- W empik go
Przymierze serc i inne nowele - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
7 sierpnia 2018
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Przymierze serc i inne nowele - ebook
Zbiór nowel napisanych przez Juliusza Kaden-Bandrowskiego.
Zawiera takie tytuły jak: "Tu jestem teraz – i czekam","Na forcie","Przyjazd", "Nikt nie chce mojej śmierci", "Jemioła", "Bogowie", "Na forcie" (biała gwiazda), "Bal","Odwilż", "Dziki człowiek", "Musztra", "Na forcie (po wszystkiem)"
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8119-360-3 |
Rozmiar pliku: | 906 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
TU JESTEM TERAZ — I CZEKAM...
Czy jest ważniejszą sprawą, że pada śnieg, burze chodzą po niebie, płyną deszcze, słońce trwa w letnich pogodach, — czy też ważniejsze jest, że świat się rządzi, kraj buduje, a sztywne jego drogi wnikają w przyszłość coraz dalszą?...
Czy też jedno nie jest ważniejsze od drugiego, — a cenne tylko jest w całym ogromie zdarzeń, że serca nasze biją?... Że oto znów się ogarnął dzień, już wstaje, już idzie stopą godzin, — potem go złoży czas na długich pościelach nocy, — a my w igraszkach tej przemiany toczymy się z nieznanego początku ku niespodzianemu końcowi?...
Czy może ważniejszą jest sprawą, że zegar wieży mego miasta, za lat dziecinnych okrągły i wyraźny, na którego liczbach zardzewiałych ptaki siadające widziałem najdokładniej, — teraz oto rozpłynął się już dawno w mętnem spojrzeniu moich średnich lat?...
Czy też nie to jest ważne — a pamiętać należy, gdzie się było, gdy Los nami zawijał na zakręcie, kto wypadł z wartkich przemijania wozów, kto przygniótł kogo, a kto się czepia poręczy i kogo bić wypadnie po łapczywych palcach, by ścierpły, puściły i nam pierwsze miejsce, nam czas i drogę dały?...
Tak zawsze ze wszystkich stron ważność może ku nam podejść wątpliwa, i tak ze wszystkich miejsc odpowiedzieć jej może uśmiechem pobłażania znikomość luba.
Każdemu człowiekowi, który szedł, działał, nad miarę swoją sięgał, ponad siły zamierzał, zabiegnie kiedyś drogę ta chwila, lśniąca urokiem wieczności... A wtedy, jak skręt piasku wzdętego na drodze, opadnie nagle wszystko... Ustatkują się sprawy, każdy sprzeciw się ułagodzi, przyjaźnie się porównają smutki z radością, nawet się za tobą ujmie, co dotąd naprzekór szło?... Tak dalece, tak szczególnie, tak zewszechmiar, że oto poczujesz się sam na znikomym zjawisk przegonie, zasłuchany w to, co już przeszło, uplątany we wszystką nieświadomość miejsca a całą niepoznawalnością czasu obarczony...
Tu jestem teraz i czekam..
Patrzę, jak coraz dalej są i jeszcze dalej precz odemnie skaczą wszystkie moje radości...
Jak moje dzieci złotemi swemi głowami rosną coraz wyżej w swoją stronę ukochaną, a nigdy już dla mnie niedościgłą...
Więc niech rosną...
Patrzę, jak coraz cięższa jest miłość moja ziemska, — i już jej nie dźwigam wcale, ani niosę, sama bowiem sobie okwita wszystkiemi liśćmi i kwiatami i kształtem swoim i ciepłem...
Więc niech okwita...
Czekam i patrzę spokojnie, jak niby rana wielka obsycha już i dobrzeje wielka przez wszystkie męskie lata trwająca troska o dobro mojej gromady...
Więc niechże i ta troska już schnie.
Tu jestem teraz i czekam... Zaiste, nie jest to nawet brzeg mądrości!
Muszą przyjść i jeszcze zapewne przybędą nowe pomyłki zabiegów... Jeszcze gdzieś będę stał, w nocy czy za dnia, na schodach czy na placu, jeszcze zdawać mi się będzie, że sądzę, karzę, nagradzam, jakieś łby tępe świętym kiścieniem strącam, czyjeś skarby ratuję i natchnione dobro świata krwawemi rękami z zagłady wynoszę... Wynoszę, ciułam, pomnażam...
Jeszcze mi się chyba to wszystko zwidzi w większym zakresie i rozmachu, za którego miarę wypadnie w końcu płacić ostatnim listem nadziei i ostatnią miareczką wiary...
Ale teraz tu oto właśnie stoję i czekam, a w tem spodziewaniu wytężonem, jakobym wołał niedbale, a one jakoby szły ku mnie naiwną wesela ochotą — wspomnienia... Jedne, niby dobre wesołe zwierzęta, rzucają mi się na piersi... Czuję ich chwyty łaskawe na ramionach... Czuję głupią, przepadłą głowę mojej przeszłości przy swojej sprawnej głowie, i śmiejemy się razem, aż srebrne blizny nieba pękają na złotym horyzoncie...
Drugie, — lecz jest tyle, że niemasz ich w żadnej szczególności, a tylko jedna rzeka ogromna płynie przez serce bezbronne i mieni się, wzbiera, drga, żale nurtom nadążyć nie mogą w największych smutku pośpiechach...
Rzeki, góry, moi ludzie najlepsi, chwile niedopatrzone, miejsca najdroższe, czasy zdławione, skarby nieużyte, — cenności nieuczczona!...
Tak ja, ty i on i my i każdy z nas i wszyscy, gdy czekać będziemy, pięknych obrotów naszej przeszłości zaznamy, — a przeto nie dziw się, że te ci tu wybrałem listki — a nie inne, i te strzępy minionego życia tchem rozniecam — a nie inne, i tę wodę sklepionemi nabożnie dłońmi z rzeki podnoszę — a nie tamtą... Nic bowiem nie wiemy, cośmy zdziałali, i nie możemy sądzić tych, z których wiecznego snu jawa się nasza zerwała, — i nie będą o nas wiedzieli, którzy na starych naszych prochach zabawę będą wiedli swych dążeń...
Nie jest to wszystko ważne, i nie cel jakiś świeci mi wielki, — lecz żebyś się obejrzał, gdy wołam za tobą, a ja, bym słyszał jak najdłużej tych, którzy znów mnie wzywali, idziemy bowiem coraz dalej, szybko, równo, prosto, — by się wreszcie nigdy nie spotkać...
Koniec Wersji Demonstracyjnej
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok
Czy jest ważniejszą sprawą, że pada śnieg, burze chodzą po niebie, płyną deszcze, słońce trwa w letnich pogodach, — czy też ważniejsze jest, że świat się rządzi, kraj buduje, a sztywne jego drogi wnikają w przyszłość coraz dalszą?...
Czy też jedno nie jest ważniejsze od drugiego, — a cenne tylko jest w całym ogromie zdarzeń, że serca nasze biją?... Że oto znów się ogarnął dzień, już wstaje, już idzie stopą godzin, — potem go złoży czas na długich pościelach nocy, — a my w igraszkach tej przemiany toczymy się z nieznanego początku ku niespodzianemu końcowi?...
Czy może ważniejszą jest sprawą, że zegar wieży mego miasta, za lat dziecinnych okrągły i wyraźny, na którego liczbach zardzewiałych ptaki siadające widziałem najdokładniej, — teraz oto rozpłynął się już dawno w mętnem spojrzeniu moich średnich lat?...
Czy też nie to jest ważne — a pamiętać należy, gdzie się było, gdy Los nami zawijał na zakręcie, kto wypadł z wartkich przemijania wozów, kto przygniótł kogo, a kto się czepia poręczy i kogo bić wypadnie po łapczywych palcach, by ścierpły, puściły i nam pierwsze miejsce, nam czas i drogę dały?...
Tak zawsze ze wszystkich stron ważność może ku nam podejść wątpliwa, i tak ze wszystkich miejsc odpowiedzieć jej może uśmiechem pobłażania znikomość luba.
Każdemu człowiekowi, który szedł, działał, nad miarę swoją sięgał, ponad siły zamierzał, zabiegnie kiedyś drogę ta chwila, lśniąca urokiem wieczności... A wtedy, jak skręt piasku wzdętego na drodze, opadnie nagle wszystko... Ustatkują się sprawy, każdy sprzeciw się ułagodzi, przyjaźnie się porównają smutki z radością, nawet się za tobą ujmie, co dotąd naprzekór szło?... Tak dalece, tak szczególnie, tak zewszechmiar, że oto poczujesz się sam na znikomym zjawisk przegonie, zasłuchany w to, co już przeszło, uplątany we wszystką nieświadomość miejsca a całą niepoznawalnością czasu obarczony...
Tu jestem teraz i czekam..
Patrzę, jak coraz dalej są i jeszcze dalej precz odemnie skaczą wszystkie moje radości...
Jak moje dzieci złotemi swemi głowami rosną coraz wyżej w swoją stronę ukochaną, a nigdy już dla mnie niedościgłą...
Więc niech rosną...
Patrzę, jak coraz cięższa jest miłość moja ziemska, — i już jej nie dźwigam wcale, ani niosę, sama bowiem sobie okwita wszystkiemi liśćmi i kwiatami i kształtem swoim i ciepłem...
Więc niech okwita...
Czekam i patrzę spokojnie, jak niby rana wielka obsycha już i dobrzeje wielka przez wszystkie męskie lata trwająca troska o dobro mojej gromady...
Więc niechże i ta troska już schnie.
Tu jestem teraz i czekam... Zaiste, nie jest to nawet brzeg mądrości!
Muszą przyjść i jeszcze zapewne przybędą nowe pomyłki zabiegów... Jeszcze gdzieś będę stał, w nocy czy za dnia, na schodach czy na placu, jeszcze zdawać mi się będzie, że sądzę, karzę, nagradzam, jakieś łby tępe świętym kiścieniem strącam, czyjeś skarby ratuję i natchnione dobro świata krwawemi rękami z zagłady wynoszę... Wynoszę, ciułam, pomnażam...
Jeszcze mi się chyba to wszystko zwidzi w większym zakresie i rozmachu, za którego miarę wypadnie w końcu płacić ostatnim listem nadziei i ostatnią miareczką wiary...
Ale teraz tu oto właśnie stoję i czekam, a w tem spodziewaniu wytężonem, jakobym wołał niedbale, a one jakoby szły ku mnie naiwną wesela ochotą — wspomnienia... Jedne, niby dobre wesołe zwierzęta, rzucają mi się na piersi... Czuję ich chwyty łaskawe na ramionach... Czuję głupią, przepadłą głowę mojej przeszłości przy swojej sprawnej głowie, i śmiejemy się razem, aż srebrne blizny nieba pękają na złotym horyzoncie...
Drugie, — lecz jest tyle, że niemasz ich w żadnej szczególności, a tylko jedna rzeka ogromna płynie przez serce bezbronne i mieni się, wzbiera, drga, żale nurtom nadążyć nie mogą w największych smutku pośpiechach...
Rzeki, góry, moi ludzie najlepsi, chwile niedopatrzone, miejsca najdroższe, czasy zdławione, skarby nieużyte, — cenności nieuczczona!...
Tak ja, ty i on i my i każdy z nas i wszyscy, gdy czekać będziemy, pięknych obrotów naszej przeszłości zaznamy, — a przeto nie dziw się, że te ci tu wybrałem listki — a nie inne, i te strzępy minionego życia tchem rozniecam — a nie inne, i tę wodę sklepionemi nabożnie dłońmi z rzeki podnoszę — a nie tamtą... Nic bowiem nie wiemy, cośmy zdziałali, i nie możemy sądzić tych, z których wiecznego snu jawa się nasza zerwała, — i nie będą o nas wiedzieli, którzy na starych naszych prochach zabawę będą wiedli swych dążeń...
Nie jest to wszystko ważne, i nie cel jakiś świeci mi wielki, — lecz żebyś się obejrzał, gdy wołam za tobą, a ja, bym słyszał jak najdłużej tych, którzy znów mnie wzywali, idziemy bowiem coraz dalej, szybko, równo, prosto, — by się wreszcie nigdy nie spotkać...
Koniec Wersji Demonstracyjnej
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok
więcej..