300 uczonych prywatnie i na wesoło. Tom 2 - Andrzej Kajetan Wróblewski - ebook

300 uczonych prywatnie i na wesoło. Tom 2 ebook

Andrzej Kajetan Wróblewski

4,2

Opis

Biogramy wybitnych uczonych w encyklopediach najczęściej ograniczają się do suchego zestawienia najważniejszych faktów. Tymczasem uczeni są przede wszystkim ludźmi, wybitnymi indywidualnościami, i mają – jak każdy – przywary, dziwactwa, upodobania, a niekiedy burzliwe życie prywatne. Wszystkie informacje na ten temat są najczęściej wstydliwie pomijane, gdyż panuje przekonanie, że nie wypada odbrązawiać posągowych postaci.
Tymczasem kiedy dowiadujemy się, że wielki Arystoteles jąkał się, Albert Einstein podkradał tytoń do fajki, a współtwórca mechaniki kwantowej Erwin Schrödinger miał liczne kochanki, postacie nabierają wreszcie cech ludzkich.
Obecny zbiór tekstów luminarza polskiej nauki Andrzeja Kajetana Wróblewskiego oparty jest na cyklu jego artykułów "Uczeni w anegdocie" publikowanym od ponad 25 lat w miesięczniku "Wiedza i Życie". Część z nich znalazła się już w zbiorach książkowych "Uczeni w anegdocie" (Prószyński i S-ka 1999), "Uczeni w anegdocie. Poczet drugi" (Prószyński i S-ka 2004) oraz "200 uczonych w anegdocie" (Świat Książki 2010).
Wszystkie publikowane wcześniej teksty zostały przejrzane, poprawione, uzupełnione, rozszerzone i przystosowane do obecnego wydania, w którym można znaleźć opowieści o stu nowych postaciach.

Andrzej Kajetan Wróblewski (ur. 1933) jest profesorem fizyki. W latach 1986–1989 był dziekanem Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, a w latach 1989–1993 rektorem Uniwersytetu Warszawskiego. Członek Polskiej Akademii Nauk i wiceprezes Polskiej Akademii Umiejętności. Miłośnik historii nauki i kolekcjoner anegdot o słynnych naukowcach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 604

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (6 ocen)
1
5
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Copyright © Andrzej Kajetan Wróblewski, 2018

Projekt okładki

Zbigniew Larwa

Ilustracje na okładce

© The Nobel Foundation; Biblioteka Kongresu; MBLWHOI Library

Ilustracje wewnątrz

Piotr Fic, Katarzyna Fic, oraz Encyklopedia powszechna Orgelbranda,

wydanie ilustrowane, Warszawa 1898-1912

Redaktor prowadzący

Adrian Markowski

Redakcja

Joanna Popiołek

Korekta

Sylwia Kozak-Śmiech

Marianna Chałupczak

ISBN 978-83-8123-784-0

Warszawa 2018

Wydawca

 

„Wielka Piramida nauk matematycznych”

Joseph Louis de Lagrange (1736–1813)

 

Napoleon Bonaparte bardzo interesował się naukami ścisłymi, cenił uczonych i lubił przebywać w ich towarzystwie, a z niektórymi się przyjaźnił. Ale największy szacunek żywił dla Josepha Louisa de Lagrange’a, którego nazwał „Wielką Piramidą nauk matematycznych” i obsypał najwyższymi zaszczytami.

Giuseppe Lodovico Lagrangia – tak pisano wtedy nazwisko naszego bohatera – urodził się w Turynie, gdzie prawie sto lat wcześniej osiedlił się jego prapradziad, kapitan kawalerii francuskiej, gdy wstąpił do służby w armii księcia sabaudzkiego Karola Emanuela II. Ród la Grange pochodził z Touraine, historycznej krainy w środkowo-zachodniej Francji, i w przeszłości był spokrewniony z rodem Des Quartes, z którego wywodził się René Descartes, zwany u nas Kartezjuszem.

Ojciec wielkiego uczonego, noszący także imiona Joseph Louis, był podskarbim wojskowym Piemontu, a matka Marie Thérèse Gros, z pochodzenia Francuzka – córką bogatego lekarza z pobliskiego Cambiano. W późniejszych latach, gdy Lagrange mieszkał w Berlinie i Paryżu, podpisywał się jako Joseph Louis De la Grange.

Lagrange uznawał potem za szczęśliwe dla siebie zrządzenie losu, że jego ojciec roztrwonił znaczny majątek wskutek nieudanych inwestycji. Gdybym był w posiadaniu takiej fortuny, to przypuszczalnie nie zostałbym matematykiem – mawiał.

W szkole fascynował się przede wszystkim dziełami Cycerona, Wergiliusza i innych autorów klasycznych. Dzieła geometryczne Euklidesa i Archimedesa nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia. Dopiero przypadkowo napotkana praca Edmonda Halleya zwróciła jego uwagę na metody analityczne. Lektura tej pracy rozbudziła geniusz Lagrange’a. W niewiarygodnie krótkim czasie pochłonął najwybitniejsze dzieła matematyczne i poznał w zasadzie całą ówczesną matematykę. Mając 18 lat, napisał pierwszą rozprawę na temat szeregów, a rok później zaczął korespondencję ze sławnym Leonhardem Eulerem, który wtedy pracował w Berlinie. Posłał mu pracę na temat rachunku wariacyjnego, będącą rozwinięciem metod zapoczątkowanych właśnie przez Eulera.

Dziewiętnastoletni Lagrange został mianowany profe­sorem matematyki w Szkole Artylerii w Turynie. Był wtedy młodszy od wszystkich swych uczniów. Wkrótce założył w Turynie towarzystwo naukowe, początkowo prywatne, ale potem, za zgodą króla, przekształcone w Akademię Nauk (Accade­mia delle Scienze di Torino). Właśnie w tomach sprawozdań tej instytucji Lagrange publikował prace, które zwróciły nań uwagę całego uczonego świata. W 1759 roku, mając zaledwie 23 lata, został wybrany na członka zagranicznego Akademii Nauk w Berlinie. W 1764 roku uzyskał prestiżową nagrodę Akademii Nauk w Paryżu za pracę na temat zjawiska libracji Księżyca, a dwa lata później zwyciężył w konkursie tejże Aka­demii na pracę o ruchach satelitów Jowisza.

W 1766 roku Euler zdecydował, że wraca do Petersburga. Pruski monarcha Fryderyk Wielki postanowił ściągnąć do swej Akademii Nauk uczonego porównywalnego formatu i zwrócił się do Jeana d’Alemberta. Ten jednak odmówił przeniesienia się z Paryża do Berlina. Wspólnie z Eulerem wyjaśnili królowi, że najwłaściwszym kandydatem będzie młody geniusz z Turynu.

Kiedy Lagrange otrzymał od Fryderyka Wielkiego list z propozycją objęcia kierownictwa wydziału matematyczno-fizycznego Akademii w Berlinie, zwrócił się do króla Sardynii o audiencję, podczas której poprosił o pozwolenie na wyjazd. Król Karol Emanuel III wiedział już wtedy o pozycji Lagrange’a w świecie nauki, toteż bez zastanowienia odmówił. Kiedy załamany Lagrange przeżywał w przedsionku swe niepowodzenie, król przypomniał sobie, że nawet nie rzucił okiem na list Fryderyka Wielkiego. Wezwał więc ponownie Lagrange’a, a gdy ten wręczył mu list, zdumiony monarcha przeczytał: Jest właściwe, aby największy matematyk Europy przebywał blisko największego z jej królów.

– Proszę więc jechać do tego największego króla Europy – rzekł rozbawiony tą „skromnością” Fryderyka władca Sardynii.

W ciągu 20 lat pobytu w Berlinie Lagrange zaskarbił sobie powszechną sympatię otoczenia, głównie tym, że unikał dyskusji pozanaukowych. Na wszelkie zapytania w sprawach religii czy filozofii miał jedną odpowiedź:

– Ja nie wiem.

Lagrange osiągnął w Berlinie wspaniałe wyniki w matematyce, mechanice i astronomii. Jednym z jego największych dzieł była Mécanique analytique (Mechanika analityczna), której pisanie zakończył w 1782 roku. W tym dziele podsumował osiągnięcia swoje i wszystkich uczonych, którzy przez sto lat rozwijali mechanikę Newtona. Lagrange jednak tę mechanikę całkowicie przerobił i oparł na nowych zasadach. W tym dziele nie ma w ogóle rysunków – mógł dumnie napisać w przedmowie. Jednak już wtedy uczony przeżywał okres głębokiej depresji, podczas któ­rego pogrążył się w apatii. Mechanika analityczna ukazała się drukiem dopiero po sześciu latach, dzięki staraniom paryskich przyjaciół, Lagrange bowiem po śmierci Fryderyka Wielkiego wyjechał z Berlina i osiadł w Paryżu, gdzie król Ludwik XVI wyznaczył mu specjalną pensję i mieszkanie w Luwrze. Przez dwa lata egzemplarz wydrukowanego dzieła leżał nietknięty na biurku uczonego.

Odmianę w życiu Lagrange’a przyniosło drugie małżeństwo. Jego pierwsza żona Vittoria Conti, sprowadzona do Berlina kuzynka z Turynu, zmarła po kilku latach. W 1792 roku, mając już 56 lat, Lagrange ożenił się z młodszą o 40 lat Ade­laide Le Monnier, córką znanego paryskiego astronoma. To małżeństwo okazało się bardzo szczęśliwe, a Lagrange z niezwykłą energią wznowił działalność naukową. Jednym z jego ważnych zajęć było przewodniczenie komisji reformy miar i wag. Uczony cieszył się tak wielkim poważaniem, że rząd rewolucyjny zrobił dla niego wyjątek, kiedy w październiku 1793 roku wydał nakaz opuszczenia Francji wszystkim osobom urodzonym poza jej granicami. Potem Napoleon mianował go senatorem, hrabią cesarstwa i przyznał wszystkie możliwe ordery.

Lagrange miał zawsze słabe zdrowie, a różne dolegliwości zaczęły go coraz bardziej nękać na starość. Ówczesna medycyna zalecała głównie puszczanie krwi i lewatywy; aż dziw, że przy takiej kuracji uczony przeżył 77 lat. Zmarł 10 kwietnia 1813 roku.

 

Pająki są smaczne!

Jérôme de Lalande (1732–1807)

 

Joseph Jérôme Lefrançais de Lalande urodził się w Bourg-en-Bresse. Kształcił się w jezuickiej szkole w Lyonie i miał nawet zamiar wstąpić do tego zakonu. Wspaniała kometa, która pojawiła się na niebie w 1744 roku, a potem całkowite zaćmienie Słońca w lipcu 1748 roku rozbudziły u młodzieńca zainteresowanie astronomią. Rodzice mieli jednak wobec jedynaka inne plany i nakłonili go do podjęcia stu­diów prawniczych w Paryżu. Przypadek sprawił, że Lalande zamieszkał w pałacu Hôtel de Cluny. Mieściło się tam także obserwatorium astronomiczne, którym kierował Joseph-Nicolas Delisle.

Pokusa była zbyt wielka, więc zamiast poświęcać cały czas na doskonalenie się w zawodzie adwokackim, Lalande słuchał wykładów astronomicznych, które w Collège de France prowadzili Delisle i Pierre-Charles Le Monnier (temu pierwszemu pomagał w prowadzeniu obserwacji).

Jego astronomiczna kariera rozpoczęła się nieoczekiwanie w 1751 roku. Astronomowie paryscy postanowili wtedy wykonać bardzo dokładne pomiary odległości Księżyca od Ziemi, do czego potrzebne były obserwacje z dwóch oddalonych miejsc. Nicolas de La Caille wybrał się z instrumentami aż na Przylądek Dobrej Nadziei. Le Monnier miał zamiar prowadzić obserwacje z leżącego na tym samym południku Berlina, ale nie chciało mu się wyjeżdżać z Paryża, wysłał więc tam w zastępstwie obiecującego dziewiętnastolatka Lalande’a, powierzając mu swój znako­mity kwadrant. Nie zawiódł się, bo Lalande świetnie wywiązał się z powierzonej misji. Kiedy opublikował wyniki swych obserwacji, został w 1753 roku przyjęty do Akademii Nauk w Paryżu.

Jego kariera rozwijała się bardzo szybko. W 1760 roku został redaktorem zna­nego rocznika astronomicznego „Connaissance des Temps”, a w 1762 roku otrzymał zwolnioną przez Delisle’a katedrę astronomii w Collège de France i zajmował ją przez 45 lat.

W kwietniu 1773 roku Lalande stał się mimo woli bohaterem wielkiego zamieszania. Przygotował wtedy dla Akademii Nauk memoriał, w którym oceniał matematycznie prawdopodobieństwo zderzenia komety z Ziemią. Z konkluzji memoriału wynikało, że takie zderzenie jest niezmiernie mało prawdopodobne. W jakiś jednak sposób, zanim jeszcze memoriał został przedstawiony na posiedzeniu Aka­demii, do prasy przedostała się wiadomość o bliskim końcu świata. Według prasowych relacji Lalande właśnie odkrył zbliżającą się do Ziemi kometę, która za parę tygodni miała wywołać potop i zniszczyć ludzkość. Panika narastała, a pewna gazeta z jednej złowieszczej komety zrobiła nawet dwie. Przerażeni ludzie zaczęli wywierać nacisk na arcybiskupa Paryża, aby zarządził czterdziestogodzinne modły, które mogłyby spowodować zmianę toru komet i zapobiec zagładzie ludzkości. Na szczęście akademicy paryscy wyperswadowali arcybiskupowi ten zamiar jako mogący narazić na szwank autorytet Kościoła. Lalande musiał napisać artykuł do „Gazette de France” i wyjaśnić w nim prawdę o swych rachunkach. Panika wkrótce ustąpiła, ale – jak wynika z ówczesnych przekazów – cała ta afera była przyczyną wielu psychicz­nych załamań, zawałów i poronień.

Lalande uwielbiał, kiedy o nim mówiono i pisano, zabiegał więc o popularność wszelkimi środkami. Sam o sobie mówił: Jestem jak nieprzemakalna cerata dla obelg i jak gąbka dla pochwał.

Rozgłos zdobyty podczas afery z kometą bardzo mu więc odpowiadał. Już wcześ­niej starał się o popularność w niekonwencjonalny sposób. Postanowił na przykład objaśniać obiekty nieba przechodniom na Pont-Neuf. Ten paryski most był miej­scem, gdzie w połowie XVIII wieku produkowali się zazwyczaj sztukmistrze i żonglerzy. Gdy Lalande zaczął tam pokazywać i objaśniać gwiazdy, zwłaszcza szybkie zmiany jasności Algola z gwiazdozbioru Perseusza, przyciągał tak wielki tłum, że ruch uliczny zupełnie się blokował. W końcu policja zakazała astro­nomowi tych występów. Szeroko rozpowiadano o popisach Lalande’a, gdy publicz­nie połykał pająki, twierdząc, że są zupełnie nieszkodliwe i smaczne. Innym razem pokazywał, jak zjada gąsienice.

Lalande był niezwykle płodnym autorem. Wiele podróżował, poznał Włochy, Anglię, Holandię, Szwajcarię i Niemcy. Opisy swych wypraw wydawał drukiem. Najobszerniejsze było ośmiotomowe sprawozdanie z podróży po Włoszech, które przez wiele lat pozostawało najlepszym przewodnikiem po tym kraju. W 1764 roku wydał Traité d’astronomie, który stał się standardowym podręcznikiem na wiele lat. Ogłoszona w 1785 roku książka Astronomie des dames okazała się niezwykle popularna i miała wiele wydań; polski przekład Franciszka Skomorowskiego, Astronomia dla płci piękney, ukazał się w Warszawie w 1821 roku.

W 1801 roku Lalande wydał Histoire céleste française, z katalogiem położeń 47 390 gwiazd wyznaczonych przez różnych astronomów francuskich. Niepozorna, widoczna dopiero przez lornetkę gwiazda z gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy, oznaczona w tym katalogu numerem 21 185, miała unieśmiertelnić nazwisko astronoma. Okazało się najpierw, że wykazuje bardzo duży tak zwany ruch własny, to znaczy szybko przemieszcza się względem innych gwiazd. Po zmierzeniu paralaksy okazało się, że jest to piąta pod względem odległości od Ziemi gwiazda, oddalona zale­dwie o 8,2 roku świetlnego. Od tego czasu wymienia się ją w każdym podręczniku astronomii. A zupełnie niedawno, w lipcu 1996 roku, George Gatewood odkrył, że gwiazdę Lalande 21 185 obiegają dwie planety.

Lalande nigdy się nie ożenił. Słabe zdrowie leczył zalecanymi wówczas sposobami – puszczaniem krwi i dietą wodną. Aplikował też sobie wyczerpujące marsze i jazdę konną. Mimo takiej kuracji żył długo, bo zmarł na gruźlicę dopiero w 1807 roku w wieku 75 lat.

 

Ojciec chrzestny biologii

Jean-Baptiste Lamarck (1744–1829)

 

Jean-Baptiste Pierre Antoine De Monet de La Marck urodził się w Bazentin-le-Petit w Pikardii na północy Francji. Jego ojciec Philippe był – jak większość mężczyzn w tej rodzinie – zawodowym wojskowym, a matka Marie-Françoise także pochodziła z rodu o wielowiekowych tradycjach militarnych.

Przyszły uczony był najmłodszym z jedenaściorga dzieci. Rodzice chcieli, aby został duchownym, oddali go więc do prowadzonej przez jezuitów szkoły w Amiens. Chłopcu wszakże ten wybór nie odpowiadał, ponieważ marzyła mu się kariera w wojsku, którą wybrali jego przodkowie i trzej starsi bracia. Toteż przy pierwszej sposobności, po śmierci ojca w 1759 roku, Lamarck rzucił szkołę, by zaciągnąć się do armii. Akurat trwała wojna siedmioletnia. Lamarck pojawił się w oddziałach marszałka Victora de Broglie’a w przeddzień starcia z Prusakami pod Filingshausen. Młokos odznaczył się męstwem w tej przegranej przez Francuzów bitwie, tak że został od razu promowany na oficera. Po zakończeniu wojny w 1763 roku pozostawał w służbie jeszcze przez pięć lat. Życie garnizonowe w Tulonie i Monako było jednak nudne. Po przeczytaniu przypadkowo nabytej książki z zakresu botaniki Lamarck zainteresował się tą dziedziną wiedzy – rozpoczął samodzielne obserwacje roślin i kolekcjonował je, tworząc zielnik.

Pod koniec służby Lamarckowi utworzył się na szyi ogromny guz. Na szczęście udało się go usunąć chirurgicznie, ale pozostała wielka szpecąca blizna. Lamarck starał się ją ukryć, nosząc duże szale i krawaty, które widać na wszystkich jego portretach. W 1768 roku z powodu tej przypadłości zrezygnował z wojska. Przebywał jakiś czas w rodzinnym majątku, zajmując się gospodarstwem, a potem udał się do Paryża, gdzie podjął pracę w biurze pewnego bankiera. Wkrótce mu się to znudziło i w 1772 roku zaczął studiować medycynę. Najbardziej pasjonowała go nadal botanika, poświęcał więc roślinom cały czas, nie zdając nawet wymaganych egzaminów.

W 1778 roku Lamarck wydał Flore française w 3 tomach, obejmujących ponad 1600 stron. Botanika stała się wówczas bardzo modna, toteż dzieło zdobyło rozgłos i pierwszy nakład został wyprzedany w ciągu roku. Lamarck opracował ory­ginalny system klasyfikacji roślin, znacznie ułatwiający rozpoznawanie gatunków. Aby przekonać niedowiarków o wyższości tego systemu, założył się, że na podsta­wie jego tablic każdy człowiek będzie w stanie rozpoznać dowolną roślinę. Zakład wygrał w spektakularny sposób w obecności wielu profesorów i studentów, kiedy nieznany przechodzień, zaproszony do Ogrodu Botanicznego, bez trudu określił podaną mu roślinę.

W 1793 roku Lamarck otrzymał stanowisko profesora w zreformowanym Muzeum Historii Naturalnej. Przypadła mu w udziale katedra historii naturalnej owadów i robaków, ponieważ katedry botaniki zostały objęte przez ważniejszych profesorów. Lamarck się tym nie przejął, choć miał już prawie 50 lat i bardzo mierną wiedzę zoologiczną, ograniczającą się do znajomości muszli z własnej kolekcji. Dzięki niezwykłej pracowitości dokonał reformy w systematyce zwierząt bezkręgowych – on właśnie wprowadził ten termin – wyróżniając wśród nich aż dziesięć gromad.

W 1802 roku Lamarck wprowadził nazwę „biologia”, stając się ojcem chrzestnym nauki o wszystkich organizmach żywych. Propagował tezy o rozwoju organów pod wpływem ich używania oraz o możliwości dziedziczenia cech nabytych; obie te tezy stały się ideą przewodnią jego poglądu na rozwój organizmów od najprostszych do najbardziej skomplikowanych. Ta hipoteza ewolucji spotkała się z nieprzychylnym przyjęciem, w znacznym stopniu wskutek oporu sławnego wówczas barona Cuvie­ra, głoszącego ideę katastrofizmu.

Szerokie zainteresowania Lamarcka wykraczały poza biologię. Był przeciwni­kiem nowej chemii Lavoisiera. W 1792 roku wydał własne dzieło, w którym przekonywał czytelników do zmodyfikowanej przez siebie teorii czterech żywiołów. Bardzo wcześnie zaczął się pasjonować meteorologią, zapewne ze względu na wpływ klima­tu na organizmy żywe. W pracy wydanej w 1788 roku rozważał na przykład wpływ Księżyca na pogodę. Na jego wniosek rozpoczęto we Francji organizowanie sieci meteorologicznych punktów obserwacji. W latach 1799–1810 wydawał też „Roczniki Meteorologiczne”, zawierające prognozy pogody. Ta inicjatywa spotkała się z bardzo niechętnym przyjęciem przez Napoleona i została nawet przezeń publicznie wyszydzona. W 1809 roku, na dorocznej uroczystości, podczas której akademicy wręczali cesarzowi swe prace, Lamarck chciał mu przekazać świeżo ukończoną Filozofię zoologii. Napoleon jednak, nie rzuciwszy nawet okiem na książkę, wykrzyknął:

– Ach, to znów ta pańska absurdalna meteorologia… Ten rocznik to hańba pańskiej starości. Przyjmuję to tylko dlatego, że szanuję pańskie siwe włosy – i niedbale rzucił książkę swemu adiutantowi.

Lamarck na próżno usiłował wtrącić, że jest to jego nowe dzieło z historii naturalnej. W końcu się rozpłakał. Zaprzestał też publikacji „Roczników”.

Lamarck był kilkakrotnie żonaty. Pierwszą żonę, Marię Delaporte, poślubił dopiero w 1792 roku, po 15 latach związku, z którego przyszło na świat sześcioro dzieci. W następnym roku, po śmierci Marii, ożenił się z Charlotte Reverdy i miał z nią dwoje dzieci. W 1797 roku Charlotte zmarła i rok później Lamarck ożenił się po raz trzeci, z Julią Mallet. To małżeństwo było bezdzietne. Według biogra­fów istnieją pewne przesłanki pozwalające mniemać, że po śmierci Julii w 1819 ro­ku Lamarck ożenił się jeszcze po raz czwarty, lecz mówiące o tym dokumenty zaginęły.

Końcowe lata życia Lamarcka to okres wielkich udręczeń. W 1819 roku oślepł, ale nadal pracował, choć mógł odtąd tylko dyktować swoje teksty. Jego poglądy na ewolucję życia przyjmowane były wrogo lub kpiąco. Zmarł 18 grudnia 1829 roku, w biedzie i zapomnieniu. Córki nie miały pieniędzy na wykupienie grobu na cmentarzu Montparnasse, więc wydzierżawiły go tylko na pięć lat. Potem szczątki Lamarcka zostały wydobyte i pochowane w zbiorowej mogile.

Fizyk klasy 2,5

Lew Landau (1908–1968)

Jednym z najwybitniejszych fizyków wszech czasów był Lew Dawidowicz Landau, który za prace na temat materii skondensowanej, zwłaszcza ciekłego helu, otrzymał w 1962 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki. Jego nazwisko znane jest także na świecie ze względu na sławny wielotomowy podręcznik fizyki teoretycznej opracowany przez niego i Jewgienija Michajłowicza Lifszyca. Złośliwa plotka głosiła, że w tym wielkim dziele nie ma ani jednego zdania napisanego przez Landaua i ani jednej idei Lifszyca.

Urodzony w Baku, gdzie jego ojciec był inżynierem w przemyśle naftowym, Landau był cudownym dzieckiem, jeśli chodzi o matematykę, ale z pogardą odnosił się do innych przedmiotów. Gdy w wieku 12 lat uzyskał maturę, znał już dokładnie całą wyższą matematykę, natomiast z innych przedmiotów uzyskiwał zaledwie najniższe oceny umożliwiające promocję. Nic dziwnego, skoro na przykład wypracowanie na temat Eugeniusza Oniegina Puszkina ujął w postaci jednego zdania, że Tatiana to bardzo nudna osoba, a na pytanie, co Lermontow chciał wyrazić w swym utworze Bohater naszych czasów, odpowiedział, że to mógłby powiedzieć tylko autor.

Na uniwersytecie w Baku młodziutki Landau zaczął studiować jednocześnie na dwóch wydziałach: matematyczno-fizycznym i chemicznym. Po roku przeniósł się do Petersburga. Gdy mając 18 lat, uzyskał tam dyplom, był już autorem publiko­wanych prac z fizyki teoretycznej. Bardzo pewny siebie, od początku swej kariery słynął z krytycznego stosunku do innych uczonych. Kiedy w dyskusji po jednym z referatów, w których Landau przedstawiał swoje wyniki, profesor Abram Joffe, szanowany nestor rosyjskiej fizyki teoretycznej i szef instytutu fizykotechnicznego, zauważył, że nie bardzo rozumie cel takich rachunków, Landau chłodno stwierdził przed zdumionym audytorium:

– Fizyka teoretyczna to nauka skomplikowana i nie każdy może ją zrozumieć.

Tego było za dużo nawet dla dobrotliwego Joffego, toteż Landau musiał przenieść się do Charkowa. Na pierwszy swój wykład uniwersytecki w Charkowie Landau przyszedł w wygniecionych spodniach, sandałach, bez skarpetek i w rozchełstanej koszuli. Tego stylu ubierania się nie zmienił, chociaż w ówczesnym Związku Radzieckim było to bardzo źle widziane. Szybko naraził się rektorowi i musiał szukać nowego miejsca pracy. Znalazł je w instytucie Piotra Kapicy w Moskwie. Kapicy zresztą zawdzięczał Landau życie, bo kiedy w czasach czystek stalinowskich został fałszywie oskarżony o szpiegostwo na rzecz Niemiec i wtrącony do więzienia, tylko stanowczy protest Kapicy i interwencja u samego Stalina spowodowały jego uwolnienie. Nic dziwnego, że Kapica był jedynym człowiekiem, pod którego adresem Landau nigdy nie pozwolił sobie na najdrobniejszą krytyczną lub uszczypliwą uwagę, chociaż słynął z obdarzania nimi innych.

Jeszcze w czasach studenckich w Petersburgu Landau wszedł w kolizję z sowieckim systemem. W 1925 roku zaczęto wydawać Wielką encyklopedię radziecką i przy tej okazji oczyszczano fizykę z „idealistycznych naleciałości”. Artykuł o eterze, pióra niejakiego Borisa Michajłowicza Gessena, politycznego zastępcy profesora Mandelsztama, dyrektora instytutu fizyki na Uniwersytecie Moskiewskim, zawierał stwier­dzenia krytykujące poglądy Alberta Einsteina na światło, jako zupełnie niezgodne z materializmem dialektycznym. Światowy eter – stwierdzał Gessen – musi istnieć jako substancja materialna, a zadaniem fizyków radzieckich powinno być właśnie ustalenie jego właściwości.

Landau oraz zaprzyjaźniony z nim Gamow, dwóch innych doktorantów i jeden student fizyki postanowili zakpić z Gessena. Wysłali do niego ozdobiony rysunkiem list, w którym stwierdzali, że inspirowani wspaniałym artykułem na temat eteru postanowili odrzucić idiotyzmy starego Alberta, zająć się ustaleniem materialnych właściwości eteru, a następnie, pod kierownictwem Gessena, szukać cieplika, flogistonu i fluidu elektrycznego.

Dowcipnisie nie przewidzieli reakcji reżimu. Na polecenie z Mos­kwy zorganizowano bowiem w instytucie fizycznym w Petersburgu specjalną sesję w celu potępienia sabotażystów przodującej nauki radzieckiej. Jury złożone z robotników i ślusarzy uznało autorów listu za kontrrewolucjonistów. Dwóch doktorantów pozbawiono stypendium i wydalono z miasta. Landau, który w tym czasie prowadził już zajęcia ze studentami młodszych lat, został od tych zajęć odsunięty, by nie zatruwać młodych umysłów. Na szczęście nie znalazła poparcia propozycja, aby całą piątkę pozbawić prawa zamieszkiwania w Petersburgu, Moskwie i trzech innych największych miastach ZSRR.

Landau bardzo często podczas wykładów zwykł był przerywać rozważany temat i mówiąc: A teraz pomyślmy głośno – zaczynać jakiś nowy wątek.

Gdy następnie zapełniał tablicę wzorami, słuchacze mieli wrażenie, że odkrywają nowości wraz z wykładowcą. Wtajemniczeni wiedzieli jednak, że te „improwiza­cje” były przez Landaua zawczasu bardzo starannie przygotowywane.

Landau dzielił fizyków na pięć klas, ale jego skala była logarytmiczna, co oznaczało, że na przykład fizyk drugiej klasy miał dla fizyki zasługi dziesięciokrotnie większe od fizyka klasy trzeciej. Einsteina umieścił w tej skali na poziomie 0,5, a Bohra, Diraca, Heisenberga, Schrödingera i paru innych na poziomie 1. Sobie przyznał najpierw skromnie poziom 2,5, potem jednak awansował siebie do poziomu 2.

Peierls opowiadał, że pewnego razu Landau i Pauli dyskutowali na temat diamag­netyzmu i wyjaśnienia tego zjawiska w mechanice kwantowej. Landau przedstawił swoje rozwiązanie i zapytał Pauliego, czy sądzi, że jest ono nonsensowne. Pauli na to odpowiedział:

– Ależ nie, wcale nie; to było powiedziane tak niejasno, że trudno zdecydować, czy jest nonsensowne.

W tym starciu dwóch słynących z ciętego języka geniuszy fizyki górą był więc Pauli. Okazało się jednak później, że rację miał właśnie Landau, który poprawił niedoskonałą teorię Pauliego.

Landau uważał, że fizyk teoretyk może zrobić coś mądrego tylko we wczesnej młodości. Pewnego razu ktoś wspomniał w rozmowie pracę teoretyka, o którym Landau nie słyszał, zapytał więc, ile liczy on sobie lat. Gdy usłyszał, że wspomniany teoretyk ma lat 27, wykrzyknął:

– Taki młody, a już taki nieznany.

Długoletni współpracownik Landaua Lifszyc w niedawno opublikowanych wspomnieniach twierdzi jednak, że Landau miał duże poczucie humoru, o czym świadczy fakt, że na drzwiach jego gabinetu uniwersyteckiego wisiała kartka z napisem: „L.D. Landau – uwaga, gryzie”.

Podczas jednej ze swych wizyt w ZSRR Niels Bohr wygłaszał odczyt na Uniwersytecie Moskiewskim. W dyskusji po wykładzie zapytano go, jak to się stało, że stworzył on w Kopenhadze tak wspaniałą szkołę fizyki teoretycznej. Bohr odpowiedział:

– Przypuszczalnie powodem było to, że nigdy nie wstydziłem się przyznać swoim studentom, iż jestem głupcem.

Odpowiedź Bohra tłumaczył z angielskiego na rosyjski Lifszyc, który powiedział:

– Przypuszczalnie powodem było to, że nigdy nie wstydziłem się powiedzieć moim studentom, iż są głupcami.

Niektórzy słuchacze znali język angielski, toteż tłumaczenie Lifszyca wywołało głośny śmiech. Lifszyc spostrzegł błąd i przepraszając słuchaczy, poprawił się. Ale obecny na sali Piotr Kapica zauważył, że chyba nie było to przypadkowe przejęzyczenie, ponieważ te dwa stwierdzenia precyzyjnie oddają różnicę między szkołami fizyki teoretycznej Bohra i Landaua.

Piotr Kapica lubił opowiadać następujący dowcip: Pewnego razu dwaj fizycy teoretycy, pijąc herbatę, zaczęli się zastanawiać, czy staje się ona słodsza od wsypywanego do niej cukru czy też od mieszania. Ponieważ nie mogli uzgodnić swoich opinii, postanowili zapytać o zdanie wszechwiedzącego Lwa Landaua. Zaskoczony pytaniem Landau stwierdził, że chyba potrafi podać rozwiązanie, ale musi jeszcze przemyśleć pewien szczegół. Poprosił więc o trochę czasu do namysłu. Następnego dnia powiedział z przekonaniem kolegom:

– Herbata robi się słodsza od mieszania.

– Ach tak – powiedzieli teoretycy. – A nad jakim to szczegółem musiałeś się zastanawiać?

– Zastanawiałem się nad tym, po co wsypuje się cukier. W końcu doszedłem do wniosku, że gdyby nie było cukru, to herbata nie potrzebowałaby mieszania – odpowiedział Landau.

Biografowie Lwa Landaua podają, że z kolei jego ulubionym żartem była następująca historyjka: Dwaj ludzie z sąsiednich miasteczek sprzeczali się o to, które z nich ma bardziej świątobliwego rabina. Po długiej dyskusji, kiedy rzucone zostały już wszystkie argumenty, jeden z dyskutantów w desperacji oświadczył: „Nasz rabin jest tak świątob­liwy, że w każdą sobotę prorok Eliasz gra z nim w karty”. Na to drugi odpowiedział: „Wasz rabin jest zwykłym kłamcą”. Wówczas pierwszy dyskutant niezmieszany odparł: „Ale przecież prorok Eliasz nie grałby w karty z kłamcą!”.

Siódmego stycznia 1962 roku samochód, w którym Landau był pasażerem, rozbił się w kraksie. Uczony przeżył wypadek, ale przez sześć tygodni pozostawał w śpiączce. Jego mózg został jednak uszkodzony i uczony nigdy nie wrócił do wcześniejszej sprawności. Zmarł 1 kwietnia 1968 roku.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

„Wielka Piramida nauk matematycznych”. Joseph Louis de Lagrange (1736–1813)

Pająki są smaczne! Jérôme de Lalande (1732–1807)

Ojciec chrzestny biologii. Jean-Baptiste Lamarck (1744–1829)

Fizyk klasy 2,5. Lew Landau (1908–1968)

Medal w karafce. Max Laue (1879–1960)

Rewolucja nie potrzebuje uczonych? Antoine de Lavoisier (1743–1794)

Noblista z prowincji. Ernest Lawrence (1901–1959)

W ciszy kosmosu. Henrietta Leavitt (1868–1921)

Zwierzątka. Antonie van Leeuwenhoek (1632–1723)

Bezręki matematyk. Solomon Lefschetz (1884–1972)

W pogoni za Wenus. Guillaume Le Gentil (1725–1792)

Niezwykły bibliotekarz. Gottfried Leibniz (1646–1716)

Noblista paranoik. Philipp von Lenard (1862–1947)

Na końcu pióra. Urbain Le Verrier (1811–1877)

La Regina. Rita Levi-Montalcini (1909–2012)

Jestem matematykiem, a nie szpiegiem. Sophus Lie (1842–1899)

Z oślej ławki na szczyt. Justus von Liebig (1803–1873)

Będziesz się kojarzył z ropuchą! Karol Linneusz (1707–1778)

Ojciec współczesnej chirurgii. Joseph Lister (1827–1912)

Mistrz. Hendrik Lorentz (1853–1928)

Zniknięcie Majorany. Ettore Majorana (1906–1938)

Sen to zdrowie. Étienne Louis Malus (1775–1812)

Noblista faszysta. Guglielmo Marconi (1874–1937)

Oblicza królewskiego astronoma. Nevil Maskelyne (1732–1811)

Wielki spłaszczacz. Pierre Louis Maupertuis (1698–1759)

„Dafty”. James Clerk Maxwell (1831–1879)

Nic nie powstaje z niczego. Julius Robert von Mayer (1814–1878)

Chcę być wolna! Barbara McClintock (1902–1992)

Usunięta w cień. Lise Meitner (1878–1968)

Groszek opata. Gregor Johann Mendel (1822–1884)

Tylko jeden Mendelejew. Dmitrij Mendelejew (1834–1907)

Pożytki z nieudanego wykładu. Victor Meyer (1848–1897)

Mistrz światła. Albert Michelson (1852–1931)

Pijcie kwaśne mleko. Ilja Miecznikow (1845–1916)

Fizyk ze złotym fletem. Dayton Clarence Miller (1866–1941)

Miara skromności. Robert Millikan (1868–1953)

Matematyka, kobiety i Noble. Gösta Mittag-Leffler (1846–1927)

Najwierniejszy przyjaciel Napoleona. Gaspard Monge (1746–1818)

Co ja tu robię? Nevill Mott (1905–1996)

Kości Napiera. John Napier (1550–1617)

Żyję, bo badam. Marceli Nencki (1847–1901)

Byli przyjaciele dwaj… Walther Nernst (1864–1941)

Johnny. John von Neumann (1903–1957)

Proszę zamknąć okno… Isaac Newton (1643–1727)

Najbogatszy włóczęga Europy. Alfred Nobel (1833–1896)

Czy ona jest kobietą? Emmy Noether (1882–1935)

Showman. Jean-Antoine Nollet (1700–1770)

Nieuleczalne urojenia. Georg Simon Ohm (1789–1854)

Chryzantemy złociste… Karol Olszewski (1846–1915)

Najgorszy wykładowca świata. Lars Onsager (1903–1976)

Oppie. Robert Oppenheimer (1904–1967)

Dajcie mi drugiego Nobla! Wilhelm Ostwald (1853–1932)

Lepszy niż Celsus. Paracelsus (1493–1541)

Ja ich tylko opatrzyłem… Ambroise Paré (1510–1590)

Woda czy wino? Blaise Pascal (1623–1662)

Komu sprzyja szczęście? Louis Pasteur (1822–1895)

Wszyscy są durniami. Wolfgang Pauli (1900–1958)

Nie tylko witamina C. Linus Pauling (1901–1994)

Weźcie mnie jako swego psa! Iwan Pawłow (1849–1936)

„Jego Najwyższość”. Stefan Pieńkowski (1883–1953)

Dwa kawałki kredy. Max Planck (1858–1947)

Barczysty filozof. Platon (429–347 p.n.e.)

Ślepiec na życzenie. Joseph Plateau (1801–1883)

Naturalista nienasycony. Pliniusz Starszy (23–79)

Życie dla Hożej. Jerzy Pniewski (1913–1989)

Ostatni uniwersalista. Henri Poincaré (1854–1912)

Głodny, ale w teatrze. Siméon Denis Poisson (1781–1840)

Człowiek z pomysłami. George Pólya (1887–1985)

Kręte losy fizyka. Bruno Pontecorvo (1913–1993)

Brzydko pachnące sprawy. William Jackson Pope (1870–1939)

Magik z Neapolu. Giambattista della Porta (1535–1615)

I mamy wodę sodową. Joseph Priestley (1733–1804)

Ustatkuj się, bo będziesz golibrodą! Santiago Ramón y Cajal (1852–1934)

Uczony romantyczny. William Ramsay (1852–1916)

Uczony baron. Lord Rayleigh (1842–1919)

Niedoszły pastor, genialny matematyk. Bernhard Riemann (1826–1866)

Badacz ekscentryczny. Johann Wilhelm Ritter (1776–1810)

Policjant i uczony. Ole Christensen Rømer (1644–1710)

Powiedzą, że Röntgen zwariował… Wilhelm Conrad Röntgen (1845–1923)

A jednak doczekał! Francis Peyton Rous (1879–1970)

Zeznawałem pod przysięgą! Henry Rowland (1848–1901)

Mistrz reguł wyboru. Wojciech Rubinowicz (1889–1974)

Niezwykły hrabia. Hrabia Rumford (1753–1814)

Sam tę falę stworzyłem. Ernest Rutherford (1871–1937)

Noblista heretyk. Abdus Salam (1926–1996)

Nie dla Salka Nobel. Jonas Salk (1914–1995)

Zabawiał się w laboratorium… Frederick Sanger (1918–2013)

W cieniu Galileusza. Santorio Santorio (1561–1636)

Aptekarz. Karl Wilhelm Scheele (1742–1786)

Gwiazdor z Mediolanu. Giovanni Schiaparelli (1835–1910)

Kobieciarz. Erwin Schrödinger (1887–1961)

Ojciec czarnych dziur. Karl Schwarzschild (1873–1916)

Wielki samouk. Julian Schwinger (1918–1994)

Zbawca młodych matek. Ignaz Semmelweis (1818–1865)

Droga Mleczna i mrówki. Harlow Shapley (1885–1972)

Sam najmądrzejszy. William Shockley (1910–1989)

Uśmierzyć ból! James Young Simpson (1811–1870)

Wielki niedoceniany. Frederick Soddy (1877–1956)

Fizyk z Polski? To na pewno Maria. Marian Smoluchowski (1872–1917)

Herr Geheimrat. Arnold Sommerfeld (1868–1951)

Noblista kinoman. Otto Stern (1888–1969)

Strzał w dziesiątkę. Simon Stevin (1548–1620)

Skok do kariery. Wilhelm Struve (1793–1864)

Adam matematyki. James Joseph Sylvester (1814–1897)

Zagubiony w XX wieku. Alfred Szent-Györgyi (1893–1986)

Geniusz w cieniu. Leo Szilard (1898–1964)

Wino zaś lubi Burguńskie… Jan Śniadecki (1756–1830)

Rachunek pod lufami. Igor Tamm (1895–1971)

Utalentowany jąkała. Niccolò Tartaglia (1500–1557)

Nocny logik. Alfred Tarski (1901–1983)

Szósty Marsjanin. Valentine Telegdi (1922–2006)

Przede wszystkim gołębie. Nikola Tesla (1856–1943)

Elektron zamiast lokomotywy. Joseph John Thomson (1856–1940)

Lord Kabel. William Thomson – lord Kelvin (1824–1907)

Zdradliwa sake. Shin’ichirō Tomonaga (1906–1979)

Jak zdarzył się laser. Charles Townes (1915–2015)

Wszystkie barwy tęczy. Roger Tsien (1952–2016)

Niedoszły marynarz. James Van Allen (1914–2006)

Chemia w 3D. Jacobus Henricus van’t Hoff (1852–1911)

Burzliwe losy księcia anatomii. Andreas Vesalius (1514–1564)

Wybieram kiełbasy… Rudolf Virchow (1821–1902)

Większy niż Voltaire. Alessandro Volta (1745–1827)

Nie tylko rzemieślnik. James Watt (1736–1819)

Mleczarz nadchodzi. Wilhelm Weber (1804–1891)

Zabójczy urok białego pustkowia. Alfred Wegener (1880–1930)

Ekstaza matematyka. Karl Weierstrass (1815–1897)

Brat swojej siostry. André Weil (1906–1998)

Między futbolem i teorią względności. Jan Weyssenhoff (1889–1972)

Co z ciebie wyrośnie! Wilhelm Wien (1864–1928)

Pierwszy „sternik”. Norbert Wiener (1894–1964)

Odmienny od innych. Eugene Wigner (1902–1995)

Bez człowieka, bez psa… Friedrich Wöhler (1800–1882)

Planetostat, telektroskop i kriofizyka. Mieczysław Wolfke (1883–1947)

Jak odróżniać ptaki od kwiatów. Robert Wood (1868–1955)

Umarli prędko jadą. Zygmunt Florenty Wróblewski (1845–1888)

Idź zawsze przed siebie. Chien-Shiung Wu (1912–1997)

Smak papieru. Adolphe Wurtz (1817–1884)

Ostatni, który wiedział wszystko. Thomas Young (1773–1829)

JaB. Jakow Zeldowicz (1914–1987)

Na pragnienie: trygonometria. Ernst Zermelo (1871–1953)

Sferyczne półgłówki. Fritz Zwicky (1898–1974)

Sławni, mało znani…

Tajnik pełen gromła

Sławni matematycy… których nie było

Wśród matematyków

Kto najlepszy?

Ach, te egzaminy!

Humor z pism naukowych

Niebo gorętsze od piekła

Okiełznać piorun!

Ach, te wykłady!

Z czego śmieją się uczeni

Bibliografia