10,10 zł
Trzeci zbiór miniaturowych opowiastek o Panu Beneyto. Na okładce książki wykorzystano fragment obrazu „Enoteka II” autorstwa malarki Ewy Golińskiej — Pisarkiewicz.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 33
Projektant okładkiEwa Golińska - Pisarkiewicz
© Mirosław Pisarkiewicz, 2023
© Ewa Golińska - Pisarkiewicz, projekt okładki, 2023
Trzeci zbiór miniaturowych opowiastek o Panu Beneyto. Na okładce książki wykorzystano fragment obrazu „Enoteka II” autorstwa malarki Ewy Golińskiej — Pisarkiewicz.
ISBN 978-83-8155-890-7
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Lilutkowi
Był wieczór, gdy nagle coś kazało mi wstać z kanapy i otworzyć drzwiczki dziewiętnastowiecznej komódki stojącej w kącie pokoju. Gdy je rozchyliłem wysypały się na podłogę stare czasopisma i listy, zapomniane tomiki wierszy i pocztówki. A na to wszystko pacnął jakiś pożółkły notes spinany gumką.
Wziąłem do ręki notatnik i zajrzałem do wnętrza. W środku znalazłem absolutnie nieprawdziwe opowieści o Panu Beneyto, które kiedyś zanotowałem, i o których kompletnie zapomniałem. Były niemal nieczytelne, gdyż atrament spłowiał. Mozolnie musiałem je odtwarzać prawie od nowa, litera po literze.
Pomyślałem, że może zainteresują kogoś, kto słyszał o Panu Beneyto. I stąd ta książeczka.
— Całkiem fajna — powiedział Pan Beneyto wygrzebując się spod sterty na podłodze.
— Co Pan tu robi?
— Przyszedłem przyjrzeć się, jak zaczynasz pracę nad nową książką.
— Aha!
— Aha!
Na tym skończyliśmy wymianę zdań, a ja zabrałem się do pracy nad nową książką o Panu Beneyto, którego poznałem przed laty w oddalającej się coraz bardziej Łęczycy, a który zaczął od jakiegoś czasu być ze mną wszędzie tam, gdzie się znalazłem. Towarzyszy mi w najdziwniejszych miejscach, lecz najczęściej w Sieradzu. Ale zorientujecie się być może sami czytając te strony.
Zatem do dzieła.
Pan Beneyto lubi chować się w szafie. Powiada, że w niej wszystko równo zwisa. Co go nieustająco zachwyca.
— Pukałem, pukałem, ale nikt mi nie otworzył.
— Widocznie pukałeś do niewłaściwych drzwi — powiedział Pan Beneyto.
— Życie mi wystygło — powiedział Pan Beneyto oglądając termometr, który nie wskazywał żadnej temperatury.
— Widziałem Śmierć — pokiwał głową Pan Beneyto kończąc wypowiadać przeciągłe „ć”. — Ale była odwrócona i nie mogłem zobaczyć jaką ma twarz.
— Śmierć jest stara — stwierdziłem z przekonaniem.
— O nie! — Zaprzeczył Pan Beneyto. — Śmierć nie jest stara. Śmierć jest Odwieczna. A to nie to samo.
— Widziałem wczoraj Nasreddina Hodżę — poinformował mnie Pan Beneyto. — Jechał tyłem na osiołku. Nasreddin miał na nogach bardzo żółte skarpetki i osiołek też miał bardzo żółte skarpetki. Nim zdążyłem się przywitać zniknęli za zakrętem.
— Dobrze, że osiołek nie szedł tyłem.
— Dlaczego? — Zainteresował się Pan Beneyto.
— Bo nie widziałby Pan wówczas Nasreddina, tylko czyjeś plecy.
— Ciekawe czemu drzewa nie farbują swoich odrostów — zastanawiał się Pan Beneyto stojąc na parapecie i obserwując z góry czubek świerku. — Pewnie dlatego, że im same ciemnieją — odpowiedział sobie sam i odfrunął na półkę w pokoju.
Pan Beneyto pogładził się po świeżo ogolonej brodzie i zaczął opowiadać bajkę.
— Był sobie Kurzyjamek. Kurzyjamek roznosił po świecie worki i sypał z nich, gdzie popadnie, siwy kurz, który produkowano dla niego w bardzo ukrytej fabryce kurzu. Miał go wiele worków w różnych kolorach, nawet w czerwonym, ale najbardziej lubił rozsypywać siwy.
Kurzyjamek był tak mały, że nikt go nigdy nie widział. Robił w kurzu jamkę i tam się skrywał ze swoją wkurzającą wszystkich i wszystko rodziną. Z mamą, tatą, bratem — Kruszyjamkiem — specjalistą od rozsypywania okruszków, które specjalnie dla niego produkowano w bardzo tajnej fabryce, która słynęła z tego, że nie dbała o kolory. Kurzyjamek i Kruszyjamek mieli siostrę Chlapinkę, która uwielbiała chlapać i rozlewać.
Pan