Pani Hańska - Tadeusz Boy-Żeleński - ebook

Pani Hańska ebook

Tadeusz Boy-Żeleński

0,0
9,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Pani Hańska“ to dzieło Tadeusza Boya-Żeleńskiego, wybitnego polskiego intelektualista i literata.

“Skąd ta potrzeba skazywania lub uniewinniania, tu gdzie jedyną drogą jest rozumieć? czemu ta tendencja, aby w jakiejś lapidarnej formułce zamknąć stosunek dwojga ludzi, ciągnący się przez siedmnaście lat, stosunek skomplikowany tyloma czynnikami, snujący się w warunkach tak zupełnie odmiennych od dzisiejszych? Czy my dziś, w epoce już nie kolei żelaznych i telegrafu, ale aeroplanu i radjo, możemy naszemi pojęciami mierzyć tę romantyczną historję? ten stosunek, gdzie list wędrował tygodnie, gdzie ośm lat upłynęło między jednem a drugiem widzeniem kochanków, tę miłość poczętą na niewidziane, przez korespondencję? I dlaczego do kobiety, dlatego że weszła w życie wielkiego człowieka, ma być przykładana miara jakiegoś anioła? skąd my wiemy, czy onby chciał anioła, czy by pokochał „anioła“, czy byłby z nim szczęśliwy? Była w życiu Balzaka kobieta, oddana mu bez miary, która  mówiła doń: „Kochaj mnie rok, a ja będę cię kochała całe życie“... I Balzac nie kochał jej ani roku, a z miłości jej, jeżeli w istocie przetrwała całe życie, nic a nic mu nie przyszło. Czytajmy natomiast słowa, w jakich, na przestrzeni siedmnastu lat, mówi o pani Hańskiej i do niej! Nie była aniołem, była tylko kobietą, i za to Balzac ją kochał; była kobietą pewnej sfery, pewnej kasty, i dlatego Balzac ją ubóstwiał.”


Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 49

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2021

ISBN: 978-83-8226-400-5
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Pani Hańska

Dwa są dla kobiety sposoby wejścia do literatury. Jeden, to pisać książki; drugi, to stać się czemś w życiu wielkiego pisarza. Ta druga droga jest wdzięczniejsza, bardziej kobieca, i — może trwalsza. Ale jakiemiż wzamian najeżona niebezpieczeństwami! Pomyślcie tylko: przez setki lat każdy jej postępek, każde drgnienie serca, każde słowo będzie przedmiotem badań zawodowych znawców duszy ludzkiej, przedmiotem śledztwa ciągnącego się przez całe wieki, wciąż wszczynanego na nowo na podstawie coraz to nowych świadectw i dokumentów! Czy jest kobieta, któraby wytrzymała taki krzyżowy ogień? Możeby się taka i znalazła, ale obawiam się, że na jej widok ów genjalny pisarz drapnąłby gdzie pieprz rośnie!  Przedmiotem takiego procesu jest od kilku dziesiątków lat pani Hańska. Ta istota uwielbiana i kochana przez Balzaka do ostatnich granic, została posadzona, w imię kultu dla pisarza, na ławie oskarżonych, z dwiema okolicznościami obciążającemi: jedna, że była cudzoziemką, a druga, dość niebezpieczna w naszej demokratycznej epoce, że była wielką damą... Nie znalazła obrońców i w swojej ojczyźnie, dlatego może znowuż, że była Polką... Dopiero w ostatnich miesiącach pojawiły się dokumenty i głosy skłaniające do nieodzownej rewizji tego „procesu“.  Ale dlaczego rzecz traktować w ten sposób? Skąd ta potrzeba skazywania lub uniewinniania, tu gdzie jedyną drogą jest rozumieć? czemu ta tendencja, aby w jakiejś lapidarnej formułce zamknąć stosunek dwojga ludzi, ciągnący się przez siedmnaście lat, stosunek skomplikowany tyloma czynnikami, snujący się w warunkach tak zupełnie odmiennych od dzisiejszych? Czy my dziś, w epoce już nie kolei żelaznych i telegrafu, ale aeroplanu i radjo, możemy naszemi pojęciami mierzyć tę romantyczną historję? ten stosunek, gdzie list wędrował tygodnie, gdzie ośm lat upłynęło między jednem a drugiem widzeniem kochanków, tę miłość poczętą na niewidziane, przez korespondencję? I dlaczego do kobiety, dlatego że weszła w życie wielkiego człowieka, ma być przykładana miara jakiegoś anioła? skąd my wiemy, czy onby chciał anioła, czy by pokochał „anioła“, czy byłby z nim szczęśliwy? Była w życiu Balzaka kobieta, oddana mu bez miary, która mówiła doń: „Kochaj mnie rok, a ja będę cię kochała całe życie“... I Balzac nie kochał jej ani roku, a z miłości jej, jeżeli w istocie przetrwała całe życie, nic a nic mu nie przyszło. Czytajmy natomiast słowa, w jakich, na przestrzeni siedmnastu lat, mówi o pani Hańskiej i do niej! Nie była aniołem, była tylko kobietą, i za to Balzac ją kochał; była kobietą pewnej sfery, pewnej kasty, i dlatego Balzac ją ubóstwiał.  Zanim skreślimy dzieje tego dziwnego romansu, naszkicujmy figury jego bohaterów w chwili, gdy dusze ich (można tu użyć z całą ścisłością tego poetycznego wyrażenia, gdyż znajomość ich była przez długi czas czysto duchowa) zatem, gdy dusze ich się spotkały.  W chwili, gdy Balzac otrzymał pierwszy list od nieznajomej korespondentki z Ukrainy, która tak miała odtąd zaważyć na jego życiu, miał lat trzydzieści trzy. Znajdował się wówczas w pełni twórczości, w zaraniu wspaniałej sławy; był w literaturze zjawiskiem olśniewającem w najwyższym stopniu. Długo czekał na ten dzień. Młodość spędził w twardych warunkach, mocując się z sobą, szukając własnej drogi. Chcąc zdobyć wpierw niezależność a potem swobodnie poświęcić się literaturze, którą w pierwszych latach traktował zarobkowo, wdał się w przedsiębiorstwa, zakończone bankructwem i ogromnym długiem. Wówczas uciekł od wszystkiego, zagrzebał się w jakimś kącie i rzucił się z powrotem do pióra. I o dziwo, pierwsza powieść, którą napisał w tych warunkach, Szuanie, zyskała mu sławę. Niebawem ukazała się Fizjologia małżeństwa: Balzac staje się nietylko głośnym, ale i modnym. Tomikiem Sceny z życia prywatnego zdobył sobie kobiety, które Fizjologja małżeństwa zaintrygowała, zachwyciła, ale i oburzyła. Tym razem zachwyt był jednogłośny; żaden pisarz nie umiał tak wniknąć w subtelności kobiecego serca. W roku 1832 ukazuje się Jaszczur, który znów poruszył czytelników i krytykę. Wogóle w tych latach 1830 — 1832, w ciągu dwóch lat, pojawia się około 200 większych i mniejszych utworów jego pióra, powieści, nowel, artykułów. To istna erupcja wulkanu.  To był pisarz. A człowiek?  Balzac o sobie gdzieś mówi: „Byłem stworzony do przeżywania namiętności, a los skazał mnie na opisywanie ich“. Istotnie młodość Balzaka, to jeden namiętny krzyk pragnienia: łaknie wszystkiego, niewiadomo czego bardziej, sławy czy miłości... Ale pomiędzy tym ciężkim, niezręcznym chłopcem, a błyszczącym światem Paryża była przepaść, zdawałoby się nie do przebycia. Przyszła sława i wyrównała poniekąd fizyczne braki tego otyłego, pretensjonalnie a źle ubranego człowieka, który nie miał w sobie nic z adonisa: jego lwia głowa, magiczny blask nieporównanych oczu zaczęły wabić ku niemu.  A miłość? Ta wielka miłość, o której marzył, przyszła do niego w zaraniu młodości; ale przyszła w postaci wpół tkliwej wpół ironicznej. W miasteczku niedaleko Paryża, gdzie osiadła jego rodzina, poznał dwudziestoparoletni chłopiec kobietę, która przez lata miała wpływ na jego życie. Jej zawdzięcza swoje wychowanie, o ileż ważniejsze od tego, które otrzymuje się w szkole; ona miała być później jego podporą w najcięższych dniach próby, ją będzie całe życie wspominał jak swego dobrego ducha. Ale pani de Berny, w chwili gdy ją dwudziestoparoletni chłopiec poznał i pokochał, miała czterdzieści pięć lat i dziewięcioro dzieci. Jest coś bardzo balzakowskiego w tym kompromisie serca: jesteśmy tu już w pełni Komedji Ludzkiej...  Kiedy przyszła sława, kobiety wzięły Balzaka w swoje rączki. Wielki świat, to o czem tak marzył za młodu, otworzył dlań swoje salony i co ważniejsze swoje buduary. Księżne! Najpierw księżna mniej autentyczna, bo tylko napoleońska, księżna d’Abrantés; później prawdziwa księżna de Castries (wówczas margrabina de Castries); sam kwiat arystokratycznej dzielnicy Saint-Germain. Ale, niestety, to co Balzac brał za miłość wyciągającą doń ręce w najpowabniejszej jej postaci, było w istocie ciekawością snobinetki, zabawą Celimeny, radej że może oprowadzać na jedwabnej nitce swojego Alcesta. W rezultacie — rana serca i miłości własnej; rana którą Balzac przeszedł bardzo ciężko. I właśnie w tym momencie, gdy jedna miłość zwiędła a druga zraniła go boleśnie, zjawiła się na horyzoncie jego życia owa daleka cudzoziemka, która stała się dlań — i na całe życie — realizacją wszystkich jego marzeń o kobiecie, o miłości, i wszystkich ambicyj społecznych, które u Balzaka łączą się nierozerwalnie z pojęciem miłości.  A teraz, kim