Niezwykłe prawa kosmicznej mocy umysłu - Joseph Murphy - ebook + audiobook + książka

Niezwykłe prawa kosmicznej mocy umysłu ebook i audiobook

Murphy Joseph

4,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Dr Joseph Murphy po raz kolejny prezentuje rewolucyjne techniki pracy nad sobą, które wielu ludziom pomogły odkryć prawa cudownej mocy umysłu i zastosować je w codziennym życiu.

To niezwykłe połączenie filozofii religijnych z odkryciami współczesnej psychologii, pozwoli Wam osiągnąć nowy poziom duchowego rozwoju. Doprowadzi Was nie tylko do szczęścia, spełnienia i wewnętrznego spokoju, ale przyniesie także zdrowie fizyczne i dobrobyt materialny. Dr Murphy przytacza wiele autentycznych historii ludzi, którzy mimo niesprzyjających okoliczności i, zdawać by się mogło, beznadziejnego położenia, osiągali spektakularny sukces życiowy w wielu dziedzinach. Dzięki temu niezwykłemu poradnikowi dowiecie się, jak można się zmienić wewnętrznie, aby przezwyciężyć chorobę, znaleźć miłość, awansować na stanowiska kierownicze i osiągnąć sukces finansowy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 219

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 9 min

Lektor: Jarosław Łukomski

Oceny
4,8 (96 ocen)
76
17
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MarcinKrzeptowski

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
Hrabia22

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała książka.
00
Aescha

Nie oderwiesz się od lektury

🩵💚
00
ajurkowska

Nie oderwiesz się od lektury

Nie oderwiesz się od lektury. Uspokaja.
00
EllaDyjak

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka. Polecam z serca❤️
00

Popularność




PRZED­MOWA

Przed­mowa

Możesz odnieść wra­że­nie, że ta książka ma magiczny wpływ na twoje życie.

Magia jest efek­tem oddzia­ły­wa­nia sił, któ­rych jesz­cze nie rozu­miemy. Gdy zro­zu­miesz mecha­nizm pro­ce­sów, prze­stają się one wyda­wać magiczne, nie­mniej pozo­stają cudowne. Powiedzmy, że ktoś z odle­głej prze­szło­ści obser­wo­wałby, jak korzy­stasz z inter­netu, wyszu­ku­jąc infor­ma­cje z bazy danych utwo­rzo­nej na dru­gim końcu świata, następ­nie widziałby, że w jed­nej chwili wymie­niasz wia­do­mo­ści z przy­ja­cie­lem z innej czę­ści kon­ty­nentu, słu­cha­jąc rów­no­cze­śnie odtwa­rza­nej z CD muzyki sym­fo­nicz­nej w wyko­na­niu orkie­stry w peł­nym skła­dzie. Twój gość żywiłby prze­ko­na­nie, że jesteś świa­to­wej klasy magi­kiem lub cza­ro­dzie­jem. My tym­cza­sem wiemy, jak te urzą­dze­nia dzia­łają, więc nie wydają nam się one magiczne.

Z natury wszyst­kie fun­da­men­talne siły są nie­znane. Co wię­cej, cho­ciaż wszystko jest wytwo­rem umy­słu, nie wiemy tak naprawdę, czym jest umysł. Nie możemy zba­dać go pod mikro­sko­pem ani zoba­czyć, ale możemy spraw­dzić, jak działa. A potem odkry­wamy ukrytą moc, która nas pod­nosi i sta­wia na dro­dze ku szczę­ściu, wol­no­ści i spo­ko­jowi umy­słu.

Jak codzien­nie wyko­rzy­stu­jesz swoją kosmiczną moc

Nie wiemy, czym jest ener­gia. Wiemy o nie­któ­rych skut­kach jej dzia­ła­nia, lecz wewnętrzna natura tej siły wciąż pozo­staje dla nas nie­znana. I tak, wszy­scy każ­dego dnia wyko­rzy­stują spe­cjalne moce. Nie rozu­miemy do końca, w jaki spo­sób, uży­wa­jąc jedy­nie woli umy­słu, poru­szamy się albo pod­no­simy palec. Powiada się, że pod­nie­sie­nie palca wpływa na naj­od­le­glej­szą gwiazdę. Widzisz więc, że wszy­scy posłu­gu­jemy się czymś, co można by nazy­wać magią, cho­ciaż zazwy­czaj nie uży­wamy tego okre­śle­nia. Magią zwiemy wyłącz­nie to, z czym nie jeste­śmy obyci i czego nie rozu­miemy.

Posia­dasz umysł, a z kolej­nych stron tej książki dowiesz się, jak efek­tyw­niej z niego korzy­stać. W rezul­ta­cie w twoim życiu zaczną dziać się cuda.

Jak ta książka może odmie­nić twoje życie

Książka ta zawiera klucz do zmiany Two­jego życia. Została napi­sana dla cie­bie. W pięt­na­stu roz­dzia­łach pro­stym, prak­tycz­nym i przy­stęp­nym języ­kiem przed­sta­wiono tech­niki i pro­cesy słu­żące wyko­rzy­sta­niu magicz­nych mocy Uni­wer­sal­nego Umy­słu, które umoż­li­wią ci cie­sze­nie się zdro­wiem, szczę­ściem i dostat­kiem, a także poczu­ciem kom­plet­nej satys­fak­cji i speł­nie­nia.

Gdy będziesz czy­tać wcią­ga­jące i urze­ka­jące histo­rie, zoba­czysz wyraź­nie, jak innym udało się osią­gnąć zdu­mie­wa­jące cele za sprawą drze­mią­cych w nich spe­cjal­nych mocy. Ta książka poka­zuje, jak doko­nać wewnętrz­nej prze­miany. Nosisz w sobie Kosmiczną Moc. A infor­ma­cje znaj­du­jące się na tych stro­nach pokażą ci, jak ją zna­leźć i jak z niej korzy­stać.

Dla­czego nie ist­nieje pro­blem bez roz­wią­za­nia

Każdy pro­blem da się roz­wią­zać. Jestem głę­boko prze­ko­nany, że znaj­dziesz odpo­wie­dzi na stro­nach tej książki. Potęga Uni­wer­sal­nego Umy­słu jest naj­więk­szą siłą na świe­cie. Cze­go­kol­wiek pra­gniesz, Potęga ta może speł­nić twoje pra­gnie­nie. Potęgą tą jest Twój umysł sta­no­wiący jed­ność z Umy­słem Uni­wer­sal­nym.

Niniej­sza książka opi­suje, jak myśleć, co myśleć i jak kie­ro­wać umy­słem, żeby w życiu zda­rzały się cuda. Znaj­dziesz tu bez­cenną wie­dzę, która pozwoli ci na zawsze pozbyć się zabój­czych men­tal­nych tok­syn w postaci stra­chu, zmar­twie­nia i zazdro­ści.

Gdy będziesz czy­tać o wyjąt­ko­wej Potę­dze Umy­słu, a potem ją wyko­rzy­stasz, wyru­szysz ku wiel­kiej i wspa­nia­łej przy­go­dzie men­tal­nego i ducho­wego roz­woju. Ta podróż zapewni Ci bajeczne korzy­ści w sfe­rze zdro­wia, dostatku, miło­ści i eks­pre­sji. Okaże się bar­dzo eks­cy­tu­jąca, a Ty będziesz wypa­try­wał przy­szło­ści z rado­ścią i entu­zja­zmem. Kon­ty­nuuj cudowną wyprawę z tą książką, aż nadej­dzie dzień, w któ­rym czmychną wszyst­kie cie­nie.

PRAWO 1. Zdu­mie­wa­jące prawo kon­taktu z kosmicz­nym umy­słem

PRAWO 1

Zdu­mie­wa­jące prawo kon­taktu z kosmicz­nym umy­słem

Modli­twa zawsze jest roz­wią­za­niem. Bóg spra­wia, że „łatwo zna­leźć u Niego pomoc w trud­no­ściach” (Ps. 46, 1)1. Powiada się nam, że powin­ni­śmy pod­czas modli­twy „pro­sić z wiarą” (Mt 21, 22), a wszystko otrzy­mamy. Skoro tak – a na co dzień obser­wu­jemy tego dowody – to modli­twa jest naj­po­tęż­niej­szą siłą na świe­cie.

Bez względu na to, z jakim pro­ble­mem mamy do czy­nie­nia, z jaką wielką trud­no­ścią lub skom­pli­ko­waną kwe­stią, modli­twa może przy­nieść odpo­wiedź i dopro­wa­dzić do szczę­śli­wego, rado­snego roz­wią­za­nia pro­blemu. Po pomo­dle­niu się podej­mu­jesz prak­tyczne kroki, które wyda­dzą ci się odpo­wied­nie, bo modli­twa będzie kie­ro­wać twoim postę­po­wa­niem.

Modli­twa to nawią­za­nie kon­taktu, komu­ni­ka­cja i zgra­nie myśli z Nie­skoń­czoną Inte­li­gen­cją, która odpo­wiada na naturę myśli i prze­ko­nań. Przy­nie­sie ci wszystko, czego pra­gniesz i potrze­bu­jesz w życiu, o ile świa­do­mie, szcze­rze i wła­ści­wie pod­dasz się pra­wom umy­słu. Modli­twa bez­u­stan­nie poko­nuje to, co pozor­nie nie­moż­liwe i leczy tak zwane nie­ule­czalne. W histo­rii ludz­ko­ści nie da się wska­zać pro­blemu, dla któ­rego modli­twa nie zna­la­złaby w pew­nym momen­cie roz­wią­za­nia.

Ludzie na prze­strzeni wie­ków, w róż­nych kra­jach i wyzna­jący różne reli­gie wie­rzyli w cudowną moc modli­twy. „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby” (Dz. 10, 34) i jest dostępny dla wszyst­kich ludzi, nie bacząc na rasę, wyzna­nie lub kolor skóry. Ci, któ­rych modli­twa została cudow­nie wysłu­chana, świa­do­mie lub nieświa­do­mie ją doce­nili, oddali cześć drze­mią­cej we wszyst­kich ludziach respon­syw­nej Nie­skoń­czo­nej Inte­li­gen­cji i poświę­cili się jej.

Pamię­taj, że Bóg jest wszech­mocny, wszech­wie­dzący i wszech­obecny, nie pod­lega ogra­ni­cze­niom czasu, prze­strzeni, mate­rii lub ludz­kich fana­be­rii. Dla­tego łatwo dostrzec, że potęga modli­twy nie ma gra­nic, ponie­waż „u Boga wszystko jest moż­liwe” (Mt. 19, 26).

Cud modli­twy

W jed­nym z zachod­nich sta­nów USA ponad sześć­dzie­siąt lat temu ska­zano pew­nego czło­wieka za zabój­stwo. Cze­kał go stry­czek. W cza­sie dzie­lą­cym egze­ku­cję od roz­prawy czło­wiek ten odkrył miłość Boga. Modlił się, żeby Bóg mu wyba­czył i go oszczę­dził. Ska­za­niec popeł­nił czyn, za który go sądzono, ale sły­szał lub czy­tał, że Bóg jest „wyba­wi­cie­lem złych”. Wziął sobie tę myśl do serca i odda­wał się jej każ­dego dnia. Gdy nad­szedł dzień egze­ku­cji i wpro­wa­dzono go na szu­bie­nicę, zapad­nia, mimo że powinna otwo­rzyć się natych­miast po jej zwol­nie­niu, ani drgnęła. Kat i jego asy­stenci pró­bo­wali ją odblo­ko­wać raz za razem, jed­nak bez­sku­tecz­nie. W końcu męż­czy­znę uła­ska­wiono i ode­słano do celi. W kolej­nych latach był duchową inspi­ra­cją dla współ­więź­niów.

Miłość Boga rze­czy­wi­ście wykra­cza poza wszel­kie rozu­mie­nie i oświe­tla ścieżkę, którą kro­czymy. Cuda i bło­go­sła­wień­stwa Boga nie mają końca.

Bóg nie potę­pia ani nie oce­nia nikogo. W Biblii napi­sano: „Zbyt czy­ste oczy Twoje, by na zło patrzyły” (Ha 1, 13). Oce­niasz sam sie­bie przez pry­zmat kon­cep­cji i prze­ko­nań, które żywisz. Zawsze wybie­rasz wła­sne myśli i na ich pod­sta­wie wyda­jesz sąd o sobie. Bóg tym­cza­sem widzi w tobie dosko­na­łość. Dosko­nały nie może dostrze­gać nie­do­sko­na­ło­ści. Jeżeli doj­dziesz świa­do­mie do momentu, w któ­rym wyba­czysz sobie, oczy­ścisz umysł i serce, prze­szłość zosta­nie zapo­mniana. Sta­nie się tak, jakby ni­gdy nie zaist­niała.

Czę­sto się nam powiada: „Jak sobie poście­lisz, tak się wyśpisz”. Jest to nad­mierne uprosz­cze­nie. Ow­szem, zgod­nie z porząd­kiem świata, czło­wiek zbiera żniwo tego, co posiał, ale tylko wtedy, kiedy się nie modli lub nie medy­tuje nad praw­dami Boga. Bez względu na to, jak okropne prze­stęp­stwo lub jak haniebne wykro­cze­nie się popełni, może ono zostać wyma­zane z umy­słu, a co za tym idzie, może znik­nąć należna za to kara. Jed­nakże same afir­ma­cje i zdaw­kowa modli­twa nie wystar­czą. Pod­sta­wowe zna­cze­nie ma tu głę­boki głód i pra­gnie­nie miło­ści Boga oraz spo­koju, a także pra­gnie­nie zmiany. Dopiero ta kom­bi­na­cja nie­sie moc niwe­lo­wa­nia kary, która powinna nastą­pić wsku­tek destruk­cyj­nego myśle­nia.

Modli­twa może zmie­nić twoje życie

Mniej wię­cej dwa­dzie­ścia lat temu, będąc w Anglii, długo roz­ma­wia­łem z męż­czy­zną, który wyznał, że kie­dyś zabił czło­wieka. Jego czyn nie był jed­no­znacz­nie zły – sądził, że doko­nał go w akcie samo­obrony – ale jed­nak. Męż­czy­zna ten pra­gnął prze­miany, men­tal­nego i ducho­wego odro­dze­nia. Na koniec naszego spo­tka­nia napi­sa­łem dla niego spe­cjalną modli­twę. Zasu­ge­ro­wa­łem, żeby każ­dego dnia kilka razy medy­to­wał nad nią przez pięt­na­ście-dwa­dzie­ścia minut. Miał w ciszy, w mil­cze­niu i z miło­ścią powta­rzać i poczuć, że miłość Boga, Jego spo­kój, piękno, chwała i radość prze­pły­wają przez jego umysł i serce, oczysz­cza­jąc je, uzdra­wia­jąc i odbu­do­wu­jąc duszę. I kiedy robił to regu­lar­nie, te cechy Boga stop­niowo się w nim odra­dzały.

Po kilku mie­sią­cach powie­dział mi, że pew­nej nocy jego umysł i ciało, a także pokój, w któ­rym się znaj­do­wał, spo­wiła świa­tłość. Podob­nie jak święty Paweł, został na jakiś czas ośle­piony. Zapa­mię­tał tylko świa­do­mość, że jest z nim cały świat oraz uczu­cie eks­tazy i zachwytu dla miło­ści Boga. Odczu­cie to wymy­kało się opi­sowi. Taka chwila trwa wieki. Czło­wiek ten naprawdę prze­żył prze­mianę; doświad­czył boskiej miło­ści i wyra­żał ją w swoim umy­śle i sercu. Dowie­dzia­łem się póź­niej, że naucza innych, jak żyć i jestem pewien, że na­dal to gdzieś robi.

Możesz zostać tym, kim pra­gniesz

Arthur T. zgło­sił się do mnie po radę.

– Nie potra­fię utrzy­mać pracy – powie­dział. – Pew­nie ktoś mógłby uznać, że to moja wina. Nie umiem się zaan­ga­żo­wać w to, co robię. Zda­rza się nawet, że nie przy­cho­dzę do pracy. Jest taka przy­ziemna i nie­istotna. Mam wyż­sze cele w życiu.

– Czy mógłby pan to roz­wi­nąć? – popro­si­łem.

– Ważne jest tylko jedno – odparł. – Żebym po śmierci tra­fił do nieba. Cała reszta to banał, prawda?

– Nie­zu­peł­nie. To, co nazy­wamy nie­bem, jest tak naprawdę syno­ni­mem spo­koju umy­słu. W uję­ciu kosmicz­nej świa­do­mo­ści coś takiego jak śmierć fizyczna nie ist­nieje. Jedyna praw­dziwa śmierć to pro­ces psy­cho­lo­giczny i zacho­dzi wtedy, gdy pozwala się, żeby duchowe dary ule­gły znisz­cze­niu pod wpły­wem igno­ran­cji, stra­chu, prze­są­dów i leni­stwa. Z pań­skich słów wynika, że w rze­czy­wi­sto­ści wła­śnie taka śmierć panu zagraża.

Na jego twa­rzy poja­wiło się prze­ra­że­nie.

– Co mam zatem zro­bić? – zapy­tał bła­gal­nie.

– Musi pan pra­co­wać nad wskrze­sze­niem wiary, zapału, entu­zja­zmu, zaufa­nia i praw­dzi­wej eks­pre­sji w życiu – odrze­kłem.

Wsku­tek mojej suge­stii, Arthur zaczął się modlić o to, by Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja popro­wa­dziła go ku praw­dzi­wej eks­pre­sji, dzięki któ­rej roz­kwit­nie duchowo, men­tal­nie i finan­sowo. Stop­niowo roz­wi­jał nowe zain­te­re­so­wa­nie i eks­cy­ta­cję życiem, żywio­łowo zaan­ga­żo­wał się w pracę. Nie­ba­wem, nie dość że utrzy­mał posadę, to jesz­cze awan­so­wał na wyż­sze, bar­dziej odpo­wie­dzialne sta­no­wi­sko. Nowa postawa men­talna zmie­niła wszystko w jego życiu. Opi­sał mi te cudowne zmiany, a następ­nie dodał:

– Już nie muszę ana­li­zo­wać, jakie mam szanse dostać się do nieba, bo prze­cież żyję w nie­bie.

Modli­twa o wyba­cze­nie

Doreen B. powie­działa mi, że ni­gdy nie otrzą­snęła się po tym, jak ją mal­tre­to­wano w dzie­ciń­stwie. Wycho­wy­wali ją ciotka i wuj, ponie­waż rodzice zgi­nęli w wypadku samo­cho­do­wym.

– To wciąż do mnie wraca – wyznała. – Budzę się codzien­nie z pyta­niem, jak ktoś mógł w ten spo­sób nękać dziecko. Karano mnie bez względu na to, jak bar­dzo się sta­ra­łam. Za robie­nie bała­ganu, hała­so­wa­nie, nie dość szyb­kie lub nie dość dobre wyko­ny­wa­nie prac domo­wych. To było okropne!

– Jak pani myśli, dla­czego tak panią trak­to­wali? – spy­ta­łem.

– Po czę­ści wyni­kało to z ich wiary. Wyda­wało im się, że wypę­dzają ze mnie dia­bła. A każde moje dzia­ła­nie było kolej­nym zna­kiem, że jesz­cze tego nie doko­nali. – Oczy napły­nęły jej łzami. – A wie pan, co jest naprawdę straszne? – cią­gnęła po chwili. – Prze­ko­nali mnie. Cokol­wiek złego mnie spo­tyka, z miej­sca myślę, że musia­łam sobie na to jakoś zasłu­żyć. Cho­ciaż sta­ram się z całych sił, nie potra­fię sobie wyba­czyć, że nie jestem dosko­nała.

Wyja­śni­łem Doreen, że wyba­cze­nie sobie ozna­cza obję­cie sie­bie takim samym prze­ba­cze­niem, jakim obda­rzyła tych, któ­rzy ją krzyw­dzili.

– Pro­szę sobie przy­po­mnieć słowa z Biblii: „A kiedy sta­je­cie do modli­twy, prze­bacz­cie, jeśli macie co prze­ciw komu” (Mk 11, 25). – Następ­nie nauczy­łem ją pro­stego, ale sku­tecz­nego spo­sobu wyba­cza­nia sobie. – Pro­szę pomy­śleć o Bogu i Jego miło­ści – rze­kłem. – Pro­szę wyci­szyć umysł, roz­luź­nić się i odpu­ścić. A potem wygło­sić taką modli­twę:

W pełni i z wła­snej woli wyba­czam [pro­szę podać imię osoby]. Uwal­niam go/ją men­tal­nie i duchowo. Cał­ko­wi­cie wyba­czam wszystko, co ma zwią­zek z tą sprawą. Jestem wolna, podob­nie jak on/ona. To cudowne uczu­cie. Oto mój dzień ogól­nej amne­stii. Uwal­niam każ­dego, kto mnie kie­dy­kol­wiek skrzyw­dził i życzę każ­demu zdro­wia, szczę­ścia, spo­koju i wszel­kich bło­go­sła­wieństw. Robię to z wła­snej woli, z rado­ścią i miło­ścią. Za każ­dym razem, gdy myślę o oso­bach, które mnie skrzyw­dziły, powta­rzam: Uwol­ni­łam cię i wszel­kie bło­go­sła­wieństwa są twoje. Jestem wolna, podob­nie jak oni. To wspa­niałe!

Jak odkryła Doreen, cudow­nym sekre­tem praw­dzi­wego wyba­cze­nia jest to, że kiedy już komuś prze­ba­czysz, nie musisz powta­rzać modli­twy. Za każ­dym razem, kiedy pomy­ślisz o tej oso­bie lub doko­na­nej przez nią krzyw­dzie, życz jej dobrze i powiedz: „Pokój niech będzie z Tobą”. Rób to tak czę­sto, jak czę­sto nawie­dza cię ta myśl. Z upły­wem dni myśli o oso­bie lub prze­ży­ciu będą powra­cały coraz rza­dziej, aż w końcu odejdą w nie­byt.

Jak Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja odpo­wie­działa na jego modli­twę

Wiele lat temu w Auc­kland w Nowej Zelan­dii wygła­sza­łem wykłady w Świą­tyni Wyż­szej Myśli. Na koniec jed­nej z pre­lek­cji zwró­cił się do mnie Douglas R.:

– Dwa lata temu moja córka prze­pro­wa­dziła się do Ame­ryki, do Nowego Jorku. Od tego czasu się nie widzie­li­śmy. Roz­pacz­li­wie pra­gnę ją odwie­dzić, ale nie stać mnie na to.

– Wysłu­chał pan dzi­siej­szego wykładu? – spy­ta­łem.

– No tak, oczy­wi­ście, ale…

– Rozu­miem pań­skie wąt­pli­wo­ści – stwier­dzi­łem. – Trzeba się jed­nak nauczyć odsu­wać je na bok. Kilka razy w ciągu dnia pro­szę iść w spo­kojne miej­sce, roz­luź­nić się i pomo­dlić. Pro­szę powta­rzać: Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja otwiera przede mną drogę, która pozwoli mi odwie­dzić córkę w Nowym Jorku, zgod­nie z boskim porząd­kiem. Każ­dego wie­czoru przed snem pro­szę sobie wyobra­żać sie­bie na ter­mi­nalu lot­ni­ska w Nowym Jorku. Posta­rać się, by wyobra­że­nie było jak naj­bar­dziej reali­styczne. Córka obej­muje pana na przy­wi­ta­nie i mówi: „Tato, tak się cie­szę, że wresz­cie cię widzę”. Niech pan zoba­czy radość na jej twa­rzy i usły­szy miłość w gło­sie.

– Spró­buję – obie­cał.

Zanim opu­ści­łem Auc­kland, ktoś zadzwo­nił do mnie do hotelu. To był Douglas.

– Stał się cud – oznaj­mił. – Wiele lat temu mia­łem part­nera w inte­re­sach, który oszu­kał mnie na kilka tysięcy fun­tów. Dzi­siaj dosta­łem list od praw­nika z Syd­ney, że były wspól­nik zmarł w ubie­głym mie­siącu. W testa­men­cie zapi­sał mi pięć tysięcy fun­tów. Już zare­zer­wo­wa­łem bilet na lot do Nowego Jorku!

Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja jest wszech­mą­dra. Zawsze zare­aguje i odpo­wie na twoją prośbę zgod­nie z jej naturą. Nie­zba­dane są jej spo­soby.

Modli­twa poko­nuje uprze­dze­nia rasowe

Gdy byłem młod­szy, słu­ży­łem w armii. Isaac G. nale­żał do tego samego bata­lionu, co ja. Pew­nego dnia powie­dział mi:

– Zawsze marzy­łem, by zostać leka­rzem. Zda­wa­łem na uczel­nię medyczną dwa razy z rzędu, lecz się nie dosta­łem. Chyba muszę zre­zy­gno­wać ze swo­ich ambi­cji.

– Dla­czego cię nie przyj­mo­wano? Mia­łeś kiep­skie oceny w szkole śred­niej?

– Nic z tych rze­czy. Znacz­nie wykra­czały ponad prze­ciętną. Wiem też, że pro­fe­so­ro­wie dali mi dobre reko­men­da­cje. Jestem prze­ko­nany, że to wyłącz­nie uprze­dze­nia rasowe. Na uczelni jest już zbyt wielu stu­den­tów z mojej grupy etnicz­nej, więc mnie odrzu­cano.

Nie mia­łem jak zwe­ry­fi­ko­wać, czy wnio­sek Isa­aca był słuszny. Wiem, że w tam­tych cza­sach takie sytu­acje się zda­rzały, a w nie­któ­rych miej­scach na­dal się zda­rzają. W każ­dym razie widzia­łem, że on wygła­szał swoje stwier­dze­nie z prze­ko­na­niem. Powie­dzia­łem mu, że Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja nikogo nie dys­kry­mi­nuje. Odpo­wiada wszyst­kim ludziom zgod­nie z ich prze­ko­na­niem.

Długo roz­ma­wia­li­śmy na temat rela­cji umy­słu świa­do­mego i pod­świa­do­mo­ści. Pod koniec dys­ku­sji Isaac zro­zu­miał, że jego umysł pod­świa­domy zna roz­wią­za­nie pro­blemu i pod­su­nąłby mu je, gdyby Isaac skie­ro­wał pro­blem wła­śnie do niego.

Zachę­ci­łem Isa­aca do prze­pro­wa­dze­nia eks­pe­ry­mentu. Wie­czo­rem, tuż przed snem, miał sobie wyobra­żać opa­trzony swoim nazwi­skiem dyplom potwier­dza­jący, że jest wykwa­li­fi­ko­wa­nym leka­rzem o spe­cja­li­za­cji chi­rurga. Miał brać ten dyplom do ręki i czuć dumę zwią­zaną z jego zdo­by­ciem. Cho­dziło o pracę nad tym, żeby to men­talne wyobra­że­nie było jak naj­bar­dziej reali­styczne i natu­ralne i żeby zapi­sało się w jego pod­świa­do­mo­ści.

Jakiś czas póź­niej Isaac przy­szedł do mnie z rana.

– Mam prze­czu­cie, że coś się wyda­rzy – oznaj­mił. – Sądzę, że nie spę­dzę tu już dużo czasu.

Jego umysł pod­świa­domy pod­po­wia­dał, że wszystko jest w porządku.

W dal­szej czę­ści dnia wezwał go do sie­bie dowódca. Ktoś z admi­ni­stra­cji zano­to­wał, że Isaac odbył szko­le­nie przy­go­to­wu­jące do stu­diów medycz­nych i zale­cił, by go prze­eg­za­mi­no­wano. Jeżeli wypad­nie dobrze, zosta­nie skie­ro­wany na stu­dia na koszt armii. Isaac zdał egza­min bez naj­mniej­szego pro­blemu i w rezul­ta­cie nie­ba­wem otrzy­mał wykształ­ce­nie medyczne. Pozwo­lił Nie­skoń­czo­nej Inte­li­gen­cji na otwar­cie drzwi do celu, który nosił w sercu.

Modli­twa otwiera drzwi wię­zie­nia

Kilka lat temu, na prośbę rodziny, odwie­dzi­łem Gor­dona J. osa­dzo­nego w wię­zie­niu na pół­nocy stanu Nowy Jork.

– Przy­je­chał pan poin­for­mo­wać mnie, że jestem wolny? – zapy­tał. – Jeśli nie, to jaki miał­bym mieć z pana poży­tek?

– Jestem tu po to, żeby pomóc panu odna­leźć kom­fort w tej sytu­acji – odrze­kłem.

– Czło­wieku, odpuść sobie! – wybuch­nął. – W mojej sytu­acji?! Mam sie­dzieć w zamknię­ciu jesz­cze przez pięć lat za czyn, któ­rego nie popeł­ni­łem. Goście, któ­rzy robią rze­czy gor­sze od tego, co ja zro­bi­łem kie­dy­kol­wiek, są wolni jak ptaki i cie­szą się życiem. Każdą minutę poświę­cam na modli­twę o wol­ność. A pan chce, żebym poczuł się dobrze w tym wszyst­kim? Osza­lał pan!

Naj­więk­szym źró­dłem gory­czy Gor­dona był fakt, że tra­fił do wię­zie­nia za prze­stęp­stwo, któ­rego nie popeł­nił. W trak­cie roz­mowy oka­zało się jed­nak, że przed aresz­to­wa­niem pro­wa­dził pry­watną wojnę ze spo­łe­czeń­stwem i sprze­ci­wiał się zło­tej regule etycz­nej.

– Tra­fił pan do wię­zie­nia na długo przed tym, jak pana tu osa­dzono – oznaj­mi­łem. – Sam wzniósł pan mury dla sie­bie, psy­cho­lo­giczne wię­zie­nie nie­na­wi­ści i zazdro­ści. I nawet jeśli jutro opu­ści pan to miej­sce, owo wię­zie­nie zosta­nie w panu. Jeśli jed­nak odłoży się nega­tywną postawę na bok, można dostrzec praw­dziwą wol­ność, mimo murów, pośród któ­rych się prze­bywa.

Przed­sta­wi­łem Gor­do­nowi szcze­gó­łowe instruk­cje, jak ma zmie­nić postawę men­talną. Miał modlić się za tych, któ­rych nie­na­wi­dził i powta­rzać czę­sto: „Prze­pływa przez nich miłość Boga. Życzę im wszyst­kim suk­ce­sów, szczę­ścia i spo­koju”. I robił to wiele razy w ciągu dnia. Przed snem wizu­ali­zo­wał sobie sie­bie w domu z rodziną. To, jak tuli córeczkę, a ona mówi: „Tak się cie­szę, że jesteś w domu, tatu­siu”.

Gor­don wyobra­żał sobie to wszystko. Po jakimś cza­sie wizja zro­biła się tak realna, natu­ralna i żywa, że stała się jego czę­ścią. Zdo­łał wpro­wa­dzić do pod­świa­do­mego umy­słu prze­ko­na­nie o wol­no­ści.

Z upły­wem czasu zauwa­żył, że nie czuł już potrzeby modle­nia się o wol­ność. To był psy­cho­lo­giczny sygnał, że urze­czy­wist­nił subiek­tyw­nie swoje pra­gnie­nie wol­no­ści. Osią­gnął spo­kój i cho­ciaż prze­by­wał za krat­kami, poczuł, że subiek­tyw­nie jest wolny. Posiadł wewnętrzną wie­dzę. A skoro osią­gnął cel subiek­tyw­nie, nie nękała go kom­pul­sywna chęć modle­nia się o niego.

Po kilku mie­sią­cach od spo­tka­nia dowie­dzia­łem się, że Gor­dona zwol­niono. Przy­ja­ciele, któ­rzy ni­gdy w niego nie zwąt­pili, zna­leźli nowe dowody potwier­dza­jące jego nie­win­ność. Przed Gor­do­nem otwo­rzyły się drzwi do nowego życia.

Jej modli­twa ura­to­wała go przed kata­strofą finan­sową

Ramona S. regu­lar­nie uczest­ni­czyła w moich coty­go­dnio­wych wykła­dach poświę­co­nych książce Potęga pod­świa­do­mo­ści. Po jed­nej z sesji pode­szła do mnie i zaczęła łkać. Kiedy już zapa­no­wała nad emo­cjami, powie­działa:

– Nie wiem, co robić. Mike, mój chło­pak, jest wła­ści­cie­lem sklepu kom­pu­te­ro­wego. Inte­res dobrze pro­spe­ro­wał i Mike był dumny ze swo­jego suk­cesu. A teraz nagle oznaj­mił, że może stra­cić sklep.

– Dla­czego? – zain­te­re­so­wa­łem się. – Na czym polega pro­blem?

Pokrę­ciła głową.

– Nie wiem. Bra­kuje mu na opłaty, to wszystko. Moż­liwe, że straci miesz­ka­nie i samo­chód. Sklep to nasze jedyne źró­dło utrzy­ma­nia. Roz­ma­wia­li­śmy o ślu­bie, ale teraz… to nie­moż­liwe. Nie widzę drogi wyj­ścia. Sytu­acja jest bez­na­dziejna.

– Do czego pani zmie­rza Ramono, wygła­sza­jąc takie stwier­dze­nia? – zapy­ta­łem.

– Mówię, jak jest! – odparła z gory­czą. – Wiem, co chce pan powie­dzieć. Wypeł­niam pod­świa­do­mość myślami o porażce, tak?

– Tak – przy­zna­łem. – A co powinna pani robić?

– Coś prze­ciw­nego. Tego się mia­łam nauczyć, prawda? Tylko jak?

– Naj­pierw niech pani wpro­wa­dzi umysł w spo­kojny, pasywny, recep­tywny stan. Następ­nie wypełni go myślą o tym, że ist­nieje roz­wią­za­nie dla Mike’a i dla pani.

Każ­dego wie­czoru Ramona, kła­dąc się do snu, roz­my­ślała o cudow­nej praw­dzie:

Wiem, że mój pod­świa­domy umysł w swej mądro­ści ma dla nas roz­wią­za­nie. Akcep­tuję to wyj­ście i szczę­śliwe zakoń­cze­nie zgodne z boskim porząd­kiem.

Za moją suge­stią roz­bu­do­wała pro­ce­durę i trzy lub cztery razy dzien­nie wpra­wiała się w odpo­wiedni nastrój lub odczu­wa­nie, że ist­nieje roz­wią­za­nie pro­ble­mów jej chło­paka.

Sto­su­jąc tę tech­nikę modli­twy, Ramona świa­do­mie odrzu­cała dowody dostar­czane przez zmy­sły i „zdrowy roz­są­dek”. Zamiast tego popro­siła o roz­wią­za­nie mądrość pod­świa­do­mo­ści.

Nie­całe dwa tygo­dnie póź­niej Mike zadzwo­nił do niej z infor­ma­cją, że wyda­rzył się cud. Wła­śnie otrzy­mał wia­do­mość od swo­jego naj­waż­niej­szego dostawcy, że ten przez ponad dwa mie­siące nie­chcący obcią­żał sklep Mike’a zawy­żo­nymi płat­no­ściami. Jego rachu­nek nie był zadłu­żony; wręcz prze­ciw­nie, powstała na nim zna­cząca nad­wyżka.

Roz­wią­za­nie trud­nej sytu­acji Mike’a i Ramony poja­wiło się nie­ocze­ki­wa­nie, w odpo­wie­dzi na pełną wiary modli­twę. W Biblii napi­sano: „I będzie tak, iż zanim zawo­łają, Ja im odpo­wiem; oni jesz­cze mówić będą, a Ja już wysłu­cham” (Iz. 65, 24).

Twoja codzienna modli­twa

Nie­ważne, jakie prze­ciw­no­ści spo­ty­kały mnie wczo­raj, wiem, że dzi­siaj moja modli­twa lub afir­ma­cja prawdy będzie świę­cić triumf.

Dzi­siaj jest dzień Boga; wspa­niały dzień. Prze­peł­niają mnie spo­kój, har­mo­nia i radość. Pokła­dam wiarę w dobroć Boga, w prze­wod­nic­two Boga i w miłość Boga. Żywię abso­lutne prze­ko­na­nie, że moje obecne myśli oddzia­łują na mój głęb­szy umysł, a ja nie­od­par­cie przy­cią­gam do swo­ich prze­żyć wszel­kie dobro, któ­rego pra­gnę w sercu. Cał­ko­wi­cie ufam i wie­rzę w potęgę i mądrość Boga we mnie. Jestem spo­kojny.

Sły­szę zapro­sze­nie Boga, który mówi: „Przyjdź­cie do Mnie wszy­scy, któ­rzy utru­dzeni i obcią­żeni jeste­ście, a Ja was pokrze­pię” (Mt.11, 28).

Pozo­staję w Bogu; wszystko jest dobrze.

Punkty do zapa­mię­ta­nia

1. Modli­twa zawsze jest roz­wią­za­niem. Modli­twa to życze­nie skie­ro­wane do Boga, a Bóg zawsze odpo­wiada.

2. Z Bogiem wszystko jest moż­liwe. Bóg jest wszech­mocny i ze wszyst­kim sobie pora­dzi.

3. Cał­ko­wita i abso­lutna wiara w Boga może ura­to­wać cię przed śmier­cią.

4. Dopuść do swo­jego serca boską miłość, a prze­szłość zosta­nie wyma­zana i nie będziesz o niej pamię­tać.

5. Zmiana postawy zmie­nia w życiu wszystko, a cały świat w magiczny spo­sób prze­kształca się w zgo­dzie z twoim domi­nu­ją­cym prze­ko­na­niem.

6. W modli­twie igno­ruj wąt­pli­wo­ści i obawy, bądź prze­ko­nany, że Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja zna drogę wyj­ścia i dys­po­nuje wie­dzą speł­nie­nia.

7. Kre­atywna Inte­li­gen­cja, będąca Bogiem we wszyst­kich, nikogo nie dys­kry­mi­nuje i odpo­wiada każ­demu podług jego prze­ko­nań.

8. Modli­twa otwiera drzwi wię­zie­nia, kiedy żyjesz w psy­cho­lo­gicz­nych oko­wach nie­na­wi­ści, zazdro­ści i chęci zemsty.

9. Zawsze ist­nieje jakieś roz­wią­za­nie. Zatrzy­maj koła umy­słu i uświa­dom sobie, że Bóg zna odpo­wiedź, a skoro Bóg ją zna, to ty rów­nież. „Ja i Ojciec jedno jeste­śmy” (J. 10, 30).

10. „Wszystko, o co w modli­twie pro­si­cie, sta­nie się wam, tylko wierz­cie, że otrzy­ma­cie” (Mk. 11, 24).

Wszyst­kie cytaty pocho­dzą z Biblii Tysiąc­le­cia, Wydaw­nic­two Pal­lot­ti­num, Poznań 2003 (przyp. tłum.). [wróć]

PRAWO 2. Sekretne prawo wiary

PRAWO 2

Sekretne prawo wiary

Wiara to nasta­wie­nie, postawa men­talna przy­no­sząca rezul­taty. Biblia poka­zuje wiarę jako prze­ko­na­nie oparte na wiecz­nych pra­wach i nie­zmien­nych regu­łach. Wiara to fuzja myśli i uczuć albo umy­słu i serca, tak pełna, nie­ela­styczna i szczelna, że nie zła­mią jej żadne zewnętrzne wyda­rze­nia lub oko­licz­no­ści.

W jede­na­stym roz­dziale Ewan­ge­lii według świę­tego Marka można prze­czy­tać cudowny wers poświę­cony potę­dze wiary (Mk 11, 23): „Zaprawdę powia­dam wam: Kto powie tej górze [two­jemu pro­ble­mowi, trud­no­ściom]: «Pod­nieś się [roz­wiąż się, znik­nij] i rzuć się w morze» [roz­płyń się w pod­świa­do­mo­ści, która uzdra­wia, znaj­duje roz­wią­za­nie i niwe­luje pro­blemy], a nie wątpi w duszy [dusza to pod­świa­domy umysł, zatem twoje świa­dome myśli i subiek­tywne odczu­cia muszą pozo­sta­wać w zgo­dzie], lecz wie­rzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się sta­nie”.

Ta wielka prawda jest jed­no­znaczna. Nosisz w sobie potęgę i mądrość, które mogą cię wyzwo­lić od biedy i cho­roby, odsło­nić odpo­wiedź na twoją modli­twę i wypra­wić cię w drogę ku szczę­ściu, spo­ko­jowi umy­słu, rado­ści, har­mo­nij­nym rela­cjom z ludźmi i z całym świa­tem.

Potęga wiary czyni cuda

Kilka lat temu, w trak­cie lotu na Wschod­nie Wybrzeże, sie­dzia­łem obok męż­czy­zny, który oznaj­mił, że należy do per­so­nelu działu sprze­daży dużej firmy bio­che­micz­nej posia­da­ją­cej dwu­stu repre­zen­tan­tów w tere­nie. Nazy­wał się Wil­liam B. Gdy zapy­tał, czym się zaj­muję, odpo­wie­dzia­łem, że jestem mówcą moty­wa­cyj­nym.

– Jaka szkoda, że nie pozna­li­śmy się przed kil­koma tygo­dniami – stwier­dził. – Wtedy potrze­bo­wa­łem odro­biny moty­wa­cji. W zasa­dzie, na­dal jej potrze­buję.

– A o co cho­dzi? – zapy­ta­łem.

– Kie­row­niczka mojego działu ogło­siła nie­ocze­ki­wa­nie, że prze­cho­dzi na wcze­śniej­szą eme­ry­turę – odparł. – Potem jej szef, któ­rego znam tylko z zebrań i kon­fe­ren­cji, zadzwo­nił z pro­po­zy­cją, żebym zajął jej miej­sce.

– Gra­tu­luję.

– Spo­koj­nie. – Powstrzy­mał mnie, uno­sząc dłoń jak poli­cjant kie­ru­jący ruchem. – Odmó­wi­łem. Odrzu­ci­łem tę pro­po­zy­cję. I od tam­tej pory pluję sobie w brodę. Cóż, tak wyszło.

Przyj­rza­łem się jego twa­rzy. Dostrze­głem w niej prze­jawy wewnętrz­nej walki.

– Rozu­miem. A czemu tak pan postą­pił?

Zaśmiał się krótko i z gory­czą.

– Och, mia­łem mnó­stwo wymó­wek, cho­ciaż każda była fał­szywa. Prawda jest taka, że się bałem. Nie. Byłem prze­ra­żony. Jak mógł­bym udźwi­gnąć taką odpo­wie­dzial­ność? Mia­łem pew­ność, że kom­plet­nie bym się zbłaź­nił. I co zro­bi­łem? Odrzu­ci­łem naj­więk­szą szansę, jaką mogłem w życiu otrzy­mać. Wysze­dłem na nie­złego głupca!

Sha­ke­spe­are napi­sał: „Wąt­pie­nie to zdrajca, który zwy­cię­stwo czę­sto z rąk wydziera, kiedy nas trwogą odwo­dzi od próby”1. Mój roz­mówca żywił głę­bo­kie nega­tywne prze­ko­na­nia, wąt­pił w swoje kom­pe­ten­cje i zdol­no­ści w kon­tek­ście awansu i życia jako takiego.

Roz­ma­wia­li­śmy z Wil­lia­mem do końca lotu i usta­li­li­śmy, że następ­nego dnia spo­tkamy się w Nowym Jorku. Za moją suge­stią, zgo­dził się powta­rzać kilka razy dzien­nie nastę­pu­jącą afir­ma­cję:

Prze­kie­ro­wuję swoje myśli i uczu­cia. Nie potrze­buję moc­niej wie­rzyć, muszę jedy­nie nauczyć się wyko­rzy­sty­wać i ukie­run­ko­wy­wać we wła­ściwy spo­sób wiarę, którą mam. Wiem, że mój pod­świa­domy umysł reaguje zgod­nie z tym, co myślę o sobie. Wie­rzę, że Bóg jest we mnie i wiem, że pro­wa­dzi mnie i mną kie­ruje. Uro­dzi­łem się po to, żeby odno­sić suk­cesy. Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja przy­nie­sie mi nową szansę. Wypeł­nia mnie pew­ność sie­bie i opa­no­wa­nie. Wie­rzę, że wszystko jest dobrze i żyję w rado­snym ocze­ki­wa­niu tego, co naj­lep­sze.

Gdy Wil­liam men­tal­nie i emo­cjo­nal­nie ziden­ty­fi­ko­wał się z tymi ide­ami, ule­gło zmia­nie jego podej­ście do pracy i do życia. Nie­ba­wem zapro­po­no­wano mu kie­row­ni­cze sta­no­wi­sko w innym dziale firmy. Tym razem z rado­ścią w sercu przy­jął ofertę. Na tym polega magiczna potęga wiary.

Wszy­scy wie­rzą

Każdy w coś wie­rzy. Nie­któ­rzy w porażkę, cho­robę, wypadki i nie­po­wo­dze­nia. Kiedy sły­szysz nawo­ły­wa­nie do wiary, musisz pamię­tać, że już wie­rzysz. Pyta­nie brzmi, jak wyko­rzy­stu­jesz swoją wiarę? Kon­struk­tyw­nie czy destruk­cyj­nie?

Nasze postawy men­talne i prze­ko­na­nia, które repre­zen­tują wiarę, decy­dują o tym, czy żyjemy w nie­bie, czy w pie­kle. W co wie­rzysz? Naj­szla­chet­niej­sza, naj­więk­sza i naj­wyż­sza wiara kie­ruje się wiecz­nymi regu­łami nie­pod­le­ga­ją­cymi zmia­nie. Pokła­daj wiarę w kre­atywne prawo wła­snego umy­słu, w Bożą dobroć i w to, że wszystko, co cię ota­cza jest dobre. Noś w sobie rado­sne ocze­ki­wa­nie naj­lep­szego i zapi­sane głę­boko w sercu prze­ko­na­nie, że Nie­skoń­czona Inte­li­gen­cja wycią­gnie cię z opre­sji i wskaże drogę. Wierz nie­za­chwia­nie, że Bóg ma moc roz­wią­zy­wa­nia two­ich pro­ble­mów i uzdro­wie­nia cię. Uwierz, że masz w sobie nie­wi­dzialną Inte­li­gen­cję, która cię stwo­rzyła i jest wszech­mocna. Która pozwala ci radzić sobie ze stra­chem, zwąt­pie­niem, zmar­twie­niem i prze­róż­nymi wyobra­żo­nymi zagro­że­niami.

Wiara jest nie­wi­dzialna

Święty Paweł powie­dział: „Wiara zaś jest poręką tych dóbr, któ­rych się spo­dzie­wamy, dowo­dem tych rze­czy­wi­sto­ści, któ­rych nie widzimy” (Hbr. 11, 1).

Wszy­scy wielcy naukowcy, mistycy, poeci, arty­ści i wyna­lazcy dys­po­nują darem nie­wzru­szo­nej wiary i prze­ko­na­niem, że drze­mią w nich nie­wi­dzialne siły. Naukowcy i wyna­lazcy wie­rzą w moż­li­wość zre­ali­zo­wa­nia „idei”. Idea sieci glo­bal­nej, cho­ciaż nie­wi­doczna, była realna w umy­śle wyna­lazcy; idea auto­mo­bilu była praw­dziwa w umy­śle Henry’ego Forda; idea nowej kon­struk­cji jawi się jako rze­czy­wi­sta w umy­śle archi­tekta. Idea tej książki żyje w moim umy­śle, a kolejne strony rodzą się z nie­wi­dzial­nych pomy­słów, myśli, wyobra­żeń i prze­ko­nań zamiesz­ku­ją­cych mój umysł.

Musisz uznać fakt, że twoje pra­gnie­nie, idea, marze­nie, nowa sztuka, książka, sce­na­riusz, podróż, przed­się­wzię­cie lub przy­goda są w twoim umy­śle praw­dziwe, choć nie­wi­dzialne. Prze­ko­na­nie, że idea jest rze­czy­wi­sta, ma formę, kształt i treść w wymia­rze men­tal­nym, oraz że jest tak realna jak twoja ręka w wymia­rze obiek­tyw­nym, daje ci naukową wiarę. Ta wiara pozwala pora­dzić sobie z cha­osem, kon­flik­tem i stra­chem, abyś mógł dojść do głę­bo­kiego prze­ko­na­nia na pozio­mie pod­świa­do­mego umy­słu. Cokol­wiek dociera do two­jej pod­świa­do­mo­ści, jest rzu­to­wane na ekran kosmosu. Wła­śnie w ten spo­sób twoje idee są obiek­ty­wi­zo­wane.

Jak jego wiara zatrium­fo­wała

Pod­czas wykła­dów w San Fran­ci­sco pozna­łem Arthura R., mene­dżera gene­ral­nego dużej kor­po­ra­cji. Wyznał, że stra­cił wiarę w sie­bie. Był bar­dzo nie­szczę­śliwy i przy­gnę­biało go to, jak roz­wi­jała się jego kariera.

– Skła­dam raporty dwóm ludziom – wyja­śnił. – Wice­pre­ze­sowi i pre­ze­sowi. Obaj są nasta­wieni do mnie nie­chęt­nie. Kiedy cokol­wiek zasu­ge­ruję, z auto­matu zgła­szają sprze­ciw. Dopro­wa­dzają firmę do ruiny. Nie­ba­wem moje akcje pra­cow­ni­cze stracą war­tość. Zmar­no­wa­łem pięć lat życia. Naj­gor­sze jest to, że nie wie­rzę, abym mógł cokol­wiek w związku z tym zro­bić.

– Ma pan rację przy­naj­mniej w jed­nej kwe­stii – stwier­dzi­łem. – Naj­gor­sze w pań­skiej sytu­acji jest to, że nie wie­rzy pan w sie­bie. Dopóki nie zaufa pan wewnętrz­nym nie­wi­dzial­nym siłom, cokol­wiek pan zrobi, przy­nie­sie to kiep­skie rezul­taty.

– Nie­wi­dzialne siły! – prych­nął. – Prze­pra­szam, nie chcę umniej­szać pań­skim prze­ko­na­niom, bo z pew­no­ścią wie­rzy pan w nie szcze­rze. Jed­nak jeśli cho­dzi o mnie, to ufam temu, co mogę zoba­czyć, usły­szeć, dotknąć, posma­ko­wać lub pową­chać. W moim sys­te­mie nie ma miej­sca na mistyczne idee.

Uśmiech­ną­łem się.

– Rozu­miem. Wielu ludzi uważa podob­nie. Tylko skąd się to bie­rze? Czy potrafi pan wska­zać źró­dło ich scep­ty­cy­zmu?

– Przy­pusz­czam, że jest nim inte­lekt – odrzekł. – Zaraz pad­nie pyta­nie, gdzie jest mój. W porządku. Muszę przy­znać, że nie wiem dokład­nie.

– Wie pan jed­nak, że ma umysł – zauwa­ży­łem.

– Chyba że go postra­da­łem – zażar­to­wał. – Teraz rozu­miem.

– Ma pan dzieci? – spy­ta­łem. Ski­nął głową. – Kocha je pan? A czy widzi pan tę miłość? Czy może tylko skutki jej dzia­ła­nia? Tak samo jest z Nie­skoń­czoną Inte­li­gen­cją, która jest w panu i we wszyst­kich innych ludziach. Nie widzimy miło­ści, nie potra­fimy jej zlo­ka­li­zo­wać za pomocą tomo­gra­fii kom­pu­te­ro­wej mózgu, ale obser­wu­jemy efekty jej dzia­ła­nia.

W trak­cie naszej dal­szej roz­mowy Arthur pojął pewną ważną prawdę. Aby czy­nić postępy w inte­re­sach oraz cie­szyć się spo­ko­jem umy­słu i suk­ce­sem, musiał połą­czyć się z wie­dzą i potęgą wykra­cza­jącą poza jego inte­lekt. Musiał nawią­zać kon­takt z czymś, co jest zasad­ni­cze i wieczne. Pod­jął świa­domą decy­zję men­tal­nego i emo­cjo­nal­nego zjed­no­cze­nia się z wewnętrzną potęgą tkwiącą w umy­śle pod­świa­do­mym.

W. Sha­ke­spe­are, Miarka za miarkę, przeł. Leon Urlich, akt 1, scena 5 (przyp. tłum). [wróć]

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki