Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Układ na wyłączność - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Układ na wyłączność - ebook

"Układ na wyłączność" to kontynuacja losów bohaterów "Układu (nie) idealnego", których los brutalnie rozdzielił. Nadia nadal cierpi po rozstaniu z Wiktorem, by zagłuszyć ból, ucieka w używki. Wiktor znów pojawia się w jej życiu, gdy chroni ją przed błędem, którego dokonała już raz. Niestety Wiktor nie jest sam. W jego życiu pojawia się pewna kobieta, która namiesza, która już w jego przeszłości odegrała kluczową rolę. Okazuje się, że żadna przeszłość nie śpi. Chociaż minęły trzy miesiące, chemia krążąca między bohaterami nie zgasła, ale czy to wystarczy? Czy Nadia jest gotowa stoczyć bitwę o mężczyznę, którego kocha? A może to ktoś inny dokona za nią wyborów?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8155-223-3
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rekomendacje

„Układ na wyłączność” to poruszająca opowieść o sile miłości i odnajdywaniu się na nowo. Emocje grają tam główną role, a zwroty akcji zaskakują. Jest to niezwykła i wciągająca historia, która poruszy Wasze serca tak jak zrobiła to z moim.

Malwina Nowak „Świat książkowy Mali”

Co zrobić, gdy twojej przyjaciółce układa się lepiej od Ciebie? Nadia staje właśnie w takiej sytuacji. „Układ na wyłączność” to kontynuacja „Układu (nie) idealnego”, w której poznajemy dalsze losy Nadii oraz Wiktora. Czytając ją można spotkać wiele niespodziewanych sytuacji, które wpłyną nie tylko na Nadię i Wiktora, ale również na innych, nowych bohaterów. Książka, która skłania do refleksji o życiu uczuciowym, przywiązaniu do drugiej osoby oraz dzieleniu czasu pomiędzy znajomych, przyjaciół, rodzinę, a drugą połówką. Czy Nadia i Wiktor będą dla siebie nawzajem na wyłączność? Tego dowiecie się z najnowszej książki Katarzyny Zięcina.

Aleksandra Bednarska „Francuski przy kawie”

Nadia jest intrygującą bohaterką, która szuka w życiu bezpieczeństwa i stabilizacji. Niestety los sprawia, że młodej kobiecie wciąż coś stoi na przeszkodzie, aby to osiągnąć. Mimo wszystko, Nadia pokazuje kobiecą siłę i nawet w naprawdę ciężkich momentach, nie poddaje się. „Układ na wyłączność” to opowieść o życiu i o tym jakie bywa nieprzewidywalne, ale również o miłości, wystawianej na wiele prób.

Agnieszka Nikczyńska „Książki takie jak my”Rozdział 1

Ktoś by powiedział, że trzy miesiące to dużo czasu, lecz na zapomnienie o nim wciąż za mało. Od trzech miesięcy codziennie o nim myślę i wciąż na nowo utwierdzam się w przekonaniu, że już pozostaną mi o Wiktorze tylko myśli i wspomnienia.

Jego oblicze nadal jest mocno zakotwiczone w mym umyśle. A uczucia, którymi go darze nie słabną. Wziął cząstkę mnie ze sobą znikając z mego życia. I chociaż, to ja zdecydowałam o rozstaniu, niestety nie widziałam innego wyjścia, nie mogę go wyrzucić ze swego serca ani myśli. Nie potrafię go zapomnieć. Mój umysł podsyła mi wciąż na nowo jego obraz. Zamykając oczy widzę wyraźnie nas razem. Nie potrafię nie pamiętać. Choć tak bardzo tego pragnę, nie udaje mi się.

Co rano budzę się pełna optymizmu, że to może był jednak zły sen, ale brak jego u mego boku i upływające samotnie dni, wyrywają mnie z tych złudnych nadziei.

Najgorsze jest to, że przed światem muszę udawać, iż wszystko jest w porządku, że cała ta sytuacja nie sprawiła, że rozsypałam się w sobie. A to jest ciężkie zwłaszcza, gdy wokół jest tyle szczęścia.

Największym okropieństwem jest oszukiwanie mojej przyjaciółki Bianki, ale nie potrafię zrzucić na jej barki swego cierpienia. Tak dużo w życiu już dla mnie zrobiła i teraz, gdy w życiu jej się układa, nie potrafię zaburzyć tego szczęścia.

Dobrą stroną jej związku z Jakubem jest to, że ostatnio rzadko bywa u nas na mieszkaniu. Częściej pomieszkuje u swojej drugiej połówki. W weekendy już całkiem znika z naszego wspólnego lokum. Odpowiada mi to, gdyż mnie nie wypytuje i nie zauważa w jaki sposób staram się zapomnieć o Wiktorze.

W pracy dzięki dużej ilości zleceń udaje mi się przetrwać dnie. Chociaż do końca i tak nie jest łatwo, zwłaszcza, gdy widzę moją współpracownicę i zarazem przyjaciółkę całą w skowronkach. Laura też jest szczęśliwie zakochana i to w Aleksie, który ponoć świata nie widział poza mną. Wiem, że to płytkie myślenie, ale ostatnio inaczej nie potrafię. Zdaję sobie sprawę, że to ja nie dałam nam szansy. Wiem, że zasługuje na szczęście, ale ukłucie zazdrości pozostaje widząc ich razem. Chociaż szczerze życzę im wszystkiego co najlepsze, w końcu sama ich sobie przedstawiłam w dodatku na własnym terenie w dniu moich urodzin. Niestety nie mogę wyzbyć się uczucia, że zmarnowałam swą szansę na własne szczęście.

Gdybym tylko dała Aleksowi szanse przed poznaniem Wiktora, możliwe, że ja teraz byłabym tą szczęściarą. Nie stało się jednak tak, a gdy na mej drodze pojawił się Wiktor, okazało się to wręcz niemożliwe. Zawładnął on mną od początku naszej znajomości i jestem nadal pod władaniem jego uroku i osobowości, chociaż jest on daleko. Obawiam się, że przez to nigdy nie zaznam szczęścia.

Dlatego usilnie staram się, aby opuścił chociaż na kilka godzin me myśli. W tym celu co weekend upijam się i co najważniejsze to pomaga. Na dziś też zaplanowałam oczyszczanie umysłu z Wiktora. Nie potrafię spędzać piątkowego wieczoru sama w mieszkaniu.

Wyszykowana wyruszam w miasto. Pogoda nie dopisuje, ale nie zwracam na to uwagi, stałam się obojętna na większość rzeczy, gdyż i tak nie potrafię dostrzec pozytywów. Nie dostrzegam ich w świecie, który mnie otacza. Szara aura, sprawia, że mogę się z nią utożsamić. Jest jak moje wnętrze, pozbawione kolorów, wyblaknięte.

Taksówka zawozi mnie do centrum Warszawy, gdzie wybór barów jest ogromny. Staram się wybierać coraz to nowe miejsca, abym nie została zapamiętana przez innych bywalców.

Na miejscu podchodzę do baru i zamawiam drinka. Na początek mi wystarczy. Postanawiam nie oddalać się od tego miejsca, tylko zasiadam przy nim. Nie zamierzam zbyt długo oczekiwać na kolejne trunki.

Drink przechodzi gładko przez gardło. Swe myśli próbuję zaprzątać obserwacją ludzi. W ciągu tych strasznych dla mnie tygodni zauważyłam wiele osób, którzy po prostu z założenia przyszli się upić. Zupełnie tak jak ja. Pewnie też mają dosyć swego życia, w którym nie mogą odnaleźć odrobiny radości. Swoje już zaczynam nienawidzić.

Poza pracą nic mi się nie udaje. Dobrze, że lubię projektować wnętrza, zmieniać istniejące na coś zupełnie nowego, gdyż inaczej nie byłabym w stanie przetrwać codzienności, która nie jest łatwa. Szkoda, że nie mogę na nowo zaprojektować siebie. Zmienić to, co we mnie zepsute na nowe. Moja egzystencja od dawna przeplata się cierpieniem. Nie mam łatwego losu. W każdym okresie życia miałam jakieś ciężkie chwile. Chociaż usilnie starałam się to zmienić, nie udało się. Taki stan rzeczy wyniszcza mnie. Sprawia, że staję się skorupą, obumarłą w środku, ale najwyraźniej tak miało być. Pozostaje mi pogodzić się z tym, że będę nieszczęśliwa już na zawsze.

Po czwartym drinku zaczynam mi szumieć w głowie, ale to nadal za mało, aby całkiem się wyzbyć wspomnień, które falami zalewają mi umysł. Jestem samotna, nieszczęśliwa i jedynie zapomnienie da mi całkowite upojenie się. Zamawiam wódkę, trzy pięćdziesiątki, pora przejść na coś mocniejszego. Barman spogląda na mnie z powątpiewaniem, ale polewa mi.

Nie zastanawiając się wiele piję jednego, później drugiego, ale wiem, że nadal będzie mi mało. Ciągle nie potrafię przestać myśleć o nim. Jest jak nieuleczalna choroba, która już na zawsze z nami będzie. Spoglądam na obsługującego mnie blondyna i mówię do niego lekko bełkotliwie.

— Polej jeszcze trzy kolejki. — Sięgam po ostatni pełny kieliszek i zamieram z nim przy ustach, słysząc takie słowa:

— Tej pani to już na dziś raczej wystarczy. –Obracam się w stronę tak dobrze znanego mi głosu, ale to przecież niemożliwe, żeby to był on. Mój umysł musi mnie zwodzić. A jednak. Mym oczom ukazuje się Wiktor.

— Pozwól… że sama…. o tym… zd..ecyduje. — Ledwo udaje mi się wyjąkać to zdanie przez czkawkę i nadmiar alkoholu. Kompromitacja na całego.

Najgorsze, że dostrzegam, iż nie jest sam. Zauważam, że u jego boku jest jakaś kobieta. I to jaka. O niebywałej urodzie. Czarne długie włosy splecione w pięknego warkocza, wysoka o nienagannej figurze. Jej twarz jest zaledwie muśnięta makijażem, a i tak wygląda olśniewająco. Przy niej w obecnym stanie wyglądam jak jakaś niechlujna pijaczka. Co on sobie o mnie pomyśli? Ten dzień jest jednak gorszy niż się spodziewałam. Czuję przypływ zazdrości.

Wiktor prezentuje się nienagannie. Co sprawia, że fala uczuć, już trochę jednak zagłuszonych, zalewa mnie na nowo na jego widok. Odczuwam niewyobrażalną tęsknotę za jego ciałem, jest to tak silne uczucie, że wydaje się, iż mnie przytłoczy. Ledwo udaje mi się zapanować nad chęcią rzucenia się na niego.

Po chwili przyglądania mi się słyszę z jego ust:

— Nadia, wystarczy ci już — mówi stanowczo. Brzmienie jego głosu sprawia, że odstawiam kieliszek.

— Co ty tu robisz? — pytam trochę już pewniejszym głosem. Jestem bardzo zaskoczona jego widokiem.

— Nieważne. Załatwiam coś — mówi wymijająco. — Natalio, poznaj moją znajomą Nadię. Nadio to jest Natalia. — Przedstawia nas sobie. Obie patrzymy na siebie badawczo i z dystansem. Podaję jej niechętnie dłoń, przez co zataczam się na stołku.

Przed kompletną kompromitacją w postaci upadku ochrania mnie Wiktor, przytrzymując mnie. Dotyk jego ręki na mym ciele, wywołuje dawno już nieodczuwane dreszcze. Nadal tak na mnie działa, pomimo tej długiej rozłąki.

— Nieźle się urządziłaś — komentuje Wiktor. Wyraz twarzy ma nieodgadniony, lecz potrafię dostrzec w jego oczach złość. Czyżby na mnie, że mu przeszkodziłam w miłym spędzaniu wieczoru? Ale to on się na mnie natknął. Nie musiał na mnie zwracać uwagi. Mógł mi pozwolić się upić i nie myśleć o niczym. Muszę przyznać, że mimo wszystko cieszy mnie jego widok, lecz mniej już raduje to, że jest z kimś.

— Nie twoja sprawa — odcinam się mu. Nie będzie mnie pouczał co mam robić. Niech lepiej pilnuje sobie swej towarzyszki, która zdecydowanie nie jest zadowolona z naszego spotkania.

Szepce mu coś na ucho, on jej też odpowiada w ten sam sposób. Ewidentnie są w bliskich stosunkach. Obydwoje mnie ignorują. Czuję ból w sercu. Uświadamiam sobie, że on już zdążył zapomnieć o mnie i jest z inną. Odwracam od nich wzrok, niezdolna patrzeć jak idealnie do siebie pasują. Nie chcę też, by zauważyli cierpienie, które coraz wyraźniej maluje się na mej twarzy. Chociaż i tak by tego nie dostrzegli, są zbyt zajęci cichą wymianą zdań.

Zauważam współczujące spojrzenie barmana. Wyczytał ze mnie me uczucia, a ja tylko starałam się zapomnieć o nim, zanim się pojawił, wydawało się to całkiem możliwe, teraz staje się wątpliwe.

— Nadia.. Nadia, słyszysz mnie? — Dociera do mnie głos Wiktora. Zanim się obracam w jego stronę próbuje przyjąć obojętny wyraz twarzy.

— Mówiłeś coś? — pytam cicho. Na więcej nie mam siły.

— Tak mówiłem, że odwiozę cię do domu — oznajmia mi. Chyba oszalał, nie chcę jego pomocy.

— Dzięki, ale nie. — Wstaję od baru i znów się zataczam. Po raz kolejny mnie podtrzymuje. Nie mogę wytrzymać naszego kontaktu i wyrywam się.

— Odwiozę Cię, nie sprzeciwiaj mi się już. — Bierze mnie za rękę i ciągnie. Na chwilę przystaje koło Natalii i całuje ją w policzek i mówi: — Przepraszam cię, dokończymy tą rozmowę innym razem.

— Oby jak najszybciej — odpowiada mu niezadowolona.

Zostawiamy ją samą i kierujemy się w stronę wyjścia. Dużo dziś wypiłam, gdyż ciężko mi za nim nadążyć. Kilka razy się potykam.

— Zwolniłbyś — żalę się.

Posyła mi jedynie spojrzenie mówiące — zapomnij o tym. Jest zły i spieszy mu się, aby dokończyć swą rozmowę.

Wychodzimy na dwór. Jest zimny wieczór. Zimowa aura daje o sobie znać, a zapomniałam z szatni zabrać płaszcza. Idziemy nadal w pośpiechu. Zaczynam dygotać. Alkohol już nie ogrzewa mego wnętrza.

— Gdzie masz płaszcz? — pyta wyraźnie niezadowolony.

— W szatni — odpowiadam szczekając zębami.

— Trzymaj. — Przystaje i ściąga swoją marynarkę, następnie okrywa mnie nią szczelnie. Znajomy zapach uderza w me nozdrza. Ukojenie po tylu miesiącach, zmieszane z cierpieniem dalszych dni, które nadal będą bez niego, wydają się nie do zniesienia. Chciałabym uciec, ale kroczę potulnie obok niego.

— Zmarzniesz — mówię mu, zauważając, że pozostał w samej koszuli z długim rękawem.

— Niedaleko zaparkowałem — oznajmia, pozostaje mi podążać za nim. Idziemy chwilę w milczeniu, aż za rogiem ulicy wyłania mi się jego samochód. Wszystko takie znajome, sprawia że wspomnienia stają się coraz bardziej obecne.

Otwiera mi drzwi, po czym obchodzi z drugiej strony i wsiada. Uruchamia silnik i włącza ogrzewanie, lecz nie rusza. Obserwuje go, zauważam że jest zapatrzony przed siebie, lecz po chwili przenosi wzrok na mnie.

— Do cholery jasnej, kobieto co ty wyprawiasz?! — pyta zdenerwowany.

— Nie twój interes! — Podnoszę głos. Wkurza mnie i już mam zamiar wysiąść z samochodu, lecz powstrzymuje mnie.

— Przepraszam, fakt nie mój interes, ale gdy cię zobaczyłem taką pijaną, od razu przypomniałem sobie co kiedyś ci się przytrafiło, a ty już tego nie pamiętasz? Wiesz, że ktoś cię może znów skrzywdzić — mówi łagodniej z domieszką strachu w głosie.

— Jestem ostrożna, nigdy nie wychodzę z nikim — tłumaczę się, gdyż jest mi zwyczajnie głupio.

— To znaczy, że często masz w zwyczaju upijanie się po barach? Kurwa mać!! Zdajesz sobie w ogóle sprawę jak łatwo zmanipulować pijaną kobitę! — Widzę, że aż nosi go ze złości.

— Odwieź mnie albo wysiadam. Nie potrzebuję kazań! — Sprawia, że i ja, aż kipię ze złości. Kim on jest w moim życiu, aby dawać mi rady. Niech mnie nie poucza, przez niego tak robię. Zauważam, że włącza się do ruchu.

— Kompletna nieodpowiedzialność. — Wypowiada te słowa tak cicho, lecz go i tak słyszę.

— Moje życie, mogę robić, co chcę. — Zerka na mnie niedowierzając temu, co powiedziałam.

— Ale go nie niszcz. Tego tylko nie rób. — Widzę w jego oczach ból. Nie podoba mu się to, co robię. W sumie mi też nie, ale nie potrafię inaczej egzystować.

Nie chcę go znów zdenerwować więc daruję sobie kolejne komentarze, które i tak nic nie wniosą. Wiktor nadal będzie niezadowolony z mego postępowania. Wiem, że chce dobrze, lecz trzy miesiące temu przestał mieć prawo, aby się wtrącać do tego, co robię.

Wieczorny chłód otrzeźwił mnie na tyle, by jeszcze silniej na niego reagować. Tęskniłam tak bardzo. Myślałam, że już więcej nigdy go nie ujrzę, a teraz jest obok, ale tak bardzo odległy ode mnie. Jest między nami przepaść, tak głęboka, że nie widać jej dna. Stał się nieosiągalny dla mnie.

Zauważając, że już jesteśmy blisko mojego mieszkania, w mojej dzielnicy, mówię:

— Widzę, że pamiętasz adres. — Czuję się uszczęśliwiona z tego powodu, że nie musiałam mu go przypominać.

— Wszystko pamiętam — wyraża się zwięźle, lecz spoglądając na niego dostrzegam ponownie ból w jego oczach. Czyżby było to możliwe, aby i jego dotknęło nasze rozstanie? Tego nie wiem, nie pytam i nic mu nie odpowiadam. Wolę nadal pozostać w niewiedzy, tak jest łatwiej.

Do końca trasy nie odzywamy się już do siebie. Prawda jest taka, że jest zbyt wiele do powiedzenia, a moment nie należy do najlepszych. Nie potrafię racjonalnie myśleć. Nie chcę powiedzieć za dużo. Ukradkiem zerkam na jego przystojny profil i już od samego spoglądania w tym kierunku, serce bije mi żwawiej. Mam ochotę pogładzić jego twarz. Dotykiem złagodzić napięte jej rysy. Jest taki pochłonięty swymi myślami. Przy czym mocno zaciska ręce na kierownicy. Chyba próbuje opanować swą złość.

Nie dam rady dużej spoglądać na niego. Samo patrzenie nie wystarczy, a przysparza tylko bólu. Dojeżdżając pod moje mieszkanie, znajduje miejsce i się zatrzymuje.

— Dzięki za podrzucenie — mówię szybko i sięgam w stronę klamki. Próba ta okazuje się nieudana, gdyż szybko mnie powstrzymuje.

— Nie tak szybko — oznajmia i dodaje: — Nie pozbędziesz się mnie jeszcze. — przeszywa mnie wzrokiem, więc uciekam spojrzeniem.

— Przecież ci się spieszy, zostawiłeś niedokończone sprawy. — Obawiam się, że w mym głosie słychać zazdrość, ale nie jestem w stanie nad tym zapanować. Gdy myślę o jego pięknej towarzyszce, aż mnie rozsadza z zazdrości, a najgorsze, że nie potrafię tego ukryć.

— Tamto może poczekać — odpowiada wymijająco. — Teraz mam inne sprawy na głowie.

— Nie chcę być tą sprawą — mówię to chociaż myślę, zupełnie coś innego.

— Pozwól, że to ja o tym zdecyduje. — Ten ton wypowiedzi nie znosi sprzeciwu. — Odprowadzę cię na samo miejsce i dopilnuję, abyś nic głupiego już dziś nie zrobiła.

— Nie trzeba mnie pilnować — oburzam się. Nie jestem dzieckiem. Poirytowana i zła wychodzę szybko z samochodu, nie dając mu możliwości zatrzymania mnie.

Słyszę jak wychodzi za mną. Nie oglądam się i staram się iść szybko, lekko chwiejnym krokiem. Dogania mnie bez problemu.

— Nadia, zaczekaj! Zawsze wszystko musisz utrudniać. — Jest coraz bardziej zły na mnie.

— Odczep się! — krzyczę. — Nie potrzebuję niańczenia! — Próbuję przyspieszyć i zapominam o krawężniku oddzielającym jezdnie od chodnika. Potykam się i upadam. Udaje mi się podtrzymać na rękach, lecz kolana przeżywają bliski kontakt z kostką, co odbija się bólem w nich.

— Kurwa mać! — Klnę myśląc, że przyniesie mi to ulgę, lecz tak się nie dzieje. Dostrzegam sylwetkę Wiktora pochylającego się nade mną.

— Nic ci nie jest? — pyta tak troskliwie, tak jak to robił dawniej. Przez nadmiar emocji i alkoholu zaczynam płakać.

— Idź sobie! — krzyczę na niego.

Gdy go nie było dawałam sobie już powoli radę, a teraz przyszedł by znowu u mnie namieszać. Może nie szłam przez życie z radością malującą się na twarzy, ale mniej pamiętałam, a teraz przywołuję zapomniane już uczucia, które po raz kolejny przeżywam na nowo. Wiem, że nadal jest w moim sercu, co tak bardzo boli, bardziej niż dzień wcześniej, ale miało być lepiej.

— Nigdzie się nie wybieram — mówi łagodnie. — Daj pomogę ci wstać. — Nie opieram się i pozwalam mu się podnieść. Staję naprzeciwko niego. Zbyt blisko. Jedyne czego pragnę w tej chwili, to zatonąć w jego objęciach.

— Boli cię coś? — pyta w odruchu samarytańskim. Czuję, że jestem dla niego kimś komu wypada pomóc, gdyż się go zna. Nic innego poza litością nie jestem w stanie wyczytać z jego twarzy.

— Nie — zaprzeczam, chociaż kolana mnie okropnie pieką.

— Kłamczucha — podsumowuje jednym słowem. Jak widać nawet kłamstwo mi nie wychodzi. — Chodź, odprowadzę cię, zanim cała się poturbujesz. — Chwyta mnie za rękę i prowadzi za sobą. Bliskość jego dotyku sprawia, że w momencie zapominam o bólu nóg i upajam się tą chwilą. Ma taką miłą skórę. Dlaczego musiałam z niego zrezygnować? Wiem byłam zmuszona to zrobić, by mógł żyć. Szkoda tylko, że moje życie stało się takie bezsensowne bez niego, takie nijakie.

Co ja właściwie wyprawiam? Upijam się co weekend, by móc o nim zapomnieć, a nie da się. Zwłaszcza, gdy zjawia się tak niespodziewanie. Teraz, gdy jest tak blisko, marzenie, by o nim zapomnieć staje się nierealne. Przez ten czas jedynie oszukiwałam siebie, wmawiając sobie, że przyjdzie taki dzień, że nie będzie już boleć, że wstanę z uśmiechem na twarzy i zacznę na nowo żyć.

— Ziemia do Nadii. Gdzie mi odpłynęłaś myślami? — pyta w chwili, gdy stajemy przed moim mieszkaniem.

— Rozpraszasz mnie. — Próbuję go wpędzić w poczucie winy, gdyż myśląc o nim tracę kontakt ze światem.

— Przyjemnie wiedzieć, że mam nadal taki wpływ na ciebie — droczy się ze mną. Czyżby usiłował flirtować? Niemożliwe, chyba mam jednak pijackie omamy. — A teraz może otworzysz mieszkanie? Równie dobrze możemy porozmawiać w środku — dodaje już bez nuty figlarności w głosie.

— Skąd ta pewność, że cię zaproszę? — pytam, tocząc walkę ze sprzecznymi uczuciami, gdyż sama nie wiem co czynić. Powoli usiłuję jednak otworzyć te drzwi, które nie chcą zbytnio dziś ze mną współpracować.

— Sam się wproszę. Nie mam zamiaru zostawić cię w tym stanie samej. Nadal się obawiam, że możesz mieć jakieś głupie pomysły. — Bierze ode mnie klucze i wyręcza mnie z tej zadziwiająco trudnej czynności, otwarcia mieszkania.

— To niezbyt dobry pomysł, abyś wchodził. Jestem pijana, do końca nie wiem, co robię, a jednak wbrew wszystkiemu nie chcę zrobić żadnych głupot. — Zaczynam trochę panikować przez co znów włącza mi się bełkot. Nie wiem jak długo będę w stanie znieść jego bliskość, bez rzucenia się na niego. Jestem w tej kwestii coraz słabsza.

— Nie przejmuj się, jestem na tyle dżentelmenem, aby powstrzymać cię przed tymi głupotami. — Popycha mnie delikatnie do środka i zamyka za nami drzwi.

— Szkoda — wymyka mi się po cichu. Uciekam wzrokiem mając nadzieję, że tego nie dosłyszał.

— Nie jestem taki. Wiesz o tym. — Obraca mnie w swoją stronę. — Chcę się upewnić, że jesteś bezpieczna. Już się kiedyś przekonałem, że po pijaku potrafisz robić głupoty, a tamta dawka stresu powiedzmy, że wystarczy mi już na długi czas. Pozwól więc, że sprawdzę, że jest ok.

— Jestem na mieszkaniu, cała i zdrowa, możesz już śmiało iść. — Wyrywam mu się. Słyszę w jego głosie nadal litość, nawet nie stara się tego ukryć. Jest mu mnie tylko żal.

— Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Jest zbyt dużo możliwości do zrobienie czegoś, co możesz później żałować, abym sobie poszedł. — Znów mnie ku sobie obraca i spoglądając prosto w me oczy mówi. — Nie pozwolę, żeby coś złego ci się przytrafiło, więc mnie już przestań wyganiać — mówi to tak poważnie, że mu wierzę, iż się o mnie troszczy.

— Jak sobie chcesz, ja idę spać. — Nie mam siły na dalszą rozmowę. Są to zbyt poważne tematy jak na mój stan. Jedynie sen pomoże mi w tym, by nie zacząć go tu i teraz rozbierać. Czuję taką silną potrzebę dotykania go.

— W takim razie upewnię się, że śpisz i wtedy uciekam. — Idzie za mną do sypialni.

Co ja robię? Właściwie co on tu robi? Nigdy nie miało go tu już być, a jednak jest. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. Wypadam przed nim kiepsko.

— Możesz się odwrócić. Usiłuję się przebrać — mówię to, licząc na prywatność.

— Wszystko już widziałem nie musisz się wstydzić — wypowiada się z zadziornym uśmieszkiem.

Odwracam się do łóżka, podchodzę i sięgam po poduszkę, którą rzucam w niego. Oczywiście nie trafiam. Z celnością po alkoholu u mnie kiepsko. Poduszka ląduje jakieś półtora metra obok niego.

— Wiktor. — Jestem oburzona jego zachowaniem. — Zostaw mnie najlepiej w spokoju — wkurzam się. Nie jesteśmy razem i nie zamierzam się przed nim rozbierać. I tak mam już dosyć upokorzeń, jak na jeden wieczór, zaliczyłam ich bardzo wiele. Ściągam buty i w ubraniu kładę się na łóżku. Niech sobie nie wyobraża, że uda mu się mnie pooglądać w bieliźnie. Nie pojmuję, czemu go w ogóle tu wpuściłam. Przykrywam się kołdrą i odwracam plecami do niego, noga mnie znów piecze, ale to ignoruję. A patrzeć na niego nie jestem w stanie. Ta cała sytuacja sprawia, że mam nerwy w rozsypce. Nie chcę dziś już nic analizować. To zostawię na jutro. W tym stanie, nie ogarniam tej sytuacji. Dlaczego Bianka musiała znów zostać u Kuby na noc? Nigdy jej nie ma, gdy jej potrzebuję.

— Nadia, nie złość się. — Podchodzi do mnie i siada na łóżku. Tak bardzo bym chciała mieć go tu obok na stałe.

— Wiktor. — Nie wiem co powiedzieć. Część mnie, pragnie go przyciągnąć do siebie i zacząć całować, a druga rozsądniejsza podpowiada, że to wiąże się z cierpieniem. To jedno słowo zwycięża nad pozostałością. — Idź sobie! — krzyczę. — Przestań mi mieszać w głowie! — Wprowadza chaos do mojego beznadziejnego świata w sposób zbyt nachalny.

— Nie mieszam — mówi spokojnie.

— Zajmij się swoim życiem, w moje nie masz się już prawa wtrącać. — Staram się brzmieć dosadnie. Strach przed odepchnięciem, oprzytomnił mnie do racjonalnego myślenia. Wstaję i słyszę, jak odchodzi parę kroków od łóżka.

— Masz rację — odpowiada chłodno, chyba zaczyna zdawać sobie sprawę, że się zagalopował. — Pójdę już. — Słychać w jego głosie rezygnację i bezsilność. Chociaż to może mi się tak wydaje. — Bądź ostrożna i dbaj bardziej o siebie. — Wychodzi, pozostawiając mnie z tymi słowami.

Kolejne nasze spotkanie zakończone szybkim pożegnaniem. Czuję się beznadziejnie, ale nie mogę walczyć o niego. Nie mogłabym kolejny raz z niego zrezygnować, gdyby zaistniała taka sytuacja jak w przeszłości. Nie dałabym rady drugi raz odejść. Lepiej od razu urwać kontakt. Zresztą wygląda na to, że zaczął układać sobie życie na nowo. A w ogóle jakby mnie już nie chciał? Też bym nie zniosła odtrącenia z jego strony.

Mimo, że uczucia przez ten czas, który byliśmy z dala od siebie nie osłabły, to nie potrafię zapomnieć, ile przyniosły mi cierpienia. Otwarcie się po raz kolejny na niego, może jedynie spotęgować ból, którym jest wypełnione me serce. W nim już nie ma miejsca na kolejny etap — cierpienie na własne żądanie. Lepiej pozostanę na etapie — życie bez facetów. Tak jest łatwiej, bezpieczniej.

Pomimo, że Wiktor poruszył me serce, które przy nim za każdym razem ożywa, nadal usilnie będę starała zakopać, gdzieś w oddali me uczucia do niego.

Najważniejsze dla mnie jest, aby ponownie nie narazić go na niebezpieczeństwo. Zbliżając się do niego może zacząć coś mu grozić. Jego życie jest ważniejsze niż moje przyjemności.

Było już dobrze. Nie spotykaliśmy się, a on musiał wybrać akurat ten sam bar co ja, gdy w Warszawie jest ich multum. Akurat ten, gdzie ja musiałam się ośmieszyć przed nim i jego partnerką. Widziałam, jak patrzy z politowaniem na mnie. Musiało zrobić jej się mnie żal i dlatego pozwoliła bez oporów Wiktorowi mnie odwieźć. Wyszłam przed nimi na jakiegoś pijanego niechluja.

A co sobie Wiktor o mnie teraz myśli? Pewnie dochodzi właśnie do wniosku, że dobrze, iż nasze drogi się rozeszły. Jest na pewno z tego powodu szczęśliwy. Kim się stałam do cholery jasnej? Nie poznaję siebie. Nawet w lustro staram się już nie spoglądać, gdyż zauważam tam jedynie wrak samej siebie. Oczy wiecznie czerwone od płaczu. Ciało wychudzone z braku apetytu. Ostatnio coraz rzadziej umalowana. Nie mogę przecież dłużej tak żyć. Muszę to zmienić. Nie wierzę, że tak się zaniedbałam. Ostatnio nawet faceci przestali mnie zaczepiać. Kto by chciał mieć do czynienia z tym, czym jestem. Seksowna kobieta znikła, a pojawiła się nędzna istota.

Zmienię to, zadbam o siebie. Po raz kolejny muszę wyruszyć na poszukiwania samej siebie. I zrobię to dla własnej osoby, nie dla innych. Spotkanie z Wiktorem uświadomiło mi, że teraz wstydzę się siebie. Wręcz czuję obrzydzenie do własnej osoby. Jestem zaskoczona, że Wiktor zechciał ze mną przebywać. Najwyraźniej ma dobre serce i zrobiło mu się mnie szkoda. Koniec z tym. Jutro wraz z nowym dniem biorę się za ogarnięcie syfu, który powstał przez te kilka miesięcy w mym życiu.

Szkoda, że nie jestem w stanie wymazać dzisiejszego wieczoru. Jest mi wstyd, ale dało mi to kopa i pozbieram się. Dam radę. Całe życie przede mną. Może i będzie pozbawione miłości, ale zawsze mogę być jeszcze szczęśliwa. Teraz pora szybko zasnąć i jutro zacząć realizować swój plan.Rozdział 5

Wyczuwam, że ktoś delikatnie dotyka mnie po ramieniu. Otwieram oczy, chyba musiałam się zdrzemnąć.

— Jesteśmy na miejscu — oznajmia Wiktor, bacznie mnie obserwując.

— Przepraszam, że zasnęłam — mówię zawstydzona.

— Nic nie szkodzi. Miło jest patrzeć na ciebie we śnie, mógłbym zawsze to robić. Chociaż jesteś taka krucha, uwielbiam cię taką.

— Nie jestem krucha. — Tylko na to reaguję zaprzeczeniem.

— Jesteś. Tak łatwo cię zranić. — Wyczuwam jak boi się zbliżyć do mnie, aby nie zdać mi cierpienia.

— To przez to, co przeszłam. — Wiem, że mnie rozumie.

— Obserwując cię w czasie snu, coś sobie uświadomiłem, że pomimo iż nie będę chciał cię zranić mogę to zrobić, a wiem że tego nie zniosę. Nadia nie wiem co z nami będzie, ale nie zniknę z twojego życia, nie mogę tego zrobić po raz kolejny. — Bierze mnie za rękę, już wiem, że chcę, aby był przy mnie zawsze. Pomimo trudności, wielkich przeszkód, chcę tego.

— Nie chcę żebyś znikał. — Patrząc mu w oczy wyczuwam, że jestem tą najważniejszą. — Wejdziesz ze mną na górę? — pytam nieśmiało. Czuję się jak na pierwszej randce.

— Z przyjemnością. Chyba i tak nie umiałbym się jeszcze z tobą rozstać. — Gładzi mnie po twarzy.

— To tak jak ja. — Ściągam z siebie koc, od razu robi się chłodniej.

Wiktor wysiada z samochodu i otwiera mi drzwi, tym razem wyczekuję tego. Lubię, gdy zachowuje się wobec mnie jak dżentelmen. Chociaż tego, że jest źle wychowany nie mogę mu zarzucić. Pierwszy raz zastanawiam się jacy są jego rodzice. Wspomniał w parku o ojczymie, a nie ojcu. Ale to nie rozmowa na teraz.

Chłodne nocne powietrze przeszywa ostro nagrzane moje ciało.

— Przepraszam, że tu zaparkowałem, ale nie było bliżej miejsca. — Tłumaczy się, widząc jak dygocze.

— Nie przyjmuj się mną. Całkiem nie zamarznę. — Chyba — dodaję w myślach, gdyż czuję jak ciepło ustępuje miejsca mroźnej aurze, która się we mnie wkrada.

O tej porze, nigdy nie ma miejsca blisko wejścia. Wiktor przytula mnie. Wiem, że stara się mnie uchronić przed chłodem, ale to daremne zabiegi, chociaż miło jest być blisko niego.

Po chwili dochodzimy do wejścia. Zdrętwiałymi palcami wystukuje kod i drzwi się otwierają. W środku jest lepiej. Nie ma tu wiatru, który chce mną zawładnąć. Ze splecionymi palcami wędrujemy razem po schodach, szybko dochodząc na trzecie piętro i w końcu znajdujemy się w moim mieszkaniu. Na mniejszej przestrzeni czujemy się zdenerwowani przy sobie. Przynajmniej ja tak mam. Ściągam szybko buty i płaszcz, przez co jeszcze bardziej drżę. Wiktor też pozbawił się obuwia i kurtki.

— Nic dziwnego, że zmarzłaś, skoro nic pod spodem nie miałaś. — Patrzy na mnie karcąco, przez co kulę się pod tym spojrzeniem.

— Szybko się ubierałam — tłumaczę. Głupio mi za moja lekkomyślność.

— Idź do salonu, zrobię ci coś ciepłego do picia zanim się cała roztrząśniesz. — Kieruje mnie w stronę kanapy, a sam idzie do kuchni.

— To ja powinnam ci zaproponować coś. Nie jestem zbyt gościnna. — Ale w sumie nie będę nalegać, cieszę się, że ma się kto o mnie zatroszczyć.

— Przeze mnie zmarzłaś to pozwól mi się sobą zająć.

— Strasznie się rządzisz — odgryzam się mu.

— Lubię to. — Posyła mi łobuzerskie spojrzenie. — Poczekaj przyniosę ci koc z sypialni.

— Sama mogą sobie przynieść — wołam za nim, gdy znika mi z oczu. Po chwili pojawia się przy mnie z narzutą, którą mnie okrywa. Od razu mi lepiej.

— Potrafisz być kochany — wyrywają mi się te słowa. Dziś nie mam do końca wpływu na to, co mówię.

— Zdarza mi się od czasu do czasu takim być. — Całuje mnie w czoło i odchodzi do kuchni, gdzie woda skończyła się już gotować.

— Słodzisz herbatę? — pyta. Nadal nie wiemy o sobie dużo, ale mamy nadal czas, aby się poznać.

— Nie. — Pasuje mi to jak krząta się po moim mieszkaniu. Przyjemny widok dla oka. Po chwili zjawia się z dwoma kubkami gorącego napoju, które kładzie na stoliku kawowym i siada obok mnie.

— Taki był twój niecny plan, aby odmrozić mi tyłek, żeby móc później wprosić się do mnie. — Szczerze się do niego.

— Przejrzałaś mnie — odpowiada mi uśmiechem, który rozgrzewa me wnętrze momentalnie, jest to lepsze niż każdy inny gorący napój. — Chodź tu bliżej. Ogrzejesz się. — Zachęca mnie i przyjmuję chętnie tą propozycję. Przysuwam się do niego, aby znaleźć się w jego objęciach. Czy rzeczywiście, już tyle czasu nie było go obok mnie? Wydaje się jakby zawsze tu był.

— Ach, ten twój przebiegły plan. — Cieszę się, że jednak zmarzłam.

Podaje mi herbatę. Przyjmuję ją z ochotą. Wiktor plus herbata, gwarancja globalnego ocieplenia mego wnętrza. Jak najbardziej mi to pasuje.

— Oglądniemy coś? — pyta z pożądaniem w oczach.

— Jak masz ochotę to owszem. — Każda forma spędzenia z nim czasu mi odpowiada.

— Powiedzmy, że potrzebuję czymś rozproszyć myśli. — Tajemniczy uśmieszek błąka się na jego zmysłowych ustach.

— Od czego rozproszyć? — dopytuję się, gdy Wiktor włącza jakieś przypadkowy film w telewizorze.

— Nie od czego, tylko od kogo — ciebie. — Posyła mi wygłodniałe spojrzenie.

— Ode mnie powiadasz. — Rozpływam się ze szczęścia słysząc ten komplement. Mrużę lekko oczy i posyłam mu niewinny uśmieszek.

— Uwierz twoja bliskość mnie dekoncentruje i mam ochotę z niej skorzystać, ale wiem że potrzeba ci przestrzeni. Zrozumiałem, że nie możemy się spieszyć, żeby tego znów nie schrzanić — mówi bardzo poważnie.

— Wiem — odpowiadam cicho i mocniej się wtulam w niego. — Dobrze mi przy tobie — mówię szeptem i chyba mnie nie usłyszał, ale pod kocem odnajduje moją dłoń, którą splata ze swoją.

I czego chcieć więcej? W końcu mogę odprężyć się tak naprawdę. Nie przejmując się tym, co będzie. To nie w tej chwili. Na to przyjdzie czas. Oboje oglądamy jakiś kiepski film, tak po prostu napawając się swym towarzystwem. Przez brak akcji w filmie, szybko zaczyna dopadać mnie zmęczenie i głośno ziewam.

— Połóż się — proponuje mój towarzysz.

Zbyt zmęczona nie protestuję i kładę się mu na kolanach. W momencie wyczuwam to jak nie jestem mu obojętna, co sprawia, że chichoczę.

— Mówiłem, że mnie rozpraszasz. — Puszcza do mnie oczko i się uśmiecha. Przykrywa mnie narzutą. Jest mi zdecydowanie za dobrze. Gładzi mnie delikatnie po twarzy. Czuję, że z czeluści piekła wpadłam wprost do raju. Teraz zaczynam wyczekiwać, aż coś zakłóci ten spokój, gdyż zawsze ktoś nam przeszkadza. Teraz też tak będzie. Nieraz myślę sobie, że nie mam prawa do szczęścia, że to nie dla mnie. Obym tylko teraz się myliła.

Lokuję się wygodnie na jego kolanach i poddaję zmęczeniu.

Nie wiem po jakim czasie się budzę, ale czuję, że ktoś mnie obejmuje. Ostrożnie się odwracam i w świetle lampki widzę obok mnie śpiącego Wiktora. Został ze mną. Miło jest spoglądać na tą przystojną twarz, gdzie nie widać zmartwień. Jest taki beztroski. Nie mogę się powstrzymać i delikatnie gładzę go po twarzy. Pod wypływem mego dotyku zaczyna się poruszać.

— Nie śpisz? — Pyta mnie sennie z zamkniętymi jeszcze oczami.

— Nie chciałam cię zbudzić — mówię i na powrót pieszczę go łagodnie po policzku. Jest to silniejsze ode mnie.

— Tak możesz mnie budzić — mruczy sennie.

— Nadal tu jesteś. — Mój głos wyraża niedowierzanie.

— Owszem jestem. — Nadal nie otwiera oczów.

— Nie musiałeś zostawać — oznajmiam, chociaż cieszę się, że to zrobił.

— Zostałem, bo chciałem. Zrobiłem to zarówno dla ciebie, jak i dla siebie. Spanie obok ciebie to czysta przyjemność. — Tym razem spogląda na mnie i wiem, że mówi szczerze.

— Szkoda, że aż w tak niewygodnych warunkach. W sypialni mam większe łóżko.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: