Mała księga miłości według Kahlila Gibrana - Neil Douglas-Klotz - ebook + książka

Mała księga miłości według Kahlila Gibrana ebook

Douglas-Klotz Neil

3,8

Opis

Otwórz swoje serce i wzbogacaj swoją duszę!

Oto zbiór zachwycających wierszy i słów mądrości znanego poety – Kahlila Gibrana – na temat wielu przejawów miłości.

Gibran prezentuje szeroki zakres relacji i emocji, których doświadcza każdy z nas. Zgłębia znaczenie pasji, pożądania, wyidealizowanej miłości, sprawiedliwości, przyjaźni oraz wyzwań radzenia sobie w różnych relacjach międzyludzkich.

To zbiór ponad dziewięćdziesięciu fragmentów pism poety ukazujących miłość i życie we wszystkich ich złożonościach i niuansach, a także w ich blasku i radości.

Dotychczas ukazała się:

  • Mała książka życia Kahlila Gibrana.

W przygotowaniu ponadto:

  • Mała księga tajemnic Kahlila Gibrana;
  • Mała księga mądrości Kahlila Gibrana;
  • Mała księga opowieści sufickich.

Kahlil Gibran (1883-1931) – libański poeta, pisarz i malarz. Jeden z najważniejszych twórców współczesnej prozy poetyckiej w literaturze arabskiej. Autor wydanej w 1923 powieści poetyckiej Prorok, która pozostaje jednym z najlepiej sprzedających się inspirujących dzieł wszechczasów.

Neil-Douglas-Klotz – światowej sławy uczony w dziedzinie religioznawstwa, duchowości i psychologii. Kieruje Edinburgh Institute for Advanced Learning i przez wiele lat był współprzewodniczącym Mysticism Group w American Academy of Religion.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 83

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (4 oceny)
1
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WSTĘP

Afo­ry­zmy, przy­po­wie­ści i poezja Kah­lila Gibrana na temat miło­ści to chyba naj­le­piej znana zachod­nim czy­tel­ni­kom część jego twór­czo­ści. Wizja tego ame­ry­kań­skiego pisa­rza libań­skiego pocho­dze­nia wykra­cza jed­nak poza strofy naj­czę­ściej cyto­wane na róż­nych „kart­kach oko­licz­no­ścio­wych” i obej­muje bar­dzo sze­roką sferę rela­cji mię­dzy­ludz­kich – namięt­ność, pożą­da­nie, wyide­ali­zo­waną miłość, spra­wie­dli­wość, przy­jaźń oraz wyzwa­nie, jakim jest nasz sto­su­nek do obcych, bliź­nich i nie­przy­ja­ciół.

Nowy zbiór czte­rech „małych ksiąg” to świeża pre­zen­ta­cja strof i mądro­ści Gibrana uwzględ­nia­jąca czyn­niki, które wywarły naj­więk­szy wpływ na jego życie: kul­tura bli­skow­schod­nia, mistyka przy­rody i ducho­wość. Można bez trudu dowo­dzić, że prze­ciętny czy­tel­nik w latach dwu­dzie­stych ubie­głego wieku odbie­rał przed­sta­wiony przez Gibrana świat Bli­skiego Wschodu jako egzo­tyczny i zagad­kowy – zwłasz­cza rela­cje mię­dzy­ludz­kie i trak­to­wa­nie „obcych”. Dziś, a więc sto lat póź­niej, pro­blem ten z płasz­czy­zny filo­zo­ficz­nej zszedł na poziom ze wszech miar prag­ma­tyczny, warun­ku­jący codzienne prze­trwa­nie.

Książka, którą czy­tel­nik trzyma w ręku, to zbiór prze­my­śleń Gibrana na temat miło­ści i związ­ków mię­dzy­ludz­kich. Pierw­sza pozy­cja z cyklu zawie­rała strofy o życiu i przy­ro­dzie. Następna będzie opo­wia­dać o para­dok­sach życia i tajem­ni­cach ścieżki ducho­wej, ostat­nia zaś poświę­cona zosta­nie mądro­ści życia codzien­nego, spę­dza­nego zarówno w samot­no­ści, jak i w spo­łe­czeń­stwie.

Na pierw­szy rzut oka Gibran może wyda­wać się roman­ty­kiem, piewcą wyide­ali­zo­wa­nej miło­ści. A jed­nak daleko mu do sen­ty­men­ta­li­zmu. Poznał ciemną stronę rela­cji mię­dzy dwoj­giem ludzi – tęsk­notę, smu­tek, poczu­cie straty, pożą­da­nie i namięt­ność – oraz jej war­tość w wędrówce duszy przez życie. Zamiast gło­sić miłość pla­toń­ską „prze­kra­cza­jącą cie­le­sność”, w swo­jej twór­czo­ści Gibran trak­tuje duszę i ciało jako sfery rów­no­rzędne.

Można się w tym dopa­trzyć kilku wpły­wów. Po pierw­sze, w swoim krót­kim życiu poeta miał kilka trud­nych związ­ków miło­snych. Jak dowo­dzą jego bio­gra­fo­wie, żadne oso­bi­ste świa­dec­two, zwłasz­cza jego wła­sne, nie może być trak­to­wane jako wia­ry­godne zda­nie sprawy z tego, „co się stało” (patrz Kah­lil Gibran na końcu książki). Nawet w opo­wie­ści Gibrana o jego pierw­szej miło­ści zawar­tej w Poła­ma­nych skrzy­dłach znaj­du­jemy dłu­gie dia­logi i mono­logi, które zdają się odbie­gać od tego, co nazwa­li­by­śmy „rze­telną rela­cją”. Na uspra­wie­dli­wie­nie poety możemy powie­dzieć to, że zda­wał sobie sprawę, iż różni ludzie mogą odmien­nie pamię­tać te same ważne wyda­rze­nia lub roz­mowy, zwłasz­cza takie, w któ­rych rolę odgrywa miłość. Podobne przy­padki odci­skają piętno emo­cjo­nalne na naszej pamięci, mącąc nasz ogląd, z czego nie­kiedy zda­jemy sobie sprawę po upły­wie dłu­giego czasu lub nie zda­jemy w ogóle.

Po wtóre, bli­skow­schodni język i kul­tura nauczyły Gibrana patrzeć na miłość w spo­sób zniu­an­so­wany. W dzi­siej­szych cza­sach zapę­dzi­li­śmy się w ślepą uliczkę, jaką jest zsek­su­ali­zo­wa­nie naszego życia miło­snego i emo­cjo­nalne ubó­stwo, o czym dobit­nie świad­czą inter­net, popu­larne filmy i reklama.

Podob­nie jak w wielu języ­kach, także w arab­skim, który był ojczy­stym języ­kiem Gibrana, ist­nieje kilka róż­nych słów, które mogą być tłu­ma­czone jako „miłość”.

Pierw­sze (iszq) to „pożą­da­nie” i „namięt­ność”, coś, co mogli­by­śmy opi­sać jako magne­tyzm, który przy­ciąga do sie­bie dwoje ludzi (niczym siła gra­wi­ta­cji), łączy ich jak klaj­ster. To „spo­iwo wszech­świata” funk­cjo­nuje powy­żej, poni­żej i na prze­kór naszym ludz­kim zamie­rze­niom powo­do­wa­nym logiką. Przy­wo­łu­jemy wtedy słowa: „Nie mogłem się powstrzy­mać”. W cyklu Pieśń nad pie­śniami, pocho­dzą­cym z tra­dy­cji żydow­skiej, siłę tej namięt­no­ści opi­suje się jako „żar ognia”. Jed­no­cze­śnie nie­któ­rzy wcze­śni poeci suficcy utoż­sa­miają tę nie­od­partą siłę miło­ści i namięt­no­ści z Bogiem lub samą Rze­czy­wi­sto­ścią.

Inne sta­ro­żytne semic­kie słowo ozna­cza­jące miłość (ahawa po hebraj­sku, ahawta po ara­mej­sku, któ­rym wła­dał Jezus, oraz mahabba w arab­skim) doty­czy tej strony rela­cji mię­dzy­ludz­kich, któ­rej zacząt­kiem są sza­cu­nek lub tole­ran­cja prze­ra­dza­jące się w przy­jaźń i roz­kwi­ta­jące jako intymna, trwała miłość. Meta­forą sto­so­waną w tych języ­kach do zobra­zo­wa­nia tej rela­cji jest wątły pło­mień strze­la­jący z roz­pałki, która zaraz potem bucha ogniem słu­żą­cym do goto­wa­nia i ogrza­nia się.

Kolejne okre­śle­nie miło­ści (raha­mim po hebraj­sku, rahma po ara­mej­sku, rahma i ruhm po arab­sku) wywo­dzi się ze słowa zna­czą­cego „łono”. Źró­dło­słów wska­zuje, że fizyczne naro­dziny powstają jako świa­tłość pocho­dząca z wnę­trza. Ta twór­cza świa­tłość prze­ra­dza się we współ­czu­cie, miło­sier­dzie lub miłość bez­wa­run­kową.

Słowo „serce” jest bar­dzo stare także w naszej kul­tu­rze. Zna­cze­nie hebraj­skiego lew i ara­mej­skiego liba zawiera twór­czą siłę, która jest kwin­te­sen­cją lub osnową naszego życia. Arab­skie słowa lubb i qalb wywo­dzą się od tam­tych, wcze­śniej­szych, a dru­gie dodat­kowo wyraża to, że serce może się zmie­niać powierz­chow­nie i jed­no­cze­śnie zacho­wać sta­łość w swej głębi. W naszych cza­sach to mózg czcimy jako główny organ świa­do­mo­ści, jed­nak sta­ro­żytni na Bli­skim Wscho­dzie o wiele bar­dziej cenili serce. Być może dla­tego Egip­cja­nie, mumi­fi­ku­jąc zwłoki człon­ków rodziny kró­lew­skiej, zacho­wy­wali ich serca, a wyrzu­cali mózgi. Uwa­żali, że w życiu poza­gro­bo­wym fara­ono­wie przede wszyst­kim będą potrze­bo­wali serca. Jak wska­za­łem w poprzed­nim tomiku o „życiu”, suficka poezja i opo­wie­ści miały duży wpływ na Gibrana. Weźmy na przy­kład strofy o miło­ści z jego tomiku zaty­tu­ło­wa­nego Pia­sek i piana:

Miłość jest zasłoną mię­dzy kochan­kami1.

Porów­najmy to z twór­czo­ścią dwu­na­sto­wiecz­nego sufic­kiego poety Dża­la­lud­dina Rumiego:

Uko­chana jest wszyst­kim, uko­chany tylko jej zasłoną.

Idea odsła­nia­nia i zasła­nia­nia miło­ści, ist­nego gabi­netu luster naszych rela­cji, była tema­tem sufic­kiej poezji od samego początku, na Zacho­dzie nato­miast dopiero nie­dawno zna­la­zła wyraz w uję­ciu psy­cho­lo­gicz­nym za pomocą takich kate­go­rii jak „pro­jek­cja” i „prze­nie­sie­nie”. Znów przy­wo­łajmy słowa Gibrana:

Kochan­ko­wie biorą w obję­cia to,

co jest mię­dzy nimi,

nie sie­bie nawza­jem.

Zara­zem Gibran daje prze­piękny wyraz bli­skow­schod­niemu poglą­dowi, że miłość, obo­jęt­nie, czy wyra­żona w roz­ko­szy, czy bólu, w namięt­nym uści­sku, czy nie­utu­lo­nej doj­mu­ją­cej tęsk­no­cie, może odsło­nić przed nami głęb­szy sens życia. Ten zbiór czer­pie w dużej mie­rze z wyjąt­ko­wej książki Gibrana zaty­tu­ło­wa­nej Jezus Syn Czło­wie­czy. W bar­dzo nowo­cze­sny spo­sób poeta opo­wiada w niej histo­rię Pro­roka z punktu widze­nia wielu róż­nych osób, które go znały – wymie­nio­nych i niewymie­nio­nych w Piśmie Świę­tym. W Małej księ­dze miło­ści do głosu docho­dzi kil­ka­krot­nie Maria Mag­da­lena, następ­nie Salome (która tań­czyła dla Heroda, po czym zażą­dała głowy Jana Chrzci­ciela na tacy), sąsiadka matki Jezusa, matka Juda­sza oraz apo­sto­ło­wie Piotr i Jan.

Jak wspo­mnia­łem w pierw­szej książce tego cyklu, Gibran został wycho­wany jako maro­nita, a więc czło­nek Kościoła wschod­niego powią­za­nego z rzym­skim kato­li­cy­zmem. W Kościele tym aż do XVIII wieku mówiono i sto­so­wano litur­gię w języku syryj­skim, spo­krew­nio­nym z ara­mej­skim Jezusa. Kościoły ara­mej­skie postrze­gały histo­rycz­nego Jezusa, pro­roka z Naza­retu, jako czło­wieka, „syna Bożego” przez małe „s”, który wypeł­nił swoje prze­zna­cze­nie i wyra­ził boskość w spo­sób wyjąt­kowy, ale osią­galny dla nas wszyst­kich. W tym sen­sie wszy­scy możemy być „dziećmi” Boga, to jest dziećmi „Świę­tej Jed­no­ści” (tak w dosłow­nym tłu­ma­cze­niu brzmi Alaha, ara­mej­skie słowo zna­czące „Bóg”).

W tym wła­śnie duchu, w koń­co­wych ustę­pach Jezusa Syna Czło­wie­czego, Maria Mag­da­lena mówi:

Prze­paść jest pomię­dzy tymi, któ­rzy go miłują, a tymi, któ­rzy żywią do niego nie­na­wiść. Tak samo pomię­dzy tymi, któ­rzy weń wie­rzą, i tymi, któ­rzy wiary w niego nie pokła­dają.

Lecz gdy upływ lat prze­paść tę zasy­pie, pozna­cie, że ten, który żył w nas, nie­śmier­telny jest i synem był Boga, tak samo jak my dziećmi Boga jeste­śmy. Że z dzie­wicy się naro­dził, tak jak my się rodzimy z nie­po­ślu­bio­nej ziemi.

Pisząc o miło­ści, Gibran prze­ła­muje gra­nice wszel­kiej kon­wen­cjo­nal­nej reli­gii. W jed­nym z jego naj­śmiel­szych dzieł, cyklu poetyc­kim zaty­tu­ło­wa­nym The Earth Gods [Bogo­wie ziemi], sta­ro­żytni bogo­wie ziemi opła­kują prze­wi­dy­wal­ność życia i jego nudny, utarty bieg. Swo­imi sło­wami dopro­wa­dzają się nie­mal do roz­pa­czy, gdy nagle jeden z nich zauważa parę kochan­ków, któ­rzy tań­czą i śpie­wają pośrodku lasu, padają sobie w obję­cia i łączą się w akcie miło­snym. Widok ten odmie­nia wszystko, sta­rzy bogo­wie są jed­no­cze­śnie skon­ster­no­wani i zachwy­ceni nie­od­partą siłą miło­snej namięt­no­ści. W tym zbio­rze zamie­ści­łem tylko frag­menty na temat miło­ści pocho­dzące ze wspo­mnia­nego cyklu, nato­miast zasłu­guje on w cało­ści na uwagę czy­tel­nika.

We wszyst­kich tek­stach Gibrana prze­bija blask jego miło­ści do ojczy­zny i roda­ków. Gdy w 1895 roku poeta wyje­chał z rodziną z Libanu, kraj ten wciąż był czę­ścią Impe­rium Osmań­skiego. W kate­go­riach kul­tu­ro­wych Gibran postrze­gał sie­bie jako „Syryj­czyka” (przed pierw­szą wojną świa­tową Syria i Liban nie ist­niały jako byty pań­stwowe) i przez całe życie dzia­łał na rzecz wyzwo­le­nia swo­jego narodu spod wła­dzy reżimu. Był zatem roz­cza­ro­wany zdradą ze strony państw zachod­nich, które pokro­iły Bli­ski Wschód na roz­ma­ite pań­stwa i sfery wpły­wów wsku­tek powo­jen­nych roz­strzy­gnięć. Zdradę tę ode­brał oso­bi­ście, jak pogwał­ce­nie przy­jaźni. W eseju zaty­tu­ło­wa­nym Głos poety z książki A Tear and A Smile [Łza i uśmiech] uskarża się:

Wyście moi bra­cia i sio­stry, dla­czego więc toczy­cie spór ze mną? Dla­czego najeż­dża­cie moją ojczy­znę i chce­cie mnie ujarz­mić po to, aby przy­po­do­bać się tym, któ­rzy pra­gną chwały i władz­twa?

W zbio­rze tym zamie­ści­łem kilka ustę­pów pocho­dzą­cych z tego eseju. Zachę­cam czy­tel­nika do wsłu­cha­nia się w głos Gibrana z uwzględ­nie­niem współ­cze­snej zagma­twa­nej sytu­acji na Bli­skim Wscho­dzie.

Kilka słów o opra­co­wa­niu tek­stu: nie ulega wąt­pli­wo­ści, że w kwe­stiach gra­ma­tyki i inter­punk­cji Gibra­nowi poma­gało wielu ludzi, zwłasz­cza jego wie­lo­let­nia muza Mary Haskell. Przez ostat­nie sto lat zmie­niła się gra­ma­tyka i spo­sób czy­ta­nia, dla­tego popra­wi­łem inter­punk­cję i wer­sy­fi­ka­cję wielu strof, aby wydo­być wła­ściwy rytm Gibra­no­wego głosu z korzy­ścią dla ucha współ­cze­snego czy­tel­nika.

Wybie­ra­jąc tek­sty do tego zbioru, dobrze znane strofy umie­ści­łem obok mało zna­nych, a zasadą porząd­ku­jącą były roz­ma­ite obli­cza i sta­dia miło­ści opi­sy­wane przez poetę. Zaczy­namy od naro­dzin miło­ści: od reak­cji na piękno, namięt­no­ści, pożą­da­nia. Potem nad­cho­dzą roz­ma­ite powi­kła­nia i wyzwa­nia, a więc zasłony miło­ści. Następ­nie przy­glą­damy się naj­roz­ma­it­szym for­mom ludz­kich rela­cji, w któ­rych miłość bawi się z nami w cho­wa­nego. Wresz­cie podą­żamy dalej ścieżką miło­ści prze­kra­cza­ją­cej życie docze­sne.

Rumi głosi:

Czy miłu­jesz Boga, czy czło­wieka,

gdy miłu­jesz w pełni,

wkro­czysz w obec­ność samej Miło­ści.

Podob­nie pod koniec Pro­roka Gibran woła tęsk­nie:

Jesz­cze tylko chwilka,

a tęsk­nota moja

zbie­rze kurz i pianę

dla ule­pie­nia innego ciała.

Jesz­cze tylko chwilka,

krót­kie wytchnie­nie

na skrzy­dłach wia­tru,

a inna kobieta

wyda mnie z łona.

Neil Douglas-Klotz,

Fife, Szko­cja,

paź­dzier­nik 2017 r.

1

Naro­dziny miło­ści

Wio­sna miło­ści przy­nosi nam piękno, pożą­da­nie i namięt­ność. Jak się ma pło­mień miło­ści do jej trwa­łego żaru?

Wio­sna miło­ści

Pójdź, moja uko­chana,

pospa­ce­rujmy wśród wzgórz.

Bo śnieg to woda,

a życie budzi się ze snu

i wędruje po górach i doli­nach.

Podą­żajmy tro­pem wio­sny

ku odle­głym łąkom

i wesp­nijmy się na szczyty,

by czer­pać natchnie­nie

ponad chło­dem zie­lo­nych błoni.

Zara­nie wio­sny odsło­niło

jej zimą skry­wane szaty

i roz­pięło wszyst­kie

po gałę­ziach cytru­sów i brzo­skwiń.

Jawią się jako panny młode

w uro­czy­stych obcho­dach Nocy Kadr2.

Gałązki wino­ro­śli

wiją się w obję­ciach jak oblu­bieńcy,

a potoki kotłują się w tańcu

mię­dzy ska­łami,

wtó­ru­jąc pie­śni rado­snej.

Pąki kwitną wnet

z samego serca natury

niczym piana

z boga­tego serca mórz.

Pójdź, uko­chana,

napijmy się ostat­nich łez zimy

ze stu­lo­nych kie­li­chów lilii,

aby ukoić naszego ducha

desz­czem pta­sich treli

i wędro­wać w unie­sie­niu

na upa­ja­ją­cym wie­trze.

Usiądźmy przy skale, gdzie fiołki się kryją.

Pod­pa­trujmy wymianę

ich słod­kich poca­łun­ków.

Piękno w sercu

Są tutaj dwa żywioły,

piękno i prawda –

piękno w ser­cach kochan­ków,

prawda w ramio­nach tych,

co upra­wiają zie­mię.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Wszyst­kie cytaty z dzieł Kah­lila Gibrana w prze­kła­dzie wła­snym (wszyst­kie przy­pisy pocho­dzą od tłu­ma­cza). [wróć]

Ina­czej Laj­lat al-Kadr, „Noc Siły”, obcho­dzona pod koniec rama­danu. W tra­dy­cji islamu upa­mięt­nia noc, kiedy Pro­ro­kowi Maho­me­towi obja­wiły się pierw­sze wersy Koranu. Mówi się, że to czas szcze­gól­nych bło­go­sła­wieństw, więc w Liba­nie uwa­żano ją za pomyślny czas na zaślu­biny. [wróć]