W pułapce cieni - Sara Damaziak - ebook

W pułapce cieni ebook

Sara Damaziak

3,8

Opis

Prywatna detektyw Laura Wrońska prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczego zaginięcia swojej nastoletniej kuzynki. Nieoczekiwanie zostaje wciągnięta w intrygę uknutą przez niebezpiecznego gangstera o pseudonimie Santos, kierującego zorganizowaną grupą przestępczą zajmującą się handlem narkotykami. Okazuje się, że dwie z pozoru zupełnie różne sprawy łączy więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać… Sytuacji nie ułatwia fakt, że również życie prywatne Laury zaczyna się komplikować. Jej nowy partner skrywa przed nią tajemnice, które wkrótce zaważą na jej przyszłości…

Laura wstała z krzesła i popatrzyła na zdjęcie Santosa. Czy byłaby w stanie teraz odpuścić? Gdy zainteresowała się sprawą i na nowo poczuła adrenalinę i chęć unicestwienia kolejnej osoby, która wyrządza na tym świecie wyłącznie zło? Czy mogłaby z tego zrezygnować na rzecz świętego spokoju? Nie, nie osiągnie go, dopóki nie zobaczy Santosa za kratkami. A więc pozostało jej tylko jedno wyjście.
– Jestem z wami – oznajmiła, zajmując miejsce u boku Maksa.
Gdyby wtedy wiedziała, na co tak naprawdę się porywa i co z tego wyniknie… Chyba nie podjęłaby takiej decyzji.


Sara Damaziak
Urodziła się w 1992 roku w Grudziądzu, aktualnie mieszka w Trójmieście. Ukończyła filologię germańską o specjalizacji translatorycznej na Uniwersytecie Gdańskim. Na co dzień pracuje w dziale finansowym jednej z gdańskich firm transportowych. Jej największą pasją są języki obce i muzyka. W wolnym czasie dużo czyta, tworzy fabuły kolejnych powieści, a także uczy się tureckiego. W 2018 roku nakładem wydawnictwa Novae Res ukazała się jej debiutancka powieść „Na pięciolinii słów”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 426

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (24 oceny)
9
5
6
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Od autorki

Oddaję w Wasze ręce kolejną powieść. Po debiutanckiej książce Na pięciolinii słów przyszedł czas na nieco mocniejsze klimaty. Ale nie byłabym sobą, gdybym w ten mroczny świat nie wniosła trochę światła w postaci pewnej charakternej brunetki. Gwarantuję, że wywoła niemałe zamieszanie.

Do stworzenia fabuły powieści zainspirowały mnie seriale kryminalne, których jestem wielką fanką. Stanowią świetną odskocznię od tego, czym zajmuję się na co dzień.

Praca nad książką trwała ponad dwa lata (z przerwami). Oczywiście miewałam chwile zwątpienia i zawahania, ale jeśli już się za coś zabieram, doprowadzam to do końca. Tak było i tym razem.

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania powieści. Dziękuję za nieustanne wsparcie i wiarę we mnie, które dodawały sił do dalszej pracy. Dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość dla moich pisarskich rozterek.

Mam nadzieję, że wymyślona przeze mnie historia przypadnie Wam do gustu. Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić do lektury.

PS Nie wszystko jest takie, jakim się wydaje.

Prolog

Laura otworzyła oczy i ciężko westchnęła. Nieco nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na zegarek. Wpół do drugiej. Położyła się dość wcześnie, a mimo to czuła się tak, jakby w ogóle nie zmrużyła oka. Miniony tydzień mocno dał się jej we znaki i naprawdę potrzebowała spokojnego i długiego snu, ale ten jak na złość nie chciał nadejść. Przez ostatnią godzinę przewracała się z boku na bok, usiłując znaleźć wygodną pozycję. Bezskutecznie.

Gdy po raz kolejny próbowała zasnąć, rozległo się pu­­­kanie do drzwi – ciche, lecz Laura była pewna, że się nie przesłyszała. Westchnęła i niechętnie podniosła się z łóż­­­­ka. Musiała sprawdzić, kto to. Nie chciała, żeby to uporczywe pukanie obudziło jej chłopaka. Z tego względu najciszej, jak potrafiła, opuściła sypialnię. W czasie drogi, którą musiała pokonać, aby dotrzeć do drzwi wejściowych, założyła szlafrok i poklepała się kilka razy po policzkach, aby się rozbudzić.

Zanim otworzyła, spojrzała przez wizjer. Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

– Czy ty wiesz, która jest godzina? – wymruczała, wi­­­­dząc Maksa.

– Przepraszam, ale to ważne. Mógłbym wejść? – Jego niski, lekko zachrypnięty głos niósł się po całym korytarzu.

– Oszalałeś? – syknęła zirytowana. – Dawid jest u mnie. I mów ciszej.

– Nawet lepiej, bo to o niego chodzi – oznajmił.

Laura oparła się o framugę.

– Maks, coś ty znowu wymyślił? – Z niedowierzaniem pokręciła głową.

W tym momencie mężczyzna wyciągnął z kieszeni kurtki szarą kopertę i wręczył ją kobiecie.

– Co to jest? – zapytała zaskoczona.

– Sama zobacz. Jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać… trudno. Ale pamiętaj, ostrzegałem cię – odparł poważnym tonem. – Teraz mam na to dowody. Dobranoc.

– Ale na co? Nie rozumiem.

– Zrozumiesz. Jesteś mądrą kobietą. – Po tych słowach odwrócił się i zbiegł po schodach.

Laura zamknęła drzwi. Dla pewności sprawdziła jeszcze zamki i wróciła do sypialni. Kiedy przekroczyła próg pomieszczenia, od razu ruszyła w stronę komody. Otworzyła jedną z szuflad i wrzuciła do niej tę nieszczęsną kopertę od Maksa. Potem ze złością zasunęła ją z hukiem.

– Cholera – zaklęła. – Zapomniałam się.

– Co się stało? Dlaczego wstałaś? – Za swoimi plecami usłyszała zaspany głos Dawida. Najwidoczniej obudził go ten hałas.

– Nic się nie stało. Poszłam napić się wody – skłamała, wsuwając się z powrotem pod kołdrę. – Nie zapalałam światła i o coś zahaczyłam.

– Dobra, nieważne. Chodź tu do mnie. – Dawid przyciągnął ją do siebie i otoczył ramionami.

Laura przymknęła powieki i próbowała się odprężyć, ale wiedziała, że sprawa koperty nie da jej spokoju…

Rozdział 1

Mona, Shooting the moon

All that you tried to hide

All that you buried inside

Will get you back, so watch your back1

 

Kilka tygodni wcześniej

Piąte piętro jednego z biurowców w centrum Warszawy. Godzina dwudziesta druga dziesięć. W wynajmowanym przez Laurę Wrońską lokalu słychać było jedynie brzęczenie włączonego laptopa i rytmiczne uderzanie długopisem o blat stołu. Atrakcyjna brunetka, lat trzydzieści, ubrana w elegancki kostium – jak zwykle wtedy, gdy pracowała w swoim biurze detektywistycznym – już kolejną godzinę ślęczała nad nową sprawą. Sprawą, do której podchodziła bardzo emocjonalnie. Chodziło o jej osiemnastoletnią kuzynkę, która w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła z domu ponad tydzień wcześniej. Jej matka i jednocześnie ciotka Laury zwróciła się do niej po pomoc. Kobieta oczywiście zgłosiła zaginięcie córki na policji, ale nie bardzo wierzyła w skuteczność tych służb. Zadzwoniła więc do Laury i wręcz błagała, aby ta jej pomogła. Wrońska zgodziła się bez wahania. Przekazała inne zlecenia kolegom, a sama poświęciła się tej najważniejszej sprawie. Zrobiła wywiad środowiskowy. Przepytała wszystkich znajomych Marty, rozmawiała z nauczycielami w szkole, odwiedziła też pizzerię, w której jej kuzynka dorabiała w weekendy. Ale nikt niczego nie wiedział. Wszyscy zgodnie odpowiadali, że ostatni raz widzieli ją w piątek tuż po lekcjach. Chwilę porozmawiali, potem zwyczajnie się pożegnali i każdy poszedł w swoją stronę. Następnego dnia dziewczyna zniknęła, a przynajmniej tak twierdziła jej matka. Sama miała w piątek nocną zmianę i wróciła do domu dopiero w sobotę rano. Wtedy zauważyła nieobecność córki. Na początku myślała, że poszła do jakiejś koleżanki, ale kiedy mijały kolejne godziny, a jej telefon wciąż nie odpowiadał, zaczęła się niepokoić. W końcu poszła na policję, a później skontaktowała się z Laurą.

*

Z ust detektyw Wrońskiej wydobyło się ciche westchnienie. Nie miała nic. Kilka dni krążyła po mieście, przeszukiwała internet, dzwoniła do szpitali, ale bezskutecznie. Żadnej informacji. Żadnego punktu zaczepienia. Żadnej wskazówki, która mogłaby naprowadzić ją na ślad dziewczyny. Jakby zapadła się pod ziemię.

Jak ja mam spojrzeć w oczy jej matce? Tak bardzo wierzy, że uda mi się ją odnaleźć, pomyślała. A tymczasem porażka na całej linii…

Laura postanowiła przerwać pracę i pojechać do domu. Teraz i tak niczego nowego nie wymyśli. Może po przespaniu kilku godzin we własnym łóżku odzyska jasność umysłu i spojrzy na tę sprawę z innej strony.

*

Następnego dnia ponownie zjawiła się w biurze. O dziesiątej miał przyjechać kurier, dlatego do południa nie umawiała się na żadne spotkania, aby się z nim nie minąć. Czekała więc cierpliwie, popijając w międzyczasie ulubioną kawę. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

– Proszę – powiedziała, wstając z fotela. Jakież było jej zdziwienie, gdy w progu gabinetu zobaczyła Maksa Jastrzębskiego, swojego narzeczonego. Poprawka, eksnarzeczonego.

– Cześć, nie przeszkadzam? – zapytał trzydziestoparolatek.

– Nie, skąd – odparła uprzejmie. Jednak jej mina wyrażała coś zupełnie innego.

Maks zajął miejsce po przeciwnej stronie biurka.

– Ładnie się urządziłaś – zaczął, ogarniając wzrokiem całe pomieszczenie. Był tutaj po raz pierwszy. I miał nadzieję, że nie ostatni.

– Domyślam się, że nie wpadłeś tak sobie w odwiedziny. Nie rozmawialiśmy od… trzech miesięcy? – Laura postanowiła nie owijać w bawełnę.

– Tak, to prawda – przyznał. – Minęło sporo czasu. – Jej chłodne przyjęcie zbiło go nieco z tropu, ale właściwie czego się spodziewał?

– O co chodzi? – zapytała wprost, zakładając nogę na nogę i odchylając się lekko do tyłu.

– Prowadzimy taką jedną sprawę… Ale od dwóch tygodni stoimy w miejscu. Pomyślałem, że może będziesz w stanie nam pomóc.

Laura się roześmiała.

– Dobre sobie. Ja mam wam pomagać? Wielkim komisarzom? – prychnęła. – A ta twoja blacha aż razi w oczy. – Wskazała na jego klatkę piersiową, na której spoczywał charakterystyczny metalowy przedmiot.

– Kiedy byliśmy razem, jakoś ci to nie przeszkadzało – mruknął z przekąsem.

– Słusznie zauważyłeś, byliśmy. Ale już nie jesteśmy.

– Laura, nie bądź taka… – Maks wbił w nią swoje zie­lone oczy.

Kiedyś, gdy na niego patrzyła, od razu miękły jej kolana i zgadzała się niemal na wszystko, ale teraz jest zupełnie inaczej. Trzeba odrzucić dawne sentymenty i skupić się na teraźniejszości. A ona miała jej wiele do zaoferowania.

Laura wytrzymała to świdrujące spojrzenie, ale wciąż milczała. Mężczyzna spróbował więc inaczej:

– Słuchaj, pewnie ostatnio zawarłaś dużo nowych i przydatnych znajomości. Masz wiele kontaktów. To naprawdę pomogłoby nam ruszyć ze śledztwem… A może chodzi o mnie? – zapytał nieśmiało.

– W jakim sensie?

– Takim, że nie chcesz ze mną współpracować – odparł.

– Nie wiem, czy jeszcze umiem – przyznała szczerze. – Po tym wszystkim, co się między nami wydarzyło… – Spuściła wzrok.

– Ale byliśmy dobrym zespołem. Chyba nie zaprzeczysz…

Laura spojrzała na niego.

– Nie… – powiedziała cicho. – Ale wzięłam nowe zlecenie. Ono jest dla mnie naprawdę ważne. Nie mogę i nie chcę z niego zrezygnować.

Jastrzębski pokiwał głową.

– Rozumiem. I wcale nie musisz. Pomogę ci.

Po tych słowach w gabinecie zapanowała cisza. Laura biła się z myślami. Zastanawiała się, jakiej odpowiedzi udzielić Maksowi. Zdawała sobie sprawę, że powinna szybko podjąć decyzję. W ich zawodzie czas zawsze odgrywa istotną rolę.

Gdy wreszcie miała się odezwać, rozległo się pukanie do drzwi.

– To kurier. Zaraz wracam – powiedziała, zrywając się z fotela obrotowego. Tym samym zyskała jeszcze chwilę na przemyślenie wszelkich za i przeciw. Po odebraniu paczki postawiła ją w kącie koło regału i ponownie zajęła miejsce za biurkiem.

– I jak? – Niecierpliwił się już Maks.

Laura postanowiła nie trzymać go dłużej w niepewności.

– Dobrze, zgadzam się.

Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech.

– Super. To co, jedziemy?

Laura spojrzała na niego zdumiona.

– Ale dokąd?

– Do kwatery głównej. Cała ekipa na nas czeka – oznajmił zadowolony. Ulżyło mu też, że nie będzie zmuszony odwoływać zaplanowanego zebrania.

– A więc byłeś pewien, że się zgodzę. Okej, daj mi pięć minut.

Niedługo potem Laura i Maks ruszyli w drogę. Mężczyzna włączył radio i skupił się na prowadzeniu auta. Zauważył, że Wrońska nie była nastawiona na przyjacielską rozmowę, więc nawet nie próbował jej zagadywać. Nic na siłę. Oparła się czołem o szybę i błądziła nieprzytomnym wzrokiem po obrazach przesuwających się za oknem. Maks znał ten stan aż za dobrze. I Laurę również. W końcu byli ze sobą ładnych parę lat.

Niespodziewanie w samochodzie rozległo się pikanie. Laura ocknęła się i sięgnęła po torebkę.

– To mój – powiedziała, wyciągając telefon.

Odblokowała ekran i odczytała wiadomość. Esemes był od Dawida. Pytał, co robi i gdzie jest. Odpisała błyskawicznie. Wymienili między sobą jeszcze kilka wiadomości, ostatecznie umawiając się na wieczór. Laura schowała komórkę z powrotem do torebki. Jej twarz wyraźnie się rozjaśniła. Nie uszło to uwadze Maksa. Nie zdążył jednak zapytać o powód zmiany nastroju, ponieważ właśnie dotarli na miejsce. Wysiedli z auta i ruszyli w stronę wejścia do budynku komendy stołecznej.

– O, Laura! Jak miło cię widzieć!… Wracasz do nas?… Stęskniłaś się?

Od samego progu witały Laurę znajome twarze. Byli współpracownicy z wydziału kryminalnego, przyjaciele. Ludzie, których traktowała jak swoją drugą rodzinę. Detektyw Wrońska uśmiechnęła się i rozejrzała dookoła.

– Fajnie was zobaczyć po tak długiej przerwie, ale nie, nie wracam. Niestety. Za to postaram się wam pomóc – oświadczyła.

– Świetnie.

– Dobra, przejdźmy do rzeczy. Nie mamy całego dnia – odezwał się Jastrzębski, uchylając drzwi do sali konferencyjnej. – Zapraszam.

– Okej, co to za sprawa, z którą nie możecie sobie poradzić bez kobiety? – zapytała Laura, spoglądając na eksnarzeczonego. W tym zespole to ona była jedyną przedstawicielką płci żeńskiej. Nie do końca komfortowa sytuacja, ale…

– Mówi ci coś ksywa „Santos”?

Kobieta się zamyśliła.

– Hm, to nie jest ten, który kilka lat temu siedział za paserstwo? – przypomniała sobie.

– Dokładnie ten sam.

Maks podszedł do laptopa i po chwili na ściennym ekranie pojawiły się zdjęcie i profil mężczyzny.

– Co z nim? – zapytała Laura.

– Ostatnio złapaliśmy jednego z jego ludzi. Okazało się, że Santos wrócił do gry i znacznie rozszerzył zakres swojej działalności – odparł Maks.

– To znaczy?

– Robi jakieś szemrane interesy. Prawdopodobnie sprzedaje narkotyki – odpowiedział Konrad, jeden z techników policyjnych. – Na mieście gadają, że handluje też żywym towarem, że niby jest alfonsem…

– Dilerka i sutenerstwo? – Laura gwizdnęła. – No ładnie. Dlaczego go jeszcze nie przymknęliście? Na co czekacie?

– Nie mamy wystarczających dowodów. Wiesz, że nie możemy…

– Nie wyjeżdżaj mi tu z tą głupią gadką o braku dowodów – weszła Konradowi w słowo. – Macie jego człowieka. Przyciśnijcie go!

– Myślisz, że nie próbowaliśmy? Nie będzie rozmawiał z psami i tyle. – Maks ponownie włączył się do rozmowy.

Laura westchnęła. Który to już raz dzisiaj?

– Do czego ja jestem wam potrzebna? – Chciała wreszcie się dowiedzieć, jakie zadanie ją czeka.

– Dostaliśmy cynk, że handluje w kilku barach i tam też podobno przechowuje dragi przed większymi transakcjami – wyjaśnił Jastrzębski. – Zorganizował sobie magazyn. Musimy to sprawdzić, ale gdy zrobimy nalot na jeden i okaże się pusty, to pewnie zdąży wyczyścić inne i gówno mu wtedy udowodnimy. Dlatego potrzebujemy ciebie. Pokręcisz się po okolicy, posiedzisz w tych barach… Może czegoś się dowiesz. Na pewno nie będziesz się rzucać w oczy. W przeciwieństwie do nas.

– Faktycznie. Wystarczy, że któryś z was wszedłby do środka. Od razu wyczują, że jesteście glinami. Sorry, chłopaki, ale taka prawda – powiedziała Wrońska, unosząc ręce w obronnym geście.

– Więc jak? Możemy na ciebie liczyć? – zapytał Konrad. – Jeśli chcesz się wycofać, zrób to teraz. Później już nie będzie odwrotu.

Laura wstała z krzesła i popatrzyła na zdjęcie Santosa. Czy byłaby w stanie teraz odpuścić? Gdy zainteresowała się sprawą i na nowo poczuła adrenalinę i chęć unicestwienia kolejnej osoby, która wyrządza na tym świecie wyłącznie zło? Czy mogłaby z tego zrezygnować na rzecz świętego spokoju? Nie, nie osiągnie go, dopóki nie zobaczy Santosa za kratkami. A więc pozostało jej tylko jedno wyjście.

– Jestem z wami – oznajmiła, zajmując miejsce u boku Maksa.

Gdyby wtedy wiedziała, na co tak naprawdę się porywa i co z tego wyniknie… Chyba nie podjęłaby takiej decyzji.

– No to zabieramy się do pracy. Dopóki naczelnik jest na urlopie, dowodzę ja i Laura. Oficjalnie będzie naszą konsultantką, z dostępem do wszystkich informacji. Macie wypełniać jej polecenia. Bez żadnego ale – oświadczył twardo komisarz.

– Tak jest, szefie! – odparł chórem cały zespół zebrany w sali konferencyjnej.

– Jak za starych dobrych czasów, co nie?

Nagle Laura poczuła, jak dłoń Maksa ląduje na jej plecach.

– Zabierz tę rękę – wycedziła przez zęby, żeby nie dotarło to do uszu reszty zespołu. Co prawda zajęli się już zbieraniem dla niej informacji dotyczących sprawy, aby szybko mogła poznać wszelkie szczegóły, i prawdopodobnie nie zwracali na nich uwagi, ale nie miała zamiaru tolerować tego typu zagrywek ze strony byłego narzeczonego. Co on sobie w ogóle wyobrażał?

– A jeśli nie? – podpuszczał ją. Przesunął dłoń jeszcze niżej. Nie zdawał sobie sprawy, że stąpa po kruchym lodzie?

– Opanuj się, bo zaraz stracę cierpliwość i na oczach twoich kolegów złamię ci rękę – wysyczała. – Będziesz chodził z gipsem. Niezbyt fajna perspektywa, prawda?

Maks się odsunął. Wiedział, że Laura byłaby w stanie spełnić swoją groźbę. Nieraz miał okazję się przekonać, że mimo drobniejszej postury i niższego wzrostu potrafiła walczyć równie dobrze i zaciekle jak on. Szczerze mówiąc, czasem radziła sobie nawet lepiej od niego.

Laura spojrzała na Maksa z wyrazem triumfu w oczach.

– Widzę, że się rozumiemy. Świetnie.

*

Kolejne godziny upłynęły Laurze na zapoznawaniu się z dotychczasowymi ustaleniami policji. Gang Santosa, bo tak już można było nazwać tę organizację, stanowił nie lada wyzwanie dla śledczych. Wiele pytań wciąż pozostawało bez odpowiedzi. Brakowało mnóstwa elementów w tej układance… One pozwoliłyby stworzyć kompletną całość. Tylko w jaki sposób je znaleźć? Gdzie i od czego zacząć, żeby sprawa w końcu ruszyła z miejsca? Żeby pojawiły się efekty i nie tracić cennego czasu? Czy rzeczywiście obserwacja barów przyniesie oczekiwane skutki? Laura nie była pewna. Nigdy nie lubiła też odgrywać roli przynęty… Ale obecnie nie mieli innego punktu zaczepienia. Musieli wykorzystać to, co przynosi im los. I musieli być gotowi na ewentualne konsekwencje swoich działań.

Laura przejrzała ostatnie akta, które przyniósł jej Konrad. Spojrzała na zegarek. Dochodziła szesnasta. Powinna jeszcze wpaść do biura i zająć się własnym zleceniem. Opuściła więc salę konferencyjną i udała się do gabinetu Maksa. Przed wyjściem wypadało się pożegnać. Zapukała i czekała na odzew.

– Proszę!

Weszła do środka.

– Maks, ja już będę lecieć.

– Jasne. – Mężczyzna pokiwał głową. – Nie sądziłem, że to wszystko zajmie aż tyle czasu. Mam nadzieję, że nie pokrzyżowałem ci planów. Za bardzo.

– Skąd – zaprzeczyła.

– Słuchaj, a może cię odwiozę? – zaproponował z wyraźną nadzieją w głosie.

Laura się zmieszała.

– Nie trzeba, naprawdę. Pojadę autobusem albo wezmę taksówkę. Nie rób sobie kłopotu.

– Ale to żaden kłopot. Dzisiaj i tak już nic nie zdziałamy – odparł, wyłączając komputer.

Ewidentnie chciał spędzić z nią jeszcze trochę czasu. Na co tak właściwie liczył? Na wielki powrót? Chyba nie w tym życiu.

– Dobra, niech będzie – uległa, mając nadzieję, że to ostatni raz.

Gdy wychodzili z budynku, z okna na pierwszym piętrze obserwowały ich dwie pary oczu.

– Jak myślisz, wrócą do siebie? – zapytała aspirantka Katarzyna. Laura była jej dobrą koleżanką.

– Nie sądzę – mruknął Konrad, odstawiając na parapet kubek z kawą. Tak przeczuwał, że pojawienie się Laury wywoła plotki.

– Dlaczego?

– Słyszałem, jak rozmawiała z kimś przez telefon. I to raczej nie była jej matka ani brat – odparł.

– Na jakiej podstawie tak wnioskujesz? – Kobieta drążyła dalej.

– Uwaga, cytuję: „Stęskniłam się za tobą. Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę i wypróbujemy tę nową kanapę w salonie”.

– I wszystko jasne – skwitowała Kasia. – Ale wiesz co? Cieszę się, że ułożyła sobie życie. Taka kobieta jak ona nie powinna być sama. A Maks był na tyle głupi, że pozwolił jej odejść.

1 Wszystko to, co próbowałeś ukryć

Wszystko to, co schowałeś w środku

Zemści się na tobie, więc uważaj na siebie (tłum. FilKina)

Wszystkie tłumaczenia piosenek pochodzą ze strony tekstowo.pl.

Rozdział 2

Julia Michaels, Heaven

No need to imagine, cause I know it’s true

They say „all good boys go to heaven”

But bad boys bring heaven to you

It’s automatic, it’s just what they do1

 

Laura uchyliła lekko powieki. Zamrugała kilkakrotnie i przekręciła się na bok. Spodziewała się zobaczyć Dawida, ale pozostało po nim tylko pomięte prześcieradło. Kobieta wstała i rozejrzała się dookoła. Jej rzeczy leżały w różnych częściach sypialni i jakoś nie miała ochoty ich teraz zbierać. Na oparciu krzesła zauważyła jednak koszulę swojego mężczyzny. Założyła ją i zaciągnęła się jego zapachem. Potem opuściła pomieszczenie.

Gdy weszła do kuchni, w powietrzu unosił się już aromat kawy. Dawid właśnie wlewał wodę do drugiego kubka, kiedy Laura wspięła się na palce i pocałowała go w policzek.

– Dzień dobry – wyszeptała mu do ucha.

– Teraz na pewno będzie dobry. – Odstawił czajnik na kuchenkę i przyciągnął Laurę do siebie. – Pasuje ci moja koszula.

– Tak myślisz? – wymruczała i objęła go za szyję.

– Ale ja wolę cię bez niej. – Smukłymi palcami odpiął guziki. Koszula szybko opadła na kafelki.

– Dawid…

– O, widzisz, tak jest idealnie – mówił, delikatnie całując ją po szyi. Przez ciało Laury przeszedł dreszcz. Każdy jego dotyk, każde zetknięcie się jego ust z jej skórą wywoływały w niej takie emocje, że trudno było jej się powstrzymać, żeby z powrotem nie wylądować z nim w łóżku. Wszystkie jej zmysły zaczęły pracować na najwyższych obrotach. Ale nie mogła zaprzeczyć, bardzo jej się to podobało i najchętniej pozostałaby w jego ramionach jeszcze długo…

– Idę… pod… prysznic – starała się mu przekazać pomiędzy kolejnymi muśnięciami. – Teraz.

– Chcesz, żebym do ciebie dołączył? – zapytał, patrząc na nią łapczywym wzrokiem.

– Nie, lepiej pójdę sama. Gdybyśmy poszli razem, nie wyszlibyśmy stamtąd do południa – odparła, podnosząc z podłogi koszulę.

Dawid nie odrywał od niej wzroku.

– No i komu by to przeszkadzało? Mnie na pewno nie – stwierdził po chwili.

Laura zmarszczyła brwi.

– Zapomniałeś, że umówiłeś się z chłopakami na siłowni?

– Racja! Ale dopiero na jedenastą. Do tego czasu…

– Nie kombinuj – przerwała mu. – Mam dzisiaj dużo spraw do załatwienia.

– Okej, ale później to nadrobimy. – Puścił do niej oko.

– Z pewnością.

Dawid obserwował ją aż do momentu, kiedy zniknęła za drzwiami w łazience. Uwielbiał na nią patrzeć. Uwielbiał podziwiać jej fizyczne atuty, wysportowane ciało, długie nogi i jędrny biust, który idealnie mieścił się w jego dłoniach. Cóż mógł na to poradzić. Po prostu był wzrokowcem. Jak każdy facet. A przynajmniej jak każdy, którego znał. I tak, to prawda, że gdy spotkali się po raz pierwszy w klubie, w którym pracował, najpierw zwrócił uwagę na jej wygląd. Dopiero potem, kiedy zaczęli rozmawiać, przekonał się, że nie była kolejną panienką, której zalety kończyły się na ładnej buźce i jędrnej pupie. Miała charakter, i to nawet zadziorny, jak się później okazało. Była pewna siebie, konkretna, nie bawiła się w żadne gierki. Nie próbowała go zbajerować ani zaciągnąć do toalety na szybki numerek, jak to wiele dziewczyn robiło, przychodząc do nocnego lokalu. Chciały tego. Chciały przygody na jedną noc. Niektórzy dali się namówić, jakżeby inaczej. On, kiedy był dobrych kilkanaście lat młodszy, też wykorzystywał okazję. Skłamałby, gdyby temu zaprzeczył. Ale mając dwadzieścia lat, robiło się mnóstwo głupot, których się później żałowało. Albo i nie.

Ale wracając do Laury: chyba właśnie taka mieszanka, atrakcyjność plus inteligencja, przyciągnęła go do niej i sprawiła, że został na dłużej. Po kilku miesiącach uświadomił sobie, że się zakochał. Strasznie dziwnie się czuł, gdy nie było jej w pobliżu. A kiedy była obok, wypełniała go ogromna radość i – co tu ukrywać – podniecenie. Wiedział, że to wszystko brzmi banalnie. Wstydził się do tego przyznać, ale naprawdę czuł się tak, jakby przeżywał swoją pierwszą nastoletnią miłość. Po raz drugi. Ponad dziesięć lat później.

Z rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu Laury. Próbował go zlokalizować. Chyba jest w sypialni, pomyślał.Rzeczywiście, komórka leżała na szafce obok łóżka. Wziął ją do ręki.

– Laura, twój telefon! – Starał się przekrzyczeć szum wody.

– Odbierz i powiedz, że później oddzwonię!

Dawid nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył aparat do ucha:

– Halo?

– Yyy, czy mógłbym rozmawiać z Laurą? – zapytał męski głos, wyraźnie zaskoczony, że po drugiej stronie odebrał mężczyzna.

– Właśnie bierze prysznic. A kto mówi?

– Kolega z pracy. Maks – odpowiedział rozmówca.

– Później do ciebie oddzwoni. – Dawid się rozłączył. Wydawało mu się, że już gdzieś słyszał to imię…

– Kto to był? – zapytała Laura, wychodząc z łazienki.

– Jakiś Maks.

Na dźwięk tych słów Wrońska zrobiła dziwną minę.

– Coś się stało? – zapytał.

– Nie, tylko… Daj mi telefon – poprosiła. – Zaraz ci wszystko wyjaśnię.

– Mam nadzieję. – Dawid skrzyżował ręce.

Laura wybrała ostatnie połączenie i po chwili usłyszała swojego byłego narzeczonego.

– Szybki ten prysznic.

– Skąd masz mój numer? Po co dzwoniłeś?! – wyrzuciła z siebie zirytowana, że właśnie postawił ją w głupiej sytuacji. Dawid nie wiedział, kim tak naprawdę był Maks. Bo czy wiążąc się z kimś, od razu opowiadasz mu o ekschłopakach? Pewnie, że nie.

– Konrad mi dał. Chciałem ci przekazać adresy tych barów do obserwacji – odpowiedział spokojnie.

– Nie mogłeś wysłać esemesa?! – fuknęła Laura.

– Chciałem omówić z tobą jeszcze plan działania. Dlaczego się złościsz?

– Bo nie lubię takich akcji! – krzyknęła.

– Chyba rozumiem… – Dotarło do niego, kto odebrał telefon. – Twój nowy chłopak?

– A żebyś wiedział! – Laura spuściła już trochę z tonu, bo Dawid patrzył na nią oniemiały. Przed chwilą była w wyśmienitym humorze, a teraz rzucała gromami.

– Sorry – wydukał Maks.

– Wyślij mi te cholerne adresy. Później porozmawiamy. Cześć. – Rozłączyła się. – Boże.

Dawid odważył się podejść bliżej. Złapał Laurę za ramiona i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Już wszystko w porządku?

Kiwnęła głową.

– Przepraszam, poniosło mnie.

– Zauważyłem – mruknął. – Co on takiego zrobił, że aż tak cię zdenerwował? Nigdy nie słyszałem, żebyś na kogoś wrzeszczała. Nawet mnie nigdy się tak nie oberwało.

Kąciki ust Laury wygięły się w lekkim uśmiechu.

– Ty to zupełnie inna bajka… Chodź, opowiem ci przy śniadaniu.

Złapała go za rękę i zaprowadziła do kuchni.

*

Maks czuł się nieswojo po rozmowie z Laurą. Jeśli w ogóle można to nazwać rozmową. Ona krzyczała, a on wybąkał tylko kilka nic nieznaczących słów i na tym koniec. Przecież nie dzwonił, żeby uciąć sobie towarzyską pogawędkę, tylko służbowo. Dlaczego tak się uniosła?

– Wiedziałeś, że ma kogoś? – rzucił w kierunku Konrada.

– Słyszałem to i owo… – przyznał. Przez cały czas siedział naprzeciwko kolegi i był świadkiem tej dość nieprzyjemnej rozmowy.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – zapytał komisarz z wyrzutem.

– Myślałem, że to cię nie interesuje. Zerwaliście i… – Konrad próbował usprawiedliwić swoje milczenie. Znał ich oboje już wiele lat, ale to nie upoważniało go do tego, żeby mieszać się w ich sprawy.

– Oczywiście, że mnie interesuje! – Maks zerwał się z miejsca i zaczął krążyć po pokoju.

– Uspokój się, człowieku. Takie życie. – Konrad wzruszył ramionami. – Chyba nie sądziłeś, że po tym wszystkim jeszcze istnieje szansa, że do ciebie wróci, co?

Jastrzębski zatrzymał się i rzucił mu mordercze spojrzenie.

– Okej, rozumiem, wszedłem na grząski grunt…

– Znasz go? Wiesz, jak się nazywa? – Maks ciągnął dalej ten sam temat.

– Nie, niby skąd? – Konrad nie wiedział, do czego to zmie­rza. – Nie rozmawiałem z nią o tym. To nie mój interes… Ani tym bardziej twój – dodał, unikając wzroku kumpla.

Maks przestał w końcu maszerować i zajął miejsce przy swoim biurku. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w przeciwległą ścianę. Najwyraźniej intensywnie nad czymś rozmyślał, bo na jego czole pojawiła się bruzda.

– Dowiedz się wszystkiego, co się da. Sprawdź nasze bazy. Popytaj ludzi – przerwał irytującą ciszę. – Uruchom wszystkie możliwe kontakty.

Konrad popatrzył na przyjaciela z niedowierzaniem.

– Oszalałeś?! Nawet nie wiem, jak ma na imię, a co dopiero reszta.

– Jesteś gliną. Coś wymyślisz – powiedział komisarz z pewnością w głosie.

– Dlaczego ja? – jęknął Konrad. Nie był zachwycony, że Maks znowu go w coś wciąga.

– Bo to nie może wyjść ode mnie.

– Jak już mówiłem, oszalałeś – skwitował.

*

Dawid wysłuchał historii Laury w milczeniu. Jednak jego oczy zdradzały wszystko. Z każdym kolejnym słowem robiły się coraz większe i miał wrażenie, że nawet przestał już mrugać. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że w taki sposób pozna fakty z życia swojej kobiety. Że potrzebny był jakiś głupi telefon, żeby odsłoniła przed nim kolejną, nieznaną mu dotąd kartę przeszłości.

Bo o tym, że Laura miała swoje tajemnice, wiedział od dawna. Chociażby ich pierwsze spotkanie w barze. Wcale nie było takie przypadkowe, jak mu się do pewnego czasu wydawało. Wrońska zjawiła się tam, ponieważ prowadziła śledztwo i obserwowała męża zleceniodawczyni. Jako prywatny detektyw pracowała od niedawna, ale odnosiła na tym polu już niemałe sukcesy. Tamtego wieczoru również dopisało jej szczęście i zebrała kompromitujące dowody. Ale oczywiście to nie wszystko. Tamtego wieczoru, dzięki Dawidowi, udało jej się zatrzeć nieprzyjemne wspomnienia związane z poprzednim partnerem. I na nowo uwierzyć, że nie wszyscy mężczyźni są tacy sami.

Teraz sięgnęła jednak po starą księgę i opowiedziała mu bajkę, która nie zakończyła się szczęśliwie.

Po zaliczeniu egzaminów Laura rozpoczęła pracę w policji. Na początku siedziała za biurkiem i zajmowała się wypisywaniem papierków. Czasem pozwalano jej uczestniczyć w przesłuchaniach, ale na tym się kończyło. Nie brała udziału w żadnych akcjach, a właśnie po to tam przyszła! Miała w sobie mnóstwo niespożytkowanej energii i chęci do działania, ale nikt nie traktował jej poważnie. A to za młoda, a to za mało doświadczona, a to kobieta, więc będzie sprawiać tylko problemy i kręcić się pod nogami… Takich idiotycznych uzasadnień było pełno. Laura starała się nimi nie przejmować. Wierzyła, że w końcu nadejdzie dzień, w którym jej obecność okaże się niezbędna i wreszcie ktoś ją doceni. I rzeczywiście tak się stało. Kiedy jej dotychczasowy szef przeszedł na emeryturę, a wolne stanowisko objął Maks.

Dokładnie pamiętała tę chwilę, gdy wkroczył do nowego gabinetu, aby przywitać się z załogą. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, który samym spojrzeniem potrafił zwalić cię z nóg. Laura była pod wielkim wrażeniem jego osoby. Krążyły plotki, że kiedyś brał udział w jakiejś misji na Wschodzie, że przyczynił się do zlikwidowania niebezpiecznej organizacji…

I po tym wszystkim wylądował tutaj? Zamienił pracę w terenie na siedzenie za biurkiem i dyrygowanie ludźmi? Jak się okazało, wcale nie miał takiego zamiaru. Owszem, jako komisarz dowodził zespołem, ale nie chciał, żeby traktowali go wyłącznie jako szefa. Chciał, żeby stali się zgraną ekipą, w której nikt nie jest pomijany i każdy jest tak samo ważny. Laura odniosła wrażenie, że te słowa były skierowane przede wszystkim do niej. Czyżby już wtedy ją zauważył?

*

Laura nie wdawała się w szczegóły prowadzonych dochodzeń, bo to akurat niewiele wnosiło do sprawy. Waż­­ne było jednak, że spędzała z Maksem coraz więcej czasu i jak to często bywa, gdy kobieta pracuje z mężczyzną, zaiskrzyło między nimi. Na początku myślała, że łączy ich tylko przelotny romans, ale kiedy podczas jednej z akcji dosłownie uratował ją przed lecącą kulą, zrozumiała, że był dla niej kimś więcej. Związali się ze sobą na poważnie i wszystko układało się wspaniale, dopóki nie wyszła na jaw jego chorobliwa zazdrość. Maks zaczął kontrolować każdy ruch Laury, ukradkiem sprawdzać jej telefon. Z kim rozmawia, z kim esemesuje, z kim umawia się na spotkania… Raz doszło do tego, że przesiedział całą noc w samochodzie przed jej blokiem, żeby się upewnić, że rzeczywiście zaprosiła do siebie przyjaciółkę, a nie jakiegoś innego faceta. Koszmar!

Laura tłumaczyła sobie, że widocznie bardzo mu na niej zależy i tylko stara się jej zapewnić bezpieczeństwo, ale przecież są jakieś granice! To, że raz było naprawdę groźnie, nie znaczy, że nagle przestanie praco­wać, zamknie się w domu i pozwoli, aby strach zapanował nad jej dalszym życiem. Nie po to wstąpiła do policji.

Niestety ich prywatne problemy zaczęły z biegiem czasu odbijać się na atmosferze w zespole. Akcje kończyły się niepowodzeniem, ciągle dochodziło do kłótni i sprzeczek. Nawet o nic nieznaczące drobiazgi. Laura zdawała sobie sprawę, że to ich wina, bo nie potrafili się już porozumieć. I niepotrzebnie wciągali w ten konflikt resztę ekipy. Świadomie czy nieświadomie, ale jednak.

Podjęła więc decyzję, że odchodzi. Z pracy i od Maksa. Dopóki jeszcze nie było za późno i nie wydarzyła się żadna tragedia. Również wtedy obiecała sobie, że już nigdy nie zwiąże się z policjantem. Nigdy.

*

– Przepraszam, ale czegoś tu nie rozumiem… – odezwał się Dawid. Próbował przetrawić to, co usłyszał, ale jedno wciąż mu nie pasowało. – Skoro już dawno odeszłaś z policji, dlaczego on do ciebie dzwonił i przedstawił się jako kolega z pracy? I o co chodzi z tymi barami do obserwacji? Laura…

Wrońska popatrzyła na niego. Milczała. W końcu postanowiła wyznać prawdę.

– Poprosił mnie o pomoc i się zgodziłam. Zostałam konsultantką w wydziale kryminalnym. Nie mogę ci powiedzieć, co to za sprawa.

– Słucham?! – Mężczyzna zerwał się z krzesła. Okrążył stół i zatrzymał się przy niej. – Ty chyba zwariowałaś!

– Nie denerwuj się, proszę. – Laura odstawiła kubek, który trzymała w ręku, i poszukała wzrokiem spojrzenia Dawida. – Zgodziłam się tylko pod jednym warunkiem. Maks pomoże mi przy nowym zleceniu. Mówiłam ci, że Marta zaginęła.

– Pamiętam. Twoja kuzynka.

– No właśnie. Na razie nie mam nic. Liczę na to, że wtyki w policji do czegoś się przydadzą. Może znajdę jakiś trop. Muszę spróbować – powiedziała.

Dawid westchnął zirytowany.

– Cholernie mi się to nie podoba… Że będziesz się z nim widywać, przebywać w jednym pomieszczeniu, rozmawiać…

– Hej, nie nakręcaj się. – Laura wstała z miejsca i chwyciła jego twarz w dłonie, tym samym zmuszając go, żeby na nią spojrzał. – To już przeszłość. Było, minęło. Nikt nie ma zamiaru do tego wracać.

– Jesteś pewna? A może właśnie dlatego…

– Stop – przerwała, kładąc mu palec na ustach. – Nie doszukuj się żadnych podtekstów. Jak to możliwe, że stałeś się bardziej podejrzliwy ode mnie?

– Bo cię kocham i nie chcę, żeby jakiś tam frajer kręcił się koło ciebie i wyobrażał sobie nie wiadomo co – odpowiedział i pocałował ją. – Gdyby coś kombinował, to mi powiesz, prawda? Przyjadę i zrobię z nim porządek.

– Powiem, ale myślę, że nie będzie takiej potrzeby – uśmiechnęła się lekko. – Nie jestem małą dziewczynką. Umiem o siebie zadbać.

– Oczywiście, że tak – potwierdził. – Ale niech tylko spróbuje…

– Dawid, nie rozmawiajmy już o tym. Nie psujmy takiego pięknego poranka.

– Chcesz, żeby był jeszcze piękniejszy? – zapytał, a jego ręce zawędrowały pod bluzkę Laury. Gdy miał ją tak blisko siebie, nie mógł się powstrzymać, żeby jej nie dotykać.

– A co z siłownią? Umówiłeś się i…

– Nie zając, nie ucieknie – stwierdził.

*

Dwie godziny później Dawid intensywnie pracował nad swoimi mięśniami, chociaż Laura powiedziałaby, że nie musi już niczego ulepszać. Ale oprócz utrzymania dobrej kondycji i wyrzeźbienia ciała liczyło się dla niego jeszcze jedno – osiągnięcie wewnętrznego spokoju. Reset psychiczny, którego mógł doświadczyć właśnie tutaj, na siłowni. Wśród znajomych i kumpli, którzy potrzebowali oderwać się od szarej rzeczywistości. Dawid niekoniecznie chciał uciekać od życia, które aktualnie wiódł, ale na pewno pragnął oczyścić umysł i pozbyć się tych natrętnych obrazów z Laurą i Maksem w roli głównej. Przez moment żałował, że mu o wszystkim opowiedzia­ła. Z drugiej strony byłby jednak wściekły, gdyby ukry­­wała przed nim tę znajomość. I zezłościłby się jeszcze bardziej, gdyby natknął się na nich na mieście, nie wiedząc, że tylko ze sobą pracują. Lub aż.

Naprawdę nie podobała mu się wizja ich obojga rozwiązujących razem zagadki kryminalne. Fajnie się ogląda takie duety damsko-męskie na ekranie, ale jak Laura sama przyznała, niewiele było trzeba, aby ich relacje przeniosły się na inny poziom. Dawid nie chciał, żeby odżyły dawne wspomnienia. Te miłe oczywiście. Bo złych nazbierało się mnóstwo. Laura zapewniała go, że nie ma powodu do zmartwień, że nie powinien się niczym przejmować, ale w końcu jest jego dziewczyną. Każdemu facetowi zapaliłaby się czerwona lampka na dźwięk słowa „ekschłopak”. Każdemu, bez wyjątku. Obojętnie, jak bardzo ufa się swojej kobiecie. Były zawsze oznacza kłopoty.

Nie pozostało mu więc nic innego, jak zachować względny spokój i niepotrzebnie nikogo nie prowokować. Ale trochę czujności też nie zaszkodzi.

– Może już wystarczy, co? – Znajomy głos wyrwał Dawida z rozmyślań. Ten odłożył sztangę i spojrzał przed siebie.

– Pablo, a co ty tu robisz? – zapytał, podnosząc się z ławki.

Mężczyźni wymienili między sobą uścisk dłoni.

– Wydaje mi się czy rzeczywiście masz więcej dziar? – Paweł wskazał na jego ramiona, które pokryte były tatuażami aż po same nadgarstki.

– Ano mam – odparł krótko.

– A co mówi Laura…

– Na temat tatuaży? – dokończył za niego. – Nic szczególnego. Lubi je. Takiego mnie poznała. Nigdy jej nie przeszkadzały. Chyba nawet ją kręcą.

– To spoko.

– Słuchaj, przejechałeś pół miasta… Chyba nie po to, żeby się pogapić, jak ćwiczę? – powiedział Dawid.

– Jasne, że nie. Musimy pogadać. – Paweł nagle spoważniał. – W cztery oczy.

– Rozumiem. Chłopaki, zaraz wracam! – krzyknął do pozostałych, a wraz z przybyłym mężczyzną opuścił salę treningową.

Przeszli w milczeniu kilkanaście metrów, aż w końcu zatrzymali się na korytarzu, niedaleko wyjścia ewakuacyjnego. Dawid oparł się o ścianę i skrzyżował ramiona.

– Okej, teraz nikt nas nie słyszy. O co chodzi? Mów.

Paweł pochylił się w jego stronę i powiedział ściszonym głosem:

– Coś się szykuje.

Dawid przewrócił oczami.

– A mógłbyś jaśniej?

– Sam nie znam jeszcze szczegółów, ale uznałem, że powinieneś wiedzieć.

– Słusznie.

– I być gotowym – dodał Paweł.

– Zawsze jestem – mruknął w odpowiedzi Dawid.

Paweł spojrzał groźnie na rozmówcę.

– Dave, to już nie są żarty. Sprawa jest naprawdę poważna – oświadczył z przejęciem.

– Przecież wiem. Widzisz, żebym się śmiał?

– Nie irytuj się. Nic na to nie poradzę, że….

– W porządku, Pablo – Dawid wszedł mu w słowo i poklepał go po ramieniu. – To była moja decyzja. Liczy­łem się z konsekwencjami. Wiedziałem, na co się piszę. Mam tylko nadzieję, że ta cała szopka wkrótce się skończy.

– Uwierz mi, ja też – westchnął Paweł.

1 Nie muszę sobie wyobrażać, ponieważ wiem, że to prawda

Mówią: „Wszyscy dobrzy chłopcy idą do nieba”

Ale źli chłopcy przynoszą niebo do ciebie

To automatyczne, oni tak robią (tłum. dominika6789)

Rozdział 3

Linkin Park, Numb

All I want to do

Is be more like me

And be less like you1

 

Jeszcze tego samego dnia późnym wieczorem Laura opuściła pierwszy bar z listy, którą otrzymała od Maksa. Posiedziała tam ze dwie godziny, poobserwowała gości, dyskretnie wypytała kelnerki, ale żadna z nich nigdy nie widziała Santosa. Niby twierdziły, że co jakiś czas przychodzą do baru szemrane typy, ale nie potrafiły ich nawet porządnie opisać. Nie było więc sensu dłużej tam koczować, a przynajmniej nie dzisiaj. Laura zostawiła dziewczynom swoją wizytówkę. Tak na wszelki wypadek. Wątpiła jednak, że którakolwiek się odezwie. W tej branży rzadko spotyka się sprzymierzeńców.

Po zakończonej obserwacji detektyw Wrońska pojechała prosto do domu. Z samochodu zadzwoniła do Dawida, że już wraca, i zażartowała, że nikt jej nie porwał. Mężczyzna był sceptycznie nastawiony do całej sprawy. Pomysł, żeby sama odwiedzała te podejrzane miejsca… Najchętniej jeździłby razem z nią, ale nie każdego wieczoru mógł się wyrwać z pracy. Prosił ją więc tylko o to, aby uważała na siebie i nie przeceniała swoich możliwości.

*

Laura zaparkowała przed blokiem, w którym mieszkała, i wysiadła z auta. Otworzyła bagażnik, żeby zabrać kilka rzeczy. Gdy tak się pochylała, usłyszała za plecami czyjeś kroki. Instynktownie sięgnęła do kabury i odwróciła się, kierując pistolet prosto w twarz domniemanego napastnika. Gdy zorientowała się, z kim miała do czynienia, opuściła broń i odetchnęła z ulgą.

– Jezu Chryste, musisz mnie tak straszyć?

– Chciałem sprawdzić twoją czujność. Gratulacje, zdałaś.

Maks uśmiechnął się szelmowsko.

– A czego się spodziewałeś? Masz szczęście, że nie strzeliłam – odparła Laura, zamykając bagażnik. – Powiesz mi, co tutaj robisz? O tej porze?

– Czekałem na ciebie, bo… chciałem cię przeprosić za tę akcję rano – wydukał.

– Nie mogłeś zadzwonić?

– A odebrałabyś? – rzucił.

– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami.

– No właśnie. Wolałem zjawić się osobiście.

Laura się poddała.

– Dobra, niech stracę. Chodź na górę. Nie będziemy rozmawiać na parkingu.

Gdy Laura wspinała się po schodach, zastanawiała się, co ona najlepszego zrobiła. Przecież jeszcze tego samego ranka zaklinała się, że ograniczy kontakty z Maksem do minimum, a teraz co? Zaprasza go do swojego mieszkania? Co ona sobie w ogóle myślała? Gdyby Dawid się o tym dowiedział… Ale całe szczęście miał nocną zmianę i dopiero następnego dnia planowali się spotkać. W przeciwnym razie byłoby nieprzyjemnie. Delikatnie mówiąc.

– Chcesz coś do picia? – zapytała, gdy znaleźli się już w środku.

– Coś zimnego, jeśli można – odpowiedział Maks, wchodząc do salonu.

Laura nie musiała mu tłumaczyć, co gdzie jest. Doskonale znał rozkład jej mieszkania. Każdy kąt, każdy zakamarek. Niewiele zmieniła od rozstania z nim. Nigdy nie mieszkali razem, więc nie musiała usuwać żadnych przedmiotów, które mogłyby jej go przypominać.

Kiedy Laura zniknęła w kuchni, Maks wyjął zza paska broń i położył ją na stole. Następnie rozsiadł się na kanapie i rozejrzał dookoła. Wszystko wyglądało tutaj tak samo. Identycznie jak przed laty. Telewizor stał w tym samym miejscu co kiedyś, regały były obładowane książkami, płyty CD równo ułożone na stojaku i… Zaraz. Jednak coś się zmieniło.

Mężczyzna zatrzymał wzrok na komodzie. Jego uwagę przykuła ramka ze zdjęciem, której wcześniej nie widział. Podniósł się z kanapy, żeby się bliżej przyjrzeć. No tak, mogłem się tego spodziewać, pomyślał i westchnął cicho. Fotografia przedstawiała Laurę w objęciach jakiegoś mężczyzny. Wyglądali na szczęśliwych. Niestety.

Maks obejrzał się za siebie. Nie chciał, żeby Laura przyłapała go na gorącym uczynku. Wyjął z kieszeni komórkę i szybko pstryknął zdjęcie. Konrad będzie wiedział, co z tym zrobić, pomyślał.Słysząc zbliżające się kroki, odsunął się od komody i jakby nigdy nic ponownie usiadł na sofie. Byleby tylko nie wzbudzać żadnych podejrzeń.

Laura weszła do pomieszczenia z dwiema szklankami soku. Postawiła je na blacie i wymownie spojrzała na leżący obok pistolet.

– Nigdy się z nim nie rozstajesz, co?

– Wybacz, zboczenie zawodowe – odparł z lekkim uśmiechem.

– Skąd ja to znam. – Po tych słowach sama uniosła bluzkę i zdjęła kaburę. Odłożyła ją na szafkę. Maks obserwował każdy jej ruch. – Co?

– Nie, nic. – Pokręcił głową.

Przypomniały mu się stare dobre czasy, kiedy byli zespołem. Zanim wszystko spieprzył. Zanim doprowadził do odejścia Laury z policji. I z jego życia.

– Skoro tak twierdzisz… – Laura nie miała ochoty się zastanawiać, o czym w tym momencie myślał. Wolała skierować rozmowę na zupełnie inne tory. – Byłam w tym barze na Warszawskiej…

– I jak? Dowiedziałaś się czegoś? – zainteresował się.

– Szczerze mówiąc, na niewiele się to zdało. – Usiadła obok niego. – Żadna z kelnerek nie rozpoznała Santosa, barman też nie był szczególnie rozmowny… Nikogo podejrzanego nie spotkałam. Jednym słowem klapa – podsumowała, opierając się o poduszkę. Wiedziała, że to dopiero początek obserwacji, ale miała nadzieję, że już wpadnie na jakiś trop. Chwilami była naprawdę niecierpliwa.

– Spokojnie, dorwiemy go. Widocznie się ukrywa i wszędzie wysyła swoich ludzi. Ale my wywabimy go z kryjówki. Moja w tym głowa.

Laura mimowolnie się uśmiechnęła. Kiedyś naprawdę dobrze im się ze sobą pracowało i byli zgranym duetem. Maks chyba chciał do tego wrócić, ale szanse były nikłe. Nic ani nikt nie cofnie czasu ani tego, co się stało. Wrońska liczyła jednak, że odnowienie starych znajomości pomoże jej rozwikłać zagadkę zniknięcia Marty. Dlatego postanowiła odrzucić dawne urazy i skupić się wyłącznie na pracy. Zero prywatnych pogaduszek, tylko sprawy służbowe. Inaczej nie będzie w stanie zachować profesjonalizmu. Przestanie być obiektywna. Nie mogła kierować się uczuciami. Nie teraz. Nie kiedy trzeba obmyślić dalszą strategię i poszukać lepszych rozwiązań. A czas ucieka i lada moment Santos zniknie, a oni wrócą do punktu wyjścia.

– Zostało nam kilka barów do obskoczenia – ciągnął dalej Maks. – Jeśli nic nie znajdziemy… Wtedy będziemy się martwić. Na razie obserwuj i informuj mnie na bieżąco o postępach.

– Jasne.

– Wierzę w ciebie… Zawsze wierzyłem – dodał, intensywnie wpatrując się w Laurę. Przed przyjściem tutaj obiecał sobie, że nie będzie wracał do przeszłości, że zachowa zawodowy dystans, ale prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie. Tyle ich niegdyś łączyło, a teraz miałby udawać, że jest dla niego tylko koleżanką z pracy? Niemożliwe.

Laura, widząc, dokąd to wszystko zmierza, postawiła sprawę jasno:

– Maks, powiem to raz i nie mam zamiaru się powtarzać. Dałam się wciągnąć w wasze śledztwo tylko i wyłącznie dlatego, że obiecałeś pomóc przy moim zleceniu. Nie próbuj wykorzystywać sytuacji i ze mną pogrywać, bo to się źle skończy. Może pomyślałeś sobie, że wspólna praca ponownie nas do siebie zbliży, ale niestety muszę cię rozczarować.

– Ja… nie… – zająknął się.

Laura poszukała wzrokiem jego spojrzenia. Tak, przejrzała go na wylot. Naprawdę sądził, że niczego się nie domyśli?

– Wiem, że poważnie podchodzisz do swojej pracy. Ja również. To na niej się skoncentrujmy i darujmy sobie jakiekolwiek wspominki, dobrze?

– Przepraszam – wybąkał.

Wrońska machnęła ręką.

– Skończ już z tymi przeprosinami.

Ścienny zegar wybił właśnie drugą w nocy. Mężczyzna podniósł się z kanapy i schował broń za pasek. Tam, gdzie jej miejsce.

– Będę się zbierał. Pewnie jesteś zmęczona.

– Trochę tak… – przyznała Laura. – Co prawda zło nigdy nie śpi, ale mam nadzieję, że podaruje mi chociaż kilka godzin odpoczynku.

– Wiadomo, bohaterowie nie są ze stali.

– Przynajmniej nie ci w prawdziwym życiu. Dobranoc, Maks. Jak dowiem się czegoś nowego, dam ci znać. – Wyciągnęła dłoń w jego kierunku, a on mocno ją uścisnął. Na nic więcej nie mógł liczyć.

Laura zamknęła za nim drzwi i podążyła do kuchni, aby ukradkiem sprawdzić, czy faktycznie pojedzie do domu. Od razu przypomniała się jej tamta noc, kiedy koczował przed blokiem…

Wrońska oparła się ramieniem o ścianę i obserwowała zza szyby, jak Maks wychodzi z klatki i idzie w stronę swojego samochodu. Wreszcie otworzył drzwiczki, ale zanim zajął miejsce za kierownicą, uniósł głowę i spojrzał wprost w okna jej mieszkania. Laura zdążyła odskoczyć, ale pewnie i tak zauważył ruch przy firance…

Miała rację. Jej „czuwanie” przy oknie nie uszło uwadze Maksa. Ale wcale go nie zdziwiło. Pamiętał ten głupi wybryk sprzed kilkunastu miesięcy, kiedy podsycony zazdrością przesiedział całą noc pod jej domem, żeby przekonać się na własne oczy, że go nie zdradza. Zachował się wtedy jak nastolatek, a nie jak dorosły facet! Gniew Laury był uzasadniony. Tego typu akcje oznaczały, że nie miał do niej zaufania. A zaufanie to podstawa każdego związku. I kropka.

Jednak Maks był ogarnięty obsesją kontroli i musiał wszystko sprawdzić. I właśnie to go zgubiło. Uwierzył znajomemu, który twierdził, że rzekomo widział Laurę z jakimś gościem na mieście w dość dwuznacznej sytuacji, i od tamtego czasu śledził każdy jej ruch. Zamiast zwyczajnie porozmawiać i rozwiać wszelkie wątpliwości. Na początku Laura udawała, że wszystko jest w porządku i nie ma mu niczego za złe, ale któregoś dnia nie wytrzymała. Wygarnęła mu to, co leżało jej na sercu, i rzuciła mu w twarz pierścionek zaręczynowy. Potem złożyła wypowiedzenie i zniknęła z jego życia.

Jastrzębski odpalił silnik i ruszył z parkingu. Przejechał kilkanaście metrów, żeby po chwili znów się zatrzymać. Wybrał jednak takie miejsce, gdzie wzrok Laury już nie sięgał. Od tej pory nie mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek błędy. Wyjął z kieszeni kurtki telefon i odszukał numer kumpla z policji. Czekając na połączenie, oparł się o zagłówek. Po czterech sygnałach Konrad odebrał. Był wyraźnie zirytowany.

– Maks, człowieku, ja też czasem śpię, wiesz?!

– Sorry, ale mam do ciebie pilną sprawę – powiedział bez ogródek.

Konrad zamilkł. Pewnie patrzył na zegarek.

– O drugiej w nocy? Nie mogłeś poczekać do rana?

– Właściwie…

– Dobra, skoro i tak mnie obudziłeś… Mów, o co chodzi.

Maks usłyszał skrzypnięcie łóżka, co oznaczało, że Konrad się podniósł i słuchał go już z pełną uwagą.

– Zaraz prześlę ci zdjęcie. Przeszukaj nasze bazy, czy przypadkiem nie był notowany.

– Zaraz, zaraz… – Coś mu zaświtało. – Zdobyłeś fotkę nowego faceta Laury?

– Tak – potwierdził Maks.

– Czyś ty zgłupiał? Serio mam go sprawdzać? – Konrad nie wierzył własnym uszom. Nie podobało mu się, że jego kolega tak się uparł, żeby poznać tożsamość tamtego mężczyzny. Ostatnio rzucił co prawda tekstem, że musi się dowiedzieć, kto to, ale Konrad sądził, że mu przejdzie i da sobie spokój. A teraz co? Czyżby wciąż nie umiał się pogodzić z porażką? Dlaczego nie chciał pozwolić, aby Laura ułożyła sobie życie? Bez niego?

– Już nie jesteśmy razem, ale nadal się o nią martwię – przyznał komisarz. – Muszę wiedzieć, czy nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo.

– Na razie to ty stwarzasz zagrożenie – wypalił Konrad.

– Niby w jaki sposób? – żachnął się.

– Znowu chcesz ją osaczyć. Znowu masz zamiar ją kontrolować. Maks, tak nie można!

– Przecież nie robię niczego złego.

– Jeszcze. Ale naruszasz ich prywatność. Mówię ci, daj sobie spokój.

– Nie pytałem cię o zdanie. – Maks mógłby przysiąc, że w tym momencie Konrad przewrócił oczami. – Sprawdzisz go dla mnie czy mam poprosić kogoś innego?

– W porządku, ale to ostatnia przysługa, jaką ci wyświadczam.

*

Następnego dnia Konrad przyjechał do pracy dużo wcześniej niż inni. Ciężko było mu wstać z łóżka, kiedy przez pół nocy musiał wysłuchiwać głupich pomysłów Maksa. Dopiero koło piątej udało mu się porządnie zasnąć, ale o szóstej trzydzieści zadzwonił budzik. Łącznie przespał góra cztery godziny. Teoretycznie mógłby wymyślić jakąś bajeczkę i wziąć wolne, ale wtedy naraziłby się kumplowi, a ten nagabywałby go bez przerwy telefonami. Chyba już lepiej być niewyspanym, niż się z nim użerać.

Zanim wszedł do swojego pokoju, zatrzymał się na chwilę na korytarzu i nasłuchiwał. Musiał mieć pewność, że nikogo jeszcze nie ma. W budynku panowała cisza. Konrad nacisnął klamkę i przekroczył próg pomieszczenia. Rzucił kurtkę na krzesło i od razu włączył komputer. Zajął miejsce przy biurku i czekał, aż się uruchomi. Gdy to nastąpiło, sięgnął po komórkę i przerzucił zdjęcie nadesłane przez Maksa na dysk komputera. Następnie załadował je do bazy danych i pozwolił, aby system rozpoznawania twarzy zrobił swoje. Konrad był święcie przekonany, że niczego nie znajdzie i tylko marnuje czas, ale… Nagle komputer zapiszczał, a na ekranie pojawił się komunikat: Znaleziono wyników: 1. Nie zwlekając ani chwili, Konrad nacisnął Wyświetl i… znieruchomiał. Tego się nie spodziewał. Kiedy wreszcie otrząsnął się z zaskoczenia, przeczytał uważnie zamieszczone w systemie informacje.

I tym samym stanął przed wielkim dylematem. Nie wiedział, co ma zrobić. Powiedzieć o wszystkim Maksowi czy skłamać, że chłopak Laury nie istnieje w ich bazie i usunąć wszelkie ślady? Jako policjant powinien stać po stronie prawa i zawsze wybierać sprawiedliwość. I być lojalny wobec współpracowników… To, jaką decyzję teraz podejmie, może zaważyć na losach ich wszystkich.

Konrad zacisnął usta. Przeczuwał, że z tych poszukiwań nie wyniknie nic dobrego. W ogóle nie powinien był się zgadzać! Ale było już za późno. Jeszcze raz zerknął na ekran komputera. Z jednej strony Drukuj, z drugiej Usuń. Który przycisk wybierze? No i co będzie dalej?

1 Wszystko, co chcę zrobić

To być bardziej jak ja

A mniej jak ty (tłum. marttina)

Rozdział 4

Bullet For My Valentine, All these things I hate

Once more you tell those lies to me

Why can’t you just be straight up with honesty?1

 

Przez kilka kolejnych dni nie wydarzyło się nic zaskakującego. Nadal prowadzono obserwację barów i badano różne inne tropy, które ostatecznie okazywały się jednak ślepą uliczką. Dopiero któregoś ranka Laura otrzymała telefon z poleceniem, żeby natychmiast przyjechała nad rzekę. Po takiej wiadomości spodziewała się najgorszego. Szybko się przebrała, zjadła w pośpiechu śniadanie i ruszyła w drogę.

Po dwudziestu minutach przybyła we wskazane miejsce. Dojeżdżając, zauważyła samochód Maksa i ekipę techników. To nie wróżyło niczego dobrego. Nie marnując już ani chwili, wyłączyła silnik i wysiadła z auta. Podeszła do Konrada, który na nią czekał.

– Kogo znaleźliście? – zapytała wprost, bo domyślała się, że nie wezwali jej tutaj bez powodu.

– Wiem jedynie, że to młoda dziewczyna – odparł. – Potem kazali mi wyjść tobie naprzeciw.

– W porządku, chodźmy.

Po krótkim marszu przez krzaki dotarli na brzeg rzeki, gdzie Maks rozmawiał z patologiem. Gdy spostrzegli Laurę, od razu umilkli. Kobieta spojrzała na nich zdezorientowana.

– Co jest? Dlaczego nic nie mówicie? – Patrzyła to na jednego, to na drugiego.

Żaden nie odważył się odezwać. W końcu Maks zabrał głos:

– Laura, nie znaleźliśmy jeszcze żadnych dokumentów, ale jej postura, ubranie… To może być…

W tym momencie zrozumiała, co chciał jej przekazać.

– Przepuście mnie, muszę ją zobaczyć! – krzyknęła, gdy zablokowali jej drogę do zwłok.

– To nie jest dobry pomysł. Jej twarz… Jak by to ująć… Wygląda strasznie – powiedział patolog.

– Dajcie spokój, nie traktujcie mnie jak małą dziewczynkę!

Jastrzębski trzymał ją za ramiona i próbował uspokoić.

– Puść mnie, do cholery!

Mężczyzna zwolnił uścisk i się odsunął. Laura minęła go i kucnęła przy czarnym worku. Drżącą ręką odpięła zamek i odsłoniła twarz ofiary. Rzeczywiście, była w okropnym stanie. Wyglądała tak, jakby ktoś kilka razy uderzył w nią jakimś twardym przedmiotem. Wrońska poczuła, jak kręci jej się w głowie, a zjedzona w biegu kanapka podchodzi jej do gardła. Zamknęła na chwilę oczy, wzięła kilka głębokich wdechów i opanowała mdłości.

Jeszcze raz zerknęła na dziewczynę. Czy to mogła być Marta? Po twarzy nie dało się rozpoznać, ale… wtedy ją olśniło. Wyjęła z kieszeni spodni białe rękawiczki, a następnie rozpięła do połowy zamek worka i uniosła lewą rękę ofiary.

– Co robisz? – zapytał Maks, pochylając się nad nią. – Czego szukasz?

– Moja ciotka mówiła, że Marta ma dość spore znamię pod lewą pachą – wyjaśniła i centymetr po centymetrze sprawdzała skórę na ramieniu. Niczego takiego nie znalazła. – To nie ona – odetchnęła z ulgą.

– Wiesz, że stuprocentową pewność będziemy mieli dopiero po sekcji.

– Przecież mówię, że to nie jest Marta! Ta dziewczyna nie ma znamienia! – Laura podniosła się, otrzepała kolana i stanęła naprzeciwko Maksa. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy. – Nie wierzysz mi?

Maks głośno wypuścił powietrze z płuc.