Leczenie formą, energią i światłem - Tenzin Wangyal Rinpoche - ebook

Leczenie formą, energią i światłem ebook

Tenzin Wangyal Rinpoche

5,0

Opis

Dowiedz się, jak czerpać siłę z żywiołów natury!

Leczenie formą, energią i światłem przedstawia nauki na temat pięciu żywiołów – ziemi, wody, ognia, powietrza i przestrzeni – z punktu widzenia tybetańskiego szamanizmu, tantry i dzogczen. Zawiera wskazówki, jak czerpać siłę z żywiołów natury, jak równoważyć wewnętrzne żywioły poprzez praktyki duchowe, ćwiczenia oddechowe i wizualizacje oraz jak rozpoznać, że wszystko stanowi grę pięciu czystych żywiołów. Autor w niezwykle ekscytujący, a zarazem przystępny sposób przedstawia sferę, w której łączy się wschodnia mądrość, duchowość i medycyna. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 249

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Książkę tę dedy­kuję:

Jego Świą­to­bli­wo­ści Dalaj­la­mie

Jego Świą­to­bli­wo­ści Lung­to­gowi Tenpi Nimie Rin­po­cze,

Jong­dzi­nowi Ten­zi­nowi Namda­kowi Rin­po­cze

i wszyst­kim nauczy­cie­lom, od któ­rych pobie­ra­łem nauki.

Jego Świą­to­bli­wość Dalaj­lama w klasz­to­rze bon Menri w Indiach

PRZED­MOWA

Od pięt­na­stu lat nie­ustan­nie pogłę­biam swoje zro­zu­mie­nie pię­ciu żywio­łów, które odgry­wają nie­zwy­kle ważną rolę na wielu pozio­mach tra­dy­cji bon. Przez wszyst­kie te lata szcze­gó­łowo bada­łem żywioły i poprzez duchową prak­tykę utrzy­my­wa­łem bli­ski zwią­zek z bogi­niami poszcze­gól­nych żywio­łów. Kiedy nasu­wały mi się pyta­nia doty­czące samych żywio­łów lub też prak­tyk z nimi zwią­za­nych, modli­łem się do bogini danego żywiołu. Rów­nież w snach otrzy­my­wa­łem ich nauki i bło­go­sła­wień­stwa. Te oraz inne doświad­cze­nia skło­niły mnie do napi­sa­nia tej książki.

Cho­ciaż wszyst­kie nauki w niej zawarte oparte są na sta­ro­żyt­nych tek­stach, spo­sób ich prze­ka­zy­wa­nia uwa­run­ko­wany jest moim wła­snym zro­zu­mie­niem i doświad­cze­niem. Ponie­waż nie chcia­łem napi­sać niczego, co prze­czy­łoby naukom, wie­lo­krot­nie zasię­ga­łem rady mojego nauczy­ciela, Lopona Ten­zina Namdaka Rin­po­cze, oraz innych uczo­nych gesze [odpo­wied­nik dok­tora – przyp. tłum.] w Nepalu i Indiach, gdzie prze­by­wa­łem w roku 2000. Jestem nie­zwy­kle wdzięczny za ich pomoc. Ich entu­zjazm i radość z powodu two­rze­nia tej książki oraz słowa zachęty, jakie od nich usły­sza­łem, sta­no­wiły dla mnie nie­oce­nione wspar­cie. Choć sta­ra­łem się dokład­nie sto­so­wać do ich wska­zań, cał­ko­witą odpo­wie­dzial­ność za wszel­kie błędy i pomyłki biorę na sie­bie.

Od kilku lat nauczam moich uczniów na całym świe­cie prak­tyk zwią­za­nych z żywio­łami. Obser­wo­wa­nie pozy­tyw­nych rezul­ta­tów owych prak­tyk zarówno w ich oso­bi­stym życiu, jak i w ducho­wym roz­woju, spra­wia mi ogromną radość. Chciał­bym w tym miej­scu podzię­ko­wać wszyst­kim tym, któ­rzy wyko­ny­wali prak­tyki żywio­łów.

Dzię­kuję rów­nież tym, któ­rzy od dawna wspie­rają moje dzieło spro­wa­dze­nia nauk bon na Zachód, a szcze­gól­nie Geral­dowi i Bar­ba­rze Hine­som oraz Murari i Pra­chi Garo­dia. Bez ich nie­ustan­nego wspar­cia bar­dzo trudno byłoby roz­wi­nąć Insty­tut Lig­min­cza i reali­zo­wać jego cele.

Dzię­kuję rów­nież wszyst­kim pra­cow­ni­kom Snow Lion Publi­ca­tions za ich szczo­drość i dobroć, a zwłasz­cza Chri­stine Cox, któ­rej wspa­niałe umie­jęt­no­ści redak­tor­skie przy­czy­niły się do udo­sko­na­le­nia tek­stu.

Dzię­kuję Mary Ellen McCo­urt za poświę­cony mi czas oraz pomoc w opra­co­wy­wa­niu szaty gra­ficz­nej. Dzię­kuję Rad­kowi Dąbrow­skiemu za dostar­cze­nie rysun­ków do książki, i to dwu­krot­nie, ponie­waż pierw­szy zestaw zagi­nął gdzieś po dro­dze.

Za prze­czy­ta­nie i komen­tarz do ręko­pisu na róż­nych eta­pach jego powsta­wa­nia oraz za wiele cen­nych suge­stii, które znacz­nie ulep­szyły tę książkę, dzię­kuję Lau­rze She­ker­jian, Ale­jan­dro Cha­oulowi, Cecile Clo­ver oraz Joh­nowi Jack­so­nowi. Jestem też nie­zmier­nie wdzięczny Ste­ve­nowi Good­ma­nowi za wska­zówki doty­czące wstęp­nej wer­sji tek­stu oraz za poprawki, które wpro­wa­dził do słow­niczka. Susan Yen­chick zaś dzię­kuję za wspar­cie.

Szcze­gólne podzię­ko­wa­nia skła­dam także mojemu bli­skiemu przy­ja­cie­lowi i uczniowi, Mar­kowi Dahlby’emu, któ­rego suge­stie i opi­nie spra­wiły, że książka ta stała się bar­dziej przy­stępna dla zachod­nich czy­tel­ni­ków. Bez jego rado­snego wysiłku, ni­gdy by ona nie powstała.

Szenlha Okar

MODLI­TWA STANU POŚRED­NIEGO: DRO­GO­CENNA GIR­LANDA

A OM HUNG

W sta­nie pośred­nim tego życia, w chwili obec­nej,

nie urze­czy­wist­niamy wła­snego umy­słu i roz­pra­szamy się dzia­ła­niami wyni­ka­ją­cymi z nie­wie­dzy,

zapo­mi­namy o nie­trwa­ło­ści i o śmierci

w pogoni za docze­snymi celami i przy­wią­zani jeste­śmy

cier­pie­niem naro­dzin, sta­ro­ści, cho­roby i śmierci.

Kiedy to obecne, ilu­zo­ryczne ciało nagle dotknie osta­teczna cho­roba,

obym sam z sie­bie wyzwo­lił przy­wią­za­nie do przed­mio­tów mate­rial­nych i per­cep­cji umy­słu.

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Potem, w sta­nie pośred­nim umie­ra­nia,

cho­ciaż ota­czają nas uko­chani i krewni,

podą­żamy do innego wymiaru w samot­no­ści.

Nie da się prze­dłu­żyć życia nawet o chwilę,

kiedy cztery żywioły magicz­nego ciała się roz­pusz­czają.

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Kiedy ener­gia ziemi roz­pusz­cza się w żywiole wody,

mamy poczu­cie cał­ko­wi­tego zapa­da­nia się ciała.

Poja­wiają się wizje tań­czą­cego dymu i zwidy.

Kiedy nagle nastaje żółte świa­tło, które jest moim wła­snym świa­tłem,

obym roz­po­znał je jako boskie ciało Salły Rang­dziunga (samo­pow­sta­łej przej­rzy­sto­ści).

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Kiedy ener­gia wody roz­pusz­cza się w żywiole ognia,

ciało bled­nie i odczu­wamy pra­gnie­nie, a nasz język jest suchy,

powstają wizje zale­wa­ją­cej wody.

Kiedy czy­stość wody poja­wia się jako nie­bie­skie świa­tło,

obym urze­czy­wist­nił je jako boskie ciało Gały Don­drupa (rado­snego speł­nie­nia).

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Kiedy ener­gia ognia roz­pusz­cza się w żywiole wia­tru,

ciało ochła­dza się i nie można już pod­trzy­mać kana­łów.

Doświad­czamy wizji przy­po­mi­na­ją­cych robaczki świę­to­jań­skie.

Kiedy poja­wia się czer­wone świa­tło naszej jaźni,

obym urze­czy­wist­nił je jako boskość Cze­taka Ngo­meda (nie­sub­stan­cjal­nego i poza podzia­łami).

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Kiedy ener­gia wia­tru roz­pusz­cza się w świa­do­mość,

ustaje oddech, oczy wywra­cają się do góry,

doświad­czamy wizji przy­po­mi­na­ją­cych wypa­la­nie się lam­pek maśla­nych.

Kiedy nastaje zie­lone świa­tło jaźni,

obym urze­czy­wist­nił je jako zwy­cię­ską boskość Gelhy Gar­czuga (bogac­twa tań­czą­cych dzia­łań).

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Kiedy świa­do­mość roz­pusz­cza się w pod­stawę wszyst­kiego,

zani­kają wewnętrzne narządy zmy­słów oraz ich zewnętrzne obiekty.

Powstaje wizja bez­chmur­nego nieba.

Kiedy poja­wia się bardo przej­rzy­stego świa­tła,

obym urze­czy­wist­nił je jako Kunanga Czapa (prze­ni­ka­ją­cego wszyst­kie wizje).

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Kiedy sześć świa­do­mo­ści i ich sześć przed­mio­tów roz­pusz­cza się w sercu

zapada ciem­ność i deszcz krwi spływa do jeziora krwi,

i powstaje wielki dźwięk i wiel­kie świa­tło,

obym roz­po­znał wszyst­kie moje wizje jako ilu­zję.

Obym urze­czy­wist­nił się w samo­pow­sta­łej, wro­dzo­nej świa­do­mo­ści.

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Kiedy świa­do­mość zostaje jak sie­rota, bez żad­nego wspar­cia,

a w innym wymia­rze poja­wia się wizja strasz­li­wego pana śmierci,

powstają i dźwięk i wizje świa­tła i pro­mieni wyni­ka­jące z nie­wie­dzy,

pobło­go­sław mnie, abym wyzwo­lił się w sta­nie pośred­nim,

urze­czy­wist­nia­jąc je jako samo­pow­stałą samo­ener­gię.

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Pobło­go­sław mnie, abym roz­po­znał wszyst­kie wizje jako ilu­zję.

Pobło­go­sław mnie, abym uda­rem­nił moż­li­wość naro­dze­nia się w niż­szych świa­tach.

Pobło­go­sław mnie, abym urze­czy­wist­nił poje­dyn­czą istotę rze­czy trzech cza­sów.

Pobło­go­sław mnie, abym uzy­skał stan buddy trzech kai.

Pobło­go­sław mnie, abym osią­gnął pięć mądro­ści.

Pobło­go­sław mnie, abym pomógł nie­zli­czo­nym czu­ją­cym isto­tom.

O Mistrzu, przez swoje współ­czu­cie pobło­go­sław mnie.

Pobło­go­sław mnie, abym prze­ciął ilu­zo­ryczne wizje bardo.

Pobło­go­sław mnie, abym na nowo połą­czył się z pustką Matki i świa­do­mo­ścią Syna.

Zaczerp­nięte z: Gur szog czun po dzad pi mon Lam rin czen reng ła

Ten­zin Wan­gyal Rin­po­cze z Jego Świą­to­bli­wo­ścią Dalaj­lamą w Dha­ram­sali, w Indiach

WPRO­WA­DZE­NIE

Dora­sta­łem, pozo­sta­jąc w bli­skim związku z siłami natury, wyma­gał tego styl życia, jaki nie­gdyś pro­wa­dzi­li­śmy. Nie mie­li­śmy wów­czas bie­żą­cej wody ani kuche­nek elek­trycz­nych. Wodę nosi­li­śmy w wia­drach z pobli­skiego źró­dła, budynki ogrze­wa­li­śmy, paląc drew­nem, a jedze­nie goto­wa­li­śmy na ogniu. Mie­li­śmy mały ogró­dek, gdzie upra­wia­li­śmy warzywa – cebulę i pomi­dory – tak więc nasze ręce miały kon­takt z zie­mią. Let­nie desz­cze ozna­czały dla nas zarówno powo­dzie, jak i zapas wody na resztę roku. Przy­roda nie była „zakon­ser­wo­wana” w par­kach czy za oknem domu, a kon­takt z żywio­łami nawią­zy­wa­li­śmy nie dla przy­jem­no­ści, choć i tę z niego czer­pa­li­śmy. Mię­dzy naszym życiem a ogniem, drew­nem, wodą i pogodą ist­niał bez­po­średni zwią­zek. Nasze prze­trwa­nie zale­żało od łaska­wo­ści suro­wych żywio­łów natury.

Praw­do­po­dob­nie owa zależ­ność pomo­gła naszej kul­tu­rze, podob­nie jak więk­szo­ści pier­wot­nych kul­tur, zro­zu­mieć, że świat przy­rody jest święty, zamiesz­kują go różne istoty i moce, widzialne i nie­wi­dzialne. Losaru, tybe­tań­skiego Nowego Roku, nie świę­to­wa­li­śmy, pijąc szam­pana, ale szli­śmy do pobli­skiego źró­dła, aby odpra­wić rytuał wdzięcz­no­ści. Zano­si­li­śmy ofiarę nagom, duchom wod­nym, które wzbu­dzają żywioł wody na danym tere­nie, skła­da­li­śmy rów­nież ofiarę z ognia miej­sco­wym duchom zwią­za­nym z ota­cza­ją­cym nas świa­tem przy­rody.

Tego rodzaju wie­rze­nia i rytu­ały roz­wi­nęły się dawno temu i nie­rzadko uwa­żane są na Zacho­dzie za pry­mi­tywne. Nie sta­no­wią one jed­nak pro­jek­cji ludz­kiego lęku na świat przy­rody, jak suge­rują nie­któ­rzy antro­po­lo­go­wie i histo­rycy. Nasz spo­sób odno­sze­nia się do żywio­łów wynika z bez­po­śred­nich doświad­czeń naszych mędr­ców i zwy­czaj­nych ludzi, mają­cych zwią­zek ze świętą naturą zewnętrz­nych i wewnętrz­nych żywio­łów. Żywioły te okre­śla się jako zie­mię, wodę, ogień, powie­trze i prze­strzeń.

Pisa­niu tej książki przy­świe­cały trzy główne cele. Po pierw­sze, pra­gną­łem przy­czy­nić się do zwięk­sza­nia sza­cunku dla śro­do­wi­ska natu­ral­nego, który musi doj­rzeć, jeżeli mamy unik­nąć kata­stro­fal­nego pogor­sze­nia się jako­ści ludz­kiego życia. Po dru­gie, chcia­łem przy­bli­żyć tra­dy­cyjny tybe­tań­ski świa­to­po­gląd współ­cze­snym miesz­kań­com Zachodu. Po trze­cie zaś, pra­gną­łem uka­zać, że zro­zu­mie­nie funk­cjo­no­wa­nia żywio­łów ma klu­czowe zna­cze­nie dla prak­tyki ducho­wej. Zna­jąc żywioły i nasz z nimi zwią­zek, ci, któ­rzy podą­żają duchową ścieżką, mogą się dowie­dzieć, dla­czego powinni wyko­ny­wać takie, a nie inne prak­tyki, jakie prak­tyki są nie­zbędne oraz w jakich sytu­acjach wyko­ny­wa­nie nie­któ­rych prak­tyk może się oka­zać nie­sku­teczne, a nawet szko­dliwe.

Nauki zawarte w tej książce pocho­dzą z tybe­tań­skiej tra­dy­cji bon. Pisząc, sku­pia­łem się na prak­ty­kach, które repre­zen­tują trzy wymiary ducho­wej podróży. Są to tra­dy­cyjne prak­tyki tybe­tań­skiego bon i bud­dy­zmu, które powinny zostać zasto­so­wane, a nie tylko zro­zu­miane inte­lek­tu­al­nie. Cza­sami wydaje się nam, że wiemy coś na jakiś temat, jeżeli mamy wie­dzę z danej dzie­dziny i potra­fimy o tym mówić. Jeżeli jed­nak nie wyko­namy prak­tyk, lecz tylko o nich prze­czy­tamy, przy­po­mi­nało to będzie sytu­ację, w któ­rej mając w ręku lekar­stwo, jedy­nie o nim mówimy, zamiast je zażyć i wyle­czyć się z cho­roby.

Więk­szość opi­sa­nych tu prak­tyk to prak­tyki wspie­ra­jące. Popra­wiają one jakość życia, wspo­ma­gają lecze­nie i zapew­niają ochronę przed cho­ro­bami i uszko­dze­niami ciała. Spra­wiają, że jeste­śmy czujni, a nie otę­piali, roz­luź­nieni, a nie pobu­dzeni. Mogą przy­czy­nić się do poprawy stanu naszego zdro­wia, zwięk­sze­nia ener­gii życio­wej i doświad­cza­nia przy­jem­no­ści w życiu. To wszystko jest bar­dzo dobre i rów­nież z tego powodu na pewno warto pod­jąć te prak­tyki. Jed­nakże naj­waż­niej­szym ich celem jest roz­wi­ja­nie ducho­wo­ści. Zmie­niają one bowiem naszą per­spek­tywę postrze­ga­nia związku ze świa­tem przy­rody oraz wła­snych doświad­czeń, otwie­rają i posze­rzają nasze poglądy i wspie­rają prak­tyki medy­ta­cyjne. Kiedy żywioły są nie­zrów­no­wa­żone, trudno medy­to­wać, bar­dziej praw­do­po­dobne jest też, że zamiast zagłę­bić się w prak­tykę, będziemy musieli sta­wić czoło cho­ro­bom, pobu­dzeniu, otę­pie­niu lub roz­pro­sze­niu. Prak­tyki przed­sta­wione w tej książce poma­gają poko­nać zewnętrzne prze­szkody, jak rów­nież nie­po­kój umy­słu i zakłó­ce­nie ener­gii, poprzez har­mo­ni­zo­wa­nie wewnętrz­nych żywio­łów. Kiedy są one zrów­no­wa­żone, łatwiej spo­cząć w natu­rze umy­słu, w natu­rze buddy, która sta­nowi osta­teczną metodę i cel ducho­wej podróży.

Przed­sta­wiam tutaj zara­zem prak­tyki i zwią­zaną z nimi teo­rię. Odzwier­cie­dla to naszą tra­dy­cję, która uczy, że spo­sób widze­nia świata decy­duje o jako­ści ducho­wej prak­tyki i życia.

Sta­ra­łem się opi­sać tutaj prak­tyki, które można wyko­ny­wać w codzien­nym życiu. Jeśli chcemy się ich pod­jąć, nie musimy prze­by­wać w odosob­nie­niu, cho­ciaż oczy­wi­ście możemy to uczy­nić. Nie musimy odwo­ły­wać wszyst­kich spo­tkań, jakie mamy zapi­sane w kalen­da­rzu. Żywioły to wszystko, co ist­nieje, tak więc zawsze możemy pod­jąć prak­tykę z nimi zwią­zaną, kie­dy­kol­wiek chcemy, gdzie­kol­wiek jeste­śmy i cokol­wiek robimy.

Pisząc tę książkę, wysze­dłem z zało­że­nia, że czy­tel­nik zna pewne ter­miny zwią­zane z tą tema­tyką. Na przy­kład zamien­nie uży­wa­łem poję­cia dzog­czen oraz jego tłu­ma­cze­nia „Wielka Dosko­na­łość”. Sto­so­wa­łem rów­nież wyra­że­nia „wro­dzona świa­do­mość”, „nie­du­alna świa­do­mość” oraz „nie­du­alna przy­tom­ność” jako odpo­wied­niki rigpy, a poję­ciami „natury umy­słu” oraz „stanu natu­ral­nego” posłu­gi­wa­łem się jako syno­ni­mami nie­roz­dziel­no­ści pustki i świe­tli­sto­ści, natury buddy, która jest naszą praw­dziwą naturą.

Zamie­ści­łem tu rów­nież cytaty z tra­dy­cyj­nych tek­stów. Ich tłu­ma­cze­nie nie jest dosłowne, sta­ra­łem się bowiem oddać raczej zna­cze­nie, a nie prze­tłu­ma­czyć każde słowo. Odnie­sie­nia do nich załą­czy­łem w biblio­gra­fii, aby wszy­scy zain­te­re­so­wani mogli się­gnąć do tybe­tań­skiego mate­riału źró­dło­wego. Nie­które tybe­tań­skie słowa są zamiesz­czone i wyja­śnione w słow­niczku. Więk­szość pojęć wystę­pu­ją­cych w tej książce została bar­dziej szcze­gó­łowo wyja­śniona w moich wcze­śniej­szych pra­cach, Cuda natu­ral­nego umy­słu oraz Tybe­tań­ska joga snu i śnie­nia, wyda­nych przez Dom Wydaw­ni­czy Rebis.

Książka ta zawiera wiele infor­ma­cji, kiedy więc poczu­jesz, że wię­cej nie jesteś w sta­nie przy­swoić, prze­rwij czy­ta­nie. Spo­koj­nie prze­traw to, co dotych­czas prze­czy­ta­łeś i połącz ze swoim wła­snym doświad­cze­niem. W ten spo­sób nauki te staną się czę­ścią two­jego życia.

RELI­GIA BON

Ponie­waż wielu ludzi na Zacho­dzie nic nie wie na temat reli­gii bon, chciał­bym opo­wie­dzieć tro­chę o jej histo­rii. Podob­nie jak w przy­padku każ­dej tra­dy­cji, narodu czy kraju, ist­nieje bar­dzo wiele wer­sji jej prze­szło­ści. Według ust­nego prze­kazu reli­gia bon miała swój począ­tek sie­dem­na­ście tysięcy lat temu, współ­cze­śni uczeni twier­dzą jed­nak, że poja­wiła się dużo póź­niej. Tak czy owak, bon uzna­wany jest za rdzenną reli­gię Tybetu i sta­nowi źró­dło wielu ducho­wych tra­dy­cji tego kraju.

Jung­drung Bon (Wieczny Bon) był pierw­szą pełną ścieżką ducho­wego wyzwo­le­nia w Tybe­cie. Poja­wił się wraz z Buddą Tonpą Szen­ra­bem, który przy­szedł na świat jako syn króla Gial Tokara i kró­lo­wej Zangzy Ringt­sum. Miesz­kał on w kraju Tazig Olmo Lung Ring, który zda­niem jed­nych znaj­do­wał się na pół­nocny zachód od Tybetu, a w prze­ko­na­niu innych był mityczną kra­iną Szam­bala.

Tra­dy­cja mówi, że ist­niały trzy „wrota” czy ina­czej źró­dła bon, z któ­rych pierw­szym był wła­śnie Tazig Olmo Lung Ring. Dru­gie wrota znaj­do­wały się w Azji Środ­ko­wej, praw­do­po­dob­nie na tere­nie daw­nej Per­sji. Histo­rycy bon twier­dzą, że reli­gia ta roz­po­wszech­niona była w Azji Środ­ko­wej, jesz­cze zanim islam zdo­mi­no­wał tam­tej­szą kul­turę, i że wiele zna­le­zisk pocho­dzą­cych z tam­tych tere­nów, które dotąd uwa­żane były za bud­dyj­skie, w rze­czy­wi­sto­ści wywo­dzi się z tra­dy­cji bon. Trze­cie wrota sta­no­wiło kró­le­stwo Siang Siung, obej­mu­jące w dużej czę­ści współ­cze­sny zachodni Tybet. Nauki roz­po­częły się w pierw­szych wro­tach, roz­wi­nęły w dru­gich, aż w końcu roz­prze­strze­niły się w kra­inie Siang Siung i w Tybe­cie.

Legenda mówi, że Tonpa Szen­rab przy­był do kra­iny leżą­cej na tere­nie dzi­siej­szego połu­dnio­wego Tybetu w poszu­ki­wa­niu koni ukra­dzio­nych przez demona. Odwie­dził świętą górę Kong-po, którą po dziś dzień okrą­żają piel­grzymi, wyznawcy bon, w kie­runku tra­dy­cyj­nym dla tej reli­gii – prze­ciw­nym do ruchów wska­zó­wek zegara. Tonpa Szen­rab spo­tkał w tej kra­inie pry­mi­tyw­nych ludzi, któ­rych prak­tyka duchowa opie­rała się na obła­ska­wia­niu duchów ofia­rami ze zwie­rząt. Tonpa Szen­rab poło­żył kres tym prak­ty­kom, ucząc ludzi, w jaki spo­sób żywe zwie­rzęta zastą­pić ofia­rami z jęcz­mien­nej mąki – prak­tyka ta jest wciąż sze­roko roz­po­wszech­niona wśród Tybe­tań­czy­ków wszyst­kich tra­dy­cji.

Podob­nie jak robili to wszy­scy bud­do­wie, Tonpa Szen­rab nauczał sto­sow­nie do zdol­no­ści swo­ich uczniów. Uświa­do­miw­szy sobie, że miesz­kańcy Siang Siung nie są gotowi na otrzy­ma­nie wyż­szych nauk o wyzwo­le­niu, nauczał ich jedy­nie niż­szego, sza­ma­ni­stycz­nego pojazdu [ducho­wej ścieżki – przyp. tłum.] i modlił się, aby dzięki pil­no­ści, odda­niu i zasto­so­wa­niu nauk miesz­kańcy tego kraju przy­go­to­wali się na przy­ję­cie wyż­szych pojaz­dów sutr, tantr i dzog­czen. Z cza­sem wszyst­kie nauki Tonpy Szen­raba dotarły do Siang Siung.

Kil­ka­set lat póź­niej, w cza­sie pano­wa­nia dru­giego króla Tybetu, Mu Khri Tsenpo, wiele cykli nauk tan­try i dzog­czen tra­dy­cji bon zostało prze­tłu­ma­czo­nych z języka Siang Siung na tybe­tań­ski. Cho­ciaż nauki te już od wie­ków ist­niały w Tybe­cie dzięki prze­ka­zowi ust­nemu, wów­czas po raz pierw­szy zacho­wane zostały w for­mie pisem­nej, w języku tybe­tań­skim. Przez długi czas zachodni naukowcy twier­dzili, że kra­ina Siang Siung oraz jej język ist­nieje tylko w sen­sie mitycz­nym, ale teraz pogląd ten pod­da­wany jest wery­fi­ka­cji, w miarę jak bada­cze odkry­wają coraz wię­cej frag­men­tów języka Siang Siung.

Podobno pierw­szych sied­miu kró­lów Tybetu umarło, nie pozo­sta­wia­jąc po sobie ciała fizycz­nego, co świad­czy o wiel­kim ducho­wym urze­czy­wist­nie­niu. Nie­któ­rzy uczeni uwa­żają, że osią­gnęli oni „tęczowe ciało”, oznakę oświe­ce­nia wła­ści­wego dla dzog­czen, co wska­zy­wa­łoby, że nauki dzog­czen ist­niały już w owym cza­sie w Tybe­cie. Bud­dyj­scy uczeni twier­dzą, że nauki dzog­czen przy­były do Tybetu z Indii, nato­miast według bon rze­czy­wi­ście jedna tra­dy­cja dzog­czen przy­była z Indii, ale główne cykle nauk pocho­dzą z kra­iny Siang Siung.

Główne nauki tra­dy­cji bon zawarte są w Dzie­wię­ciu Ścież­kach, zwa­nych rów­nież Dzie­wię­cioma Pojaz­dami. Jest to dzie­więć kate­go­rii nauk, z któ­rych każda ma odrębny pogląd, prak­tyki i rezul­taty tych prak­tyk. Na przy­kład niż­sze pojazdy obej­mują nauki na temat medy­cyny, astro­lo­gii, wró­że­nia i tak dalej. Ponad nimi są nauki sutry i tan­try, a naj­wyż­szy pojazd to nauki dzog­czen, Wiel­kiej Dosko­na­ło­ści. Tra­dy­cyj­nie ist­nieją trzy wer­sje Dzie­wię­ciu Ście­żek, zwane Skarb­nicą Połu­dniową, Środ­kową i Pół­nocną. Infor­ma­cje na temat sza­ma­ni­zmu zawarte w tej książce pocho­dzą głów­nie ze Skarb­nicy Połu­dnio­wej. Nauki Środ­ko­wej Skarb­nicy są bar­dzo zbli­żone do bud­dyj­skich nauk tra­dy­cji ning­mapa. Pół­nocna Skarb­nica zagi­nęła. Każda Skarb­nica zawiera nie­które aspekty nauk sutry, tan­try i dzog­czen. Oprócz tego na tra­dy­cję bon składa się pięt­na­ście tomów zawie­ra­ją­cych główne bio­gra­fie Buddy Tonpy Szen­raba.

Według chiń­skich sta­ty­styk wyznawcy bon sta­no­wią drugą co do wiel­ko­ści grupę reli­gijną w Tybe­cie, a spo­tkać ich można we wszyst­kich jego regio­nach. Sta­ro­żytne nauki wciąż są prak­ty­ko­wane w wielu klasz­to­rach, a także wśród ludzi świec­kich, i nawet w XX wieku spo­tkać można było mistrzów bon, któ­rzy osią­gnęli „tęczowe ciało”. Jest to osta­teczna oznaka peł­nego urze­czy­wist­nie­nia w tra­dy­cji dzog­czen, a polega na tym, iż w chwili śmierci wielce urze­czy­wist­niony prak­ty­ku­jący uwal­nia pięć zwy­kłych żywio­łów, z któ­rych składa się ciało. Roz­pusz­cza je następ­nie w ich isto­cie, czyli w czy­stym świe­tle danego żywiołu. Pod­czas tego pro­cesu sub­stan­cjalna powłoka cie­le­sna roz­pra­sza się na wie­lo­barwne świa­tło, od któ­rego pocho­dzi nazwa tej prak­tyki. Cza­sami po zmar­łym w ten spo­sób nie pozo­stają żadne fizyczne szczątki, nie­kiedy jedy­nie włosy i paznok­cie, tak czy owak – poja­wie­nie się „tęczo­wego ciała” sta­nowi oznakę, że prak­ty­ku­jący osią­gnął naj­wyż­szy poziom urze­czy­wist­nie­nia i nie jest już zwią­zany duali­zmem mate­rii i umy­słu, życia i śmierci.

Po zaję­ciu Tybetu przez woj­ska chiń­skie w klasz­to­rze Menri w Dolanji, H.P., w Indiach oraz w klasz­to­rze Trit­sen Nor­butse w Kath­mandu, w Nepalu, roz­po­czął się rygo­ry­styczny pro­gram szko­le­niowy dla mni­chów bon. Stało się to moż­liwe dzięki cięż­kiej pracy Jego Świą­to­bli­wo­ści Lung­toga Tenpi Nimy Rin­po­cze, Lopona Ten­zina Namdaka Rin­po­cze i star­szych mni­chów. Pro­gram edu­ka­cyjny pro­wa­dzi do uzy­ska­nia stop­nia gesze. Pierwsi absol­wenci kształ­cący się poza Tybe­tem, wśród nich ja, ukoń­czyli naukę w roku 1986.

Wiele tra­dy­cji bon, jak rów­nież wiele tra­dy­cji tybe­tań­skiego bud­dy­zmu, ginie bez­pow­rot­nie pod rzą­dami Chiń­czy­ków w Tybe­cie. Zagro­żo­nych jest rów­nież wiele innych tra­dy­cji. Jed­nakże zarówno tybe­tań­ski bon, jak i bud­dyzm zapusz­czają obec­nie korze­nie w Indiach i w Nepalu, a teraz roz­prze­strze­niają się na cały świat.

Jak wielu czy­tel­ni­ków zapewne wie, na temat reli­gii bon poja­wiło się wiele błęd­nych prze­ko­nań, nawet pośród tybe­tań­skich bud­dy­stów. Reli­gię tę spo­tkał los wielu innych rdzen­nych reli­gii Europy i obu Ame­ryk, kiedy wpro­wa­dzano tam chrze­ści­jań­stwo. Kiedy bowiem nowa reli­gia roz­prze­strze­nia się w jakiejś kul­tu­rze, czę­sto wspiera swój roz­wój znie­sła­wia­niem rodo­wi­tej reli­gii i zachę­ca­niem do jej cał­ko­wi­tego odrzu­ce­nia.

Zauwa­ży­łem, że wielu Tybe­tań­czy­ków, nawet wyso­kich lamów, któ­rzy nic nie wie­dzą na temat tra­dy­cji i lite­ra­tury bon, chęt­nie wygła­sza nega­tywne opi­nie na jej temat. Nie rozu­miem takiego nasta­wie­nia. Oczy­wi­ście tego rodzaju uprze­dze­nia nie doty­kają jedy­nie wyznaw­ców bon, obej­mują rów­nież przed­sta­wi­cieli róż­nych szkół bud­dy­zmu tybe­tań­skiego. Piszę o tym z myślą o prak­ty­ku­ją­cych bon, aby dowie­dzieli się o tym smut­nym zja­wi­sku, zanim sami się z nim spo­tkają. Mam nadzieję, że w miarę jak formy ducho­wo­ści rodem z Tybetu upo­wszech­niają się na całym świe­cie, tego rodzaju ogra­ni­czony spo­sób myśle­nia bez­pow­rot­nie znik­nie.

Na szczę­ście ist­nieje wielu bud­dy­stów tybe­tań­skich, ludzi świec­kich i mni­chów, zwy­czaj­nych zja­da­czy chleba i wyso­kich lamów, spad­ko­bier­ców nie­sek­ciar­skiego ruchu, który roz­kwitł w Tybe­cie w XIX wieku. Naj­wy­bit­niej­szą osobą nawo­łu­jącą do tole­ran­cji i zro­zu­mie­nia jest Jego Świą­to­bli­wość Dalaj­lama, który ofi­cjal­nie uznał bon za jedną z pię­ciu głów­nych tra­dy­cji ducho­wych Tybetu. Wie­lo­krot­nie kie­ro­wał on słowa zachęty i wspar­cia do Jego Świą­to­bli­wo­ści Lung­toga Tenpi Nimy Rin­po­cze oraz Lopona Ten­zina Namdaka Rin­po­cze, pro­sząc ich, aby nie usta­wali w pracy dla zacho­wa­nia sta­ro­żyt­nego dzie­dzic­twa bon jako skarbu wszyst­kich Tybe­tań­czy­ków.

Miesz­kańcy Zachodu przyj­mują otwarte nasta­wie­nie do reli­gii bon, w miarę jak coraz wię­cej się dowia­dują na jej temat. W jej tek­stach i tra­dy­cji odnaj­dują rów­no­wagę mię­dzy nauką i prak­tyką, wiarą i kry­tycz­nym myśle­niem. Odkry­wają rów­nież, że bon, wywo­dzący się z cza­sów przed histo­rią pisaną, ma w pełni roz­wi­niętą tra­dy­cję sza­ma­ni­zmu, filo­zo­ficz­nych debat, mona­styczną, prze­kazy tan­tryczne i jogiczne oraz naj­wyż­sze nauki Wiel­kiej Dosko­na­ło­ści. Cho­ciaż książka ta została napi­sana głów­nie z myślą o prak­ty­ku­ją­cych, mam nadzieję, że naukowcy rów­nież odkryją, jak wielka głę­bia i róż­no­rod­ność nauk kryje się w tej tra­dy­cji.

Prak­tyka ducho­wej ścieżki, jeśli jest wsparta wła­ści­wym zro­zu­mie­niem i odpo­wied­nio zasto­so­wana, przy­nosi okre­ślone rezul­taty, które z kolei roz­wi­jają wiarę. Kiedy zaś wiara jest silna i oparta na pew­no­ści, wspiera duchową prak­tykę. Wiara i prak­tyka pro­wa­dzą do mądro­ści i szczę­ścia. Szcze­rze pra­gnę, aby książka ta przy­czy­niła się do pomyśl­no­ści i ducho­wego roz­woju wszyst­kich, któ­rzy po nią się­gną.

ROZ­DZIAŁ 1

ŻYWIOŁY

W tybe­tań­skiej kul­tu­rze uważa się, że pięć żywio­łów – zie­mia, woda, ogień, powie­trze i prze­strzeń – sta­nowi istotę wszyst­kich rze­czy i pro­ce­sów. Tybe­tań­ska filo­zo­fia zaj­muje się ich wza­jem­nymi oddzia­ły­wa­niami. Na zro­zu­mie­niu żywio­łów opiera się nasza medy­cyna, astro­lo­gia, kalen­darz oraz psy­cho­lo­gia, leży ono rów­nież u pod­staw ducho­wych tra­dy­cji sza­ma­ni­zmu, tan­try i dzog­czen.

Nazwy poszcze­gól­nych żywio­łów mają jedy­nie sym­bo­liczne zna­cze­nie. Opi­sują one okre­ślone wła­ści­wo­ści i spo­soby dzia­ła­nia poprzez ana­lo­gię do żywio­łów wystę­pu­ją­cych w śro­do­wi­sku natu­ral­nym. Podob­nie jak więk­szość kul­tur, tra­dy­cja tybe­tań­ska wyko­rzy­stuje ele­menty świata przy­rody jako pod­sta­wową meta­forę słu­żącą do opi­sy­wa­nia zarówno wewnętrz­nych, jak i zewnętrz­nych zja­wisk. Każ­demu żywio­łowi przy­pi­suje się na przy­kład okre­ślone wła­ści­wo­ści fizyczne: zie­mia to solid­ność, woda – spój­ność, ogień – tem­pe­ra­tura, powie­trze – ruch, a prze­strzeń to sfera, która mie­ści w sobie pozo­stałe cztery aktywne żywioły. Żywioły powią­zane są też z róż­nymi emo­cjami, tem­pe­ra­men­tami, kie­run­kami, kolo­rami, sma­kami, rodza­jami fizycz­nej kon­struk­cji, cho­ro­bami, spo­so­bami myśle­nia i cha­rak­te­rem. Z pię­ciu żywio­łów powstaje pięć zmy­słów oraz pięć obsza­rów zmy­sło­wego doświad­cze­nia, pięć nega­tyw­nych emo­cji i pięć mądro­ści, a także pięć gałęzi ciała. Żywioły sta­no­wią pięć pod­sta­wo­wych pran, czyli życio­wych ener­gii. Są skład­ni­kami każ­dego zja­wi­ska w sfe­rze fizycz­nej, zmy­sło­wej, umy­sło­wej i ducho­wej.

Meta­fo­ryczne posłu­gi­wa­nie się poję­ciem żywio­łów jest powszechne rów­nież w zachod­nich języ­kach: czło­wiek może mocno stą­pać po ziemi, mieć ogni­sty tem­pe­ra­ment lub być nie­stały. Gniew jest gorący, smu­tek mokry od łez, postawa zaś ugrun­to­wana.

W tra­dy­cji tybe­tań­skiej żywioły są jed­nak rozu­miane nie tylko w uję­ciu meta­fo­rycz­nym. Żywioły w przy­ro­dzie sta­no­wią sub­tel­niej­sze lub bar­dziej pod­sta­wowe formy pię­ciu aspek­tów pier­wot­nej ener­gii egzy­sten­cji. Nie ma nic w żad­nym wymia­rze ist­nie­nia, co nie skła­da­łoby się cał­ko­wi­cie z wza­jem­nego oddzia­ły­wa­nia owych pię­ciu aspek­tów ener­gii. Pro­cesy, jakie zacho­dzą pomię­dzy żywio­łami, two­rzą wszech­świat, pod­trzy­mują jego funk­cjo­no­wa­nie, a osta­tecz­nie go nisz­czą. Odnosi się to też do poszcze­gól­nych istot: w chwili naro­dzin gra żywio­łów two­rzy ciało, umysł i oso­bo­wość, a w momen­cie śmierci owe aspekty naszej osoby roz­pusz­czają się, w miarę jak poszcze­gólne żywioły prze­cho­dzą jeden w drugi. W ciągu całego życia zaś nasz zwią­zek z żywio­łami decy­duje o jako­ści naszego doświad­cze­nia.

Nauki o żywio­łach przy­niosą nam nie­wielki poży­tek, jeśli pozo­staną jedy­nie abs­trak­cją, spo­so­bem, w jaki wszystko możemy podzie­lić na pięć ele­men­tów. Wie­dza na temat żywio­łów staje się uży­teczna dopiero wtedy, kiedy połą­czy się ją z doświad­cze­niem, a następ­nie wyko­rzy­sta w pozy­tywny spo­sób w celu popra­wie­nia jako­ści życia. Zanim jed­nak będziemy mogli zasto­so­wać owo zro­zu­mie­nie, musimy naj­pierw zapo­znać się z żywio­łami, począt­kowo pozo­sta­jąc na pozio­mie obra­zów i meta­for.

Czło­wiek roz­wi­jał się w ciągu setek tysięcy lat na sku­tek rela­cji ze śro­do­wi­skiem, w jakim się znaj­do­wał. Świad­czy o tym przy­jem­ność, jaką czer­piemy z obco­wa­nia z przy­rodą – współ­dzia­ła­nie z żywio­łami natury uzdra­wia bowiem i krzepi. Z przy­jem­no­ścią doty­kamy czy­stego pia­sku pustyni i żyznej gleby w ogro­dzie. Waka­cje spę­dzamy nad morzem, rzeką albo jezio­rem. Relak­su­jemy się pod­czas kąpieli. Ocza­ro­wują nas pło­mie­nie ogni­ska, cie­szymy się cie­płem słońca i ognia w kominku. Bie­rzemy głę­boki wdech, aby się uspo­koić, wzdy­chamy, by dać upust smut­kowi, cho­dzimy po górach, aby się orzeź­wić czy­stym powie­trzem. Niebo, zewnętrzny wize­ru­nek prze­strzeni, fascy­nuje nas – jego barwa, świa­tło, które je prze­nika, pogoda. Roz­luź­niamy się, prze­by­wa­jąc na sze­ro­kich, otwar­tych prze­strzeniach i czu­jemy się bez­pieczni w zamknię­tych, wygod­nych wnę­trzach. A cza­sami jest odwrot­nie – odczu­wamy nie­po­kój, gdy znaj­du­jemy się na otwar­tej prze­strzeni, i cier­pimy na klau­stro­fo­bię, gdy jeste­śmy zamknięci w jakimś pomiesz­cze­niu. W każ­dym razie w taki czy inny spo­sób reagu­jemy na żywioły.

Kiedy jeste­śmy pozba­wieni jed­nego z żywio­łów, tęsk­nimy za nim. Na pustyni ogromną radość spra­wia nam źró­dło wody. Po dłu­go­trwa­łym poby­cie na morzu mamy ochotę cało­wać zie­mię, kiedy wresz­cie na niej sta­niemy. Kiedy jest zimno, bie­gniemy do ogni­ska. Pięć suro­wych żywio­łów bar­dzo mocno na nas wpływa na głę­bo­kim, instynk­tow­nym pozio­mie, ale zazwy­czaj gubimy się na powierzchni tych doświad­czeń, nie zda­jąc sobie sprawy, że doświad­cze­nie żywio­łów może połą­czyć nas z tym, co święte, i dopro­wa­dzić do uzdra­wia­ją­cego, har­mo­ni­zu­ją­cego i głęb­szego zro­zu­mie­nia istoty nas samych.

Być może wydaje się wam, że pięć żywio­łów to tro­chę za mało, aby mogły sta­no­wić całą róż­no­rod­ność rze­czy i istot, to jed­nak tylko pięć głów­nych obsza­rów, które nie­ustan­nie dzielą się na bar­dziej sub­telne kate­go­rie.

Weźmy na przy­kład nasze ciało. Tułów ma pięć głów­nych gałęzi: dwie nogi, dwie ręce oraz głowę. Każda z nich dzieli się na pięć kolej­nych: każda ręka i noga ma pięć pal­ców, a głowa pięć narzą­dów zmy­słów.

Jedno z tra­dy­cyj­nych opra­co­wań opi­suje tkanki ciała jako aspekt ziemi, krew i inne płyny jako wodę, ener­gie elek­tryczne i che­miczne oraz cie­pło wydzie­lane w pro­ce­sie meta­bo­li­zmu jako ogień, oddech, tlen i inne gazy jako powie­trze, prze­strzeń zaś, jaką zaj­muje ciało, oraz prze­strze­nie w ciele i różne rodzaje świa­do­mo­ści jako ele­ment pią­tego żywiołu. Każdy z tych pię­ciu aspek­tów można dalej podzie­lić na sub­tel­niej­sze poziomy żywio­łów: w tkan­kach można odna­leźć solid­ność (zie­mię), spój­ność (wodę), tem­pe­ra­turę (ogień), ruch (powie­trze) i świa­do­mość (prze­strzeń). Podobny podział można zasto­so­wać w odnie­sie­niu do krwi: jej sta­ło­ści, płyn­no­ści, tem­pe­ra­tury, ruchu, prze­strzeni. Oczy­wi­ście każdy z tych prze­ja­wów można dalej dzie­lić na pięć, aż osta­tecz­nie wszystko zosta­nie zre­du­ko­wane do pię­ciu pod­sta­wo­wych ener­gii żywio­łów.

Wza­jem­nie oddzia­ły­wa­nie pię­ciu żywio­łów daje począ­tek nie tylko czę­ściom sys­temu, poszcze­gól­nym cia­łom i pla­ne­tom, opro­gra­mo­wa­niu kom­pu­te­ro­wemu i drze­wom, ale rów­nież wszyst­kim świa­tom we wszyst­kich wymia­rach. Dyna­mizm pię­ciu ele­men­tów leży u pod­staw zło­żo­no­ści wszyst­kiego, co ist­nieje.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Tytuł ory­gi­nału: Healing with Form, Energy and Light

Copy­ri­ght © 2002 by Ten­zin Wan­gyal

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2021

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor serii: Jacek Kryg

Redak­cja mery­to­ryczna: Piotr Wasyl

Redak­tor: Agnieszka Horzow­ska

Opra­co­wa­nie gra­ficzne: Krzysz­tof Kwiat­kow­ski

Por­tret autora na okładce

Insty­tut Lig­min­cha

P.O. Box 1892

Char­lot­te­sville; VA 22 903 USA

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Lecze­nie formą, ener­gią i świa­tłem, wyd. II, Poznań 2022)

ISBN 978-83-8188-930-8

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer