Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Bauman - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
29 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

Bauman - ebook

Głośna międzynarodowa biografia Zygmunta Baumana przetłumaczona na kilka języków w końcu w Polsce. Profesor Izabela Wagner przyjrzała się życiu jednego z najwybitniejszych polskich – i światowych – intelektualistów. Jako pierwsza dotarła do niepublikowanych wcześniej zapisków Baumana, które odsłaniają jego nowe oblicze.

Zygmunt Bauman – dla jednych socjolog, pisarz, światowej sławy twórca teorii płynnej nowoczesności. Dla innych – postać w najlepszym razie kontrowersyjna, zdrajca, który aktywnie kładł fundamenty pod budowę opresyjnego systemu.

Z Polski uciekał dwukrotnie, raz tuż po wybuchu II wojny światowej, potem znów w roku 1968. Dwukrotnie ucieczka wymuszana była nasilającymi się nastrojami antysemickimi i przemocą, która za nic miała życie, dokonanie i tożsamość Baumana.

Mimo towarzyszących mu od najmłodszych lat przeciwności, Bauman zdołał zdobyć wykształcenie, a następnie zbudować karierę akademicką. Z uniwersytetu został usunięty przez tę samą władzę, której podobno tak gorliwie służył. Bronił idei, w które wierzył, a jego dzieła, niekiedy dojmująco pesymistyczne, zawsze miały w sobie pewnego rodzaju czułość i nadzieję.

Izabela Wagner drobiazgowo analizuje kolejne wydarzenia z życia Baumana, próbując odgadnąć, kim tak naprawdę był. Z dziesiątek czy setek dokumentów, zeznań i świadectw wyłania się obraz nie tylko człowieka wyjątkowego, lecz także tego, jak my – jako polskie społeczeństwo – z tą wyjątkowością się obchodzimy.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8143-807-0
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

_Ludzie w sta­nie egzal­ta­cji pra­gną nie wie­dzy, lecz legend; nie dystansu porów­naw­czej histo­rii, lecz utwier­dze­nia ich racji, ich prze­ko­nań sank­cją tra­dy­cji. Pra­gną jed­no­znacz­nych wyja­śnień i jed­no­czą­cych sym­boli._

Jerzy Jedlicki¹

_Tym, co mnie mierzi i iry­tuje (…), to jest ogólna moda (…). Chce się za wszelką cenę wska­zać pewien bio­gra­ficzny deter­mi­nizm, że to bio­gra­fia, a więc nasza histo­ria, two­rzy za nas. (…) To banalne roz­po­zna­nie. Ważne, by dostrzec coś wię­cej: arty­sta opę­tany swoją i nie-swoją prze­szło­ścią cały czas ją prze­twa­rza na nowo, „recy­klin­guje”, to rodzaj przy­musu pamięci i two­rze­nia z niej._

Zyg­munt Bau­man w roz­mo­wie z Miro­sła­wem Bałką² o wpły­wie doświad­cze­nia bio­gra­ficz­nego na sztukęRETRO­TO­PIA³

_Wro­cław, 22 czerwca 2013 roku_

Duża, piękna, o pojem­no­ści około sze­ściu­set osób aula Uni­wer­sy­tetu Wro­cław­skiego, znaj­du­ją­cego się w mie­ście, które w 2016 roku będzie Euro­pej­ską Sto­licą Kul­tury.

Sala wypeł­niona po brzegi stu­den­tami i ich wykła­dow­cami. Część mło­dych ludzi stoi stło­czona z tyłu pod ścia­nami w pobliżu kamer tele­wi­zyj­nych, które będą reje­stro­wać wykład. Zapro­szo­nym mówcą jest świa­to­wej sławy inte­lek­tu­ali­sta – Zyg­munt Bau­man. Ten wysoki, szczu­pły, osiem­dzie­się­cio­ośmio­letni męż­czy­zna sie­dzi już na sce­nie pomię­dzy orga­ni­za­to­rem wyda­rze­nia pro­fe­so­rem Uni­wer­sy­tetu Wro­cław­skiego Ada­mem Chmie­lew­skim i pre­zy­den­tem Wro­cła­wia Rafa­łem Dut­kie­wi­czem. Za gościem czu­wają dwaj ochro­nia­rze zatrud­nieni przez uczel­nię. Poja­wiają się kolejne osoby, zamie­niają z pre­le­gen­tem kilka słów i odcho­dzą. Napię­cie rośnie. Dwa mie­siące wcze­śniej Daniel Cohn-Ben­dit, fran­cu­sko-nie­miecki lewi­cowy poli­tyk, z powodu pogró­żek odwo­łał swoje wystą­pie­nie w tym miej­scu. Także tego dnia orga­ni­za­to­rzy oba­wiają się zakłó­ceń wykładu przez kse­no­fo­biczne, nacjo­na­li­styczne grupy.

Bau­man to wyśmie­nity ora­tor. Wiele jego ksią­żek (w 2013 roku miał ich na swoim kon­cie ponad 50) jest best­sel­le­rami – napi­sane przy­stęp­nie są adre­so­wane do sze­ro­kiej publicz­no­ści. W per­spek­ty­wie glo­bal­nej jego wizja świata sta­nowi inspi­ra­cję dla zaan­ga­żo­wa­nej mło­dzieży i roz­ma­itych ruchów spo­łecz­nych XXI wieku. Bau­man jest jed­nym z nie­wielu inte­lek­tu­ali­stów, któ­rzy stali się cele­bry­tami. Jego wystą­pie­nia przy­cią­gają tysiące ludzi od Włoch po Bra­zy­lię, od Gre­cji po Por­tu­ga­lię. Także w Pol­sce Bau­man ma swoją publicz­ność. Jak podaje orga­ni­za­tor imprezy pro­fe­sor Adam Chmie­lew­ski, „tema­tem spo­tka­nia są ide­ały lewicy – sta­rej i nowej – i wyzwa­nia, jakie stają przed lewi­co­wymi ruchami na obec­nym eta­pie kapi­ta­li­zmu”⁴.

Kiedy pre­zy­dent mia­sta sięga po mikro­fon, aby powie­dzieć kilka słów, zostaje zagłu­szony przez grupę kil­ku­dzie­się­ciu ludzi tło­czą­cych się w głębi sali, któ­rzy weszli w ostat­niej chwili. Wzno­szą okrzyki, groź­nie machają wycią­gnię­tymi przed sie­bie pię­ściami: „Dut­kie­wicz, kogo zapra­szasz?”, „Raz sier­pem, raz mło­tem czer­woną hołotę!”, „Precz z komuną!”, „Dla komuny – Norym­berga!”, „A na drze­wach zamiast liści będą wisieć komu­ni­ści!”.

Nie­któ­rzy z tego agre­syw­nego tłumu wzno­szą ręce, hailu­jąc⁵. Bau­man wydaje się prze­jęty i zde­ner­wo­wany, ale zacho­wuje zimną krew. Publicz­ność uni­wer­sy­tecka jest rów­nie prze­ra­żona, co zdzi­wiona tym, co się roz­grywa przed jej oczyma. Kon­ster­na­cja rośnie.

Pro­te­stu­jący wykrzy­kują także „NSZ – Naro­dowe Siły Zbrojne!”, przy­wo­łu­jąc odłam rady­kal­nego naro­do­wego pod­zie­mia woj­sko­wego, które w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej wal­czyło z nazi­stami, ale i z pol­skim lewi­co­wym pod­zie­miem. Dla­czego aku­rat takie hasło? Otóż po zakoń­cze­niu wojny dwu­dzie­sto­letni Zyg­munt Bau­man zostaje ofi­ce­rem Kor­pusu Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego (KBW). Nie jest to jego oso­bi­sta decy­zja, ale efekt dekretu o wcie­le­niu IV Dywi­zji Woj­ska Pol­skiego, w któ­rej słu­żył, do KBW – nowo utwo­rzo­nej for­ma­cji. KBW w latach powo­jen­nych zwal­czało wła­śnie grupy takie jak NSZ. To stara histo­ria, ale wskrze­szone w ostat­nich latach rady­kalne ugru­po­wa­nia nacjo­na­li­styczne dzia­łają w taki spo­sób, jakby kon­flikt powo­jenny zda­rzył się wczo­raj. Powo­łują się na spu­ści­znę NSZ i iden­ty­fi­kują się z jego skraj­nym nacjo­na­li­zmem, kse­no­fo­bią i anty­se­mi­ty­zmem. Nie­któ­rzy z pro­te­stu­ją­cych noszą koszulki NOP-u, Naro­dowego Odro­dze­nia Pol­ski⁶ – to ugru­po­wa­nie zor­ga­ni­zo­wało ten pro­test wspól­nie z Obo­zem Naro­dowo-Rady­kal­nym (ONR)⁷. Obie par­tie uży­wają falangi – sym­bolu prze­ję­tego jako część spu­ści­zny ide­olo­gicz­nej od popu­lar­nych przed drugą wojną świa­tową anty­se­mic­kich i faszy­stow­skich ugru­po­wań⁸. To wła­śnie falanga wid­nieje na trans­pa­ren­tach trzy­ma­nych przez skan­du­ją­cych agre­sywne hasła męż­czyzn. Po kil­ku­na­stu minu­tach poja­wia się poli­cja, witana okla­skami uni­wer­sy­tec­kiej publicz­no­ści. Zakłó­ca­jąca spo­kój grupa opusz­cza salę, ale gro­żąc, że powróci.

Bau­man sie­dzi osa­mot­niony na sce­nie – wygląda na zała­ma­nego.

Wystą­pie­nie zaczęło się z opóź­nie­niem. Po tych zaj­ściach nie­wielu uczest­ni­ków pamięta, co pre­le­gent mówił. Wszyst­kim nato­miast zapa­dło głę­boko w pamięć agre­sywne zacho­wa­nie poka­zu­jące, że faszyzm ma cią­gle jesz­cze silną moc przy­cią­ga­jącą mło­dych ludzi i że są w Pol­sce siły poli­tyczne, które odma­wiają prawa do bycia Pola­kiem takim oso­bom jak Zyg­munt Bau­man.

Bau­man nie komen­to­wał publicz­nie tego incy­dentu, lecz sym­bole na trans­pa­ren­tach i nie­które hasła wykrzy­czane przez pro­te­stu­ją­cych mogły wywo­łać u niego wra­że­nie déjà vu⁹. Pamię­tał dobrze czasy dzie­ciń­stwa spę­dzo­nego w Pozna­niu, kiedy bole­śnie doświad­czył anty­se­mic­kich prze­śla­do­wań. Życie w kraju, w któ­rym obo­wią­zy­wało prawo raso­wej segre­ga­cji, ozna­czało bycie oby­wa­te­lem gor­szej kate­go­rii. W przy­padku uczniów obja­wiało się to przy­pi­sa­niem do getta ław­ko­wego¹⁰.

Być może to wła­śnie w tam­tej chwili poprze­dza­ją­cej wro­cław­ski wykład, w obli­czu ataku „naro­dow­ców” Bau­man poczuł, że jego życie zato­czyło koło. Dwu­dzie­sto­wieczna uto­pia, która żywiła jego nadzieję na rychły koniec wojen, zanik kon­flik­tów raso­wych i etnicz­nych, a także moż­li­wość zbu­do­wa­nia spra­wie­dli­wego spo­łe­czeń­stwa – nagle ode­szła. Oto świat staje w obli­czu sta­rych demo­nów kse­no­fo­bicz­nej nie­na­wi­ści do „innego”.

Trzy lata po tam­tych zaj­ściach na Uni­wer­sy­te­cie Wro­cław­skim w cen­trum mia­sta w trak­cie demon­stra­cji naro­dow­ców spa­lono zdję­cie Zyg­munta Bau­mana¹¹. Dla­czego był on obiek­tem takiej nie­na­wi­ści? Z jakich powo­dów ci mło­dzi ludzie doma­gali się jego pro­cesu? W jaki spo­sób Bau­man stał się kozłem ofiar­nym, na któ­rym sku­pia się nie­na­wiść pew­nej czę­ści pol­skiego spo­łe­czeń­stwa? Jak to się stało, że osoba sza­no­wana, ceniona i podzi­wiana przez miliony ludzi na świe­cie była zara­zem obiek­tem nagonki w swej ojczyź­nie? Kim był Zyg­munt Bau­man?

Zmarły 9 stycz­nia 2017 roku, w wieku 92 lat, Bau­man był socjo­lo­giem, filo­zo­fem, wio­dą­cym przed­sta­wi­cie­lem nowej dzie­dziny nauki zwa­nej _cul­tu­ral stu­dies,_ a w ostat­nich latach swego życia – zaan­ga­żo­wa­nym publicz­nie inte­lek­tu­ali­stą. W śro­do­wi­sku socjo­lo­gicz­nym był znany już w latach sześć­dzie­sią­tych, kiedy jako młody pol­ski uczony uczest­ni­czył w mię­dzy­na­ro­do­wych kon­fe­ren­cjach. Sławę w świe­cie aka­de­mic­kim zapew­niła mu publi­ka­cja dzieła _Nowo­cze­sność i Zagłada_ (_Moder­nity and the Holo­caust_, 1989, wyd. pol. 1992). Książka ta, wyróż­niona licz­nymi nagro­dami, przy­nio­sła odmienną inter­pre­ta­cję Holo­kau­stu i sta­no­wiła ory­gi­nalną kry­tykę nowo­cze­sno­ści. Bau­man – nie­zwy­kle zdy­scy­pli­no­wany uczony i myśli­ciel, który sztuki komu­ni­ka­cji uczył się na linii frontu wojen­nego, kiedy „uświa­da­miał poli­tycz­nie” czę­sto nie­pi­śmien­nych i star­szych od sie­bie pol­skich żoł­nie­rzy – stał się klu­czową figurą w roz­woju post­mo­der­ni­stycz­nego nurtu. „Współ­cze­sny Sim­mel” – tak nazy­wali Bau­mana (nawią­zu­jąc do postaci wybit­nego nie­miec­kiego socjo­loga Geo­rga Sim­mela) jego kole­dzy zain­spi­ro­wani eklek­ty­zmem i huma­ni­stycz­nym podej­ściem twórcy kon­cep­cji płyn­nej rze­czy­wi­sto­ści.

Będąc już na eme­ry­tu­rze, Bau­man odszedł od aka­de­mic­kiego stylu pisa­nia i zwró­cił się ku sze­ro­kiej publicz­no­ści. Ten bar­dzo nie­kon­wen­cjo­nalny krok w życiu 75-let­niego uczo­nego oka­zał się prze­ło­mem. Eme­ry­to­wany bry­tyj­ski pro­fe­sor, Polak i Żyd z uro­dze­nia, zdo­był wiel­kie uzna­nie u czy­tel­ni­ków na całym świe­cie. Śle­dzili oni jego kolejne publi­ka­cje roz­wi­ja­jące kon­cep­cję płyn­no­ści. Już pierw­sza z nich – _Płynna nowo­cze­sność_ (_Liquid Moder­nity_, 2000, wyd. pol. 2006) – stała się natych­miast po wyda­niu best­sel­le­rem. Książki te upo­wszech­niły Bau­ma­now­ską wizję świata i ana­lizy współ­cze­snych zachod­nich spo­łe­czeństw, spo­tkały się z zain­te­re­so­wa­niem milio­nów czy­tel­ni­ków, czy­niąc Bau­mana nie tylko płod­nym, ale zara­zem poczyt­nym auto­rem i wpły­wo­wym inte­lek­tu­ali­stą począt­ków XXI wieku.

Bau­man pre­zen­tuje swą wizję świata w spo­sób, który prze­ma­wia do licz­nych odbior­ców: jest cyto­wany przez dzien­ni­ka­rzy, pisa­rzy, dzia­ła­czy, arty­stów, a także naukow­ców i zaan­ga­żo­wa­nych publicz­nie inte­lek­tu­ali­stów. Nie­kiedy był wręcz postrze­gany jako pro­rok, mimo iż on sam ni­gdy nie podej­mo­wał się prze­po­wia­da­nia przy­szło­ści. Mawiał cza­sami, że świat napeł­nia go pesy­mi­zmem, ale nie­zwy­kła kre­atyw­ność ludzka pozwala na nie­śmiały opty­mizm. Prze­ma­wiał gło­sem doj­rza­łego inte­lek­tu­ali­sty, który przez doświad­cze­nia wojny i wygna­nia, dys­kry­mi­na­cji i prze­śla­do­wań stał się szcze­gól­nie wyczu­lony na pro­cesy pro­wa­dzące do dyk­ta­tur i wojen.

Bau­man nie­chęt­nie mówił o swoim życiu pry­wat­nym. Pod­czas cyto­wa­nych w tej książce wywia­dów zastrze­gał, że jego bio­gra­fia nie wpły­nęła w żaden zna­czący spo­sób na jego twór­czość. Nie­mniej jed­nak, stop­niowo zgłę­bia­jąc szcze­góły życia Bau­mana, nabra­łam prze­ko­na­nia, że wbrew tym dekla­ra­cjom jego prace są głę­boko zako­rze­nione w oso­bi­stym doświad­cze­niu, zwłasz­cza w serii dra­ma­tycz­nych wyda­rzeń z dzie­ciń­stwa, ale także tych, które prze­żył jako czter­dzie­sto­pa­ro­letni męż­czy­zna. W nie­opu­bli­ko­wa­nym manu­skryp­cie, zwra­ca­jąc się do dzieci i wnu­ków, Bau­man opi­sał klu­czowe wyda­rze­nia swo­jego życia i wska­zał, w jaki spo­sób zawa­żyły one na jego dal­szych losach¹².

Bau­man chciał zbu­do­wać lep­szy świat. Nie był pasyw­nym obser­wa­to­rem rze­czy­wi­sto­ści, ale jej aktyw­nym współ­twórcą. Brał udział w świa­to­wej deba­cie o zmia­nach spo­łecz­nych, wno­sząc do niej swoje ory­gi­nalne idee.

Był świad­kiem i uczest­ni­kiem wielu tra­gicz­nych wyda­rzeń, które w spo­sób fun­da­men­talny zmie­niły nasz świat. Doświad­czył anty­se­mi­ty­zmu¹³ w dzie­ciń­stwie spę­dzo­nym w Pozna­niu, pierw­szych tygo­dni oku­pa­cji i ucieczki przed nazi­zmem, uchodź­czego życia w Związku Radziec­kim, głodu, żoł­nier­skiej walki fron­to­wej pod koniec dru­giej wojny świa­to­wej. Był też ofi­ce­rem komu­ni­stycz­nej pro­pa­gandy wspie­ra­ją­cym nową wła­dzę i jej zwy­cię­skie woj­ska, a następ­nie prze­żył upa­dek sta­li­ni­zmu. W powo­jen­nej Pol­sce obser­wo­wał nie­sta­bil­ność sys­temu waha­ją­cego się pomię­dzy czę­ściową demo­kra­ty­za­cją a auto­ry­ta­ry­zmem. Bau­man był dwa razy uchodźcą. Po raz pierw­szy od 1939 do 1944 roku i po raz drugi w roku 1968. Nie wybrał noma­dycz­nego stylu życia, lecz został mu on narzu­cony. Przez więk­szość swo­jego życia sta­rał się być dobrym Pola­kiem – tak jak tysiące innych o podob­nych bio­gra­fiach – jed­nak Pol­ska go nie zaak­cep­to­wała, jego pol­ska toż­sa­mość była kwe­stio­no­wana. To, w jaki spo­sób on sam się iden­ty­fi­ko­wał (jako Polak), nie było akcep­to­wane przez tych, któ­rzy posia­dali wła­dzę.

Poczu­cie toż­sa­mo­ści (kim jestem?) i _master sta­tus_ (jak inni mnie postrze­gają?) to dwie osie, które krzy­żują się w tej pracy. Wyko­rzy­stuję kon­cep­cję _master sta­tus_ przed­sta­wioną w 1945 roku przez chi­ca­gow­skiego socjo­loga Eve­retta Hughesa_._ Tym ter­mi­nem okre­śla on toż­sa­mość spo­łeczną narzu­coną przez innych. Sprzecz­no­ści sta­tusu (_con­tra­dic­tions of sta­tus_) poja­wiają się wów­czas, gdy dana osoba pró­buje odgry­wać pewną rolę spo­łeczną, lecz bra­kuje jej nie­zbęd­nych cech przy­pi­sa­nych tejże roli i narzu­co­nych przez spo­łe­czeń­stwo¹⁴. Taka sytu­acja wystę­puje czę­sto, gdy ludzie z dys­kry­mi­no­wa­nych grup zaj­mują pre­sti­żowe sta­no­wi­ska lub się o nie sta­rają.

Już jako dziecko Bau­man nie mógł zostać szkol­nym pry­mu­sem, pomimo iż na to zasłu­gi­wał. Naj­wyż­sze miej­sce w kla­sie było zare­zer­wo­wane dla nie­ży­dow­skiego Polaka. W przy­padku Bau­mana jego _master sta­tus_ (był postrze­gany jako Żyd) sta­no­wił główny czyn­nik deter­mi­nu­jący jego życie poprzez powra­ca­jące ogra­ni­cza­nie mu ról spo­łecz­nych. Napię­cie mię­dzy toż­sa­mo­ścią Bau­mana („jestem Pola­kiem”) a jego _master sta­tus_ („jesteś Żydem”), narzu­co­nym przez oto­cze­nie, powra­cało jak bume­rang w trak­cie jego życia w Pol­sce¹⁵. Nie było to doświad­cze­nie wyjąt­kowe – w okre­sie przed­wo­jen­nym Bau­man był przed­sta­wi­cie­lem jed­nej z tych spo­łecz­no­ści, które jako tzw. mniej­szo­ści etniczne doświad­czały dys­kry­mi­na­cji.

Bau­man, jak każda osoba, odgry­wał wiele ról spo­łecz­nych. Był uczniem, stu­den­tem, uchodźcą, żoł­nie­rzem, ofi­ce­rem, szko­le­niow­cem – spe­cja­li­stą od pro­pa­gandy, naukow­cem, nauczy­cie­lem aka­de­mic­kim, ojcem, mężem, emi­gran­tem i imi­gran­tem. Nie­mniej jed­nak wszyst­kie te role były nazna­czone przez jego etniczno-kul­tu­rowe pocho­dze­nie, sil­nie wpły­wa­jące na inte­rak­cje z oto­cze­niem.

O tym, w jaki spo­sób ple­mienne postrze­ga­nie świata powo­duje dzie­le­nie ludzi na dwie grupy: „my” i „oni”, Bau­man dowie­dział się, oso­bi­ście doświad­cza­jąc dys­kry­mi­na­cji. Jest to kon­flikt, jak pisał, „o kolor krwi – która jest bar­dziej czer­wona” (to cytat ze wspo­mnia­nego już nie­opu­bli­ko­wa­nego eseju¹⁶). Bau­man nie­ustan­nie wspo­mi­nał o tym kon­flik­cie, postrze­gał go jako źró­dło pro­ble­mów ludz­ko­ści. Z pew­no­ścią jego wła­sne życie byłoby inne, gdyby świat był wolny od zawi­ro­wań spo­wo­do­wa­nych try­ba­li­zmem – ple­mien­nym podej­ściem do innych.

Pierw­szy etap życia Bau­mana zdo­mi­no­wały krań­cowe doświad­cze­nia, które spo­wo­do­wały, że miał bar­dzo ogra­ni­czone poczu­cie spraw­czo­ści. Wyda­wało mu się, że dys­kry­mi­na­cja, jaka spo­tyka ucznia gim­na­zjum i jego rodzinę, jest czę­ścią „natu­ral­nego” stanu rze­czy. Także wyda­rze­nia wojenne spra­wiły, że życie Bau­ma­nów poto­czyło się w spo­sób nie­za­leżny od ich woli. To naj­praw­do­po­dob­niej ta dyna­mika ukształ­to­wała prze­ko­na­nie Bau­mana, że życie składa się z ciągu nie­bez­piecz­nych sytu­acji, a kon­trola osoby nad jej wła­snym życiem jest sil­nie ogra­ni­czona; dzięki swo­jemu cha­rak­te­rowi czło­wiek może dosto­so­wać się do danej sytu­acji, ale o sytu­acji decy­dują histo­ria i poli­tyka. Taka wizja jed­nostki uwię­zio­nej w potęż­nym świe­cie pozo­sta­ją­cym poza jej kon­trolą (świe­cie wojen i auto­ry­ta­ry­zmów) jest sprzeczna z popu­larną w dru­giej poło­wie XX wieku ide­olo­gią, która gło­siła, że każdy czło­wiek kształ­tuje swój los. Pod­czas gdy neo­li­be­ralny pogląd gło­sił: „jeśli chcesz, możesz to dostać”, Bau­man twier­dził ina­czej. Opi­sy­wał spo­łe­czeń­stwo, któ­rego ide­olo­gia skła­nia oby­wa­teli do wiary w to, że ich spraw­czość potwier­dza kon­sump­cja – jest to wszech­obecna ilu­zja siły jed­nostki.

Jego książki, skie­ro­wane do czy­tel­ni­ków żyją­cych w spo­łe­czeń­stwach tzw. cywi­li­za­cji Zachodu, opo­wia­dają o tym, że choć kapi­ta­lizm obie­cy­wał, iż poprzez zakupy i kon­sump­cję wsze­la­kich dóbr można osią­gnąć szczę­ście, w isto­cie desta­bi­li­zo­wał wszystko, co te spo­łe­czeń­stwa uprzed­nio stwo­rzyły: sto­sunki spo­łeczne, zasady, moral­ność, miłość, war­to­ści. W uję­ciu Bau­mana wszystko to zostało „upłyn­nione”. Nie­gdyś trwałe, wyra­zi­ste pro­cesy i zasady typowe dla „nowo­cze­sno­ści”, z cha­rak­te­ry­stycz­nym poczu­ciem cią­głego roz­woju i postępu, stały się teraz płynne i cechuje je zami­ło­wa­nie do kolej­nych, coraz to nowych, jesz­cze lep­szych roz­wią­zań – do inno­wa­cji dla inno­wa­cji.

Poczu­cie „płyn­no­ści”, tym­cza­so­wość i brak sta­bil­no­ści (które stwo­rzyły pre­ka­riat) są zna­kiem naszych cza­sów. Wcze­śniej­szy domi­nu­jący tryb życia, postrze­gany jako solidny, stały i przej­rzy­sty, ustą­pił miej­sca nowemu, jesz­cze nie­usta­lo­nemu porząd­kowi – to pewien rodzaj pro­jektu w trak­cie reali­za­cji. Nasze czasy są okre­sem pośred­nim, w któ­rym każdy czło­nek roz­wi­nię­tego spo­łe­czeń­stwa musi być ela­styczny, ponie­waż poprzed­nie ramy, zasady i war­to­ści są już nie­ak­tu­alne. Wszech­obecna nie­pew­ność jest kon­se­kwen­cją zmian, jakie doko­nują się w spo­łe­czeń­stwach Zachodu.

W płyn­nym świe­cie wszystko zmie­nia się tak szybko, że mamy poczu­cie, iż nasze życie jest pro­wi­zo­ryczne. Czas płyn­no­ści jest defi­nio­wany przez nie­pew­ność. Jeśli w poprzed­nich poko­le­niach znaczna część człon­ków spo­łe­czeństw zachod­nich całe życie wią­zała z tym samym miej­scem pracy, wyko­nu­jąc ten sam zawód, a przy tym czę­sto pozo­sta­jąc z tym samym part­ne­rem, zamiesz­ku­jąc z rodziną wie­lo­po­ko­le­niową w tym samym domu, to miesz­kańcy Świata Płyn­nego muszą zmie­niać miej­sce pracy i zawód, dosto­so­wu­jąc się do dyna­micz­nego śro­do­wi­ska. Ta nie­sta­bil­ność kon­tek­stowa zwią­zana jest z wyso­kim stop­niem mobil­no­ści geo­gra­ficz­nej. Dyna­mika płyn­no­ści zmo­dy­fi­ko­wała rela­cje spo­łeczne, które zwiot­czały. Więzi spo­łeczne stały się wątłe, zwięk­sza­jąc samot­ność ludzi. Wszech­obecne prze­ko­na­nie, że kupno naj­now­szego, mod­nego pro­duktu ozna­cza otrzy­ma­nie szczę­ścia, obnaża swą ilu­zo­ryczną naturę. Oto Bau­ma­now­ska dekon­struk­cja naszych zachod­nich spo­łe­czeństw.

Bau­man dużo wie­dział o prze­ko­na­niach, przy­na­leż­no­ści, zaan­ga­żo­wa­niu i złu­dze­niach. W mło­do­ści był misjo­na­rzem komu­ni­zmu, a następ­nie socja­li­zmu, uczył się zaan­ga­żo­wa­nia, dążąc do zbu­do­wa­nia nowego spo­łe­czeń­stwa. Drugą część swo­jego życia spę­dził na opo­wia­da­niu o nie­bez­pie­czeń­stwach zwią­za­nych z zaan­ga­żo­wa­niem i ide­olo­giami, które lek­ce­ważą czło­wieka. Inte­lek­tu­alna droga Bau­mana róż­niła się od tej, jaką prze­cho­dziły osoby z jego śro­do­wi­ska, które kry­ty­ku­jąc wcze­śniej­sze sys­temy prze­ko­nań, dały się uwieść ich prze­ci­wień­stwu – zamie­nia­jąc komu­nizm na kapi­ta­lizm. Bau­man pozo­stał wierny swoim war­to­ściom i marze­niom. Nie opusz­czała go nadzieja, że wypra­co­wa­nie sys­temu spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej jest moż­liwe. Jed­no­cze­śnie pod­da­wał ostrej kry­tyce powsta­jące sys­temy, które utrzy­my­wały, iż reali­zują jedy­nie szla­chetne cele.

Niniej­sza bio­gra­fia, poprzez szcze­gó­łowe przed­sta­wie­nie kolej­nych eta­pów życia twórcy _Płyn­nej nowo­cze­sno­ści_, uka­zuje jego doświad­cze­nia jako kon­tekst powsta­wa­nia jego prac. Mam nadzieję, że pozwoli ona czy­tel­ni­kom Bau­ma­now­skich dzieł na ponowne przej­rze­nie spu­ści­zny autora _Nowo­cze­sno­ści i Zagłady_. Patrząc przez pry­zmat bio­gra­fii Bau­mana, można w odmienny spo­sób odczy­tać jego prze­sła­nia, które są wyni­kiem nie tylko wiel­kiej eru­dy­cji i prze­ni­kli­wych ana­liz, ale także jego trud­nych i zło­żo­nych doświad­czeń życio­wych.

Książka ta – z powodu osa­dze­nia losów boha­tera w cen­trum wiel­kich i tra­gicz­nych wyda­rzeń XX wieku – pozwala na spoj­rze­nie z per­spek­tywy jed­nostki na dyna­mikę zmian, spe­cy­fikę nowych nur­tów i zło­żo­ność zaan­ga­żo­wań w naprawę świata. To nie tylko książka o życiu wybit­nej jed­nostki. To także histo­ria spo­łe­czeń­stwa, które tę jed­nostkę pięt­no­wało, hołu­biło, wygnało, czę­ściowo przy­jęło, a czę­ściowo znisz­czyło mową nie­na­wi­ści. To jest rów­nież książka o nas – o pol­skim spo­łe­czeń­stwie i jego rela­cjach z tymi, któ­rzy będąc abso­lut­nie nie­roz­łączną czę­ścią pol­skiej tkanki spo­łecz­nej, zostali opa­trzeni ety­kietką „innego” – a następ­nie odrzu­ceni.

To nasza odwieczna skaza spo­łeczna – nasze _auto-immuno¹⁷_.ROZ­DZIAŁ 4

Na radziec­kiej ziemi
Moło­deczno (listo­pad 1939 – czer­wiec 1941)

W stre­fie oku­po­wa­nej przez ZSRR Łomża była pierw­szym mia­stem za nowo powstałą nie­miecko-sowiecką gra­nicą. Ta nie­wielka miej­sco­wość nagle we wrze­śniu 1939 roku stała się dla wielu „mia­stem wol­no­ści” –wol­nym od nie­miec­kiego najeźdźcy. Na wschód od Łomży pocho­dze­nie etniczne nie miało już takiego zna­cze­nia jak na tery­to­riach pod oku­pa­cją nie­miecką. W Związku Radziec­kim Bau­ma­no­wie byli po pro­stu „uchodź­cami z tery­to­riów włą­czo­nych do Trze­ciej Rze­szy”.

Łomża była prze­peł­niona, bo były dzie­siątki tysięcy ucie­ki­nie­rów. Nie było gdzie się zatrzy­mać, a tu noc. Ojciec się roz­py­ty­wał, roz­py­ty­wał… Wresz­cie mu powie­dzieli: „Bo tu jest taka kobieta, która wpusz­cza ludzi za opłatą, to nie zna­czy, że wynaj­muje, bo tu już nie ma miej­sca… ale wpusz­cza za opłatą”. No tośmy poszli tam. I kogo tam widzimy pierw­szego w tym domu? Sie­działa tam… Mama. (…) Tak że to był dzień pełen cudów: ten kapi­tan nie­miecki i ten bojar radziecki, i ten ofi­cer na koniu, nie wiem, jakiej rangi, czy był kapi­tanem, czy nie wiem kto…

Rodzina Bau­ma­nów znowu była w kom­ple­cie – mieli wiele szczę­ścia, że udało im się odna­leźć w wojen­nym cha­osie. W Łomży nie byli długo, ponie­waż prze­lud­nione przez napływ ucie­ki­nie­rów mia­sto (Bau­man mówił o trzy­krot­nym wzro­ście liczby miesz­kań­ców w tam­tym okre­sie) nie ofe­ro­wało moż­li­wo­ści pracy czy zna­le­zie­nia miesz­ka­nia. Rodzice posta­no­wili zatem prze­nieść się do Bia­łe­go­stoku – naj­więk­szego mia­sta w stre­fie oku­po­wa­nej przez Rosjan.

Jed­nakże Bia­ły­stok – pisze Bau­man – oka­zał się nie o wiele lep­szy; także same tłumy bez­dom­nych, czyn­sze wyśru­bo­wane pod nie­biosa, wyko­rze­nieni ludzie poszu­ku­jący zagu­bio­nych krew­nych i środ­ków dla prze­ży­cia następ­nego dnia. Wyda­li­śmy już pie­nią­dze zabrane z Wło­cławka i Ojciec roz­pacz­li­wie sta­rał się coś zaro­bić. W Bia­łym­stoku każdy był kup­cem i jedy­nym spo­so­bem zaro­bie­nia na życie wyda­wało się powięk­sze­nie grona prze­kup­niów kłę­bią­cych się na targu. Ojcu udało się dostać tro­chę skór od hur­tow­nika, który obie­cał mu pro­wi­zję od sprze­daży deta­licz­nej. Poszedł raz czy dwa razy na targ ze skórą na buty pod pachą po to tylko, by stwier­dzić, że znów padł ofiarą oszu­stów, któ­rym nie dorów­ny­wał spry­tem: skóra pękała i kru­szyła się już od dotknię­cia pal­cem. Matka wzięła więc nasz los w swoje ręce. „Ni­gdy nie będziesz kup­cem, mój drogi”, powie­działa mu tonem nie zno­szą­cym sprze­ciwu, „Naj­wyż­szy czas, żebyś to wresz­cie zro­zu­miał”. Ura­do­wany Ojciec z entu­zja­zmem przy­znał jej rację. Wyni­kało stąd jed­nak, że Bia­ły­stok jest nie dla nas. Musie­li­śmy prze­nieść się gdzie indziej, dalej od han­dlu­ją­cych tłu­mów. Ale dokąd? Tu przy­dało się moje umi­ło­wa­nie geo­gra­fii. Wła­ści­wym miej­scem wydało mi się Moło­deczno, miej­sco­wość mała, ale nie wieś, odda­lona od nie­miec­kiej gra­nicy na tyle, by nie przy­cią­gać licz­nych ucie­ki­nie­rów, i poło­żona – można się było spo­dzie­wać – w pięk­nej, malow­ni­czej oko­licy. Ostat­nie gro­sze, jakie nam jesz­cze zostały, wyda­li­śmy na pociąg do Moło­deczna¹⁹⁸.

W roz­mo­wie Bau­man przed­sta­wił jesz­cze dodat­kowy aspekt tego wyboru. Była to miej­sco­wość, która znaj­do­wała się tuż przy daw­nej gra­nicy sowiecko-pol­skiej – a więc jesz­cze była to Pol­ska.

Przed wojną Moło­deczno było mia­stecz­kiem funk­cjo­nu­ją­cym wokół gar­ni­zonu woj­sko­wego. Nie zmie­niło się to po wrze­śniu 1939 roku. Pozo­stały koszary, ale w nich kwa­te­ro­wało już inne woj­sko.

Pod koniec 1939 roku Moło­deczno było typo­wym mia­stecz­kiem peł­nym uchodź­ców¹⁹⁹, a raczej „bie­żeń­ców”, jak z rosyj­ska byli nazy­wani w stre­fie kon­tro­lo­wa­nej przez Sowie­tów uchodźcy z tery­to­riów oku­po­wa­nych przez Niem­ców. Pociąg do Moło­deczna nie był prze­peł­niony, nie­wielu bowiem ucie­ka­ją­cych jechało w tym kie­runku. Nie­liczni decy­do­wali się na wyjazd do miej­sca, gdzie nie było zna­jo­mych, rodziny czy wspar­cia²⁰⁰. Pomimo braku przy­ja­ciół rodzi­com Zyg­munta udało się bar­dzo szybko zna­leźć pracę i miesz­ka­nie. „Mie­li­śmy szczę­ście – wspo­mi­nał Bau­man – mój ojciec dostał pracę, moja matka dostała pracę, a ja posze­dłem do szkoły”. Z życio­rysu z 1951 roku (pod­pi­sa­nego „major Bau­man”) można dowie­dzieć się, że w Moło­decz­nie ojciec był księ­go­wym w „Wojen­torg Zach Okręgu Woj­sko­wym” – czyli insty­tu­cji, która była zaple­czem logi­stycz­nym Armii Czer­wo­nej, a matka pra­co­wała jako kucharka w ofi­cer­skiej kan­ty­nie²⁰¹. Tak więc Bau­ma­no­wie, podob­nie jak więk­szość miesz­kań­ców mia­steczka, pra­co­wali dla sta­cjo­nu­ją­cego tam woj­ska.

Oka­zało się, że jest to mia­steczko gar­ni­zo­nowe i nie­wiele wię­cej. Więk­szość prze­strzeni zaj­mo­wały tu nie­fo­remne baraki roz­rzu­cone po ogro­dzo­nym, roz­le­głym i pła­skim tere­nie. (…) Poko­jów do wyna­ję­cia było bez liku, kiedy przy­je­cha­li­śmy, więc bez trudu zna­leź­li­śmy pomiesz­cze­nie w domu rodziny chłop­skiej. Także pracy nie bra­ko­wało (…). W dzień po naszym przy­jeź­dzie Ojcu zaofia­ro­wano pierw­szą posadę, o jaką popro­sił, został… kimże by innym, jak nie księ­go­wym? – w wiel­kim domu towa­ro­wym zaopa­tru­ją­cym miej­scowy gar­ni­zon.

Pierw­sze doświad­cze­nia wpra­wiły Bau­mana w prze­ra­że­nie i roz­pacz: „Wszy­scy kradną! Pro­szą, abym wpi­sy­wał do ksią­żek towary, które wypa­ro­wały, zanim zna­la­zły się na pół­kach; albo żebym wykre­ślał jako wybra­ko­wane towary dobrej jako­ści nada­jące się w pełni do użytku. Jak może pań­stwo skła­dać się z samych zło­dziei?”²⁰².

Można sobie wyobra­zić, że Mau­rycy, który pod­czas bom­bar­do­wa­nia chciał koniecz­nie zaku­pić bilet kole­jowy, miał w Moło­decz­nie kło­poty z przy­swo­je­niem sobie reguł kre­atyw­nej księ­go­wo­ści. Popro­sił o radę swo­jego dyrek­tora, który mu odpo­wie­dział: „Nie przej­muj się, to prawda, że my wszy­scy krad­niemy, ale pomyśl tylko, ile krad­nie zachodni kapi­ta­li­sta!”.

Nie było to wystar­cza­jące uza­sad­nie­nie i Mau­rycy „(…) po usły­sze­niu tej odpo­wie­dzi – pisał Bau­man – długo nie mógł się uspo­koić. Nie pogo­dził się ni­gdy z ide­olo­gią ani prak­tyką »zło­dziej­skiej demo­kra­cji«. Ni­gdy nie prze­ko­nał go argu­ment, że na zło­dziej­stwo nie ma mono­polu. Cier­piał na­dal, ale – jak to było w jego zwy­czaju – cier­piał w mil­cze­niu”²⁰³.

W taki oto spo­sób już w pierw­szych dniach życia w Związku Radziec­kim rodzice Bau­mana zostali poin­for­mo­wani o szcze­gó­łach nowego sys­temu wdro­żo­nego po rewo­lu­cji. Zmiany te prze­ja­wiały się na każ­dym pozio­mie aktyw­no­ści spo­łe­czeń­stwa. Kra­dzież była prak­tyką powszechną. „Zło­dziej­ska demo­kra­cja” rzą­dziła się nowymi zasa­dami, któ­rych Zyg­munt i jego rodzice musieli się szybko nauczyć. Nie ozna­cza to, że Mau­rycy zaczął zacho­wy­wać się tak, jak jego nowi kole­dzy w pracy. Zyg­munt pisał, że jego ojciec „był znów księ­go­wym, nawet jeśli jego księgi wyma­gały fan­ta­zji raczej niż reali­zmu, socja­li­stycz­nego czy jakie­go­kol­wiek”²⁰⁴.

O ile Mau­rycy nie­wiele zmie­nił w swo­jej pracy, o tyle dla Zofii bycie kucharką nie tylko dla rodziny oka­zało się „praw­dziwą rewo­lu­cją”, jak wspo­mina Bau­man. „Pod­dano ją pró­bie. Z jakichś obrzy­dli­wych, śmier­dzą­cych surow­ców wypro­du­ko­wała kilka przy­sma­ków i została przy­jęta z entu­zja­zmem. Jej talent magika świet­nie paso­wał do zło­dziej­skiej demo­kra­cji. Od tej chwili miała goto­wać z niczego przez wiele nad­cho­dzą­cych lat. (…) Jej sztuka zna­la­zła wiel­kie uzna­nie, była chwa­lona pod nie­biosa i uwiel­biana. Matka kwi­tła. Kochała swoje nowe życie, senne mia­steczko, armię, któ­rej ofi­ce­ro­wie patrzyli na nią oczyma wier­nych psów, i kraj, który posia­dał tę armię”²⁰⁵.

Talent kuchar­ski Zofii nie tylko poprawi warunki życia rodziny, ale też ura­tuje ją wiele razy w trak­cie wojen­nej tułaczki. Tego rodzaju zdol­no­ści były wtedy nie­oce­nione. Zofia wie­działa, jak zro­bić danie z niczego. Nie była zawo­dową kucharką, ale miała „nie­sa­mo­wi­cie dużo ener­gii życio­wej”, jak powie­dział Bau­man. „I jej zasada była taka, żeby dobre jedze­nie zro­bić, to trzeba albo jedno, albo dru­gie. Albo kupić bar­dzo dobre surowce, albo spę­dzić cały dzień w kuchni. Ponie­waż na dobre surowce nas nie było stać, to ona umiała z niczego zro­bić przy­smaki naprawdę dobre. To było nie­sa­mo­wite!”.

Można powie­dzieć, że Zofia Bau­ma­nowa potra­fiła ugo­to­wać przy­sło­wiową zupę na gwoź­dziu. Pod­czas wojny wycza­ro­wa­nie smacz­nej zupy z niczego było pod­sta­wo­wym ele­men­tem prze­trwa­nia. „No i w Związku Radziec­kim ta umie­jęt­ność była na wagę złota” – kon­ty­nu­ował Bau­man. „Zaan­ga­żo­wała się jako zwy­kła kucharka w sto­łówce gar­ni­zo­no­wej, a awan­so­wała na szefa kuchni. A ojciec wresz­cie mógł pozbyć się tego nie­sa­mo­wi­tego cię­żaru, że musiał zaro­bić na utrzy­ma­nie rodziny. Na prze­ży­cie, bo to był obo­wią­zek męż­czy­zny”.

W ZSRR kobiety były aktywne zawo­dowo. Ponadto pod­czas wojny, a nawet w gło­do­wych latach powo­jen­nych talent kuchar­ski był zło­tym klu­czem do przy­zwo­itego życia. Cza­sami, jak w przy­padku rodziny Bau­ma­nów, mógł nawet je ura­to­wać:

Rząd sowiecki ogło­sił, że wszy­scy zamiesz­kali na oku­po­wa­nych tere­nach Pol­ski uwa­żani są za oby­wa­teli Związku Sowiec­kiego. Ponie­waż jed­nak byli­śmy ucie­ki­nie­rami z czę­ści Pol­ski nie obję­tej jak dotąd jurys­dyk­cją sowiecką, do naszych pasz­por­tów dodano klau­zulę zabra­nia­jącą nam pozo­sta­wa­nia na tere­nach odle­głych o mniej niż sto kilo­me­trów od gra­nicy pań­stwa. Moło­deczno leżało w odle­gło­ści zale­d­wie czter­dzie­stu kilo­me­trów od gra­nicy z Litwą, która wtedy była jesz­cze nie­pod­le­gła. Gro­ziła nam depor­ta­cja. Wśród wyso­kiej rangi wiel­bi­cieli sztuki kuli­nar­nej mojej matki wybu­chła panika. Per­spek­tywa powrotu do nie­ape­tycz­nego, nie­wy­myśl­nego jedze­nia w kan­ty­nie zna­czyła dla nich wię­cej niż posza­no­wa­nie sowiec­kiego prawa lub też – w tym wypadku – zagro­że­nie bez­pie­czeń­stwa naro­do­wego wyni­ka­jące z obec­no­ści trojga ludzi o wąt­pli­wym pocho­dze­niu. Fatal­nej klau­zuli ni­gdy nie usu­nięto z naszych pasz­por­tów, a prze­cież nakaz depor­ta­cyjny nie nad­cho­dził²⁰⁶.

Talenty kuli­narne Zofii odda­lały zagro­że­nie, jakim była depor­ta­cja, która przy­czy­niła się prze­cież do nędzy, a nawet śmierci tysięcy Pola­ków. Wła­dze gar­ni­zonu zro­biły wszystko, aby Bau­ma­no­wie nie zostali zesłani na Sybe­rię w roku 1940²⁰⁷, kiedy były orga­ni­zo­wane masowe wywózki. Sta­lin, naśla­du­jąc wie­lo­wie­kową car­ską tra­dy­cję, kon­ty­nu­ował zsyłki jako część stra­te­gii zarzą­dza­nia gru­pami etnicz­nymi lub innymi, które postrze­gał jako wro­gie. Izo­la­cja prze­strzenna na ogrom­nych tery­to­riach radziec­kich, w miej­scach o kli­ma­cie trud­nym do prze­ży­cia, przy wiel­kich odle­gło­ściach pomię­dzy sie­dli­skami i z nało­że­niem nakazu cięż­kiej pracy (w lasach lub prze­my­śle cięż­kim), była naj­lep­szym roz­wią­za­niem pre­wen­cyj­nym. Nie trzeba było budo­wać wię­zień, ludzie byli ska­zani na posłu­szeń­stwo, a jedyną formą oporu było prze­ży­cie. Bau­ma­no­wie mieli zatem wiel­kie szczę­ście, że ich nie depor­to­wano. Dzięki pracy Zofii i Mau­ry­cego ich syn mógł uczęsz­czać do tam­tej­szej szkoły – tym razem funk­cjo­nu­ją­cej bez _nume­rus clau­sus_ i ław­ko­wego getta.

_Moło­deczno. Po pro­stu uczeń_

Bia­ło­ru­ska szkoła była nowo­ścią w Moło­decz­nie. Przed 17 wrze­śnia 1939 roku było to pol­skie mia­sto, ale miesz­kańcy two­rzyli wie­lo­et­niczną i wie­lo­ję­zyczną mie­szankę. Dzieci uczęsz­czały na ogół do pol­skich szkół²⁰⁸. W pierw­szych tygo­dniach wojny szkoły stały się miej­scem napływu dzieci uchodź­ców. W takiej sytu­acji dyrek­to­rzy byli klu­czo­wymi posta­ciami, decy­du­ją­cymi o losach nowo przyj­mo­wa­nych dzieci, które w trak­cie roku poja­wiały się bez doku­men­tów toż­sa­mo­ści, świa­dectw ukoń­cze­nia poprzed­niej klasy czy innych dowo­dów prze­by­tej edu­ka­cji. Ela­stycz­ność była ważną cechą w tam­tych cza­sach, które z powodu wszech­obec­nego cha­osu były ide­alną oka­zją do popra­wie­nia nie­do­sko­na­łej rze­czy­wi­sto­ści. Bau­man wyko­rzy­stał brak doku­men­tów, aby „prze­sko­czyć jedną klasę”:

Nie było żad­nych doku­men­tów. A jak już byłem w Moło­decz­nie, to w szkole się pytali, jakie mam wykształ­ce­nie. To było pierw­sze kłam­stwo w moim życiu, bo powie­dzia­łem, że skoń­czy­łem dwie klasy gim­na­zjalne, a ja skoń­czy­łem tylko jedną. I mnie przy­jęli do trze­ciej klasy i dałem sobie radę”. Cie­kawe jest zesta­wie­nie tego frag­mentu wywiadu z życio­ry­sem z 1951 roku spo­rzą­dzo­nym dla władz woj­sko­wych. Bau­man napi­sał wtedy: „Ja uczy­łem się w rosyj­skiej szkole śred­niej – w 6 i 8 kla­sie²⁰⁹ (kl. 7-ą prze­ro­bi­łem w cza­sie waka­cji i zda­łem egza­miny)²¹⁰.

W Pol­sce lat pięć­dzie­sią­tych nie można było sobie pozwo­lić na wyzna­nia w rodzaju: „skła­ma­łem i posze­dłem do klasy wyżej – to było pierw­sze moje kłam­stwo w życiu”. Ale w cza­sach wojen­nych rzadko który uczeń mógł prze­cho­dzić po kolei z klasy do klasy. W 1939 roku późną jesie­nią Niemcy zamknęli wszyst­kie szkoły ponad­pod­sta­wowe z wyjąt­kiem przy­ucza­ją­cych do zawodu – ich zda­niem _Unter­men­schen_ („pod­lu­dzie”), czyli Polacy, nie zasłu­gi­wali na edu­ka­cję i kul­turę taką, do jakiej dostęp ma mło­dzież nie­miecka. Inna była sytu­acja edu­ka­cyjna dzieci i mło­dzieży na tery­to­riach kon­tro­lo­wa­nych przez Sowie­tów. Tam nowe wła­dze stop­niowo wpro­wa­dzały swoją ide­olo­gię do szkół, uni­wer­sy­te­tów i miejsc pracy. Był to zło­żony pro­ces przej­ściowy obej­mu­jący wie­lo­kul­tu­rowe spo­łecz­no­ści – od przed­wo­jen­nej domi­na­cji pol­skiego pań­stwa, poprzez krótką fazę „bia­ło­ru­skiego wyzwo­le­nia”, do sta­nia się radziecką repu­bliką. Przej­ście to doko­nało się w ciągu kilku mie­sięcy. Bau­man tak opi­suje to z per­spek­tywy ucznia:

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: