Kobieta o dwóch nazwiskach - Josef Smith Fletcher - ebook

Kobieta o dwóch nazwiskach ebook

Josef Smith Fletcher

0,0

Opis

Anglia, początek XX wieku. Marshall Allerdyke dostaje w nocy telegram od kuzyna Jamesa, w którym zostaje poproszony o niezwłoczne spotkanie. Jednak gdy zjawia się na miejscu, zastaje tam martwego kuzyna oraz klamerkę od damskiego pantofla. Właścicielką zguby okazuje się tajemnicza kobieta, która przedstawia się jako panna Lennard. Co łączy ją ze sceną zbrodni? I czy na pewno jest tym, za kogo się podaje? Odkrycie tej tajemnicy okazuje się dużo trudniejsze, niż się z początku wydawało.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 258

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Josef Smith Fletcher

Kobieta o dwóch nazwiskach

Warszawa 2020

I. Spotkanie o północy

Około godziny jedenastej wieczorem, w po­nie­działek, 12 maja 1914 roku, Marshall Allerdyke, czterdziesto­letni stary kawaler, właściciel fabryki sukna w Brad­fordzie, przybył na dworzec centralny z Man­ches­teru, gdzie bawił za interesami w ciągu ostatnich kilku dni. Gdy tylko wysiadł na peron, dostrzegł swego szofera w zielonej liberii, który zbliżył się doń w milczeniu i, powitawszy swego pana ukłonem, podał mu dużą białą kopertę.

– Gospodyni kazała wręczyć to panu na dworcu, sir – oznajmił. – To jest telegram, który przybył dziś o czwartej po południu. Gospodyni nie chciała go wysłać panu, bo była pewna, że telegram ten nie zastanie pana już w Man­ches­terze.

Allerdyke rozerwał kopertę, podszedł do latarni i począł odczytywać depeszę. Treść jej była na­stępu­jąca:

Na pokładzie okrętu „Perisco”, dnia 12 maja, godz. 2:15 po poł.

Przybędę do Hull dzisiaj wieczorem, hotel dworcowy stop jutro jadę do Londynu stop pragnąłbym się z tobą zobaczyć w bardzo ważnej sprawie.

James

Allerdyke przeczytał jeszcze raz depeszę, po czym wsunął ją do kieszeni i, spoj­rzawszy na zegar stacyjny, zwrócił się do szofera.

– Gaffney – rzekł – jak długo potrwa droga stąd do Hull?

Szofera nie zdziwiło widocznie pytanie, służył bowiem u Allerdyke’a od trzech lat i do grymasów jego był przy­zwycza­jony.

– Do Hull? – powtórzył. – Trzeba będzie jechać przez Leeds, Selby i Howden. Mniej więcej około sześć­dziesięciu mil w prostej linii, ale Selby trzeba okrążyć, sir. Czyli, że będziemy musieli jechać około czterech godzin.

– Czy jest zapas benzyny? – zapytał Allerdyke. – O której jedliście kolację?

– O dziesiątej, sir.

– Sprowadźcie samochód przed hotel – rozkazał Allerdyke. – Wyjmiecie termosy z bagażnika i przy­niesiecie je do restau­racji hotelowej.

Szofer skłonił się i szybkim krokiem ruszył w kierunku budynku stacyjnego. Allerdyke przez dworcowy tunel wyszedł na ulicę i w dziesięć minut później, znalazł się w Hotelu Północnym. Gdy z kolei, w kwadrans potem, szofer zjawił się w hotelu. Allerdyke rozkazał jednemu z kelnerów napełnić termosy gorącą kawą i zapakować kilka butersznytów z mięsem i z serem.

– Może byście teraz coś zjedli, Gaffney – za­propo­nował. – Każcie podać sobie drugą kolację, bo w drodze na pewno będziecie głodni.

Podczas gdy szofer pił kawę, Allerdyke po raz trzeci czytał otrzymaną depeszę. Dziwił się, co mogło skłonić kuzyna do wysłania mu tej wiadomości. James Allerdyke, młodszy nieco od Marshalla, również kawaler, człowiek o niezwykłym tem­pera­mencie, od kilku lat prowadził wielkie interesy w Północnej Europie, a zwłaszcza w Rosji. Ostatnio właśnie dłuższy czas przebywał w Peters­burgu za interesami i wracał teraz do kraju przez Sztokholm i Kristianię, w których to miastach za­trzymywał się po kilka dni. Marshall Allerdyke był przekonany, że ważna sprawa, o której kuzyn wspominał w depeszy, nie ma nic wspólnego z do­tych­czasowymi jego interesami i że prawdo­podobnie zaszło w między­czasie coś nad­zwyczaj­nego. Jeżeli James wysłał specjalną radio­depeszę z Morza Północnego, to sprawa była prawdo­podobnie tak ważna, że umyślnie dla zobaczenia się z kuzynem chciał James za­trzymać się w Hull, choćby na jedną noc. Dla Marshalla Allerdyke’a żadna podróż nie przed­stawiała trudności, a cóż dopiero przebycie sześć­dziesięciu mil wygodnym autem w jasną, księżycową noc...

Przed północą Allerdyke, owinięty w ciepły podróżny płaszcz, zajął miejsce w swym luksusowym wozie rolls-roycu i, spraw­dziwszy jeszcze raz, czy termosy i paczka z jedzeniem zostały zapakowane, rozkazał Gaffneyowi ruszyć. Zmęczony po cało­dziennej podróży koleją, Allerdyke zasnął na­tychmiast i nie obudził się nawet, gdy auto mijało kamieniste przed­mieścia miasta Leeds, wyboistą drogę z Selby, i wjeżdżało do Howdenu. Dopiero wśród cichych uliczek Howdenu zbudził się nagle i stwierdził ze zdzi­wieniem, że Gaffney prowadzi rozmowę z szoferem innego auta, które przy­stanęło w tej chwili, jadąc w przeciwnym kierunku. Allerdyke dostrzegł wewnątrz limuzyny młodą kobietę otuloną w futro.

– Co się stało, Gaffney? – zapytał, spusz­czając szybę dzielącą go od szofera,

– Tamten kierowca chciał się dowiedzieć, jaka jest najlepsza droga biegnąca przez Ouse, sir – odparł Gaffney. – Po­informo­wałem go, że są dwie drogi, jedna w pobliżu Booth, druga obok Langrick. A dokąd jedziecie? – zapytał, zwracając się do spotkanego szofera.

– Chcielibyśmy przeciąć linię Kolei Północnej – odparł nieznajomy – bo pani pragnie wsiąść gdzieś po drodze do ekspresu szkockiego. Może by tak w Doncaster, ale...

W tej samej chwili okienko auta otworzyło się i wyjrzała przez nie młoda kobieta. Promienie księżyca oświetliły jej ładną twarz, a Allerdyke grzecznie uchylił czapki. Nieznajoma, lat około dwudziestu pięciu, skinęła mu uprzejmie główką,

– Czy zechce łaskawa pani przyjąć moją radę? – zapytał. – Zrozu­miałem, że chce pani zdążyć na którą­kolwiek z pobliskich stacji...

– Na ekspres szkocki jadący do Edynburga – odparła dama. – Prze­konałam się po przybyciu do Hull, że jeszcze dzisiaj w nocy będę mogła zdążyć na ten pociąg. Jaka stacja jest stąd najbliżej, Doncaster, Selby czy York?

– Jesteśmy teraz w Howden – zauważył Allerdyke, spoglą­dając na wysoką wieżę starego kościoła. – Uważam, że najlepiej będzie pojechać przez Selby do Yorku. Wszystkie londyńskie pociągi tam się zatrzymują, a nie wszystkie przystają w Selby i Doncaster.

– Dziękuję panu. A zatem – zwróciła się do swego szofera – pojedzie pan do Yorku. Jak to daleko? – zapytała, darząc znów Allerdyka miłym uśmiesz­kiem. – Czy bardzo daleko?

– Mniej niż godzina drogi – odparł Gaffney, wyręczając swego pana. – Droga równa jak stół!

Dama skinęła główką. Samochody ruszyły. Ale po kilku­nastu minutach Allerdyke zatrzymał Gaffneya.

– Już pół do trzeciej – zauważył, patrząc na zegarek. – Jechaliśmy doskonale, Gaffney. Należałoby coś zjeść i wypić. Też dziwna historia, co? – żeby jechać samochodem z Hull i gonić ekspres północny na stacjach po drodze!

– Widocznie z Hull nie odchodzą nocne pociągi – odparł Gaffney, zabierając się do buter­sznytów. – Na pociąg do Yorku zdążą na pewno. Czy pan chciałby być w Hull o oznaczonej porze, sir?

– Nie – odrzekł Allerdyke. – Jedźcie tak, jak jechali­ście dotychczas. Trudniej będzie jechać pod górę. Gdy staniemy w Hull, kierujcie się od razu do Hotelu Dworcowego.

Gdy wyjechali z Howden, Allerdyke zasnął znowu i obudził się dopiero, gdy auto zatrzymało się przed hotelem w Hull. Na odgłos warczącego motoru, ukazał się w drzwiach wejś­ciowych nocny portier.

– Odstawcie auto do garażu, Gaffney – rzekł Allerdyke – a potem połóżcie się spać i śpijcie, jak długo chcecie. Przyślę po was, gdy będzie trzeba. – Zwrócił się potem do nocnego portiera. – Czy pan James Allerdyke zatrzymał się tutaj? Miał przyjechać z Kristianii.

Nocny portier wprowadził go do kancelarii.

– Więc pan jest pan Marshall Allerdyke? – zapytał. – Ten pan zostawił tu dla pana kartę i prosił, aby ją panu wręczyć na­tychmiast po przy­jeździe.

Allerdyke wziął wizytówkę z rąk portiera i rzucił okiem na kilka wierszy skreś­lonych po­śpiesznie ołówkiem:

Jeżeli przyjedziesz w nocy, udaj się prosto do mego pokoju, numer 263, i obudź mnie. Pragnę cię widzieć na­tychmiast. – J. A.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.