Przygody ze św. o. Pio - Gabriela Pątnik - ebook

Przygody ze św. o. Pio ebook

Gabriela Pątnik

0,0
6,06 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Przygody ze św. o. Pio” to wspomnienia z pięcioletniego okresu, którego zaranie i zakończenie stanowi Adwent Świąt Bożego Narodzenia. Akcja wiedzie poprzez Wielki Post… pątniczy szlak i… zwyczajną szarą codzienność.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 37

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Gabriela Pątnik

Przygody ze św. o. Pio

w granicach Adwentu Świąt Bożego Narodzenia

© Gabriela Pątnik, 2018

„Przygody ze św. o. Pio” to wspomnienia z pięcioletniego okresu, którego zaranie i zakończenie stanowi Adwent Świąt Bożego Narodzenia. Akcja wiedzie poprzez Wielki Post… pątniczy szlak i… zwyczajną szarą codzienność.

ISBN 978-83-8126-807-3

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Słowo wstępne

Opisane „Przygody ze św. o. Pio” mieszczą się w granicach Adwentu Świąt Bożego Narodzenia. Na wstępie pozwolę sobie przekroczyć dolną granicę i cofnąć nieco w czasie — sierpnia 2011 roku. Zaledwie sześć sierpniowych dni wpłynęło na dalsze koleje mego losu. 6—11 sierpnia to stały termin Diecezjalnej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę. Ostatnia, trzecia z rzędu pielgrzymka, podczas której zgubiłam portfel i wszystkie dokumenty ze ślubną obrączką na czele, okazała się szczególną łaską. Nie mając nawet świadomości iż jestem tak „ogołocona”, zdjęłam z nóg sandały i około pięciu kilometrów przeszłam na boso. Czułam się ku memu zdumieniu bardzo swobodnie, nie odczuwając żadnego ciężaru — ból pleców, który mnie wcześniej przeszywał, całkowicie ustąpił. Dopiero na kolejnym postoju zorientowałam się, że części mego „bagażu” jestem pozbawiona. Wszystko bezpowrotnie przepadło i nikt z pątników nie znalazł mej zguby. Czy rzeczywiście wszystko utraciłam? Wszak byłam odziana w bardzo cenną, aczkolwiek skromną „szatę” — Zielony Szkaplerz Niepokalanego Serca Maryi (uzdrawiający). Mało tego! U stóp Jasnej Góry moja 11-letnia córka znalazła — ku pocieszeniu nas obojga — piękny srebrny krzyżyk wysadzony kryształkami różowego kwarcu. Może ktoś miał większego pecha od nas! Kapłan z uśmiechem uspakajał, że od tej chwili jest już naszą własnością. Nagle mnie oświeciło! Zdałam sobie sprawę, że kto chce podążać za Chrystusem, musi wpierw wszystko utracić. Pocieszyła mnie ta myśl, która znienacka pojawiła się w moim sercu. Chociaż wszystkie zgubione dokumenty nie trudno „odzyskać” tzn. wyrobić nowe, w moim sercu pozostała jakaś niepokojąca pustka. Jak się pozbyć tego dyskomfortu i czym go wypełnić? To pytanie nurtowało mnie dosyć długo — około ośmiu miesięcy. Los tak chciał, że 26 marca 2012 roku wybrałam się do nieco oddalonego kościoła p.w. Znalezienia Krzyża Świętego. Ten dzień był okazją do uroczystego podjęcia dzieła Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Proboszcz krótko przedstawił obowiązki, które spoczywają na adoptujących zagrożone życie i zachęcił, aby oprócz dziesiątki różańca podjąć dodatkowe umartwienie np. piątkowego postu o chlebie i wodzie. Bez zastanowienia skorzystałam z tej oferty — nie było nawet czasu na dłuższe zastanawianie się. To był początek nowej przygody, którą podzieliłam się dosyć szczegółowo w książeczce pt: „W cieniu serca św. M. Kolbe” opisującej pół wieku mojego życia. „Przygody ze św. o. Pio” to opis zaledwie pięciu lat, a przygoda ma swoje źródło w Adwencie 2012 roku. Ten czas oczekiwania był przeżyty po raz pierwszy bardzo wyjątkowo — jak nigdy dotąd.

Adwent — 2012 r.

W słowie wstępnym wspomniałam o dziele duchowej adopcji zagrożonego życia, które mnie wiele nauczyło. Ciągle zadaję sobie pytanie, kto komu uratował wówczas życie? To adoptowane dziecko ratowało po części także moją duszę. Chcąc rozpoczęte dzieło jak najlepiej doprowadzić do końca, postanowiłam przeżyć Adwent 2012 roku w wyjątkowy sposób. Tylko jak? Odpowiedź znalazłam na stronie internetowej księgarni wysyłkowej SERAFIN. Wpadła mi w oko mała książeczka pt: „Adwent z Ojcem Pio”. Coś niecoś o tym Świętym wiedziałam, bo posiadałam w biblioteczce modlitewnik, który kiedyś otrzymałam od pewnego kapłana. Nie tylko posiadałam, ale też często z niego korzystałam. Uznałam, że Adwent przeżyty ze św. Stygmatykiem może być rzeczywiście wyjątkowy. Kupiłam więc ową broszurę, która zdążyła na czas dotrzeć na mój adres. Byłam zachwycona takim przeżywaniem Adwentu. Jednak z broszury to głównie ja sama czerpałam korzyści. Dla dziecka adoptowanego musiałam przygotować coś innego — Koronkę do Dzieciątka Jezus, którą powinno się odmawiać wczesnym porankiem — jeszcze przed wschodem słońca. Moje serce wypełniła nadzieja już po kilku dniach odmawiania Koronki. Niestety raz mi się przysnęło i nie odmówiłam tej modlitwy. Minął dzień, a nocą miałam sen. Przyśniło mi się bardzo dobrze odżywione maleństwo, lecz z obrażoną minką. Przekonałam się więc, że Koronka do Dzieciątka Jezus jest mu bardzo potrzebna, a może jeszcze bardziej — jego matce. Trwałam odtąd wiernie na modlitwie do Dzieciątka Jezus, kończąc ją w Wigilię. W ten wyjątkowy i oczekiwany dzień, przeczytałam również ostatnie słowa z broszury „Adwent z Ojcem Pio”. Z ręką na sercu przyznaję, że po Świętach Bożego Narodzenia poczułam się o wiele dojrzalej i mogłam postąpić jakby krok do przodu… planując kolejną duchową adopcję.

Wielki Post z o. Pio — 2013 r.