W konfliktach rozgrywających się na terenie byłej Jugosławii Rosja udzieliła dyplomatycznego poparcia Serbom, a Arabia Saudyjska, Turcja, Iran i Libia wspierały finansowo Bośniaków i dostarczały im broń, nie kierując się racjami ideologicznymi, polityką mocarstwową czy interesem ekonomicznym, ale pokrewieństwem kulturowym. „Konflikty kulturowe — jak zauważył Václav Havel — narastają i są dziś groźniejsze niż kiedykolwiek na przestrzeni dziejów”. Jacques Delors przyznał, że „przyszłe konflikty będą wybuchały raczej za sprawą czynników kulturowych niż ekonomii czy ideologii”3. Najniebezpieczniejsze zaś są konflikty kulturowe na liniach granicznych między cywilizacjami.

W świecie, jaki się wyłonił po zimnej wojnie, kultura jest siłą, która zarazem dzieli i łączy. Ludy należące do tych samych kultur, lecz podzielone przez ideologię, łączą się, jak uczyniły to już Niemcy, proces ten zaczyna też obejmować Koreę i Chiny. Społeczeństwa zjednoczone przez ideologię lub okoliczności historyczne, lecz cywilizacyjnie podzielone, albo się rozpadają, jak Związek Radziecki, Jugosławia i Bośnia, albo przeżywają silne napięcia, jak Ukraina, Nigeria, Sudan, Indie, Sri Lanka i wiele innych. Kraje o wspólnych cechach kulturowych podejmują współpracę gospodarczą i polityczną. Organizacje międzynarodowe oparte na wspólnocie kulturowej, jak Unia Europejska, mają o wiele większe szanse powodzenia niż te, które usiłują przekraczać różnice kulturowe. Żelazna kurtyna była przez czterdzieści pięć lat główną linią podziału w Europie. Teraz przesunęła się o kilkaset mil na wschód, oddzielając ludy zachodniego chrześcijaństwa od wyznawców islamu i prawosławia.

Założenia filozoficzne, systemy wartości, stosunki społeczne, obyczaje i światopoglądy różnią się znacząco w poszczególnych kręgach kulturowych. Te różnice pogłębia jeszcze odrodzenie religii widoczne na wielu obszarach świata. Kultury mogą się zmieniać, w różnych okresach miewają rozmaity wpływ na politykę i ekonomię, ale najważniejsze różnice w stopniu rozwoju politycznego i gospodarczego między cywilizacjami zakorzenione są w odrębnościach kulturowych. Sukcesy gospodarcze krajów Azji Wschodniej mają swoje źródło we wschodnioazjatyckiej kulturze, ona też leży u podłoża trudności, jakie napotyka w tym regionie tworzenie stabilnych systemów demokratycznych. Niepowodzenia demokracji w świecie muzułmańskim można w znacznej mierze wyjaśnić charakterem kultury islamu. Tożsamość cywilizacyjna postkomunistycznych społeczeństw Europy Wschodniej i byłego Związku Radzieckiego określa ich dalsze losy. Kraje należące do kręgu zachodniego chrześcijaństwa odnotowują rozwój gospodarczy, następuje tam również demokratyzacja polityki. Perspektywy rozwoju ekonomicznego i politycznego krajów prawosławnych są niepewne, w republikach muzułmańskich nie wyglądają zachęcająco.

Cywilizacja Zachodu jest najpotężniejsza i taką przez lata pozostanie, ale potęga ta staje się coraz słabsza w miarę, jak inne cywilizacje rosną w siłę. Zachód stara się potwierdzać swoje wartości i bronić swych interesów, co stawia społeczeństwa niezachodnie przed wyborem. Jedne próbują naśladować Zachód i w taki czy inny sposób doń dołączyć. Inne, konfucjańskie i muzułmańskie, starają się rozbudowywać własną potęgę gospodarczą i militarną, by stawić mu opór i stworzyć przeciwwagę. Osią polityki światowej w epoce po zimnej wojnie jest więc interakcja, jaka zachodzi między potęgą i kulturą Zachodu a potęgą i kulturą pozostałych cywilizacji.

Podsumujmy: świat, jaki się wyłonił po zimnej wojnie, jest więc światem siedmiu lub ośmiu wielkich cywilizacji. Wspólne i odmienne cechy kulturowe określają interesy, wywołują antagonizmy i wpływają na tworzenie się związków państw. Najważniejsze kraje należą do rozmaitych kręgów kulturowych. Lokalne konflikty grożące przekształceniem się w wojny na szerszą skalę to te, które się toczą między grupami lub państwami należącymi do różnych cywilizacji. Główne modele rozwoju politycznego i ekonomicznego odmiennie się kształtują w obrębie poszczególnych cywilizacji. Główne sprawy rozgrywające się na arenie międzynarodowej dotyczą różnic między cywilizacjami. Po długim okresie dominacji Zachodu zmienia się układ sił, wzrasta potęga cywilizacji niezachodnich. Polityka globalna stała się wielobiegunowa i wielocywilizacyjna.

INNE ŚWIATY?

Mapy i paradygmaty. Nakreślony tu obraz świata, jaki zaistniał po zimnej wojnie, któremu kształt nadają czynniki kulturowe i gdzie zachodzą interakcje między państwami i grupami państw należącymi do różnych cywilizacji, jest bardzo uproszczony. Wiele rzeczy w nim pominięto, niektóre wypaczono, jeszcze inne ukryto. Jeżeli mamy jednak poważnie myśleć o świecie, w którym żyjemy, i skutecznie w nim działać, niezbędna jest uproszczona mapa rzeczywistości, jakaś teoria, koncepcja, model czy paradygmat. Bez takich konstrukcji intelektualnych będziemy mieli, jak to określił William James, „barwne i szumne zamieszanie”. Postęp intelektualny i naukowy, co wykazał Thomas Kuhn w klasycznej pracy Struktura rewolucji naukowych, polega na zastąpieniu jednego paradygmatu, który coraz mniej potrafi wyjaśnić nowe lub nowo odkryte fakty, przez inny, lepiej owe fakty uwzględniający. „Teoria, aby zostać uznaną za paradygmat — pisze Kuhn — musi prezentować się lepiej niż jej konkurentki, ale nie musi wyjaśniać wszystkich faktów, z jakimi może zostać skonfrontowana. W istocie rzeczy nigdy tego nie czyni”4. Jak mądrze stwierdza John Lewis Gaddis, „gdy chcemy znaleźć drogę w nieznanym terenie, potrzebujemy jakiejś mapy. Kartografia, jak samo poznanie, jest niezbędnym uproszczeniem, które pozwala nam zorientować się, gdzie jesteśmy i dokąd prawdopodobnie zmierzamy”. Zimnowojenna wizja rywalizacji między supermocarstwami była, jak podkreśla Gaddis, takim właśnie modelem. Pierwszy skonstruował go Harry Truman „jako ćwiczenie z kartografii geopolitycznej, by przedstawić międzynarodowy krajobraz w kategoriach zrozumiałych dla każdego, a tym samym przygotować grunt pod wyszukaną strategię powstrzymywania (containment), która wkrótce miała zostać wprowadzona w życie”. Światopoglądy i teorie przyczynowe to nieodzowne przewodniki po polityce międzynarodowej5.

Przez czterdzieści lat badacze i praktycy stosunków międzynarodowych myśleli i działali w kategoriach wielce uproszczonego, lecz bardzo przydatnego paradygmatu zimnej wojny. Nie mógł on uwzględnić wszystkiego, co się działo w polityce światowej. Wiele było anomalii (jak określiłby to Kuhn), czasami zaś paradygmat nie pozwalał uczonym i politykom dostrzegać wielkich wydarzeń, jak na przykład rozłamu między Chinami a Związkiem Radzieckim. Jako prosty model polityki światowej paradygmat ten brał pod uwagę więcej ważnych zjawisk niż jakakolwiek konkurencyjna teoria, był punktem wyjścia do myślenia o sprawach międzynarodowych, zaakceptowano go niemal powszechnie, ukształtował poglądy dwóch pokoleń na politykę światową.

Ludzie, myśląc i działając, nie mogą się obejść bez uproszczonych paradygmatów. Z jednej strony możemy otwarcie formułować teorie lub tworzyć modele i świadomie kierować się nimi w naszym postępowaniu. Z drugiej — możemy stwierdzić, że takie przewodniki nie są nam potrzebne, i założyć, iż będziemy działać, uwzględniając wyłącznie pewne „obiektywne” fakty, traktując każdy przypadek „tak, jak na to zasługuje”. W ten sposób sami się jednak oszukujemy. Głęboko w naszych umysłach tkwią bowiem ukryte założenia, tendencje stronnicze i uprzedzenia, określające nasze postrzeganie rzeczywistości, fakty, które dostrzegamy, i ocenę ich znaczenia. Potrzebujemy jawnych lub niewidocznych modeli, które umożliwiają nam:

• uporządkowanie rzeczywistości i ujęcie jej w ogólne formuły;

• zrozumienie związków przyczynowych między zjawiskami;

• antycypowanie, a jeśli szczęście nam dopisze, także i przewidywanie przyszłych wydarzeń;

• odróżnienie rzeczy ważnych od nieważnych;

• ukazanie dróg, jakimi powinniśmy dążyć do swoich celów.

Każdy model lub mapa jest pewną abstrakcją, dla jednych celów będzie bardziej przydatny niż dla innych. Mapa drogowa pokazuje nam, jak dojechać z punktu A do punktu B, niewiele jednak będziemy mieli z niej pożytku, jeśli pilotujemy samolot. W takim wypadku potrzebujemy mapy, na której będą zaznaczone lotniska, radiolatarnie, tory lotu, a także ukazana topografia terenu. Nie mając jednak żadnej mapy, zgubimy się. Im bardziej szczegółowa, tym dokładniej odzwierciedla rzeczywistość. Mapa z nadmierną liczbą szczegółów okaże się jednak do wielu celów nieprzydatna. Jeśli chcemy dostać się z jednego wielkiego miasta do drugiego główną autostradą, nie potrzebujemy mapy uwzględniającej mnóstwo informacji bez związku z ruchem drogowym, gdzie autostrady trudno wyłowić z gmatwaniny dróg drugorzędnych. Z drugiej strony mapa, na której widnieje tylko jedna autostrada, nie oddaje wielu elementów rzeczywistości. Trudno nam będzie za jej pomocą znaleźć objazd, jeśli jakiś poważny wypadek zablokuje ruch na autostradzie. Krótko mówiąc, potrzebujemy mapy, która zarazem oddaje rzeczywistość i upraszcza ją w sposób, który najlepiej służy naszym celom. Pod koniec epoki zimnej wojny pojawiło się kilka nowych map, czy też paradygmatów, polityki światowej.

Jeden świat: euforia i harmonia. Popularny paradygmat oparto na założeniu, iż koniec zimnej wojny oznacza zakończenie poważnego konfliktu rzutującego na politykę globalną i wyłonienie się dość harmonijnego świata. Najszerzej dyskutowaną wersją tego modelu była teza o „końcu historii”, wysunięta przez Francisa Fukuyamę. [Paralelna linia argumentacji, biorącej za punkt wyjścia nie tyle koniec zimnej wojny, ile długofalowe trendy ekonomiczne i społeczne tworzące „cywilizację uniwersalną”, zostanie omówiona w rozdziale 3] „Jesteśmy być może świadkami — stwierdzał Fukuyama — (…) końca historii jako takiej, to jest końcowego punktu ideologicznej ewolucji ludzkości i uniwersalizacji zachodniej liberalnej demokracji jako ostatecznej formy rządu”. Oczywiście na niektórych obszarach Trzeciego Świata nadal mogą wybuchać konflikty, ale główny konflikt się zakończył, i to nie tylko w Europie. „To właśnie w świecie pozaeuropejskim” nastąpiły ogromne zmiany, zwłaszcza w Chinach i Związku Radzieckim. Zakończyła się wojna idei. Wyznawcy marksizmu-leninizmu ostali się jeszcze może „w takich miejscach, jak Managua, Phenian czy Cambridge w stanie Massachusetts”, ale liberalna demokracja zatriumfowała już wszędzie. Przyszłość nie będzie już stała pod znakiem wyniszczających konfliktów ideologicznych, ale rozwiązywania przyziemnych problemów ekonomicznych i technicznych. Jak z pewnym przygnębieniem stwierdza Fukuyama, będzie to wszystko dość nudne6.

Dość powszechnie spodziewano się, że nastanie wreszcie harmonia. Przywódcy polityczni i intelektualni wyrażali podobne poglądy. Upadł mur berliński, załamały się komunistyczne reżimy, Organizacja Narodów Zjednoczonych miała nabrać nowego znaczenia, byli rywale z czasów zimnej wojny mieli stać się „partnerami” i robić „wielkie interesy”, utrzymanie pokoju i jego zaprowadzanie miało się znaleźć na porządku dziennym. Prezydent głównego światowego mocarstwa ogłosił nastanie „nowego ładu światowego”, rektor najznakomitszego (podobno) uniwersytetu na świecie sprzeciwił się mianowaniu profesora studiów nad bezpieczeństwem, bo nie było już takiej potrzeby: „Alleluja! Nie będziemy więcej prowadzić badań nad wojną, bo wojny już nie ma”.

W euforii, jaką przyniósł koniec zimnej wojny, zrodziło się złudzenie harmonii. Wkrótce się okazało, że nie było niczym więcej niż tylko złudzeniem. Na początku lat dziewięćdziesiątych świat się zmienił, ale niekoniecznie na bardziej pokojowy. Zmiana była nieunikniona, o postępie nie można tego powiedzieć. Podobne złudzenia rozkwitały na krótko po zakończeniu każdego z wielkich konfliktów XX wieku. I wojna światowa miała „położyć kres wszystkim wojnom” i uczynić świat miejscem bezpiecznym dla demokracji. II wojna światowa, jak stwierdził Franklin Roosevelt, miała „zlikwidować system podejmowania jednostronnych działań, zamkniętych przymierzy, równowagi sił i wszystkich innych środków, które wypróbowywano od stuleci i które nieodmiennie zawodziły”. Zamiast tego będziemy mieli „uniwersalną organizację państw miłujących pokój” i początki „trwałych struktur pokoju”7. Tymczasem I wojna zrodziła komunizm, faszyzm i odwróciła rozwijający się od stulecia trend demokratyzacji. Po II wojnie światowej nastała zimna wojna, która objęła cały świat. Złudzenie harmonii, jakie z kolei zaświtało po zakończeniu zimnej wojny, wkrótce się rozwiało pod naporem nowych zjawisk: mnożenia się konfliktów etnicznych i czystek etnicznych, załamania się prawa i porządku, wyłonienia się nowych modeli sojuszów i konfliktów między państwami, odrodzenia ruchów neokomunistycznych i neofaszystowskich, intensyfikacji religijnego fundamentalizmu, końca „dyplomacji uśmiechów” i „polityki na tak” w stosunkach między Rosją a Zachodem. Organizacja Narodów Zjednoczonych i Stany Zjednoczone okazały się niezdolne do stłumienia krwawych lokalnych konfliktów, a rosnące w potęgę Chiny stają się coraz bardziej pewne siebie. W ciągu pięciu lat, jakie nastąpiły po zburzeniu muru berlińskiego, słowo „ludobójstwo” słyszało się o wiele częściej niż przez którekolwiek pięciolecie okresu zimnej wojny. Paradygmat jednego harmonijnego świata jest zbyt odległy od rzeczywistości, by mógł służyć za przewodnik po świecie, jaki nastał po zimnej wojnie.

Dwa światy: My i Oni. Zakończeniu wielkich konfliktów towarzyszą nadzieje na zjednoczony świat, tendencja do myślenia w kategoriach dwóch światów pojawia się natomiast na przestrzeni całych dziejów ludzkości. Ludzie zawsze mieli skłonność do dzielenia bliźnich na „nas” i „tamtych”, naszą grupę i grupę obcą, naszą cywilizację i barbarzyńców. Uczeni analizowali świat, posługując się kategoriami Wschodu i Zachodu, Północy i Południa, centrum i peryferii. Muzułmanie tradycyjnie dzielili go na dar al-islam i dar al-harb, obszar pokoju i obszar wojny. Podział ten, w odwróconej niejako wersji, został pod koniec zimnej wojny przyjęty przez amerykańskich naukowców, którzy dzielili świat na „strefy pokoju” i „strefy konfliktów”. Do tych pierwszych zaliczono Zachód i Japonię, czyli obszar zamieszkany przez mniej więcej 15% ludności świata, do tych drugich — całą resztę8.

Dychotomiczny obraz świata może do pewnego stopnia pokrywać się z rzeczywistością w zależności od tego, jak zdefiniuje się wyróżnione części. Najpowszechniej spotyka się podział, różnie nazywany, na kraje bogate (nowoczesne, rozwinięte) i biedne (tradycyjne, nierozwinięte lub rozwijające się). Ujmując rzecz historycznie, ten ekonomiczny podział odpowiada podziałowi kulturowemu na Zachód i Wschód — w tym wypadku mniejszy nacisk kładzie się na różnice ekonomiczne i w poziomie stopy życiowej, większy zaś na odrębne filozofie, systemy wartości i styl życia9. Każdy z tych obrazów jest do pewnego stopnia odbiciem rzeczywistości, ale ma i swoje ograniczenia. Bogate, nowoczesne kraje mają wspólne cechy odróżniające je od krajów ubogich i tradycyjnych, które także wiele ze sobą łączy. Różnice w zamożności mogą być powodem konfliktów, ale wszelkie dowody wskazują, że dzieje się to przede wszystkim wtedy, gdy ludy bogatsze i potężniejsze usiłują podbić i skolonizować ludy ubogie i bardziej tradycyjne. Zachód czynił to przez cztery stulecia, po czym część kolonii zbuntowała się i wywołała wojny wyzwoleńcze przeciw potęgom kolonialnym, którym równie dobrze mogła przejść ochota na utrzymywanie imperium. W świecie współczesnym dekolonizacja już się dokonała, a miejsce wojen wyzwoleńczych zajęły konflikty między wyzwolonymi narodami.

Ujmując rzecz bardziej ogólnie, konflikty między bogatymi i biednymi raczej nie będą wybuchać, ponieważ ubogie kraje (jeśli nie liczyć szczególnych okoliczności) nie są politycznie zjednoczone, brak im siły ekonomicznej i potęgi militarnej niezbędnej do przeciwstawienia się krajom bogatym. Rozwój ekonomiczny niektórych krajów Azji i Ameryki Łacińskiej zamazuje uproszczony podział na tych, co „mają”, i tych, co „nie mają”. Bogate państwa mogą prowadzić między sobą wojny handlowe, między państwami ubogimi może dochodzić do brutalnych starć, ale międzynarodowa wojna klasowa między ubogim Południem a bogatą Północą jest równie daleka od rzeczywistości, jak szczęśliwy świat żyjący w harmonii.

Podział świata na dwie odrębne całości kulturowe jest jeszcze mniej adekwatny. Zachód pod pewnymi względami stanowi całość, ale co wspólnego mają ze sobą niezachodnie społeczeństwa poza tym, że nie należą do Zachodu? Takie cywilizacje, jak japońską, chińską, hinduską, muzułmańską i afrykańską, niewiele ze sobą łączy w kategoriach religii, struktury społecznej, instytucji i systemów wartości. Jedność tego, co nie jest Zachodem, i dychotomiczny podział na Wschód i Zachód to mity stworzone przez ten ostatni. Mity te cierpią na ułomności orientalizmu, słusznie krytykowanego przez Edwarda Saida za propagowanie „różnicy między tym, co znane (Europa, Zachód, »my«), a tym, co obce (Orient, Wschód, »tamci«), i zakładanie wyższości pierwszego nad drugim”10. W okresie zimnej wojny świat był w znacznym stopniu spolaryzowany wzdłuż spektrum ideologicznego. Nie istnieje jednak żadne spektrum kulturowe. Kulturowa polaryzacja na „Wschód” i „Zachód” jest po części jeszcze jedną konsekwencją powszechnej, choć niefortunnej praktyki określania cywilizacji europejskiej mianem cywilizacji zachodniej. Zamiast „Wschód i Zachód” trafniejsze byłoby posługiwanie się terminami „Zachód i reszta”, co przynajmniej zakłada istnienie wielu światów niezachodnich. Świat jest zbyt skomplikowany, by dał się z pożytkiem dla większości celów podzielić w prosty sposób na Północ i Południe (pod względem ekonomicznym) czy Wschód i Zachód (pod względem kulturowym).

Mniej więcej 184 państwa. Twórcy kolejnej, trzeciej mapy świata, jaka się wyłoniła po zimnej wojnie, wychodzą z założeń tak zwanej realistycznej teorii stosunków międzynarodowych. Zgodnie z tą teorią państwa są głównymi aktorami na arenie międzynarodowej, jedynymi, którzy się liczą. Stosunki panujące między nimi to stan anarchii, aby więc przetrwać i zapewnić sobie bezpieczeństwo, państwa nieodmiennie dążą do zdobycia jak największej potęgi. Jeśli jedno z państw widzi, że inne rośnie w siłę, stając się przez to potencjalnym zagrożeniem, dołoży starań, by się chronić, umacniając swoją potęgę i (lub) wchodząc w sojusze z innymi państwami. Wychodząc z takich założeń, można przewidzieć interesy i działania mniej więcej 184 państw współczesnego świata11.

Ten „realistyczny” obraz świata stanowi bardzo wygodny punkt wyjścia do analizy stosunków międzynarodowych. Wyjaśnia też w dużym stopniu postępowanie państw, które są i pozostaną głównymi jednostkami w sprawach międzynarodowych. Utrzymują armie, prowadzą działania dyplomatyczne, negocjują traktaty, walczą w wojnach, kontrolują organizacje międzynarodowe, wywierają wpływ na produkcję i handel i w znacznej mierze je kształtują. Rządy państw przyznają pierwszeństwo zapewnieniu zewnętrznego bezpieczeństwa (choć często się zdarza, że ich priorytetem bywa uchronienie własnych pozycji przed zagrożeniem wewnętrznym). W każdym razie ten etatystyczny paradygmat daje nam bardziej realistyczny obraz i przewodnik po polityce światowej niż paradygmaty jednego lub dwóch światów.

Także i on ma jednak poważne ograniczenia.

Zakłada, że wszystkie państwa jednakowo postrzegają swoje interesy i tak samo działają. Proste założenie, że siła jest wszystkim, stanowi punkt wyjścia do zrozumienia postępowania państw, ale daleko nie prowadzi. Państwa określają swoje interesy w kategoriach siły, ale także w wielu innych kategoriach. Często dążą, rzecz jasna, do osiągnięcia równowagi sił, ale gdyby tylko o to chodziło, państwa zachodnioeuropejskie pod koniec lat czterdziestych sprzymierzyłyby się ściśle ze Związkiem Radzieckim przeciwko Stanom Zjednoczonym. Państwa reagują przede wszystkim na zagrożenia, jakie postrzegają, a w tym wypadku państwa zachodnie widziały polityczne, ideologiczne i militarne zagrożenie ze Wschodu. Swoje interesy ujmują w sposób, jakiego by nie przewidziała teoria realistyczna w klasycznym wydaniu. Systemy wartości, kultura i instytucje wywierają wpływ na definiowanie przez państwa swoich interesów. Interesy te kształtowane są na dodatek nie tylko przez lokalne wartości i instytucje, lecz także normy i instytucje międzynarodowe. Poza podstawową troską o własne bezpieczeństwo różne państwa rozmaicie definiują swoje interesy. Te o podobnej kulturze i podobnych instytucjach będą miały wspólne interesy. Państwa demokratyczne łączy wiele wspólnych cech, dlatego nie walczą między sobą. Kanada nie musi się z nikim sprzymierzać, żeby zapobiec inwazji Stanów Zjednoczonych.

W podstawowym wymiarze założenia paradygmatu etatystycznego sprawdzały się na przestrzeni dziejów. Nie przydają się natomiast do zrozumienia różnic między polityką globalną po zimnej wojnie a polityką globalną podczas zimnej wojny i przed nią. Różnice jednak niewątpliwie istnieją, a w każdej epoce historycznej państwa odmiennie realizują swoje interesy. W świecie współczesnym w coraz większym stopniu definiują je w kategoriach cywilizacyjnych. Współpracują i wchodzą w sojusze z państwami o takiej samej lub podobnej kulturze i częściej bywają w konflikcie z krajami z innych kręgów kulturowych. Zagrożenia definiują w kategoriach intencji innych państw, a o tym, jakie są te intencje i jak są postrzegane, przesądzają w znacznej mierze względy kulturowe. Ogół społeczeństwa i politycy mniej się przeważnie czują zagrożeni przez naród, który w swoim odczuciu rozumieją i mogą mu ufać, bo łączy ich wspólny język, religia, wartości, instytucje i kultura. Będą bardziej skłonni dostrzegać zagrożenie ze strony państw, których narody mają odmienną kulturę — stąd brak zrozumienia i brak zaufania. Dzisiaj, kiedy marksistowsko-leninowski Związek Radziecki przestał zagrażać wolnemu światu, a Stany Zjednoczone nie są już kontrzagrożeniem dla świata komunistycznego, kraje obu tych światów coraz wyraźniej dostrzegają zagrożenie ze strony ludów odmiennych pod względem kulturowym.

Pozostając głównymi aktorami stosunków międzynarodowych, państwa tracą suwerenność, funkcje i władzę. Instytucje międzynarodowe domagają się prawa do oceniania i powstrzymywania tego, co państwa robią na swoich terytoriach. Gdzieniegdzie, zwłaszcza w Europie, instytucje międzynarodowe przejęły ważne funkcje sprawowane przedtem przez państwa. Powstały potężne międzynarodowe struktury biurokratyczne, oddziałujące bezpośrednio na indywidualnych obywateli. W skali globalnej przejawia się trend do ograniczania władzy rządów państw, między innymi przez cedowanie jej na polityczne organizmy subpaństwowe, regionalne, prowincjonalne i lokalne. W wielu państwach, także rozwiniętych, działają ruchy regionalne dążące do znacznej autonomii lub secesji. Rządy utraciły w dużej mierze kontrolę nad przepływem pieniędzy z kraju i do kraju, coraz trudniej im kontrolować przepływ idei, technologii, towarów i ludzi. Granice państwowe stają się więc coraz bardziej przepuszczalne. Na skutek takiego rozwoju wydarzeń wielu ludzi uważa, iż zwarte, jednolite państwo, będące rzekomo normą od czasu traktatu westfalskiego z 1648 roku12, przechodzi stopniowo do historii, wyłania się zaś zróżnicowany, złożony, wielowarstwowy ład międzynarodowy bardziej przypominający ten, który panował w średniowieczu.

Totalny chaos. Proces słabnięcia państw i pojawianie się „państw nieudanych” przyczyniły się do powstania czwartego paradygmatu: obrazu świata zanarchizowanego. Akcentuje on następujące elementy: upadek autorytetu rządów, rozpadanie się państw, nasilenie się konfliktów plemiennych, etnicznych i religijnych, powstanie międzynarodowych mafii przestępczych, coraz większe rzesze uchodźców, idące w dziesiątki milionów, rozprzestrzenianie broni nuklearnej i innych środków masowego rażenia, szerzenie się terroryzmu, masakry i czystki etniczne. Ta wizja świata pogrążonego w chaosie znalazła wyraz w tytułach dwóch wnikliwych książek opublikowanych w 1993 roku: Bezład Zbigniewa Brzezińskiego i Pandaemonium Daniela Patricka Moynihana13.

Podobnie jak paradygmat etatystyczny, tak i paradygmat chaosu ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Przedstawia żywy i dość dokładny obraz tego, co dzieje się na świecie, a w odróżnieniu od paradygmatu etatystycznego odzwierciedla najważniejsze zmiany, jakie zaszły w polityce światowej po zakończeniu zimnej wojny. Na początku 1993 roku oceniano na przykład, że na świecie toczy się czterdzieści osiem wojen etnicznych, odnotowano też sto czterdzieści osiem „terytorialno-etnicznych roszczeń oraz konfliktów granicznych” w byłym Związku Radzieckim, przy czym trzydzieści z nich miało postać konfliktów zbrojnych14. Ale przez to, że zbyt dokładnie oddaje rzeczywistość, ma wady jeszcze większe niż paradygmat etatystyczny. Świat może być pogrążony w chaosie, ale jakiś porządek też w nim panuje. Wizja powszechnej, niezróżnicowanej anarchii nie dostarcza zbyt wielu wskazówek pomagających zrozumieć świat, uporządkować wydarzenia i określić ich znaczenie, przewidzieć trendy w tej anarchii, odróżnić od siebie poszczególne rodzaje chaosu oraz ich prawdopodobnie odmienne przyczyny i konsekwencje, no i opracować wytyczne dla twórców polityki.

PORÓWNYWANIE ŚWIATÓW: REALIZM, UPROSZCZENIE, PRZEWIDYWANIA

Każdy z omówionych tutaj czterech paradygmatów przedstawia odrębną kombinację realizmu i uproszczenia. Każdy ma swoje wady i ograniczenia. Można sobie wyobrazić, że dałoby się je przezwyciężyć przez połączenie paradygmatów i założenie, że świat jednocześnie dzieli się i integruje15. Obie tendencje rzeczywiście występują, a model bardziej złożony byłby bliższy rzeczywistości niż model prostszy. Oznaczałoby to jednak poświęcenie uproszczenia na rzecz realizmu, a posunięte zbyt daleko doprowadziłoby do odrzucenia wszelkich paradygmatów i teorii. Ponadto, zakładając jednoczesne działanie dwóch przeciwstawnych tendencji, model oparty na podziale-integracji nie potrafi przewidzieć, w jakich okolicznościach jedna z tych tendencji przeważy. Rzecz w tym, by opracować paradygmat wyjaśniający ważniejsze wydarzenia i pozwalający zrozumieć aktualne tendencje lepiej niż inne paradygmaty na podobnym poziomie intelektualnej abstrakcji.

Cztery, które wymieniliśmy, nie przystają wzajemnie do siebie. Świat nie może być zarazem jeden oraz podzielony na Zachód i Wschód czy Północ i Południe. Państwo narodowe nie może być podstawą stosunków międzynarodowych, jeśli się rozpada i jest rozdarte nasilającym się konfliktem wewnętrznym. Mamy albo jeden, albo dwa światy, albo 184 państwa, albo potencjalnie nieograniczoną liczbę plemion, grup etnicznych i narodowości.

Wielu tych trudności pozwala uniknąć spojrzenie na świat w kategoriach siedmiu, ośmiu cywilizacji. Nie poświęca się tutaj rzeczywistości na rzecz zwięzłości, jak w wypadku paradygmatu jednego lub dwóch światów. Nie podkreśla się rzeczywistości kosztem zwięzłości, jak w paradygmacie etatystycznym czy opartym na chaosie. Otrzymujemy przejrzystą strukturę, która pomaga zrozumieć świat, odróżniając wśród mnożących się konfliktów to, co ważne, od tego, co nieistotne. Pomaga także przewidzieć rozwój wydarzeń oraz daje wytyczne twórcom polityki. Opiera się na elementach innych paradygmatów i zawiera je w sobie. Bardziej do nich przystaje niż one nawzajem do siebie. Podejście cywilizacyjne zakłada na przykład, że:

W świecie rzeczywiście działają siły integracyjne i to one właśnie wywołują reakcje w postaci potwierdzania wartości własnej kultury oraz świadomości cywilizacyjnej.

Świat dzieli się w pewnym sensie na dwa światy, ale jest to podział między Zachodem, cywilizacją do tej pory dominującą, a wszystkimi innymi, które mało mają ze sobą nawzajem wspólnego. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z jednym światem zachodnim i wieloma niezachodnimi.

Państwa narodowe są i pozostaną najważniejszymi aktorami stosunków międzynarodowych, ale ich interesy, sojusze i konflikty w coraz większym stopniu są kształtowane przez czynniki kulturowe i cywilizacyjne.

Świat jest istotnie w stanie anarchii, pełno w nim konfliktów plemiennych i narodowościowych, najgroźniejsze jednak są konflikty między państwami lub grupami państw należących do różnych cywilizacji.

Paradygmat cywilizacyjny dostarcza więc stosunkowo prostej, ale nie nazbyt uproszczonej mapy, która pomaga zrozumieć to, co się dzieje na świecie pod koniec XX wieku. Żaden paradygmat nie zachowuje jednak aktualności po wiek wieków. Zimnowojenny model polityki światowej był użyteczny i odpowiedni przez czterdzieści lat, ale pod koniec lat osiemdziesiątych stał się przestarzały. Nadejdzie czas, gdy podobny los spotka paradygmat cywilizacyjny. Na razie jednak skutecznie pomaga on odróżniać rzeczy istotne od nieistotnych. Prawie połowa z czterdziestu ośmiu konfliktów etnicznych toczących się na świecie na początku 1993 roku to konflikty między grupami należącymi do różnych cywilizacji. Cywilizacyjna perspektywa powinna skłonić sekretarza generalnego ONZ i sekretarza stanu USA do skupienia wysiłków pokojowych na tych konfliktach, które w większym stopniu niż inne grożą przekształceniem się w wojny na szerszą skalę.

Z paradygmatów rodzą się także przepowiednie, których trafność i użyteczność stanowią kryterium poprawności danego paradygmatu w porównaniu z innymi. John Mearsheimer, posługując się paradygmatem etatystycznym, przepowiedział na przykład, że „stosunki między Ukrainą i Rosją dojrzały do tego, by między obydwoma państwami rozgorzała rywalizacja dotycząca kwestii bezpieczeństwa. Kiedy mocarstwa mają wspólną długą i słabo strzeżoną granicę, jak Ukraina i Rosja, obawy o bezpieczeństwo często prowadzą do rywalizacji. Rosja i Ukraina mogą to przezwyciężyć i nauczyć się harmonijnie koegzystować, ale taki rozwój wydarzeń byłby czymś niezwykłym”16. Paradygmat cywilizacyjny kładzie nacisk na ścisłe związki kulturowe, osobiste i historyczne łączące Rosję z Ukrainą oraz przemieszanie ludności rosyjskiej i ukraińskiej w obu krajach. Zwraca natomiast uwagę na cywilizacyjną linię graniczną oddzielającą prawosławną wschodnią Ukrainę od zachodniej, unickiej. Jest to fakt historyczny o podstawowym znaczeniu, całkiem pominięty przez Mearsheimera, który wyznaje „realistyczną” koncepcję państw jako organizmów jednolitych i samodzielnie określających swą tożsamość. O ile podejście etatystyczne ukazuje możliwość wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej, o tyle paradygmat cywilizacyjny taką ewentualność minimalizuje, podkreśla za to możliwość rozpadu Ukrainy na dwie części za sprawą oddziaływania czynników kulturowych. Odbyłoby się to gwałtowniej niż w Czechosłowacji, ale o wiele mniej krwawo niż w Jugosławii. Te rozmaite prognozy różnie określają z kolei polityczne priorytety. Mearsheimer, który wychodząc z założeń etatystycznych, przewiduje wojnę i podbój Ukrainy przez Rosję, jest za tym, by Ukraina zachowała broń atomową. Przy podejściu opartym na założeniach cywilizacyjnych należałoby popierać współpracę rosyjsko-ukraińską, nakłonić Ukrainę do wyrzeczenia się broni nuklearnej, zapewnić pomoc gospodarczą i inne środki, które wsparłyby zachowanie jedności i niepodległości Ukrainy, a także sfinansować odpowiednie badania i opracować scenariusze na wypadek jej ewentualnego rozpadu.

Wiele ważnych wydarzeń, widownią był świat po zakończeniu zimnej wojny, pasuje do paradygmatu cywilizacyjnego i mogło być przewidzianych przy jego użyciu. Należą do nich między innymi: rozpad Związku Radzieckiego i Jugosławii, wojny na byłych terytoriach tych państw, narastanie fundamentalizmu religijnego na całym świecie, walka o określenie tożsamości, jaka się toczy w Rosji, Turcji i Meksyku, nasilenie się konfliktów handlowych między Stanami Zjednoczonymi i Japonią, opór państw islamskich wobec presji Zachodu na Irak i Libię, dążenia państw islamskich i konfucjańskich do uzyskania broni nuklearnej i środków jej przenoszenia, pozostawanie Chin w roli wielkiego mocarstwa outsidera, konsolidacja nowych systemów demokratycznych w jednych państwach i niepowodzenia demokracji w innych, rozwijający się wyścig zbrojeń w Azji Wschodniej.

W ciągu jednego półrocza 1993 roku zaszły następujące wydarzenia, które pasują do cywilizacyjnego paradygmatu, co potwierdza jego przydatność do analizowania wyłaniającego się świata:

• trwały i nasilały się walki między Chorwatami, Muzułmanami i Serbami w byłej Jugosławii;

• Zachód nie zapewnił znaczącej pomocy bośniackim Muzułmanom, a okrucieństw popełnianych przez Chorwatów nie potępił równie stanowczo jak przedtem okrucieństwa Serbów;

• Rosja nie dołączyła do pozostałych członków Rady Bezpieczeństwa i nie poparła ich starań mających na celu zmuszenie Serbów w Chorwacji do zawarcia pokoju z chorwackim rządem. Iran i inne państwa muzułmańskie wystąpiły z propozycją przysłania osiemnastotysięcznego kontyngentu do ochrony bośniackich Muzułmanów;

• nasiliły się walki między Ormianami i Azerami, a Turcja i Iran coraz bardziej stanowczo domagały się, by Ormianie oddali swe zdobycze terytorialne. Nastąpiło przegrupowanie wojsk tureckich, które zbliżyły się do granicy Azerbejdżanu, a siły irańskie ją przekroczyły. Rosja ostrzegła, że działania Iranu przyczyniają się do eskalacji konfliktu i grożą jego umiędzynarodowieniem;

• w Azji Środkowej trwały walki między siłami rosyjskimi a mudżahedinami;

• na Wiedeńskiej Konferencji Praw Człowieka doszło do konfrontacji między Zachodem, reprezentowanym przez amerykańskiego sekretarza stanu Warrena Christophera, który potępił „relatywizm kulturowy”, a koalicją państw islamskich i konfucjańskich odrzucających „zachodni uniwersalizm”;

• planiści militarni Rosji i paktu NATO w podobny sposób zaczęli się bardziej interesować „zagrożeniem z Południa”;

• przegłosowano, że igrzyska olimpijskie w 2000 roku odbędą się w Sydney, a nie w Pekinie. Głosy podzieliły się prawie dokładnie według podziałów cywilizacyjnych;

• Chiny sprzedały Pakistanowi części do produkcji pocisków rakietowych, co spowodowało amerykańskie sankcje. Doszło także do konfrontacji między Chinami a Stanami Zjednoczonymi na tle przypuszczalnych dostaw technologii nuklearnej do Iranu;

• Chiny przeprowadziły próbę z bronią jądrową, naruszając moratorium, pomimo gwałtownych sprzeciwów Stanów Zjednoczonych. Korea Północna odmówiła dalszego udziału w rokowaniach dotyczących jej programów zbrojeń nuklearnych;

• ujawniono, że amerykański Departament Stanu prowadzi politykę „podwójnego powstrzymywania”, wymierzoną jednocześnie przeciw Iranowi i Irakowi;

• Departament Stanu ogłosił nową strategię przygotowań do dwóch „poważnych konfliktów regionalnych”. W jednym z nich przeciwnikiem miałaby być Korea Północna, w drugim Iran lub Irak;

• prezydent Iranu wezwał do zawarcia sojuszu z Chinami i Indiami „abyśmy mogli mieć ostatnie słowo w sprawach międzynarodowych”;

• w  Niemczech wprowadzono ustawodawstwo drastycznie ograniczające przyjmowanie uchodźców;

• prezydent Rosji Borys Jelcyn i prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk zawarli porozumienie dotyczące dalszych losów Floty Czarnomorskiej, a także innych kwestii;

• zbombardowanie Bagdadu przez Amerykanów spotkało się z jednogłośnym poparciem rządów zachodnich i zostało potępione przez prawie wszystkie państwa muzułmańskie jako kolejny przykład „podwójnej moralności Zachodu”;

• Stany Zjednoczone umieściły Sudan na liście państw terrorystycznych, oskarżyły też pochodzącego z Egiptu szajcha Omara Abd Rahmana i jego zwolenników o spisek mający na celu „rozpętanie miejskiej terrorystycznej wojny partyzanckiej przeciw USA”;

• zwiększyły się szanse na przyjęcie Polski, Węgier, Czech i Słowacji do NATO;

• wybory parlamentarne 1993 roku w Rosji ukazały rozdarcie tego kraju, którego ludność i elity nie są pewne, czy powinny dołączyć do Zachodu, czy mu się przeciwstawić.

Podobne zestawienie wydarzeń potwierdzające trafność paradygmatu cywilizacyjnego można sporządzić dla prawie każdego półrocza początku lat dziewięćdziesiątych.

W pierwszych latach zimnej wojny kanadyjski mąż stanu Lester Pearson wypowiedział prorocze słowa o odrodzeniu i sile witalnej społeczności niezachodnich. „Byłoby absurdem — ostrzegał — wyobrażać sobie, że nowe wspólnoty polityczne wyłaniające się na Wschodzie staną się repliką tych, które znamy na Zachodzie. Odrodzenie dawnych cywilizacji przybierze nowe formy”. Wskazując, że stosunki międzynarodowe były przez kilka wieków stosunkami między państwami europejskimi, stwierdził, iż „najpoważniejsze problemy nie powstają już między państwami należącymi do tej samej cywilizacji, ale między cywilizacjami”17. Utrzymujący się przez długi czas układ dwubiegunowy, typowy dla okresu zimnej wojny, opóźnił rozwój wydarzeń przewidziany przez Pearsona. Koniec zimnej wojny wyzwolił kulturowe i cywilizacyjne siły, które kanadyjski polityk dostrzegał już w latach pięćdziesiątych. Wielu uczonych i obserwatorów uznało i podkreśliło nową rolę tych czynników w polityce światowej18. „Dla każdego zatem, kto zmierza do zrozumienia świata współczesnego, a tym bardziej dla każdego, kto pragnie włączyć się do niego swymi działaniami, bardzo »rentownym« zadaniem jest umieć rozróżniać na mapie świata istniejące dziś cywilizacje, określać ich granice, wyznaczać ich ośrodki i peryferie, prowincje i powietrze, jakim się w nich oddycha, szczególne i ogólne »formy«, jakie w nich żyją i łączą się. Jeżeli się to pominie, ileż klęsk czy błędów w perspektywie!”19.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

PRZYPISY

1 Henry Kissinger, Dyplomacja, przeł. Grzegorz Woźniak, Stanisław Głąbiński, Iwona Zych, Wyd. Philip Wilson, Warszawa 1996, s. 24.

2 Tak się wyraził H.D.S. Greenway, „Boston Globe”, 3 grudnia 1992.

3 Václav Havel, The New Measure of Man, „New York Times”, 8 lipca 1994; Jacques Delors, Questions Concerning European Security,przemówienie w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych w Brukseli, 10 września 1993.

4 Thomas S. Kuhn, The Structure of Scientific Revolution, University of Chicago Press, Chicago 1962, s. 17-18 [pol. wyd. Struktura rewolucjinaukowych, przeł. Helena Ostromęcka, Warszawa 1968].

5 John Lewis Gaddis, Toward the Post-Cold War World, „Foreign Affairs” 70, wiosna 1991, s. 101; Judith Goldstein i Robert O. Keohane, Ideas and Foreign Policy, w: Goldstein, Keohane (red.), Ideas and Foreign Policy: Beliefs, Institutions and Political Change, Cornell University Press, Ithaca 1993, s. 8-17.

6 Francis Fukuyama, Koniec historii?,przeł. Barbara Stanosz, w: Irena Lasota (red.), Czy koniec historii?, „Konfrontacje” 13, Pomost, Warszawa 1991, s. 8, 33.

7 Przemówienie w Kongresie relacjonujące konferencję jałtańską, 1 marca 1945, w: Samuel I. Rosenman (red.), Public Papers and Addresses of Franklin D. Roosevelt, Russell and Russell, New York 1969, t. XIII, s. 586.

8 Max Singer, Aaron Wildavsky, The Real World Order: Zones of Peace, Zones of Turmoil,Chatcham House, Chatcham, Mass. 1993; Robert O. Keohane, Joseph S. Nye, Introduction: The End of the Cold War in Europe, w: Keohane, Nye, Stanley Hoffmann (red.), After the Cold War: International Institutions and State Strategies in Europe, 1989--1991,Harvard University Press, Cambridge, Mass. 1993, s. 6; James M. Goldgeier, Michael McFaul, A Tale of Two Worlds: Core and Periphery in the Post-Cold War Era, „International Organization” 46, wiosna 1992, s. 467-491.

9 F.S.C. Northrop, The Meeting of East and West: An Inquiry Concerning World Understanding,Macmillan, New York 1946.

10 Edward W. Said, Orientalizm,przeł. Witold Kalinowski, PIW, Warszawa 1991, s. 30.

11 Kenneth N. Waltz, The Emerging Structure of International Politics,„International Security” 18, jesień 1993, s. 44-79; John J. Mearsheimer, Back to the Future: Instability in Europe after the Cold War, „International Security” 15, lato 1990, s. 5-56.

12 Stephen D. Krasner kwestionuje znaczenie traktatu westfalskiego jako punktu zwrotnego. S.D. Krasner, Westphalia and All That, w: Goldstein, Keohane, Ideas and Foreign Policy, s. 235-264.

13 Zbigniew Brzeziński, Out of Control: Global Turmoil on the Eve of the Twenty-first Century, Scribner, New York 1993 [pol. wyd. Bezład. Polityka światowa na progu XXI wieku, przeł. Krzysztof Murawski, Warszawa 1994]; Daniel Patrick Moynihan, Pandaemonium: Ethnicity in International Politics,Oxford University Press, Oxford 1993; zobacz także Robert Kaplan, The Coming Anarchy,„The Atlantic Monthly” 273, luty 1994, s. 44-76.

14 „New York Times”, 7 lutego 1993; także Gabriel Schoenfeld, Outer Limits,„Post-Soviet Prospects” 17, styczeń 1993, gdzie cytowane są cyfry podane przez rosyjskie Ministerstwo Obrony.

15 Gaddis, Toward the Post-Cold War World;Benjamin R. Barber, Jihad vs. McWorld,„Atlantic Monthly” 269, marzec 1992, i Dżihad kontra McŚwiat, przeł. Hanna Jankowska, MUZA, Warszawa 1997; Hans Mark, After Victory in the Cold War: The Global Village or Tribal Warfare, w: J.J. Lee, Walter Korter (red.), Europe in Transition: Political, Economic and Security Prospects for the 1990s, LBJ School of Public Affairs, University of Texas, Austin 1990, s. 19-27.

16 John J. Mearsheimer, The Case for a Nuclear Deterrent,„Foreign Affairs” 72, lato 1993, s. 54.

17 Lester B. Pearson, Democracy in World Politics, Princeton University Press, Princeton 1955, s. 82-83.

18 Johan Galtung niezależnie ode mnie doszedł do bardzo zbliżonych wniosków w sprawie znaczenia siedmiu lub ośmiu głównych cywilizacji i ich państw ośrodków w polityce światowej. Zobacz jego artykuł The Emerging Conflict Formations,w: Katharine i Majid Tehranian (red.), Restructuring for World Peace: On the Threshold of the Twenty-first Century,Hampton Press, Cresskill 1992, s. 23-24. Zdaniem Galtunga wyłania się siedem regionalno-kulturowych ugrupowań, na których czele stoją następujący hegemoni: Stany Zjednoczone, Wspólnota Europejska, Japonia, Chiny, Rosja, Indie oraz „ośrodek islamski”. Do innych autorów, którzy w latach dziewięćdziesiątych wysuwali podobne twierdzenia dotyczące cywilizacji, należą: Michael Lind, American as an Ordinary Country,„American Enterprise” 1, wrzesień/październik 1990, s. 19-23; Barry Buzan, New Patterns of Global Security in the Twenty-first Century,„International Affairs” 67, 1991, s. 441, 448-449; Robert Gilpin, The Cycle of Great Powers: Has It Finally Been Broken? (Princeton University, praca niepublikowana, 19 maja 1993), s. 6 i n.; William S. Lind, North-South Relations: Returning to a World of Cultures in Conflict,„Current World Leaders” 35, grudzień 1992, s. 1073-1080 i Defending Western Culture, „Foreign Policy” 84, jesień 1994, s. 40-50; Looking Back from 2992: A World History, rozdz. 13: The Disastrous 21st Century, „Economist”, 26 grudnia 1992–8 stycznia 1993; The New World Order: Back to the Future, „Economist”, 8 stycznia 1994; A Survey of Defence and the Democracies,„Economist”, 1 września 1990; Zsolt Rostoványi, Clash of Civilizations and Cultures: Unity and Disunity of World Order (praca niepublikowana, 1993); Michael Vlahos, Culture and Foreign Policy, „Foreign Policy” 82, wiosna 1991, s. 59-78; Donald J. Puchala, The History of the Future of International Relations,„Ethics and International Affairs” 8, 1994, s. 177-202; Mahdi Elmandjra, Cultural Diversity: Key to Survival in the Future (referat przedstawiony na Pierwszym Meksykańskim Kongresie Nauk o Przyszłości, Mexico City, wrzesień 1994). W 1991 roku Elmandjra opublikował w języku arabskim książkę, która następnego roku ukazała się po francusku: Première Guerre Civilisationelle,Ed. Toubkal, Casablanca 1982, 1994.

19 Fernand Braudel, On History,University of Chicago Press, Chicago 1980, s. 210-211. (pol. wyd. F. Braudel, Historia i trwanie, przeł. Bronisław Geremek, Czytelnik, Warszawa 1971, s. 303) [niektóre z zamieszczonych tam esejów, np. Problemy historii cywilizacji, z którego pochodzi niniejszy cytat, opublikowane były w polskim wydaniu wyboru prac Braudela Historia i trwanie. W takim wypadku podaję cytat według polskiego wydania — przyp. tłum.].