Poezje - Kazimiera Zawistowska - ebook

Poezje ebook

Kazimiera Zawistowska

0,0
26,25 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wiersze Kazimiery Zawistowskiej mają formę sonetów. W swoich nastrojowych sonetach poetka opisuje swoje przeżycia wewnętrzne, operując bogactwem środków stylistycznych. W niektórych wierszach występują zapożyczenia z języka rosyjskiego i ukraińskiego. Sonety Zawistowskiej pojawiały się w pismach literackich, m.in. „Życie”, „Chimera”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 28

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Kazimiera Zawistowska

Poezje

Projektant okładkiAnastazja Drapata

RedaktorAnastazja Drapata

© Kazimiera Zawistowska, 2020

© Anastazja Drapata, projekt okładki, 2020

Wiersze Kazimiery Zawistowskiej mają formę sonetów. W swoich nastrojowych sonetach poetka opisuje swoje przeżycia wewnętrzne, operując bogactwem środków stylistycznych. W niektórych wierszach występują zapożyczenia z języka rosyjskiego i ukraińskiego. Sonety Zawistowskiej pojawiały się w pismach literackich, m.in. „Życie”, „Chimera”.

ISBN 978-83-8189-629-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Wiersze różne

1831

W dzie­jów księ­dze — pył, atom… lecz biją zeń luny

Jak ongi z Moj­że­szo­wych krza­ków go­re­ją­cych:

Każ­de ser­ce ma żary bly­ska­wic pło­ną­cych,

Każ­de ra­mię uku­wa wnet czy­nu pio­ru­ny.

W śmierć idą­cych ty­ta­nów sze­re­gi mę­czen­ne

Krwa­we pier­si jak kie­lich nio­są oł­ta­rzo­wy.

Woń krwi, dymu i pro­chu… Orzeł Srebr­no­gło­wy

Już na wol­nych sztan­da­rze gra sur­my pro­mien­ne.

Ta­kie wiel­kie po­sta­cie z brą­zu, spi­żu, sta­li —

Jak­by daw­nych gro­bow­ców pod­ziem wy­lud­nio­nyStał ry­cer­skie za­stę­py na wsze Pol­ski stro­ny…

Świt wol­no­ści na zie­mi Ja­gieł­łów się pali!Błysk pro­por­ców… ka­ra­bel… skrzy­deł i ki­ry­sów…I na Chro­brych ko­ro­nie świe­ży laur cy­pry­sów.

Bądź ty mi dobrym

Bądź ty mi do­brym — zejdź ser­cu mo­je­mu

Ja­śnią po­dob­ną cie­płu sło­necz­ne­mu

— Bądź du­szy mo­jej mo­rzu burz­li­we­mu

Ko­ją­cą ci­szą wpół­sen­nej za­to­ki,

Zwar­tej ła­god­nie gór kwiet­ny­mi sto­ki…

Bądź ustom moim jak tru­nek mi­ło­sny,

Po któ­rym ser­ce skwi­ta kwia­tem wio­sny!

Bądź ustom moim słod­ki i li­to­sny…

I na te usta, do twych ust tę­sk­nią­ce,

Kładź się jak rosy na­po­je rzeź­wią­ce!

Bądź oczom moim cza­rem wi­zji sen­nych,

Wy­przę­dłą ba­śnią mi­ra­żów pro­mien­nych,

Won­nym pą­ko­wiem zie­le­ni wio­sen­nych

Opleć mi du­szę jak urocz­ne zie­le,

By w ślad stóp mo­ich cho­dzi­ło we­se­le…

Biesiada miłosna

Z czerwonych malw krojone usta wciąż niesyte

Krzyczą prośbą o rozkosz. Już spadło warg piekło,

Słodkie usta kochanka i swą żądzą wściekłą,

Sycą słodką tęsknotę… jak winem upite…

W jakiejś tajnej umowie — pragnienie powlekło

Związane usta dwojga, beznamiętnie wpite,

Siebie tylko pragnące… mdlejące zachwytem,

Zanim echo — rozstania słowa nie wyrzekło.

Omdlałe śpią w rozkoszy rubinowe usta…

Odarte z swej tęsknoty sprężyste ramiona,

O rozkoszy najmędrsza, bądź błogosławiona!

Pijany szał bachancki — przepiękna rozpusta!

I pragnienie co kładzie na płomienne szale

Pocałunki, jak ciężkie czerwone korale…

Cienie

Idź­cie z mej du­szy — idź­cie dro­gą mlecz­nąPo gwiazd go­ściń­cu — a na wa­sze gło­wyDeszcz niech upad­nie — won­ny, ja­śmi­no­wyBu­dząc ka­pe­lę dźwię­ków nad­po­wietrz­ną.

Idź­cie z mej du­szy w kra­inę ba­jecz­ną,

Bo, raz umil­kł­szy, wasz śpiew be­ze­cho­wyÓw łuk przy­mie­rza ro­ze­rwał tę­czo­wy,

Łuk, co był rzu­con w mą du­sze sło­necz­ną.

Dziś du­sza moja jest ci­chym gro­bow­cem,

Wy jak mo­ty­le w gro­bow­cu zbłą­ka­neRa­ni­cie skrzy­dła o gra­ni­tów ścia­nę.

Idź­cie więc, Cie­nie, chło­nąc blask i wo­nie,

Bo tu ko­lum­na tyl­ko grom­nic pło­nieI dym ka­dzi­deł wo­nie­je ja­łow­cem…

Cieniem byłeś ty dla mnie

Cie­niem by­łeś ty dla mnie, bla­dym, wą­tłym cie­niem.

Jak kwiat w wo­dzie od­bi­ty, tra­cąc woń, ko­lo­ry,

Żywe­go tyl­ko kwia­tu ma ni­kłe po­zo­ry —

Tak w twych oczach oczu in­nych szu­ka­łam wspo­mnie­niem.

O mi­nio­nym śnie by­łeś dla mnie tyl­ko śnie­niem

I przy to­bie me my­śli, błęd­ne me­te­ory,

Tę­czą wspo­mnień bar­wi­ły ów kwiat róż­now­zo­ry,

Ów kwiat żywy wciąż we mnie — któ­re­goś ty cie­niem.

I cza­sem żal mi cie­bie, bo ci je­stem dłuż­ną.

Żary du­szy twej pa­dły na opo­kę twar­dą.

I cza­sem żal mi cie­bie, żeś nie po­szedł z wzgar­dą,

Żeś nie po­szedł ode mnie ty, kar­mion jał­muż­ną!

Tyl­ko zo­stał gdzieś w głę­bi twej po­kor­nej du­szy

Jak ślad bi­cza, pręg krwa­wy od krwa­wych ka­tu­szy.