Stygmat - Cyprian Kamil Norwid - ebook

Stygmat ebook

Cyprian Kamil Norwid

0,0
8,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Stygmat” to utwór Cypriana Kamila Norwida, polskiego poety, prozaika i dramatopisarza. Często jest on uznawany za ostatniego z czterech najważniejszych polskich poetów romantycznych.


“Gdy zaś wirtuoz po pewnej chwili grania stawał już w sobie samym, zupełnie innym był. Coś olimpijskiego prostowało nagle linję całej jego postaci, głowa się podnosiła hardo, włosów wicher nawiewał się na czoło i ustępował tylko silnemu w takt stąpieniu. Ręka wyprzedzała wszystko i palcami zdała się garnąć pierwej tony, nim chwycić je można było smykiem, w powietrze rzucając zadyszane...

Czyliż więc można było rozważniej uczynić, jak nie prezentować osobistości takowej w salonie, lecz w loży teatru? Alić, tak postąpiwszy roztropnie, czy mogłem był przewidzieć, że zajdzie to właśnie wtedy, gdy publiczność upodobała sobie była rzucać artyście kwiaty?...

Lub czy jasnowidzieć kto mógł, że Róża P. mieć będzie różę w zbyt bujnych włosach swoich, które nie znoszą upiększeń, że róża ta upadnie, po ramieniu jej się stoczywszy, i że odemnie bliżej stojący, bo prezentowany właśnie, skrzypek uważać pośpieszy kwiat ów za sobie przynależny, jak onego wieczora wszystkie upadłe kwiaty? Że więc w sposób doraźny i piorunny (jak to niekiedy wydarza się) zajdzie z tego między Oskarem a Różą, nie powiem, sprzeczka, lecz jedno z tych nieporozumień, w których im mniej idzie o rzecz, tem są ważniejszemi!...”

Fragment

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 37

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2021

ISBN: 978-83-8226-475-3
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

I

Podobno, że z zadań czynności człowieka najniewinniejszem i najpiękniejszem, a pewno, że najciekawszem w znaczeniu swojem, jest zadanie to: żeby pójść zobaczyć się z kim lub od-zobaczyć się — zrobić wizytę.

 Kapłaństwo w tem jest człowieczeństwu przyrodzone i jest potoczny obrządek ceremonjału, w naturze życia leżący.  Idzie się bez żadnego innego interesu, mówi się to, co i tak jest samo przez się powiedziane pomiędzy osobami w chwili danej, odbiera się i zamienia potwierdzenie lub zaprzeczenie mniemań o lada czemś, pierwszem lepszem bez umyślnego wyboru i interesu podniesionem, i poszukuje się sposobem tym, bezwłasnowolnie i bezwłasnowiednie, wzajemności współuznania, poczucia i harmonji... Te skoro spotkało się, odwiedziny czyli wizyta właściwa jest już przez to samo dopełnioną i przyjemną.  Mistyczniejszych, zaiste, spraw od tej sprawy, lubo najpotoczniejszej, naliczyć jest trudno w życiu człowieka!  Stąd-to zapewne pochodzi, że bywają lub bywały salony bynajmniej sute, ani jaką szczególniejszą wykwintnością jaśniejące, które nietylko w społeczeństwie, ale nawet w historji do żywotnych się działalników policzają. Owszem, niemały ten przymiot częściej właściwym bywał salonikom zwyczajnym, niźli świetnym i obmyślonym ku temu.  Generałowej wdowy *** salonik bardzo się do określonego wyżej przybliżał. Rządził w nim pewien rodzaj złotej anarchji, zupełnie zaufanej w swoje trwanie i we wystarczalność swych rękojmi.  Kto się tam anonsować chciał, anonsował się; kto zaś jak do pokrewnej a poważnej osoby wchodził, ten wchodził sposobem swoim; kto znajdował się nagle na wieczorze, bo obiadował był tamże, i potem jakoś tak magicznie, tak prędko godziny ubiegały, że on się znalazł nagle przy świetle lamp, — ten znajdował się...  Że godzi się mieć także i wyłączny dzień wieczornej recepcji w tygodniu, więc ten dzień był, lecz nominalnie.  Omyliłby się bardzo jednakże, ktoby taką samoistną harmonję za brak staranności jakiejkolwiekbądż poczytywał; była to owszem negligentia diligens — zadanie, kto wie, czyli nie najznamienitsze tak w sztuce życia jako i w życiu sztuki!  Słowem, że, gdybym takowego-to, a prawie codziennego wieczora skreślić miał istny całowzór, porównałbym go do niewielkiej, lecz odegranej wytwornie symfonji.  Ta rozpoczynać się zwykła była tonem bezwybitnym, swobodnym i potoczny zaledwo mającym wydźwięk — niedostrzegalnie on się jednak to niecierpliwił, to podnosił, gdy od czasu do czasu wlatującemi nagle i nisko, bystro i okrężnie, nowinami, do krążenia jaskółek podobnemi, bywał zlekka trącany... Kiedy niekiedy, tam i ówdzie, uśmiechów warjant i sam nareszcie wyraźny śmiech nadłamywać się zdawał całość toku, alić natychmiast głębokie i szerokie serjo powstawało i pogodną płynęło rzeką akordów...  Rozmowa, tak się sama prowadząc, bo nie przewodził nikt jej, czyniła, że pod godzinę pełni wieczoru i wszystkich i wszystko jeden zdawał się ożywiać temperament.  Myśliłbym nawet, że wiek jeden, i że, jak niektóra dawna legenda chrześcijańska podaje, wszyscy tam mężczyźni miewali nagle około lat 33, a o lat dziesięć mniej wszystkie damy, bo podobno, iż w zmartwychwstaniu tak być ma!...  O jednej z chwil takowych późnego już wieczora wydawało mi się, że prąd ten dziwny istotnie wszystko wkoło objął.  Patrząc zaś na kwiaty, które do połowy okien wielkich gęsto wznosiły się, podejrzewałem służącego o niezgrabność, podejrzewałem go, że wygibnął był tacę, że aromu herbaty i rumu udzieliło się nagle zasypiającym już roślinom — słowem, że nie bez przyczyny jaskrawszemi one patrzą oczyma!... Róży jednej nie podejrzewałem o zapomnienie się tak gminne, lecz płomienisty granat mógł nie być trzeźwym, a ponsowe i wielkie usta geranjum lśniły się wyraźnie, jak podpiłe.  W taki-to jednak wieczór, w taką chwilę (o, natrętne spomnienie!), generałowa zawezwała mię palcem zdala do fotelu swojego i prosiła, ażebym do salonu jej zbliżył i prezentował jej skrzypka wielce słynąc zaczynającego, a który u wód koncerta dawa.  To zaś, że u wód miejsce miało, przepomniałem był na wstępie wypowiedzieć.  Matrona salonu, jak bywa ich wieku obyczajem, miewała przy sobie dostojne młode osoby: to córki krewnych swoich, to rodów jej blisko zażyłych.  Taką znalazła się na teraz Róża P. (Pomian), bujna ukraińska piękność — dla umiejętnie patrzących — lub «panna przystojna», «panna niczego» — dla zapatrujących się na rzeczy sposobem zwykłym.  Generałowa jednakże, lubo sama miała tak krótki wzrok, jak wielkie oczy, co nadawało jej dziwne spojrzenie, jakoby obejmujące naraz wszystko i przyzierające się z trudnością, znała wybornie piękność Róży; zarzucała jej tylko, zdaje mi się, iż mówiła głosem zbyt donośnym, lubo żadnego w sobie deklamatorstwa nie mającym, i czego ja nigdy nie postrzegłbym był, gdyby nie mówienia ludzi i gdyby nie ta skłonność do robienia zarzutów, bez której nie może istnieć realizm! Owszem, bardziej do upomnienia zdawała mi się bywać poprawa i przemiana głosu na mniej wybitny, niźli upominanie, które ją niezawsze najzręczniej powodowało...  Róży P. piękność potrzebowała trafnie