Wysoko wrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas przytłacza - Elaine N Aron - ebook + audiobook

Wysoko wrażliwi. Jak funkcjonować w świecie, który nas przytłacza ebook i audiobook

Elaine N.Aron

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

12 osób interesuje się tą książką

Opis

Wyjątkowa książka o emocjach, zachowaniach i relacjach społecznych osób wysoko wrażliwych. Po raz pierwszy w Polsce! Czy jesteś wrażliwcem? Większość z nas od czasu do czasu odczuwa przytłoczenie światem swoich emocji, jednak osoby, o których mowa, żyją tak na co dzień. Autorka - psychoterapeutka, sama będąca też osobą wysoko wrażliwą - pokazuje, jak zidentyfikować tę cechę u siebie, jak sobie z nią radzić oraz jak ją wykorzystać (tak!) w różnych sytuacjach życiowych. Książka zawiera: • test pozwalający wykryć u siebie określone aspekty wysokiej wrażliwości • metody na postrzeganie swojej przeszłości w pozytywnej perspektywie, umacniającej poczucie własnej wartości • przykłady wpływu wysokiej wrażliwości na pracę zawodową i relacje osobiste • sposoby radzenia sobie z nadmiernym pobudzeniem • wskazówki, kiedy warto zwrócić się o pomoc do specjalisty "Ta doniosła książka (...) pokazuje nowy sposób postrzegania siebie, pozwala odetchnąć z ulgą i zyskać mocne poczucie swego miejsca wśród ludzi." John Gray, autor bestsellera Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus "Ta przenikliwa analiza fundamentalnego wymiaru ludzkiej natury jest lekturą obowiązkową. Zrównoważona prezentacja zagadnień przez autorkę wskazuje, jak można odejść od traktowania wysokiej wrażliwości jako wady, a przemienić ją w swoją zaletę." Philip G. Zimbardo, autor bestsellera Nieśmiałość oraz wielotomowego podręcznika Psychologia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 413

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 10 godz. 41 min

Lektor: Marta Król

Oceny
4,2 (245 ocen)
125
62
41
13
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
milczarm

Nie oderwiesz się od lektury

Właśnie przeczytałam książkę o sobie. W te kilka godzin zrozumiałam 40 lat mojego życia…
50
MagdaLewczuk

Całkiem niezła

Nie dotrwałam do końca...
00
Zielonookabrunetka
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Zobaczymy. Coś dla mnie. Ocenę wznowię po wysłuchaniu dłuższego fragmentu. Myślę, że nie jest to wyłącznie książka dla osób wysoko wrażliwych. Zrozumienie inności jest też cenne dla większości. Autorka jest psychologiem, z dodatkową specjalizacją?/a jej dziedziną zainteresowania są osoby wrażliwe. To dla mnie najważniejsze, że autor ma kierunkowe wykształcenie i wydaje się być naprawdę ekspertem w swojej dziedzinie. Nie brzmi to jak pseudonauka. Oby więcej takich rzetelnych źródeł. Podoba mi się styl pisania i wyjaśnienia podane przez autorkę. Wstęp na plus. Audioobook też. Duży plus, że powstał audiobook.
00
DorotaGieraltowska

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa książka o problemach w ocenie wydarzeń i reakcji na różne sytuacje. Jeśli jesteś wyjątkową osobą poszukującą prawdy o sobie, to lektura tej książki przyniesie odpowiedź na wiele pytań.
00
ASPKm

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała! Książka daje wiele odpowiedzi na nurtujące nas wewnątrzne pytania. Polecam każdemu kto czuje i widzi więcej!
00

Popularność




Podzię­ko­wa­nia

Pra­gnę szcze­gól­nie podzię­ko­wać wszyst­kim wysoko wraż­li­wym oso­bom, z któ­rymi roz­ma­wia­łam. Jako pierwsi zgło­si­li­ście się, by opo­wie­dzieć o tym, co od bar­dzo dawna o sobie wie­cie, zmie­nia­jąc się dzięki temu z roz­pro­szo­nych jed­no­stek w godną sza­cunku spo­łecz­ność. Dzię­kuję także tym, któ­rzy uczęsz­czali na moje zaję­cia na uczelni albo zgła­szali się na kon­sul­ta­cje lub psy­cho­te­ra­pię. Każde słowo w tej książce odzwier­cie­dla to, czego mnie nauczy­li­ście.

Na ogromne podzię­ko­wa­nia zasłu­żyli także moi stu­denci poma­ga­jący mi pod­czas badań – zbyt liczni, by ich wymie­nić ich wszyst­kich z osobna – a także moja agentka Bar­bara Kouts i redak­tor Bruce Sho­stak zaj­mu­jący się przy­go­to­wa­niem tek­stu do pierw­szego wyda­nia w Carol Publi­shing. Bar­bara zna­la­zła dla mnie wizjo­ner­skiego wydawcę; Bruce dopro­wa­dził otrzy­many ręko­pis do stanu uży­wal­no­ści, powścią­ga­jąc moje zapędy tam, gdzie się zaga­lo­po­wy­wa­łam, ale jed­no­cze­śnie pozwa­la­jąc mi kształ­to­wać książkę tak, jak uzna­łam to za sto­sowne.

Trud­niej zna­leźć wła­ściwe słowa dla mojego męża Arta. Ale oto one: przy­ja­cielu, współ­pra­cow­niku, sojusz­niku, mój naj­droż­szy – dzię­kuję Ci z całego serca.

Wie­rzę jed­nak w ary­sto­kra­cję – jeśli to jest wła­ściwe słowo i jeśli może go użyć demo­krata. Nie w ary­sto­kra­cję wła­dzy (…), ale (…) wraż­li­wych, tak­tow­nych (…). Jej człon­ków można zna­leźć we wszyst­kich naro­dach i kla­sach, w każ­dej epoce histo­rycz­nej; gdy spo­ty­kają się, dosko­nale się rozu­mieją. Uze­wnętrz­nia się w nich praw­dziwa tra­dy­cja ludz­ko­ści, jedyne trwałe zwy­cię­stwo naszej oso­bli­wej rasy nad okru­cień­stwem i cha­osem. Tysiące ich odcho­dzą w zapo­mnie­niu, nie­liczni zyskują sławę. Są wraż­liwi zarówno na innych, jak i na sie­bie, są uważni, ale nie małost­kowi, ich siła cha­rak­teru nie jest pozą, ale zdol­no­ścią trwa­nia (…).

E.M. Foster, What I Believe z Two Che­ers for Demo­cracy

Nota autor­ska do wyda­nia z roku 2012

Nota autor­ska do wyda­nia z roku 2012

W roku 1998, trzy lata po uka­za­niu się pierw­szego wyda­nia tej książki, napi­sa­łam do niej nowe wpro­wa­dze­nie zaty­tu­ło­wane Rado­sne świę­to­wa­nie. Pra­gnę­łam zachę­cić nas wszyst­kich do rado­ści z powodu tego, jak wiele osób odkryło, że są wysoko wraż­liwe, i uznało tę książkę za pomocną oraz że kon­cep­cja wyso­kiej wraż­li­wo­ści wzbu­dziła też zain­te­re­so­wa­nie w krę­gach nauko­wych. Obec­nie mamy stu­krot­nie wię­cej powo­dów do takiego świę­to­wa­nia. Książka została prze­tłu­ma­czona na kil­ka­na­ście języ­ków: od szwedz­kiego, hisz­pań­skiego i kore­ań­skiego po hebraj­ski, fran­cu­ski czy węgier­ski. Arty­kuły na temat wyso­kiej wraż­li­wo­ści były publi­ko­wane w wielu pro­mi­nent­nych cza­so­pi­smach na całym świe­cie. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych na przy­kład uka­zał się obszerny arty­kuł w „Psy­cho­logy Today”1 i krót­sze omó­wie­nie w „Time”2, podob­nie jak w wielu perio­dy­kach poświę­co­nych spra­wom kobiet czy ochro­nie zdro­wia (np. „O Maga­zine”) i na licz­nych por­ta­lach zdro­wot­nych. Zaini­cjo­wano spo­tka­nia dla wysoko wraż­li­wych osób (WWO). Kursy na ten temat pro­wa­dzone są w Sta­nach Zjed­no­czo­nych i w Euro­pie, nie mówiąc o bogac­twie mate­ria­łów dostęp­nych na kanale YouTube, o fil­mach, książ­kach, cza­so­pi­smach, biu­le­ty­nach, por­ta­lach i wszel­kich innych usłu­gach kie­ro­wa­nych bez­po­śred­nio do osób wysoko wraż­li­wych. Więk­szość tych mate­ria­łów jest zna­ko­mita, nie­które – nie­stety nie cał­kiem. Dzie­siątki tysięcy czy­tel­ni­ków sub­skry­buje mój inter­ne­towy biu­le­tyn Com­fort Zone, dostępny na stro­nie www.hsper­son.com, gdzie w archi­wach zgro­ma­dzone są setki arty­ku­łów doty­czą­cych wszyst­kich aspek­tów wyso­kiej wraż­li­wo­ści. Zro­bi­li­śmy nie­mało.

Trzy korekty

Bio­rąc pod uwagę, że niniej­sza książka została napi­sana u zara­nia swego rodzaju rewo­lu­cji, uzna­łam, że przed kolej­nym wyda­niem powin­nam ją zwe­ry­fi­ko­wać. Kiedy ją jed­nak przej­rza­łam, nie zna­la­złam w niej zbyt wielu aspek­tów, które chcia­ła­bym zmie­nić. Na­dal dobrze speł­nia swoją rolę – z trzema zastrze­że­niami.

Po pierw­sze i naj­waż­niej­sze, zale­żało mi na uwzględ­nie­niu nowych badań nauko­wych. Ma to klu­czowe zna­cze­nie, bo wyniki badań pozwa­lają nam się prze­ko­nać, że wysoka wraż­li­wość real­nie wystę­puje, że książka opi­suje rze­czy­wi­ste zja­wi­sko. Dalej w tej czę­ści przed­sta­wię wyniki aktu­al­nych badań nauko­wych.

Po dru­gie, dys­po­nu­jemy obec­nie pro­stym, wszech­stron­nym opi­sem wyso­kiej wraż­li­wo­ści jako cechy – w postaci akro­nimu DOES, który pozwala wygod­nie ująć klu­czowe dla niej aspekty zacho­wa­nia.

„D” ozna­cza głę­bię prze­twa­rza­nia (ang.

depth of pro­ces­sing

). Cha­rak­te­ry­styczne dla nas jest to, że przed przy­stą­pie­niem do dzia­ła­nia obser­wu­jemy i zasta­na­wiamy się. Głę­biej niż inni prze­twa­rzamy wszystko, nie­za­leż­nie od tego, czy zda­jemy sobie z tego sprawę, czy nie.

„O” ozna­cza, że czę­sto zda­rza się nam dozna­wać prze­sytu bodź­cami, czyli prze­sty­mu­lo­wa­nia (ang.

over­sti­mu­la­tion

). Ponie­waż wszyst­kiemu poświę­camy wię­cej uwagi, szyb­ciej zaczy­namy odczu­wać zmę­cze­nie.

„E” mówi o akcen­cie na reak­cje emo­cjo­nalne i sil­nej więzi empa­tycz­nej, co mię­dzy innymi wzmaga naszą spo­strze­gaw­czość i pomaga w ucze­niu się.

„S” ozna­cza wyczu­le­nie (ang.

being

sen­si­tive

) na sub­tel­no­ści w ota­cza­ją­cym nas świe­cie.

Wię­cej na ten temat napi­szę przy oka­zji rela­cjo­no­wa­nia badań nauko­wych.

Po trze­cie, pewne mniej obszerne zagad­nie­nie chcia­ła­bym roz­strzy­gnąć od razu – mam na myśli oma­wianą w książce kwe­stię sto­so­wa­nia leków prze­ciw­de­pre­syj­nych, kon­cen­tru­jącą się wokół Pro­zacu. Od 1996 roku poja­wiło się mnó­stwo nowych anty­de­pre­san­tów, pozna­li­śmy także ich liczne wady i zalety. Czy są szko­dliwe dla orga­ni­zmu? Czy dla więk­szo­ści ludzi sta­no­wią tylko pla­cebo, popra­wia­jąc samo­po­czu­cie w takim samym stop­niu jak połknię­cie cukro­wej tabletki? Z dru­giej strony co z licz­nymi samo­bój­stwami, któ­rym zapo­bie­gły? I czy leki te nie przy­czy­niły się także do poprawy jako­ści życia bli­skich osoby, która prze­stała odczu­wać depre­sję? Argu­menty za i prze­ciw pozo­stają mocne i warte roz­wa­że­nia. Na szczę­ście obec­nie można się z nimi zapo­znać, korzy­sta­jąc z inter­netu (ale trzy­maj się rela­cji z badań nauko­wych, a daruj sobie tchnące hor­ro­rem opo­wie­ści zwo­len­ni­ków obu stron). Moja zasad­ni­cza rada pozo­staje nie­zmien­nie ta sama: jak naj­wię­cej się dowiedz, a następ­nie sam podej­mij decy­zję w odnie­sie­niu do sie­bie; naj­le­piej wyrób sobie wła­sną opi­nię na ten temat przed ewen­tu­al­nym wpad­nię­ciem w depre­sję, na którą w pew­nych oko­licz­no­ściach osoby wysoko wraż­liwe są gene­tycz­nie bar­dziej podatne, a gdy czło­wiek już się z nią boryka, trud­niej podej­muje się decy­zje.

Jeśli nie jesteś zain­te­re­so­wany bada­niami nad wraż­li­wo­ścią, możesz pomi­nąć poniż­sze uwagi lub przej­rzeć je tylko pobież­nie. Być może jesteś typem osoby, która rozu­mie tę cechę intu­icyj­nie, „ser­cem i duszą”, bez potrzeby udziału inte­lektu. Wyobra­żam sobie jed­nak, że cza­sami chciał­byś prze­ła­mać czyjś scep­ty­cyzm, a nie­kiedy nawet jaw­nie nie­przy­chylne reak­cje, z któ­rymi spo­ty­kasz się, mówiąc o swo­jej wyjąt­ko­wej wraż­li­wo­ści. Solidna dawka wie­dzy może ci wtedy przyjść z pomocą.

Bada­nia naukowe po 1996 roku

Nauka nie tylko potwier­dziła mnó­stwo stwier­dzeń zawar­tych w tej książce (nie­które z nich miały począt­kowo opar­cie jedy­nie w moich obser­wa­cjach), lecz także znacz­nie wykro­czyła poza to, co wie­dzia­łam w cza­sie jej pisa­nia. Sta­ra­łam się, by mój poniż­szy opis był inte­re­su­jący, ale zara­zem na tyle szcze­gó­łowy, aby zado­wo­lić także tych, któ­rym zależy na pogłę­bio­nych wia­do­mo­ściach. Pełną wie­dzę na temat meto­do­lo­gii i uzy­ska­nych wyni­ków znaj­dziesz w źró­dło­wych arty­ku­łach.

W 2012 roku opu­bli­ko­wa­łam obszerne stresz­cze­nie teo­rii i badań3. Nato­miast na stro­nie www.hsper­son.com dostępna jest stale uak­tu­al­niana lista badań. Cesze, o któ­rej mówimy, nada­łam naukową nazwę „wraż­li­wość prze­twa­rza­nia zmy­sło­wego” (ang. sen­sory pro­ces­sing sen­si­ti­vity). Nie należy jej mylić z zabu­rze­niami prze­twa­rza­nia zmy­sło­wego (ang. sen­sory pro­ces­sing disor­der) czy z zabu­rze­niami inte­gra­cji zmy­sło­wej (ang. sen­sory inte­gra­tion disor­der), któ­rym nadano nie­stety podob­nie brzmiące nazwy. Pra­gnę dodać, że różni bada­cze zaj­mo­wali się też kwe­stiami bar­dzo podob­nymi do wraż­li­wo­ści. Jeśli inte­re­sują cię te prace, możesz poszu­kać infor­ma­cji na takie tematy jak bio­lo­gi­cal sen­si­ti­vity to con­text (Tho­mas Boyce, Bruce Ellis i in.), dif­fe­ren­tial suscep­ti­bi­lity (Jay Bel­sky, Michael Plu­ess i in.) oraz orien­ting sen­si­ti­vity (D. Evans, Mary Roth­bart i in.), by zapo­znać się z licz­nymi innymi bada­niami prze­pro­wa­dzo­nymi od czasu publi­ka­cji pierw­szego ame­ry­kań­skiego wyda­nia Wysoko wraż­li­wych.

Pierw­sze bada­nia

Pierw­sze z opu­bli­ko­wa­nych przez nas (tj. przeze mnie i mojego męża, który ma nie­zwy­kłą umie­jęt­ność opra­co­wy­wa­nia eks­pe­ry­men­tów) badań4 zaowo­co­wały powsta­niem zamiesz­czo­nej w tej książce skali wraż­li­wo­ści Highly Sen­si­tive Per­son Scale. Celem tego bada­nia było także wyka­za­nie, że wysoka wraż­li­wość nie jest toż­sama ani z intro­wer­sją, ani z neu­ro­tycz­no­ścią (jest to spe­cja­li­styczne okre­śle­nie ten­den­cji do popa­da­nia w depre­sję lub prze­ży­wa­nia sil­nych lęków). Mie­li­śmy rację – jest to odrębna cecha, choć sil­nie sko­re­lo­wana z neu­ro­tycz­no­ścią. Mia­łam prze­czu­cie, że znam tego przy­czynę, i w dru­giej serii naszych badań opu­bli­ko­wa­nych w 2005 roku5 udało mi się ją potwier­dzić: te osoby wysoko wraż­liwe, które miały za sobą trudne dzie­ciń­stwo, cier­piały na depre­sję, lęki i nasi­loną nie­śmia­łość czę­ściej niż pozo­stali ludzie z podob­nymi wcze­snymi prze­ży­ciami, jed­nak w przy­padku osób, któ­rych dzie­ciń­stwo było w miarę pogodne, ryzyko zabu­rzeń nie było więk­sze niż dla całej popu­la­cji. Uzy­ska­li­śmy nawet pewne wska­zówki – wzmoc­nione od tam­tego czasu – że osoby takie funk­cjo­nują lepiej niż niewraż­liwe mające za sobą dobre dzie­ciń­stwo, tak jakby sil­niej wpły­wało na nie dowolne śro­do­wi­sko, w jakim się znajdą. Póź­niej­sze bada­nia prze­pro­wa­dzone przez Miriam Liss ze współ­pra­cow­ni­kami6 przy­nio­sły ana­lo­giczne rezul­taty, głów­nie w odnie­sie­niu do depre­sji. Pamię­tajmy, że jest to pra­wi­dło­wość wystę­pu­jąca „prze­cięt­nie”. Nie­które wraż­liwe osoby z dobrymi doświad­cze­niami z dzie­ciń­stwa mogą cier­pieć na depre­sję, a inne mogą w nią nie wpa­dać pomimo nie­szczę­śli­wego dzie­ciń­stwa. Co wię­cej, oddzia­łuje na nas mnó­stwo innych czyn­ni­ków oprócz dzie­ciń­stwa. Jed­nym z waż­niej­szych jest ogólny poziom stresu w życiu.

Ta inte­rak­cja wyjąt­ko­wej wraż­li­wo­ści ze śro­do­wi­skiem, w jakim prze­bie­gało dzie­ciń­stwo, pozwala wyja­śnić sto­sun­kowo silny zwią­zek mię­dzy neu­ro­tycz­no­ścią czy nega­tyw­nymi uczu­ciami a wysoką wraż­li­wo­ścią, który wykry­li­śmy w naszym pierw­szym bada­niu. Mniej wię­cej połowa pytań w skali HSP odnosi się do uczuć nega­tyw­nych („…spra­wiają mi dys­kom­fort”, „Czuję się roz­trzę­siony, gdy…”, „Iry­tuje mnie…” itd.). Ponie­waż wiele osób wysoko wraż­li­wych ma za sobą trudne dzie­ciń­stwo – czę­sto z tego powodu, że nikt nie rozu­miał ich wro­dzo­nego tem­pe­ra­mentu – ich utrzy­mu­jące się nega­tywne uczu­cia wyni­ka­jące z wraż­li­wo­ści mogłyby spra­wiać, że czują więk­szy dys­kom­fort i są bar­dziej roz­trzę­sione czy ziry­to­wane w sytu­acjach, które w pew­nym stop­niu doskwie­rają wszyst­kim wraż­li­wym oso­bom. Mogłoby to się przy­czy­niać do nakła­da­nia się na sie­bie wyso­kiej wraż­li­wo­ści i neu­ro­tycz­no­ści z powo­dów nie­ma­ją­cych nic wspól­nego z samą cechą. Obec­nie, gdy posłu­gu­jemy się naszą skalą, korzy­stamy z róż­nych pytań o ogólne nasi­le­nie odczu­wa­nia nega­tyw­nych emo­cji przez bada­nych i uwzględ­niamy to w ana­li­zie sta­ty­stycz­nej.

Nie­stety, znaczna część badań kli­nicz­nych7 poświę­co­nych związ­kom mię­dzy wysoką wraż­li­wo­ścią a na przy­kład lękami, stre­sem czy fobiami komu­ni­ka­cyj­nymi nie uwzględ­nia wpły­wów śro­do­wi­ska wycho­waw­czego, przez co powstaje wra­że­nie, że wszyst­kie osoby wysoko wraż­liwe mają tego typu pro­blemy. Dla­tego też nie będę tu przed­sta­wiać tych badań.

Sero­to­nina a wysoko wraż­liwi

Opi­sane powy­żej odkry­cie dobrego lub złego wpływu dzie­ciń­stwa na dal­sze losy osoby wysoko wraż­li­wej sta­nowi inte­re­su­jący przy­pis do tego, co zawar­łam w roz­dziale poświę­co­nym medy­cy­nie. Cyto­wa­łam bada­nia Ste­phena Suomiego na temat nie­wiel­kiej grupy rezu­sów, które przy­cho­dzą na świat z cechą nazwaną pier­wot­nie „spię­ciem” (ang. up-tight), ponie­waż sil­niej oddzia­ły­wało na nie wycho­wy­wa­nie w warun­kach stresu. Spra­wiały one wra­że­nie nie tylko bar­dziej przy­gnę­bio­nych i lękli­wych, ale także – tak jak u cier­pią­cych na depre­sję ludzi – miały w mózgu mniej dostęp­nej sero­to­niny, co kory­gują anty­de­pre­santy. Sero­to­nina to sub­stan­cja wyko­rzy­sty­wana w celu prze­sy­ła­nia infor­ma­cji w co naj­mniej sie­dem­na­stu obsza­rach w mózgu. Oka­zuje się, że u wspo­mnia­nych małp zaob­ser­wo­wano gene­tycz­nie uwa­run­ko­wane obni­że­nie ogól­nego poziomu sero­to­niny, który dodat­kowo spa­dał pod wpły­wem stresu. Wysoko wraż­liwe osoby mają ten sam wariant gene­tyczny. Co cie­kawe, wła­sno­ści te znaj­duje się tylko u dwóch gatun­ków naczel­nych: u ludzi i u rezu­sów, które to gatunki są w znacz­nym stop­niu spo­łeczne i zdolne do przy­sto­so­wy­wa­nia się do wielu róż­no­rod­nych śro­do­wisk. Być może wysoko wraż­li­wym człon­kom grupy łatwiej jest dostrze­gać różne sub­telne cechy oto­cze­nia, na przy­kład to, które nowe pokarmy można bez­piecz­nie zja­dać i jakich zagro­żeń należy uni­kać, dzięki czemu są w sta­nie prze­żyć w nowych warun­kach.

Warianty gene­tyczne odpo­wia­dają za wiele naszych cech: kolor oczu, wło­sów, skóry, różne szcze­gólne zdol­no­ści czy pewne fobie. Nie­które z nich nie odgry­wają więk­szej roli, inne są uży­teczne albo nieuży­teczne (a cza­sem nawet szko­dliwe) w zależ­no­ści od śro­do­wi­ska. Jeśli miesz­kasz w oko­licy, gdzie żyje wiele jado­wi­tych węży, wro­dzony lęk przez nimi może być korzystny. Staje się on jed­nak kło­po­tliwy, gdy chcesz zostać nauczy­cie­lem przy­rody.

Od czasu, gdy napi­sa­łam tę książkę i cyto­wa­łam bada­nia nad rezu­sami, poja­wiły się bada­nia prze­pro­wa­dzone w Danii przez Ceci­lie Licht i współ­pra­cow­ni­ków8, które suge­rują, że wszyst­kie osoby wysoko wraż­liwe mają ten sam wariant gene­tyczny. Przez lata bada­cze sku­piali się na związku niskiego poziomu sero­to­niny z samą depre­sją, a uzy­ski­wane przez nich wyniki były nie­spójne, być może wła­śnie dla­tego, że w bada­niach uwzględ­niano zbyt wiele wysoko wraż­li­wych osób mają­cych za sobą dobre dzie­ciń­stwo, u któ­rych depre­sja się nie ujaw­niła.

Musi być jakiś powód tego, by wiele osób posia­dało taką cechę jak „skłon­ność do depre­sji”, która z ewo­lu­cyj­nego punktu widze­nia powinna być nie­ko­rzystna. Now­sze bada­nia poka­zują9, że wariant gene­tyczny, który spra­wia, że w mózgu dostępna jest mniej­sza ilość sero­to­niny, nie­sie ze sobą także okre­ślone korzy­ści, takie jak lep­sze niż u innych prze­cho­wy­wa­nie w pamięci wyuczo­nego mate­riału, spraw­niej­szy pro­ces podej­mo­wa­nia decy­zji, lep­sze ogólne funk­cjo­no­wa­nie umy­słowe, a ponadto jesz­cze więk­sze umac­nia­nie swego zdro­wia psy­chicz­nego przez dobre doświad­cze­nia życiowe. Podobne korzy­ści dla funk­cjo­no­wa­nia psy­chicz­nego zaob­ser­wo­wano także u rezu­sów posia­da­ją­cych ten sam wariant gene­tyczny10. Być może naj­lep­szym zadość­uczy­nie­niem dla wysoko wraż­li­wych osób, które mogą mieć dość postrze­ga­nia ich jako sła­be­uszy czy cho­rych, jest prze­pro­wa­dzone przez Suomiego bada­nie11, z któ­rego wynika, że o ile rezusy z takimi genami były umie­jęt­nie wycho­wy­wane przez matki, czę­ściej wyka­zy­wały szyb­sze tempo roz­woju oraz odpor­ność na stres i prze­wo­dziły w swo­ich gru­pach spo­łecz­nych.

W tym samym duchu z coraz więk­szej liczby badań wynika12, że nie­które jed­nostki są wyjąt­kowo wraż­liwe, a przez to szcze­gól­nie podatne na oddzia­ły­wa­nie śro­do­wi­ska – na przy­kład w dzie­ciń­stwie więk­szy wpływ wywie­rają na nie rodzice, nauczy­ciele czy pozy­tywne inter­wen­cje.

Czym zatem jest ta ele­men­tarna cecha, która miewa dla nas zarówno dobre, jak i złe skutki?

Co nas tak wyróż­nia?

Jak napi­sa­łam w tej książce, w gro­nie licz­nych gatun­ków (wiemy jak dotąd o ponad stu13; należą do nich mię­dzy innymi muszki owo­cowe i nie­które gatunki ryb) wystę­puje pewne nie­wielka grupa osob­ni­ków, u któ­rych obser­wuje się wysoką wraż­li­wość. Choć, co oczy­wi­ste, cecha ta pro­wa­dzi do innych zacho­wań w zależ­no­ści od tego, czy mamy do czy­nie­nia z muszką, rybą, pta­kiem, psem, jele­niem, małpą czy czło­wie­kiem, naj­ogól­niej można powie­dzieć, że grupa osob­ni­ków, która odzie­dzi­czyła tę cechę, by zbu­do­wać poczu­cie wła­snej war­to­ści i pew­ność sie­bie, sto­suje cha­rak­te­ry­styczną stra­te­gię prze­trwa­nia pole­ga­jącą na chwi­lo­wym zatrzy­my­wa­niu się w celu obser­wa­cji i prze­two­rze­nia tego, co zostało zauwa­żone, przed wybo­rem dzia­ła­nia. Powścią­gli­wość ta nie sta­nowi jed­nak wyznacz­nika cechy. Gdy wraż­liwy osob­nik od razu dostrzega, że bie­żąca sytu­acja jest podobna do jakiejś zapa­mię­ta­nej z prze­szło­ści, wów­czas dzięki temu, że ma ją już dosko­nale prze­my­ślaną i przy­swo­joną, może zare­ago­wać na nie­bez­pie­czeń­stwo lub nada­rza­jącą się oka­zję szyb­ciej niż inni. Z tego powodu trudno było zaob­ser­wo­wać pod­sta­wowy aspekt tej cechy, któ­rym jest głę­bia prze­twa­rza­nia. Nie wie­dząc o tym, obser­wa­to­rzy mogą jedy­nie snuć domy­sły na temat tego, co się dzieje w umy­śle wraż­li­wej osoby, gdy ta zatrzy­muje się przed przy­stą­pie­niem do dzia­ła­nia. Wysoko wraż­liwe osoby czę­sto bywają odbie­rane jako zaha­mo­wane, nie­śmiałe, lękliwe lub intro­wer­tyczne (tym­cza­sem 30 pro­cent spo­śród WWO sta­nowią eks­tra­wer­tycy14, a wielu intro­wer­ty­ków wcale nie jest wraż­li­wych). Nie­któ­rzy „wraż­liwcy” akcep­to­wali te ety­kiety, nie znaj­du­jąc innego wyja­śnie­nia dla swo­jej powścią­gli­wo­ści. Zresztą, mając poczu­cie inno­ści i ułom­no­ści, nie­któ­rzy z nas prze­ko­ny­wali się, że ety­kieta „nie­śmiały, lęka­jący się oceny oto­cze­nia” spraw­dza się jak samo­speł­nia­jąca się prze­po­wied­nia, o czym piszę w roz­dziale 5. Pozo­stali wie­dzieli, że są inni, ale ukry­wali to i dosto­so­wy­wali się, zacho­wu­jąc się tak jak nie­wraż­liwa więk­szość.

Zro­zu­mie­nie, dla­czego wyewo­lu­owa­li­śmy w taki, a nie inny spo­sób, mówi nam o nas znacz­nie wię­cej, niż wie­dzia­łam, pisząc tę książkę pier­wot­nie. Wów­czas myśla­łam, że wraż­li­wość poja­wiła się dla­tego, że była korzystna dla grupy; wraż­liwe osob­niki są zdolne do dostrze­ga­nia nie­bez­pie­czeń­stwa czy oka­zji, które inni mogą prze­oczyć, nato­miast ci inni przy­czy­niają się do dobra wspól­nego przez podej­mo­wa­nie odpo­wied­nich dzia­łań z chwilą, gdy wraż­liwi zwrócą uwagę na taką koniecz­ność. Moż­liwe, że to wyja­śnie­nie jest na­dal czę­ściowo trafne, ale przy­pusz­czal­nie to tylko uboczny efekt tej cechy. Obec­nie przyj­mo­wane wyja­śnie­nie zostało sfor­mu­ło­wane na pod­sta­wie kom­pu­te­ro­wego modelu zapro­po­no­wa­nego przez holen­der­skich bio­lo­gów. Max Wolf i jego współ­pra­cow­nicy15 byli cie­kawi, jak mogło dojść do wyewo­lu­owa­nia wraż­li­wo­ści, zaaran­żo­wali więc odpo­wied­nią sytu­ację, korzy­sta­jąc z pro­gramu kom­pu­te­ro­wego do wyklu­cze­nia wszel­kich innych czyn­ni­ków. Mody­fi­ku­jąc tylko po kilka zmien­nych naraz, obser­wo­wali, co się dzieje w kon­tek­ście róż­nych poten­cjal­nych sytu­acji i stra­te­gii. Chcieli prze­ko­nać się, czy wysoka reak­tyw­ność mogłaby być cechą na tyle korzystną, by utrzy­my­wać się w popu­la­cji (cechy, które prze­szka­dzają nam w życiu, nie utrzy­mują się długo).

Stra­te­gię wraż­li­wo­ści testo­wano w ten spo­sób, że mani­pu­lo­wano stop­niem, w jakim jed­nostka, która nauczyła się cze­goś w sytu­acji A za sprawą pod­wyż­szo­nego uwraż­li­wie­nia na różne jej aspekty, może z powo­dze­niem wyko­rzy­stać tę wie­dzą w sytu­acji B (bada­cze mani­pu­lo­wali także zakre­sem korzy­ści wyni­ka­ją­cych z pora­dze­nia sobie w sytu­acji B). Prze­ciwny sce­na­riusz zakła­dał, że nauka zdo­byta w sytu­acji A nie daje jed­no­stce żad­nych korzy­ści w sytu­acji B, bo sytu­acje te nie mają ze sobą nic wspól­nego. Posta­wiono pyta­nie, jakich warun­ków wyma­ga­łoby zaj­ście ewo­lu­cji obu typów jed­no­stek – uczą­cego się z doświad­cze­nia i nieuczą­cego się. Oka­zało się, że w obu przy­pad­kach wystar­czy bar­dzo nie­znaczny poziom korzy­ści pły­ną­cych z danej stra­te­gii, by się ona poja­wiła, co tłu­ma­czy, dla­czego w rze­czy­wi­sto­ści u ludzi wystę­pują obie te stra­te­gie.

Można by pomy­śleć, że wraż­li­wość zawsze przy­nosi korzy­ści, jed­nak tak nie jest. Oka­zuje się, że może być ona korzystna dla czło­wieka tylko pod warun­kiem, że należy on do mniej­szo­ści. Gdyby wszy­scy byli wraż­liwi, nie wyni­ka­łaby z tego żadna korzyść, tak jak wtedy, gdy wszy­scy kie­rowcy znają jakąś drogę na skróty i nią jeż­dżą; tak wiele osób wyko­rzy­stuje tę infor­ma­cję, że staje się ona bez­war­to­ściowa. Mówiąc krótko, wraż­li­wość – czy też reak­tyw­ność, jak ją nazwali wspo­mniani bio­lo­go­wie – pociąga za sobą zwra­ca­nie więk­szej niż inni uwagi na detale, a następ­nie wyko­rzy­sty­wa­nie tej wie­dzy do for­mu­ło­wa­nia traf­niej­szych prze­wi­dy­wań w przy­szło­ści. Cza­sem daje to wymierne korzy­ści, ale kiedy indziej ten dodat­kowy wysi­łek nie przy­nosi żad­nych efek­tów.

Wraż­li­wość, jak dobrze wiesz, jest kosz­towna. Może prze­ra­dzać się w cał­ko­wite mar­no­wa­nie ener­gii, jeśli twoja bie­żąca sytu­acja nie ma nic wspól­nego z prze­szłymi doświad­cze­niami. Ponadto jeśli prze­szłe doświad­cze­nie było bar­dzo złe, osoba wysoko wraż­liwa może roz­cią­gnąć je na zbyt wiele przy­pad­ków, uni­ka­jąc lub bojąc się róż­nych sytu­acji tylko dla­tego, że w jakimś nie­znacz­nym stop­niu przy­po­mi­nają prze­szłe. Naj­więk­szym kosz­tem wraż­li­wo­ści jest jed­nak prze­cią­że­nie układu ner­wo­wego. Każdy z nas ma gra­nice przyj­mo­wa­nia infor­ma­cji czy bodź­ców, po prze­kro­cze­niu któ­rych dozna­jemy prze­cią­że­nia, prze­sty­mu­lo­wa­nia, przy­tło­cze­nia, prze­sytu i wszel­kiego „prze-”! Tyle że wraż­liwcy docie­rają do tego punktu wcze­śniej niż inni. Na szczę­ście szybko wra­cają potem do normy, gdy tylko mają oka­zję odsap­nąć.

Naprawdę mamy to w genach

Gdy pisa­łam tę książkę, stwier­dzi­łam, że wraż­li­wość jest wro­dzona. Wie­dzia­łam, że obser­wuje się ją już u dzieci od samego uro­dze­nia, a u zwie­rząt, u któ­rych pod­łoże gene­tyczne zostało roz­szy­fro­wane, można wybiór­czo wzmac­niać tę cechę w hodowli. Do uza­sad­nie­nia tej tezy nie dys­po­no­wa­łam jed­nak danymi z badań gene­tycz­nych z wyko­rzy­sta­niem skali HSP. Teraz takie bada­nia są już dostępne. Wspo­mi­na­łam wcze­śniej o wykry­ciu związku mię­dzy wyni­kami uzy­ska­nymi w teście HSP a obec­no­ścią wariantu gene­tycznego wywie­ra­ją­cego wpływ na dostęp­ność sero­to­niny w mózgu. Pra­cu­jący w Chi­nach Chen ze współ­pra­cow­ni­kami16 zasto­so­wali inne podej­ście. Zamiast przy­glą­dać się kon­kret­nemu genowi o zna­nych wła­ści­wo­ściach, ana­li­zo­wali wszyst­kie warianty gene­tyczne (w sumie 98) regu­lu­jące ilość dopa­miny, innej sub­stan­cji uczest­ni­czą­cej w prze­sy­ła­niu infor­ma­cji w okre­ślo­nych obsza­rach mózgu. Odkryli kore­la­cje mię­dzy wyni­kami w skali HSP a dzie­się­cioma warian­tami sied­miu róż­nych genów kon­tro­lu­ją­cych dopa­minę. Choć wszy­scy zga­dzają się, że oso­bo­wość jest w znacz­nym stop­niu dzie­dzi­czona, nikt wcze­śniej nie wykrył tak sil­nych związ­ków mię­dzy genami a stan­dar­do­wymi cechami oso­bo­wo­ści, takimi jak intro­wer­sja, sumien­ność czy ugo­do­wość. Zamiast tego chiń­scy bada­cze zajęli się wysoką wraż­li­wo­ścią w prze­ko­na­niu, że musi ona być „głę­biej zako­rze­niona w ukła­dzie ner­wo­wym”.

Co cie­kawe, obec­ność cechy pozwa­lają prze­wi­dy­wać okre­ślone kom­bi­na­cje warian­tów gene­tycz­nych, a funk­cje tych warian­tów są wciąż w dużym stop­niu nie­znane, więc z pew­no­ścią bar­dzo trudno będzie roz­wi­kłać gene­tykę oso­bo­wo­ści. Ponadto z bli­żej nieokre­ślonego powodu w bada­niach gene­tycz­nych nie­zwy­kle trudno ponow­nie uzy­skuje się podobne wyniki przy zasto­so­wa­niu tych samych metod. Zanim zyskamy pew­ność, trzeba będzie prze­pro­wa­dzić wię­cej badań tego typu. Nie­mniej jestem głę­boko prze­ko­nana, że jest to cecha dzie­dziczna.

Sta­no­wimy odrębną grupę ludzi

Choć pisa­łam w tej książce, że zwy­kle czło­wiek albo jest wysoko wraż­liwy, albo taki nie jest, nie dys­po­no­wa­łam wów­czas bez­po­śred­nimi dowo­dami na to. Zało­ży­łam, że tak jest, gdyż Jerome Kagan z Har­wardu odkrył to w odnie­sie­niu do cechy okre­śla­nej u dzieci jako zaha­mo­wa­nie, które uzna­łam za błęd­nie nazwaną wraż­li­wość, skoro wnio­ski opie­rały się na obser­wa­cji dzieci, które zamiast wbie­gać żywio­łowo do pokoju peł­nego skom­pli­ko­wa­nych, nie­zna­nych zaba­wek, zatrzy­mują się naj­pierw, aby się rozej­rzeć. Wielu naukow­ców uwa­żało jed­nak, że wraż­li­wość to cecha przy­po­mi­na­jąca na przy­kład wzrost, który u więk­szo­ści ludzi przyj­muje war­to­ści śred­nie. W ramach pracy dok­tor­skiej przy­go­to­wa­nej na Uni­wer­sy­te­cie w Bie­le­feld (Niemcy) Fran­zi­ska Bor­ries prze­pro­wa­dziła szcze­gó­łową ana­lizę sta­ty­styczną z uwzględ­nie­niem róż­nych kate­go­rii i wymia­rów w bada­niu z udzia­łem ponad 900 osób, które wypeł­niły skalę HSP17. Stwier­dziła, że wysoka wraż­li­wość sta­nowi w rze­czy­wi­sto­ści kate­go­rię, a nie wymiar. Ogól­nie mówiąc, ozna­cza to, że albo się jest wysoko wraż­li­wym, albo nie.

Trudno usta­lić dokładny odse­tek wysoko wraż­li­wych osób w dowol­nej popu­la­cji. Uznaje się, że może on wyno­sić od 15 do 20 pro­cent, ale z róż­nych wzglę­dów liczba ta może być zawy­żona lub zani­żona. Ponadto na wyni­kach w skali HSP ciąży wiele czyn­ni­ków, przez co nie­któ­rzy wraż­liwi mogą uzy­ski­wać rezul­tat pośrodku skali z innych przy­czyn. Być może część osób uzy­skuje wszę­dzie niż­szą punk­ta­cję niż inni; część może być w dniu wypeł­nia­nia testu jest roz­pro­szona itp. Poza tym męż­czyźni zwy­kle uzy­skują niż­szy wynik, choć wiemy, że z cechą tą rodzi się tylu samo chłop­ców co dziew­czy­nek. Wygląda na to, że męż­czyźni ina­czej reagują na wypeł­nia­nie testu niż kobiety. Ale i tak wyniki więk­szo­ści ludzi nie wypa­dają pośrodku skali, lecz wska­zują, że albo mają oni tę cechę, albo nie.

DOES dobrze ujmuje wysoką wraż­li­wość

Gdy w roku 2011 pisa­łam Psy­cho­the­rapy and the Highly Sen­si­tive Per­son18 (chcąc uła­twić tera­peu­tom lep­sze zro­zu­mie­nie nas, a zwłasz­cza prze­ka­zać im, że nasza cecha nie jest cho­robą czy defek­tem), stwo­rzy­łam wspo­mniany już akro­nim, który ma poma­gać tera­peu­tom w usta­la­niu obec­no­ści tej cechy. Lubię korzy­stać z niego pod­czas opi­sy­wa­nia zarówno nas samych, jak i badań na nasz temat.

D – depth of pro­ces­sing – głę­bia prze­twa­rza­nia

U pod­staw wyso­kiej wraż­li­wo­ści leży skłon­ność do głęb­szego prze­twa­rza­nia infor­ma­cji. Jeśli podamy komuś numer tele­fonu, a ten ktoś nie ma go gdzie zapi­sać, będzie usi­ło­wał jakoś go prze­two­rzyć, aby w ten spo­sób uła­twić sobie zapa­mię­ta­nie – na przy­kład przez wie­lo­krotne powta­rza­nie go, dostrze­że­nie jakie­goś szcze­gól­nego układu czy zna­cze­nia cyfr albo ich podo­bień­stwa do cze­goś innego. Bez pod­da­nia tre­ści jakie­muś prze­twa­rza­niu nie będzie szansy jej zapa­mię­tać. Osoby wysoko wraż­liwe wszystko prze­twa­rzają głę­biej. Szu­kają rela­cji pomię­dzy wszyst­kim, co postrze­gają, a prze­szłymi doświad­cze­niami lub ana­lo­gicz­nymi obiek­tami. Robią to nie­za­leż­nie od tego, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie. Gdy podej­mu­jemy decy­zję, nie wie­dząc, jak dokład­nie do niej doszli­śmy, nazy­wamy to intu­icją; osoby wysoko wraż­liwe mają dobrą (choć nie nie­za­wodną!) intu­icję. Jeśli zaś podej­mują decy­zję w spo­sób świa­domy, mogą zauwa­żyć, że zaj­muje im to wię­cej czasu niż innym, bo sta­ran­nie roz­wa­żają wszyst­kie opcje. To także jest głę­bia prze­twa­rza­nia.

W bada­niach potwier­dza­ją­cych ten aspekt naszej cechy porów­ny­wano poziom akty­wa­cji mózgu u osób wraż­li­wych i u niewraż­li­wych pod­czas wyko­ny­wa­nia róż­nych zadań per­cep­cyj­nych. Bada­nia Jadzi Jagiel­lo­wicz19 poka­zały, że osoby wraż­liwe w więk­szym stop­niu korzy­stają z obsza­rów mózgu powią­za­nych z „głęb­szym” prze­twa­rza­niem infor­ma­cji, szcze­gól­nie w zada­niach wyma­ga­ją­cych dostrze­ga­nia niu­an­sów. W innym bada­niu, prze­pro­wa­dzo­nym przez nas ze współ­pra­cow­ni­kami20, wraż­li­wym i niewraż­li­wym oso­bom dano trudne z zało­że­nia zada­nia per­cep­cyjne (czyli wyma­ga­jące więk­szej akty­wi­za­cji mózgu, więk­szego wysiłku), zależne od kul­tury, z jakiej pocho­dzili. U osób nie­wraż­li­wych ujaw­niła się ocze­ki­wana trud­ność, jed­nak mózgi osób wraż­li­wych naj­wy­raź­niej nie doświad­czały jej, nie­za­leż­nie od tego, z jakiej kul­tury wywo­dzili się ci ludzie. Wyda­wało się, że natu­ralne jest dla nich wykra­cza­nie poza ocze­ki­wa­nia kul­tu­rowe i docie­ra­nie do tego, „jak jest w rze­czy­wi­sto­ści”.

Bada­nia prze­pro­wa­dzone przez Biankę Ace­vedo i jej współ­pra­cow­ni­ków21 wyka­zały w mózgach osób wysoko wraż­li­wych wyż­szą aktyw­ność w rejo­nie zwa­nym wyspą. Jest to obszar zaj­mu­jący się bie­żącą inte­gra­cją infor­ma­cji o wewnętrz­nych sta­nach i emo­cjach, pozy­cji ciała i wyda­rze­niach zewnętrz­nych. Nie­któ­rzy nazy­wają go ośrod­kiem świa­do­mo­ści22. Jeśli jeste­śmy w więk­szym stop­niu świa­domi tego, co się dzieje zarówno wewnątrz nas, jak i na zewnątrz, to takich wła­śnie wyni­ków nale­żało się spo­dzie­wać.

O – over­sti­mu­la­tion – prze­sty­mu­lo­wa­nie

Jeśli dostrze­gasz każdy naj­drob­niej­szy szcze­gół oko­licz­no­ści, w jakich się znaj­du­jesz, a są one wie­lo­ra­kie (wiele rze­czy do zapa­mię­ta­nia), inten­sywne (hałas, nie­ład itp.) albo sytu­acja cią­gnie się zbyt długo (dwu­go­dzinny dojazd do pracy), jest oczy­wi­ste, że szyb­ciej się zmę­czysz, musząc prze­twa­rzać tak wiele danych. Inni, któ­rzy nie dostrze­gają tyle co ty (albo wręcz nic), nie męczą się tak szybko. Mogą nawet uznać za dziwne, że cało­dzienne zwie­dza­nie mia­sta, a potem wie­czorne wyj­ście do klubu to dla cie­bie za dużo. Nie­prze­rwa­nie mówią, gdy ty marzysz o chwili ciszy i spo­koju na zebra­nie myśli, i uwiel­biają wypady do „ener­ge­tycz­nych” restau­ra­cji czy na imprezkę, pod­czas gdy ty z naj­wyż­szym tru­dem zno­sisz tam­tej­szy hałas. I wła­śnie to zacho­wa­nie jest naj­czę­ściej zauwa­żane przez oto­cze­nie – to, że nad­mierna sty­mu­la­cja (w tym także spo­łeczna) łatwo prze­ciąża osoby wysoko wraż­liwe albo że te z nich, które zdają sobie z tego sprawę, czę­ściej niż inne uni­kają takich sytu­acji.

W nie­dawno prze­pro­wa­dzo­nym bada­niu w Niem­czech Frie­de­rike Ger­sten­berg23 porów­ny­wała wraż­liwe i niewraż­liwe osoby, które miały za zada­nie wyszu­kać na ekra­nie moni­tora poprze­krzy­wiane litery „T” ukryte w gąsz­czu „L” usta­wio­nych w róż­nych kie­run­kach. Osoby wysoko wraż­liwe były szyb­sze i dokład­niej­sze, ale także bar­dziej zestre­so­wane po wyko­na­niu zada­nia. Czy wyni­kało to z wysiłku per­cep­cyj­nego, czy też z emo­cji towa­rzy­szą­cych udzia­łowi w eks­pe­ry­men­cie? Nie­za­leż­nie od tego, co kon­kret­nie było przy­czyną, odczu­wały prze­cią­że­nie. Podob­nie jak meta­lowa kon­struk­cja może zostać prze­cią­żona, gdy położy się na niej nad­mierny cię­żar, tak samo dzieje się z nami.

Stres wyni­ka­jący z dużego natę­że­nia bodź­ców nie jest jed­nak głów­nym prze­ja­wem wyso­kiej wraż­li­wo­ści, jak nie­kiedy suge­ro­wano, choć natu­ral­nie doświad­czamy go, gdy za wiele się dzieje. Trzeba uwa­żać, by nie mylić wyso­kiej wraż­li­wo­ści z zabu­rze­niem; dys­kom­fort zwią­zany z dozna­niami zmy­sło­wymi może być obja­wem zabu­rze­nia wyni­ka­ją­cego z pro­blemu z prze­twa­rza­niem danych zmy­sło­wych, a nie z nad­zwy­czaj­nej głębi takiego prze­twa­rza­nia. Na przy­kład osoby z zabu­rze­niami ze spek­trum auty­zmu cza­sami skarżą się na prze­cią­że­nie sen­so­ryczne, ale kiedy indziej reagują nie­do­sta­tecz­nie. Wydaje się, że trudno jest im usta­lić, na co mają zwra­cać uwagę, a co igno­ro­wać. W trak­cie roz­mowy może im się wyda­wać, że wzór na dywa­nie czy rodzaj żaró­wek w danym pomiesz­cze­niu są rów­nie istotne jak twarz roz­mówcy. Natu­ral­nie one też mogą się skar­żyć na prze­cią­że­nie bodź­cami i bywa, że w jesz­cze więk­szym stop­niu dostrze­gają dro­bia­zgi, ale – zwłasz­cza w inte­rak­cjach spo­łecz­nych – czę­sto sku­piają się na nie­istot­nych szcze­gó­łach, pod­czas gdy osoby wysoko wraż­liwe zwra­cają bacz­niej­szą uwagę na sub­telne detale mimiki, przy­naj­mniej wtedy, kiedy nie są nad­po­bu­dzone.

E – emo­tio­nal reac­ti­vity – reak­tyw­ność emo­cjo­nalna

W wyniku prze­pro­wa­dzo­nej serii badań Jadzia Jagiel­lo­wicz usta­liła24, że WWO reagują sil­niej niż nie-WWO na zdję­cia „nace­cho­wane pozy­tyw­nie”. (Dane z wcze­śniej­szych son­daży i eks­pe­ry­men­tów25 poka­zały już, że WWO moc­niej reagują zarówno na pozy­tywne, jak i nega­tywne doświad­cze­nia). Ujaw­niało się to jesz­cze wyraź­niej w przy­padku osób, które miały za sobą dobre dzie­ciń­stwo. Bada­nia Jagiel­lo­wicz nad mózgiem dowo­dzą, że ta reak­cja na pozy­tywne obrazy zacho­dziła nie tylko w rejo­nach zwią­za­nych z pier­wot­nym doświad­cza­niem sil­nych emo­cji, lecz także w rejo­nach „wyż­szych”, zwią­za­nych z myśle­niem i postrze­ga­niem, to zna­czy w tych, któ­rymi zaj­mują się bada­nia głębi prze­twa­rza­nia. To, że inten­sywna reak­cja na pozy­tywne obrazy jest dodat­kowo wzmac­niana przez dobre dzie­ciń­stwo, współ­gra z nową kon­cep­cją Micha­ela Plu­essa i Jaya Bel­sky’ego26 tak zwa­nej „wraż­li­wo­ści dają­cej prze­wagę” (ang. van­tage sen­si­ti­vity), którą sfor­mu­ło­wali, aby pod­kre­ślić spe­cy­ficzny poten­cjał wraż­li­wych osób do odno­sze­nia korzy­ści z pozy­tyw­nych wyda­rzeń, oko­licz­no­ści i inter­wen­cji.

„E” ozna­cza także empa­tię. W innym bada­niu Bianki Ace­vedo27 wraż­liwe i niewraż­liwe osoby oglą­dały zdję­cia przed­sta­wia­jące ich bli­skich oraz obce osoby wyra­ża­jące radość, smu­tek bądź mające neu­tralny wyraz twa­rzy. We wszyst­kich przy­pad­kach, gdy zdję­cie uka­zy­wało jakąś emo­cję, u wraż­li­wych osób zaob­ser­wo­wano zwięk­szoną akty­wa­cję wyspy, ale także układu neu­ro­nów lustrza­nych, szcze­gól­nie gdy badani patrzyli na zdję­cie przed­sta­wia­jące rado­sną twarz bli­skiej osoby. Mózgowy układ neu­ro­nów lustrza­nych28 został odkryty zale­d­wie około dwu­dzie­stu lat temu. Gdy obser­wu­jemy kogoś wyko­nu­ją­cego jakąś czyn­ność lub prze­ży­wa­ją­cego jakąś emo­cję, to sku­pi­sko neu­ro­nów akty­wuje się tak samo jak nie­które neu­rony osoby obser­wo­wa­nej. Jako przy­kład podam, że te same neu­rony uak­tyw­niają się do pew­nego stop­nia bez względu na to, czy kopiemy piłkę, widzimy kogoś kopią­cego piłkę, sły­szymy dźwięk kop­nię­cia piłki czy też sły­szymy lub wypo­wia­damy słowo „kop­nąć”.

Te nie­sa­mo­wite neu­rony nie tylko poma­gają nam w nauce przez naśla­do­wa­nie, ale także – w połą­cze­niu z innymi obsza­rami mózgu, szcze­gól­nie aktyw­nymi u osób wysoko wraż­li­wych – poma­gają nam poznać inten­cje i uczu­cia innych. Dla­tego też są one w znacz­nym stop­niu odpo­wie­dzialne za powszechną u ludzi zdol­ność do empa­tii. Nie tylko domy­ślamy się, jak ktoś się czuje, ale w pew­nym stop­niu sami odczu­wamy to samo co on. Wraż­liwe osoby dosko­nale wie­dzą, o czym piszę. Widok każ­dej smut­nej twa­rzy wywo­ły­wał więk­szą aktyw­ność neu­ro­nów lustrza­nych u WWO niż u pozo­sta­łych bada­nych. Na widok smut­nej miny bli­skich u osób wraż­li­wych docho­dziło do sil­niej­szej akty­wi­za­cji neu­ro­nów w obsza­rach suge­ru­ją­cych, że chcą coś zro­bić, chcą dzia­łać, niż w samych obsza­rach zwią­za­nych z empa­tią (być może uczymy się stu­dzić inten­sywną empa­tię, aby móc pospie­szyć z pomocą). Ale ogól­nie mówiąc, aktyw­ność mózgowa wska­zu­jąca na empa­tię pod­czas oglą­da­nia foto­gra­fii twa­rzy oka­zu­ją­cych dowolne silne emo­cje była wyż­sza u wysoko wraż­li­wych niż u pozo­sta­łych bada­nych.

Dość powszechne jest mylne prze­ko­na­nie, że pod wpły­wem emo­cji myślimy nie­lo­gicz­nie. Now­sze bada­nia naukowe, któ­rych ana­lizę prze­pro­wa­dził Roy Bau­me­ister ze współ­pra­cow­ni­kami29, umiej­sca­wiają emo­cje w samym cen­trum mądro­ści. Jed­nym z powo­dów może być fakt, że emo­cje odczu­wamy naj­czę­ściej w następ­stwie wyda­rzeń, co, jak się zdaje, pomaga nam zapa­mię­ty­wać te wyda­rze­nia i wycią­gać z nich wnio­ski. Im bar­dziej jeste­śmy roz­stro­jeni popeł­nio­nym błę­dem, tym wię­cej o nim myślimy i dzięki temu mamy szansę unik­nąć go w przy­szło­ści. Im bar­dziej cie­szymy się suk­ce­sem, tym wię­cej myślimy i mówimy o nim oraz o pro­wa­dzą­cej do niego dro­dze, co spra­wia, że mamy więk­sze szanse go powtó­rzyć.

Inne bada­nia oma­wiane przez Bau­me­istera, a poświę­cone pozy­tyw­nemu wpły­wowi emo­cji na jasność myśle­nia, poka­zują, że jeśli ludzie nie mają jakie­goś emo­cjo­nal­nego powodu do tego, żeby się cze­goś nauczyć, to nie uczą się tego zbyt dobrze albo wręcz nie uczą się wcale. To wła­śnie jeden z powo­dów, dla któ­rych łatwiej jest się nauczyć języka obcego, prze­by­wa­jąc w kraju, w któ­rym się nim mówi – mamy bowiem wtedy znaczną moty­wa­cję do tego, żeby się nie gubić, umieć odpo­wia­dać na pyta­nia i w ogóle nie wycho­dzić na głupka. Patrząc z tej per­spek­tywy, można przy­pusz­czać, że wła­ści­wie nie­moż­liwe jest, by wysoko wraż­liwe osoby głę­boko prze­twa­rzały infor­ma­cje bez moty­wa­cji z sil­niej­szych reak­cji emo­cjo­nal­nych. I pamię­tajmy, że moc­niej­sze reak­cje WWO doty­czą zwłasz­cza pozy­tyw­nych emo­cji, takich jak cie­ka­wość, ocze­ki­wa­nie suk­cesu (z wyko­rzy­sta­niem drogi na skróty, o któ­rej inni nie wie­dzą), przy­jemne pra­gnie­nie cze­goś, satys­fak­cja, radość, zado­wo­le­nie. Moż­liwe, że wszy­scy reagują sil­nie na nega­tywne wyda­rze­nia, ale osoby wysoko wraż­liwe, jak się zdaje, wypo­sa­żone są do tego, by szcze­gól­nie doce­niać dobre rezul­taty i lepiej niż inni kom­bi­no­wać, jak do nich dopro­wa­dzić. Wyobra­żam sobie, że potra­fimy zapla­no­wać wyjąt­kowe przy­ję­cie uro­dzi­nowe, mając przed oczami radość, jaką ono wywoła.

S – sen­sing the sub­tle – wyczu­wa­nie sub­tel­no­ści

Więk­szość cyto­wa­nych badań wyma­gała od uczest­ni­ków dostrze­ga­nia sub­tel­nych szcze­gó­łów. Czę­sto wła­śnie to naj­bar­dziej się u nas rzuca w oczy – reje­stru­jemy niu­anse, które innym umy­kają. Zwa­żyw­szy na to i ponie­waż nazwa­łam tę cechę „wysoką wraż­li­wo­ścią”, wiele osób trak­to­wało to jako rdzeń tej cechy1. (Aby zapo­biec takim nie­po­ro­zu­mie­niom i pod­kre­ślić rolę prze­twa­rza­nia, jako bar­dziej for­malne, naukowe okre­śle­nie tej cechy zapro­po­no­wa­li­śmy „wraż­li­wość prze­twa­rza­nia zmy­sło­wego”). Cecha ta nie polega jed­nak na nad­zwy­czaj­nej ostro­ści zmy­słów – są prze­cież wysoko wraż­liwe osoby ze sła­bym wzro­kiem lub słu­chem. Co prawda nie­któ­rzy wraż­liwi ludzie podają, że pewne ich zmy­sły są szcze­gól­nie wyczu­lone, ale nawet i w tych przy­pad­kach można zało­żyć, że bar­dziej sta­ran­nie prze­twa­rzają oni infor­ma­cje zmy­słowe, a nie, że ich oczy, nos, skóra, kubki sma­kowe czy uszy mają jakieś nie­zwy­kłe wła­ści­wo­ści. Powtórzmy, obszary mózgowe wyka­zu­jące wyż­szy poziom aktyw­no­ści u WWO pod­czas postrze­ga­nia są odpo­wie­dzialne za zło­żone prze­twa­rza­nie infor­ma­cji zmy­sło­wych; nie są to te obszary, które roz­po­znają litery po ich kształ­cie czy nawet skła­dają z nich słowa, ale te, które wychwy­tują sub­tel­no­ści zna­cze­niowe tych słów.

Nasza zdol­ność postrze­ga­nia sub­tel­nych szcze­gó­łów przy­datna jest w naj­roz­ma­it­szych sytu­acjach, od korzy­sta­nia z przy­jem­no­ści codzien­nego życia po kom­plek­sowe pla­no­wa­nie reak­cji z uwzględ­nie­niem wysy­ła­nych przez ludzi nie­wer­bal­nych sygna­łów (z któ­rych mogą sobie nawet nie zda­wać sprawy) o ich nastroju czy uczci­wo­ści zamia­rów. Z dru­giej strony, kiedy jeste­śmy zmę­czeni, nie dostrze­gamy niczego (ani sub­tel­nego, ani rzu­ca­ją­cego się w oczy) oprócz wła­snej potrzeby wytchnie­nia – co wie­dzie nas do kolej­nego waż­nego punktu.

Każda wysoko wraż­liwa osoba jest inna i zmie­nia się zależ­nie od chwili

Sche­mat DOES sta­nowi świetną ogólną wska­zówkę do zro­zu­mie­nia wyso­kiej wraż­li­wo­ści, ale nie jest nie­za­wodny. Zależ­nie od samo­po­czu­cia możemy wcale nie roz­wa­żać swo­jego postę­po­wa­nia albo nie zwra­cać uwagi na sub­tel­no­ści nawet w takim stop­niu, w jakim robią to pozo­stali. Ponadto róż­nimy się mię­dzy sobą. Ludzie mają różne inne cechy30, różne histo­rie oso­bi­ste i po pro­stu są różni. W zapale usta­le­nia naszej toż­sa­mo­ści gru­po­wej – choćby jako nie­zro­zu­mia­nej mniej­szo­ści – nie powin­ni­śmy zapo­mi­nać, że prze­cież nie jeste­śmy jed­na­kowi. A zwłasz­cza nie wszy­scy i nie za każ­dym razem jeste­śmy w pełni świa­do­mymi, sumien­nymi, cudow­nymi ludźmi!

Weźmy „O” – łatwo ule­ga­jący prze­sty­mu­lo­wa­niu. Dwie wraż­liwe osoby mogą się zacho­wy­wać zupeł­nie ina­czej w sytu­acji, gdy doku­cza im hałas czy gru­biań­skie zacho­wa­nie. Jedna może nie uskar­żać się gło­śno i nie oka­zy­wać, że cokol­wiek jej prze­szka­dza, ponie­waż zwy­kle unika takich sytu­acji albo po cichu się z nich wyco­fuje. Na przy­kład nie będzie pozo­sta­wać w miej­scu pracy, w któ­rym wystę­puje uciąż­liwy hałas, nie­wy­bredne zacho­wa­nia czy inne nie­do­god­no­ści. Jeśli zaś nie jest w sta­nie unik­nąć takich pro­ble­mów, prze­cze­kuje je po cichu do chwili, kiedy można im zara­dzić. Inne wysoko wraż­liwe osoby – zwy­kle mające za sobą bar­dziej stre­su­jącą prze­szłość – mogą trak­to­wać sie­bie bar­dziej jak ofiarę i czuć się bar­dziej roz­stro­jone, a jed­no­cze­śnie mieć mniej­szą zdol­ność do znaj­do­wa­nia sobie wła­ściw­szego śro­do­wi­ska i uni­ka­nia nie­od­po­wied­niego. Mogą mieć poczu­cie, że muszą się przy­po­do­bać oto­cze­niu lub coś udo­wod­nić. W kon­tek­ście zawo­do­wym mogą nie zmie­niać miej­sca pracy tak długo, aż docho­dzi do kry­zysu, w któ­rym wszy­scy dowia­dują się o ich „prze­wraż­li­wie­niu”.

Bha­vini Shri­va­stava, która prze­pro­wa­dziła bada­nia31 nad oso­bami wysoko wraż­li­wymi w fir­mie infor­ma­tycz­nej w Indiach, stwier­dziła, że czują się one bar­dziej zestre­so­wane przez swoje śro­do­wi­sko pracy, nato­miast postrze­gane są przez prze­ło­żo­nych jako bar­dziej pro­duk­tywne. Jeśli zało­żymy, że te wraż­liwe osoby, któ­rych praca i wydaj­ność cier­piały w wyniku stresu, już się zwol­niły lub zostały zwol­nione, to pozo­stałe (star­sze i z więk­szym doświad­cze­niem) naj­wy­raź­niej się przy­sto­so­wały, być może dzięki szcze­gól­nemu trak­to­wa­niu przez prze­ło­żo­nych oraz dzięki temu, że ich głę­bia prze­twa­rza­nia oraz wyczu­le­nie na szcze­góły mogą wno­sić istotny wkład w dzia­ła­nie firmy. Można zatem wyróż­nić co naj­mniej dwa typy WWO – osoby, które ogól­nie sobie radzą, i te do tego nie­zdolne, co w obu przy­pad­kach wynika z innych cech ich oso­bo­wo­ści. Albo co naj­mniej dwa typy sytu­acji: stre­su­jące w nie­wiel­kim stop­niu, w któ­rych WWO się odnaj­dują i spra­wiają wra­że­nie sil­nych przez znaj­do­wa­nie spo­so­bów adap­ta­cji nie­do­stęp­nych innym; albo eks­tre­mal­nie stre­su­jące, w któ­rych nie są w sta­nie się przy­sto­so­wać i spra­wiają wra­że­nie sła­bych.

Reflek­sje koń­cowe

Bada­nia nad wraż­li­wo­ścią sta­no­wiły dla mnie nie­zwy­kłą przy­godę. Zaczęło się od pro­stego zacie­ka­wie­nia uwagą rzu­coną przez kogoś na mój temat. Prze­pro­wa­dzi­łam wywiady z oso­bami podej­rze­wa­ją­cymi, że mogą być wysoko wraż­liwe, aby prze­ko­nać się, na czym to polega, ale nie mając jesz­cze żad­nych pla­nów badaw­czych z tym zwią­za­nych, a już z pew­no­ścią nie myśląc o pisa­niu książki popu­la­ry­zu­ją­cej wie­dzę na ten temat. Jed­nak po pew­nym cza­sie uświa­do­mi­łam sobie, że – jak to lubię okre­ślać – gdy szłam tą drogą, za moim ple­cami zaczął się for­mo­wać długi pochód ludzi, któ­rzy byli wysoko wraż­liwi, ale ni­gdy nie sły­szeli tego ter­minu.

Czę­sto spo­ty­kam się z pyta­niem: „Jak zdo­łała pani odkryć nową cechę?”. Odpo­wiedź jest taka, że wraż­li­wość nie jest nowa, ale trudno ją uchwy­cić przez obser­wa­cję zacho­wań ludzi, jak zwy­kle postę­puje się w psy­cho­lo­gii. Dla­tego psy­cho­lo­dzy i pozo­stali ludzie ucie­kali się do sto­so­wa­nia do tej cechy okre­śleń pokrew­nych, ale nie­pre­cy­zyj­nych, takich jak nie­śmia­łość czy intro­wer­sja. Bar­dzo utrud­niamy innym zaob­ser­wo­wa­nie naszej cechy, ponie­waż tak sil­nie reagu­jemy na śro­do­wi­sko, że w oto­cze­niu ludzi sta­jemy się jakby kame­le­onami, za wszelką cenę sta­ra­jąc się wpa­so­wać. Szczę­śli­wie zło­żyło się tak, że będąc jed­no­cze­śnie zain­try­go­wa­nym naukow­cem i czło­wie­kiem wysoko wraż­li­wym, mogłam poznać to doświad­cze­nie od wewnątrz. Nie­mniej, jak pisa­łam w przed­mo­wie do pierw­szego wyda­nia, zwró­ci­łam uwagę na swoją wraż­li­wość dopiero po tym, jak ktoś inny ją sko­men­to­wał, gdy „nad­mier­nie” zare­ago­wa­łam na zabieg medyczny.

Gdy się ujaw­niamy, naj­bar­dziej rzu­cają się w oczy nasze „nad­mierne” reak­cje w porów­na­niu z innymi ludźmi („O” – nad­mierna sty­mu­la­cja i „E” – moc­niej­sze reak­cje emo­cjo­nalne). Ale prze­cież sta­no­wimy mniej­szość, więc natu­ral­nie nasze reak­cje są powy­żej prze­cięt­nej i nie takie jak u więk­szo­ści ludzi. Wła­śnie przez te bar­dziej zauwa­żalne „O” i „E” nam samym oraz innym ludziom zdaje się, że mamy jakiś defekt. Co wię­cej, wysoko wraż­liwe osoby z trudną prze­szło­ścią sła­biej kon­tro­lują swoje reak­cje, a zatem cechę tę zaczęto koja­rzyć z pro­ble­mami. Te nie­liczne widoczne w naszych zacho­wa­niach oznaki „D” i „S” (głębi prze­twa­rza­nia i świa­do­mo­ści niu­an­sów) łatwo prze­oczyć, a także prze­ina­czyć ich zna­cze­nie. Na przy­kład, jeśli widzi się nas, jak stop­niowo wcho­dzimy w jakąś sytu­ację czy z wolna podej­mu­jemy decy­zję, znów spra­wia to wra­że­nie nie­po­ko­ją­cej odmien­no­ści, poten­cjal­nego pro­blemu, a zatem defektu. Łatwo prze­oczyć to, jak dobre bywają te decy­zje, kiedy wresz­cie zostają pod­jęte. Ponadto taki rodzaj powol­no­ści może być powo­do­wany przez wiele innych czyn­ni­ków niż wysoka wraż­li­wość, na przy­kład przez lęk czy nawet niski poziom inte­li­gen­cji. Tym, co naj­wy­raź­niej odróż­nia wysoko wraż­liwą mniej­szość od reszty ludzi, jest to, co się dzieje we wnę­trzu, co nie­wi­doczne. Dzięki Bogu za dostępne nowe metody badań mózgu, które uwi­dacz­niają te róż­nice, i za was wszyst­kich, któ­rzy wystą­pi­li­ście z sze­regu i powie­dzie­li­ście: „Tak, ja też tak mam”.

Więc świę­tujmy! Może nawet zor­ga­ni­zujmy pochód.

Wraż­li­wość to w języku angiel­skim sen­si­vity, od słowa sen­ses – zmy­sły (przyp. red. pol.). [wróć]

Przed­mowa

Przed­mowa

„Beksa!”

„Ale cykor!”

„Nie psuj nam zabawy!”

Brzmi zna­jomo?

A to, wypo­wia­dane w dobrej wie­rze, ostrze­że­nie: „Jesteś po pro­stu prze­wraż­li­wiony”?

Jeśli byłeś podobny do mnie, czę­sto sły­sza­łeś takie słowa i czu­łeś przez nie, że w jakiś fun­da­men­talny spo­sób róż­nisz się od innych. Byłam prze­ko­nana, że mam jakiś nie­usu­walny defekt, który powin­nam ukry­wać i który ska­zuje mnie na życie gor­szej kate­go­rii. Byłam prze­ko­nana, że coś jest ze mną „nie tak”.

Tym­cza­sem w rze­czy­wi­sto­ści i z tobą, i ze mną wszystko jest „tak”. Jeśli odpo­wie­dzia­łeś twier­dząco na 12 lub wię­cej pytań testu otwie­ra­ją­cego zasad­ni­czy tekst książki (str. 52) lub jeśli szcze­gó­łowy opis w roz­dziale pierw­szym dobrze do cie­bie pasuje (to jest naj­lep­szy spraw­dzian), nale­żysz do szcze­gól­nego typu ludzi – jesteś osobą wysoko wraż­liwą, dalej okre­ślaną w skró­cie jako WWO. A ta książka jest napi­sana spe­cjal­nie dla cie­bie.

Posia­da­nie wraż­li­wego układu ner­wo­wego to cecha nor­malna i zasad­ni­czo neu­tralna. Przy­pusz­czal­nie go odzie­dzi­czy­łeś. Wystę­puje on u około 15–20 pro­cent popu­la­cji. Powo­duje, że dostrze­gasz niu­anse w swoim oto­cze­niu, co w wielu sytu­acjach daje ci istotną prze­wagę. Ozna­cza także, że łatwiej ule­gasz prze­cią­że­niu, gdy zbyt długo prze­by­wasz w inten­syw­nie sty­mu­lu­ją­cym śro­do­wi­sku, w któ­rym bom­bar­dują cię obrazy i dźwięki, dopro­wa­dza­jąc twój układ ner­wowy do wyczer­pa­nia. Jak z tego widać, wraż­li­wość ma zarówno zalety, jak i wady.

W naszej kul­tu­rze bycie wypo­sa­żo­nym w tę cechę nie jest jed­nak uwa­żane za ide­alne i zapewne oko­licz­ność ta w znacz­nym stop­niu cię ukształ­to­wała. Rodzice i nauczy­ciele, kie­ru­jąc się naj­lep­szymi inten­cjami, przy­pusz­czal­nie pró­bo­wali pomóc ci „pora­dzić sobie” z tą cechą, jakby sta­no­wiła jakąś wadę. Rówie­śnicy zapewne nie zawsze odno­sili się do niej z taką deli­kat­no­ścią. A w doj­rza­łym życiu przy­pusz­czal­nie było ci trud­niej zna­leźć odpo­wiedni zawód czy part­nera oraz zbu­do­wać poczu­cie wła­snej war­to­ści i pew­ność sie­bie.

Co ta książka ma ci do zaofe­ro­wa­nia

Książka ta dostar­cza pod­sta­wo­wych infor­ma­cji na temat tej cechy; wia­do­mo­ści, któ­rych nie znaj­dziesz ni­gdzie indziej. Jest owo­cem pię­ciu lat badań, pogłę­bio­nych wywia­dów, doświad­cze­nia kli­nicz­nego, kur­sów i indy­wi­du­al­nych kon­sul­ta­cji z set­kami wysoko wraż­li­wych osób, a także sta­ran­nego czy­ta­nia mię­dzy wier­szami tego, co psy­cho­lo­gia już odkryła na temat tej cechy, choć jesz­cze nie zda­wała sobie z tego sprawy. W pierw­szych trzech roz­dzia­łach zapo­znasz się z pod­sta­wo­wymi infor­ma­cjami na temat wyso­kiej wraż­li­wo­ści oraz dowiesz się, jak sobie radzić z prze­sty­mu­lo­wa­niem i nad­po­bu­dze­niem układu ner­wo­wego.

Dalej w książce oma­wiany jest wpływ wraż­li­wo­ści na bieg życia, roz­wój kariery, związki i życie wewnętrzne. Sku­pia się na korzy­ściach, z któ­rych być może dotąd nie zda­wa­łeś sobie sprawy, oraz przed­sta­wia porady doty­czące typo­wych dla WWO pro­ble­mów, takich jak nie­śmia­łość i trud­no­ści w zna­le­zie­niu odpo­wied­niego rodzaju pracy.

To będzie daleka podróż. Więk­szość wysoko wraż­li­wych ludzi, któ­rym pomo­gły infor­ma­cje zawarte w tej książce, mówiła mi, że rady­kal­nie zmie­niły one ich życie – mówili mi też, że koniecz­nie powin­nam ci o tym powie­dzieć.

Słowo do nieco mniej wraż­li­wych

Po pierw­sze, jeśli się­gasz po tę książkę, bo jesteś rodzi­cem, mał­żon­kiem lub przy­ja­cie­lem osoby wysoko wraż­li­wej, wiedz, że szcze­gól­nie zachę­cam cię do tej lek­tury. Rela­cja łącząca cię z tą osobą ule­gnie znacz­nej popra­wie.

Po dru­gie, tele­fo­niczny son­daż prze­pro­wa­dzony wśród trzy­stu losowo wybra­nych respon­den­tów nale­żą­cych do róż­nych grup wie­ko­wych poka­zał, że choć 20 pro­cent wyka­zy­wało skraj­nie wysoki lub wysoki poziom wraż­li­wo­ści, u kolej­nych 22 pro­cent dało się stwier­dzić umiar­ko­wany poziom wraż­li­wo­ści. Ci z was, któ­rzy należą do tej dru­giej grupy, także odniosą istotne korzy­ści z prze­czy­ta­nia tej książki.

Warto przy oka­zji zazna­czyć, że 42 pro­cent respon­den­tów podało, że w ogóle nie są wraż­liwi – co pozwala pojąć, dla­czego wysoko wraż­liwe osoby czują się tak bar­dzo nie­do­pa­so­wane do znacz­nej czę­ści świata. I, oczy­wi­ście, to wła­śnie ta część popu­la­cji zawsze pogła­śnia radio­od­bior­niki i naci­ska klak­sony.

Ponadto można bez­piecz­nie zało­żyć, że każdy robi się nie­kiedy wysoko wraż­liwy – na przy­kład po mie­siącu spę­dzo­nym samot­nie w gór­skim sza­ła­sie. I wszy­scy stają się coraz bar­dziej wraż­liwi z wie­kiem. Wła­ści­wie u więk­szo­ści ludzi, bez względu na to, czy to potwier­dzają, w okre­ślo­nych sytu­acjach docho­dzi do głosu jakiś aspekt wyso­kiej wraż­li­wo­ści.

I słowo do nie-WWO

Cza­sem ludzie będący nie-WWO czują się wyklu­czeni i ura­żeni myślą, że się od nich róż­nimy i spra­wiamy nie­kiedy wra­że­nie, jak­by­śmy uwa­żali się za lep­szych. „A więc myślisz, że nie jestem wraż­liwy?” – pytają. Pro­blem polega na tym, że słowo „wraż­liwy” zna­czy także „wyro­zu­miały” i „świa­domy”. Zarówno WWO, jak i nie-WWO mogą wyka­zy­wać te przy­mioty, które u nas ujaw­niają się szcze­gól­nie wtedy, gdy mamy dobre samo­po­czu­cie i jeste­śmy wyczu­leni na sub­tel­no­ści. W sta­nie wyci­sze­nia WWO mogą mieć zdol­ność odbie­ra­nia nawet naj­drob­niej­szych niu­an­sów. Kiedy jed­nak jeste­śmy nad­po­bu­dzeni, co zda­rza się nam czę­sto, jeste­śmy jak naj­dalsi od wyka­zy­wa­nia się wyro­zu­mia­ło­ścią czy czu­ło­ścią. Jeste­śmy wtedy prze­cią­żeni, wykoń­czeni i marzymy tylko o tym, żeby pobyć tro­chę w samot­no­ści. Tym­cza­sem twoi przy­ja­ciele nie­bę­dący WWO mogą w takich cha­otycz­nych sytu­acjach odzna­czać się więk­szym zro­zu­mie­niem dla innych.

Długo roz­wa­ża­łam, jak nazwać tę cechę. Wie­dzia­łam, że nie chcę powtó­rzyć błędu pole­ga­ją­cego na myle­niu jej z intro­wer­sją, nie­śmia­ło­ścią, zaha­mo­wa­niem czy całą masą innych myl­nych okre­śleń, jakie sto­sują do nas psy­cho­lo­dzy. Żadne z nich nie oddaje neu­tral­nego aspektu tej cechy, nie mówiąc już o pozy­tyw­nym. „Wraż­li­wość” wyraża neu­tralny fakt więk­szego wyczu­le­nia na bodźce. Sądzi­łam więc, że nade­szła pora, by wyna­gro­dzić nam zaznane uprze­dze­nia przez wybór słowa, które może być inter­pre­to­wane na naszą korzyść.

Jed­nak nie­któ­rym ludziom bycie „wysoko wraż­li­wym” abso­lut­nie nie koja­rzy się pozy­tyw­nie. Sie­dząc teraz i pisząc tę książkę w domo­wym zaci­szu, gdy nie mówi się jesz­cze na temat tej cechy, pozwolę sobie prze­wi­dzieć, że sta­nie się ona powo­dem mnó­stwa uszczy­pli­wych żar­tów i uwag na temat WWO. Wokół poję­cia wraż­li­wo­ści zebrała się potężna zbio­rowa ener­gia – pra­wie tak wielka, jak ta ota­cza­jąca kwe­stie płci, z któ­rymi zresztą wraż­li­wość bywa czę­sto mylona. (Tyle samo dziew­czy­nek i chłop­ców rodzi się wysoko wraż­li­wymi, ale uważa się, że męż­czyźni nie powinni posia­dać tej cechy, nato­miast kobiety powinny. Obie płcie płacą wysoką cenę za to zamie­sza­nie). Bądź zatem gotów na erup­cję tej ener­gii. Chroń zarówno swoją wraż­li­wość, jak i rodzące się jej rozu­mie­nie, powstrzy­mu­jąc się od opo­wia­da­nia o niej, gdy roz­są­dek pod­po­wie ci, że tak będzie lepiej.

Ale przede wszyst­kim ciesz się świa­do­mo­ścią, że jest mnó­stwo ludzi o podob­nej umy­sło­wo­ści. Dotych­czas się nie kon­tak­to­wa­li­śmy, ale teraz już to zro­bi­li­śmy, z korzy­ścią dla nas samych i dla spo­łe­czeń­stwa. W roz­dzia­łach 1, 6 i 10 napi­szę wię­cej na temat istot­nych funk­cji spo­łecz­nych odgry­wa­nych przez osoby wysoko wraż­liwe.

Czego potrze­bu­jesz

Stwier­dzi­łam, że oso­bom wysoko wraż­li­wym służy czwór­to­rowe podej­ście, które zosta­nie omó­wione w tej książce.

Samo­wie­dza.

Musisz zro­zu­mieć, co to zna­czy być wysoko wraż­li­wym. Dogłęb­nie. I jak to się ma do innych two­ich cech oraz jak wpły­nęła na cie­bie nega­tywna postawa spo­łe­czeń­stwa. Ponadto musisz dobrze poznać swoje czułe ciało. Koniec z igno­ro­wa­niem go z powodu tego, że spra­wia wra­że­nie zbyt mało chęt­nego do współ­pracy z tobą czy sła­bego.

Rein­ter­pre­ta­cja (

refra­ming

).

Musisz aktyw­nie zre­in­ter­pre­to­wać dużą część swo­jej prze­szło­ści w świe­tle wie­dzy, że przy­sze­dłeś na świat jako osoba wysoko wraż­liwa. Wiele z two­ich „pora­żek” było nie­unik­nio­nych, ponie­waż ani ty, ani twoi rodzice, nauczy­ciele, kole­dzy czy współ­pra­cow­nicy nie rozu­mieli, jak funk­cjo­nu­jesz. Rein­ter­pre­ta­cja two­ich doświad­czeń może pro­wa­dzić do zbu­do­wa­nia wyż­szego poczu­cia wła­snej war­to­ści, a jest ono dla WWO wyjąt­kowo ważne, gdyż zapo­biega nad­po­bu­dze­niu w nowych (a przez to sil­nie sty­mu­lu­ją­cych) sytu­acjach. Rein­ter­pre­ta­cja nie zacho­dzi jed­nak auto­ma­tycz­nie. Dla­tego na końcu każ­dego roz­działu zamiesz­czam ćwi­cze­nia, w któ­rych czę­sto się ona prze­wija.

Zdro­wie­nie.

Jeśli jesz­cze tego nie zro­bi­łeś, teraz wła­śnie musisz uru­cho­mić pro­ces goje­nia głęb­szych ran. Byłeś bar­dzo wraż­liwy w dzie­ciń­stwie; pro­blemy rodzinne i szkolne, cho­roby itp. wywie­rały na cie­bie więk­szy wpływ niż na innych. Ponadto róż­ni­łeś się od rówie­śni­ków i pra­wie na pewno cier­pia­łeś z tego powodu. Spo­dzie­wa­jąc się sil­nych emo­cji, które zapewne poja­wią się przy takiej wewnętrz­nej pracy koniecz­nej dla zale­cze­nia ran z prze­szło­ści, osoby wysoko wraż­liwe mogą mieć więk­szą skłon­ność do tego, by się powstrzy­my­wać przed jej wyko­na­niem. Ostroż­ność i roz­waga są uza­sad­nione, ale nie przy­słu­żysz się sobie, zosta­wia­jąc to zada­nie na póź­niej.

Pomoc

w

swo­bod­nym udzie­la­niu się

w

świe­cie oraz naucze­niu się, kiedy należy się wyco­fy­wać.

Możesz, powi­nie­neś i musisz anga­żo­wać się w sprawy świata. Świat naprawdę cię potrze­buje. Ale musisz się też nauczyć, jak nie popa­dać w prze­sadę z dzia­ła­niem lub powstrzy­my­wa­niem się przed nim. Książka ta, wolna od sprzecz­nych prze­ka­zów wysy­ła­nych przez mniej wraż­liwą kul­turę, pokaże ci, jak uchwy­cić tę rów­no­wagę.

Ponadto powiem o wpły­wie, jaki wysoka wraż­li­wość wywiera na twoje bli­skie związki. Omó­wię także psy­cho­te­ra­pię dla WWO – które osoby powinny się jej pod­dać, dla­czego, jakiego typu, u kogo, a zwłasz­cza jaka jest spe­cy­fika takiej tera­pii. Następ­nie przed­sta­wię zagad­nie­nia doty­czące opieki medycz­nej dla WWO, w tym sporo na temat takich leków jak Pro­zac, czę­sto przyj­mo­wa­nych przez WWO. Na koniec książki zosta­wię delek­to­wa­nie się bogac­twem naszego życia wewnętrz­nego.

O mnie

Zaj­muję się nauko­wymi bada­niami psy­cho­lo­gicz­nymi, wykła­dam na uni­wer­sy­te­cie, jestem psy­cho­te­ra­peutką i autorką powie­ści. Co naj­waż­niej­sze jed­nak, jestem osobą wysoko wraż­liwą, tak jak ty. Nie piszę tej książki ex cathe­dra, z zamia­rem dopo­mo­że­nia ci, moje ty bie­dac­two, w upo­ra­niu się z twoim „syn­dro­mem”. Znam naszą cechę z wła­snego doświad­cze­nia, wiem, jakie są jej zalety i jakie sta­wia wyzwa­nia.

W dzie­ciń­stwie ucie­ka­łam w domu od cha­osu życia rodzin­nego. W szkole uni­ka­łam sportu, zabaw gru­po­wych i w ogóle kon­tak­tów z rówie­śni­kami. Jakąż mie­szankę ulgi i upo­ko­rze­nia odczu­łam, gdy oka­zało się, że moja stra­te­gia przy­nosi efekty i zaczęto mnie zupeł­nie igno­ro­wać.

W gim­na­zjum dosta­łam się pod ochronne skrzy­dła eks­tra­wer­tyczki. Przy­jaźń ta prze­trwała rów­nież w latach lice­al­nych; zresztą i tak więk­szość czasu prze­zna­cza­łam na naukę. Na stu­diach moje życie stało się znacz­nie trud­niej­sze. Po wielu fal­star­tach, mię­dzy innymi przed­wcze­snym mał­żeń­stwie, które prze­trwało cztery lata, osta­tecz­nie skoń­czy­łam stu­dia pierw­szego stop­nia na Uni­wer­sy­te­cie Kali­for­nij­skim w Ber­ke­ley, gdzie nale­ża­łam do brac­twa Phi Beta Kappa. Wiele godzin prze­pła­ka­łam jed­nak w roz­ma­itych łazien­kach, oba­wia­jąc się, że wariuję. (Z prze­pro­wa­dzo­nych przeze mnie badań wynika, że takie ucieczki, nie­rzadko słu­żące temu, żeby się wypła­kać, są typowe dla WWO).

Na stu­diach magi­ster­skich dosta­łam gabi­net, w któ­rym cho­wa­łam się i pła­ka­łam, gdy trzeba było odzy­skać rów­no­wagę. Ze względu na te reak­cje zakoń­czy­łam stu­dia na tym pozio­mie, mimo że gorąco zachę­cano mnie do kon­ty­nu­owa­nia nauki i przy­go­to­wa­nia pracy dok­tor­skiej. Musiało minąć dwa­dzie­ścia pięć lat, nim zgro­ma­dzi­łam infor­ma­cje na temat mojej cechy, pozwa­la­jące mi zro­zu­mieć swoje reak­cje i zro­bić ten dok­to­rat.

Gdy mia­łam dwa­dzie­ścia trzy lata, pozna­łam mojego obec­nego męża i zaszy­łam się w domu, by pisać i wycho­wy­wać naszego syna. Byłam jed­no­cze­śnie zachwy­cona i zawsty­dzona tym, że nie udzie­lam się „w świe­cie”. Zda­wa­łam sobie nie­ja­sno sprawę, że tracę moż­li­wo­ści dal­szego kształ­ce­nia, zdo­by­wa­nia więk­szego uzna­nia dla swo­ich talen­tów oraz kon­takty z róż­nymi ludźmi. Ale na pod­sta­wie gorz­kiej prze­szło­ści sądzi­łam, że nie mam innego wyboru.

Nie da się jed­nak unik­nąć wszel­kich poru­sza­ją­cych wyda­rzeń. Musia­łam się pod­dać zabie­gowi medycz­nemu, po któ­rym mia­łam nadzieję wró­cić do formy w ciągu paru tygo­dni. Nie­stety, mój orga­nizm przy­po­mi­nał mi o nim mie­sią­cami fizycz­nych i emo­cjo­nal­nych per­tur­ba­cji. Zosta­łam ponow­nie zmu­szona do skon­fron­to­wa­nia się z moją „fatalną wadą”, która tak mnie wyróż­niała. Posta­no­wi­łam więc spró­bo­wać psy­cho­te­ra­pii. I mia­łam szczę­ście. Po kilku spo­tka­niach moja tera­peutka powie­działa: „Ależ oczy­wi­ście, że to cię wypro­wa­dziło z rów­no­wagi; jesteś sza­le­nie wraż­liwą osobą”.

Co to jest – pomy­śla­łam sobie – jakaś nowa wymówka? Powie­działa, że spe­cjal­nie się nad tym nie zasta­na­wiała, ale doświad­cze­nie jej mówi, że ludzie znacz­nie róż­nią się tole­ran­cją na bodźce, a także otwar­to­ścią na głęb­sze zna­cze­nie swo­ich prze­żyć – tych dobrych i tych złych. Według niej taka wraż­li­wość nie była prze­ja­wem uszczerbku psy­chicz­nego czy zabu­rze­nia. Taką przy­naj­mniej miała nadzieję, bo sama też była wysoce wraż­liwa. Przy­po­mi­nam sobie jej szel­mow­ski uśmiech, gdy dodała: „…podob­nie zresztą jak więk­szość ludzi, któ­rych, moim zda­niem, naprawdę warto poznać”.

Tera­pię kon­ty­nu­owa­łam przez wiele lat, ani chwili za długo, pra­cu­jąc nad róż­nymi zagad­nie­niami się­ga­ją­cymi dzie­ciń­stwa. Cen­tral­nym moty­wem pracy stał się wpływ wyso­kiej wraż­li­wo­ści. Poja­wiło się moje poczu­cie jakie­goś defektu. Dostrze­głam goto­wość innych do ota­cza­nia mnie opieką w zamian za korzy­sta­nie z owo­ców mojej wyobraźni, empa­tii, kre­atyw­no­ści czy prze­ni­kli­wo­ści, któ­rych ja sama nie potra­fi­łam cenić. Wypły­nęło też wyni­ka­jące stąd moje odsu­nię­cie się od świata. Ale gdy to wszystko zro­zu­mia­łam, poczu­łam, że jestem zdolna powró­cić do świata. Teraz czer­pię wielką przy­jem­ność z uczest­nic­twa w jego życiu, cie­szę się rolą spe­cja­li­sty i moż­li­wo­ścią dzie­le­nia się z ludźmi wyjąt­ko­wymi darami mojej wraż­li­wo­ści.

Wie­dza naukowa u pod­staw tej książki

Ponie­waż uświa­do­mie­nie sobie mojej cechy odmie­niło mi życie, posta­no­wi­łam wię­cej o niej poczy­tać, ale pra­wie nic na ten temat nie można było zna­leźć. Pomy­śla­łam, że zbli­żo­nym zagad­nie­niem będzie intro­wer­sja. Bar­dzo mądrze pisał o niej psy­chia­tra Carl Jung, okre­śla­jąc ją jako ten­den­cję do zwra­ca­nia się do swego wnę­trza. Tek­sty Junga, który sam był wysoko wraż­liwy, bar­dzo dużo mi dały, nato­miast bar­dziej naukowe opra­co­wa­nia kon­cen­tro­wały się wokół tego, że intro­wer­tycy są nie­to­wa­rzy­scy, co skło­niło mnie do reflek­sji, że utoż­sa­mia­nie wraż­li­wo­ści z intro­wer­sją może być błędne.

Mając za punkt wyj­ścia tak nie­wielki zasób infor­ma­cji, posta­no­wi­łam dać ogło­sze­nie w gazetce wyda­wa­nej na uni­wer­sy­te­cie, w któ­rym wów­czas pra­co­wa­łam. Chcia­łam prze­pro­wa­dzić wywiady z oso­bami, które oce­niają się jako bar­dzo wraż­liwe na bodźce, intro­wer­tyczne lub wyka­zu­jące silne reak­cje emo­cjo­nalne. W krót­kim cza­sie zgło­siło się do mnie wię­cej chęt­nych, niż potrze­bo­wa­łam.

Następ­nie w lokal­nej gaze­cie poja­wił się arty­kuł na temat badań. Mimo że nie podano tam moich danych do kon­taktu, ponad sto osób zadzwo­niło do mnie lub napi­sało z podzię­ko­wa­niami, z prośbą o pomoc lub po pro­stu po to tylko, by powie­dzieć: „ja też”. Po dwóch latach wciąż się do mnie zgła­szali (wysoko wraż­liwi cza­sem dość długo się zasta­na­wiają przed zro­bie­niem pierw­szego kroku!).

Na pod­sta­wie prze­pro­wa­dzo­nych wywia­dów (czter­dzie­stu, z któ­rych każdy trwał dwie–trzy godziny) opra­co­wa­łam kwe­stio­na­riusz, który wypeł­niły tysiące ludzi w całej Ame­ryce Pół­noc­nej. Zor­ga­ni­zo­wa­łam także son­daż tele­fo­niczny skie­ro­wany do losowo wybra­nych trzy­stu respon­den­tów. Dla cie­bie jako czy­tel­nika ważne jest tu to, że wszystko, o czym piszę w tej książce, ma solidne pod­stawy w bada­niach – moich wła­snych i innych naukow­ców, oraz że opie­ram się na doświad­cze­niu z licz­nych obser­wa­cji osób wysoko wraż­li­wych, doko­na­nych pod­czas moich zajęć ze stu­den­tami, roz­mów, indy­wi­du­al­nych kon­sul­ta­cji i psy­cho­te­ra­pii. Mia­łam liczone w tysią­cach oka­zje do tego, by zgłę­biać oso­bi­ste histo­rie WWO. Ale i tak wtrą­cam „przy­pusz­czal­nie” i „być może” czę­ściej niż to typowe dla ksią­żek prze­zna­czo­nych dla sze­ro­kiego kręgu odbior­ców, wydaje mi się jed­nak, że wysoce wraż­liwi to doce­nią.

Decy­zja o prze­pro­wa­dze­niu tych badań, pisa­niu na ten temat i pro­wa­dze­niu zajęć spra­wiła, że sta­łam się swego rodzaju pio­nie­rem. Ale i to jest kon­se­kwen­cją bycia WWO. Czę­sto to my jako pierwsi dostrze­gamy, co trzeba zro­bić. A gdy wzro­śnie nasze zaufa­nie do wła­snych zalet, być może coraz wię­cej z nas się zde­cy­duje prze­mó­wić – na nasz wraż­liwy spo­sób.

Instruk­cje dla czy­tel­nika

Powta­rzam, że zwra­cam się do czy­tel­nika jako do osoby wysoko wraż­li­wej, ale książka jest w rów­nym stop­niu prze­zna­czona dla ludzi, któ­rzy pra­gną zro­zu­mieć taką osobę, będąc w roli jej przy­ja­ciela, krew­nego, doradcy, pra­co­dawcy, nauczy­ciela czy pra­cow­nika służby zdro­wia.

Książka ta zachęca cię do postrze­ga­nia sie­bie jako osoby mają­cej pewną cechę wspólną dla wielu ludzi. Innymi słowy, nale­pia ci ety­kietę. Poży­tek z tego jest taki, że możesz poczuć, iż jesteś nor­malny, oraz korzy­stać z doświad­czeń i ana­lizy innych ludzi. Nie­mniej wszel­kie ety­kiety pomi­jają twoją wyjąt­ko­wość. Każda wysoko wraż­liwa osoba jest inna od pozo­sta­łych, nawet jeśli łączy je wspólna cecha. Nie zapo­mi­naj o tym pod­czas lek­tury.

Czy­ta­jąc tę książkę, przy­pusz­czal­nie ujrzysz wszyst­kie aspekty swego życia w świe­tle bycia wysoko wraż­li­wym. Tego należy się spo­dzie­wać. Wręcz o to cho­dzi. Metoda „cał­ko­wi­tego zanu­rze­nia” pomaga w nauce dowol­nego nowego języka, w tym także nowego spo­sobu mówie­nia o sobie. Jeśli inni poczują się tym tro­chę zanie­po­ko­jeni, znie­chę­ceni czy ziry­to­wani, poproś ich o tro­chę cier­pli­wo­ści. Nadej­dzie moment, kiedy ta idea w tobie okrzep­nie i będziesz mniej o tym mówić.

W książce przed­sta­wiam ćwi­cze­nia, które oka­zały się przy­datne dla osób wysoko wraż­li­wych. Nie twier­dzę jed­nak, że

musisz

je wyko­nać, by odnieść korzyść z lek­tury. Zaufaj swo­jej intu­icji i rób to, co uznasz za wła­ściwe.

Każde z tych ćwi­czeń może wywieść na powierzch­nię silne uczu­cia. Jeśli to się zda­rzy, gorąco zachę­cam cię do sko­rzy­sta­nia z pro­fe­sjo­nal­nej pomocy. Jeżeli jesteś już w trak­cie tera­pii, książka powinna dobrze się wpi­sać w twoją pracę z psy­cho­te­ra­peutą. Kon­cep­cje tu przed­sta­wione mogą się nawet przy­czy­nić do skró­ce­nia czasu potrzeb­nej ci tera­pii, gdyż pomogą ci wyobra­zić sobie nowe ide­alne „ja” – nie to, które narzuca nam jako ideał kul­tura, ale twoje wła­sne, „ja” kogoś, kim możesz być albo wręcz już jesteś. Ale pamię­taj, że książka ta nie zastąpi dobrego tera­peuty w momen­cie, gdy emo­cje stają się zbyt silne lub zaczy­nasz się w nich gubić.

Jestem pod­eks­cy­to­wana, wyobra­ża­jąc sobie, jak odwra­casz stronę i wkra­czasz w ten nowy świat – mój, twój, nasz. Po latach myśle­nia, że być może jesteś jedy­nym, miło mieć towa­rzy­stwo, prawda?

CZY JESTEŚ WYSOKO WRAŻ­LIWY?

Test

Odpo­wia­daj tak, jak czu­jesz. Zakreśl „tak”, jeśli stwier­dze­nie choćby w czę­ści się do cie­bie odnosi. Zakreśl „nie”, jeśli nie odnosi się do cie­bie wcale lub nie bar­dzo.

Wydaje mi się, że docie­rają do mnie różne sub­telne szcze­góły oto­cze­nia.

T

N

Pod­le­gam wpły­wowi nastro­jów innych ludzi.

T

N

Mam skłon­ność do dużej wraż­li­wo­ści na ból.

T

N

W dni, kiedy dużo się dzieje, mie­wam potrzebę zna­le­zie­nia chwili dla sie­bie, cho­wa­jąc się do łóżka, zaciem­nio­nego pokoju czy gdzie­kol­wiek indziej, gdzie mogę zaznać tro­chę spo­koju i uciec od bodź­ców.

T

N

Jestem bar­dzo czuły na dzia­ła­nie kofe­iny.

T

N

Łatwo przy­tła­czają mnie takie bodźce jak ostre świa­tło, silne zapa­chy, szorst­kie tka­niny czy syreny prze­jeż­dża­ją­cych kare­tek.

T

N

Mam bogate, skom­pli­ko­wane życie wewnętrzne.

T

N

Gło­śne dźwięki spra­wiają mi dys­kom­fort.

T

N

Do głębi poru­sza mnie sztuka i muzyka.

T

N

Jestem sumienny.

T

N

Łatwo mnie prze­stra­szyć.

T

N

Czuję się roz­trzę­siony, gdy mam dużo do zro­bie­nia w krót­kim cza­sie.

T

N

Gdy ludzie nie czują się kom­for­towo w miej­scu, w któ­rym prze­by­wają, zwy­kle wiem, jak temu zara­dzić (przez zmianę oświe­tle­nia, prze­sta­wie­nie foteli itp.).

T

N

Iry­tuje mnie, gdy ludzie wyma­gają ode mnie zro­bie­nia zbyt wielu rze­czy jed­no­cze­śnie.

T

N

Bar­dzo dbam o to, by uni­kać pomy­łek czy zapo­mi­na­nia o czymś.

T

N

Celowo uni­kam fil­mów i pro­gra­mów tele­wi­zyj­nych poka­zu­ją­cych sceny prze­mocy.

T

N

Odczu­wam nie­przy­jemne pobu­dze­nie, kiedy wokół mnie dużo się dzieje.

T

N

Głód wywo­łuje u mnie silną reak­cję, tak że tracę kon­cen­tra­cję czy pogar­sza się mój nastrój.

T

N

Zmiany w moim życiu wytrą­cają mnie z rów­no­wagi.

T

N

Zauwa­żam i cenię sobie deli­katne czy wysu­bli­mo­wane zapa­chy, smaki, dźwięki, dzieła sztuki.

T

N

Waż­nym prio­ry­te­tem jest dla mnie takie uło­że­nie sobie życia, by uni­kać sytu­acji dener­wu­ją­cych i roz­stra­ja­ją­cych.

T

N

Kiedy pod­czas wyko­ny­wa­nia zada­nia muszę z kimś rywa­li­zo­wać lub jestem obser­wo­wany, bar­dzo się dener­wuję i radzę sobie o wiele gorzej niż nor­mal­nie.

T

N

Mam wra­że­nie, że w dzie­ciń­stwie rodzice lub nauczy­ciele postrze­gali mnie jako wraż­li­wego czy nie­śmia­łego.

T

N

Wynik testu

Jeśli odpo­wie­dzia­łeś twier­dząco dwa­na­ście lub wię­cej razy, praw­do­po­dob­nie jesteś osobą wysoko wraż­liwą.

Ale szcze­rze mówiąc, żaden test psy­cho­lo­giczny nie jest dość wia­ry­godny, by na jego wyni­kach opie­rać swoje życie. Nawet jeśli tylko jedno czy dwa z powyż­szych twier­dzeń są w twoim przy­padku praw­dziwe, ale za to w bar­dzo dużym stop­niu, także masz prawo okre­ślać sie­bie jako wysoko wraż­li­wego.

Czy­taj dalej, a jeśli odnaj­dziesz sie­bie w pogłę­bio­nych opi­sach zamiesz­czo­nych w roz­dziale 1, możesz uznać się za osobę wysoko wraż­liwą. Kolejne roz­dział pozwolą ci lepiej zro­zu­mieć sie­bie oraz nauczyć się w pełni roz­kwi­tać w dzi­siej­szym, nie­zbyt wraż­li­wym świe­cie.

Roz­dział 1 Co wia­domo o wyso­kiej wraż­li­wo­ści

Roz­dział 1

Co wia­domo o wyso­kiej wraż­li­wo­ści

(Nie­słuszne) poczu­cie wady

W tym roz­dziale przed­sta­wię pod­sta­wowe fakty na temat two­jej szcze­gól­nej cechy i tego, w jaki spo­sób odróż­nia cię ona od innych ludzi. Odkry­jesz także pozo­stałe aspekty swo­jej odzie­dzi­czo­nej oso­bo­wo­ści oraz otwo­rzą ci się oczy na twój obraz w kul­tu­rze. Ale naj­pierw powi­nie­neś poznać Kri­sten.

Myślała, że zwa­rio­wała

Z 23-let­nią Kri­sten prze­pro­wa­dzi­łam wywiad w ramach moich badań nad oso­bami wysoko wraż­li­wymi. Była inte­li­gentną, bystrą stu­dentką. Ale już po paru minu­tach naszej roz­mowy jej głos zaczął drżeć.

– Prze­pra­szam – wyszep­tała – ale ja tak naprawdę się zgło­si­łam na to spo­tka­nie, bo jest pani psy­cho­lo­giem, a ja chcia­łam poroz­ma­wiać z kimś, kto mógłby mi powie­dzieć, czy… – urwała – czy nie zwa­rio­wa­łam.

Przyj­rza­łam się jej ze współ­czu­ciem. Widać było jej despe­ra­cję, ale jak dotąd nic z tego, co powie­działa, nie zdra­dzało według mnie cho­roby psy­chicz­nej. Trzeba jed­nak dodać, że już wtedy ina­czej słu­cha­łam ludzi takich jak Kri­sten.

Zaczęła mówić dalej, jak gdyby bała się zosta­wić mi czas na odpo­wiedź.

– Czuję się zupeł­nie inna niż wszy­scy. Zawsze tak było. Nie cho­dzi mi o… To zna­czy mia­łam wspa­niałą rodzinę. Moje dzie­ciń­stwo było pra­wie sie­lan­kowe, dopóki nie poszłam do szkoły. Choć mama mówi, że zawsze byłam marudna.

Nabrała powie­trza. Zachę­ci­łam ją gestem, a ona cią­gnęła: – W przed­szkolu bałam się wszyst­kiego. Nawet zajęć muzycz­nych. Kiedy roz­da­wali garnki i pokrywki do bęb­nie­nia, zaty­ka­łam sobie uszy rękami i pła­ka­łam. – Odwró­ciła wzrok. W jej oczach wez­brały łzy. – W pod­sta­wówce byłam ulu­bie­nicą nauczy­cieli, ale czę­sto mówili też, że jestem „nie­obecna”.

Jej „nie­obec­ność” była powo­dem wielu stre­su­ją­cych badań lekar­skich i psy­cho­lo­gicz­nych. Zaczęto od dia­gno­zo­wa­nia upo­śle­dze­nia umy­sło­wego. W rezul­ta­cie zale­cono, by reali­zo­wała pro­gram dla dzieci szcze­gól­nie uzdol­nio­nych, co wcale mnie nie zasko­czyło.

Nie­mniej sygnał brzmiał: „Z tym dziec­kiem jest coś nie tak”. Badano jej słuch – nor­malny. W czwar­tej kla­sie zro­biono jej bada­nie obra­zowe mózgu, podej­rze­wa­jąc, że epi­zody zamy­śle­nia wyni­kają u niej z małych napa­dów padacz­ko­wych (petit mal). Mózg był jed­nak zdrowy.

Osta­teczna dia­gnoza? „Pro­blemy z odsie­wa­niem bodź­ców”. W rezul­ta­cie dziecko nabrało prze­ko­na­nia, że ma jakiś defekt.

Wyjąt­kowy, ale zupeł­nie nie­ro­zu­miany

Dia­gnoza była w zasa­dzie trafna. Osoby wysoko wraż­liwe rze­czy­wi­ście odbie­rają wiele bodź­ców – wszel­kie niu­anse, które umy­kają innym. Nato­miast to, co pozo­sta­łym wydaje się zupeł­nie nor­malne, np. duże natę­że­nie dźwię­ków czy obec­ność wielu ludzi, dostar­cza WWO ogrom­nej masy bodź­ców i staje się obcią­że­niem.

Więk­szość ludzi potrafi igno­ro­wać syrenę ambu­lansu, jaskrawe świa­tła, nie­ty­powe zapa­chy, bała­gan i roz­gar­diasz. Wysoko wraż­li­wym one bar­dzo prze­szka­dzają.

Więk­szość ludzi może odczu­wać zmę­cze­nie pod koniec dnia spę­dzo­nego w gale­rii han­dlo­wej czy w muzeum, ale z przy­jem­no­ścią przyj­mie zapro­sze­nie na wie­czorną imprezę. Wysoko wraż­liwi potrze­bują po takim dniu tro­chę samot­no­ści. Czują się roz­te­le­pani, nad­po­bu­dzeni.

Więk­szość ludzi, wcho­dząc do pomiesz­cze­nia, zauważa meble, innych zebra­nych i… mniej wię­cej tyle. Wysoko wraż­liwi z miej­sca auto­ma­tycz­nie reje­strują panu­jącą tam atmos­ferę, oznaki wza­jem­nej życz­li­wo­ści i nie­chęci, zaduch lub świe­żość powie­trza, cha­rak­ter osoby, która ukła­dała kwiaty.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki