Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nowe życie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
15 października 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
21,00

Nowe życie - ebook

Piękna historia  taka nietypowa  ale ma to coś  uwielbiam tę książkę i pokochałam jej bohaterów. Nie mogłam się oderwać. Jest ogień  - PauLi_86

To jest jedno z najlepszych opowiadań mafijnych jakie kiedykolwiek czytałam  - jvllia_a_y

Wspaniała historia  czekam z ogromną przyjemnością na kolejne! - Anna Biesiekierska

Książka była wspaniała, ciekawa i dużo się działo, czekam na kolejne książki twojego autorstwa!  - WiktoriaHaajda

Najlepszy tekst na wattpad! - IwonaAP1

Następna książka, która mnie wciągnęła od samego początku, no super historia ... Gratulacje  -  doniamama

Bardzo nietypowo się zaczęło, ale Super się czytało, bardzo miło spędzony czas, gratuluję -  MonikaKurach

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8159-829-3
Rozmiar pliku: 701 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Drogi Czytelniku,

Chcę, abyś wiedział, że dzięki Tobie spełniają się moje największe marzenia z dziecinnych lat. Byśmy mogli spotkać się na kartach tej historii, puściły wiatr w moje skrzydła dwie cudowne kobiety. Anna i Katarzyna. Poznałyśmy się w miejscu, które dogłębnie zweryfikowało naszą życiową naiwność. Odebrałyśmy lekcję i każda ruszyła w swoją stronę, by sięgnąć po to, co jej w sercu gra.

Czytelniczki i Czytelnicy z Wattpad również mają swój niemały udział. Dzięki Waszym komentarzom niejednokrotnie historia zmieniała bieg. Dziękuję, że jesteście ze mną i wspieracie dobrym słowem. Razem płyniemy przez karty kolejnych powieści, które niebawem również ukażą się drukiem.PROLOG

– Kochanie, spróbujmy jeszcze raz. To już naprawdę ostatni. Czuję, że tym razem się uda. Niczego nie pragnę tak mocno jak małej istoty, która będzie połączeniem wszystkiego, co najlepsze w nas. – Prośbę tę Marco powielał kilkadziesiąt razy dziennie. A ja, choć bardzo go kochałam i bardzo chciałam, byśmy mogli razem wychować nasze dziecko, to wciąż się wahałam. To miałaby być już piąta i ostatnia próba. Materiału genetycznego nie mieliśmy więcej.

Marco – mój mąż, przyjaciel, kochanek, towarzysz życia. Mężczyzna, z którym dzieliłam radości i troski przez czternaście lat. Przez ostatnie sześć lat naszego związku, z małymi przerwami, było nas troje. Nieproszona wdarła się choroba. Przed pierwszą chemią lekarz zaproponował, by pobrać materiał genetyczny, gdybyśmy kiedykolwiek chcieli mieć wspólne dziecko, to zapłodnienie pozaustrojowe będzie naszą jedyną szansą. Kuracja, którą miał przejść Marco, w dziewięćdziesięciu sześciu procentach jako wątpliwy bonus powodowała bezpłodność. Od zawsze chcieliśmy mieć dużą rodzinę. Wierzyliśmy, że chorobę pokonamy łatwo i szybko, a potem zajmiemy się układaniem nowego życia. Jednak walka z chorobą była trudna i długa. Bywały chwile lepsze i właśnie wtedy decydowaliśmy się na in vitro, jednak żadna z prób się nie powiodła. Przed ostatnią próbą czułam jakiś dziwny opór. A Marco niemalże błagał, byśmy spróbowali jeszcze ten jeden raz. Powiedział, że kiedy odejdzie, przy mnie pozostanie choć cząstka jego. W ten sposób będzie mógł zostać ze mną. Był już bardzo słaby. Wiedzieliśmy, że przegrywamy z chorobą. Przerażała mnie myśl, że nasze dziecko mogłoby nigdy go nie poznać, że będzie musiało wychowywać się bez ojca. Uważałam, że to bardzo samolubne. Jednak dałam się przekonać. Wierzyliśmy, że nowe życie, które będzie rozwijało się we mnie, da siłę nam obojgu.ROZDZIAŁ I

MARGHERIT

– Signora Rossi, nie potrafię wytłumaczyć, jak to się mogło stać. Nasi pracownicy są zobowiązani ściśle przestrzegać procedury. Pracownik, który dopuścił się tej strasznej pomyłki, został już dyscyplinarnie zwolniony – wyjąkała, unikając mojego wzroku, szefowa kliniki.

– A w jaki sposób to może mi pomóc? – zapytałam, nie ukrywając sarkazmu.

– Rozumiem, że tą informacją mogła zostać pani przytłoczona, jednak muszę zadać pani pewne pytanie. W klinice przebywa teraz mężczyzna, którego materiał genetyczny został wykorzystany do inseminacji. Dla niego to też nie jest łatwa sprawa, jednak bardzo chciałby panią poznać.

– Materiał genetyczny do inseminacji? – warczę na nią. – Rośnie we mnie dziecko, które pokochaliśmy z mężem w pierwszej sekundzie jego istnienia. A teraz mówi mi pani, że ojcem dziecka nie jest mój mąż, tylko obcy mężczyzna. A na dodatek mężczyzna ten bardzo chce mnie poznać. Mam nadzieję, że mają tu państwo oddział psychiatryczny, bo za chwilę będę potrzebowała tam zamieszkać.

– Signora Rossi, bardzo proszę się nie denerwować, to pani nie służy, a tym bardziej dziecku. Śmierć męża zapewne już bardzo panią obciążyła.

– Jest pani bezczelna! – wrzeszczę na babę, by dać upust nagromadzonym emocjom.

– Proszę mi wybaczyć, że jestem tak bezpośrednia, jednak w pani sytuacji wsparcie ojca dziecka może być bardzo pomocne. – Babsztyl brnie w zaparte.

– Czy temu mężczyźnie została ujawniona moja tożsamość? – warczę bezmyślnie. – Czy te dane nie powinny być tajne?

– Zmuszeni byliśmy poinformować go o zaistniałej sytuacji, jednak pani dane osobowe nie zostały jeszcze ujawnione. – Mówiąc to, patrzy gdzieś daleko w przestrzeń.

– Jeszcze? Pani chyba żartuje! Czy jakiekolwiek aspekty prawne obligują mnie do poznania tego mężczyzny? Czy ja bądź moje dziecko kiedykolwiek możemy zostać zmuszeni do nawiązania kontaktu z tym panem? – pytam, odzyskując przy tym zdolność logicznego myślenia.

– Na chwilę obecną nie. Jednak muszę panią poinformować, że mężczyzna ten jest poważanym i majętnym człowiekiem. Jego armia prawników z pewnością umożliwi mu kontakt z panią, jeśli tylko taka będzie jego wola – westchnęła głęboko. – A już teraz mogę zapewnić, że będzie – odpowiedziała, nie kryjąc zakłopotania.

– Rozumiem – wysyczałam przez zaciśnięte zęby. – Proszę przekazać temu panu, że przybywając dziś do kliniki, jedynie stracił swój, zapewne niezwykle cenny, czas. Zapoznania nie będzie.

Wstałam i niemalże popędziłam do wyjścia. Wychodząc z gabinetu, wpadłam na mężczyznę, który stał tuż za drzwiami. Odbiłam się jak piłka od jego twardego, umięśnionego ciała. Na szczęście dla mnie był silny i miał dobry refleks. Wielkie ciepłe dłonie pochwyciły moje ramiona i tylko dzięki temu udało mi się zachować równowagę. Stał tak blisko, że czułam ciepło jego ciała. Wzięłam głęboki oddech, a woń piżma i cytrusów przyjemnie otuliła moje zmysły.

– Przepraszam – wyjąkałam zdezorientowana.

– Nic pani się nie stało? – Mężczyzna przyglądał mi się z uwagą i mogłabym przysiąc, że z troską.

– Nie. Nic mi nie jest. Proszę mnie puścić.

Podtrzymując mnie prawą dłonią, lewą uniósł ku mojej twarzy i delikatnie opuszką kciuka otarł łzy. Ten czuły gest mnie zahipnotyzował. Miał tak ciemne oczy, że nie mogłam dostrzec, jakiego koloru są tęczówki.

– Proszę mnie puścić – powtórzyłam szeptem.

– Mogę pani jakoś pomóc? – zapytał, a spojrzeniem dosłownie wwiercał się we mnie.

– Nie. – Udało mi się wyswobodzić i wymijając go, pobiegłam do wyjścia.

Kilka dni zajęło mi przetwarzanie informacji, jakie otrzymałam podczas ostatniej wizyty w klinice. Obiecałam Marco, że zostanę na Sycylii. Jego ogromna rodzina będzie dla mnie oparciem, a nasz syn będzie wychowywał się otoczony miłością. Wśród licznego grona bratanków, siostrzeńców, siostrzenic i kuzynów. Ale teraz zmuszona byłam złamać tę obietnicę. Dziecko, którego tak pragnęliśmy i już pokochaliśmy oboje, nasze nie jest. Nie mogę tu zostać z obawy, że biologiczny ojciec dziecka mógłby chcieć mi je odebrać. Skoro jest poważanym wpływowym człowiekiem i ma armię prawników, to może się okazać, że potraktuje mnie jedynie jako żywy inkubator. Straciłam Marco. Nie mogę stracić i tego maleństwa. Kolejnej straty nie przeżyję.ROZDZIAŁ II

MARGHERIT

Decyzja zapadła. Wracam do Polski. Przynajmniej do porodu tam zostanę. Mój tato bardzo się ucieszył, że będzie miał mnie przy sobie, a niebawem również wnuka. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, kupiłam bilet w jedną stronę, poprosiłam siostrę Marco, by miała na oku mój dom. Nie miałam odwagi powiedzieć rodzinie, że w klinice twierdzą, iż ojcem mojego maleństwa jest obcy człowiek. Jak już maluszek się urodzi, wtedy zrobię badania, by mieć pewność. A teraz muszę zapewnić sobie jak najwięcej spokoju, dlatego wyjazd do mojego rodzinnego domu to najlepszy pomysł, jaki mógł przyjść mi do głowy.

Po wejściu do samolotu szybko zajęłam wskazane miejsce. Usiadłam wygodnie i zamknęłam oczy. Nie lubię latać, a chwila skupienia na własnym oddechu pomaga mi się uspokoić. Zdarzenia ostatnich tygodni wyczerpały mnie psychicznie. Choroba Marco odbierała mi ukochanego na raty. Wydawać by się mogło, że miałam czas, aby się przygotować na jego ostateczne odejście. Otóż uczucie wszechogarniającego smutku, z jakim walczę od dnia pogrzebu, zamieszkało chyba już na zawsze w moim sercu. Kochaliśmy się. Nasze uczucie zrodziło się z długoletniej przyjaźni. Miłość przychodziła małymi krokami, ale jak już przyszła, to rozgościła się w naszym życiu na całego. Tak strasznie za nim tęsknię. Za jego spojrzeniem, za jego szeptem, za jego dotykiem, za jego zapachem. Boleśnie tęsknię za nim całym. Obawiam się, że obecna sytuacja jest odpowiedzią na moje głupie myśli. Dziecko, które we mnie rośnie, możliwe, że będzie mogło poznać swojego ojca. Tylko że to obcy człowiek dla nas obojga. I właśnie dlatego teraz siedzimy w tym samolocie i uciekamy. Tak. Do czasu porodu, kiedy będzie można wykonać badania genetyczne, które, mam nadzieję, pozwolą wykluczyć ojcostwo tego mężczyzny, postanowiłam się ukryć. Czy to możliwe, że los tak okrutnie ze mnie zadrwił. Odebrał mi Marco, a teraz chce odebrać nasze dziecko. To nie jest możliwe. Nie godzę się na to. Nie chcę tego mężczyzny w moim życiu. Nawet jeśli to biologiczny ojciec mojego syna.

Nagle otulił mnie zapach piżma i cytrusów. Od razu przywołałam w myślach obraz mężczyzny, na którego wpadłam w klinice. Ten mężczyzna był tak obezwładniający, że nawet teraz czuję woń jego perfum. Drogi męski piżmowo-cytrusowy zapach. Z jego ciałem połączył się szalenie zmysłowo. I wtedy do rzeczywistości przywołuje mnie niski męski szept:

– Wakacje beze mnie to nie jest najlepszy pomysł.

Oddech ugrzązł w moich płucach. Nie miałam odwagi, by otworzyć oczy. Tak długo jak moje powieki były zamknięte, mogłam wierzyć, że to urojenia umęczonego i zbolałego umysłu. Ciepła męska dłoń nakryła moją, by delikatnie zapleść nasze palce. Spokojnym ruchem mężczyzna nieco uniósł nasze dłonie, a potem nachylił się, by złożyć pocałunek kolejno na każdym z moich paliczków.

– Nie denerwuj się, proszę. – Moją skroń otulił ciepły szept. – W twoim stanie to nie jest wskazane.

Otwieram oczy i spoglądam na mężczyznę, który jest ostatnim człowiekiem, jakiego spodziewałabym się tu spotkać.

– Pan tutaj? – pytam, nie ukrywając zdziwienia.

– Uciekasz? – pyta spokojnie, choć jestem pewna, iż spokój ten jest wysoce naciągany. – Musisz wiedzieć, że nic na tej wyspie nie dzieje się bez mojej wiedzy – dodaje.

– Nie rozumiem – wyszeptałam i wyswobodziłam dłoń. Jego dotyk zdawał się mnie parzyć.

– Ach, gdzie moje maniery. – Mężczyzna uśmiecha się tak przyjaźnie i szczerze, że poczułam, jak wypełnia mnie przyjemne ciepło. – Giovanni Di Carlo. Jestem ojcem – wskazuje dłonią na mój brzuch – tego dziecka.

Moje serce zerwało się do galopu. Kiedy usłyszałam to nazwisko, szybko połączyłam fakty. Teraz rozumiem, dlaczego jego twarz wydawała mi się znajoma. Każdy mieszkaniec Sycylii zna to nazwisko. Prasa i telewizja rozpływają się na jego temat. Oficjalnie to biznesmen i wielki filantrop. Jednak rzeczywistość jest zgoła inna. Giovanni Di Carlo to syn człowieka, który trzęsie całym podziemiem. Kasyna, narkotyki, broń, kluby nocne i chyba tylko sam diabeł wie, co jeszcze.

– To nie dzieje się naprawdę. – Tę myśl wypowiedziałam głośno, próbując przy tym wyrównać oddech. – Jeśli to żart, to wyjątkowo okrutny i wyjątkowo nie na miejscu.

– Pobladła pani. Mam wezwać lekarza? – Mężczyzna natychmiast nachylił się nade mną z nieukrywaną troską.

Wyciągnęłam przed siebie obie dłonie w geście protestu.

– Proszę się do mnie nie zbliżać – wysyczałam.

Niechętnie odsunął się ode mnie. Jego źrenice rozszerzyły się niebezpiecznie, czyli moja reakcja raczej mu się nie spodobała. Lekceważąc moje protesty, podniósł mnie z fotela i przycisnął do siebie. Chyba byłam w szoku, bo przestałam reagować. A właściwie to chora wyobraźnia przeniosła mnie do chwili, w której to Marco tulił mnie w swoich ramionach, kiedy przekraczaliśmy próg naszego wspólnego pierwszego mieszkania.ROZDZIAŁ III

GIOVANNI

Margherit nie przyjęła najlepiej informacji o moim ojcostwie. Będziemy rodzicami, to jest fakt. Z faktami się nie dyskutuje. Byłem przekonany, że zechce mnie jak najszybciej poznać. Kiedy odmówiła spotkania, uświadomiłem sobie, że przecież nie ona będzie tu decydować. Już chciałem wejść do gabinetu, kiedy drzwi się otworzyły i ona wpadła na mnie. Chwyciłem ją w ramiona, by uchronić przed upadkiem. Drżała, pewnie ze zdenerwowania. Przymknęła oczy, po jej pliczku spłynęła samotna łza, a po chwili już następna. Dotknąłem jej twarzy, by je obetrzeć. Wiedziałem, że muszę ją zatrzymać, ale obrzuciła mnie spojrzeniem przepełnionym bólem. Zaskoczony rozluźniłem uścisk i uciekła.

Postanowiłem, że dam jej kilka dni na oswojenie się z nową sytuacją. Oczywiście wysłałem chłopaków, by mieli na nią oko. Kiedy Angelo powiedział, że jedzie na lotnisko, natychmiast kazałem ją zatrzymać. Takim zachowaniem cholernie mnie wkurzyła. Dlatego nie byłem delikatny. Nosiła pod sercem moje dziecko. Mojego syna. Przecież to oczywiste, że nie pozwolę jej teraz wyjechać. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem z samolotu. Ta kobieta, od teraz, należała do mnie. Wsiedliśmy do limuzyny i ruszyliśmy w stronę mojej posiadłości. Teraz to będzie również jej dom.

Było już późno, a ja byłem ogromnie wkurzony i rozgoryczony jej zachowaniem. Nie było sensu teraz rozmawiać. Francesca zaprowadziła ją do sypialni, która sąsiadowała z moją, ale tego nie zamierzałem jej teraz mówić. Nakazałem, by podano jej kolację do pokoju. Była niepokojąco milcząca, jednak nie zamierzałem się tym przejmować.

Nie wytrzymałem jednak i wszedłem do jej sypialni. Spała. Leżała na prawym boku, a dłonie zacisnęła na poduszce. Prawą nogę miała lekko zgiętą w kolanie, a kolano oparte na zwiniętej w rulon kołdrze. Skąpa piżamka przyciągnęła moje spojrzenie. Bawełniany top na cieniutkich ramiączkach i krótkie spodenki. Koszulka uniosła się, odsłaniając zaokrąglony ciążowy brzuszek. Ogarnęło mnie przemożne pragnienie, by go dotknąć. Już wyciągnąłem dłoń, ale zatrzymałem ją w ostatniej chwili. Dotyk mógłby ją obudzić. Nie zasunęła rolet, więc światło księżyca oświetlało pokój, co pozwoliło mi się jej przyglądać. Oczy miała podpuchnięte, twarz zdradzała, że przed snem sobie popłakała. Więc nie jest tak silna i twarda, jak stara się okazać. Jej mąż był niebywałym szczęściarzem. Jestem przekonany, że po mojej śmierci nikt by tak nie rozpaczał. Gdyby nie uciekała, to nie musiałbym na siłę jej tu zatrzymywać. Im szybciej zaakceptuje fakt, że należy teraz do mnie, tym łatwiej będzie nam obojgu. Urodzi moje dziecko. Mojego syna. Wszystko mogłoby ułożyć się idealnie, gdyby nie jej upór. W moim świecie chłopcy często wychowują się bez matki. Sam wychowywany byłem jedynie przez ojca. Matki nigdy nie poznałem. Swojemu synowi chciałbym tego zaoszczędzić. Wydawała się idealną kandydatką. Ciepła, czuła, troskliwa. To właśnie dlatego wybrałem ją na matkę mojego pierworodnego. Jednak to od niej zależy, czy pozwolę jej z nami zostać. Nie zamierzam jej zmuszać, by z nami została. Dziecko zostanie ze mną. Ona dostanie wybór.

Chętnie położyłbym się teraz obok niej, ale pewnie by się obudziła. Stres nie służy dziecku, więc dziś tylko sobie na nią popatrzę. Przysunąłem do łóżka fotel. Zdjąłem marynarkę, poluzowałem krawat i rozpiąłem koszulę. Chciałem jeszcze chwilę przy niej zostać. Patrzenie na nią jest tak cholernie przyjemne. Musiałem zasnąć, bo kiedy otworzyłem oczy, było już jasno. Odruchowo spojrzałem na zegarek. Piąta dwadzieścia dziewięć.. Zerknąłem na łóżko, a tu opatulona kołdrą po uszy, ze smutkiem w ogromnych brązowych oczach, przyglądała mi się ona.

– Dzień dobry. – Uśmiechnąłem się na powitanie, ale ona uśmiechu nie odwzajemniła.

– Pilnujesz mnie?… Nie masz zaufania do tych goryli, których ustawiłeś pod drzwiami?

– Nie musiałbym tego robić, gdybyś nie uciekała.

– Nie uciekałam. Po prostu potrzebuję odrobiny spokoju i odpoczynku. Nie możesz mnie tu przetrzymywać – mówiła spokojnie, ale w oczach zapłonął gniewny ogień.

– Margherit, kogo próbujesz oszukać? – zapytałem, cały czas uśmiechając się do niej.

– Nie chcę tu być. Nie chcę żyć z tobą. Dopóki dziecko się nie urodzi i nie zrobimy badań, nie masz do niego żadnego prawa – niemalże syczy przez zaciśnięte zęby. Oczy niebezpiecznie jej błyszczą, a pięści zaciska tak mocno, aż pobielały jej kostki.

– Dlatego najlepszym rozwiązaniem dla nas wszystkich będzie ślub. Jak najszybciej powinnaś zostać moją żoną.

– Nie.

– Twój wybór, Princessa. Do niczego nie będę cię zmuszał. Jednak wolałbym, żebyś odrzuciła emocje na bok i podjęła jedyną właściwą decyzją. To od ciebie zależy, czy nasz syn będzie wychowywał się bez matki.

– Straszysz mnie?

– Ależ skąd! Ja cię tylko informuję. – Wstaję z fotela, zsuwam buty i kładę się obok niej. – Przyglądałem ci się, kiedy spałaś. Chciałbym dotknąć twego brzuszka. – Mówiąc to, uśmiecham się do niej i puszczam oczko.

– Nie możesz ot tak po prostu mnie obmacywać! – odpowiada i jeszcze mocniej zaciska pięści na kołdrze.

– Mogę i będę, jeśli nie przestaniesz zachowywać się jak dzikuska. Proszę, chcę tylko dotknąć.

– Proszę. – Odsunęła kołdrę i zamknęła oczy.

Położyłem dłoń na jej brzuchu. Skórę miała ciepłą i gładką. Mój syn chyba chciał przybić piątkę. W momencie kiedy poczuliśmy jego ruch, spojrzeliśmy na siebie. Nie była w stanie ukryć wzruszenia. A ja poczułem ogromną dumę. Ten mały człowiek jest mój.

– W przyszłym tygodniu masz badania kontrolne. Chcę pójść razem z tobą.

– Ale to nie jest prośba, prawda?

– Wiesz, kim jestem. Ja nie muszę o nic prosić. – Patrząc jej w oczy, opuszkami palców zacząłem muskać jej skórę, a maleństwo zaczęło uprawiać harce, co ucieszyło nas oboje. – Jemu ten pomysł się podoba.

– A jeśli to nie jest twój syn? Czy twoi prawnicy nie powinni również na tę możliwość cię przygotować?

– Nie ma takiej opcji, Princessa. Ja wiem, że to dziecko jest moje i żadnych badań, by to potwierdzić, nie potrzebuję.

Zacisnęła palce na mojej dłoni i wyszeptała:

– Czy możesz już przestać? Twój dotyk jest dla mnie krępujący.

Podniosłem dłoń z jej brzucha, choć bardzo niechętnie. Przyciągnąłem jej palce do ust i zacząłem całować. Myślę, że zrozumiała, że w ten sposób chciałem jej podziękować.

– Zjesz ze mną śniadanie? – uznałem, że czas zmienić temat.

– Chciałabym zostać sama, o ile jako twój więzień mam do tego prawo – szepcze, unikając mojego spojrzenia.

Chwyciłem jej podbródek, by musiała spojrzeć na mnie.

– Margherit, do twojej dyspozycji jest cała posiadłość i samochód z kierowcą. A o twoje bezpieczeństwo zadba Angelo.

– Świetnie! Dajesz mi anioła stróża? – uśmiechnęła się sarkastycznie.

– Tak. Będzie ci towarzyszył zawsze, no chyba że będziesz wychodziła ze mną.

– Uwolnij mnie, proszę. Oddaj mi moje życie choć na te kilka miesięcy, do porodu. – Jej oczy wypełniły się łzami, ale nie pozwoliła sobie uronić żadnej z nich.

– Nie mogę. – Wstałem z łóżka. Muszę opuścić ten pokój, bo moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. – I nie proś mnie o to nigdy więcej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: