Wojownicy. Gorejąca Gwiazda - Erin Hunter - ebook

Wojownicy. Gorejąca Gwiazda ebook

Erin Hunter

4,9

Opis

Zjednoczcie się albo zginiecie...

Nowy dom, który miał zapewnić górskim kotom bezpieczeństwo, został splamiony krwią pobratymców. Duchy poległych w bitwie pozostawiły osadnikom wskazówkę, dzięki której między grupami zapanuje pokój. Jednak utrzymanie rozejmu nie będzie proste. Skrzydło Szare, nadal zmagający się z konsekwencjami pożaru i pogrążony w żałobie, powierza dowodzenie Piorunowi. W szeregach Nieba Czystego pojawia się jednooki włóczęga o okrutnych zamiarach, przez którego przywódca traci panowanie nad leśnymi kotami. Gdy do osłabionych obozów zakrada się śmiertelna choroba, osadnicy są gotowi podjąć wszelkie kroki, żeby ocalić życie bliskich. Jedynym ratunkiem może okazać się tajemnicza Gorejąca Gwiazda. Czy koty zdołają odkryć, czym jest, nim będzie za późno?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 322

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,9 (7 ocen)
6
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wanda-jedrzycka
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

❤️🥰😍
20
pjarosz

Nie oderwiesz się od lektury

Wyjątkowo opóźniałam się z tą lekturą, jednak kiedy w końcu się zebrałam przebrnęłam przez nią w jedną noc (i była to bardzo długa noc :3). Po wielkiej bitwie "klany" znów spotykają się z duchami które przekazują im przepowiednie- przepowiednie która ma jednocześnie jedno, ale i wiele znaczeń. Potem, w lesie pojawia się nieznajomy kocur który okrutnie zmieni losy grup, chyba że te się zjednoczą. Zagadkowa kotka, niezwykła roślina, oraz wielka epidemia to mniej więcej to co wywołuje ciągłe zwroty akcji w tej zawierającej dech w piersiach książce... Polecam, polecam i jeszcze raz polecam <333 P.S. Ta okładka to 🔥🔥🔥, a Jednooki ląduje w mojej topce złoczyńców (wojownikowych ofc) na (prawie) samym szczycie, tuż po Solu i Klonowej... KOCHAM TĄ OKŁADKĘ SHSHSHSH
10
Magica_Steller

Nie oderwiesz się od lektury

Kolejna cudowna książka z serii Wojownicy! Nie mogę się doczekać następnej części 🤩🤩🤩
10
justinekom

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka. Kocham tę okładkę.
00

Popularność




Erin Hunter Gorejąca Gwiazda. Wojownicy. Świt klanów tom 4 Tytuł oryginałuThe Blazing Star ISBN Copyright © 2014 by Working Partners Limited Series created by Working Partners Limited Tłumaczenie © Wydawnictwo Nowa Baśń 2023Wszystkie prawa zastrzeżone Redaktor prowadząca Izabela Troinska Redakcja Karolina Kaczorowska Konsultacja merytoryczna i koncepcja okładki Dominika Kuc Projekt typograficzny i łamanie Grzegorz Kalisiak | Pracownia Liternictwa i Grafiki Projekt graficzny okładki Johanna Tarkela Ilustracje i grafiki Marcin Kwaśny Wydanie 1 Wydawnictwo Nowa Baśń ul. Czechowska 10, 60-447 Poznań telefon 881 000 125www.nowabasn.com Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być kopiowana i wykorzystywana w jakiejkolwiek formie bez zgody wydawcy i/lub właściciela praw autorskich. Konwersję do wersji elektronicznej wykonał Jarosław Szumski.
Specjalne podziękowania dla Cherith Baldry Dla Roberty

Obozy

OBÓZ NIEBA CZYSTEGO

Przywódca

Niebo Czyste — jasnoszary kocur o niebieskich oczach

CZŁONKOWIE OBOZU

Liść — czarno-biały kocur

Płatek — drobna jasnoruda, pręgowana kotka o zielonych oczach; przybrana matka Brzozy i Olchy

Woda Wartka — szaro-biała kotka

Pokrzywa — szary kocur

Wąż — drobny brązowy pręgowany kocur

Cierń — kocur o zmatowiałym nakrapianym

futrze

KOCIĘTA

Brzoza — rudy kocurek

Olcha — szara nakrapiana koteczka

OBÓZ CIENIA WYSOKIEGO

Przywódczyni

Cień Wysoki — czarna kocica o zielonych oczach i gęstej sierści

CZŁONKOWIE OBOZU

Skrzydło Szare — ciemnoszary kocur o gładkiej sierści i złocistych oczach

Szczyt Szczerbaty — mały szary, pręgowany kocur o niebieskich oczach

Runo Łaciate — drobna szylkretowa kotka o złocistych oczach

Lód Trzaskający — szaro-biały kocur o zielonych oczach

Obłok Plamisty — czarny kocur o długiej sierści z białymi uszami, białą piersią i dwiema białymi łapami

Wietrzna Sprinterka — żylasta brązowa kocica o żółtych oczach

Janowcowe Futro — chudy szary, pręgowany kocur

Piorun — rudy kocur o bursztynowych oczach i dużych białych łapach

Ogon Błyskający — czarny kocur

Futro Żołędzie — kasztanowa kotka

Kocięta

Ślepia Sowie — szary kocurek

Serce Łupane — ciemnoszary, pręgowany kocurek o bursztynowych oczach

Futro Wróble — szylkretowa kotka

Wąs Poranny — szara nakrapiana koteczka

Lot Ćmy — biała koteczka o zielonych oczach

Pysk Zakurzony — szary pręgowany kocurek

OBÓZ RZEKI FALUJĄCEJ

Przywódca

Rzeka Falująca — długowłosy srebrzysty kocur

członkowie obozu

Noc — czarna kotka

Rosa — kotka o krótkiej, gęstej szarej sierści i błyszczących niebieskich oczach

Włóczędzy

Ostrokrzewina — czarna kotka o bujnym rozczochranym futrze

Myszouchy — brązowy, pręgowany kocur o uszach wielkości uszu myszy, z naderwanym jednym uchem

Błotołapy — brązowy kocur o czarnych łapach

Łupka — ciemnoszara kotka o bursztynowych oczach

Kwiat Gwieździsty — złocista kotka o zielonych oczach

Jednooki — wychudzony kocur o skołtunionym futrze, z jednym okiem

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Prolog

Skrzydło Szare przysiadł na szczycie kotliny i słuchał pomruków swoich śpiących pobratymców. Duży, biały okrąg księżyca wisiał nad jego głową, posyłając mroźny blask na trawę wrzosowiska.

Delikatny wietrzyk zmierzwił futro Skrzydła Szarego. Jego powieki stawały się coraz cięższe. Kocur otworzył pysk i ziewnął.

Raptem znalazł się w grocie za wodospadem. Spadająca kaskada wody mieniła się w świetle księżyca, a maleńkie iskierki srebra wirowały po ścianach i skalnym podłożu. Wróciłem do naszej górskiej jaskini! — uświadomił sobie. — Minęło tak wiele księżyców, odkąd ją opuściliśmy!

Nieopodal przeciwległej ściany dostrzegł ruch. Barda, uzdrowicielka Plemienia, zmierzała w kierunku tunelu na tyłach groty, który prowadził do jej legowiska. Z powodu wieku jej kroki były niepewne, ciało wychudzone, a futro rzadkie. Jest taka stara — pomyślał Skrzydło Szare. — Nie mogę zliczyć, ile sezonów już widziała.

Rozejrzał się wokoło. Zobaczył swoją matkę, Mżawkę Głuchą, która leżała skulona w gnieździe, a także resztę pogrążonych we śnie pobratymców.

To Liść Zroszony… — przypomniał sobie. — O, urodziła kocięta! Całą trójkę! Wyglądają na zdrowe i silne. A tutaj jest Zając Ośnieżony. Zawsze opowiadała takie wspaniałe historie.

Skrzydłem Szarym zawładnęła ciekawość. Kiedy mieszkał w jaskini, nigdy nie miał okazji zajrzeć do legowiska uzdrowicielki. Ale teraz jestem we śnie! — pomyślał. — Więc jeśli za nią pójdę, nawet tego nie zauważy! — Wstał zatem z ziemi i ruszył za kocicą.

Zanim dotarł do tunelu, Barda zdążyła już zniknąć. Widział teraz jedynie delikatny, srebrzysty blask na jego końcu. Nie zważając na mrowienie w skórze, prześlizgnął się wolno przez ciemny korytarz w kierunku światła.

Przy końcu tunelu Skrzydło Szare zakradł się cichutko jak najbliżej jaskini Bardy i wsunął głowę do środka. Rozglądając się, z trudem powstrzymywał westchnienia.

Grota była dużo mniejsza od tej, którą zamieszkiwało Plemię. Poświata wpadała do niej przez otwór wysoko nad jego głową i wypełniała pomieszczenie bladym, mroźnym blaskiem. Barda siedziała tyłem do Skrzydła Szarego. Patrzyła w górę.

Ostro zakończone kamienie zwisały ze sklepienia i wyrastały z podłoża. Niektóre z nich spotykały się pośrodku, przez co wydawało się, że uzdrowicielka mieszka w lesie kamiennych drzew. Kropelki wody spływające po skałach błyszczały w blasku księżyca i zbierały się w kałużach na ziemi.

Zafascynowany Skrzydło Szare zakradł się do jaskini i podszedł do Bardy tak cicho, jak gdyby polował na zwierzynę. Był pewien, że nie wydał przy tym żadnego dźwięku, a jednak nim zdążył umknąć na bok, Barda zatrzymała go wyciągniętą łapą. Skrzydło Szare krzyknął z zaskoczenia.

To sen! — przypomniał sobie. — Skąd Barda wie, że tutaj jestem?

— Dlaczego mnie śledzisz? — zapytała. Jej głos był łagodny, chociaż nie odwróciła się, żeby na niego spojrzeć.

Skrzydło Szare spłaszczył uszy na głowie ze strachu i zawstydzenia. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć.

— Nie miałem złych zamiarów — zapewnił. — Ja… no… Ja tylko chciałem… — Jego głos ucichł, gdy podniósł wzrok na Bardę, przygotowując się na ostrą reprymendę.

Barda westchnęła i wycofała łapę.

— Przyszedłeś tutaj, ponieważ cię zaprosiłam — zamiauczała głosem pełnym mądrości. — Pozwoliłam, żebyś za mną poszedł. Przywołałam cię tutaj.

Skrzydło Szare był tak zdumiony, że każdy włosek jego sierści stanął dęba. Kocur przejechał pazurami po twardym, mokrym podłożu.

— Potrafisz mnie przywołać? — wyszeptał. — Nawet kiedy jestem tak daleko?

Barda po raz pierwszy zaszczyciła go spojrzeniem.

— Część twojego serca na zawsze pozostanie tutaj.

Skrzydło Szare wiedział, że to prawda. Chociaż życie w górach było trudne i pełne chłodu, czasami nadal tęsknił za rykiem wodospadu i wysokimi szczytami gór wyróżniającymi się na tle nieba. I wciąż tęsknię za kotami, które opuściłem… Zwłaszcza za Mżawką Głuchą — dodał w myślach.

— Więc dlaczego… — zaczął.

— Bądź cicho — zamruczała Barda.

Rozedrganymi wąsami wskazała mu pająka tkającego pajęczynę w srebrzystym blasku księżyca. Skrzydło Szare zauważył kilka much złapanych w sieć; pająk zbliżał się do nich bez pośpiechu. Błyszczące nitki drżały pod nacis­kiem jego nóg.

Kocur zamruczał z rozbawienia. Niedługo to będzie bardzo tłuściutki pajączek! — pomyślał.

Wtedy Barda skoczyła naprzód i przejechała pazurami po pajęczynie, rozdzierając ją na strzępy. Skrzydło Szare wciągnął powietrze, kiedy pająk zaczął spadać. Ten jednak zaczepił się na nici, unikając upadku, i powoli opuszczał się w kierunku podłoża. Zaraz potem zniknął im z oczu. Jego dom został zniszczony.

— Dlaczego to zrobiłaś? — zapytał Skrzydło Szare, wpatrując się w Bardę.

Uzdrowicielka odwzajemniła jego spojrzenie.

— To nieistotne — miauknęła. — Widziałeś, co zrobił pająk?

Co za głupie pytanie! — pomyślał Skrzydło Szare. — Ale nie mogę odpowiedzieć Bardzie w ten sposób.

— No cóż, pająk się uratował — odrzekł.

— Oczywiście — zgodziła się. — A co zrobi teraz?

O co jej chodzi? — zastanawiał się w myślach Skrzydło Szare, czując irytację. — Nie jestem jakimś kociakiem, którego trzeba uczyć, jak czyścić futro!

Zanim odpowiedział, wziął głęboki oddech.

— Teraz zbuduje nową pajęczynę.

— Właśnie — mruknęła Barda. — Długie, pełne mądrości życie wymaga kompromisów. Niedługo ty również będziesz musiał się tym wykazać. I będziesz musiał być silny, nie tylko dla siebie, ale także dla innych. Wiesz już, że życie jest trudne. A stanie się jeszcze trudniejsze.

Strach przepełnił Skrzydło Szare od uszu aż po koniuszek ogona. Kocur prychnął z zaskoczenia i zdenerwowania.

— Nie mogłabyś wyjawić mi czegoś więcej? — poprosił. — Albo chociaż bardziej precyzyjnie?

Głos Bardy stał się bardziej miękki, kiedy ze współczuciem pochyliła głowę.

— Nie do mnie należy planowanie twojej przyszłości, Skrzydło Szare. Ja mogę dawać ci tylko wskazówki, ale to ty musisz podejmować decyzje. Będziesz musiał być silny, silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

Kiedy spojrzała za niego, Skrzydło Szare odwrócił głowę, podążając za jej wzrokiem. Miał wrażenie, że na drugim końcu tunelu widzi legowisko swojej matki, Mżawki Głuchej. W jego sercu obudził się ból. Minęło tak wiele czasu, odkąd zostawiłem ją w górach. — pomyślał. — Tak wiele czasu, odkąd czułem miękki dotyk jej futra.

— Spraw, żeby matka była z ciebie dumna — poinstruowała go Barda. — Pamiętaj, kim jesteś i skąd pochodzisz. Mówię ci to, ponieważ wiem, że jesteś na tyle silny, aby mnie wysłuchać. Masz do wypełnienia ważne przeznaczenie, Skrzydło Szare. Ty i twoi przyjaciele. Ale ono nie będzie czekać wiecznie…

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Rozdział 1

— Czas pochować naszych zmarłych — oznajmiła Cień Wysoki.

Jej słowa sprawiły, że Piorun znów zaczął rozmyślać o śmierci i zniszczeniu, które otaczały go z każdej strony.

Przez gałęzie czterech dębów przebijał się blask księżyca, który oświetlał kałuże zasychającej krwi i kępy wyrwanego futra. Koty leżały na bokach pośród zdeptanej trawy, z otwartymi oczami i pyskami zamrożonymi w wyrazie bólu lub szoku. Wściekłość, która skłoniła je do walki, zniknęła niczym mgła przed porannym słońcem. Teraz wszystkie koty wyglądały bezbronnie; zarówno te żywe, jak i umarłe.

Piorun zauważył kątem oka ruch czarnych skrzydeł, a kiedy się odwrócił, zobaczył wronę lądującą na jednej z niskich gałęzi. Jej maleńkie błyszczące oczy przesuwały się zachłannie po ciałach poległych. Poczuł dreszcze przeszywające go od uszu po końcówkę ogona. Zjeżył futro.

Cień Wysoki ma rację — pomyślał. — Żaden kot nie powinien leżeć tu jak pożywienie dla padlinożerców. Nie po tym, jak oddał swoje życie w krwawej walce.

Czuł się tak, jakby w miejscu jego serca znajdował się ciężki, wilgotny kamień. Wiedział, że wszystko, co wydarzyło się wcześniej, musiało doprowadzić do tej okrutnej bitwy — cokolwiek by zrobili, nie zdołaliby jej zapobiec. Kot przeciwko kotu, pazury przeciwko zębom — a wszystko to z powodu kłótni o terytorium. Ponownie mignął mu przed oczami widok krwi tryskającej na korę drzew. Wypełnił go niepokój. Kiedy duchy zmarłych kotów nawiedziły ich podczas wizji, chciały im przekazać, że walka musi dobiec końca. Chciałbym, żeby to było możliwe — pomyślał Piorun. — Ale w jaki sposób możemy powrócić na ścieżkę pokoju?

Nie potrafił odnaleźć sensu w otaczającym go spustoszeniu. To jak szukanie czegoś po omacku w gęstej mgle. Wszyscy zobaczyliśmy, że walka na kły i pazury o teren nie przynosi nic poza śmiercią i zniszczeniem, bólem oraz żałobą — myślał. Zastanawiał się, czy koty, które dzisiaj stracili, zginęły właśnie po to, żeby im to uzmysłowić.

— Jest ich tak wiele — zamiauczał, przechodząc ostrożnie między ciałami, żeby stanąć u boku Cienia Wysokiego. — W jaki sposób ochronimy je przed drapieżnikami?

Cień Wysoki wysunęła przednią łapę.

— Pazury przelały krew — odrzekła, odsłaniając je. — I pazury wszystko naprawią.

Naprawią? — powtórzył w myślach zaskoczony Piorun. Rozumiał, co kocica miała na myśli, ale jej słowa przeszyły go nieznośnym bólem. Nic nie może tego naprawić.

— Bez względu na to, jak długo to potrwa — kontynuowała Cień Wysoki. — Będziemy kopać, aż wykopiemy w ziemi dół tak głęboki, żeby wszyscy nasi zmarli przyjaciele spoczęli w nim razem. Za życia podzielił ich konflikt; śmierć ich zjednoczy.

Piorun poczuł, jak każdy włosek jego sierści jeży się z powodu słów, których użyła Cień Wysoki. Zjednoczy. Właśnie to powiedziały im duchy pod koniec bitwy. Zjednoczcie się albo zginiecie.

— Tak, właśnie to musimy zrobić — miauknął ochryple.

Skrzydło Szare, Wietrzna Sprinterka i Rzeka Falująca zebrali się wokół nich, mamrocząc słowa zgody.

— To będzie wymagało od nas wiele wysiłku — ostrzegł Skrzydło Szare.

— A zatem musimy się wysilić — nalegała Cień Wysoki. — Tylko ziemia zdoła ochronić naszych zmarłych pobratymców przed wronami i lisami.

Kiedy razem z innymi zaczęła rozdrapywać ściółkę, Piorun zauważył, że jego ojciec, Niebo Czyste, stoi w milczeniu o kilka długości lisa dalej. Wyglądał, jakby obawiał się do nich dołączyć.

Piorun ruszył w jego stronę, myśląc o tym, że jeszcze niedawno walczył z ojcem na śmierć i życie. Kiedy podszedł, Niebo Czyste pochylił głowę. W jego niebieskich oczach widoczny był ogromny wstyd.

— To ja do tego doprowadziłem — wychrypiał, jakby powstrzymywał szloch. — To moja wściekłość stworzyła ten chaos, moja złość poprowadziła koty do walki i je zamordowała. Tak wiele z nich… — dodał szeptem.

Głowę Pioruna nagle wypełniły wspomnienia: zobaczył, jak Niebo Czyste odrzuca go po raz pierwszy, kiedy był jeszcze kociakiem, ich długą rozłąkę, swoje zaskoczenie surowością ojca, gdy próbował mieszkać z nim w lesie, a w końcu ich kłótnie i ostateczne rozstanie, kiedy łapy Pioruna nie mogły dłużej podążać ścieżką Nieba Czystego.

Mimo to nie potrafił powstrzymać fali współczucia.

— Chodź — miauknął zachęcająco. — Pożegnajmy jak należy koty, które poświęciły życie.

Gdy Niebo Czyste nie zaprotestował, Piorun poprowadził go do pozostałych, którzy zaczęli już kopać w cieniu czterech drzew. Żaden kot się nie odzywał. Wszystkie zatapiały pazury w ziemi, a otwór stawał się coraz większy i większy.

Łapy zmęczonego po bitwie Pioruna bolały, czarne od rozkopywanej gleby. Obraz rozmywał mu się przed oczami z wycieńczenia, lecz mimo to młody kocur zmuszał się do kopania dalej. Kiedy nad głową usłyszał głośne krakanie wrony, zaczął drapać z jeszcze większym pośpiechem.

W końcu Cień Wysoki odsunęła się i otrzepała ziemię, która przykleiła jej się do pazurów.

— Jest chyba wystarczająco duży — wysapała. — A teraz przynieśmy tu naszych przyjaciół.

Prawie wszystkie koty podzieliły się na pary, w których chwytały zmarłych zębami i przeciągały ich bezwładne, martwe ciała aż do grobu. Piorun został jednak sam. Stanął nad ciałem Jastrzębia Pikującego. Jej rude, pręgowane futro było brudne od krwi, a na gardle kotki widniała przerażająca rana.

Poczuł ostre szpony zaciskające mu się na sercu. Przypominał sobie, jak Jastrząb Pikujący opiekowała się nim po tym, jak Skrzydło Szare przyprowadził go do kotliny, gdy ojciec wygnał go z lasu. Zjeżył futro na barkach i rozejrzał się po polanie. Wzrok zatrzymał na Niebie Czystym. Kocur kroczył w kierunku ciała Kwiatu Słotnego, której odebrał życie w ferworze bitwy.

Znali się, odkąd byli kociętami — pomyślał Piorun, czując narastającą odrazę.

Wtem usłyszał głos ojca: cichy, przepełniony żałością szept.

— Tak bardzo cię przepraszam.

Niebo Czyste naprawdę opłakiwał zmarłą przyjaciółkę.

Poczucie winy zrani go mocniej niż pazury jakiegokolwiek kota — uznał Piorun.

Z przygnębieniem pochylił głowę, aby złapać zębami za kark Jastrzębia Pikującego. Jej futro było przemoczone. Smakowało śmiercią, a on musiał walczyć ze sobą, żeby się nie poddać. Ciało kotki było bezwładne i ciężkie, odkąd uciekło z niej życie. Teraz rozumiem, dlaczego pozostałe koty pracują w parach — pomyślał Piorun, ciągnąc je w stronę grobu.

Nim zdołał przejść kilka kroków, dojrzał za sobą ruch czarnego futra. Odwrócił głowę i zobaczył Ogona Błyskającego wraz z jego siostrą, Futrem Żołędzim.

— Proszę, pozwól nam sobie pomóc — zamiauczał Ogon Błyskający.

Piorun pokiwał głową, rozumiejąc, że dwójka młodszych kotów powinna mieć prawo pochować swoją matkę.

Czarny kocur złapał za ogon Jastrzębia Pikującego. Jego zielone oczy przepełniły się smutkiem, gdy zacisnął zęby na jej rudej, pręgowanej sierści. Futro Żołędzie wsunęła bark pod brzuch matki. Dzięki ich pomocy ciało Jastrzębia Pikującego natychmiast wydało się lżejsze i w zaledwie kilka uderzeń serca Piorun, Ogon Błyskający i Futro Żołędzie przenieśli je na skraj wykopanego dołu.

Dysząc z wysiłku, Piorun zrobił krok w tył. Ogon Błys­kający i Futro Żołędzie stali nad ciałem matki z opuszczonymi głowami i zwieszonymi barkami. Wymieniwszy między sobą zrozpaczone spojrzenia, przysunęli nosy do ziemi i zepchnęli Jastrzębia Pikującego do grobu. W tym momencie na chwilę przymknęli powieki, jak gdyby nie mogli znieść widoku matki spadającej na stos ciał.

— To najgorszy dzień, jaki mógł nastać.

Zachrypnięty, świszczący głos przestraszył Pioruna, który odwrócił się prędko i ujrzał przed sobą Skrzydło Szare. Za jego głową, pomiędzy drzewami, na których wciąż wisiały ostatnie pojedyncze liście, rudy kot dostrzegał wrzosowisko, nagie i blade na tle mroźnego nieba.

— Dni, które nadejdą, mogą być tylko lepsze — zamiau­czał szary kocur.

Piorun wyprostował się i uniósł głowę z instynktowną dumą. Skrzydło Szare ma rację — pomyślał stanowczo. — Musimy zadbać o to, żeby nigdy więcej nie czuć takiego smutku.

— Jastrzębiu Pikujący, nigdy o tobie nie zapomnę — zapewnił Ogon Błyskający znad grobu, głosem drżącym z rozpaczy.

— Ja również — dodała Futro Żołędzie. — Oboje będziemy bardzo za tobą tęsknić.

Kiedy mówili, pozostałe koty zebrały się wokół grobu, żeby popatrzeć na zmarłych pobratymców.

Lód Trzaskający przykucnął nieopodal i wbił spojrzenie w swego przyjaciela, Skrzek Kawki.

— Już nigdy nie będziemy kopać razem tuleni — zamiauczał tonem przepełnionym żałobą. — Bez ciebie kotlina nie będzie taka sama.

— Ale nie umarłeś nadaremno — dodał Obłok Plamisty, stając tuż obok Lodu Trzaskającego i ocierając się o niego futrem. — Żadne z was nie umarło nadaremno. Wyciągniemy wnioski z tego okropnego dnia. Przysięgamy.

Pozostałe koty podchwyciły jego słowa i uniosły głosy w udręczonych okrzykach:

— Przysięgamy! Przysięgamy!

Gdy wołania ucichły, Piorun odsunął się od krawędzi grobu i podszedł do Cienia Wysokiego. Rzeka Falująca i Wietrzna Sprinterka także ruszyli w ich stronę, jakby przyciągała ich tam niewidzialna nić.

Po kilku uderzeniach serca Niebo Czyste podszedł bliżej niechętnym krokiem. Skupiał wzrok na czymś w oddali, patrzył na coś, czego nikt inny nie mógł zobaczyć. Zatrzymał się kilka kroków od pozostałej czwórki stojącej w rzędzie naprzeciw kotów, które przeżyły.

Wyglądamy, jakbyśmy strzegli grobu — uświadomił sobie Piorun.

Skrzydło Szare przykuśtykał do brata i usiadł przy nim, chociaż Niebo Czyste wciąż zachowywał dystans od Pioruna i pozostałych.

— Posłuchajcie mnie wszyscy! — zawołała Cień Wysoki, przesuwając spojrzeniem po zrozpaczonej grupie. — To nie może się nigdy powtórzyć. Powinniśmy słuchać kotów w gwiazdach i ich ostrzeżeń. Od teraz musimy współpracować w pokoju, a gdy nadejdzie kolejna pełnia, wrócimy na tę polanę i wysłuchamy, co jeszcze duchy będą nam miały do przekazania.

— Tak — zamruczał drżącym głosem Niebo Czyste. — Dobrze, że są koty, które powiedzą nam, co robić.

Nagle wyjaśnienie zachowania Nieba Czystego błysnęło w głowie Pioruna niczym promień słońca na tafli wody.

— Więc to dlatego byłeś taki wrogi i chciałeś wszystko kontrolować! — Skrzydło Szare popatrzył na brata ze współczuciem. — Przytłoczyła cię twoja odpowiedzialność. Próbowałeś postępować słusznie, ale wymagałeś od siebie zbyt wiele.

Niebo Czyste spuścił głowę ze wstydem.

— Tak bardzo was przepraszam…

Po raz pierwszy od wielu dni Piorun poczuł w sobie wzbierającą nadzieję. Od teraz Niebo Czyste będzie dostawał wskazówki od duchów, więc może… — myślał, ale nagle potrząsnął głową. — Nie, za nic nie uwierzę, że nasi pobratymcy musieli oddać za to życie.

Z zamyślenia wyrwało go głośne chrząknięcie Cienia Wysokiego.

— Jeżeli pozwolicie mi dokończyć to, co mówiłam… — Zamilkła, aż zebrane koty z respektem pochyliły głowy. — Chciałabym, żebyśmy wszyscy obiecali, że będziemy szanować siebie nawzajem. Koniec z walkami o terytorium i zwierzynę. Zbyt wiele się wydarzyło i wszyscy potrzebujemy czasu, żeby się otrząsnąć. Osobiście wierzę, że każdy kot, który potrzebuje pomocy, powinien ją otrzymać: kimkolwiek jest i gdziekolwiek mieszka. Czy zgadzacie się ze mną? — Spojrzała na Skrzydło Szare, a ten natychmiast popatrzył na Pioruna.

— Mój młody krewniak doskonale sprawdził się w walce — zamiauczał. — Cieniu Wysoki, to do niego powinniśmy się zwracać w takich kwestiach.

Cień Wysoki wyglądała na zaskoczoną.

— Do Pioruna?

— Tak — potwierdził Skrzydło Szare, pochylając głowę. — Muszę myśleć zarówno o tym, co się wydarzyło, jak i o tym, co przyniesie nam przyszłość. Uważam, że Piorun powinien zająć przysługujące mu miejsce przywódcy, obok ciebie, Nieba Czystego i Rzeki Falującej.

W Piorunie rozpętała się burza wątpliwości. Skrzydło Szare był dla niego niczym ojciec, ale teraz jakby się od niego odsuwał. Szary kocur uginał się pod ciężarem żałoby, coraz bardziej osłabiony przez swoją chorobę.

Rozumiejąc, że to nie czas na opór czy skromność, Piorun odwrócił się do Cienia Wysokiego. Te koty mnie potrzebują — pomyślał.

— Tak. Powinniśmy pomagać każdemu kotu w potrzebie — odpowiedział.

Wietrzna Sprinterka zamruczała na znak zgody, a Rzeka Falująca pochylił głowę.

— Pomogę każdemu, komu zdołam — zapewnił, zaskakując Pioruna głębią emocji w głosie.

Po raz pierwszy stracił swoje zwykłe opanowanie. A nawet nie przyjaźnił się z nikim, kto zginął w bitwie — pomyślał z uznaniem młody kocur.

Odwrócił się w stronę ojca.

— Czy zgadzasz się z nami, Niebo Czyste?

Ten nadal spoglądał w dal, na coś, co tylko on mógł zobaczyć. Wzdrygnął się nieco, słysząc głos Pioruna.

— Tak… Tak, zgadzam się — wymamrotał.

Piorun wolałby, żeby jego ojciec bardziej angażował się w decyzje, które podejmowali, ale tłumaczył sobie, że Niebo Czyste z pewnością jest wstrząśnięty po okrutnych wydarzeniach tej nocy.

Tak samo jak każdy z nas — uznał.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki