10,10 zł
Książka, będąca zbiorem bajek, prezentuje kolejny obszar pisarskiej działalności Autora, któremu nieobce są i takie klimaty, jak pisanie dla dzieci i młodzieży.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 33
© Robert Trafny, 2020
Książka, będąca zbiorem bajek, prezentuje kolejny obszar pisarskiej działalności Autora, któremu nieobce są i takie klimaty, jak pisanie dla dzieci i młodzieży.
ISBN 978-83-8189-625-2
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Pewnego dnia, w ciepłe południe, mała Agnieszka bawiła się przed domem w szpital. Powyciągała z szafek wszystkie swoje lalki i miśki i część z nich mianowała pacjentami, a część personelem medycznym: lekarzami i pielęgniarkami. Oczywiście Agnieszka jednogłośnie została wybrana na ordynatorkę i głównego lekarza tego szpitala. Odpowiednio do swojej funkcji chodziła w białym fartuchu i udzielała swoim podopiecznym pomocy.
Zabawa trwała w najlepsze, gdy nagle w furtce przy płocie pokazał się wilk z pobliskiego lasu. Wyglądał groźnie, szczerząc kły, z których ociekała krew, tak iż cały przód miał zaczerwieniony.
— Dzień dobry dziewczynko — odezwał się chropowatym głosem wilk.
Agnieszka, jak tylko ujrzała wilka, bardzo się przelękła i nawet nie słuchała tego, co mówił, tylko zaraz złapała za duży kij, który służył jej w zabawie za kroplówkę i zaczęła odganiać przybysza:
— Idź sobie stąd! Słyszysz?! Nawet się do mnie nie zbliżaj! — zaczęła wymachiwać kijem.
— Wrrr… — zjeżył się wilk. — Wrrr… — powtórzył jeszcze raz. — Potrzebuję…
Dziewczynka nie dała wilkowi dokończyć, tylko zebrawszy kilka kamieni, zaczęła nimi rzucać w stronę wilka:
— Uciekaj stąd, bo powiem zaraz tacie i cię raz-dwa przegoni! Nie ma tu nic dla ciebie! Już kogoś zjadłeś! Jeszcze krew cieknie ci z pyska! — tu chwyciła mocno kij i wymachując, zaczęła straszyć wilka. — Zaraz cię uderzę! Nie dam się zjeść! Uciekaj stąd!
— Wrrr… — zawarczał wilk i spuszczając głowę, zaczął iść wzdłuż płotu w stronę innych domów.
Jeszcze dwa razy po drodze spojrzał na dziewczynkę, za każdym razem próbując coś powiedzieć, ale Agnieszka nie ustępowała, tylko zaraz straszyła wilka kijem.
— No i z głowy — rzekła do siebie zadowolona dziewczynka, wracając do zabawy, ale po chwili podniosła się i wypowiadając słowa: „A, na wszelki wypadek…”, podeszła do furtki i zamknęła ją na klucz.
Jeszcze nie zdążyła usiąść przy łóżku chorego misia, gdy ktoś zaczął szarpać za furtkę.
— No nie!… — wykrzyknęła Agnieszka, myśląc, że to wilk powrócił, ale gdy zobaczyła za płotem wujka, uspokoiła się. — A, to ty… — uśmiechnęła się z ulgą. — Nie uwierzysz, co ja przed chwilą przeżyłam.
— Zaraz mi opowiesz — wujek nadal zmagał się z furtką. — Teraz jednak jest ważniejsza sprawa.
— A, furtka… — podbiegła do wujka. — Już otwieram.
Ledwo otworzyła, za nogami wujka ujrzała zakrwawiony pysk wilka.
— Uważaj wilk! — krzyknęła, cofając się dwa kroki do tyłu.
— Tak, wiem — odpowiedział spokojnie wujek. — Spotkałem go w drodze do was.
— Ale on jest niebezpieczny! — krzyknęła przestraszona dziewczynka po raz drugi.
— Nie jest niebezpieczny — uspokoił delikatnym głosem wujek. — Potrzebuje pomocy.
— No, już to widzę — złapała za kij i skierowała go w stronę wilka.
— Uspokój się — powiedział wujek, wchodząc z wilkiem na podwórze. — Przynieś lepiej jakieś szmaty i wodę.
— Po co? — zapytała podejrzliwie Agnieszka.
— Muszę go opatrzyć. Jest ranny — wujek spojrzał na rozmówczynię ze wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.
— Tutaj są — wskazała niechętnie na swój lalkowy szpital. — Ale on kogoś zjadł! — nie dawała za wygraną.
— Nikogo nie zjadłem — odpowiedział smutno wilk.
— To skąd tyle krwi na tobie?
— Ratowałem swojego synka, który ugrzązł między skałami — zaczął swoją opowieść wilk — ale wyślizgnął mi się z paszczy i wpadł do rzeki. Wtedy zraniłem się o skały, próbując go złapać. Mój biedny synek… — zapłakał wilk.
— No, już dobrze — przerwał wujek, kończąc bandażować wilka. — Zaraz pójdziemy i poszukamy twojego synka.
— Za późno — zapłakał wilk po raz drugi. — Próbowałem za nim biec, ale porwała go rzeka — wilk ronił obfite łzy, aż Agnieszce zrobiło się go żal:
— Jeszcze nic straconego — pocieszała ze szczerego serca. — Może gdzieś się uczepił?
— To już tyle czasu… — powiedział ze smutkiem. — Szukałem pomocy, ale nikt nie chciał mnie wysłuchać. Każdy mnie wyganiał — zapłakał po raz kolejny. — Dopiero twój wujek wysłuchał mnie i udzielił pomocy.
— Ja też ci pomogę — wstała, ciągnąc wujka za sobą. — Nie ma chwili do stracenia. Chodźmy go szukać.
Udali się więc we trójkę na poszukiwania, idąc wzdłuż rzeki, dokładnie przeszukując nadbrzeżne zarośla.
— Mam! — wykrzyknęła w pewnym momencie Agnieszka. — Jest tutaj!
— Żyje? — zapytał pełen nadziei wilk.
— Chyba tak — odpowiedziała, przekazując małego wilczka wujkowi.
— Tak, żyje — potwierdził wujek. — Zabierzmy go do domu.
***********************************************************
— Dużo nie brakowało — odrzekł wujek, wstając od łóżka, w którym położył wilczka.
— Mój biedny synek — przybliżył się wilk.
— Nie wiedziałam, że potrzebuje pomocy — zaczęła tłumaczyć się wujkowi Agnieszka. — Myślałam, że chce mnie napaść. Wyglądał bardzo strasznie.
— Wiem, skarbie — pogłaskał po twarzy ze zrozumieniem. — Wilki nie mają zbyt dobrej opinii, choć często na to nie zasługują. Zawsze jednak powinnaś wysłuchać, co ma ktoś do powiedzenia. Jak widzisz czasem może to być naprawdę ważne.
— Teraz już wiem — odpowiedziała smutno Agnieszka.
Aby lepiej zrozumieć, jak ważne jest odpowiednie podejście do rozmówcy, wujek dał Agnieszce taki przykład:
— Wyobraź sobie, że to twoja mama