26,25 zł
Wiersze Kazimiery Zawistowskiej mają formę sonetów. W swoich nastrojowych sonetach poetka opisuje swoje przeżycia wewnętrzne, operując bogactwem środków stylistycznych. W niektórych wierszach występują zapożyczenia z języka rosyjskiego i ukraińskiego. Sonety Zawistowskiej pojawiały się w pismach literackich, m.in. „Życie”, „Chimera”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 28
Projektant okładkiAnastazja Drapata
RedaktorAnastazja Drapata
© Kazimiera Zawistowska, 2020
© Anastazja Drapata, projekt okładki, 2020
Wiersze Kazimiery Zawistowskiej mają formę sonetów. W swoich nastrojowych sonetach poetka opisuje swoje przeżycia wewnętrzne, operując bogactwem środków stylistycznych. W niektórych wierszach występują zapożyczenia z języka rosyjskiego i ukraińskiego. Sonety Zawistowskiej pojawiały się w pismach literackich, m.in. „Życie”, „Chimera”.
ISBN 978-83-8189-629-0
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
W dziejów księdze — pył, atom… lecz biją zeń luny
Jak ongi z Mojżeszowych krzaków gorejących:
Każde serce ma żary blyskawic płonących,
Każde ramię ukuwa wnet czynu pioruny.
W śmierć idących tytanów szeregi męczenne
Krwawe piersi jak kielich niosą ołtarzowy.
Woń krwi, dymu i prochu… Orzeł Srebrnogłowy
Już na wolnych sztandarze gra surmy promienne.
Takie wielkie postacie z brązu, spiżu, stali —
Jakby dawnych grobowców podziem wyludnionyStał rycerskie zastępy na wsze Polski strony…
Świt wolności na ziemi Jagiełłów się pali!Błysk proporców… karabel… skrzydeł i kirysów…I na Chrobrych koronie świeży laur cyprysów.
Bądź ty mi dobrym — zejdź sercu mojemu
Jaśnią podobną ciepłu słonecznemu
— Bądź duszy mojej morzu burzliwemu
Kojącą ciszą wpółsennej zatoki,
Zwartej łagodnie gór kwietnymi stoki…
Bądź ustom moim jak trunek miłosny,
Po którym serce skwita kwiatem wiosny!
Bądź ustom moim słodki i litosny…
I na te usta, do twych ust tęskniące,
Kładź się jak rosy napoje rzeźwiące!
Bądź oczom moim czarem wizji sennych,
Wyprzędłą baśnią mirażów promiennych,
Wonnym pąkowiem zieleni wiosennych
Opleć mi duszę jak uroczne ziele,
By w ślad stóp moich chodziło wesele…
Z czerwonych malw krojone usta wciąż niesyte
Krzyczą prośbą o rozkosz. Już spadło warg piekło,
Słodkie usta kochanka i swą żądzą wściekłą,
Sycą słodką tęsknotę… jak winem upite…
W jakiejś tajnej umowie — pragnienie powlekło
Związane usta dwojga, beznamiętnie wpite,
Siebie tylko pragnące… mdlejące zachwytem,
Zanim echo — rozstania słowa nie wyrzekło.
Omdlałe śpią w rozkoszy rubinowe usta…
Odarte z swej tęsknoty sprężyste ramiona,
O rozkoszy najmędrsza, bądź błogosławiona!
Pijany szał bachancki — przepiękna rozpusta!
I pragnienie co kładzie na płomienne szale
Pocałunki, jak ciężkie czerwone korale…
Idźcie z mej duszy — idźcie drogą mlecznąPo gwiazd gościńcu — a na wasze głowyDeszcz niech upadnie — wonny, jaśminowyBudząc kapelę dźwięków nadpowietrzną.
Idźcie z mej duszy w krainę bajeczną,
Bo, raz umilkłszy, wasz śpiew bezechowyÓw łuk przymierza rozerwał tęczowy,
Łuk, co był rzucon w mą dusze słoneczną.
Dziś dusza moja jest cichym grobowcem,
Wy jak motyle w grobowcu zbłąkaneRanicie skrzydła o granitów ścianę.
Idźcie więc, Cienie, chłonąc blask i wonie,
Bo tu kolumna tylko gromnic płonieI dym kadzideł wonieje jałowcem…
Cieniem byłeś ty dla mnie, bladym, wątłym cieniem.
Jak kwiat w wodzie odbity, tracąc woń, kolory,
Żywego tylko kwiatu ma nikłe pozory —
Tak w twych oczach oczu innych szukałam wspomnieniem.
O minionym śnie byłeś dla mnie tylko śnieniem
I przy tobie me myśli, błędne meteory,
Tęczą wspomnień barwiły ów kwiat różnowzory,
Ów kwiat żywy wciąż we mnie — któregoś ty cieniem.
I czasem żal mi ciebie, bo ci jestem dłużną.
Żary duszy twej padły na opokę twardą.
I czasem żal mi ciebie, żeś nie poszedł z wzgardą,
Żeś nie poszedł ode mnie ty, karmion jałmużną!
Tylko został gdzieś w głębi twej pokornej duszy
Jak ślad bicza, pręg krwawy od krwawych katuszy.