Oblężenie Koryntu - George Gordon Byron - ebook

Oblężenie Koryntu ebook

George Gordon Byron

0,0
4,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Oblężenie Koryntu" to utwór George'a Gordona Byrona, jednego z największych angielskich poetówdramaturgów.Znany jest przede wszystkim jako autor takich dzieł jak "Giaur" czy "Mazepa".
"Tysiączne lata i wojny i burze
Przeszły ryjące po korynckim murze,
A przeciéż dotąd mimo tylu wieków
Stoi ta twierdza, dzieło wolnych Greków.
Wśród trzęsień ziemi, wśród szturmów nawały
Nie zadrżał nawet gmach téj wzniosłéj skały,
Klucz téj Grecyi, którą jarzmo tłoczy,
Przecież wzrok dumny po téj górze toczy,
Dwóch mórz granicy. Przy niéj to gotowe
Z dwóch stron się zetrzeć fale purpurowe,
Jakby téj groźnéj zlękły się przegrody,
U stóp jéj kornie gniewne ścielą wody."
Fragment.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 31

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-853-9
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Oblężenie Koryntu

I.

Tysiączne lata i wojny i burze Przeszły ryjące po korynckim murze, A przeciéż dotąd mimo tylu wieków Stoi ta twierdza, dzieło wolnych Greków. Wśród trzęsień ziemi, wśród szturmów nawały Nie zadrżał nawet gmach téj wzniosłéj skały, Klucz téj Grecyi, którą jarzmo tłoczy, Przecież wzrok dumny po téj górze toczy, Dwóch mórz granicy. Przy niéj to gotowe Z dwóch stron się zetrzeć fale purpurowe, Jakby téj groźnéj zlękły się przegrody, U stóp jéj kornie gniewne ścielą wody. Gdyby od krwawéj śmierci Tymofana Aż do ucieczki perskiego tyrana Wszystka krew, która kraj ten zalewa, Z głębi tych lądów znów wytrysnąć miała, I wszystkie kości w jeden stos się zbiegły, Co w tylu wojnach ziemię tę zaległy, Całe to sławne Grecyi przestworze Nowe i krwawe zalałoby morze, I wyższy kolos przebódłby lazury Niźli ten ogrom Akropolis góry, Któréj wierzch, w groźnéj tylu baszt koronie, Piętrzy się dumnie i w obłokach tonie.

II.

Na ciemnym szczycie Cyteronu lśniące Wznoszą się, sterczą liczne lanc tysiące:

Niżéj oparte o mórz obu brzegi Bielą się różnych namiotów szeregi. Wojska szykami stanęły długiemi. Mnogie księżyce jaśnieją nad niemi, Czernią się spahy, ciągną, a na przedzie Każdego z hufców basza brodacz jedzie, I jak daleko oko sięgnąć zdoła, Same turbany wszystkie kryją czoła. Tu wielbłąd pod swym przyklęka ciężarem, Tam koń pod zwinnym pieni się Tatarem, Turkoman rzucił swoje trzody, stada, W broń się uzbroił i znów szablą włada. Ciągle grzmiącemi zagłuszane strzały Gładzą się morza uciszone wały. Przykop gotowy. W szybkim jak błysk locie Śmiercią brzemiennych kręgów świszczą krocie, Liczne od murów odpadają łomy Ciągle ciężkiemi wybijane gromy: Ale i twierdza odpowiadać umie Wyzywającéj muzułmanów dumie, I śmierć im za śmierć odsyła bez zwłoki Przez gęste kurzu i dymu obłoki.

III.

Któż to w tych trudach najśmielszym przywodzi? Kto codzień bliżéj pod ten wał podchodzi? Nikt nie ma z wszystkich tam synów proroka Jego wśród boju zręczności i oka; Żaden wódz wyższém nie słynie tam męstwem, Ani téż krwawszém pyszni się zwycięstwem. Z czynu do czynu i z pola na pole Pędzi i konia spienionego kole, A gdy wróg nagle na przykop uderzy I najcelniejszych wytnie mu żołnierzy, Lub gdy obrońcę groźnéj działobitni Szturmowi jego stawią opór zbytni, Zsiada z rumaka, stawa na wojsk przedzie, Krzepi zachwianych i sam na bój wiedzie. On wśród tych wodzów pierwsze miejsce trzyma, Któremi dumny sułtan się nadyma,

On to najzręczniéj prowadzi żołnierza I lancą włada i działo wymierza, Miecz jego w boju głów tysiące zmiata, Alp mu na imię — z wiary, apostata.

IV.

Z świetnego niegdyś szczepu on pochodził, W swéj się ojczyźnie — w Wenecyi zrodził, Lecz gdy go za jéj wygnano granice, Podniósł przeciw niéj tę same prawicę, Którą do boju wprawiali ziomkowie, I odtąd turban na swéj nosi głowie. Po licznych zmianach całe państwo greckie Przeszło z Koryntem pod prawo weneckie, I teraz widzą tu pod mury temi Wspólnych swych wrogów — widzą Alpa z niemi, Alpa, co w takim zaciął się zapale Młodych zaprzańców gorejącym szale, Że ciągle w swojéj obrażonéj dumie I mścić się tylko i w krwi broczyć umie. Nie — już téj, co się dumnie — wolną — mniema, Nie — już dlań staréj Wenecyi nie ma! Miał on w niéj wrogów swego szczęścia, chwały, Co bezimienną skargę nań podały, Skargę — wśród nocy — w Lwiéj paszczy złożoną, A któréj nie mógł swoją zbić obroną. Dciekł on wcześnie i z życiem się schronił, Lecz na to, by je późniéj w wojnach trwonił I swéj ojczyźnie dowiódł straty męża, Co wszystkich zwalczył, co sam krzyż zwycięża, Świetne księżyca stwierdza panowanie I lub się zemści, lub téż żyć przestanie.

V.

Ten sam — co późniéj w karłowickiéj klęsce Padłszy, własnego uwiecznił zwycięzcę. Co poległ na tych polach krwią okrytych Pierwszy z walczących, ostatni z zabitych,

Bez żalu życia, przecież w wściekłym szale, Klnąc i złorzecząc chrześcijańskiéj chwale, Ten sam Kumurgi nieprzepomnéj sławy Ostatni Greków ujarzmiciel krwawy, Dzisiaj to całe wojsko Turków sprawia, Alpa na czele przednich hufców stawia, Alpa, co stał się godnym téj nagrody, Z ziemią zrównawszy liczne miasta, grody, I