Wpisz kod
Wyszukiwarka
Koszyk jest pusty.

Zapraszamy do nieba – ebook

BestsellerCENA NEXTO

Jacek Leociak  

23.11.2022

23.11.2022

polski

336

Czarne

9788381916134

Ocena: 5 (2 oceniających) Oceń produkt

  • EPUB
  • MOBI

Opis

Rudolf Höss, komendant Auschwitz-Birkenau – powracający na łono Kościoła katolickiego, skruszony, przystępujący do spowiedzi i na kolanach przyjmujący w celi więzienia w Wadowicach komunię świętą – nie tylko może, ale wręcz musi być zbawiony. Jeśli chrześcijańskie orędzie ma mieć sens, jeśli miłosierny Bóg jest naprawdę miłosierny, nie odrzuca nikogo i bezgranicznie kocha wszystkich ludzi – Höss jest zbawiony. Poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie Pan Jezus oczyścił każdego człowieka (również Hössa) z wszelkiego grzechu i otworzył mu drogę do zbawienia. Bez nawróconego i zbawionego Hössa chrześcijaństwo rozpada się w proch.

Na szali wagi, którą trzyma Pan Jezus, jeden nawrócony Rudolf Höss jest więcej wart niż milion sto tysięcy wymordowanych pod jego nadzorem ofiar. Jeśli ktoś wzbrania się przed zaakceptowaniem takiej logiki miłosierdzia, jeśli w kimś tlą się wątpliwości, jeśli coś przeszkadza mu w przyjęciu tej Tajemnicy – nie jest dobrym chrześcijaninem. Nie można być bowiem chrześcijaninem „trochę”. Albo–albo.

Autor

Zapraszamy do nieba - ebook

35,01 zł 38,90 zł
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 38,90 zł

Cena Klubowicza Nexto Premium?

23,34 zł 38,90 zł
Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 38,90 zł
i
Ładowanie rekomendacji…

Opinie o produkcie

Ocena: 5 (2 oceniających)

1 - 2 z 2 opinii

  • Ocena:5
    Alek/2022-12-11

    Ciekawa, intrygująca książka o tym, że według doktryny katolickiej nawrócony grzesznik trafia do nieba, nawet jeśli był mordercą czy ludobójcą. Przedstawia Leociak sylwetki nawróconych morderców i ludobójców, wyróżnia się tu postać Rudolfa Hössa, komendanta Auschwitz-Birkenau, który przed śmiercią się nawrócił i trafił do nieba... Niepokojąca lektura.

  • Ocena:5
    Mariola Buczkowska/2022-12-04

    Zdawać by się mogło, że w XXI wieku jesteśmy dalecy od tego, by nabrać się na kupczenie odpustami i zbawieniem. Nikt nie kupuje szczebla z drabiny, o której się śniło św. Jakubowi, nie mamy jednej ze skradzionych Baudolino głów św. Jana Chrzciciela. Poprzestajemy na różańcach których dotykał JPII, cudownej wodzie z Lichenia wlanej w plastikową figurkę Matki Boskiej.
    Tymczasem Kościół nie ustaje w praktykach, które zaczął uprawiać wieki temu – kupczeniu zbawieniem. Kupczy wszystkim, czym może. Jeden z ostatnich dowodów tego kupczenia, to handel krwią św. JPII. Spadkobierca pamięci papieża, sprzedał już 70 litrów krwi swego zwierzchnika. Po co to robi, czy w trosce o wiernych, w trosce o tych, którzy się jeszcze nie nawrócili? Czy ma na celu zapewnienie sobie przetrwania, zabezpieczenia swych przyziemnych potrzeb, pomnażania swego bogactwa? Na pewno. Celów jest zapewne dużo więcej, ale ta ohydna praktyka ośmiesza – parafrazując słowa Leszka Kołakowskiego – Boga, Jezusa i sam Kościół, więc i tych którzy do niego należą.

    Jeśli 70 procent katolików w Polsce wierzy, że istnieje życie po śmierci, że jest jakiś raj, to pewnie każdy ma jego własną wizję. Dla Urszulki Kochanowskiej – dom w Czarnolesie z rodzicami, dla starego legionisty Piłsudskiego – aprobata Komendanta i spotkanie z ukochaną Brzózką. Wariantów – miliony, ale chyba nikt nie zakłada, że można będzie tam spotkać największych zwyrodnialców, psychopatów, zbrodniarzy, których Kościół uznał za nawróconych.
    Zdawać by się mogło, że już przyzwyczailiśmy się do skandali w Kościele, że przyjęliśmy do wiadomości, że Dekalog kleru nie dotyczy, że już nam to spowszedniało. Mogłoby tak być, gdyby nie takie książki jak ta - ,”Zapraszamy do nieba. O nawróconych zbrodniarzach” Jacka Leociaka. Ona wytrąca nas – zamieszkujących zwyczajny świat życia codziennego - ze strefy spokoju, budzi się w nas gniew. Być może równy temu, którego doświadczył brat syna marnotrawnego. Nie ma w nas radości, której doświadczyła wdowa po odnalezieniu drachmy, czy pasterz, który odnalazł jedną zagubioną owieczkę, gdy czytamy, z czego Kościół jest dumny.
    Jacek Leociak wyjaśnia nam, jakich manipulacji dopuszczają się szafarze łaski Bożej w jego imieniu.
    Pierwsza część książki dotyczy samego fenomenu nawrócenia. Autor przywołuje definicję tego aktu ze „Słownika teologii biblijnej”: „NAWRÓCENIE - .... wyraża ideę zmiany drogi, powrotu, zawrócenia z drogi. W kontekście religijnym znaczy to, że człowiek odwraca się od zła, a zwraca się do Boga. W tym właśnie wyraża się istota nawrócenia, zakładającego zmianę postępowania i nową orientację w całym sposobie życia. W epoce późniejszej – po czasach biblijnych – odróżniano starannie aspekt wewnętrzny pokuty od pewnych zewnętrznych aktów przez nią nakazanych. Dlatego Biblia grecka używa jednocześnie czasownika EPISTREPHEIN, który oznacza powrót do Boga, czego rezultatem jest zmiana postępowania praktycznego, oraz słowa METANOEIN , wyrażającego ideę nawrócenia wewnętrznego – METANOIA – znaczy skrucha, pokuta”. Tyle słownik. Na pojęcie METANOIA wielokrotnie powołuje się Jan Paweł II. W ahdortacji ,”O pojednaniu i pokucie” wyjaśnia, że to przyzwolenie na ,,przemianę ducha,,. Jej warunkiem pokuta, z kolei jej warunkiem jest żal za grzechy. W encyklice „O Kościele w Ameryce”, że to coś więcej niż tylko zrewidowanie swego myślenia w planie intelektualnym, ale rewizja własnych przekonań w świetle kryteriów ewangelicznych. W encyklice „Misja Odkupiciela” , że „ (...) to pełne przylgnięcie do Chrystusa i Jego ewangelii poprzez wiarę. Nawrócenie jest darem Bożym, dziełem Trójcy Świętej- to Duch otwiera drzwi serc, aby ludzie mogli uwierzyć w Pana i wyznać go. Metanoia, nawrócenie, dokonuje się w ,,trudzie serca,, i w ,,trudzie sumienia,,. Nawrócenie jest procesem, (...)w którym wyrzut przemienia się w zbawczą miłość, która umie cierpieć. Utajonym szafarzem tej zbawczej siły jest Duch Święty – On , którego Kościół nazywa ,,światłością sumień, przenika i zarazem wypełnia ,,głębię serc,, ludzkich. Przez takie nawrócenie w Duchu Świętym człowiek otwiera się w stronę przebaczenia, w stronę odpuszczenia grzechów”.
    Zacytowałam, bo nie jestem w stanie tego streścić własnymi słowami. Nie pojmuję tych myśli. Są wyrażone prostszym językiem, niż rozważania Levinasa, czy Derridy, tym niemniej to metafory. Język obowiązujący w Kościele to metajęzyk, same metafory, które wynikły z nadużywania fraz biblijnych, w każdym kontekście. Te metafory już dawno oderwały się od swych pierwotnych znaczeń, zużyły się, wytarły, straciły znaczenie. A wykorzystującym je pozwalają odeprzeć każdy zarzut, ewentualnie uciec się do ostatecznego argumentu - ,,tajemnica wiary,, , ,,tajemnica miłosierdzia Bożego,, itd. W zależności od inwencji i erudycji konkretnego duszpasterza.
    I właśnie przykładów ,,niepojętego miłosierdzia,, tego, że Bóg odnalazł zagubione dusze, dostarcza nam Jacek Leociak. Beneficjenci łaski Bożej to mordercy, zbrodniarze, według praw ziemskich jedyne na co zasługują to kara śmierci. Według Kościoła jest inaczej.
    Poznajemy kolejnych - ,,odzyskanych,, , którymi szczyci się Kościół i nie pojmujemy, jak to możliwe, jak można było uznać za wiarygodne kolejne nawrócenia, bo z oddali one przypominają cyrk, teatr, groteskę. Nie uwierzymy w przemianę zbrodniarzy. Pierwszym z nich jest Fesch „Gangster – pierwszy kanonizowany w dziejach ludzkości”. Morderca, przygotowując się do kary śmierci utożsamił się z Chrystusem. Jednocześnie zaprzeczał temu uchrystusowieniu. Zgodnie z zaleceniami Ignacego Loyoli przedłożonymi w „Ćwiczeniach duchowych”, kontempluje Mękę Pańską, wzbudzając w sobie ból i cierpienie Jezusa. Dodane zastrzeżenie, że nie jest Chrystusem wprowadza, jak pisze Leociak: „nowy porządek analogii pasyjnej – porównanie siebie do nowego łotra”.
    Zapisy Fescha to potworna grafomania, ekshibicjonizm, to zapewne lektura dla psychiatrów, badających mózgi morderców. Kościół uznał to za dowód nawrócenia. Co tym samy chce osiągnąć? - Dowód, że niezależnie od tego, co zrobiłeś, możesz dostąpić nieba. Chyba tylko na użytek niedzielnych kazań, bo dysertacji teologów, prócz nich samych nikt nie czyta. Na pewno zrównał Kościół ofiarę z oprawcą. Nawet gorzej, bo nie znajdziemy żadnej informacji, że ofiary Fescha znalazły się w raju, nie ma też w dziennikach mordercy żadnej wzmianki o ofiarach, o poczuciu winy wobec nich i o jakiejkolwiek chęci zadośćuczynienia za zbrodnię. Jakby to się nie wydarzyło – to nie byłem Ja, to ktoś inny, Ja to ten, który będzie przypominał katu, by przed egzekucją dał mu krucyfiks do ucałowania.

    Innymi, którzy przypisują sobie prawo do tego, by nie odpowiadać za swe czyny, tym samym zaprzeczając, że wierny wie, że ma wolną wolę i że do niego należy wybór, jak postąpić – czy dopuścić się zbrodni, czy nie, są członkowie Rodziny Mansona.
    Tu też dowiadujemy się, że zbrodnia potrzebna była zwyrodnialcom, by wstąpić na drogę świętości, ba, by samym nawracać innych. Łaski zbawienia dostąpili – Bruce Davis, Susan Atkins i Tex Watson. Sam Manson nie potrzebował jej, gdyż uważał siebie za Syna Człowieczego. Tego, który według proroka Daniela przychodzi w czasie Apokalipsy. W Nowym Testamencie to Jezus Chrystus. O tym jak Manson pogrywał z wymiarem sprawiedliwości, jak wykorzystywał kolejne rozprawy, wiemy z mnóstwa źródeł. Celem tego teatru było zyskanie rozgłosu. Został celebrytą, wcześniej zdołał przekonać swoich wyznawców, że - ,,między nim a Jezusem nie ma różnicy, pierwszy stawał się inkarnacją drugiego,,. Tex Watson pisał: „byłem przepełniony Charliem. Był dla mnie Bogiem. Spotkałem tego Jezusa, którego głosicie przez całe życie. Jego właśnie spotkałem i on jest za mną na pustyni”. Trudno rozdzielić prawdziwy obłęd od pozerstwa. Póki co, żaden z członków bandy Mansona nie został zwolniony warunkowo. Tylko, że dla przesłania, które chce nieść Kościół niczego to nie zmienia. Nic nie znaczy życie ofiar, ono nie ma żadnej wartości. Daje się wiarę wyznaniom Atkins – to nie byłam ja, to nie moja ręka,itd. Tak samo jak w historii Fescha. Z kata staje się ofiarą.
    Największy gniew i niezgodę na postawę hierarchów Kościoła wzbudzają historie zbrodniarzy wojennych. Wiemy o współpracy Watykanu, o niepotępieniu faszyzmu przez PiusaXII, o pomocy jakiej Watykan udzielał nazistom w ichukrywaniu i ucieczce. Z książki Leociaka dowiedziałam się o pomocy, jakiej Watykan chciał udzielić Eichmannowi. Gdy agenci Mosadu pojmali i przewieźli go z Argentyny do Izraela, Watykan wyraził swoje oburzenie, zaczął akcję na rzecz wyswobodzenia zbrodniarza i jego powrotu do Argentyny. Już samo to czyni Kościół współwinnym zbrodni. Przekonany o swej wszechmocy i przeświadczony o swej nieomylności i bezkarności bronił zbrodniarzy wojennych, wyjaśniając, że po wojnie stali się oni sprzymierzeńcami Zachodu w walce z komunizmem.
    Tym samym Kościół unieważnił ciężar zbrodni dokonanych przez nzaistów. Zbrodni, na które wcześniej nie było nazwy.
    Eichmann rzeczywiście przyjął chrzest. Odnotował tak ten fakt w swoim pamiętniku: „(...) postanowiłem spłacić mój dług wdzięczności, przechodząc na katolicyzm ... bez wątpienia określiłem się jako katolik. W rzeczywistości nie należałem do żadnego Kościoła (...) ale pomoc, jaką uzyskałem od katolickich księży, zapadła mi głęboko w pamięć, postanowiłam więc uczcić Kościół katolicki, zostając honorowym członkiem”. Pisał też, że nie wierzy w piekło, że nie zgrzeszył, że nie ma się z czego spowiadać, że niczego nie żałuje. Uparcie odmawiał uznania miłosierdzia Chrystusa. Po co więc było go nawracać i jeszcze pozostać w przekonaniu, że to się udało?
    Zbrodniarzy uratowanych przez Kościół było mnóstwo. Nie była to bezinteresowna pomoc. Zbrodniarze mieli czym się wykupić. Na pewno nie była to obietnica nawrócenia i głoszenia słowa Bożego.
    Odwieczne pytanie unde male? Jak Bóg mógł na to pozwolić? Dlaczego nie było go w obozach koncentracyjnych, gdy ginęli ludzie? Dlaczego wtedy nie powstrzymał panów życia i śmierci? Czy dlatego, że mieli wygrawerowane na pasach i wyryte w głowach – Bóg z nami? Czemu Kościół nie ujmuje się za poległymi w różnych miejscach kaźni Żydami? Czemu nie pytał ocalałych, czy wybaczą swoim katom? Oni sami mówili, że ich obowiązkiem jest dać świadectwo, a nie wybaczać, to mogliby zrobić tylko ci, których pomordowano.
    Leociak podaje odpowiedź, na pytanie dlaczego Kościół lekceważy ofiary, odbiera im prawo do bycia ludźmi. Nie odda im nigdy szacunku, bo musiałby się przyznać do swej roli, jaką odegrał w Zagładzie. ”Kościół swą odwieczną nienawiścią wobec Żydów, przygotował chrześcijańską Europę na Zagładę”. Pogardy wobec starszych braci w wierze, naucza od zawsze. W zależności od epoki oskarża ich o kolejne przestępstwa: o Bogobójstwo, profanację hostii, mordy rytualne, masoństwo, bolszewizm, itd., co by nie było, są Żydzi uosobieniem zła, tym, z którym Kościół wiecznie walczy i tym, które wiecznie się odradza.
    Co daje Kościołowi, chrześcijanom podstawę do stawiania się na piedestale, do przypisywania sobie roli jedynego, rozumiejącego Boga i realizującego Jego wolę na ziemi, ba, decydowania, kto dostąpi zaszczytu obcowania ze świętością po śmierci.
    Wiemy, że Kościół jeśli w ogóle, niełatwo przyznaje się do jakichkolwiek win, nie poczuwa się do współodpowiedzialności, do zbrodni nigdy. No chyba, że tak, jak parę miesięcy temu, Franciszek powiedział, że „winni jesteśmy wszyscy”.
    Książka prof. Jacka Leociaka po „Młynach bożych” i „Wiecznym strapieniu,” to kolejny głos w dyskusji o kondycji Kościoła i człowieka. Wynika z niej, że daleko Kościołowi do rachunku sumienia, o próbie metanoi nie wspominając.

1 - 2 z 2 opinii