Pozaziemskie Pierwsze ślady życia rozumnego poza Ziemią - Avi Loeb - ebook

Pozaziemskie Pierwsze ślady życia rozumnego poza Ziemią ebook

Loeb Avi

3,7

Opis

Czy Układ Słoneczny odwiedził niedawno obiekt będący wytworem pozaziemskiej cywilizacji?

Czołowy astronom z Harvardu twierdzi, że tak i ma na to przekonujące dowody!

Pod koniec 2017 roku naukowcy z obserwatorium astronomicznego na Hawajach zauważyli anomalny obiekt, który przeleciał przez Układ Słoneczny z taką szybkością, że mógł pochodzić tylko z układu innej gwiazdy. Avi Loeb, czołowy astronom z Harvardu, udowodnił, że obiekt ten, nazwany Oumuamua, nie był planetoidą: poruszał się zbyt szybko po nietypowej orbicie i nie pozostawił po sobie żadnych śladów gazowych ani szczątków. Istnieje tylko jedno możliwe wytłumaczenie – że był to wytwór wysoko rozwiniętej obcej cywilizacji z dalekiego kosmosu.

W książce Pozaziemskie. Pierwsze ślady życia rozumnego poza Ziemią Loeb wciąga czytelników w fascynującą historię pierwszego międzygwiezdnego przybysza, jakiego zauważono w Układzie Słonecznym. Przedstawia przy tym swoje kontrowersyjne wyjaśnienie i jego głębokie implikacje zarówno dla nauki, religii oraz przyszłości gatunku ludzkiego, jak i całej naszej planety

„W tej wizjonerskiej książce astrofizyk Avi Loeb wzywa nas do porzucenia butnego urojenia, że jesteśmy jedyną formą życia rozumnego we Wszechświecie. Argumenty przytaczane i skrupulatnie analizowane przez Loeba są fascynujące, a jeszcze bardziej to, czego jego zdaniem dowiadujemy się w ten sposób o naszej własnej rozwiniętej intelektualnie, lecz zaślepionej i przypuszczalnie skazanej na zagładę cywilizacji".

Stephen Greenblatt, laureat nagrody Pulitzera za książkę Zwrot. Jak zaczął się renesans

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 279

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (24 oceny)
8
7
4
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MA9WE

Dobrze spędzony czas

...za dużo wynurzeń Loeba na temat jego życia i kolegów po fachu odrzucających tezę o sztucznym pochodzeniu Oumuamua.
20

Popularność




Abraham Loeb Pozaziemskie. Pierwsze ślady życia rozumnego poza Ziemią Tytuł oryginału Extraterrestrial. The First Sign of Intelligent Life Beyond Earth ISBN Copyright © 2021 by Abraham LoebAll rights reserved Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2021 Copyright © by Tomasz Tesznar, 2021 Redaktor prowadzący Dariusz Wojtczak Przekład Marek Krośniak: wstęp, rozdz. 1-6, indeks Tomasz Tesznar: rozdz. 7-13, zakończenie, posłowie Konsultacja naukowa Marek Krośniak Jarosław Łukasik Jacket photograph: ESO johnmurraypress.co.uk@johnmuurays #Extraterrestrial Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Moim trzem muzom, Ofrit, Klil i Lotem, oraz wszystkim innym ludziom…

Wstęp

Gdy tylko macie możliwość, podziwiajcie Wszechświat. Oczywiście najlepiej robić to w nocy. Ale nawet w południe, gdy jedynym widocznym ciałem niebieskim jest Słońce, Wszechświat przez cały czas czeka, by poświęcić mu uwagę. Moim zdaniem już samo skierowanie wzroku w górę zmienia naszą perspektywę.

Najbardziej majestatyczny widok nad naszymi głowami roztacza się w nocy, lecz nie jest to cecha Wszechświata, tylko nas, ludzi. W natłoku codziennych spraw przez większość czasu za dnia zajmuje nas to, co znajduje się bezpośrednio przed nami. Niebo nad nami obchodzi nas na ogół jedynie wtedy, gdy chcemy się dowiedzieć, jaka jest pogoda. Jednakże w nocy nasze ziemskie troski zwykle odchodzą w dal, a wspaniałe widoki Księżyca, gwiazd, Drogi Mlecznej, czy też — jeśli dopisze nam szczęście — przelatującej komety lub satelity możemy podziwiać przez amatorskie teleskopy, a nawet gołym okiem.

To, co dostrzegamy, gdy tylko zadamy sobie trud spojrzenia w górę, inspirowało ludzkość już od dawna. Przypuszcza się nawet, że liczące sobie 40 tysięcy lat malowidła na ścianach jaskiń w różnych miejscach Europy pokazują, iż nasi odlegli przodkowie obserwowali gwiazdy. Poetom, filozofom, teologom i uczonym Wszechświat dawał powód do podziwu, rozważań i poszerzania granic wiedzy. To właśnie podjęcie badań astronomicznych było impulsem do rewolucji naukowej Mikołaja Kopernika, Galileusza i Isaaca Newtona, która usunęła Ziemię z centrum fizykalnego Wszechświata. Uczeni ci nie byli pierwszymi, którzy opowiadali się za światopoglądem nieprzyznającym nam wyróżnionej pozycji we Wszechświecie, lecz w przeciwieństwie do wcześniejszych filozofów i teologów oparli się na metodzie polegającej na stawianiu hipotez i weryfikacji ich na podstawie danych empirycznych, która odtąd miała zasadnicze znaczenie dla postępu cywilizacyjnego.

*

Przez większość mojej kariery naukowej zaspokajałem swoją ciekawość, prowadząc systematyczne badania Wszechświata. Bezpośrednio lub pośrednio wszystko, co znajduje się poza atmosferą ziemską, wchodzi w zakres tego, czym zajmuję się na co dzień. Obecnie, gdy piszę ten tekst, pełnię funkcję dziekana wydziału astronomii Harvard University, jestem dyrektorem założycielem Harvard’s Black Hole Initiative, dyrektorem Institute for Theory and Computation wchodzącego w skład Har­vard-Smithsonian Center for Astrophysics, prezesem Break­through Starshot Initiative, przewodniczącym Board on Physics and Astronomy of the National Academies, członkiem rady doradczej platformy cyfrowej „Einstein: Visualize the Impossible” na University Hebrew w Jerozolimie oraz członkiem prezydenckiej grupy doradczej ds. nauki i techniki w Waszyngtonie. Mam szczęście, że pracuję z wieloma wyjątkowo utalentowanymi uczonymi i studentami, rozważając zawiłe kwestie dotyczące Wszechświata.

W niniejszej książce próbuję właśnie zmierzyć się z jedną z tych głębokich kwestii, bodaj najbardziej ważką dla ludzkości: Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Pytanie to bywa stawiane na różne sposoby. Czy życie na naszej Ziemi to jedyne życie istniejące we Wszechświecie? Czy ludzie są jedynymi istotami rozumnymi w bezmiarze przestrzeni i czasu? Lepszym, bardziej precyzyjnym sformułowaniem byłoby: Czy, biorąc pod uwagę cały Wszechświat od jego początku, istnieją obecnie lub kiedykolwiek istniały inne cywilizacje rozumne, które, tak jak my, badały gwiazdy i pozostawiły ślady swoich działań?

Jestem głęboko przekonany, że w 2017 roku przez nasz Układ Słoneczny przeleciał obiekt świadczący o tym, że odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. W tej książce przedstawiam ów obiekt, weryfikuję tę hipotezę i zastanawiam się, jakie byłyby konsekwencje, gdyby badacze uznali ją za równie wiarygodną jak koncepcje dotyczące supersymetrii, dodatkowych wymiarów, natury ciemnej materii i możliwości istnienia multiświata.

Stawiam jednocześnie inne, pod wieloma względami znacznie trudniejsze pytanie: Czy my, zarówno naukowcy, jak i nienaukowcy, jesteśmy gotowi? Czy cywilizacja ludzka jest gotowa do konfrontacji z tym, co wynika z przyjęcia przez nas wiarygodnego wniosku wysnutego na podstawie popartych dowodami hipotez, że życie ziemskie nie jest niczym wyjątkowym, a być może nawet nie jest jakoś szczególnie imponujące? Obawiam się, że odpowiedź brzmi „nie”, a powszechność uprzedzeń stanowi powód do niepokoju.

*

Jak w przypadku wielu innych zawodów modne trendy myślowe i konserwatyzm w konfrontacji z nieznanym są środowisku naukowemu nieobce. Konserwatyzm ten po części jest chwalebną cechą u naukowca. Metoda naukowa nakazuje roztropną ostrożność. Stawiamy hipotezę, zbieramy dowody, testujemy tę hipotezę na dostępnych danych empirycznych, a następnie ją modyfikujemy lub gromadzimy więcej danych. Jednak panujące mody często zniechęcają do rozpatrywania pewnych hipotez, a prag­nienie zrobienia szybkiej kariery kieruje uwagę i zasoby ku określonym tematom, a odwodzi od innych.

Popkultura bynajmniej w tym nie pomaga. Książki i filmy fantastycznonaukowe często przedstawiają istoty pozaziemskie w sposób, który większość poważnych naukowców uważa za śmiechu wart. Kosmici pustoszą ziemskie miasta, porywają ludzkie ciała bądź w irytująco nieudolny sposób starają się z nami komunikować. Bez względu na to, czy mają złe czy dobre zamiary, przybysze z kosmosu często dysponują nadludzką mądrością, a fizykę opanowali w takim stopniu, że są w stanie manipulować czasem i przestrzenią, by w mgnieniu oka móc się przemieszczać po Wszechświecie — a niekiedy nawet po multiświecie. Przy wykorzystaniu tej technologii odwiedzają układy słoneczne, planety, a nawet bary w sąsiedztwie, które wprost tętnią życiem rozumnym. Z biegiem lat doszedłem do wniosku, że prawa fizyki przestają obowiązywać tylko w dwóch miejscach — wewnątrz osobliwości i w Hollywood.

Osobiście nie lubię fantastyki naukowej, gdy naruszane są w niej prawa fizyki; lubię naukę i lubię fantastykę, lecz tylko wtedy, gdy są uczciwe, bez pretensjonalności. Na gruncie zawodowym martwię się, że sensacyjne przedstawianie kosmitów doprowadziło do tego, iż zarówno w kulturze popularnej, jak i naukowej dopuszczalne jest wyśmiewanie prawdziwie poważnych rozważań na temat życia pozaziemskiego, nawet w obliczu jednoznacznych dowodów, że jest to temat wart dyskusji; w rzeczy samej, temat, który należałoby podjąć teraz bardziej niż kiedykolwiek.

Czy jesteśmy jedynymi rozumnymi istotami we Wszechświecie? Opowieści fantastycznonaukowe rozbudziły w nas oczekiwania, że odpowiedź brzmi „tak” i że przekonamy się o tym w spektakularny sposób, podczas gdy narracje naukowe prawie w ogóle nie odnoszą się do tej kwestii. W rezultacie ludzie są kompletnie nieprzygotowani do spotkania ze swymi pozaziemskimi pobratymcami. Gdy przelecą napisy końcowe, wyjdziemy z kina i skierujemy wzrok w górę na nocne niebo, czar pryska. Nad nami roztacza się przeważnie pusty, pozornie pozbawiony życia kosmos. Ale pozory mylą i dla naszego własnego dobra nie powinniśmy się dłużej oszukiwać.

*

W Wydrążonych ludziach, poemacie poświęconym Europie po I wojnie światowej, Thomas Stearns Eliot konkluduje: „I tak właśnie kończy się świat. Nie hukiem, ale skomleniem”. W tych kilku słowach Eliot ujął spustoszenie, jakie uczynił ów konflikt wojenny, wówczas uznawany za najbardziej tragiczny w historii ludzkości. Niemniej — być może dlatego, że moim pierwszym akademickim zamiłowaniem była filozofia — ja sam słyszę coś więcej niż tylko krzyk rozpaczy w sugestywnych wersach Eliota. Dosłuchuję się w nich również dylematu etycznego.

Nasz świat oczywiście zakończy się hukiem, i to nieodwołalnie; Słońce, liczące obecnie około 4,6 miliarda lat, za około 7 miliardów lat zamieni się w ekspandującego czerwonego olbrzyma, co położy kres wszelkiemu życiu na Ziemi. To nie podlega dyskusji ani ocenie etycznej.

Nie, kwestia etyczna, którą rozpoznaję w Wydrążonych ludziach Eliota, nie dotyczy przyszłej zagłady Ziemi jako planety, co jest naukowym pewnikiem, lecz możliwej do uniknięcia wcześniejszej zagłady ludzkiej cywilizacji — a nawet całego życia na Ziemi.

Dzisiaj nasza planeta zmierza gwałtownie ku katastrofie. Degradacja środowiska naturalnego, zmiany klimatyczne, pandemie i nieustające ryzyko wojny atomowej to tylko najbardziej znane z zagrożeń, przed którymi stoimy. Na niezliczone sposoby przygotowaliśmy grunt pod kres nas samych. Może on nastąpić z hukiem, skomleniem bądź jednym i drugim, bądź też ani tym, ani tym. W tej chwili wszystkie opcje są możliwe.

Jaką drogę obierzemy? To jest właśnie kwestia etyczna przewijająca się między wersami poematu Eliota.

„Nie hukiem, ale skomleniem”. A co, jeśli tę metaforę końca można odnieść też do początku czegoś? Niewykluczone, że odpowiedź na pytanie „Czy jesteśmy sami we Wszechświecie?” została nam już dana, lecz jest zbyt subtelna, ulotna, niejednoznaczna. Być może musimy w pełni wykorzystać nasze zdolności obserwacji i dedukcji, by ją w ogóle dostrzec. I co, jeżeli odpowiedź na to pytanie stanowi klucz do pytania, które postawiłem wcześniej, o to, czy i jak nastąpi kres życia na Ziemi i naszej ludzkiej cywilizacji?

*

W dalszej części tej książki rozważam hipotezę, że taką właśnie odpowiedź uzyskała ludzkość 19 października 2017 roku. Poważnie traktuję nie tylko tę hipotezę, lecz także zawarte w niej przesłanie dla ludzkości, lekcję, którą moglibyśmy z niej wyciągnąć, oraz konsekwencje naszego ewentualnego działania bądź zaniechania działania zgodnie z tą lekcją.

Podczas gdy poszukiwanie odpowiedzi na pytania nauki, od początków życia do początku wszystkiego, może się wydawać jednym z najbardziej zuchwałych ludzkich przedsięwzięć, sam proces poszukiwania cechuje się pokorą. Pod każdym względem ludzkie życie ma znikomy wymiar; nasze indywidualne osiągnięcia liczą się dopiero jako element dorobku wielu pokoleń. Wszyscy stoimy na ramionach swoich poprzedników, a nasze własne ramiona powinny wspierać wysiłki tych, którzy przyjdą po nas. To, że o tym nie pamiętamy, zagraża zarówno nam, jak i im.

Pokora polega też na przyznaniu, że gdy natrafiamy na przeszkody przy poznawaniu Wszechświata, winne są niedostatki naszych władz poznawczych, a nie fakty czy prawa przyrody. Miałem tego świadomość już od młodzieńczych lat, co było konsekwencją mojej chęci, by zostać filozofem; wpojono mi to ponownie na pierwszych latach studiów fizyki, a uzmysłowiłem to sobie w pełni, gdy za sprawą przypadku zacząłem się interesować astrofizyką. Jako nastolatek szczególnie fascynowałem się egzystencjalistami zajmującymi się sytuacją człowieka w konfrontacji z pozornie absurdalnym światem, a jako astrofizyk jestem niezwykle świadomy znikomości swojego życia — a właściwie wszelkiego życia — wobec ogromnej skali Wszechświata. Doszedłem do wniosku, że jeśli podejść do tego z pokorą, to zarówno filozofia, jak i Wszechświat dają nadzieję, że zawsze możemy zrobić coś lepiej. Wymaga to nawiązania autentycznej współpracy naukowej między wszystkimi państwami świata oraz przyjęcia prawdziwie globalnej perspektywy — niemniej zawsze da się to zrobić lepiej.

Jestem również przekonany, że niekiedy ludzkości potrzebny jest jakiś bodziec.

Czy gdyby w naszym Układzie Słonecznym pojawiły się istoty pozaziemskie, w ogóle byśmy to zauważyli? Jeśli spodziewamy się na horyzoncie huku statków kosmicznych pokonujących barierę grawitacji, ryzykujemy przeoczenie innych, bardziej subtelnych oznak. A co, gdyby jedynymi śladami czyjejś obecności były techniczne śmieci — pozostałość po liczącej sobie miliard lat obcej cywilizacji?

*

Oto eksperyment myślowy, który zaproponowałem na seminarium dla studentów pierwszego roku studiów licencjackich na Harvardzie. Obcy statek kosmiczny wylądował na dziedzińcu uniwersyteckim, a pozaziemscy przybysze dają wyraźnie do zrozumienia, że mają przyjazne zamiary. Spacerują po kampusie, robią sobie zdjęcia na schodach Widener Library i dotykają stóp posągu Johna Harvarda, zupełnie jak ziemscy turyści. Następnie zapraszają Ziemian na pokład swojego statku kosmicznego w celu odbycia podróży w jedną stronę na ich ojczystą planetę. To trochę ryzykowne, przyznają, ale za to jaka wspaniała przygoda, prawda? Czy przystalibyście na ich propozycję? Czy wybralibyście się w tę podróż? Prawie wszyscy moi studenci odpowiadają twierdząco.

Następnie zmieniam opis sytuacji. Obcy nadal są przyjaźni, lecz teraz informują ludzkich przyjaciół, że zamiast wracać na swoją planetę, wyprawią się poza horyzont zdarzeń czarnej dziury. Wprawdzie to też jest ryzykowna propozycja, ale kosmici mają wystarczające zaufanie do swoich modeli teoretycznych pokazujących, co ich tam czeka, by podjąć taką podróż. Chcieliby jednak wiedzieć, czy wy również jesteście na nią gotowi. A zatem wybralibyście się z nimi? Prawie wszyscy moi studenci odpowiadają, że nie.

Obie podróże mają być tylko w jedną stronę. Obie wiążą się z niewiadomą i ryzykiem. Z czego więc wynikają różne odpowiedzi?

Powodem najczęściej podawanym przez studentów jest to, że przede wszystkim nadal będą mogli korzystać ze smartfonów, aby pochwalić się swoimi przeżyciami przyjaciołom i rodzinie, która została w domu, bo choć może minąć wiele lat, zanim sygnał dotrze na Ziemię, w końcu im się to uda. Jeśli natomiast wyprawią się poza horyzont zdarzeń czarnej dziury, pewne jest, że żadne selfie, żaden SMS, żadna informacja, choćby nie wiadomo jak rewelacyjna, nigdy stamtąd nie dotrze. W pierwszym wypadku zyskaliby mnóstwo polubień na Facebooku lub Twitterze, a w drugim mieliby zagwarantowane zero.

W tym miejscu przypominam swoim studentom, że — jak stwierdził Galileusz po spojrzeniu przez zrobiony przez siebie teleskop — dane empiryczne nie potrzebują niczyjej akceptacji. Dotyczy to wszelkich danych, bez względu na to, czy zostały zebrane na odległej planecie czy po drugiej stronie horyzontu zdarzeń czarnej dziury. Wartość informacji nie zależy od liczby otrzymanych lajków, lecz od tego, co z nią robimy.

I wtedy zadałem im pytanie, na które wielu studentów Harvardu uważa, że ma gotową odpowiedź: Czy jesteśmy — to znaczy, my, ludzie — najzmyślniejszą gromadką w okolicy? Zanim zdążą odpowiedzieć, dodaję: Spójrzcie w niebo i zważcie, że wasza odpowiedź będzie w dużej mierze zależała od tego, jak odpowiecie na jedno z moich ulubionych pytań: Czy jesteśmy sami we Wszechświecie?

Kontemplacja nieba uczy nas pokory. Kosmiczna przestrzeń i czas mają ogromną skalę. W dostępnym obserwacyjnie rejonie Wszechświata znajduje się ponad miliard bilionów gwiazd podobnych do Słońca, a nawet najbardziej długowieczni z nas żyją tylko przez 1 procent milionowej części życia Słońca. Jednakże pokora nie powinna powstrzymywać nas od prób lepszego poznania Wszechświata, lecz raczej skłaniać do podnoszenia poziomu swoich ambicji, stawiania trudnych pytań, które podważają utarte poglądy, a następnie konsekwentnego dążenia do uzyskania empirycznego potwierdzenia, a nie lajków.

*

Większość danych obserwacyjnych, o których traktuje ta książka, została zebrana w ciągu jedenastu dni, począwszy od 19 października 2017 roku. To właśnie przez ten czas mogliśmy obserwować pierwszego znanego międzygwiezdnego gościa. Analiza tych danych w połączeniu z dodatkowymi obserwacjami legła u podstaw naszych wniosków dotyczących tego niezwykłego obiektu. Jedenaście dni to niezbyt wiele i nie ma naukowca, który nie żałuje, że nie udało nam się zdobyć więcej informacji, wszak tych, które zebraliśmy, jest całkiem sporo i na ich podstawie zdołaliśmy wywnioskować wiele rzeczy, które przedstawiam szczegółowo na stronach tej książki. Każdy, kto miał okazję analizować te dane, zgadza się z jednym — ten gość, w porównaniu z wszelkimi innymi obiektami, które do tej pory badali astronomowie, był naprawdę egzotyczny. I równie egzotyczne są hipotezy, które wysunięto, aby wyjaśnić wszystkie jego rozpoznane osobliwe cechy.

Obstaję przy tym, iż najprostszym wyjaśnieniem tych osobliwości jest to, że obiekt ten jest wytworem rozumnej cywilizacji spoza Ziemi.

Jest to oczywiście hipoteza — jakkolwiek w pełni naukowa. Natomiast wnioski, jakie możemy z niej wyciągnąć, oraz działania, jakie możemy ewentualnie podjąć w świetle tych wniosków, nie dotyczą wyłącznie nauki. To dlatego, że otwiera ona pole dla najgłębszych pytań, na które ludzkość kiedykolwiek starała się odpowiedzieć. Pytania te, rozpatrywane dotąd przez pryzmat zarówno religii, filozofii, jak i metody naukowej, dotyczą wszystkiego, co ma znaczenie dla ludzkiej cywilizacji i życia, wszelkiego życia we Wszechświecie.

Aby być szczerym, muszę przyznać, że niektórzy badacze uważają moją hipotezę za surrealną, plasującą się poza głównym nurtem nauki, wręcz prowadzącą na intelektualne manowce. Jestem jednak przekonany, że kardynalnym błędem byłoby niepotraktowanie tej możliwości wystarczająco poważnie.

Pozwólcie, że wyjaśnię, co mam na myśli.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki