Historia armii pruskiej do 1740 roku. Tom 1 - Curt Jany - ebook

Historia armii pruskiej do 1740 roku. Tom 1 ebook

Curt Jany

2,0
59,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Curt Jany (1867-1945), pruski generał-major i historyk wojskowości, długoletni członek sekcji historycznej niemieckiego Sztabu Generalnego, wiele lat swojego życia poświęcił badaniu historii armii pruskiej. Efektem jego pracy jest powstałe w pierwszej połowie XX wieku opracowanie, przedstawiające niezwykle skrupulatnie powstanie i rozwój brandenbursko-pruskich sił zbrojnych. W oparciu o liczne źródła i opracowania autor szczegółowo zobrazował poszczególne etaty przeobrażania się słabych, początkowo mało zdyscyplinowanych wojsk niewiele znaczącej w Europie Brandenburgii w silną, stałą armię pierwszego króla Prus Fryderyka Wilhelma I. Chociaż Jany opisuje przebieg poszczególnych wojen i kampanii XVI i XVII wieku, w których uczestniczyły brandenburskie wojska, to jednak zmagania wojenne są dla niego zwykle tylko tłem służącym do zaprezentowania brandenbursko-pruskiej armii. Swoją uwagę autor skupił na rozwoju organizacji oddziałów, ich umundurowaniu, uzbrojeniu i sposobie walki. Dla czytelnika zainteresowanego historią wojskowości książka ta będzie skarbnicą wiadomości o wszystkim, co dotyczy armii brandenbursko-pruskiej z czasów panowania elektorów Brandenburgii i pierwszego króla Prus.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 633

Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału

Geschichte der Königlich Preußischen Armee bis zum Jahre 1807

Von den Anfängen bis 1740

© Copyright Curt Jany

© All Rights Reserved

© Copyright for Polish Edition

Wydawnictwo NapoleonV

Oświęcim 2020

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Tłumaczenie:

Bernard Lipka

Redakcja:

Michał Swędrowski

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Projekt okładki:

Paulina Klimek

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN: 978-83-8178-700-0

PRZEDMOWA

Historia pruskiej armii jest nieodłącznie związana z historią pruskiego państwa. To na jej zwycięstwach wyrosła królewska władza i potęga Niemiec. Brak jest jednak opartego na źródłach opracowania, który odpowiadałoby współczesnym wymaganiom. Owocem badań historii armii było wiele – niekiedy niezwykle wartościowych – prac poświęconych poszczególnym aspektom jej istnienia. Dzieje jej powstawania może jednak przedstawić dopiero kompleksowe opracowanie ukazujące tło historyczne i ściśle splątane z dziejami państwa oraz całokształtem rozwoju wojskowości. Dlatego nieodzowne jest zaprezentowanie również historii państwa i wojen. Odnosi się to szczególnie do okresu powstania stałej armii, gdy jej kształt i wewnętrzne struktury były jeszcze bardzo płynne. Takie potraktowanie zagadnienia zapewne nieco je ożywi i doda mu kolorów. Co do reszty, mam nadzieję, że prosta, oparta na dokumentach rozprawa nie wyda się zainteresowanemu czytelnikowi, do którego jest ona przede wszystkim adresowane, zbyt sucha.

Niniejsze opracowanie przedstawia okres od powstania pruskiej stałej armii aż do śmierci króla Fryderyka Wilhelma1.

Autor dziękuje za udzieloną pomoc wszystkim archiwom i bibliotekom, w pierwszej kolejności Tajnemu Archiwum Państwowemu w Berlinie.

Curt Jany

KSIĘGA PIERWSZABRANDENBURGIA I PRUSY PRZED WOJNĄ TRZYDZIESTOLETNIĄ

ROZDZIAŁ I POTENCJAŁ WOJENNY MARCHII BRANDENBURSKIEJ W XV I XVI WIEKU

Od kiedy Marchia Brandenburska przeszła w ręce rodziny książęcej, która położyła fundamenty nowego państwa, minęło ponad 500 lat. W Świętym Cesarstwie Rzymskim Narodu Niemieckiego istniało wiele bogatszych i gęściej zaludnionych państw. I chociaż już pierwsi Hohenzollernowie panujący w Marchii: Fryderyk I, Fryderyk II i Albrecht Achilles, cieszyli się wielkim poważaniem pozostałych książąt niemieckich, zawdzięczali to bardziej samym sobie niż sile rządzonego przez siebie elektorskiego państwa.

Po okresie, w którym nazwa Brandenburgii była bardzo poważana, kraj popadł w XVI wieku w sielankowe życie wiejskie. Ambitni władcy, jak panujący w latach 1499-1535 elektor Joachim I, nie mieli żadnych szans wobec powstającego w tym czasie habsburskiego mocarstwa. Heroiczne imiona władców Brandenburgii, na przykład Nestor albo Hektor, nie powinny nikogo mylić. Osłabiona podziałami dziedzicznymi Brandenburgia zamieniła się w małe, nieistotne państwo. Głowę elektora zaprzątały głównie spory religijne oraz problemy rodzinne i finansowe. W Grunewald, puszczy Schorfheide w okolicach Joachimsthal oraz lasach koło Köpenick często wówczas rozbrzmiewał wzywający pomocy sygnał olifanta1. Panujący stracił władzę nad siłami państwa. Od czasu gdy za rządów Joachima II stany przejęły nie tylko długi nagromadzone przez władcę, ale i administrację wprowadzonych w celu ich spłaty podatków, stawiały one zacięty opór elektorowi. Na dodatek znacznie rozszerzone zostały prawa własnościowe rycerstwa. Elektor był panem tylko w swoich domenach i znaczył niewiele więcej niż szlachcic w swojej zagrodzie i na swojej ziemi. Nad dużą częścią ludności uzależnionej od posiadaczy ziemskich nie miał żadnej bezpośredniej władzy. Szerokie masy ludności miejskiej żyły zresztą teraz również w stosunkach poddańczych, uzależnione od małej kasty rajców miejskich. Miasta, niektóre dawniej dość zamożne, od czasu upadku Hanzy w XV wieku stały się mało znaczącymi miejscowościami. Prawie połowa z nich podlegała władzy magnata, instytucji kościelnej, innego miasta albo należała do elektorskiej domeny. W Brandenburgii istniało zaledwie około 40 miast niezależnych (Immediatstadt). Przed wojną trzydziestoletnią tylko siedem z nich było zamieszkałych przez więcej niż 4000-5000 dusz. W Starej Marchii liczbą ludności wyróżniało się jedynie Stendal (około 8000 mieszkańców), a w Marchii Środkowej Brandenburg nad Hawelą oraz posiadający port przeładunkowy Frankfurt nad Odrą (oba około 10 000 mieszkańców). Berlin-Cölln, gdzie znajdowała się elektorska rezydencja, liczył najwyżej 14 000 dusz, czyli mniej niż obecnie [tj. w pierwszej połowie XX wieku – przyp. tłum.] Neuruppin. Dla porównania – Norymbergę zamieszkiwało wówczas 40 000 – 50 000 ludzi2. Liczbę ludności całej Marchii Elektorskiej krótko przed wybuchem wojny trzydziestoletniej szacuje się (bez Nowej Marchii) na najwyżej 400 000 ludzi, z czego jedna czwarta żyła w miastach. Nawet po uwzględnieniu Nowej Marchii liczba ta prawdopodobnie nie przekroczyłaby pół miliona.

1. SKŁAD ARMII W XV WIEKU

Główny ciężar życia państwowego ponosiło rycerstwo i mieszczaństwo. To przede wszystkim od ich możliwości i chęci zależało, czy kraj będzie zdolny do działań wojennych. W wojnach XV wieku elektorzy Brandenburgii, niezależnie od sprzymierzonych książąt i uzupełnień z frankońskich ziem rodzinnych, byli w stanie wystawić znaczną jak na owe czasy armię. Jej zasadniczą część stanowiło nadal rycerstwo. To ono tworzyło właściwe siły zbrojne. O sile armii decydowała liczba kopijników, to znaczy opancerzonych, uzbrojonych w kopie i dosiadających ciężkich wierzchowców rycerzy, którym towarzyszyli giermkowie. Z tego powodu również miasta wystawiały jak największą liczbę rycerzy.

W porównaniu z nimi wartość bojowa piechoty, nawet jeśli nielicznej3, była dość niska, szczególnie w otwartym polu. W drugiej połowie XV wieku w niemieckich krajach wschodnich nazywano ją przeważnie, bez względu na różnice w uzbrojeniu, trabantami (od niem. traben – biegać). Na przykład w 1477 roku elektor na wyprawę przeciwko księciu Janowi II Żagańskiemu zarządził:

„Trabanci mają być podzieleni na trzy grupy; jedna czwarta z nich ma być wyposażona w rusznice, jedna trzecia w kusze, a reszta posiadać topory albo halabardy”.

Brandenburscy piechurzy nie mieli jeszcze wtedy długich pik, którymi szwajcarscy pikinierzy i niemieccy landsknechci zakończyli bojową przewagę rycerstwa. Przed rozpowszechnieniem się tej broni, dzięki której Szwajcarzy przyczynili się do zwycięstw księcia Burgundii Karola Zuchwałego (1433-1477), wartość bojowa piechoty była niewielka. Pewną skuteczność mieli tylko strzelcy wyposażeni w kusze i rusznice, którzy mogli z odległości włączyć się w walki rycerzy albo przygotować natarcie. W decydującym starciu piechota posiadająca tylko broń ręczną nie mogła jednak wziąć udziału, o ile nie miała osłony terenowej w postaci moczarów, lasu czy wzgórz, gdzie jej rycerscy przeciwnicy byli zmuszeni do zatrzymania się lub zejścia z konia. W otwartym polu takie przeszkody terenowe mógł zastąpić szyk taborowy utworzony z wozów załadowanych wyposażeniem armii i zaprzężonych najczęściej w cztery konie. Szyk taki bardzo skutecznie stosowali husyci, wykorzystując go również jako punkt wyjściowy do natarcia. Podczas marszu w pobliżu nieprzyjaciela armia była przedzielona jadącymi w kilku kolumnach wozami.

Większe znaczenie piechota miała w trakcie walk o umocnione miejsca, podczas oblężeń, obrony zamków lub miejskich murów. W tamtych czasach tego rodzaju walki odgrywały wielką rolę, często stanowiły nawet zasadnicze działania wojenne. Przykładem może być będąca częścią długoletniego konfliktu granicznego z Pomorzanami wojna burgrabiego Fryderyka VI z Norymbergi4 przeciwko zamkom rodu Quitzow, w której trabanci brandenburskich miast oddali swojemu władcy duże przysługi.

Za panowania Albrechta Achillesa w Marchii Brandenburskiej do służby wojskowej wciągnięto również ludność chłopską, przede wszystkim do budowy szańców i dróg5. Stare zobowiązanie chłopów do służby transportowej (servitium curruum) nie zostało jeszcze powszechnie zastąpione pracą pańszczyźnianą na roli. Wozy oddawane do dyspozycji przez wiejskie wspólnoty stanowiły obok środków transportu poszczególnych miast ważną część wyposażenia armii6.

2. LICZEBNOŚĆ ARMII W XV WIEKU

O liczebności całej armii w znaczącym stopniu decydowały osobiste wpływy władcy i sytuacja polityczna. Określona była tylko liczba będących do dyspozycji rycerzy zobowiązanych do udziału w działaniach wojennych w oparciu o stosunek lenny. W czasach panowania silnych władców, na przykład Albrechta Achillesa, stanowili oni wszak jedynie rycerską część armii. Jej reszta pochodziła z miast, z którymi władca musiał za każdym razem pertraktować, ile mogą albo chcą oddać do dyspozycji konnych, trabantów i wozów. Pierwotnie nie istniały żadne prawne reguły określające liczebność wystawianych przez miasta kontyngentów. Podstawą do pertraktacji na ogół były dawne zwyczaje. Kontyngenty były utrzymywane na koszt miast, podczas gdy rycerstwo otrzymywało od władcy wyżywienie i paszę, czyli zaopatrzenie dla ludzi i koni. Wiele obwieszczeń podających stan liczebny wojska można znaleźć szczególnie z okresu panowania Albrechta Achillesa. W 1471 roku w piątek przed Zielonymi Świątkami elektor szacował siły Marchii Brandenburskiej na 2000 rycerzy, 1000 wozów po jednym knechcie każdy, 8000 piechurów i 1000 knechtów taborowych – w sumie 12 000 ludzi7. Podobnej liczby zażądał Albrecht od Marchii Brandenburskiej w 1477 roku na planowaną wyprawę przeciwko księciu Janowi Żagańskiemu: 2000 rycerzy, 1000 wozów z wyposażeniem po jednym knechcie każdy, 1000 robotników do kopania szańców oraz 8000 trabantów – łącznie 12 000 ludzi8. Również w 1479 roku w skład armii wchodziło 2000 rycerskich koni, a mianowicie:

- rycerstwo Starej Marchii – 400 koni,

- biskup Havelbergu i rycerstwo z Prignitz – 200 koni,

- książęta9, hrabiowie i rycerstwo Marchii Środkowej – 400 koni,

- rycerstwo marchii z drugiej strony Odry i okolic Cottbus – 200 koni,

- margrabia Jan i jego dwór – 200 koni,

- wszystkie miasta w całej Marchii10– 600 koni.

Na zjeździe w Berlinie w środę po Laetare [czwarta niedziela Wielkiego Postu – przyp. tłum.] tego samego roku postanowiono wystawić armię liczącą wraz ze spodziewanymi obcymi posiłkami 12 000 ludzi: 3000 konnych, 1000 wozów po jednym knechcie każdy, 8000 trabantów, z czego 2000 „gości” (najemników), 2000 ludzi od prałatów, hrabiów i rycerstwa oraz 4000 z miast11.

3. POCZĄTKI WOJSK ZACIĘŻNYCH

Najemnictwo najprędzej rozpowszechniło się wśród trabantów miejskich. Działalność zawodowa mieszkańców miast nie pozwalała im na oddalanie się na dłuższy okres i większe odległości od miejsca zamieszkania. Służbę w przygranicznych zamkach potrzebujących stałej załogi musieli więc pełnić najemnicy. W czerwcu 1470 roku władze miast, które „na dwa lata oddały knechtów do Garz”, odmówiły dalszego ich utrzymywania. W tej sytuacji margrabia Jan, elektorski namiestnik w Marchii, na pół roku wziął na służbę rotmistrza Merteina z Frankfurtu i 100 trabantów, płacąc im miesięcznie 18 brandenburskich groszy jako żołd i zapewniając wikt. Połowa przyznanego im żołdu była wypłacana miesięcznie, resztę mieli otrzymać po zakończeniu służby12. Elektor Albrecht Achilles oświadczył wprawdzie w 1471 roku przy podobnej okazji, że „podobnie jak Nasz ojciec również My nigdy nie daliśmy żołdu i jak Bóg pozwoli, nigdy nie damy”13, ale jeśli miasta z własnej inicjatywy opłacały wymaganych od nich trabantów, to znaczy przejmowały koszty ich utrzymania, to władca zapewne nie miał nic przeciwko temu. Gdy w 1489 roku nad Marchią zawisło niebezpieczeństwo najazdu Węgrów pod wodzą króla Macieja Korwina, elektor Jan uzgodnił z Berlinem i Cölln, że wypłacą najętym przez siebie trabantom żołd w wysokości pół guldena reńskiego, a pozostałym miastom zaproponował wypłacenie tej samej sumy i pozostawienie swoich knechtów w domu14. W tym właśnie kierunku postępował dalszy rozwój.

Także powoływanie do armii wasali było możliwe tylko w ograniczonym stopniu. Płacąc im żołd, władca nie mógł zbyt długo trzymać w służbie konnych lenników, bo ich utrzymanie było bardzo kosztowne. Zresztą zgodnie z obowiązującym, choć nieujętym prawnie zwyczajem byli oni zobowiązani do służby przede wszystkim w razie konieczności obrony kraju. W przypadku wypraw poza jego granice, szczególnie gdy miały one służyć jedynie polityce panującego, zawsze musiał on liczyć na ich dobrą wolę. Z tego powodu już ostatni margrabiowie z dynastii askańskiej15 preferowali w takich przypadkach zawieranie z własnymi lub obcymi rycerzami umów o żołd16. Stopniowo zaczęły wytwarzać się z tego trwałe formy służby wojskowej. Członkowie niższego, ale również wyższego stanu wstępowali za ustalony z góry żołd roczny do „wojska nadwornego”, czyli na osobistą służbę margrabiego. Na przykład burgrabia Fryderyk z Norymbergi wziął 29 marca 1413 roku na dwuletnią służbę swojego szwagra, księcia Ulryka z Meklemburgii, płacąc mu 600 reńskich guldenów rocznie i obiecując za obecność na dworze paszę dla 20 koni „jak innym służebnikom” oraz odszkodowanie za poniesione w służbie straty17. „Wojsko nadworne” w czasie wypraw wojennych stanowiło bezpośrednie otoczenie elektora. Jego członkowie byli zobowiązani do trzymania określonej liczby „uzbrojonych koni”, na których służyli stale na dworze albo tylko na wezwanie. Większość z nich posiadała jednego („jednokonni”) lub dwa wierzchowce („dwukonni”). W nominacjach dla wysokich urzędników dworskich i państwowych, elektorskich radców i służących umieszczano klauzulę zobowiązującą ich do wystawienia na żądanie władcy określonej liczby konnych knechtów18. Byli oni podporządkowani marszałkowi dworu. W rozporządzeniu dworskim z 1470 roku napisano:

„Wszyscy oni, towarzysząc Jego Wysokości, mają być przybrani w zbroje, żeby nie brano ich za kupców, a w szyku mają pozostać za ochmistrzem albo marszałkiem”19.

W wykazach pochodzących z czasów Albrechta Achillesa figuruje około 200 członków „wojska nadwornego”. Wyróżniali się oni ubiorem; w 1476 roku nosili czarno-szare kaftany, a na czarnych rękawach mieli litery z białego płótna20. Wśród czeladzi dworskiej znajdowała się ponadto określona liczba konnych knechtów, posiadających jednego konia. Nie należy ich mylić ze wspomnianymi wyżej szlachetnymi „jednokonnymi”. Za panowania Albrechta Achillesa byli oni wykorzystywani do przeróżnych celów, na przykład jako posłańcy, eskorta albo policja krajowa. Również oni byli podporządkowani marszałkowi dworu.

4. BROŃ PALNA

Pierwsze „działa”, przypisywane według starego przekazu niemieckiemu mnichowi Bertholdowi Schwarzowi i święcące w Niemczech pierwsze sukcesy w latach 1320-1330, w XIV wieku pojawiły się także w Brandenburgii. Już na początku panowania Hohenzollernów pokazała się tam broń o tajemniczej nazwie „Leniwa Greta”, wielka bombarda, której lufa ważyła 90 centnarów, a kamienne kule 3 centnary21. Tego typu działa burgrabia Fryderyk z Norymbergi wypożyczył od zakonu krzyżackiego22 na oblężenie Friesack i Plaue (1414). W testamencie przekazał odlane z nich dzwony berlińskiemu kościołowi Najświętszej Marii Panny. Władcy Brandenburgii jednak przez długi czas posiadali bardzo niewiele broni palnej. Pierwsza wzmianka o zaangażowaniu elektorskiego puszkarza (Michela Haupta) pochodzi z wtorku przed świętem Trzech Króli 1454 roku. Miał on wraz ze swoim knechtem Piotrem „pilnować, naprawiać i utrzymywać w gotowości strzelby i proch Jego Wysokości”. W 1469 roku elektor Fryderyk II poprosił księcia Saksonii Albrechta o przysłanie mu „dobrego puszkarza, który potrafiłby strzelać z tej wielkiej broni”23. W nowy rodzaj broni jako pierwsze zaopatrzyły się posiadające pieniądze miasta24, dla obrony swoich murów. Jak wynika z wykazu sporządzonego przez stany Rzeszy podczas obrad Sejmu we Frankfurcie w 1427 roku, margrabia Brandenburgii miał przekazać na wojnę z husytami tylko jedną dużą bombardę, cztery taraśnice25 i 20 bombard ręcznych oraz swojego puszkarza. W tym samym czasie bogata Norymberga mogła podobno wystawić jedną dużą bombardę na 2-centnarowe kule i 6 małych, a także 12 taraśnic i 60 bombard ręcznych oraz 6 puszkarzy26. W 1488 roku Salzwedel, po stłumieniu buntu miast Starej Marchii przeciwko wprowadzeniu nowego podatku za piwo, musiało oddać cały swój sprzęt wojenny: 26 hakownic, 8 bombard i 3 wężownice27 na żelazne kule28. Armaty z miejskich cekhauzów były wykorzystywane także podczas kampanii w polu. W 1479 roku na wyprawę na Szczecin każde z dwunastu tzw. głównych miast Marchii Brandenburskiej oddało po „dwie haubice i jednym puszkarzu, który potrafił je obsługiwać”29. Elektorskie rozporządzenia dla miast jeszcze przez długi czas (na przykład z lat 1515, 1524 i 1550) zawierały polecenie utrzymywania w gotowości bojowej swoich oddziałów, które miały „swoje posiadające koła armaty ustawić przed ratuszem”.

5. ZMNIEJSZENIE ZNACZENIA POWSZECHNEJ MOBILIZACJI W XVI WIEKU

Wraz z osłabieniem władzy w XVI wieku i zanikiem jakiegokolwiek zewnętrznego zagrożenia w tych spokojnych i przyjaznych latach, którymi w Marchii Brandenburskiej mogło cieszyć się kilka pokoleń, zakończyło się też mobilizowanie ludności wiejskiej na wojnę. Posiadacze ziemscy, którzy zdobywali nad nią coraz większą władzę, nie życzyli sobie oczywiście odciągania ich „poddanych” od pługa. Od dochodów z domen był uzależniony również elektorski dwór i dlatego w praktyce nie było już mowy o powoływaniu zatrudnionych w nich ludzi do służby wojskowej. Na wypadek grożącego niebezpieczeństwa władcy wprawdzie nadal mieli prawo zwoływania pospolitego ruszenia, ale w rzeczywistości na początku XVII wieku ludność wiejska nie była już prawie w ogóle brana pod uwagę. Nie odnosiło się to do ludności miast. Używane wówczas w odniesieniu do oddziałów zaciężnych dawne określenie „armia ludowa” jest więc nieco mylące. Znaczenie tego pojęcia wyjaśniała rezolucja deputowanych brandenburskich stanów z 11 lutego 1627 roku stwierdzająca, że „nie należy pod nim rozumieć niczego innego niż normalną służbę dla kraju, do której zobowiązane jest rycerstwo i miasta”.

Służba rycerska

Sekretarz do spraw lenn Nikolaus von Kötteritz 3 marca 1604 roku wyliczył, że rycerstwo oraz miasta są zobowiązane do wystawienia następującej liczby koni:

„Wykaz wszystkich służb rycerskich z całej Marchii Brandenburskiej

- 152½ konia rycerstwa z całej Starej Marchii włącznie z komturem Werben (2 konie);

- 93¼ konia rycerstwo Havellandu włącznie z kapitułą Brandenburga (4 konie);

- 2¼ konia z Ländchen Bellin;

- 16½ konia z powiatu Zaucha;

- 28¾ konia z powiatu Teltow;

- 19 koni z powiatu Niederbarnim;

- 30 koni z powiatu Hochbarnim;

- 30½ konia z Ziemi Lubuskiej włącznie z komturem Lietzen (4 konie);

- 104 konie rycerstwa Marchii Wkrzańskiej i Stolpe;

- 32¾ konia z Ruppina;

- 81½ konia rycerstwa i magnatów z Prignitz;

- 24 konie z majątków Beeskow i Storkow.

A teraz służby rycerskie z Nowej Marchii:

- 91 koni z okolic Krosna Odrzańskiego i Sulechowa30;

- 36 koni ze Sternbergu;

- 79 koni z powiatów myśliborskiego, gorzowskiego i chojnowskiego;

- 101 koni z powiatów świdwińskiego, drawskiego, złocienieckiego31 i choszczeńskiego;

- 45½ konia z okręgu Cottbus;

- 15 koni zagranicznych wasali, w tym 8 koni hrabiów Stolbergu, 4 konie rodziny von Kanitz z Borka Strzelińskiego32 i 3 z lenna Derenburg33.

Sumując wszystkie konie wystawione przez hrabiów, posiadaczy ziemskich i magnatów, otrzymamy 982½ konia.

Służby rycerskie wystawione przez miasta:

- 27 koni z wszystkich miast Starej Marchii;

- 61¼ konia z wszystkich miast Marchii Środkowej;

- 3 konie z miasta Wusterhausen.

Łącznie 91¼ konia34.

Summa summarum całe rycerstwo i miasta wystawią 1073¾ konia”.

Jest to liczba znacznie mniejsza od wykazanej w spisach z czasów elektora Albrechta Achillesa. Wynika to z tego, że Nikolaus von Kötteritz ujął w wykazie jedynie zobowiązanych do służby wasali elektorskich. W rzeczywistości liczba koni wystawianych przez rycerstwo była znacznie wyższa. Również w odniesieniu do miast, które wówczas były zdolne do wystawienia ponad 600 konnych, elektorski sekretarz uwzględnił tylko konnych z posiadłości ziemskich należących do miast.

Niemniej spadła nie tylko liczebność, ale też zdolność bojowa armii. Celem jej sprawdzenia od panowania Joachima I wyznaczeni przez elektora inspektorzy przeprowadzali co pewien czas lustracje (popisy), a ich rezultaty umieszczali w raportach35. Przeglądy te odbywały się w okolicach większych miejscowości poszczególnych części kraju. Rycerstwo otrzymywało w tym czasie paszę i wyżywienie albo pieniądze na utrzymanie w wysokości 12 srebrnych groszy na jednego konia. Inspektorzy, członkowie dworu i stanu rycerskiego, byli na każdy taki przegląd wyznaczani przez elektora. Z reguły stawiali się na niego wszyscy wyznaczeni, chociaż nierzadko dochodziło do sporów w kwestii wystawienia połowy albo ćwiartki konia. Na popisie prezentowano zaproponowanych przez magnatów oficerów i dokonywano podziału na oddziały. W przekazach jest nawet mowa o ćwiczeniach. Rzecz znamienna, że elektorscy wasale wprawdzie stawiali się jeszcze wtedy osobiście, ale swoje konie kazali prezentować knechtom. Służba lenna była obwarowana surowymi warunkami. Jak wynika z rozporządzenia elektora z 1610 roku (czasami jest też o tym informacja w raportach z popisu), w przypadku kalectwa lub innej fizycznej dolegliwości lennik musiał „wystawić na swoje miejsce inną osobę stanu rycerskiego”. Rycerzom towarzyszyli knechci w liczbie zależnej od obowiązującej ich do wystawienia liczby koni. Posiadacze mniejszych majątków często dołączali do orszaków znaczniejszych magnatów, których byli wasalami. We wspomnianym rozporządzeniu z 1610 roku elektor przypominał, aby przysyłać „porządnych knechtów na dobrych i silnych koniach, a nie woźniców, wójtów, rybaków i podobną hołotę na słabych szkapach”. Świadczy to o powszechnym spadku zdolności bojowej dużej części drobnej szlachty wynikającym ze zmiany ogólnej sytuacji.

Druga połowa XVI wieku była w Niemczech okresem pokoju, szczególnie na północnym wschodzie. Minęły czasy nieustannych konfliktów i zawirowań. Niejeden „szlachcic zagrodowy” wegetował na biednym, liczącym parę łanów ziemi „dworze rycerskim” (w niektórych wioskach były trzy, cztery lub nawet więcej takich „dworów”)36. Służba lenna, zwłaszcza utrzymywanie kosztownych rycerskich koni, była dla niego wielkim obciążeniem, a na rycerskie ćwiczenia nie miał on wcale ochoty. Główną przyczyną niechęci szlachty do osobistego wypełniania wasalskich obowiązków były jednak przemiany w całej wojskowości i coraz bardziej rozpowszechniający się system wojsk zaciężnych. Dla szlacheckiej młodzieży z północno-wschodnich Niemiec, z Marchii Brandenburskiej i z Saksonii, wstępowanie do cudzoziemskich wojsk najemnych, szczególnie jazdy, było jedyną szansą na zdobycie wojskowego doświadczenia i otwierało drogę do zobaczenia świata i szukania tam szczęścia. W zależności od swojej aktualnej polityki władze tolerowały albo udaremniały werbunek. Wielka liczba zakazów wstępowania w szeregi oddziałów zaciężnych najlepiej świadczy o tym, jak często je przekraczano. Brandenburczycy walczyli na wszystkich polach bitew tamtych czasów, ich nazwiska można spotkać w wielu armiach niemieckich czasów Reformacji, w wojskach uczestniczących w wojnach z Turkami, walkach wyzwoleńczych w Niderlandach przeciwko Hiszpanom, a nawet wśród uczestników wojen hugenockich37. W porównaniu z rycerskim pospolitym ruszeniem okresu feudalnego, które traciło na znaczeniu, szlachta o wiele chętniej obejmowała stanowiska dowódcze w armii najemnej, gdzie istniała większa szansa na zdobycie sławy i majątku. Wielu generałów i pułkowników wojny trzydziestoletniej pochodziło właśnie z Marchii Brandenburskiej! Mimo to, jak przekonamy się poniżej, rycerstwo w razie potrzeby coraz częściej preferowało ponoszenie kosztów wystawienia oddziałów najemnych zamiast osobistego ruszenia na wojnę. W ten sposób dawna służba wojskowa zamieniła się w opłaty pieniężne.

Piechota miejska

Jak wspomniano, w dawniejszych czasach miasta każdorazowo pertraktowały z władcą na temat liczebności wystawianych przez siebie kontyngentów. W wydawanych w XVI wieku rozkazach elektor często przypominał władzom miejskim o „zachowaniu gotowości”. Ten powszechny obowiązek służby wojskowej mieszkańców miast mógł oczywiście odnosić się wyłącznie do obrony własnych murów. W tym celu musieli oni posiadać broń, która należała do wyposażenia domostw. Rozporządzenie Joachima I z 1514 roku wyraźnie zakazywało usunięcia przypisanej do domu broni w przypadku jego sprzedaży lub przekazania spadkobiercom38. Wielką popularnością cieszyły się wówczas ćwiczenia w strzelaniu z kuszy, a w wielu miejscowościach istniały nawet bractwa strzeleckie39. Mieszkańcy wystawiali również straże miejskie. Liczba ludzi zdolnych do służby wojskowej była poddawana okresowym kontrolom, podobnie jak w przypadku rycerstwa. Na przykład w 1623 roku w rezydencjach elektorskich ich stan był następujący:

- w Berlinie: 1 kapitan miasta (Max Stainaich), 1 chorąży, 1 porucznik, 6 dowódców oddziału, 4 doboszy, 1 trębacz, 1 oboista, 264 muszkieterów, 167 pikinierów, 90 strzelców, 292 halabardników, 37 cieśli – łącznie, bez oficerów, 850 ludzi;

- w Cölln: 1 kapitan miasta (Jakob Franck), 1 chorąży, 1 porucznik, 2 dowódców oddziału, 2 doboszy, 110 muszkieterów, 102 pikinierów, 34 strzelców, 63 halabardników, 4 cieśli – łącznie, bez oficerów, 313 ludzi40.

Od czasów Joachima I popisów dokonywali specjalni, wybrani przez elektora i opłacani przez miasta położone w poszczególnych częściach kraju „kapitanowie” albo „lustratorzy”, którzy również w przypadku działań wojennych mieli być „kapitanami nad piechotą”41. Mniej więcej pod koniec XVI wieku urząd lustratora wraz z obowiązkiem jego opłacania został przejęty przez dowódców „gwardii” (o której będzie jeszcze mowa) nowych twierdz. 31 października 1610 roku „naczelny urząd lustracyjny” całego elektoratu oraz pieczę nad jego finansami objął Levin Lübicke, kapitan gwardii Spandau. 12 listopada 1618 roku jego następca w tamtejszej twierdzy Georg Stenger został mianowany „naczelnym inspektorem popisów”. Po nim urząd ten 4 stycznia 1625 roku objął kapitan gwardii w Spandau Hans Georg von Ribbeck jako „generalny lustrator Naszych miast w Dolnej, Środkowej i Wkrzańskiej Marchii oraz Ruppinie”. Inspektorem popisów miast Nowej Marchii został kapitan gwardii Kostrzyna Joachim Senff. Były to ostatnie nominacje na ten urząd, wraz ze śmiercią Ribbecka w 1666 roku uległ on likwidacji. W czasie przeglądów wybierano także dowódców, którzy mieli nauczyć mieszkańców obchodzenia się z bronią. Sporządzone przy tej okazji rejestry popisowe były podstawą do ustalenia liczebności oddziałów wystawianych przez każdą miejscowość. Po zażądaniu przez elektora Jana Jerzego w 1583 roku od miast Nowej i Środkowej Marchii raportów zawierających „wykaz zobowiązanych do służby” i przeprowadzeniu w 1599 roku kolejnego przeglądu elektor Joachim Fryderyk ustalił w 1604 roku, że miasta powinny wystawić 4000 ludzi. Podstawą obliczeń była zasada przyjęta na Sejmie okręgowym w Zerbst w 1588 roku przez stany okręgu Górnej Saksonii42, do którego należała Brandenburgia, że na jednego rycerza ma przypadać czterech piechurów. Ponieważ w Marchii wasale musieli wystawić około 1000 konnych, to odpowiednia do nich liczba piechurów wynosiła właśnie 4000 ludzi. Według wykazu z 3 marca 1604 roku miasta miały wystawić:

Miejscowość

Ludzie

Stare Miasto Brandenburg

100

Spandau (100), Treuenbrietzen (60), Rathenow (25), Nauen (30), Beelitz (25),

Poczdam (12)

200

252

Berlin i Cölln włącznie z okolicznymi małymi miastami Bernau, Neustadt, Eberswalde, Straussberg, Wrietzen, Mittenwalde, Trebbin, Köpenick, Bötzow,

Liebenwalde, Oderberg

600

Frankfurt n. Odrą wraz z wioskami Drossen, Münchberg i Reppen

100

Prenzlau (100), Templin (25), Neu-Angermünde (30), Strassburg (13)

168

Neu-Ruppin (108), Gransee (40), Wusterhausen (25)

173

Stendal i pozostałe miasta Starej Marchii

1000

miasta w okręgu Prignitz: Perleberg, Pritzwalk, Kyritz, Havelberg, Lenzen

200

Wittstock (40), Fürstenwalde (50), Ziesar (10)

100

W sumie:

2893

Ponadto z Nowej Marchii:

„45 żołnierzy z Kostrzyna, 100 z miasteczka Dębno, 30 z Mieszkowic, 8 z Morynia, 3 z Cedyni, 55 z Chojna, 35 z Trzcińska, 55 z Myśliborza, 35 z Lipian, 44 z Barlinka, 80 z Choszczna, 38 z Drawska Pomorskiego, 35 ze Świdwina, 45 z Dobiegniewa, 10 z Drezdenka, 50 ze Strzelec Krajeńskich, 90 z Gorzowa Wielkopolskiego, 40 z Sulęcina, 85 z Sulechowa, 90 z Krosna Odrzańskiego, 50 z Lubska, 90 z Cottbus, 10 z miasteczka Peitz, 55 z Beeskow, 17 ze Storkow – łącznie: 1107. Tym samym piechota z całej Marchii i elektoratu Brandenburga będzie liczyć 4000 żołnierzy”.

Później kilkakrotnie sięgano do wykazu z 1604 roku. Zdarzały się jednak wypadki, że powoływano tylko część miejskiej piechoty. Już w 1600 roku zażądano wystawienia tylko „co dziesiątego”, w 1610 „co czwartego”, a w 1626 znowu „co dziesiątego” człowieka. Przeważnie jednak liczba żądanej z brandenburskich miast piechoty aż do czasów Wielkiego Elektora wynosiła 4000 ludzi.

Nie ulega wątpliwości, że mimo wszystkich lustracji i ćwiczeń strzeleckich zdolność bojowa mieszkańców miast, którzy dawniej tak skutecznie stawiali opór rabunkowym napadom szlachty, a we Frankfurcie i Bernau odparli atak husytów43, w wolnych od wojen dziesięcioleciach epoki Reformacji znacznie spadła. Na dodatek funkcjonujące na starych zasadach miejskie kontyngenty, nawet jeśli rzeczywiście składały się z „żołnierzy”, nie posiadały absolutnie żadnej struktury organizacyjnej. Nie mając wystarczającej liczby odpowiednich dowódców, stałego podziału, jednorodnego uzbrojenia, odpowiedniego wyszkolenia oraz dyscypliny, ustępowały wyćwiczonym oddziałom, chociaż odważnie stawały w polu.

* * *

W starych rejestrach ciągle jeszcze były wymieniane czterokonne wozy na wyposażenie bojowe, chociaż szyk taborowy już dawno stracił militarne znaczenie. Miasta, kapituły katedr i klasztorów nadal miały obowiązek oddawania ich do dyspozycji. W wykazach wymienieni są ponadto zobowiązani do służby wójtowie z folwarków wasali. Ich konie różniły się jednak od wierzchowców uzbrojonych knechtów i były zwykłymi zwierzętami pociągowymi, których wartość w 1600 roku kancelaria lenna wyceniała na 300-400 talarów. Wyszkolone wierzchowce szlachty kosztowały wówczas ponad 12 000 talarów44. W późniejszych czasach konie oddane do dyspozycji przez miasta i wójtów były wykorzystywane w zaprzęgach artylerii. Ten zwyczaj utrzymał się aż do upadku starego państwa pruskiego45.

* * *

Wymienione wyżej składowe pospolitego ruszenia, czyli wynikająca ze stosunku lennego służba na koniu wasali i piechota miast, tworzyły siły zbrojne, którymi dysponował elektor około 1600 roku. Nie ulega wątpliwości, że ich wartość bojowa była bardzo niska. W Brandenburgii było jednak wystarczająco dużo ludzi, którzy wędrowali po świecie i doświadczyli w szeregach innych armii rozwoju wojennego rzemiosła, który dokonał się w dobie Reformacji. Żaden książę ani kraj nie decydował się z lekkim sercem na zaangażowanie tej kosztownej i w przypadku złej zapłaty niesubordynowanej „soldateski”, w której jak napisano w powstałej krótko po 1610 roku notatce, miano „w domu pół nieprzyjaciela i całego w drzwiach”. A jednak już wkrótce nie można było z niej zrezygnować.

6. ROZWÓJ WOJSK ZACIĘŻNYCH W XVI WIEKU

Konieczność werbowania najemnych oddziałów była rezultatem postanowień Sejmu Rzeszy oraz polityki elektorów w XVI wieku. Zobowiązania Rzeszy wobec cesarza o udzieleniu pomocy w odparciu zagrożenia ze strony Turków udawało się początkowo załatwić na drodze zapłacenia tzw. podatku tureckiego46. Na niektórych posiedzeniach Sejmu Rzeszy, na przykład w 1521 roku w Wormacji, postanawiano pomóc cesarzowi „konnymi i pieszymi żołnierzami, a nie pieniędzmi”, i oddano do dyspozycji Karola V na okres sześciu miesięcy na wyprawę do Rzymu armię liczącą 4000 konnych i 20 000 pieszych47. W tej samej formie udzielono cesarzowi pomocy w latach 1532 i 1542, podczas wojen z Turkami. Władcy cesarstwa z praktycznych powodów preferowali pomoc pieniężną, za którą mogli zwerbować żołnierzy zamiast czekać na przybycie wielu małych kontyngentów z bardzo odległych niekiedy państw Rzeszy48. Wspomniany Sejm w Wormacji ustalił, że każdy konny ma otrzymać miesięcznie nie więcej niż 10 reńskich guldenów (później 12), a pieszy knecht nie więcej niż 4 guldeny „jako żołd, na utrzymanie i jako odszkodowanie za poniesione straty”.

Im powszechniejsze stawały się wojska zaciężne, tym ważniejsze było dla władców zapewnienie sobie w porę służby zdolnych dowódców, którzy w razie potrzeby mieli zająć się werbowaniem żołnierzy. Ich zaangażowanie odbywało się początkowo według starych form, czyli na drodze rocznych umów. Za ustalone roczne wynagrodzenie pułkownik albo rotmistrz zobowiązywał się do służby na czele pocztu złożonego z czterech, sześciu lub ośmiu koni. Późniejsze umowy, z lat 1580-1590, zawierają ponadto klauzule zobowiązujące pułkownika do zwerbowania w przypadku wojny 1000 żołnierzy, a rotmistrza 300-400.

W razie bezpośredniego zagrożenia zawierane umowy ograniczano jednak do ustalenia stawki miesięcznej (Wartegeld) obowiązującej zawsze tylko przez kilka miesięcy. Zaangażowani oficerowie dostawali z reguły 5 talarów miesięcznie za każdego konia i zobowiązywali się na piśmie do zwerbowania uzgodnionej liczby żołnierzy i utrzymywania ich za otrzymane pieniądze. 27 września 1550 roku margrabia Jan z Kostrzyna, który w przeciwieństwie do swego brata zamierzał udzielić poparcia Magdeburgowi, pisał, że ma „zamówionych” 3500 konnych i 4000 pieszych, a 21 stycznia 1551 roku podkreślał, że dodatkowo ma „zarezerwowanych” 1700 konnych52. Nie byli oni skoncentrowani w jednym miejscu, lecz oficerowie opłaceni przez margrabiego gwarantowali, że podlegli im ludzie są stale do dyspozycji. Po minięciu umówionego okresu i zaprzestaniu wypłat wszelkie zobowiązania traciły ważność53. Ostatni taki angaż na zwerbowanie 1000 konnych w Brandenburgii otrzymał w 1610 roku pułkownik Izaak von Kracht.

7. NOWE TWIERDZE

W XVI wieku rozpoczęto budowę nowych twierdz, które miały zastąpić nieodporne na armatnie kule drewniane i murowane budowle średniowieczne. Pierwsze kroki zrobił margrabia Jan z Kostrzyna w otrzymanej po śmierci elektora Joachima I w 1535 roku Nowej Marchii. W listopadzie 1537 roku54 zlecił on włoskiemu budowniczemu umocnienie miejsca wybranego przez siebie na rezydencję. Naturalną ochronę nowej twierdzy zbudowanej na wzór fortyfikacji sprawdzonych w wojnach w północnych Włoszech na przełomie wieków stanowiły nurty Warty i Odry oraz okoliczne rozległe bagna. Nowe umocnienia Kostrzyna miały kształt rozciągniętego prostokąta z czterema małymi bastejami w rogach oraz jedną większą pośrodku muru od strony wschodniej. Mur od strony Odry posiadał tylko jedną złamaną kurtynę55. W 1557 roku margrabia rozpoczął w podobny sposób umacniać mały Peitz w należącej do niego brandenburskiej eksklawie Cottbus56. Miejscowość ta była położona nad rzeką Malxe (dopływ Sprewy) między rozległymi lasami a jeziorami, w miejscu, gdzie spotykają się drogi prowadzące z Frankfurtu i Gubina do Cottbus oraz Łużyc. Po śmierci margrabiego w 1571 roku obie twierdze powróciły do Marchii Elektorskiej. W międzyczasie także tam rozpoczęto budowę nowych twierdz. Po zaakceptowaniu w 1559 roku planów przez Sejm krajowy (Landtag) rozpoczęto w 1560 roku umacnianie Spandau57. W 1578 roku nadzór nad budową twierdzy przejął jeden z najlepszych budowniczych obiektów wojskowych tej epoki, hrabia Rochus Quirinus zu Linar58, również Włoch z pochodzenia. Przez długi czas był on w służbie Francji, stracił oko podczas oblężenia Thionville w 1558 roku i wybudował cytadelę w Metz. Po przyłączeniu się do hugenotów był najpierw w służbie Palatynatu, a następnie Saksonii. „W czwartek po świętach Wielkiej Nocy” 1578 roku zaangażował go elektor Brandenburgii Jan Jerzy jako „Naszego generała i pułkownika artylerii, zbrojmistrza i budowniczego”59. W Brandenburgii Linar pozostał aż do śmierci 22 grudnia 1596 roku.

Na wyspie na Haweli wybudował cytadelę Spandau, regularny czworobok z czterema potężnymi, wymurowanymi z cegły bastionami rogowymi. Ponadto pod jego kierownictwem powstał w okolicach Spandau młyn do mielenia prochu. Podczas jego pobytu w Brandenburgii cytadelą wzmocniono także twierdzę Peitz. Twierdza w Drezdenku, wybudowana na wzniesieniu nad Notecią, blisko granicy z niespokojnym Królestwem Polskim, pochodzi z późniejszego okresu. W 1603 roku zaczęto prace przy jej otaczaniu na niderlandzki sposób niskim wałem ziemnym i szeroką fosą, którymi na zlecenie elektora Joachima Fryderyka kierował holenderski budowniczy Mikołaj de Kampe60.

Uzbrojenie nowych twierdz wymagało licznej artylerii. W najstarszym zachowanym zestawieniu stanu posiadania „Odlewni na wzgórzu” autorstwa Linara z 3 grudnia 1578 roku wymieniono 25 dział; najcięższe z nich to dwie armaty strzelające żelaznymi kulami ważącymi 90 funtów oraz dwie duże kartauny po 52 funty, zaś najlżejsze trzy 4-funtowe półfalkony na kołach. Rozwój artylerii bardzo intensywnie popierał margrabia Jan z Kostrzyna61. Umocniona przez niego mała twierdza Peitz posiadała w 1580 roku nie mniej niż 96 dział, wśród nich było jednak 57 starych bombard.

W tym czasie w Niemczech rozpoczęto też odlewanie kul z żelaza. W Hesji, Zagłębiu Saary i Harzu powstały pierwsze wielkie piece. Najstarszym potwierdzonym historycznie świadectwem odlewnictwa broni w Brandenburgii jest moździerz odlany w 1594 roku w Zehdenick. W istniejącej tam już w XV wieku kuźnicy hrabia Linar rozpoczął odlewanie pierwszych brandenburskich armat. W pierwszej połowie XVI wieku manufaktura żelaza znajdowała się też koło Peitz, gdzie z zalegającej w tamtejszej okolicy rudy darniowej odlewano kule armatnie, a w XVII wieku również armatnie lufy. Podobne manufaktury istniały już w Neumühle niedaleko Bötzow (Oranienburg), w Liebenwalde i Freienwalde. Nowa kuźnica powstała na polecenie elektora Jana Zygmunta w Hegermühle niedaleko Neustadt-Eberswalde. Jego następca Jerzy Wilhelm w tzw. Edykcie saletrowym z 15 sierpnia 1621 roku ogłosił, że wydobywanie rudy żelaza jest przywilejem państwa, i zapowiedział „odbudowanie dawnej kuźnicy w Hegermühle oraz wybudowanie nowej w okolicach Liebenwalde”. Dalszy rozwój przemysłu metalowego w Marchii Brandenburskiej zahamowały jednak zawirowania wojny trzydziestoletniej62.

Piecza nad drogocennym sprzętem artyleryjskim i zbudowane wysokim kosztem umocnienia wymagały utrzymywania stałych załóg. W ten sposób doszło do powstania pierwszych stałych oddziałów tzw. gwardii, czyli oddziałów pełniących służbę wartowniczą w twierdzach. W poniedziałek po dniu św. Mateusza (22 września) 1544 roku Sejm krajowy zezwolił na trzymanie w twierdzy Kostrzyn 20 knechtów do pełnienia służby wartowniczej. Później ich liczba została znacznie podwyższona63. Ordynacja dworska margrabiego Jana z 1561 roku zawiera informację, że nadzór nad knechtami mają kapitan i dwóch wachmistrzów. Kapitan gwardii był podporządkowany komendantowi twierdzy. Wraz z powrotem Nowej Marchii do elektorskiego księstwa „gwardia twierdzy Kostrzyn” została 17 stycznia 1571 roku przyjęta na okres trzech lat na służbę elektora. Gwardziści otrzymywali żołd w wysokości 30 guldenów rocznie oraz „dobre ubranie i podszyty futrem płaszcz”.

W Peitz mniej więcej do 1592 roku stacjonowało 26 żołnierzy, którym margrabia Jan wydał w 1561 roku artykuły wojskowe. Później liczba ta wzrosła do 38. Kapitan gwardii był jednocześnie komendantem twierdzy. W Spandau w styczniu 1580 roku stacjonowało 24 gwardzistów, ale w 1598 roku było ich już zaledwie 12. Również tam kapitan gwardii od momentu śmierci hrabiego Linara podlegał komendantowi twierdzy. Twierdza Drezdenko tylko w latach 1603-1610 miała swoją gwardię, dowodzoną przez porucznika podporządkowanego tamtejszemu komendantowi. Później stacjonował tam oddział wydzielony z załogi Kostrzyna.

8. TRABANCI, „JEDNOKONNI”, SZLACHECKA „GWARDIA”

Do tych najstarszych stałych oddziałów należeli także trabanci pilnujący elektorskiego pałacu w Cölln nad Sprewą. Od powstania oddziałów landsknechtów XV-wieczne określenie „trabant” straciło swoje pierwotne ogólnikowe znaczenie i było teraz używane tylko w odniesieniu do osobistej straży i eskorty księcia lub głównodowodzącego64. Udającemu się w 1521 roku na Sejm Rzeszy w Wormacji Joachimowi II towarzyszyło na przykład 18 trabantów65. Wraz z nominacją z 26 marca 1542 roku na głównodowodzącego wojsk Rzeszy na wojnę z Turkami brandenburski elektor otrzymał zezwolenie na zaangażowanie dowodzonych przez kapitana „60 trabantów z żołdem jak każdy inny żołnierz”66. Elektorowi Janowi Jerzemu prowadzącemu w czasie wojny szmalkaldzkiej wojska do króla Ferdynanda i Maurycego Saskiego towarzyszyło jako eskorta 8 trabantów ubranych na koszt miast w mundury koloru „popiołu”67.

Również w czasach pokojowych na większości niemieckich dworów drugiej połowy XVI wieku przebywała określona liczba trabantów jako straż przyboczna władcy. W Brandenburgii zwyczaj ten, jak wynika z przekazu pochodzącego z 1567 roku, istniał już za rządów Joachima II68. Elektor Jan Jerzy w dniu św. Łucji (13 grudnia) 1571 roku mianował Markusa Lindta dowódcą 12 trabantów będących jego osobistą „gwardią”. W 1585 roku ta „gwardia” albo mówiąc dokładniej, „gwardia przyboczna”, liczyła już 30 trabantów i strzelców. W dniu św. Michała (29 września) 1592 roku dowódcą „gwardii elektora Brandenburgii” został Levin Lüdicke69. Podczas podróży elektora Jana Zygmunta do Prus w latach 1608-1609 towarzyszyło mu 24 żołnierzy: 12 trabantów i 12 przybocznych strzelców70. Po raz ostatni o kapitanach i porucznikach trabantów wspomniano przy okazji pogrzebu elektora w 1620 roku. Trabanci jednak nadal przebywali na brandenburskim dworze. W 1632 roku było ich 18, a w 1636 roku 20, ubranych w niebieską „liberię”. W 1641 roku 12 trabantów otrzymywało stały żołd. W 1649 roku liczący 24 ludzi oddział trabantów otrzymał konie. W 1652 roku ich zadania przejęła konna straż przyboczna, którą już niebawem ponownie zaczęto nazywać trabantami.

* * *

O należących już w czasach Albrechta Achillesa do służby dworskiej „jednokonnych” wspominają często także źródła historyczne pochodzące z późniejszego okresu. We wspomnianej już nominacji Joachima II na głównodowodzącego wojsk Rzeszy w 1542 roku wymienionych jest wśród jego orszaku 10 „jednokonnych” knechtów. W środę po Misericordias Domini [druga niedziela po Wielkanocy – przyp. tłum.] 1572 roku elektor Jan Jerzy mianował Henniga von Möllendorffa kapitanem „jednokonnych”, których liczbę na okres sześciu miesięcy ustalił na „trzydziestu dzielnych, obeznanych z drogami ludzi”. W dniu św. Michała tego samego roku przedłużył ich służbę na następne 12 miesięcy71. Nosili oni „czarne ubrania, strzelby, zbroje oraz inne przynależne wyposażenie” i mieli „czekać na Naszą Osobę i służyć jako posłańcy”. Ponadto „jednokonni” mieli dodawać blasku elektorskiemu dworowi. W 1613 roku w trakcie uroczystego wjazdu elektora do Berlina w jego orszaku „znajdowało się 10 konnych knechtów ubranych w białe surduty z czarnym obramowaniem”72. Po śmierci elektora Jana Zygmunta nienależących już do elektorskiego dworu „jednokonnych” wykorzystywano tylko jako krajową policję.

Krótki żywot miała „szlachecka konna gwardia”, złożona z 24 szlachetnie urodzonych młodzieńców, których dowódcą w ósmą niedzielę po Trinitatis [po święcie Trójcy Świętej – przyp. tłum.] elektor Jan Jerzy mianował Hansa von Storckwitza. Gwardia ta miała „rotami pełnić straż przed Naszą sypialnią”. W dniu św. Michała 1596 roku, gdy jej dotychczasowy porucznik, Baltazar von Schönaich został awansowany do stopnia kapitana, elektor zredukował liczebność tej formacji do 12 ludzi włącznie z dwoma rotmistrzami73. Po jego śmierci została ona rozwiązana.

* * *

Tak wyglądał stan elektorskiej armii, gdy na początku nowego wieku krótko po sobie miały miejsce dwa wydarzenia, które, jak stwierdził Fryderyk Wielki, sprawiły, że nurt brandenburskiej historii zaczął nadawać się do żeglugi: przyłączenie Prus Wschodnich oraz księstwa Kleve wraz z hrabstwami Mark i Ravensberg. Spokojnie i flegmatycznie przepływająca przez świerkowe lasy rzeka brandenburskiej historii połączyła się wówczas z mocno zapiaszczonym nurtem starej pruskiej historii, w której wodach ukrywały się jednak najwspanialsze lata niemieckiego osadnictwa na wschodzie za panowania tam zakonu krzyżackiego. Zaś od zachodu, z Dolnej Nadrenii, dołączyły do nich prądy, które wyrwały Brandenburgię z jej nostalgii i wciągnęły w problemy ówczesnej Europy.

KSIĘGA DRUGAOKRES WOJNY TRZYDZIESTOLETNIEJ

ROZDZIAŁ I WOJNA O SUKCESJĘ W KSIĘSTWIE JÜLICH-KLEVE

Po śmierci 25 marca 1609 roku Jana Wilhelma, księcia Jülich-Kleve-Berg i hrabiego Mark oraz Ravensberg, najbliżsi uprawnieni spadkobiercy, władcy Brandenburgii i Palatynatu-Neuburga 10 czerwca 1609 roku uzgodnili w Dortmundzie, że przejściowo będą wspólnie zarządzać odziedziczonymi terenami1. Mimo to margrabia Ernest, reprezentujący nad Renem Brandenburgię młodszy brat elektora Jana Zygmunta, i palatyn Neuburga Wolfgang Wilhelm już wkrótce poczuli się zmuszeni do rozpoczęcia zbrojeń. Jeszcze w maju 1609 roku austriacki arcyksiążę Leopold, biskup Pasawy i Strasburga, z upoważnienia cesarza nałożył „sekwestr” na spadek i zajął twierdzę Jülich i jej okolice, aby do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia o losie spadku nimi zarządzać. Ernest i Wolfgang Wilhelm mogli liczyć na pomoc zawiązanej rok wcześniej Unii Ewangelickiej, na której czele stał palatyn reński, Zjednoczonych Prowincji Niderlandów, Anglii i króla Francji Henryka IV. Na zgromadzeniu członków Unii w Schwäbisch Hall obaj „zaangażowani książęta” Brandenburgii i Neuburga przekazali 27 stycznia 1610 roku księciu Christianowi von Anhalt z domu Bernburg „jako generałowi i głównodowodzącemu dowództwo wszystkich swoich wojsk oraz przysłanych przez Jego Królewską Mość króla Francji i innych naszych sojuszników”. Obaj mieli wtedy do dyspozycji ponad 5000 piechoty i 1300 rajtarów2.

1. ZACIĄGI 1609 ROKU

Margrabia Ernest krótko po przybyciu do księstwa Jülich w maju 1609 roku utworzył swoją „gwardię przyboczną” złożoną z 50 rajtarów i 130 knechtów3. Po pokonaniu początkowych trudności finansowych siły zbrojne wystawione jesienią 1609 roku przez Brandenburgię składały się z następujących formacji:

I. Jazda

1. Regiment pułkownika Johanna von Kettlera, 6 kompanii

kirasjerzy

kompania pułkownika

147

110

100

podpułkownika Aleksandra von Schweichela

rotmistrza Dietricha von Dohny

arkebuzerzy

rotmistrza Heinricha von Westerholt

100

100

100

rotmistrza Johanna von Selbach zw. Lohe

rotmistrza Gisberta von Hartenfeldt

2. kompania pułkownika hrabiego Heinricha Wilhelma von Solms

113 kirasjerów

Każda kompania, zwana również chorągwią lub kornetem, miała w swoim składzie rotmistrza, porucznika, chorążego, kwatermistrza, trzech kaprali, pisarza, siodlarza, felczera, kowala i trzech trębaczy. Wszyscy oni byli określani wspólnym pojęciem „oficerowie”, a ponieważ ich nazwiska były zapisane na pierwszym arkuszu ról popisowych, nazywano ich także „pierwszy arkusz” albo „primaplana”. Podział na oficerów i podoficerów, szczególnie w jeździe, gdzie służyło wielu młodych magnatów, nie był jeszcze dokładnie określony. Sztab regimentu Kettlera składał się z pułkownika, podpułkownika, sierżanta-majora, generalnego profosa, prowiantowego, głównego pisarza i polowego predykanta.

II. Piechota

Gwardia przyboczna kapitana Johanna Degenhardta von Merode

200 ludzi

Regiment pułkownika hrabiego Phillipa von Solms, 6 chorągwi:

pułkownika

podpułkownika Hansa Georga Scheffera

kapitanów Wilhelma von Lohausena, Dietricha Knippinga,

Heinricha Kemnitza, Hansa Heinssbecka po 150 ludzi

1000 ludzi

Regiment pułkownika Hildebranda von Krachta, 5 chorągwi:

pułkownika

podpułkownika Stefana Gansa von Putlitz

kapitanów Burcharda von Waltmansshausena, Impela

i Hansa von Bardelebena

1000 ludzi

Na pierwszym arkuszu każdej kompanii/chorągwi figurowali następujący „oficerowie”: kapitan, porucznik, chorąży, pisarz, trzech sierżantów, capitaine des armes (zbrojmistrz), felczer, furier, dwóch lub trzech doboszy i flecista. Sztaby regimentów tworzyli: pułkownik, podpułkownik, kwatermistrz, prowiantowy, wachmistrz, sołtys, pisarz sądowy, profos ze swoim zastępcą, dwóch trabantów, strażnik więzienia, dwóch żołnierzy do wykonywania kar cielesnych (tzw. ceglarzy) i sędzia. Pułkownik ze swojej kieszeni opłacał także polowego predykanta, pisarza, felczera, dobosza i trębacza.

Poza wymienionymi w twierdzy Rheydt koło Gladbach stacjonował garnizon złożony z 70 knechtów dowodzonych przez Florenza Hartranda von Boetzlara, pana na Aspern i Oberkirchen.

III. Artyleria

Brandenburska artyleria składała się z:

trzech 48-funtowych kartaun (średnica kuli 17,8 cm)

dwunastu 24-funtowych półkartaun (średnica kuli 14,2 cm)

trzech 12-funtowych ćwierćkartaun (średnica kuli 11,2 cm)

trzech 6-funtowych oktaw kartauny (średnica kuli 8,8 cm)

Te cztery ściśle określone kalibry, wprowadzone i stosowane w armii niderlandzkiej, były szczytem ówczesnej techniki artyleryjskiej. Odlane z brązu4 działa były jeszcze bardzo ciężkie i mało zwrotne. Lufa kartauny ważyła 70 centnarów (około 3500 kg), a jej długość wynosiła 17 kalibrów. Przy długości lufy odpowiednio 20, 24 i 28 kalibrów ciężar półkartauny wynosił 45 centnarów, 12-funtowej ćwierćkartauny 32 centnary, a oktawy kartauny 21 centnarów. Zakupem w Holandii całego sprzętu artyleryjskiego dla obu księstw kierował pułkownik Meinhard von Schönberg jako „generalny mistrz artylerii”. Zapłacono za niego dużą częścią starych i bardzo różnorodnych dział znajdujących się w arsenałach Brandenburgii.

Powołanie i utrzymanie wojska

Podstawą całej militarnej ordynacji były tzw. kapitulacje, w których „płacący”, czyli w tym przypadku elektor Brandenburgii, zlecał pułkownikom zwerbowanie regimentów. Zawarte przy tej okazji kapitulacje zawierały prawa i obowiązki obu stron, określały liczbę członków sztabu, liczebność i skład kompanii oraz wysokość żołdu. Czas służby ustalano z reguły na przynajmniej trzy miesiące. Na terenach będących przedmiotem konfliktu w 1609 roku niemożliwe było określenie rejonu zaciągów. Ówczesne kapitulacje nie określały ponadto normalnego w późniejszym okresie terminu werbunku danej formacji. Każdy pułkownik wybierał najpierw swoich kapitanów albo rotmistrzów, którym wystawiał patenty. Pułkownik miał wolną rękę w wyborze swoich oficerów, choć oczywiście musiał uwzględnić życzenia władcy. W regionach, gdzie można było liczyć na znalezienie ochotników i nie trzeba było się obawiać oporu lokalnego władcy lub silnej konkurencji innych państw, ustawiano stoły i dźwiękiem werbla lub trąbki ogłaszano początek zaciągu. W 1609 roku werbunek odbywał się głównie w Westfalii i Dolnej Nadrenii. Większość zaciągniętych miała już za sobą służbę wojskową. W raporcie o zaciągach do piechoty napisano, że „zwerbowano wybranych żołnierzy, którzy wiele lat służyli w prowincjach”, czyli w Niderlandach. Wielu z nich stawiło się z żonami i dziećmi; w listopadzie 1609 roku przy obu chorągwiach gwardii przybocznej zakwaterowanych w Düsseldorfie było 258 kobiet i dzieci, ku wielkiemu niezadowoleniu mieszkańców, lecz na korzyść wojskowej dyscypliny.

Po zakończeniu zaciągów elektorscy komisarze dokonywali przeglądu oddziałów, kontrolując ich stan osobowy, uzbrojenie i konie. 30 marca 1610 roku książę Christian von Anhalt mianował Johanna von Dortha „naczelnym komisarzem do spraw popisów, artylerii, amunicji, broni, magazynów, materiałów fortyfikacyjnych i wszystkiego, co należy do wojskowego obozu”. Pośród jego licznych zadań najważniejsze były te pierwsze, w razie konieczności powtarzane, które miały zapewnić odpowiednią liczebność oddziałów i ich siłę bojową. W odniesieniu do żołnierzy naczelny komisarz i komisarze wojenni reprezentowali interesy „płacącego”.

W trakcie popisu zaprzysięgano oddziały na artykuły wojskowe będące podstawą utrzymania dyscypliny. Zwyczajowe artykuły dla niemieckiej piechoty, choć z okazji każdego zaciągu różnie formułowane i rozszerzane, były nadal oparte na starych przepisach dla landsknechtów. Przykładem może być wersja powstała około 1525 roku w Szwabii zaakceptowana także przez Sejm Rzeszy, który odbył się w 1570 roku w Spirze5. Do czasu wydania przez elektora Fryderyka Wilhelma w 1656 roku nowego prawa wojennego, wzorowanego na szwedzkim, brandenburskie artykuły sformułowane przy różnych zaciągach w pierwszej połowie XVII wieku, bardzo podobne do siebie, były oparte na starych ogólnoniemieckich przykładach. Dla wojsk brandenburskich stacjonujących w 1609 roku w Jülich, Kleve i Mark artykuły wojskowe ogłosił 21 listopada margrabia Ernest. Zgodnie z nimi najwyższą władzę miał pułkownik, który decydował o życiu i śmierci.

Żołd był naliczany od pierwszego miesiąca zaciągu. Od 1611 roku, wzorując się na zwyczaju panującym w Niderlandach, uwzględniano „długie” 42-dniowe miesiące zamiast „krótkich” liczących 30 dni. Żołd albo uposażenie były uzależnione od rodzaju wojsk. Miesięczne uposażenie kirasjera wynosiło w 1610 roku 33 guldeny, a arkebuzera 24. Złożonej w połowie z pikinierów, a w połowie z muszkieterów piechocie wypłacano odpowiednio 9 i 8 guldenów. Pomijając pierwszy miesiąc, dalsze wypłaty żołdu realizowano zaliczkowo. Na przykład w 1614 roku knechtom wypłacano 1 guldena tygodniowo, zatrzymując resztę do ostatecznego rozrachunku. Pierwsze otrzymane pieniądze żołnierze przeznaczali przede wszystkim na opłacenie broni i wyposażenia kosztującego przeciętnie miesięczny żołd. Tym samym stawały się one ich własnością, lecz po rozwiązaniu oddziału władze odkupywały całość żołnierskiego wyposażenia, aby złożyć je w arsenałach i wykorzystać dla następnych zaciągów. Z żołdu były potrącane koszty dostaw sukna i umundurowania oraz wydawanych żołnierzom w obozie i podczas marszu środków żywności, a niekiedy także sztandaru. Niewypłacony żołd służył jednak głównie jako zastaw za rozliczenie popełnionych wykroczeń i przestępstw. Taki system był oczywiście często źródłem nadużyć i miał wpływ na dyscyplinę oddziałów, w przypadku gdy czuły się skrzywdzone lub nie otrzymywały w ogóle żołdu, co nie było wcale rzadkim zjawiskiem. W takich sytuacjach pomocne były zaliczki wypłacane przez pułkowników i kapitanów, lecz brak pieniędzy skłaniał żołnierzy do plądrowania, kradzieży i rozbojów. W listopadzie 1609 roku władze Düsseldorfu skarżyły się, że zakwaterowani w mieście żołnierze „dokonują kradzieży w ogrodach i okolicznych sadach mieszkańców, niektórych nawet bestialsko mordując, i zabierają ze sobą odzież, a nawet wyłamane bezecnie drzwi, wrota i płoty (…), krążą w czasie ciszy nocnej po mieście i wkradają się do stodół, stajni i domostw, kradną i rabują, (…) nie zachowują się wcale jak chrześcijanie, lecz jak tyrani i barbarzyńcy”6. Przyczyny takiego stanu można poznać z listu margrabiego do elektora z 1 grudnia, w którym pisał, aby przysłano mu pieniądze, „żebym mógł ukontentować żołnierzy. Jeżeli ich nie otrzymam, to się rozejdą, a może nawet przejdą do wroga”. Jak widać, stan dyscypliny w oddziałach miał ścisły związek z punktualnością wypłacania żołdu i ulegał nieustannym wahaniom.

Uzbrojenie i sposób walki

Brandenburska piechota uzbrojeniem i sposobem walki odpowiadała niderlandzkiemu wzorowi, który jest nieodłącznie związany z imieniem księcia Maurycego Orańskiego. Po przełamaniu dawnej dominacji rycerstwa przez szwajcarskich pikinierów i landsknechtów główną rolę na polach bitew przejęła piechota, mimo że broń palna początkowo nie odgrywała większej roli. Do połowy XVI wieku nowa broń jednak tak bardzo się rozpowszechniła, że najważniejszą kwestią stało się znalezienie dla niej miejsca w bataliach7 tworzonych przez żołnierzy uzbrojonych w długie piki. Tam, gdzie nadal stosowano zwarte czworoboki pikinierów, na przykład w wojskach cesarskich lub hiszpańskich, strzelcy znajdujący się przed frontem w przypadku zagrożenia mogli schronić się pod piki pikinierów i klęcząc utworzyć wokół nich kordon. Było to oczywiście możliwe, tylko dopóki liczba strzelców była jeszcze ograniczona i tylko wtedy, gdy chodziło wyłącznie o obronę. Gdy z czasem liczba strzelców powiększyła się tak bardzo, że musieli stać przed pikinierami w kilku szeregach, nie mogli już liczyć na ich osłonę, a nawet przeszkadzali im w użyciu pik. Na dodatek w przypadku przejścia pikinierów do natarcia otaczający ich kordon strzelców stawał się nieprzydatny. Z tego powodu zaczęto ustawiać ich w podobne czworoboki na skrzydłach pikinierów. Czołowy szereg strzelców występował trzy kroki naprzód, oddawał strzał, po czym wycofywał się między rotami na tyły. To samo robił drugi, a następnie trzeci szereg i tak dalej, aż na czele znalazł się znowu pierwszy szereg, który w międzyczasie zdążył ponownie nabić broń. Ten sposób prowadzenia ognia był możliwy nie tylko w miejscu, lecz także, po odpowiednich ćwiczeniach, w trakcie posuwania się do przodu lub wycofywania.

Tymczasem Holendrzy dowodzeni przez swoich wielkich wodzów z dynastii orańskiej wprowadzili inną, bardziej przyszłościową taktykę walki. Zerwali z tradycją batalii i przeszli do bardziej płaskiego szyku, w którym stojący po obu stronach pikinierów strzelcy byli lepiej wykorzystani. Zamiast niewielkiej liczby dużych formacji zaczęli oni ponadto preferować mniejsze oddziały bojowe, które wyraźnie nawiązywały do chętnie analizowanych w owym czasie antycznych wzorów. Ich piechota była formowana w kilku rzutach, co zwiększało wielostronność jej wykorzystania. Wzorując się na starych przykładach, Holendrzy ćwiczyli swoje oddziały według dokładnie określonych zasad i rozkazów, stając się w ten sposób twórcami nowoczesnej musztry.

Jak już zaznaczono, wykorzystana w wojnie o sukcesję w księstwie Jülich brandenburska piechota wywodziła się w dużej mierze prosto z holenderskiej szkoły. Zgodnie z tamtejszą tradycją składała się po połowie z pikinierów i muszkieterów. Jej wyposażenie odpowiada obrazowi orańskiej piechoty uwiecznionemu na wielkich miedziorytach Jakoba de Geyna zaprezentowanych po raz pierwszy w 1607 roku w Hadze8. Pikinierzy noszą na nich otwarte metalowe hełmy z niskim, wzmocnionym z przodu grzebieniem [tzw. morion – przyp. tłum.]. Metalowe zbroje składają się z kołnierza, napierśnika, naplecznika, naramienników, taszek osłaniających uda (tassettes) i blaszanych rękawic. Na pasie biodrowym wisi ukośnie rapier. Piki miały długość 16½ stopy (5,16 m) i ważyły 5½ funta9. Cała zbroja ważyła 15½ funta. Hełmów używali niekiedy również muszkieterzy, ale zwykle nosili wysokie filcowe kapelusze z szerokim rondem i kolorową opaską, krótki wams, na nim często krótki płaszcz zwany kasakiem (franc. casaque), którego rozcięte z przodu rękawy z reguły wisiały z tyłu; do tego szerokie, wiązane pod kolanami tasiemkami spodnie, pończochy, trzewiki i rapier. Muszkiet posiadał zamek lontowy, w którym zapalenie prochu na panewce następowało od palącego się lontu zaklinowanego w uchwycie kurka. Jego naciśnięcie powodowało opadnięcie lontu na panewkę. Mierzący 6 stóp muszkiet ważył 13 funtów i dlatego do odpalenia musiał być podpierany forkietem złożonym z widełek i drzewca. Podczas marszu oraz w trakcie ładowania muszkieter nosił widełki zamocowane za pomocą pętli na lewym nadgarstku. Zasięg muszkietu nie przekraczał 200-250 kroków, ale czasem zdarzało się, że strzelający łukiem muszkieter trafiał przeciwnika znajdującego się w większej odległości.

Amunicję muszkieterzy nosili na przewieszonym przez lewe ramię bandolierze. Wisiało na nim na cienkich sznurkach około tuzina pulwersaków, czyli małych, obciągniętych skórą drewnianych, cylindrycznych pojemników. W każdym z nich znajdowała się porcja grubego prochu potrzebna na oddanie jednego strzału. Na dole z prawej strony na bandolierze wisiał skórzany worek z ołowianymi kulami (10 takich kul ważyło około 1 funta), a także flaszeczka z kości, w której znajdował się drobnoziarnisty proch do posypywania panewki. Na bandolierze muszkieter nosił ponadto lonty o długości 3-4 stóp.

„Orkiestra” chorągwi składała się z dwóch lub trzech drewnianych, pomalowanych różnymi kolorami bębnów i jednej piszczałki poprzecznej.

Oficer muszkieterów nosił partyzanę i szpadę. Przez prawe ramię miał przewieszoną szarfę dowolnego koloru. Wraz z piórem na kapeluszu była ona często traktowana jako „znak rozpoznawczy” danego oddziału. Holendrzy na przykład nosili szarfy w barwach Oranii, czyli pomarańczowe.

W szyku bojowym wszyscy pikinierzy i muszkieterzy jednego regimentu tworzyli, w zależności od jego liczebności, jedną albo dwie batalie dowodzone przez pułkownika i podpułkownika. Ich liczebność wahała się od 500 do 900 ludzi. W każdej batalii pikinierzy stali w środku, a muszkieterzy na skrzydłach. Podział na kompanie nie odgrywał przy tym żadnej roli. Pośrodku pikinierów stali w jednym szeregu chorąży ze sztandarami. Na każdym skrzydle muszkieterzy byli podzieleni na cztery roty. Przejściami między nimi wycofywały się poszczególne szeregi po oddaniu strzału. Liczba szeregów była uzależniona od czasu, który pierwszy szereg potrzebował na ponowne nabicie broni. Z reguły było ich 10. W większych ugrupowaniach czworoboki piechoty były ustawione w szachownicę w trzech rzutach.

Na początku XVII wieku zniknęły z jazdy ciężkie rycerskie lance. Również te lekkie były już rzadko spotykane i przeważnie były na wyposażeniu straży przybocznej. W zasadzie rozróżniano tylko te dwa rodzaje jazdy: kirasjerów i arkebuzerów. Z nich właśnie składały się brandenburskie oddziały konne biorące udział w wojnie o sukcesję księstwa Jülich10.

Kirasjerzy nosili hełmy z ruchomym wizjerem, często ozdobione pióropuszem, i metalowe, z reguły oksydowane, sięgające kolan pancerze, złożone z kołnierza, kirysa, naręczaków, rękawic, fartucha i taszek. Całość łącznie z hełmem ważyła 52,5 funta. Poza przypasanym z boku rapierem kirasjerzy posiadali dwa długie pistolety umieszczone w olstrach przytroczonych do boku siodła. Ponieważ na koniu używanie lontu było praktycznie niemożliwe, pistolety były wyposażone w zamek kołowy, w którym napięte za pomocą sprężyny karbowane koło po naciśnięciu spustu obracało się, szybko pocierając kawałek pirytu umocowanego w szczękach kurka. Powstała wskutek tarcia iskra padała na panewkę i zapalała znajdujący się na niej proch.

Arkebuzerzy nie nosili zamkniętych zbroi, lecz jedynie kirysy złożone z napierśnika i naplecznika (niekiedy tylko ten pierwszy) zakładane na skórzany kolet oraz otwarty hełm. Z tego powodu nie jeździli na tak ciężkich koniach jak kirasjerzy. Ich podstawową bronią był arkebuz, długi karabin z zamkiem kołowym noszony na przewieszonym przez lewe ramię skórzanym bandolierze i wyposażonym w znajdującą się po prawej stronie antabę. Przy pasie nosili po prawej stronie worek na kule, klucz do naciągania sprężyny zamka oraz pulwersak, a niekiedy także skórzany worek z gotowymi patronami. Do uzbrojenia arkebuzera należał ponadto rapier oraz jeden lub czasami dwa pistolety.

Trębacze nie mieli żadnej zbroi, jedynie kapelusz z pióropuszem oraz opisany wyżej kasak z rozciętymi rękawami. Na długiej trąbce powiewał kolorowy proporzec.

Kosztowne wyposażenie kirasjerów i wysoka cena ich ciężkich koni spowodowały, że ten rodzaj jazdy stopniowo wymierał. Zresztą w walce na bliską odległość każda kula przebijała pancerz, a rapierem trudno było osiągnąć osłoniętego zbroją przeciwnika.

W szyku bojowym chorągwie, kornety albo oddziały jazdy stały w małych odstępach od siebie. Cięższa jazda tworzyła dwa, trzy albo nawet więcej rzutów, z których tylne były wysunięte sztafetowo przed boki przednich. Każdą formację tworzyło początkowo pięć szeregów, które w następnych dziesięcioleciach zostały zredukowane do trzech, a nawet dwóch. Bitwę rozpoczynały oddziały arkebuzerów. Pierwszy ich szereg ruszał na nieprzyjaciela, odpalał karabiny i pistolety, po czym powracał do swojego oddziału, gdzie ponownie nabijał broń. Ten sam manewr powtarzały następne szeregi. Również kirasjerzy w pierwszej kolejności odpalali swoje pistolety. Na obrazach niderlandzkich malarzy tamtych czasów można zobaczyć, że używanie broni palnej było ulubionym sposobem walki nawet w najgęstszym zamęcie bitewnym.

Dragoni11, czyli piechurzy na koniach, którzy walczyli wyłącznie pieszo, a koni używali do szybkiego przemieszczania się, byli w tym czasie jeszcze rzadkością i nie występowali w armii brandenburskiej.

Cała armia była z reguły podzielona na mniej więcej równe liczebnie awangardę, batalię i ariergardę, które w szyku bojowym stały obok siebie. W obrębie każdej z tych trzech części armii piechota tworzyła trzy rzuty, z których drugi był wysunięty na lewo i na prawo, a trzeci ustawiał się za pierwszym. Na obu skrzydłach drugiego i trzeciego rzutu zajmowała pozycję jazda. Niekiedy za bataliami stała jeszcze rezerwa złożona z obu gatunków broni. Celem zobrazowania pozycji poszczególnych formacji armii zamieszczono poniżej projekt szyku armii protestantów, który naczelny kwatermistrz księcia Anhalt, burgrabia Abraham zu Dohna12 przesłał 17 marca 1610 roku elektorowi Janowi Zygmuntowi. W załączonym do planu liście burgrabia zaznaczył, że kierował się „zasadami, których nauczyłem się u Jego Książęcej Mości księcia Maurycego”.

Armia, z którą książę Christian von Anhalt stanął pod koniec lipca 1610 roku pod Jülich, liczyła 8000 piechoty oraz 2200 rajtarów i składała się z oddziałów Brandenburgii, Neuburga i Unii Ewangelickiej. Ponieważ pojawiła się realna groźba wybuchu powszechnej wojny religijnej, a konkretnie zbrojnego wystąpienia cesarza, do którego o pomoc zwróciła się powstała jako przeciwwaga do Unii Liga Katolicka, a także Hiszpanii, to do wojsk stojących pod Jülich dołączył najpierw niderlandzko-angielski kontyngent księcia Maurycego Orańskiego, a nieco później francuski korpus dowodzony przez marszałka de la Châtre. Przeciwko liczącej w sumie ponad 30 000 ludzi silnej armii małe Jülich nie było w stanie długo się bronić. Arcyksiążę Leopold opuścił twierdzę jeszcze przed rozpoczęciem przez przeciwnika oblężenia. 1 września komendant Johann von Reuschenberg poddał twierdzę po czterotygodniowym oporze. Zajęcie Jülich na razie zakończyło działania wojenne. Hiszpanie, którzy w kwietniu 1609 roku zawarli z Niderlandami dwunastoletnie zawieszenie broni, oraz stojący na czele Ligi książę Bawarii Maksymilian postanowili nie angażować się w konflikt. Po śmierci króla Francji Henryka IV, który w maju 1610 roku zginął w Paryżu od sztyletu François Ravaillaca, a także stojącego na czele Unii elektora Palatynatu Reńskiego Fryderyka IV oba te państwa wycofały swoje wojska.

Wraz z nastaniem zimy przeprowadzono reorganizację piechoty. Regimenty pułkownika Kettlera i hrabiego Heinricha Wilhelma von Solms zostały połączone i zredukowane do sześciu kompanii liczących ogółem 510 koni, a hrabiego Phillipa von Solms i pułkownika Krachta do pięciu kompanii, które liczyły teraz odpowiednio 870 i 880 ludzi. Poza nimi zachowano także 200-osobową pieszą gwardię przyboczną oraz liczącą 100 ludzi kompanię służącą do tej pory obu książętom i dowodzoną przez kapitana Hansa Dietricha von Ahra. W sumie armia liczyła teraz 510 rajtarów i około 2000 piechoty.

Zwolnienie pozostałych oddziałów nie odbyło się bez trudności, bo „jeździe, a także piechocie obiecano żołd na osiem miesięcy. (…) Nieopłaceni do końca żołnierze przybili do pręgierza tablicę z nazwiskiem kapitana Waltmansshausena, a podwładni pułkownika Krachta podnieśli nawet bunt, za co jeden z nich został powieszony”. 10 lutego 1611 roku margrabia Ernest donosił elektorowi, że „zalega już z wypłatą żołdu za siedem miesięcy” i poprosił o dalszą redukcję stanu oddziałów. W rezultacie wszystkie formacje stopniowo rozwiązano, a w Jülich pozostała tylko jedna kompania licząca 100 ludzi. 300 brandenburskich żołnierzy podpułkownika Stefana von Putlitza w styczniu 1612 roku zaangażowało wolne miasto Akwizgran, gdzie mieli bronić wiary ewangelickiej. Zlikwidowana została także gwardia przyboczna elektorskiego brata Ernesta, który w październiku 1612 roku opuścił Jülich. Margrabia zmarł we wrześniu 1613 roku. Jego następca na stanowisku „naczelnego wodza”, młody następca tronu Jerzy Wilhelm, miał przy sobie tylko nielicznych trabantów13.

2. ZACIĄGI 1614 ROKU

Kilka lat później groźba wznowienia wojny o Jülich pojawiła się ponownie. Po przejściu palatyna Wolfganga Wilhelma na katolicyzm holenderskie wojska w maju 1614 roku wyparły przez zaskoczenie palatyńską część garnizonu twierdzy, zajmowanej dotąd wspólnie przez oddziały Brandenburgii i Neuburga. W odpowiedzi w sierpniu tego samego roku licząca 20 000 ludzi hiszpańska armia generała Ambrosio Spinoli wkroczyła z Maastricht na tereny nadreńskie i zajęła Akwizgran, zmuszając brandenburską załogę podpułkownika von Putlitza do opuszczenia miasta. Po przekroczeniu poniżej Kolonii Renu Spinola połączył się z wojskami Palatynatu-Neuburga liczącymi 5000 piechurów i 800 rajtarów. Po zajęciu Duisburga hiszpański dowódca podążył pod Wesel i po krótkim ostrzale zajął bronione przez mieszkańców miasto. W tym samym czasie holenderska armia dowodzona przez Maurycego Orańskiego połączyła się koło Rees z oddziałami zebranymi pośpiesznie przez następcę brandenburskiego tronu Jerzego Wilhelma. 26 września relacjonował on swojemu ojcu:

„Nie wątpię, że są na świecie piękniejsze i odważniejsze wojska, ale gdyby Wasza Miłość był tutaj i zobaczył, jak przedwczoraj piechota w liczbie 14 000 ludzi, a dzisiaj licząca około 4000 ludzi jazda stanęły w szyku bojowym i maszerowały, to radowałoby się Jego serce”14.

Skład brandenburskiej armii był następujący:

- Regiment jazdy pułkownika Walrave, barona von Gent – 7 kompanii arkebuzerów: kompania pułkownika albo konna gwardia przyboczna – 100 ludzi (bez primaplana); podpułkownika Blasiusa Eichenburga – 56 ludzi; rotmistrza hrabiego Hermana von der Lippe, Dietricha zu Dohny, Hermana von Westerholt, Mathiasa von der Recke, Johanna von Selbacha zw. Lohe – po 46 ludzi.

W każdej kompanii było 13 oficerów i podoficerów posiadających 24 konie, w sumie: 168 koni oficerskich i 386 prostych żołnierzy.

- Gwardia piesza (pułkownika von Genta) – 24 oficerów i podoficerów oraz 150 żołnierzy.

Całość liczyła więc 9 kompanii jazdy (694 koni) i 22 kompanie piechoty (3164 ludzi).

Pieniędzy na utrzymanie oddziałów nie było. Pułkownicy Kettler i Schönberg pożyczyli żołnierzom swoich regimentów pieniądze na zakup wyposażenia. Również żołd miał być początkowo pokrywany z kieszeni oficerów. Spowodowało to, że zaczęli oni wysuwać odpowiednie roszczenia co do wpływu na podejmowane decyzje. Zarówno Kettler, jak i Schönberg zażądali i otrzymali dla swoich regimentów miesięczne zaliczki w wysokości 9500 talarów Rzeszy, z których „według własnego uznania opłacali podległych im oficerów i żołnierzy”.