Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Moje najważniejsze 90 minut - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
2 czerwca 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Moje najważniejsze 90 minut - ebook

Mecze reprezentacji Polski zawsze wyzwalają ogromne emocje. Niektóre spotkania mają wyjątkowe znaczenie i są wspominane latami. Także przez tych, którzy odegrali w nich główne role.

Z okazji 100-lecia Polskiego Związku Piłki Nożnej stu piłkarzy, którzy występowali w drużynie narodowej, odsłania kulisy najważniejszych meczów w ich życiu. To wyjątkowa podróż do wnętrza piłkarskiej szatni.

Jak wyglądały mistrzostwa świata w 1974 roku z perspektywy Orłów Górskiego? Który mecz w kadrze najlepiej wspomina Zbigniew Boniek? Dlaczego Wojciech Kowalczyk dostał przed igrzyskami olimpijskimi w Barcelonie bramkarską koszulkę? Jakie pomysły na świętowanie awansu na mundial mieli piłkarze Jerzego Engela?

Bohaterowie największych widowisk w historii polskiego futbolu zabierają kibiców w podróż przez piękne, chwalebne, ale czasami także bolesne chwile. Drzwi do szatni i tunele prowadzące na murawę wreszcie się otwierają, a najwybitniejsi reprezentanci kraju mówią: zapraszamy. Czy ktoś jest w stanie odmówić?

 

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8210-177-5
Rozmiar pliku: 19 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Tysiące przejechanych kilometrów, setki godzin spędzonych w podróży i rozmowy z setką zawodników, którzy tworzyli historię reprezentacji Polski w piłce nożnej – to książka _Moje najważniejsze 90 minut_ w pigułce.

Projekt rozpoczął się już w 2015 roku. Wtedy jednak jeszcze nikt się nie spodziewał, że znajdzie finał w wydaniu książkowym. Im bardziej wszak przybywało rozmów z najważniejszymi postaciami polskiego futbolu, tym pomysł ten nabierał bardziej realnych kształtów. W końcu zapadła decyzja – wydajemy! Dzięki udanej współpracy Polskiego Związku Piłki Nożnej z wydawnictwem Sine Qua Non mogą Państwo trzymać dziś w rękach efekt pięcioletniej pracy.

O wyprawie do wnętrza szatni reprezentacji Polski przed, w przerwie i po ważnym meczu marzy każdy kibic. Nie wszyscy mogą spełnić to pragnienie, więc naprzeciw wychodzi im 100 kadrowiczów, którzy odnosili największe sukcesy w historii rodzimego futbolu. Zdobywali medale igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata, brali udział w turniejach finałowych mistrzostw Europy. Dziś otwierają drzwi do stref, do których nie mają wstępu osoby postronne. Opowiadają o kulisach najistotniejszych spotkań w historii reprezentacji Polski, pozwalając kibicom na dotarcie tam, gdzie jeszcze nikt nie był.

Podczas naszej pracy skupiliśmy się głównie na zawodnikach, którzy zakończyli już karierę piłkarską. Byliśmy w każdym zakątku kraju, wyruszyliśmy także za granicę. Bywały trudne momenty, ale się nie poddawaliśmy. Kilku naszych potencjalnych rozmówców – mimo wcześniejszej zgody – ostatecznie nie znalazło dla nas czasu, nie informując nas o zmianie planów. Cieszy jednak fakt, że zdecydowana większość osób, do których się zwróciliśmy, przyjęła naszą inicjatywę bardzo ciepło. Odwiedziliśmy ludzi, którzy przez wiele lat wywoływali u milionów kibiców ogromne emocje. Czasami powodowali smutek po porażkach, ale zdecydowanie częściej radość po zwycięstwach. Trzy medale igrzysk olimpijskich oraz dwa wywalczone na mundialach nie wzięły się przecież z przypadku.

Chcemy zabrać Państwa we wspaniałą podróż po meandrach rodzimego futbolu. Wybraliśmy 100 przewodników – i są to przewodnicy najlepsi z najlepszych. To oni sami wybrali najważniejsze dla nich mecze. Nikomu niczego nie sugerowaliśmy. Pragnęliśmy po prostu wysłuchać, a następnie przelać na papier historie opowiedziane przez bohaterów muraw. Wszyscy znajdą więc coś dla siebie – i ci, których idolami byli Stanisław Oślizło, Zygmunt Anczok oraz podopieczni Kazimierza Górskiego, i ci, którzy fascynowali się popisami Michała Pazdana w meczu z Niemcami podczas Euro 2016. Najstarszy z naszych bohaterów w roku wydania książki ma 84 lata, najmłodszy urodził się pół wieku później. To gwarantuje wspaniałą podróż przez dekady naznaczone zarówno sukcesami, jak i porażkami. Niczego nie ukrywamy i… zapraszamy na boisko!

Miłej przygody wewnątrz reprezentacyjnej szatni!

Jacek Janczewski, Emil KopańskiZYGMUNT
ANCZOK

Fot. Wikimedia Commons / CC BY-SA 2.0

UZNANIE „SYNÓW ALBIONU”

5 lipca 1966, Chorzów

Polska – Anglia 0:1 (0:1)

BRAMKA: Roger Hunt 14.

POLSKA: Marian Szeja – Roman Strzałkowski, Henryk Brejza, Walter Winkler,
Zygmunt Anczok – Jacek Gmoch, Piotr Suski – Józef Gałeczka, Włodzimierz Lubański (46. Jerzy Wilim), Jan Liberda, Janusz Kowalik.

ANGLIA: Gordon Banks – George Cohen, John Charlton, Robert Moore,
Ramon Wilson – Norbert Stiles, Robert Charlton, Martin Peters – Alan Ball,
James Greaves, Roger Hunt.

SĘDZIOWAŁ: István Zsolt (Węgry).

Nie zawsze mecz o najwyższą stawkę jest dla zawodnika tym najbardziej pamiętnym. Choć zagrałem w wielu spotkaniach o wysokie cele, najmilej wspominam towarzyską potyczkę z Anglią, która odbyła się w lipcu 1966 roku w Chorzowie. Grało mi się po prostu rewelacyjnie. Jako obrońca mogłem w tym meczu często włączać się do akcji ofensywnych. Miałem okazję zaangażować się w ataki, oddać kilka strzałów na bramkę rywala. Myślę, że właśnie to spotkanie pozwoliło mi później sięgnąć po tytuł najlepszego piłkarza roku na Śląsku. Dla mnie było to dość niespodziewane wyróżnienie, bo rzadko ceniło się obrońców. Defensor zawsze musiał zrobić dużo więcej, by zostać w taki sposób uhonorowany.

Reprezentację prowadził wówczas Antoni Brzeżańczyk, był to też trudny okres przejściowy, bo graliśmy jeszcze systemem 1-4-2-4, a później futbol zaczął się pod tym względem zmieniać. Zupełnie inne czasy… Także pod względem jakości sprzętu sportowego. Kiedyś podczas wyjazdu osoba odpowiedzialna za stroje oddała je do prania. Okazało się, że nasze koszulki i spodenki tak się skurczyły, że nie było szans, aby je założyć. Rywale pożyczyli nam stroje, żebyśmy w ogóle mogli wystąpić. Graliśmy w butach kolarskich, w które wbijało się gwoździami korki. Gdy raz przyjechały solidne buty, musieliśmy zamalować logo producenta, bo PZPN miał umowę z inną firmą. I tak siedzieliśmy, malując obuwie farbkami…

Na Stadionie Śląskim z okazji meczu z Anglią zasiadło ponad 70 tysięcy kibiców. Doping był fantastyczny i pomagał nam znacząco w grze. Rywale szykowali się do mistrzostw świata rozgrywanych na własnym terenie, które zresztą wygrali, jedyny raz w historii. To był kapitalny zespół, naszpikowany gwiazdami. Bobby Moore, Norbert Stiles, Bobby Charlton, Alan Ball… Było z kim rywalizować. Walczyliśmy jednak z nimi jak równy z równym. Mieliśmy dużo okazji, sam również stanąłem przed możliwością strzelenia gola, ale nie trafiłem w bramkę.

Musiałem sporo się nabiegać za Alanem Ballem. Walka z nim przypominała boje, jakie toczyłem na murawie z Garrinchą. Anglik był bardziej waleczny, starał się sporo przeciskać, Brazylijczyk natomiast stawiał na boiskową zabawę z obrońcami. My jeździliśmy na tyłkach, a on puszczał nam piłkę między nogami i nie zawsze od razu ruszał z nią do przodu, tylko nadal szukał okazji do pojedynku. Kibice go za to kochali. Ball był niższy ode mnie, zwrotny, szybki, ale pod tym względem mu nie ustępowałem, ponieważ wówczas też miałem swoją dynamikę. W tamtym spotkaniu grałem bardzo ofensywnie. Mogłem się rozpędzić na skrzydle, odbierałem dużo piłek, podciągałem pod pole karne i dogrywałem.

Mimo że czuliśmy przed Anglikami respekt, bo byli lepszym zespołem, to mecz okazał się bardzo wyrównany. Obie ekipy miały swoje sytuacje. Bramka dla naszych rywali padła po uderzeniu zza pola karnego – można powiedzieć, że dość przypadkowo. Wiedzieliśmy, że Anglicy nie będą walczyć z całych sił, za tydzień czekał ich bowiem start mistrzostw świata. Chcieliśmy zabiegać rywala, zapędzić do narożnika. Mecz był bardzo otwarty. Po ostatnim gwizdku czuliśmy, że mimo porażki rozegraliśmy dobre spotkanie i byliśmy lepsi.

Na wspólnej pomeczowej kolacji usłyszeliśmy sporo słów uznania. Zostaliśmy docenieni przez wielkich Anglików. Oni też byli zdziwieni, gdy zobaczyli nasz stadion i tyle tysięcy ludzi na trybunach. Największe wrażenie zrobił na nich tunel. Był wykopany głęboko pod trybunami, porównałbym go do górniczego wyrobiska. Im bliżej byliśmy wyjścia, tym głośniejszy stawał się tumult. Gdy już z niego wyszliśmy, przeszły nas dreszcze. „Kocioł Czarownic” – to najbardziej trafny przydomek Stadionu Śląskiego. Anglicy, przyzwyczajeni do innej kultury kibicowania, nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkali. Dobrze, że wszystko skończyło się po myśli organizatorów, bo niejednokrotnie na meczach latały butelki, systematycznie opróżniane przez co bardziej spragnionych kibiców.

Do tej pory nie mogę niestety znaleźć nagrania z tego meczu. Szukałem go w kilku telewizjach, pytałem też znajomych dziennikarzy, którzy na pewno byli wtedy na stadionie. Nikt niestety nie potrafił mi pomóc. Mam nadzieję, że gdzieś się ono zachowało, bo to dla mnie przepiękna pamiątka z bardzo dobrego – choć finalnie przegranego – meczu rozegranego w barwach reprezentacji Polski.

Mogę czuć się zawodnikiem spełnionym. Karierę niestety skończyłem przedwcześnie, z powodu kontuzji stopy. Nie przeszedłem wszystkich badań w porę i uraz się pogłębiał. Między innymi przez to zakończyłem karierę w kadrze narodowej, mając zaledwie 27 lat. Mój organizm wyczerpał swoje zasoby dość szybko. Nic dziwnego, bo zawsze dawałem z siebie wszystko, a nie uzupełniałem ubytków. Takie to były czasy – brakowało odżywek, właściwego dla sportowców odżywiania. Trochę meczów mnie ominęło, z perspektywy czasu cieszę się jednak z tego, co udało mi się osiągnąć. Mistrzostwa olimpijskiego i pięknych chwil spędzonych z orłem na piersi nikt mi nie odbierze.

ZYGMUNT ANCZOK

DATA I MIEJSCE URODZENIA: 14 marca 1946 r., Lubliniec.

W REPREZENTACJI POLSKI: 48 meczów.

DEBIUT: 13 października 1965, Szkocja – Polska 1:2.

OSIĄGNIĘCIA: złoty medal na IO 1972. Członek Klubu Wybitnego Reprezentanta.

KARIERA KLUBOWA: Sparta Lubliniec, Polonia Bytom,
Górnik Zabrze, SAC Wisła Chicago (USA),
Chicago Cats (USA),
FK Skeid (Norwegia).

OSIĄGNIĘCIA: mistrzostwo Polski (1972),
Puchar Polski (1972),
Puchar Karla Rappana (1965).JAROSŁAW
BAKO

Fot. Mark Leech / Offside / Getty Images

DYWAN LEPSZY NIŻ W POKOJU

3 czerwca 1989, Londyn

Anglia – Polska 3:0 (1:0)

BRAMKI: Gary Lineker 25., John Barnes 70., Neil Webb 83.

ANGLIA: Peter Shilton – Gary Stevens, Terence Butcher, Desmond Walker, Stuart Pearce – Christopher Waddle (78. David Rocastle), Neil Webb, Bryan Robson, John Barnes – Gary Lineker,
Peter Beardsley (78. Alan Smith).

POLSKA: Jarosław Bako – Waldemar Prusik, Roman Wójcicki, Damian Łukasik,
Dariusz Wdowczyk – Krzysztof Warzycha, Waldemar Matysik, Jerzy Wijas,
Jan Urban (70. Ryszard Tarasiewicz) – Jan Furtok,
Marek Leśniak (60. Roman Kosecki).

ŻÓŁTE KARTKI: Walker – Bako.

SĘDZIOWAŁ: Luigi Agnolin (Włochy).

Przez wiele lat w świecie piłkarskim Anglików traktowało się niczym naród wybrany. To oni wymyślili futbol, zawsze byli pewni siebie, uznawano ich za najlepszą drużynę świata i słynęli z ogromnych tradycji. Namiastki tego miałem okazję doświadczyć w 1989 roku, gdy reprezentacja Polski zaczynała kwalifikacje do mistrzostw świata. Na legendarnym Wembley w Londynie ujrzałem coś nieprawdopodobnego: dzień przed rywalizacją z „Synami Albionu” wyszliśmy na trening i zobaczyłem taką murawę, o jakiej w Polsce mogliśmy tylko pomarzyć. Była idealna, nie mogłem sobie wyobrazić lepszej. Po prostu dywan, jakiego nie miałem nawet w pokoju. Gdy rozpoczęliśmy zajęcia przy pustych trybunach, obsługa nagle puściła doping kibiców z głośników. Poczułem się, jakby obserwowało nas sto tysięcy ludzi! Byłem tym wszystkim piekielnie oszołomiony.

Spotkanie z Anglikami było dla mnie piątym występem w reprezentacji Polski. Szansę zaistnienia w kadrze dał mi rok wcześniej trener Wojciech Łazarek, za co jestem mu bardzo wdzięczny. A gdy grałem, to nie zawodziłem i nie popełniałem błędów. Przynajmniej nie dawałem powodów, by trener ze mnie rezygnował. O miejsce w bramce na przełomie lat 80. i 90. wcale nie było łatwo, bo przecież moim największym konkurentem był Józef Wandzik. Jego jednak wtedy w kadrze na Wembley zabrakło. Naszą rywalizację mimo wszystko wspominam miło. Wiadomo, że jeden zazdrościł drugiemu gry w podstawowym składzie, ale nie było między nami jakichś tarć. Nasza rywalizacja była zdrowa.

Anglicy byli niekwestionowanym faworytem tego spotkania. Przed meczem mówiło się nawet, że jesteśmy bez szans, bo rywal znajduje się poza naszym zasięgiem. Gospodarze ruszyli naprzód i obijali naszą bramkę z każdej strony. Wywarli na nas dużą presję, defensywa miała olbrzymie problemy, żeby ich powstrzymać. Już na początku spotkania sam na sam ruszył Gary Lineker. Sfaulowałem go za polem karnym i na szczęście zostałem ukarany tylko żółtą kartką. Był wtedy w wysokiej dyspozycji i sprawiał nam mnóstwo kłopotów. To właśnie on otworzył wynik. Ruszyłem do interwencji, ale był sprytniejszy i z ostrego kąta wcisnął piłkę do siatki. Długo nam się ten Gary czkawką odbijał… Gospodarze wciąż atakowali, ale do przerwy skończyło się tylko jednobramkowym prowadzeniem. Nam też udało się kilka razy stworzyć zagrożenie pod ich bramką. Bliski szczęścia był między innymi Janek Urban, ale piłka po jego uderzeniu głową poszybowała niestety nad poprzeczką Petera Shiltona.

Jak łatwo się domyślić, w szatni drużyny trenera Łazarka wesoło nie było, ale w drugiej połowie scenariusz był dokładnie taki sam: angielska nawałnica i nasze próby powstrzymywania rywala. Rozmontowali nas jeszcze dwukrotnie i skończyło się wynikiem 3:0 dla wyspiarzy. Mówiło się, że to spotkanie było totalną kompromitacją, media nie zostawiły na nas suchej nitki. W moim odczuciu aż tak tragicznie nie było. Mieliśmy swoje sytuacje, tylko niestety w końcowej fazie brakowało postawienia kropki nad i. Od Anglików dostaliśmy zasłużoną srogą lekcję futbolu. Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby po tym wszystkim się odkręcić.

Udało mi się zaliczyć jeszcze kilka skutecznych interwencji, dzięki czemu rozmiary porażki były mniejsze, ale czy schodząc z boiska, miałem przekonanie, że zanotowałem dobry występ? Nic z tych rzeczy. Wiadomo, że każdy starał się wypaść jak najlepiej, ale po meczu nie zabierało się z miejsca do podsumowań. Jedyne, co miałem w głowie po końcowym gwizdku, to żeby wymienić się koszulką z rywalem. Wówczas to byli zawodnicy ze światowego topu, którzy cieszyli się karierami, o jakich my mogliśmy pomarzyć. Dla mnie wymiana trykotu po takim meczu to była najlepsza pamiątka. Najbardziej zależało mi na koszulce bramkarza, ale niestety się nie udało. Bluzę Petera Shiltona zdobyłem kilka miesięcy później, po meczu rewanżowym w Chorzowie.

Po starciu na Wembley z pracą pożegnał się trener Wojciech Łazarek. O jego dymisji dowiedzieliśmy się nie od razu po meczu, ale trochę później. Niestety, taka jest kolej rzeczy. Szkoleniowca mają bronić wyniki, a w tym momencie ich brakowało. Można było się spodziewać, że selekcjoner straci pracę. Zaprzepaściliśmy szansę na awans do mistrzostw świata, ale to nie był jeszcze koniec rywalizacji w grupie. Trenera Łazarka na stanowisku zastąpił Andrzej Strejlau, który dokończył te kwalifikacje.

Karierę w reprezentacji Polski zakończyłem w październiku 1993 roku po meczu z Norwegią. Czy mogłem grać w kadrze częściej? Człowiek zawsze się zastanawia, czy mógł osiągnąć coś więcej. Chyba każdy ambitny zawodnik, choćby osiągnął wszystko, powie, że zawsze można było zrobić coś jeszcze. Wydaje mi się, że po prostu nie ma takiej osoby, która stwierdzi, że osiągnęła maksimum. Przede wszystkim boli mnie, że nie udało się w tamtych latach wywalczyć z kadrą awansu na żaden międzynarodowy turniej.

Niemniej jestem dumny, że mogłem występować z orzełkiem na piersi. Kiedyś tata mi powiedział: „Słuchaj, Jarek, pieniądze nie są najważniejsze. Ważne jest to, co osiągniesz, zobaczysz i co będziesz mógł później wspominać”. Wziąłem sobie jego słowa do serca. Dla mnie występy w reprezentacji były dużym wyróżnieniem. Dzięki drużynie narodowej zobaczyłem kawał świata i wiem, że ktoś jeszcze będzie o mnie pamiętał, gdy już mnie nie będzie.

JAROSŁAW BAKO

DATA I MIEJSCE URODZENIA: 12 sierpnia 1964 r., Olsztyn.

W REPREZENTACJI POLSKI: 35 meczów.

DEBIUT: 1 czerwca 1988, ZSRR – Polska 2:1.

KARIERA KLUBOWA: Stomil Olsztyn, ŁKS Łódź, Olimp Złocieniec,
Legia Warszawa, ŁKS Łódź, Zagłębie Lubin, Beşiktaş JK (Turcja),
Lech Poznań, Hapoel Tel Awiw (Izrael), Hapoel Jerozolima (Izrael),
Stomil Olsztyn, Jeziorak Iława, GKS Stawiguda, Tęcza Biskupiec.

OSIĄGNIĘCIA: mistrzostwo Polski (1991),
mistrzostwo Turcji (1992).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: