Mitek. Część II - ebook
Mitek. Część II - ebook
Literatura dla najmłodszych.
Kontynuacja przygód Kacperka z pierwszej części książki pt. „Mitek”
Tym razem nasz mały bohater odwiedza wraz z mamą ciocię Emmę.
Rodzina spędza bardzo przyjemnie czas nad stawem. Gorące słońce, spokojna woda i lekki, przyjemny podmuch wiatru sprawił, że Kacperek zaczął zasypiać na kocu. Nagle usłyszał z daleka pewien głos. Najpierw pomyślał, że to jego przyjaciel, ślimaczek Mitek. Okazało się jednak, że to szumią trzciny, wołając chłopca do siebie. I tak Kacperek znalazł się w Państwie Zielonych Mieczy.
Jakie przygody spotkały go w tajemniczej krainie? Czy towarzyszył mu najlepszy przyjaciel?
Bajka w sposób bardzo mądry uczy, że prawdziwa, szczera przyjaźń przetrwa wszystko. Największe trudy, problemy, czy przykrości.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8119-262-0 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zielonych Mieczy
Pewnego dnia, gdy Kacperek przysłuchiwał się, jak mama rozmawiała przez telefon, zagadnął:
– Czy to ciocia Emma? Pozdrów ją ode mnie.
– Podobało ci się u cioci Emmy?
– Bardzo!
– W takim razie odwiedzimy ją dzisiaj. Mamy wspaniałą pogodę. Możemy się opalać – zaproponowała mama.
– Świetnie! – krzyknął Kacperek.
Mama spakowała napoje, kanapki, spodenki dla chłopca oraz krem do opalania. Następnie wyszli oboje na ulicę i udali się w stronę tramwaju. Tym razem Kacperek od razu rozpoznał przystanek, na którym powinni wysiąść. Po kilku minutach doszli do ogrodu cioci Emmy.
– Cześć, ciociu Emmo! – zawołał radośnie chłopiec.
– Ach, dzień dobry, moi mili. Dzisiaj jest ładny dzień – rzekła ciocia Emma.
– Zamierzamy się dzisiaj opalać. Może pójdziemy nad staw? – zaproponowała mama Kacperka.
– Bardzo chętnie – powiedziała ciocia Emma. Spakowała kocyki i cała trójka ruszyła w stronę stawu. Kacperek szedł z przodu, prowadził znaną sobie polną dróżką.
– Tam za tymi wysokimi trawami jest już bajorko – rzekł Kacperek do mamy.
Gdy dotarli na miejsce, mama z ciocią Emmą rozłożyły koce tuż przy trzcinach.
– Muszę cię nakremować – powiedziała mama. Posmarowała kremem do opalania buzię, ramionka, plecy, brzuszek i nóżki Kacperka i rzekła: – Teraz możesz już się opalać.
Ciocia i mama położyły się na kocach, a obok nich usadowił się Kacperek. Słońce przygrzewało przyjemnie. Ciocia Emma czytała książkę, a mama przymknęła oczy i zasnęła. Początkowo Kacperek kręcił się z jednej strony na drugą, zastanawiał się: „Przypominam sobie to miejsce. Tutaj zamieszkał mój przyjaciel Mitek. Ciekawe, jak mu się powodzi…”. Chłopiec wpatrywał się w trzciny i nasłuchiwał ich szumu. Słońce muskało jego ciało. W końcu poczuł się znużony, położył się i przymknął oczy. Lekki wiaterek poruszał trzcinami. Ich delikatny szelest dochodził do uszu Kacperka, brzmiał jak kołysanka.
Chłopiec krążył myślami wokół trzcin, a jego po wieki wydawały się coraz cięższe. Jak przez sen z daleka dochodził do niego delikatny głosik; ledwo rozpoznawał słowa: „Kto to może być?”.
To było ciche wołanie. Chłopiec pomyślał: „Ten głos brzmi znajomo. To przecież, to przecież… A, już wiem – to mój przyjaciel, ślimaczek Mitek”.
Kacperek obrócił się w stronę, z której dochodził głos. Na czworaka skradał się w stronę trzcin, które wydawały mu się coraz wyższe. Ich szelest był coraz donośniejszy. Cień ich liści chronił go przed prażącym słońcem. Pod dłońmi poczuł miałki wilgotny piasek.
– Kacperku, Kacperku… – coraz bliżej słyszał to wołanie.
Chłopiec spojrzał do góry i pomyślał: „Ale te trzciny są wielkie!”
Przed nim pojawił się zielony gąszcz i po chwili się przez niego przedzierał. Między trzcinami prześwitywały promienie słońca. Pod nóżkami było co raz więcej wody i poczuł jej orzeźwiające działanie wokół kostek.
– Gdzie ja w ogóle jestem? – zastanawiał się Kac perek. Wyprostował się, żeby się rozejrzeć. Nagle poczuł coś ostrego i nieprzyjemnego na czole.
– Aua! – krzyknął.
– Uważaj! Schyl się! – Słyszał głosik tuż przy sobie.
Pochylił się. – To ty, Mitku? Gdzie jesteś?
– Tu, niedaleko… Idź kilka kroków w lewo, ale uważaj, pochyl się!
– Dlaczego? – zapytał chłopiec szeptem.
– Bądź ostrożny i nie podnoś głowy – pouczał go znajomy głos. – Jesteśmy w Państwie Zielonych Mieczy. Tu jest niebezpiecznie!
– Nie widzę cię. Gdzie jesteś?
– Jeszcze kilka kroków przed siebie…
Krocząc między trzcinami, Kacperek zanurzał
się coraz bardziej w wodzie. Teraz czuł wilgoć już do łydek i nadal przedzierał się w wyznaczonym kierunku. Przymrużył oczy i wpatrywał się w zieleń. Wreszcie dojrzał ślimaczka, który był uwięziony między łodygą a liściem trzciny.
– Halo, Mitek. Co ty tu robisz? – Chłopiec bardzo ostrożnie wyciągnął ślimaka z opresji.
– Cieszę się, że cię widzę. Dużo czasu upłynęło od naszego ostatniego spotkania – powiedział Kacperek
i usadowił Mitka na swoim ramieniu. – Jak do tego doszło, że znalazłeś się w tej zasadzce?
– To po prostu ciekawość zaprowadziła mnie w tę zasadzkę. Chciałem rozejrzeć się w okolicy, wspiąłem się wysoko na trzcinę. Nagle podczas silnego podmuchu wiatru ześliznąłem się zbyt głęboko, a ten „Zielony Rycerz” zacisnął liść tak, że już nie mogłem sam się wydostać. Na szczęście usłyszałem znajome głosy za trzcinami. Miałem nadzieję, że to ty i że może mnie usłyszysz. Właściwie to my ślimaki chętnie zamieszkujemy w Państwie Zielonych Mieczy, tak nazywają te okolice mieszkańcy stawu. Ale dla zwierzątek ci rycerze bywają bardzo niebezpieczni – wyjaśniał Mitek. – Tną na oślep. Już kilku mieszkańców stawu boleśnie poranili. Najlepiej będzie, gdy my ostrożnie wydostaniemy się za granice tego Państwa – wyjaśniał ślimaczek. – Idź po prostu dalej w tym samym kierunku, to wyjdziemy na drugi brzeg bajorka. To już blisko. – Mitek wskazywał kierunek.
Kacperek, pochylony, przedostał się przez trzciny. Wreszcie dotarli do miejsca poza zasięgiem wymachujących „zielonymi mieczami” rozzłoszczonych „rycerzy”. Obaj się wyprostowali i zaczęli rozglądać dookoła.
Koniec Wersji Demonstracyjnej
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok