Sztuka Słuchania - Cezary Ostrowski - ebook

Sztuka Słuchania ebook

Ostrowski Cezary

0,0

Opis

Praca porusza podstawowe problemy akustyki — tam, gdzie jest to konieczne. Natomiast tam, gdzie akustyka nie jest najważniejsza, książka stanowi zbiór prywatnych opinii i doświadczeń autora.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 60

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Cezary Maciej Ostrowski

Sztuka Słuchania

czyli jak zrozumieć i pokochać dźwięk analogowy

RedaktorIwona Torbicka

© Cezary Maciej Ostrowski, 2020

Praca porusza podstawowe problemy akustyki — tam, gdzie jest to konieczne.

Natomiast tam, gdzie akustyka nie jest najważniejsza, książka stanowi zbiór prywatnych opinii i doświadczeń autora.

ISBN 978-83-8189-907-9

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

.

Praca porusza podstawowe problemy akustyki — tam, gdzie jest to konieczne.

Natomiast tam, gdzie akustyka nie jest najważniejsza, książka stanowi zbiór prywatnych opinii i doświadczeń autora.

DLACZEGO VINTAGE?

Na początek zapomnij o tym, że stare jest gorsze. Zapomnij też, że nowe oznacza lepsze. Ze sprzętem audio czasami bywa jak z winem. Naprawdę dobre wino z upływem czasu zyskuje na wartości, dzięki swym niepowtarzalnym walorom. Ale pamiętaj też, że nie każde.

To oczywiste, że wzmacniacze, gramofony i odbiorniki radiowe są dziś bardziej zaawansowane technicznie niż onegdaj. Oczywiście, że dają więcej możliwości. A jednak subiektywne wrażenia z odsłuchu często przeczą obiektywnej prawdzie o potędze technologii. Diabeł tkwi w szczegółach. Tkwi także w portfelu. Często bywa tak, że uzyskanie podobnego efektu odsłuchowego w przypadku nowego sprzętu kosztuje kilkakrotnie więcej, niż w przypadku sprzętu vintage (jeśli unikamy, powodowanych rosnącą modą, snobizmów na określone marki i modele, których ceny szybują ostatnio pod niebiosa). Generalnie jednak, na zakup wzmacniacza o klasie, która kosztowała około 200—300 dol. w roku 1975, trzeba by dziś wydać od 800 do 1000 dol., i to nie tylko z powodu inflacji.

Powinniśmy pamiętać, że większość współczesnych wzmacniaczy nie ma wejścia gramofonowego. To skutek redukcji kosztów, jako że wejście gramofonowe wymaga znacznej liczby dodatkowych części. Po 1990 roku wielu producentów zdecydowało się przeznaczyć pieniądze na wodotryski, zamiast na wspieranie chwilowo znikających z rynku gramofonów.

Wzmacniacze sprzedawane obecnie są inaczej opisywane pod względem mocy niż w latach 70., kiedy obowiązywały bardziej drastyczne regulacje. Niejeden współczesny wzmacniacz o deklarowanej mocy 100 watów byłby wówczas sklasyfikowany na 40 lub 50 watów. W tamtych latach, 50 watów na kanał to była duża siła, a 100 watów na kanał „wyciągały” jedynie prawdziwe „monstra”. Wielu słuchaczy uważało wówczas (i nie bez racji), że 25 watów na kanał to zupełnie przyzwoita norma dla sprzętu domowego.

Stan techniczny

Stary sprzęt audio często wymaga przed „odpaleniem” drobnych napraw oraz konserwacji. Można też nabyć sprzęt, który został już elektronicznie i mechanicznie „przywrócony do życia” lub też zachował się w stanie „niepokalanym” gdzieś na strychu. Należy być jednak ostrożnym, kupując na Allegro, Ebayu, czy w innych serwisach internetowych, gdyż można pozornie korzystnie nabyć coś, co wyssie z nas później spore pieniądze na naprawy, jeśli w ogóle uda się ich dokonać. Najlepiej jest kupować od sprawdzonych dostawców, dających możliwość próbnego odsłuchu.

Kolumny

Dobrych kolumn głośnikowych nie sposób przecenić. To one są na końcu toru audio, one pozwalają nam docenić pozostałe elementy toru. Nie muszą jednak być jego najdroższym elementem. Na rynku jest całkiem sporo wspaniałych kolumn w niewygórowanych cenach. Wystarczy nieco się w tym rozeznać lub zapytać fachowca.

Jaki typ kolumny jest najlepszy?

To zależy od budżetu, preferencji, wielkość pokoju, wzmacniacza, i tak dalej. Zazwyczaj kolumny mają dwa lub trzy przetworniki. Kolumny z większą liczbą przetworników wcale nie są automatycznie lepsze. To mit, wręcz sprzeczny z rzeczywistością. W miarę wzrostu ilości elementów, wzrasta bowiem ryzyko ich uszkodzenia i/lub nakładania się na siebie ich wad.

Reasumując

Jeśli naprawdę zależy nam na dobrym, ładnym i unikalnym zestawie stereo, który nie jest kosmicznie drogi, pochylmy się nad vintage audio. Znajdziemy tam bogactwo wzorów i koncepcji, dumę z rozwijanej myśli technicznej, przekutą na piękne i pożyteczne przedmioty użytkowe oraz coś, co trudno opisać i uchwycić, a jest niepowtarzalnym walorem każdego przedmiotu z duszą — ciepło zbliżone charakterem do ciepła słońca w letni dzień.

STEREOFONIA

Początkowo wszyscy wynalazcy i producenci urządzeń do zapisu i odtwarzania dźwięku skupili się na najbardziej zasadniczej kwestii. Jak najlepiej zapisać i odtworzyć fale dźwiękowe. Przyjęto system zapisu, gdzie wszystkie źródła utrwalane są w jednym kanale audio, czyli system monofoniczny, który bezpośrednio wynikał z historii pierwszych urządzeń audio. Weźmy za przykład fonograf, gdzie dźwięki wychwytywane przez tubę były przekazywane do rylca, który utrwalał je w formie nieregularnego rowka na obrotowym walcu. Wszystkie dźwięki zapisywały się, zgodnie ze swymi naturalnymi proporcjami głośności, na jednym kanale. Podobnie rzecz się miała przy odtwarzaniu, gdzie ten sam proces powtarzał się w odwrócony sposób. Rowek utrwalony na obracającym się walcu powodował wibracje wędrującego po nim rylca, a ten przekazywał je do wzmocnienia tubie. Był to proces w 100 proc. mechaniczny i bardzo niedoskonały, ale słuchaczy cieszył sam fakt zachowania dźwięku i możliwość jego późniejszego, wielokrotnego odtwarzania.

Dopiero później zaczęto zastanawiać się nad możliwościami zapisu, który bardziej odpowiadałyby ludzkiej fizjologii (słuchanie obydwoma uszami), to znaczy dostarczał również informacje o położeniu poszczególnych źródeł dźwięku. Podejmowano próby transmisji wielokanałowej, gdzie na scenie znajdowało się wiele mikrofonów, a w pomieszczeniu odsłuchowym wiele głośników. Taki system opracował pod koniec XIX wieku Clément Ader, który przeprowadził wielokanałową transmisję z Opery Paryskiej do pomieszczeń Paryskiej Wystawy Elektrycznej. Później systemy stereofoniczne o nazwie Teatrofon i Elektrofon funkcjonowały, odpowiednio we Francji i Anglii, jako serwisy płatne. W tym samym czasie rozwijała się technika utrwalania i odtwarzania, co bardzo przyczyniało się do uproszczenia samego procesu i zwiększało możliwości aplikacji nowych rozwiązań.

Trudno jednoznacznie ustalić, kto pierwszy wymyślił metodę nagrywania i odtwarzania stereofonicznego, ale z całą pewnością można stwierdzić, że najskuteczniej ją opracował i wdrożył Alan Blumlein z EMI w latach 30. XX wieku. On też opatentował płyty gramofonowe stereo, filmy stereo oraz technikę dźwięku dookolnego.

Pomysł Blumleina oparty był na nakreślonej przez niego zasadzie pola słyszenia (pola dźwiękowego). To określenie analogiczne do pola widzenia, zatem nie trzeba go głębiej wyjaśniać. Słyszymy podobnie jak postrzegamy określony wycinek rzeczywistości. Pole słyszenia jest jednak znacznie szersze, gdyż nasza fizjologia umożliwia nam dokładne określenie położenia źródeł dźwięku, wszędzie dokoła nas. Oczywiście, najdokładniejsze jest ono dla źródeł, znajdujących się przed nami. Technika Blumleina polegała na nagrywaniu dwóch kanałów (lewego i prawego) za pomocą dwóch odpowiednio usytuowanych mikrofonów, a następnie odtwarzaniu obydwu przez słuchawki. Blumlein zainteresował się problemem przestrzennego odtwarzania dźwięku, gdy podczas wizyt w kinie zauważył, że byłoby o wiele naturalniej gdyby dźwięk przemieszczał się wraz z aktorem po przestrzeni przed widzem. Kino, do którego uczęszczał miało bowiem głośnik umieszczony z prawej strony ekranu i gdy aktor mówił, znajdując się z lewej strony ekranu, efekt był bardzo nienaturalny.

Równolegle powstało wiele innych technik stereofonicznych, różniących się ustawieniem mikrofonów, wszystkie jednak miały jedną cechę wspólną. Polegały na nagrywaniu dwóch odseparowanych sygnałów, odpowiadających — co do zasady — sygnałom, docierającym do naszych obu uszu. Można było zatem usłyszeć położenia źródeł dźwięku, znajdujących się w polu kilkudziesięciu stopni przed słuchaczem, a także ich ewentualne przemieszczenia się w tym polu.

Zatem, co do swej zasady, stereofonia jest takim zapisaniem i odtworzeniem dźwięku, które pozwala nam — najpełniej jak to możliwe — zlokalizować źródła dźwięku znajdujące się przed nami. Korzysta przy tym z ludzkiej zdolności rozpoznawania różnic fazowych i różnic głośności pomiędzy dźwiękami, tak by móc je umiejscowić. Nie trzeba wcale wielkiej ilości mikrofonów, a potem wielkiej ilości głośników, rozłożonych w płaszczyźnie przed nami (jeden przy drugim), bo uszy ludzkie same potrafią stworzyć fantomowe źródła dźwięku, na podstawie jedynie dwóch skrajnych sygnałów różnicowych.

Tak właśnie powstał zasadniczy model sprzętu audio, funkcjonujący po dziś dzień, mimo licznych prób wprowadzenia bardziej rozbudowanych systemów, jak ambiofonia, czy kwadrofonia. Jedynym innym systemem, jaki wszedł do użycia na skutek inwazji kina domowego, jest system Dolby Digital model 5.1, gdzie obok dwóch głośników przednich, pojawia się jeszcze głośnik centralny, dwa głośniki tylne i subwoofer (do odtwarzania dźwięków o bardzo małych częstotliwościach). Nie będziemy się jednak nim zajmować, ze względu na niską przydatność, a wręcz szkodliwość podczas odtwarzania muzyki.

Wróćmy teraz do systemu 2.0, na który składają się dwa odrębne kanały — lewy i prawy. Wszystkie elementy toru audio są zatem parzyste. Korzystamy z parzystego zapisu na płycie gramofonowej, gdzie sygnał w rowku zapisany jest wgłębnie i na boki, z parzystych ścieżek na taśmie magnetofonowej, czy z parzystych plików cyfrowych na CD lub podczas streamingu.

Parzyste są również przewody, elementy przedwzmacniaczy, wzmacniaczy, korektorów, czy wreszcie — kolumny.

Zdając sobie z tego wszystkiego sprawę, możemy przejść do pierwszego, podstawowego elementu zestawów stereo, jakim jest ich zasilanie, pozornie znajdujące się poza nimi.

ZASILANIE URZĄDZEŃ AUDIO

Powszechną praktyką stało się to, że każdy element aktywny toru dźwiękowego ma swoje własne, odrębne zasilanie. Jest ono skonstruowane w ten sposób, by zmieniać napięcie sieci (w naszym przypadku 220V prądu zmiennego o częstotliwości zmian 50Hz) na napięcie stałe, potrzebne do działania elementów elektronicznych jego układu. Z reguły dzieje się to za pośrednictwem odpowiedniego transformatora i prostowników. Nie zagłębiając się w szczegóły techniczne, uznajemy, że takie obniżone i wyprostowane napięcie jest absolutnie poprawne dla działania urządzenia — pod warunkiem prawidłowego funkcjonowania wszystkich elementów, użytych przy konstrukcji zasilacza, w warunkach jego podłączenia do prawidłowo wykonanej sieci.

Istnieje jednak pogląd, że w celu osiągnięcia wyjątkowej czystości dźwięku, należy stosować specjalnie skonstruowane i niejednokrotnie niebotycznie drogie kable, doprowadzające prąd do elementów zasilania naszych urządzeń. Pogląd ten, podzielany przez dość duże grono miłośników muzyki, na skutek zabiegów reklamowych producentów tego rodzaju kabli, nie ma jednak odzwierciedlenia ani w praktyce, ani w teorii.

Pamiętajmy, że mamy do czynienia z elementem wstawionym pomiędzy dwa inne, czyli z przewodem wstawionym między naszą elektryczną sieć domową, a np. wzmacniacz. Nasza sieć domowa nie zmieni swej charakterystyki na skutek wstawienia tego elementu. Nie zmieni jej również wzmacniacz. Przypomina to trochę próby zmiany smaku soku pomarańczowego za pomocą picia go przez złotą rurkę. Smak pomarańczy się nie zmieni, nasze kubki smakowe również. Jeśli sok będzie zepsuty, złota rurka mu nie pomoże. Jeśli zepsute będą nasze kubki smakowe, rurka również nic nie da. Nie oszukujmy się. Każdy kabel jest elementem biernym i każdy poprawnie wykonany kabel, o niewielkiej długości i odpowiedniej grubości, spełni swe zadanie w ten sam sposób. Zwykły kabel zupełnie wystarczy, podobnie jak do picia soku w zupełności wystarczy szklana rurka. Nie musi być złota, tak jak kabel nie musi być „specjalny”.

Nie dajcie się zatem nabrać na wyrafinowanie, drogie kable, bo to po prostu niczego nie zmienia. Do tematu wrócimy jeszcze przy interkonektach i kablach głośnikowych, gdyż problem jest tu niezmiernie podobny. Polecany przeze mnie niezawodny sprzęt to kabel dwużyłowy z uziemieniem — solidnie wykonany i nieuszkodzony.

Dla osób, które mają pewne pojęcie o majsterkowaniu i elektronice.

Jednym z elementów, na który możemy mieć wpływ przy starszych urządzeniach, są wtyki przewodów zasilających. Warto im poświecić parę chwil, gdyż może to wpłynąć na sprawność i bezpieczeństwo urządzenia, które zasilają. Jeśli są rozbieralne, rozkręćmy je, by sprawdzić, czy wszystkie połączenia działają niezawodnie. Z reguły będziemy mieć do czynienia z — pozbawionymi izolacji na odcinku kilku milimetrów — przewodami z miedzianej plecionki, wetkniętymi w specjalne otwory na tyłach bolców i dokręconymi śrubkami. Warto sprawdzić, czy po latach nadal są solidnie umocowanie, czy nie uległy uszkodzeniu, przetarciu, czy izolacja jest w dobrym stanie, czy nie uległa nadtopieniu lub pokruszeniu. Przy okazji można, a nawet należałoby, wyjąć przewody z miejsc mocowania i ocynować ich końcówki przed powtórnym, dokładnym dokręceniem. Taki zabieg, jeśli jest dobrze wykonany, z pewnością zapewni nam o wiele lepsze i pewniejsze połączenia.