Ostatni faraon. Powieść - Jerzy Mariusz Taylor - ebook

Ostatni faraon. Powieść ebook

Jerzy Mariusz Taylor

3,3

Opis

„Ostatni faraon” należy do cyklu książek autorstwa Jerzego Mariusza Taylora, których bohaterem jest młody polski archeolog Lech Jarecki. Organizuje on wyprawy badawcze finansowane przez tajemniczego arabskiego księcia, podczas których bada starożytne dzieje. W tym tomie wyrusza na poszukiwania śladów zaginionej cywilizacji, skrytych w piaskach etiopskiej pustyni.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 299

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (3 oceny)
1
0
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jerzy Mariusz Taylor

Ostatni faraon

Powieść

Warszawa 2020

Rozdział I

Polskie Towarzystwo Archeologiczne

Rok, w którym Polskie Towarzystwo Archeologiczne święciło swój półwiekowy jubileusz, obfitował w ciekawe odkrycia i zdobycze naukowe poczynione przez członków tej zasłużonej instytucji.

Jednym z nich było odkrycie młodego historyka, doktora Bolesława Bończy, któremu po długich poszukiwaniach udało się odnaleźć w podziemiach zbaraskiego klasztoru ojców bernardynów skrzynię z insygniami królewskimi Polski przedrozbiorowej. Szczegóły tego nadzwyczajnego odkrycia długo nie schodziły ze szpalt dzienników stołecznych, budząc zrozumiałą sensację i podziw.

Drugim, lecz nieskończenie donioślejszym wypadkiem jubileuszowego roku Polskiego Towarzystwa Archeologicznego, było publiczne sprawozdanie z podróży profesora Lecha Jareckiego.

Młody ten, lecz okryty już chwałą, uczony, liczący niespełna lat trzydzieści, powrócił był właśnie z wyprawy do Górnego Egiptu, gdzie prowadził wykopaliska wśród ruin Napaty, stołecznego miasta faraonów etiopskich, którzy rządzili tam od czasów pradawnych, a w pewnym okresie zawładnęli nawet całym Egiptem aż do samego ujścia Nilu.

Prasa stołeczna poświęciła powrotowi polskiego egiptologa, gdyż w tej gałęzi specjalizował się profesor Jarecki, entuzjastyczne wprost artykuły, nazywając go gwiazdą wschodzącą na niebie polskiej nauki i przepowiadając, że jego rewelacje zapoczątkują nową erę w dziedzinie historii narodów starożytnego Wschodu. Szczegóły poszukiwań wśród zwalisk Napaty były jednakże dyskretnie pominięte, gdyż wynik swych badań miał profesor podać osobiście na publicznym uroczystym zebraniu jubileuszowym Polskiego Towarzystwa Archeologicznego.

Sensacją jednak, dla szerszych zwłaszcza warstw, już niemałą była wiadomość rozgłoszona przez dzienniki skwapliwie, że młoda małżonka profesora, pani Helena Jarecka, nie tylko towarzyszyła mężowi w jego pełnej przygód podróży, ale nawet pomagała mu we wszystkich poszukiwaniach i wraz z nim ślęczała nad odcyfrowaniem dotychczas nieznanych hieroglifów etiopskich.

Śliczna, wysmukła jej postać, w męskim stroju, w hełmie korkowym ukrywającym długie sploty złotych włosów, widniała na wszystkich zdjęciach profesora, czy to na tle ruin świątyni Amona w Napacie, czy też przy wejściu do podziemnych grobowców etiopskich świętych byków-Apisów, gdzie oboje prowadzili poszukiwania, starając się odnaleźć nowe przyczynki do historii tego państwa południowych faraonów, dotychczas jeszcze pogrążonej we mgle niedomówień i legend przekazanych nam przez Herodota, Pomponiusza Melę i innych historyków starożytnych.

Zrozumiałe też było zaciekawienie, z jakim stolica oczekiwała jubileuszowego zebrania Polskiego Towarzystwa Archeologicznego, które zapowiedziane zostało na drugi dzień świąt Wielkiej Nocy, a miało się odbyć we wspaniałej siedzibie tej instytucji, w Alejach Ujazdowskich.

Rozdział II

Kłopoty odźwiernego

Dzień był niezwykle pogodny. Wiosenne słońce łagodnie ogrzewało ziemię. Drzewa w Alejach okryły się chmurkami bladej zieleni, a z Łazienek dolatywały wesołe świergoty różnorodnego ptactwa. Dźwięk dzwonów toczył się radosnym echem wśród kamiennych ulic stolicy. Barwny tłum przechodniów roześmiany, młody, przepływał ruchliwą falą od Nowego Świata, a kończył się aż het, przy miłym dla oka Belwederze, nad którym łopotał zwykły czerwony proporzec ze srebrzystym orłem.

Tłoczno i gwarno było w Alejach, lecz największy ścisk panował przy pięknej, poważnej kamienicy, której marmurowa fasada, ozdobiona greckimi kolumnami, spośród świeżej zieleni drzew i krzewów patrzyła wprost, ku długiej perspektywie ulicy Nowowiejskiej.

Zajeżdżały tam jeden za drugim zbytkowne samochody, z których wysiadali poważni panowie, pojedynczo, w kilku, czasami w towarzystwie strojnych dam, starszych lub młodszych, zapewne córek i żon. Wysiadali i znikali pod portykiem nad którym widniały złote litery napisu: Polskie Towarzystwo Archeologiczne.

Wygalonowany odźwierny, przepasany szarfą, z długą laską w ręku zakończoną złotą gałką, spotykał wchodzących u wejścia, i sprawdziwszy karty wstępu, grzecznie zapraszał do wnętrza. Powoli przybywało gości coraz więcej. Niektórzy zdążali piechotą albo wprost z tramwajów przystających naprzeciwko marmurowej kamienicy. Wszystkich jednakowo przyjmował uprzejmy odźwierny, tytułując niektórych częściej widywanych profesorami, doktorami.

Właśnie przepuścił z głębokim ukłonem samego prezesa wraz z dwoma uczonymi angielskimi, którzy specjalnie zostali wydelegowani z Londynu celem wzięcia udziału w uroczystości i wysłuchania referatu znakomitego polskiego egiptologa. Nie przybywał jakoś nikt więcej. Zresztą było już późno i zegar stojący w wielkim hallu, na marmurowym kominku, wskazywał dwadzieścia minut po dwunastej, czyli że posiedzenie powinno się było już rozpocząć.

Odźwierny z uczuciem ulgi zamknął drzwi wejściowe i, postawiwszy pod ścianą swą błyszczącą laskę, zabrał się do skręcenia papierosa. Usiadł sobie wygodnie na krzesełku i już wyciągał z kieszeni zapałki, gdy nagle na ulicy, tuż pod drzwiami, rozległo się warczenie motoru i przygłuszony odgłos trąbki nadjeżdżającego samochodu. Niezwłocznie potem zadźwięczał dzwonek.

Odźwierny zerwał się z miejsca.

– Tam do licha. Nawet odpocząć człowiekowi nie dadzą. Tyle roboty, a wytchnienia na palec. Któż się tam znów spóźnia?

Położył tylko co skręcony papieros na oknie i uzbroiwszy się znów w swoją laskę, otworzył drzwi z ogromnie niezadowoloną miną.

Zobaczył trzech wytwornie ubranych panów. Dwaj, o śniadej cerze i dumnych postawach, trzymali się nieco na uboczu, trzeci zaś stał przed drzwiami.

Nieco dalej olbrzymi mercedes, błyszczący i nowy, drżał cały od pracy terkoczącego silnika.

– Czy posiedzenie już się rozpoczęło? – zapytał nieznajomy dość poprawną polszczyzną niepozbawioną jednak pewnego cudzoziemskiego brzmienia.

– Tak, proszę pana – odparł chłodno odźwierny.

Zbytek nie robił na nim wrażenia. Gości tych widział po raz pierwszy w życiu. Podejrzewał, że są to jacyś zagraniczni panowie. Mało to się tego włóczy po różnych uroczystościach? On zaś za ludzi uważał tylko uczonych, do których w skrytości duszy zaliczał po trochu i siebie, jako funkcjonariusza organizacji naukowej.

Od pierwszego rzutu oka ocenił wszystkich trzech przybyszów i rzekł jeszcze chłodniej, wyciągając rękę.

– Proszę o karty wstępu.

– Karty wstępu? – zakłopotał się nieznajomy. – Nie mamy żadnych.

Odźwierny zamiast odpowiedzi rozłożył ręce bardzo wymownie.

Nieznajomy pomówił z pozostałymi w jakimś dziwnym gardłowym języku.

– Proszę pana – zwrócił się grzecznie do odźwiernego – w takim razie jesteśmy w wielkim kłopocie. Czy nie można by się widzieć z panem prezesem Towarzystwa albo też z panem profesorem Jareckim? Zresztą, proszę tu za fatygę.

Wyjął banknot dwudziestozłotowy i wciskał go odźwiernemu do ręki.

Ale twarz starego wyraziła oburzenie.

– Nie, proszę pan a – odrzekł. – Ja łapówek nie biorę, a pan prezes i pan profesor teraz są bardzo zajęci i odwoływać ich nie można. Oto właśnie słychać dzwonek. Posiedzenie się rozpoczyna. To trudno. Panowie się spóźnili.

Chciał już zamknąć drzwi, ale ciekawy był, co też zrobią ci cudzoziemcy. Nieznajomy pomówił znów z towarzyszami w swoim gardłowym języku, po czym wszyscy trzej wsiedli niezwłocznie do samochodu. Drzwiczki zatrzaśnięto z hałasem, a do uszu naszego uczciwego odźwiernego doszedł rozkaz:

– Do poselstwa egipskiego.

Motor zawarczał i mercedes szybko potoczył się ulicą, skręcając w stronę Alei Belwederskiej.

Odźwierny wzruszył lekko ramionami. Zamknąwszy drzwi, zasiadł wygodnie na krzesełku i z lubością zapalił papierosa.

Rozdział III

Przerwane posiedzenie

Tymczasem w głównej sali, na cześć przybyłych uczonych cudzoziemskich odświętnie przyozdobionej chorągwiami wszystkich państw świata zwisającymi od stropu wzdłuż wielkich okien, rozlegał się głośny gwar.

Posiedzenie jeszcze się nie zaczęło.

Na wysokiej estradzie stał stół, przy którym zasiedli już wszyscy członkowie zarządu Towarzystwa. Stół był zasłany czerwonym suknem, ozdobionym literami PTA i rzymską liczbą L w otoku liści laurowych.

Zapełniający salę po brzegi uczeni, członkowie Towarzystwa, ich rodziny i zaproszeni goście, rozmawiali głośno. Szczegóły wyprawy młodego egiptologa były przedmiotem ożywionych rozpraw.

Tu i tam padały słowa. – Napata... Dynastie etiopskie... Faraon Tarhaka... Religia egipska... Najazd Asyryjczyków... itp.

Uwagę wszystkich zresztą skupiały osoby państwa Jareckich siedzących już na estradzie w specjalnie dla nich ustawionych fotelach.

Siwobrody prezes Towarzystwa przysiadł się do nich i uśmiechnięty rozmawiał o czymś żywo z panią Heleną, która, śliczna i wytworna, według ostatniej mody paryskiej ubrana, wyglądała doprawdy zbyt salonowo, żeby można było uwierzyć, iż, jak szeroko pisały dzienniki, potrafiła z bronią w ręku przedzierać się przez okolice dzikiej Nubii, gdzie niemało włóczy sią czarnych zbójów. Podobno raz nawet ocaliła życie mężowi, gdy w czasie poszukiwań wśród ruin zatraconych w dżungli, niedaleko Tinareh, za trzecią kataraktą Nilu, rzucił się na niego zaczajony w gąszczu lew.

Pani Helena wtedy, niewiele myśląc, wypaliła ze swego rewolweru w sam łeb drapieżnika i położyła go tym jedynym strzałem na miejscu. Innym razem sama jedna, nie mówiąc nic mężowi, który strudzony spał jeszcze smacznie w swym namiocie, pani Helena uśmierzyła bunt czarnoskórych kopaczy, żądających podwojenia zapłaty dziennej i groźnie otaczających młodą kobietę.

Kilkakrotnie świśnięcie szpicruty z bawolej skóry oraz pewny siebie wzrok pani Heleny, opierającej dłoń na kolbie rewolweru, wystarczyły. Nic nie przerwało snu uczonego, a gdy wstał, Murzyni już zupełnie spokojnie pracowali nad odgrzebywaniem z ziemi starej fortecy etiopskiego wojowniczego faraona Szabaku.

Siedziała teraz wygodnie w fotelu ta wytworna europejska dama o filigranowych kształtach, odpowiadając z uśmiechem na pytania sędziwego, zasłużonego uczonego. Małżonek jej, młody człowiek, wygolony, o typie raczej angielskim niż polskim, z twarzą spaloną od słońca, siedział obok, przysłuchując się rozmowie pani Heleny i od czasu do czasu wtrącając swoje zdanie.

Zegar wybił właśnie pół do pierwszej. Prezes wstał. Wolno podszedł do swego miejsca przy stole i zadzwonił. Wszystko ucichło.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.