Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Życie Ashley znów wróciło do normy — w końcu odzyskała rodzinę, teraz ma dwoje kochających rodziców. Pewnego dnia jednak podczas przechadzki z Luke’m spotyka Akarta, który wyznaje jej, że potrzebuje pomocy dziewczyny i archeologa. Okazuje się, że Urem, tajemnicza osada plemienia Czarnych Jastrzębi została podbita przez tajemniczego Antryda i jego sługi. Nagle Chloe zostaje porwana — zwykły dzień zmienia się w misję ratunkową. Do ekipy Luke’a, Ashley i Akarta dołącza jednak nowy członek…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 57
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
© Nikola Dębińska, 2017
Życie Ashley znów wróciło do normy — w końcu odzyskała rodzinę, teraz ma dwoje kochających rodziców. Pewnego dnia jednak podczas przechadzki z Luke’m spotyka Akarta, który wyznaje jej, że potrzebuje pomocy dziewczyny i archeologa. Okazuje się, że Urem, tajemnicza osada plemienia Czarnych Jastrzębi została podbita przez tajemniczego Antryda i jego sługi. Nagle Chloe zostaje porwana — zwykły dzień zmienia się w misję ratunkową. Do ekipy Luke’a, Ashley i Akarta dołącza jednak nowy członek…
ISBN 978-83-8126-024-4
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
W poprzednim tomie…
Ashley i Księga Ciemności:
Ashley Bloomer jest dziesięcioletnią dziewczyną, która niedługo po narodzinach straciła matkę a później także ojca. Za jej tropem rusza policja a młoda poszukiwaczka przygód w międzyczasie, aby przeżyć dokonuje wielu złych czynów — kradnie i rabuje. Pewnego dnia jest świadkiem katastrofy lotniczej a na miejscu poznaje tajemniczego człowieka, który okazuje się być szamanem z plemienia Czarnych Jastrzębi. Ashley wciąż nie rozumie co ma wspólnego z ów przybyszem, który opowiada jej, że jest podobna do swojego ojca — Luke’a Bloomera. Przy pomocy przyjaciela archeologa dziewczyna dowiaduje się strasznej prawdy, iż Safron (bo tak zwie się szaman) stoi za śmiercią jej rodziców. Wkrótce poznaje Akarta — syna szamana, który wyznaje prawdę, że jego rodzina ma zamiar zniszczyć kontynent i przejąć tereny na rzecz Czarnych Jastrzębi a żeby ich powstrzymać Ashley musi znaleźć Księgę Ciemności, która również jest celem Safrona. Z pomocą dziewczynie przychodzi duch Luke’a, rozpoczynają swoją podróż, w trakcie której duet Bloomerów spotkają różnorodne przygody, ale na drodze do celu staną rozmaite przeszkody. Jak potoczy się dalej sprawa? Czy Ashley dokona swojej zemsty? Czy obudzi w sobie wewnętrzną energię, którą odziedziczyła po Luke’u?
Od ostatniego wydarzenia minęło zaledwie parę tygodni, ale wszystkim zdawało się, że czas stanął w miejscu.
Każda godzina wlekła się coraz bardziej, jakby kula ziemska ugrzęzła w niekończącej się czasoprzestrzeni.
Rodzice Ashley niedługo później kupili mały domek jednorodzinny mieszczący się na obrzeżach starej dzielnicy, w której kiedyś mieszkali. Niedługo później Luke zdecydował się wreszcie zdobyć na odwagę i wraz z Chloe zorganizować długo oczekiwany ślub, który nie mógł się odbyć… Z powodu Safrona.
Tego dnia czarnowłosa przewracała się z boku na bok w swoim łóżku, na niczym nie mogła skupić myśli. Wciąż w jej głowie krążył widok płomienia pożerającego Księgę Ciemności.
— Au, Au.. Aulu coś-tam-dalej-było mówił, że nie ma pojęcia gdzie ona się znajduje… — szepnęła zaspana dziewczyna. — Skąd więc znalazła się u niego?
Doskonale wiedziała, że szaman nie odpuści. Ciągle miała wrażenie, że nagle wpadnie do jej pokoju ze swoją bronią i poderżnie jej gardło.
— Nie.. Nie odważyłby się.. A nawet jeśli to ja i tatko skopiemy mu tyłek! — wykrzyknęła to tak głośno, że drzwi otworzyły się na oścież i do środka wpadł archeolog, który nie krył swojego zdziwienia.
— Rany boskie! Jest piąta rano! — wykrzyknął mężczyzna, łapiąc się za głowę. — Co cię napadło?
Młoda poszukiwaczka przygód poprawiła swoją poduszkę i usiadła po turecku opierając się o krawędź łóżka.
— No witaj witaj tatku! — pisnęła z dziarskim uśmieszkiem. — Czyli jednak na słuch Ci nie padło!
Luke jednak nie podzielał jej entuzjazmu.
— Śmieszne, tak, bardzo… Kładź się spać, a nie odstawiasz popisy!
— Popisy mówisz? Nie chcę się chwalić, ale rób zdjęcia póki jest okazja!
Zeskoczyła na ziemię chwytając swoją maczetę.
— Czasem mam ochotę zabrać ci to ostrze… — Bloomer uśmiechnął się smutno.
— Co!? Mojego Bucia!? — warknęła Ashley i odskoczyła jak oparzona, gładząc delikatnie czubek miecza. — Spokojnie kochanie, cichutko, pańcia cię obroni! Pańcia nie pozwoli cię odebrać!
— No, nawet imię mu dałaś… Mu, jej, no.. Wiesz o co mi chodzi!
Po tych słowach skierował się w kierunku przedpokoju, zdejmując z wieszaka kapelusz. Dziesięciolatka wyjrzała przez próg z zaciekawieniem.
— Dokąd pędzisz? Na prywatkę do Safrona?
Mężczyzna otrząsł się z obrzydzenia.
— Chyba sobie jaja robisz! Po świeży chleb lecę. I tak mnie rozbudziłaś… A co do Safrona, to prędzej świnię pocałuję!
Doskonale wiedział, że córka zaraz za nim pobiegnie.
„Ona jest jak tornado! Nie da się jej zatrzymać” — pomyślał.
Ashley skinęła głową i otworzyła szafę by przebrać się w swój strój archeologa. Mimo wszystko stwierdziła, że jej styl ubioru się nie zmieni.
Nagle poczuła silny ból w kostce. Przez chwilę miała wrażenie, że widzi jakąś ciemną, zamazaną istotę… Otrząsnęła się, ale po magicznym zjawisku nie został nawet ślad.
— Dziwne.. — szepnęła lekceważąco, zapominając o całej sprawie.
Ashley kroczyła wąską ścieżką, obejmując rękę ojca, wciąż oglądała się wokół siebie, sama jednak nie wiedziała dlaczego.
Myślami była nieobecna, nawet nie usłyszała pytania Luke’a.
— Nad czym tak główkujesz? — odrzekł wreszcie mężczyzna.
Dziewczyna milczała, w końcu jednak wzięła głęboki oddech i wlepiła w archeologa parę błyszczących oczu.
— Ty wiesz! — warknęła. — Ty wiesz, ty wiesz! — wydarła się tupiąc nogą.
Luke stanął jak wryty, ze zdumienia otworzył lekko usta.
— O co Ci, do diabła chodzi? Od rana nic tylko stroisz fochy!
— No bo… — zaczęła Ashley. — Nie mów, że nic nie zauważyłeś… Serio nic nie zauważyłeś? Nic kompletnie nic!?
— Nic kompletnie nic.
— On tu wrócił! On wrócił! — wrzasnęła, gdy nagle w oknie domu obok wyłoniła się pulchna kobieta.
Włosy miała rozczochrane, stała w samym szlafroku.
— A co tu się wyrabia!? — przemówiła piskliwym głosem. — Czy wy zdajecie sobie sprawę, która godzina!? Sio mi stąd, bo zadzwonię po policję!
Dziesięciolatka pokazała jej język, uśmiechając się wścibsko pod nosem.
— No proszę, proszę! Myślałam, że dynie tylko w zimie rosną a tu co? Niespodzianka! Lato mamy, a tu taki dorodny okaz!
Bloomer złapał się za głowę, zupełnie nie wiedząc jak złagodzić sytuację.
— Ashley!
— Idź na wystawę żmij, zdobędziesz grand prix! — kontynuowała młoda poszukiwaczka przygód. — Naprawdę!
„Czy ona nie może raz zacisnąć zębów?” — pomyślał Luke.
— Bardzo panią przepraszamy! — parsknął, szarpiąc córkę za ramię. — Już sobie idziemy!
Ta próbowała jednak wyrwać się z uścisku.
— Hej! Nie skończyłam! — pisnęła, wijąc się na wszystkie strony. — To babsko targnęło się na moją godność!
Ashley posłała kobiecie mordercze spojrzenie i mimowolnie pokazała środkowy palec.
W końcu jednak dała za wygraną i ruszyła przed siebie.
— Mówię Ci tatku! Jeszcze chwila i zrobiłabym rach i ciach a ona byłaby martwa! Serio!
Mężczyzna kopnął leżący na ziemi kamyk.
— Co miałaś na myśli mówiąc, że on powrócił?
Ręce mu się trzęsły, a jego czoło zalała fala potu.
— Tatko nigdy nie był w takim stanie… — szepnęła do siebie czarnowłosa.
Coś tu było nie w porządku…
— Może to tylko mi się coś przywidziało? Prawdę mówiąc, ja sama już nie wiem!
Wtem poczuła na sobie czyiś dotyk.
Dziewczyna obróciła się na pięcie, wodząc wzrokiem. W tej chwili dostrzegła chowającego się za pniem drzewa Akarta.
Luke przetarł powieki, myśląc, że ma chyba zwidy.
— Czy to nie jest ten kurdupel, ten od.. Od… Od tej bestii? — wymamrotał.
Młoda poszukiwaczka przygód zrobiła krok naprzód, gdy z jej ręki wystrzelił ciemnoniebieski płomyk, który lewitując dotarł wreszcie do niebieskookiego.
Chłopak otrząsnął się, opuszczając kryjówkę. Był cały roztrzęsiony, po polikach ciekły mu krystaliczne łzy.
— Witaj ciapciadygo! — Ashley zaśmiała się na cały głos. — Co tak ryczysz?
Blondyn rzucił się jej na szyję, głośno łkając.
— Ty musisz mi pomóc! Musisz!
Ashley odepchnęła go, chwytając swoją maczetę.
— Pięć metrów ode