Bizancjum. Krótkie Wprowadzenie 31 - Peter Sarris - ebook

Bizancjum. Krótkie Wprowadzenie 31 ebook

Sarris Peter

0,0
27,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

> KRÓTKIE WPROWADZENIE

- książki, które zmieniają sposób myślenia!

Publikacja stanowi syntezę dziejów i znaczenia Bizancjum, które po przetrwaniu upadku zachodnioeuropejskiego Cesarstwa Rzymskiego w V w. rozkwitało jako jedna z najpotężniejszych sił gospodarczych, kulturalnych i militarnych w Europie przez tysiąc lat. Peter Sarris przedstawia wyjątkowe połączenie rzymskiej kultury politycznej, greckiej tradycji intelektualnej i wiary chrześcijańskiej, które złączyły się w cesarskiej stolicy Bizancjum za panowania cesarza Konstantyna i jego spadkobierców. Analizując wpływ wojny ze światami perskimi i islamskimi, bada kreatywność bizantyńskiego państwa i jego strategii.

Interdyscyplinarna seria KRÓTKIE WPROWADZENIE piórem uznanych ekspertów skupionych wokół Uniwersytetu Oksfordzkiego przybliża aktualną wiedzę na temat współczesnego świata i pomaga go zrozumieć. W atrakcyjny sposób prezentuje najważniejsze zagadnienia XXI w. – od kultury, religii, historii przez nauki przyrodnicze po technikę. To publikacje popularnonaukowe, które w formule przystępnej, dalekiej od akademickiego wykładu, prezentują wybrane kwestie.

Książki idealne zarówno jako wprowadzenie do nowych tematów, jak i uzupełnienie wiedzy o tym, co nas pasjonuje. Najnowsze fakty, analizy ekspertów, błyskotliwe interpretacje.

Opiekę merytoryczną nad polską edycją serii sprawują naukowcy z Uniwersytetu Łódzkiego: prof. Krystyna Kujawińska Courtney, prof. Ewa Gajewska, prof. Aneta Pawłowska, prof. Jerzy Gajdka, prof. Piotr Stalmaszczyk.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 184

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wprowadzenie

Książkę tę ukończyłem w trakcie letniego stypendium w Bibliotece Naukowej Dumbarton Oaks w Waszyngtonie, pracując jednocześnie nad studium nowelli cesarza Justyniana I. Chciałbym podziękować Margaret Mullett za Jej gościnność w Dumbarton Oaks – podczas tej, jak i poprzedniej wizyty – a także Deb Stewart oraz innym pracownikom biblioteki za Ich pomoc. Podziękowania należą się także Trustees Uniwersytetu Harvarda za przyznanie mi stypendium oraz Jenny Nugee z Oxford University Press za Jej wyrozumiałość.

Pierwszy szkic tej pracy zyskał znacznie dzięki uwagom Turlougha Stone’a, za co jestem Mu wdzięczny. Rozumienie Bizancjum wyłożone w poniższych rozdziałach zawdzięczam tym, którzy uczyli mnie studiów bizantyńskich w Oksfordzie (zwłaszcza Jamesowi Howardowi-Johnstonowi, Cyrilowi Mango i Marlii Mundell Mango), ale też moim Przyjaciołom i Kolegom, takim jak (choć nie tylko) Mark Whittow, Catherine Holmes, Peter Frankopan i Teresa Shawcross.

Znaczny nacisk położyłem w książce na sztukę wojenną i jej wpływ na bizantyńską politykę i kulturę. Bizancjum było w końcu imperium, które żyło mieczem i ostatecznie od miecza zginęło. Jeśli skupiam się tutaj bardziej na kulturze wysokiej niż strukturach gospodarczych albo zwracam uwagę częściej na politykę cesarzy niż na życie chłopstwa, to nie dlatego, bym uważał podobne tematy za nieistotne, lecz raczej dlatego, że poświęcam im znacznie więcej miejsca w innych moich pracach.

Peter Sarris

Cambridge, 2014

Przedmowa do wydania polskiego

To dla mnie wielka przyjemność, że mogę zaprezentować polskim Czytelnikom moje Krótkie wprowadzenie do Bizancjum. Polska bizantynologia ma wybitną, ponad stuletnią historię, a polscy uczeni wnoszą istotny wkład w nasze rozumienie bizantyńskiego świata. To uderzające, jak wielu najprzedniejszych polskich badaczy historii Bizancjum, zarówno w jego późnoantycznej, jak i późnośredniowiecznej odsłonie, to kobiety – na myśl przychodzą mi zwłaszcza Ewa Wipszycka i Małgorzata Dąbrowska. Pasjonujące badania prowadzi też obecnie najmłodsze pokolenie naukowców, czynnych tak w Polsce, jak i poza nią. Jestem niezmiernie wdzięczny dr. Andrzejowi Kompie za przygotowanie eleganckiego i wnikliwego tłumaczenia. Chciałbym zadedykować je moim Przyjaciołom polskim lub polskiego pochodzenia – Ani Kemalow-Booth, Marie Ferguson-Smith, Piotrowi Golaszczykowi i Danielowi Swainowi.

Peter Sarris

lipiec 2021 r.

Spis ilustracji

1. Marmurowa głowa Konstantyna I, dzisiaj w Muzeum Kapitolińskim w Rzymie

Superstock/Glowimages.com

2. Trzypoziomowe Mury Teodozjańskie Konstantynopola

F1onlineRM/Glowimages.com

3. Widok zewnętrzny kościoła św. Mądrości Bożej (Hagia Sofia) z tureckimi minaretami

F1onlineRM/Glowimages.com

4. Kwatera mozaiki z kościoła św. Witalisa (San Vitale) w Rawennie, przedstawiająca cesarza Justyniana I (VI w.)

© mountainpix/Shutterstock.com

5. Złota moneta cesarza Justyniana II przedstawiająca Chrystusa Króla Królów (koniec VII w.) Solid bizantyński z popiersiem Jezusa Chrystusa, bity za Justyniana II (rewers)

Muzeum Sztuki Saint Louis, Missouri, Stany Zjednoczone / nabytek muzeum, z wymiany / Bridgeman Images

6. Mozaikowe wyobrażenie Matki Boskiej z Dzieciątkiem z absydy kościoła św. Mądrości, odsłonięte przez patriarchę Focjusza w 867 r.

ImageBroker/Glowimages.com

7. Postać Chrystusa z wielkiego Deesis z południowej galerii Hagia Sofia

Heritage Images/Glowimages.com

8. Przedstawienie mozaikowe Teodora Metochitesa ofiarowującego swój klasztor Chrystusowi (XIV w.)

Muzeum Kariye, Stambuł. Superstock/Glowimages.com

9. Miniatura z szesnastowiecznej kreteńskiej kopii Przepowiedni Leona Mądrego, przedstawiająca oczekiwane zmartwychwstanie Konstantyna XI

Biblioteka Bodlejańska, Uniwersytet Oksfordzki. MS Barocci 170 f14r

10. Mehmed Zdobywca wąchający różę. Z Albumów pałacowych Topkapı Sarayı, Hazine 2153, f. 10a

Heritage Images/Glowimages.com

Spis map

1. Cesarstwo rzymskie ok. 390 r.

Przerys z The Oxford History of Byzantium, red. Cyril Mango (2002) Za zgodą Oxford University Press

2. Plan Konstantynopola

Przerys z The Oxford History of Byzantium, red. Cyril Mango (2002) Za zgodą Oxford University Press

3. Cesarstwo Justyniana w 565 r.

Przerys z The Oxford History of Byzantium, red. Cyril Mango (2002) Za zgodą Oxford University Press

4. Cesarstwo w 780 r.

Przerys z The Oxford History of Byzantium, red. Cyril Mango (2002)Za zgodą Oxford University Press

5. Cesarstwo w połowie XI w.

Przerys z The Oxford History of Byzantium, red. Cyril Mango (2002) Za zgodą Oxford University Press

Rozdział 1

Czym było Bizancjum?

To ciało organiczne śpiewało pospołu;

dialekty świata wzbijały się w Bizancjum;

i opadały, dzwoniąc, by śpiewać w Bizancjum;

ulice powtarzają brzmienie Tronu.

(Charles Williams, The Vision of Empire)1

Wiara, rozum i cesarstwo

Żyjemy dziś w świecie, w którym fundamentalizm religijny podnosi głowę i w którym wyniesienie Rozumu ponad Wiarę, jedno z wielkich osiągnięć intelektualnych i kulturowych osiemnastowiecznego oświecenia, jest coraz mocniej kontestowane i publicznie podważane. Niektórzy wyraziciele fundamentalistycznej religii odrzucają nawet owoce współczesnej nauki i technologii, uważając je za moralnie niszczące. To dlatego mury starego miasta w Jerozolimie oplakatowane są posterami po hebrajsku, potępiającymi użytkowników internetu lub posiadaczy smartfonów. Wielu innych jednak, przede wszystkim fundamentaliści islamscy, korzysta z możliwości, jakie daje nauka (zwłaszcza współczesne technologie komunikacji), aby rozpowszechniać swój przekaz i forsować własne poglądy. Nauka jest więc wprzęgana w sprawę, którą propagatorzy uważają za prawdziwą religię.

Kto postrzega świat z zeświecczonej perspektywy, może uznawać takie podejście za absurdalne, niemniej to opozycja, którą oświecenie zarysowało pomiędzy Rozumem a Wiarą, jest – w pewnym sensie – historyczną anomalią. Nic nie ujmuje tego jaśniej niż historia chrześcijańskiego cesarstwa, rządzącego przez ponad tysiąclecie z wielkiego miasta Konstantynopola, które znamy pod nazwą Bizancjum.

Pod względem oficjalnej ideologii i propagandy tych, którzy nim władali, Bizancjum nie było li tylko gruntownie chrześcijańskim społeczeństwem pod przewodem cesarza, bożego przedstawiciela na ziemi. Imperium, jak wielu wierzyło, stanowiło dla ludzkości zasadniczą część boskiego zrządzenia. Rozumiane na sposób mistyczny, cesarstwo emanujące z Konstantynopola łączyło się, mieszało i jednoczyło z niebiańskim królestwem Chrystusa.

W tym sensie było to znacznie przemożniej religijne społeczeństwo niż jakiekolwiek inne społeczności, królestwa czy imperia dokoła. W Bizancjum, jak niektórzy twierdzili, niebo i ziemia były jednym. A przy tym było ono technologicznie i naukowo najbardziej zaawansowaną ze wszystkich potęg zachodniej Eurazji w dobie wczesnego średniowiecza, władną przerażać muzułmańskich najeźdźców tajną bronią „ognia greckiego” (zapewne opartej na ropie substancji wystrzeliwanej z syfonów dla podpalania i niszczenia wrogich okrętów i wojsk), a i oszałamiać przybyszów z łacińskiego Zachodu wielkimi mechanicznymi urządzeniami zdobiącymi przestrzenie publiczne stolicy i otaczającymi cesarza we dworze.

Właśnie dlatego, że cesarstwo przedstawiano jako fundamentalnie religijną zbiorowość, pisarze i myśliciele oświecenia tak bardzo nim pogardzali, a za sprawą ich lekceważenia aż do całkiem niedawna historia Bizancjum była zaniedbywana w szkołach i na uczelniach.

Dla Edwarda Gibbona, którego Zmierzch i upadek cesarstwa rzymskiego odcisnął się piętnem na wykształconych anglojęzycznych umysłach, historia bizantyńska była „nużącą i jednorodną opowieścią o słabości i nieszczęściu”. „Na tronie, w obozie, w szkołach – stwierdzał – szukamy, zapewne z bezowocną gorliwością, imion i postaci godnych ocalenia od zapomnienia”. Dla Woltera była to „bezwartościowa zbieranina przemów i cudów, […] obraza dla ludzkiego umysłu”. Inny Francuz, Monteskiusz, wtórował, opisując skomplikowaną politykę cesarstwa jako pełną „nieustannych i nieprzerwanych nigdy buntów, spisków i zdradziectwa”2.

To Monteskiuszowi zawdzięczamy użycie terminu „bizantyński” na oznaczenie chronicznej biurokratycznej zawiłości, niekończących się intryg i wrodzonej korupcji3. Niemiecki arcykapłan rozumu, Hegel, był nie mniej krytyczny, informując czytelników historii cesarstwa, że „przedstawia na ogół wstrętny obraz słabości, gdzie nędzne, a nawet bezmyślne namiętności nie dopuszczają do objawienia się niczego wielkiego w myślach, czynach, osobnikach”4. Politycznie despotyczne i głęboko pobożne Święte Bizancjum przedstawiano jako więzienie umysłu i duszy. W rezultacie, jego osiągnięcia intelektualne i naukowe odrzucano, a przejawy tego, że posiadało ono bardziej zróżnicowaną kulturę religijną niż to sankcjonowała oficjalna ideologia, zbywano milczeniem.

Nawet ci autorzy doby romantyzmu i poeci-mistycy, jak W.B. Yeats czy Charles Williams, których w XIX i XX w. pociągała kultura bizantyńska, lgnęli do niej właśnie ze względu narzekome marginalizowanie przez nią Rozumu i powiązane z tym wywyższenie sfery duchowej. To chyba szczęście w nieszczęściu dla tej tak oczernionej cywilizacji, że Sir Walter Scott nie zbliżył się do ukończenia swojej bizantyńskiej powieści osadzonej w czasach krucjat, Hrabiego Roberta z Paryża. Było to jedno z najbardziej napuszonych jego dzieł, choć – trzeba przyznać – pisał ją po trepanacji.

Na kolejnych stronach tej książki zobaczymy, że kultura i społeczeństwo Bizancjum stanowiły coś znacznie bardziej skomplikowanego, niż byliby to w stanie przyznać jego oświeceniowi krytycy czy romantyczni miłośnicy, i to właśnie ta złożoność czyni je tak fascynującym. Bizancjum to chrześcijańskie społeczeństwo, w którym zarówno mnisi i duchowni, jak i wierzący świeccy przechowywali zdobycze klasycznie greckiej (i pogańskiej) filozofii, literatury i wiedzy. Z tego względu przez cały czas zradzało ono jednostki, które w swych lekturach przedkładały Homera nad Chrystusa, a Platona nad św. Pawła.

Była to kultura skłonna unikać nowinkarstwa, a jednocześnie mieszająca poddane ludy o tak różnym pochodzeniu, że nie mogła nie tworzyć licznych nowych stylów i form literackich, artystycznych i architektonicznych. Światowa potęga, przez stulecia zwarta w konflikcie ze światem islamskim, która jednocześnie nauczyła się żyć obok niego, pragmatycznie i subtelnie kontaktując się z sąsiadem i unikając demonizacji „innego”, tak charakterystycznej dla wielu łacińskich i zachodnich reakcji na muzułmański Wschód. Gospodarka, która przez wiele stuleci zachowała wiele z antycznego wyrafinowania, utraconego przez zachodnią Europę w V w. wraz z zanikiem rzymskiego zwierzchnictwa.

Nade wszystko Bizancjum to cywilizacja, z której żadne dzisiejsze państwo narodowe czy inne nie może wywieść swego wyłącznego pochodzenia, a jej dziedzictwa nie może sobie przypisać ekskluzywnie żaden lud. Nie tylko Grecy, ale także Turcy, nie tylko Rosjanie i Serbowie, ale wielu Ormian, Gruzinów, Syryjczyków i innych mogą – na różne sposoby i w różnym stopniu – uznawać się za dziedziców cesarstwa bizantyńskiego lub część jego spuścizny.

Dlaczego ‘Bizancjum’?

„Chrześcijańskie cesarstwo, które znamy pod nazwą Bizancjum” – tak określiłem cesarstwo bizantyńskie w poprzednim fragmencie. Wynika to stąd, że bardzo niewielu z tych, którzy je zamieszkiwali, określiłoby się kiedykolwiek mianem ‘Bizantyńczyka’. Przymiotnik Byzantios/Byzantiakos bywał czasem używany, by opisać ludzi pochodzących z miasta Konstantynopola, znanego pod grecką nazwą Bizancjum (gr. Byzantion), nim cesarz Konstantyn I zdecydował się przemianować je na swą własną cześć (Konstantinoupolis Nea Rome – ‘Miasto Konstantyna, Nowy Rzym’) w 325 r.5

Nawet jednak i to użycie było głównie nawykiem literatów. Termin ‘bizantyński’ zapożyczył w XVI w. niemiecki badacz klasyczny Hieronymus Wolf (1516–1580), by opisać grupę greckojęzycznych autorów piszących o sprawach cesarstwa. W XVII stuleciu stosowali go uczeni z dworu królów Francji, Ludwika XIII i Ludwika XIV, sprawujących patronat nad publikacją serii ‘bizantyńskich’ tekstów greckich. Odtąd etykieta przylgnęła, choć niektórzy współcześni bizantyniści wolą określać cesarstwo i cywilizację jako ‘wschodniorzymskie’.

Znajduje to bardzo dobre uzasadnienie w fakcie, że wszyscy cesarze „bizantyńscy” i ich liczni poddani zawsze uważali się za Rzymian, zaś państwo, w którym żyli, za bezpośrednią kontynuację rzymskiego cesarstwa Augusta i Marka Aureliusza. Bizancjum nie było dziedzicem Rzymu – ono było Rzymem. Jego mieszkańcy zwali samych siebie po grecku Rzymianami (Rhomaioi), tak jak i dziś jeszcze współcześni Turcy nazywają greckojęzycznych chrześcijan (np. mieszkańców Cypru czy ostatnich przedstawicieli społeczności greckiej w Stambule) nie Grekami, ale Rum. W własnym pojęciu Bizantyńczycy byli w każdym calu tak rzymscy jak Liwiusz czy Cyceron. Aby to zrozumieć, musimy cofnąć się do serii zmagań o władzę, które nieomal rozerwały świat rzymski w III i IV w. n.e. W szczególności należy przyjrzeć się postaci cesarza Konstantyna i jego dynastii.

Od Dioklecjana do Konstantyna

W początkach III w. n.e. cesarstwo rzymskie rozpościerało się od miasta Rzym na olbrzymie terytoria i różnorodną grupę poddanych ludów, od Brytanii na zachodzie po Syrię na wschodzie i od rzeki Dunaj na północy do odległych granic Górnego Egiptu i gór Atlas na południu (zob. mapa 1). Rzymianie osiągnęli to dzięki znakomitym wyczynom zbrojnym, wielkiemu dyplomatycznemu sprytowi oraz pieczołowitemu hołubieniu i rozpoznawaniu ambicji i oczekiwań lokalnych elit tych regionów, nad którymi zamierzali sprawować swą kontrolę. Tym, którzy byli skłonni współpracować z Rzymem, przyjąć jego wartości i kulturę, oferowano pozycję, honory i rangi, oraz powierzano im niemało codziennego zarządu i administrowania ziemiami, na których żyli.

Mapa 1. Cesarstwo rzymskie ok. 390 r.

Świat, który Rzymianie stworzyli dzięki swoim wysiłkom, zasadniczo bazował na miastach, choćby przez to, że regionalne elity, które włączono do projektu imperialnego, zamieszkiwały w monumentalnych centrach miejskich zwanych po łacinie civitates, po grecku poleis. Tam zaś były zorganizowane w rady miejskie, tj. curiae albo boulai. To przede wszystkim poprzez te rady rządził cesarz – jego wolę przekazywali członkom rad powoływani przez cesarza namiestnicy, którzy z kolei odwrotną drogą informowali monarchę i senat rzymski na temat sytuacji w prowincjach. Ten stosunkowo zdecentralizowany system umożliwiał sprawowanie władzy nad bezkresnymi terytoriami cesarstwa, acz najwyższe urzędy państwa pozostawały ostoją wyraźnie konserwatywnego i osadzonego w Italii stanu senatorskiego skupionego w mieście Rzym.

W połowie III w. n.e. system ten znalazł się pod silną presją. Kontakty gospodarcze i polityczne pomiędzy Rzymem i różnymi ludami barbarzyńskimi na północ od Renu i Dunaju podkopywały tradycyjne, względnie egalitarne stosunki społeczne tych ostatnich i doprowadziły do pojawienia się wśród nich większych niż niegdyś plemion i związków plemiennych, sprawniejszych w podważaniu rzymskich rządów na pograniczu.

Jednocześnie w ostatnich latach II w. cesarstwo rzymskie poszerzyło swoje władztwo na Wschodzie kosztem Partów. Klęski ze strony Rzymu doprowadziły do upadku rządzącej dynastii Arsacydów i – w następstwie zmagań, w których różne arystokratyczne interesy ścierały się, by uzyskać dominację – zastąpienia jej przez ród Sasanidów, który stanął na czele świata perskiego.

We wrześniu 226 r. w pałacu w Ktezyfonie koronowano pierwszego sasanidzkiego szacha Ardaszira. Ów wkrótce podjął próbę zjednoczenia wokół siebie perskiej arystokracji, rozpoczynając serię prestiżowych ofensyw przeciw Rzymianom. Politykę agresji kontynuował jego syn i następca Szapur I, który w 260 r. przeprowadził śmiałą kampanię w północnej Syrii, grabiąc Antiochię oraz biorąc w niewolę i upokarzając cesarza Waleriana.

W reakcji na ten kryzys doszło do rewolucji społecznej. Cesarz, dotąd powoływany w Rzymie przez senat, teraz coraz częściej był obierany przez armię. Co naturalne, wojsko zaczęło wskazywać ludzi ze swych własnych szeregów. Efektem był szereg cesarzy wojskowych skromnego pochodzenia, całkowicie oddanych ideologii imperium, ale źle znoszących porażki. Kulminacją tego procesu jest rok 284 i postać Dioklecjana, który pokonał swych rywali, zabezpieczył tron dla siebie i podjął serię zwycięskich batalii zarówno przeciw wewnętrznym, jak i zewnętrznym nieprzyjaciołom.

Pokój, który Dioklecjan przywrócił cesarstwu, umożliwił mu realizację szeregu administracyjnych reform. Wprowadzono system podziału władzy, by nadać cesarstwu bardziej zdecentralizowane przywództwo, bliższe prawdopodobnym źródłom militarnego zagrożenia. Tak ostatecznie narodziła się forma tetrarchii (czyli „rządów czterech”), w której władza w państwie podzielona była między dwóch augustów, czyli cesarzy: jednego przeciwstawiającego się wrogom na Wschodzie i drugiego odpowiadającego na zagrożenie na Zachodzie, przy czym każdemu z nich dodano zastępcę, cezara. Ci supremos władzy cesarskiej rezydowali w stolicach państwa położonych bliżej jego granic, takich jak Trewir na Zachodzie lub Antiochia na Wschodzie.

Równolegle przekształcono system administracyjny i podatkowy, aby zapewnić większą kontrolę cesarską nad życiem prowincji. Rozdzielono w nich zarząd wojskowy i cywilny, zaś liczebność wojska zwiększono. Same prowincje zmniejszono pod względem rozmiaru, jednocześnie zwiększając ich liczbę, by zacieśnić nadzór centralny nad radami miejskimi.

Wygląda na to, że wyniku ekspansji armii i powiększenia zwierzchniej biurokracji cesarskiej liczba wysokich urzędników wojskowych i cywilnych najmowanych bezpośrednio przez centralne władze państwowe podwoiła się z okładem. Dostojnicy ci powoływani byli przede wszystkim spomiędzy wpływowych grup w prowincjonalnych radach miejskich cesarstwa. W ramach tych zmian członkostwo elity senatorskiej także stawało się dla nich coraz dostępniejsze.

Tak pojawiła się nowa arystokracja urzędnicza cesarstwa i zaczęła dominować politykę państwową. Co szczególnie istotne, to przetasowanie w świecie rzymskim sprawiło, że władza i wpływy przesunęły się do głównie greckojęzycznych wschodnich prowincji imperium, gdzie ostatecznie rezydował starszy z cesarzy, który patrzył bacznym okiem na głównego supermocarstwowego rywala Rzymu – od niedawna wojowniczo nastawione państwo perskie.

Fakt ten miał coraz bardziej znaczące implikacje dla kultury politycznej cesarstwa rzymskiego, a w szczególności dla postępowania i postawy władców oraz tych, którzy ich otaczali. Aż do uzyskania przewagi przez adopcyjnego syna Juliusza Cezara, Oktawiana, który pokonał swego przeciwnika Marka Antoniusza w 31 r. p.n.e., imperium rzymskie pozostawało republiką, rządzoną w teorii przez Senat i Lud Rzymski.

To właśnie Oktawian (przyjąwszy tytuł Augusta, oznaczający mniej więcej ‘czcigodny’ lub ‘nadludzki/boski’) jako pierwszy ustanowił się cesarzem, jednakże republikańskie instytucje ustroju rzymskiego będące poniżej jego wszechogarniającej władzy pozostawił nietknięte, a urząd cesarski przedstawiał jako pewnego rodzaju summę uprawnień republikańskich. Tym samym prezentował siebie nie jako zwierzchniego pana świata rzymskiego (choć w istocie właśnie nim był), lecz jako głównego urzędnika republiki rzymskiej. I to właśnie w tych republikańskich kanonach rozumiano zrazu godność cesarską w znacznej części łacińskojęzycznych, zachodnich prowincji cesarstwa, których lokalne elity uczyły się i przyjęły swą kulturę polityczną z Rzymu.

W przeważająco greckojęzycznych wschodnich regionach cesarstwa, przeciwnie, kultura polityczna była bardzo odmienna. Z wyjątkiem samej Grecji były to ziemie niegdyś w posiadaniu wielkich monarchii Persji i Egiptu, których władcy wywyższeni byli do statusu bogów. Sami ci monarchowie postrzegali z kolei swoich poddanych nieco tylko łaskawiej niż przysłowiowych (bądź rzeczywistych) niewolników. Głęboko zakorzeniona kultura boskiej monarchii zachowała się na tych terenach w zasadzie do IV w. p.n.e., gdy zostały one zdobyte dzięki płomiennemu geniuszowi Aleksandra Wielkiego, władcy Macedonii, któremu niewiele brakło do przekonania, że i on sam jest bogiem.

Choć Aleksander i jego następcy władni byli zhellenizować lokalne elity Egiptu, Syrii i Palestyny, przekazując im język grecki i grecką kulturę umysłową, styl władzy przyjęty przez królów macedońskich musiał zostać ukształtowany tak, by wyjść naprzeciw lokalnym oczekiwaniom. Ich słownik polityczny boskiej monarchii przeszedł potem i na Rzymian, gdy władza rzymska ekspandowała ku Wschodowi.

Na przykład w wielkim mieście Efezie inskrypcje wysławiające cesarzy po łacinie przypisywały im takie republikańskie tytuły jak Pontifex Maximus (oznaczający głównego kapłana kolegium pontyfików w Rzymie), jednocześnie po grecku wskazując na cesarza słowem autokrator (‘jedynowładca’). Gdzie indziej na Wschodzie władcę opisywano terminem kosmokrator (‘władca świata’), zaś jego wolnych z urodzenia rzymskich poddanych jako jego douloi (‘niewolników’).

Choć istniała naturalna tendencja promieniowania kultury politycznej wschodnich, greckojęzycznych prowincji rzymskich ku Zachodowi, to jej wpływ został wzmocniony i zintensyfikowany przez instytucję tetrarchii oraz decyzję Dioklecjana o posadowieniu się na wschodzie. Oznaczała ona bowiem, że cesarz starszy rangą działał w politycznym kontekście, w którym tradycja boskiej monarchii była najsilniejsza, i gdzie, chcąc efektywnie emanować władzą, musiał czynić to na takich właśnie zasadach.

Aureliusz Wiktor, niemal współczesny Dioklecjanowi, tak go opisywał:

Był to człowiek wybitny, miał wszelako takie obyczaje, że pierwszy zażądał dla siebie szat zdobionych złotem, a na stopy sandałów bogato przyozdobionych klejnotami, jedwabiem i purpurą. Jakkolwiek wykraczało to poza zachowanie właściwe dobrym obywatelom oraz świadczyło o zarozumiałości i rozrzutności, było wszakże błahostką w porównaniu z innymi jego żądaniami. Pierwszy bowiem ze wszystkich cesarzy po Kaliguli i Domicjanie pozwolił, by publicznie nazywano go panem [łac. dominus] oraz oddawano mu cześć i modlono się doń jak do boga6.

Urząd cesarski zarówno się więc zmilitaryzował, jak i podległ znacznej ceremonializacji, z cesarzem coraz częściej przedstawianym jako reprezentant bóstwa na ziemi. Dioklecjan, w szczególności, wywodził swoją władzę od Jowisza, ojca bogów w rzymskim panteonie, ukazywanego jako boski towarzysz cesarza.

W roku 305 leciwy Dioklecjan postąpił w sposób niezwykły jak na cesarza rzymskiego: ustąpił z tronu razem z młodszym augustem, Maksymianem. Zastąpił go na Wschodzie jego cezar, Galeriusz, zaś władza w części zachodniej przeszła na cezara Konstancjusza. Jednak w 306 r., w trakcie marszu przez Brytanię, gdy nadzorowano niespokojną północną granicę, Konstancjusz zmarł w miejscowości Jork. Zamiast uznać dotychczasowego cezara, Sewera, za nowego zachodniego augusta, armia polowa przerzuciła swoje poparcie na syna zmarłego władcy, młodego księcia Konstantyna (il. 1).

Il. 1. Marmurowa głowa Konstantyna I, dzisiaj w Muzeum Kapitolińskim w Rzymie

Tak doszło do nowej tury wojny domowej, jako że różne grupy i armie stawały po stronie rywalizujących między sobą pretendentów do władzy cesarskiej. Wszystkich ich, jednego po drugim, wyeliminował Konstantyn. W 312 r. zabezpieczył sobie przewagę na Zachodzie, wyrywając miasto Rzym z uścisku syna Maksymiana, Maksencjusza, pokonawszy go w bitwie przy Moście Mulwijskim. W 323 r. pomaszerował na Wschód, by przeciwstawić się ostatniemu z nieprzyjaciół, Licyniuszowi, i pokonał go na lądzie, a w 324 r. na morzu, nieopodal starożytnej greckiej kolonii Bizancjum (gr. Byzantion, łac. Byzantium), posadowionej nad cieśniną Bosfor, łączącą Europę z Azją.

Dla uczczenia tego zwycięstwa w następnym roku7 przemianował miasto na Konstantinoupolis Nea Rome, ‘Konstantynopol Nowy Rzym’. Konstantyn był teraz jedynym władcą całego rzymskiego świata, któremu przewodził ze swego nowego miasta.

Nowa religia

Jak wskazuje na to jego dedykacja dla ojca bogów, Jowisza, Dioklecjan był na swój sposób konserwatystą w kwestiach religijnych, zaś za jego panowania doszło do prześladowań wyznawców tego, co cesarz uważał za obce kulty, a których obecność w imperium postrzegał jak źródło boskiego niezadowolenia. W liczbie tych, którzy budzili największą odrazę cesarza, znajdowali się chrześcijanie – wierni należący do bocznego odgałęzienia i mutacji ojczystej wiary żydowskich poddanych cesarstwa.

Chrześcijanie opowiadali się za wyłącznym kultem jedynego, ich zdaniem, „prawdziwego” boga, którego syn, jak twierdzono, stał się człowiekiem w osobie wędrownego palestyńskiego kaznodziei, znanego jako Jezus Chrystus (gr. Christos – ‘namaszczony, pomazany’), i straconego przez rzymskie władze za cesarza Tyberiusza. Podobnie jak żydzi, chrześcijanie odmawiali udziału w ofiarach kultu cesarskiego (był to obowiązek spoczywający na wszystkich cesarskich poddanych).

W ramach tradycyjnej rzymskiej umysłowości żydom można było to wybaczyć. Ich odmowa składania ofiar była usprawiedliwiona tym, że zakazywała tego religia ich przodków, a tę postrzegano jako bardzo dawną. Żydzi przestrzegali zatem tradycji swych praojców, to zaś konserwatywnym Rzymianom wydawało się z zasady chwalebne. Chrześcijanom takie usprawiedliwienie nie przysługiwało, ich religia była bowiem czymś nowym. To zresztą dla wielu ówczesnych Rzymian byłby paradoks: religia, niemal z definicji, musiała być odwieczna, aby być prawdziwą.

Możemy sobie więc wyobrazić, jak szokująca musiała być dla takich ludzi wieść, że nowy cesarz Konstantyn przypisał swoje zadziwiające zwycięstwo w bitwie przy Moście Mulwijskim w 312 r. temu, że i on także stał się wyznawcą boga chrześcijan, a to w wyniku nawrócenia, które później przypisał danej z nieba wizji krzyża, ukazanego mu na niebie. Wkroczywszy do Rzymu, Konstantyn odmówił następnie rzeczy, której się po cesarzach spodziewano – złożenia ofiary na ołtarzu Jowisza Kapitolińskiego. Zamiast tego, począwszy od 312 r., publicznie deklarował swoje wsparcie dla wspólnoty czy też „Kościoła” (gr. ekklesia) chrześcijan, faworyzując ich i ich kapłanów coraz hojniejszymi darami.

Konwersję Konstantyna często przedstawia się jako zdarzenie nagłe i niewyjaśnione, które nieubłaganie zmieniło kurs historii ludzkiej. Tym niemniej, pod pewnymi względami, przyjęcie chrześcijaństwa przez monarchę było zapewne mniej dramatycznym zerwaniem z religijną wrażliwością wielu jego trzeciowiecznych poprzedników, niż się to czasem przypuszcza.

Jak widzieliśmy w odniesieniu do Dioklecjana, w III w. cesarze często i celowo wiązali się z konkretnymi boskimi patronami bądź kultami, z których mocy chcieli korzystać. Tradycyjna religia rzymska była politeistyczna (co oznacza, że Rzymianie wierzyli w istnienie wielu bogów). Stąd też władcy posiadali szeroki wachlarz możliwości co do wyboru potencjalnych bożych patronów.

Tymczasem w II i III stuleciu n.e. rosła popularność nie tylko chrześcijaństwa, podobnie jak judaizm monoteistycznego (chrześcijanie zakładali, że istnieje tylko jeden Bóg), ale także różnych form henoteizmu (w myśl którego, choć może istnieć wielu bogów, należy oddawać cześć jednemu, najwyższemu bogu – z gr. henos ‘jeden’). Henoteizm był, jak można sądzić, szczególnie popularny w kręgach wojskowych i wiązał się zazwyczaj z kultem bóstw kojarzonych ze słońcem, takich jak Mitra czy Sol Invictus (tj. Słońce Niezwyciężone).

Ponieważ w toku III w. n.e. dominującą pozycję w państwie uzyskali wojskowi, formy solarnego henoteizmu stawały się coraz ważniejszą i widoczniejszą częścią publicznego życia religijnego w cesarstwie rzymskim. Choćby dlatego zarówno poprzednik Dioklecjana, Aurelian, jak i jego następca na Zachodzie, Konstancjusz I, byli czcicielami Sol Invictus, z którym decydowali się związać propagandowo. Co ważne, od swych wczesnych początków chrześcijaństwo oddziaływało w bardzo podobnych kręgach społecznych jak kulty Słońca Niezwyciężonego i temu podobne, samo zaś charakteryzowało się również uderzająco solarnymi wyobrażeniami i takimż słownikiem: w Nowym Testamencie na przykład, Chrystus opisany jest jako „światłość świata i wschodzące słońce”.

W rezultacie granica pomiędzy związanym ze słońcem henoteizmem a monoteizmem z jego silnymi solarnymi skojarzeniami straciła na wyrazistości, i to z takiego środowiska wywodził się Konstantyn. Gdy się to uwzględni, religijny zwrot Konstantyna około 312 r. od solarnego henoteizmu do chrześcijaństwa był aktem mniej radykalnym, niż się to wydawało potomności. Z pewnością jeszcze w 323 r. Konstantyn wybijał monety poświęcone „boskiemu towarzyszowi, Słońcu Niezwyciężonemu”, a w Konstantynopolu wzniósł posąg samego siebie jako boga-słońce, Heliosa-Apollina. W swych oficjalnych wyobrażeniach i propagandzie nadal stosował formy, ekspresję i motywy, które – choć nie wyłącznie pogańskie – mogły się jednak odwoływać do niechrześcijańskiego audytorium, a przy tym współwyznawcom panującego dawały się odczytywać jako alegorie chrześcijańskie.

Mógł być w to wpisany element politycznego pragmatyzmu: Konstantyn musiał zważać na to, by nie obrazić wpływowych czynników pogańskich w klasach rządzących jego państwem, potrzebował bowiem ich współpracy i poparcia. Z drugiej strony, wielowartościowy przekaz publicznej ikonografii Konstantyna mógł sam w sobie właściwie odzwierciedlać naturę osobistej religijności cesarza. Co więcej, władca pojmował swoją relację z Bogiem chrześcijańskim dokładnie tak, jak to czynili od dawna monarchowie Wschodu, odnosząc się do bóstwa: był boskim plenipotentem, namiestnikiem na Ziemi. Z takim poglądem chrześcijańscy dworzanie gotowi byli chętnie się pogodzić: wpływowy wschodni biskup