Wyłącz autopilota. Porzuć rutynę i odważ się na zmiany - Neves Antonio - ebook + audiobook

Wyłącz autopilota. Porzuć rutynę i odważ się na zmiany ebook i audiobook

Neves Antonio

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Książka dla osób, które utknęły w życiu i nie wiedzą, co dalej

Zastanów się nad swoim życiem.

Czy na podstawie ostatnich trzydziestu dni twojej pracy firma, w której pracujesz, zatrudniłaby cię ponownie? Czy na podstawie ostatnich trzydziestu dni małżeństwa partner od razu zdecydowałby się na związek z tobą?

 

Pierwsza myśl pewnie brzmi: „Oczywiście!”, ale czy jest to odpowiedź w pełni szczera? Twoje życie może z pozoru być szczęśliwe i spełnione, a twoi bliscy mogą nawet myśleć, że faktycznie wiesz, o co w tym wszystkim chodzi, ale ty dusisz w sobie sekret – utknąłeś i wiedziesz życie, którego nie lubisz. Wolisz zatopić się w serialu na Netfliksie niż pomyśleć poważnie, co dalej. Żyjesz na autopilocie. Z tej sytuacji masz dwa wyjścia: nadal powoli pogrążać się w marazmie albo zdecydować się na korektę obranego kursu.

Ta książka pokaże ci, że możesz odnaleźć spełnienie dokładnie w tym punkcie, w którym się znajdujesz. Nie musisz rzucać pracy czy w pogoni za pasją przenosić się na Bali. Musisz jednak zmienić perspektywę i zacząć odważne życie, w którym bierność zastąpisz śmiałością.

Autor poprowadzi cię do szczerej konfrontacji z samym sobą, zachęcając jednocześnie do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Odpowiesz sobie na pytania, gdzie jesteś i jak się tu znalazłeś. Nigdy nie nadejdzie lepszy czas, by odmienić swoją codzienność i położyć solidniejsze podwaliny pod następne trzydzieści dni. Krok po kroku możesz odzyskać stery, zacząć aktywnie uczestniczyć we własnym życiu i zrozumieć, co czyni cię kimś wspaniałym.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 261

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 23 min

Lektor: Antonio Neves

Oceny
4,1 (25 ocen)
11
8
4
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału: Stop Living on Autopilot: Take Responsibility for Your Life and Rediscover a Bolder, Happier You

Menedżer projektu: Justyna Malatyńska

Przekład: Dorota Gasper

Redakcja: Sebastian Surendra

Korekta: Anna Surendra

Projekt okładki: Urszula Szkuta-Kruk

Grafika na okładce: © vector_v | shutterstock.com

Zdjęcie autora na okładce © by Mark Leibowitz

Skład: Amadeusz Targoński | targonski.pl

Opracowanie wersji elektronicznej:

Copyright © 2021 by Antonio Neves

All rights reserved.

This translation published by arrangement with Rodale Books, an imprint of Random House, a division of Penguin Random House LLC

All rights reserved.

Copyright © 2022 for the Polish edition by MT Biznes Ltd.

All rights reserved.

Copyright © 2022 for the Polish translation by MT Biznes Ltd.

All rights reserved.

Warszawa 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.

MT Biznes Sp. z o.o.

www.mtbiznes.pl

www.laurum.pl

[email protected]

ISBN 978-83-8231-200-3 (format epub)

ISBN 978-83-8231-201-0 (format mobi)

 

Dla mojej rodziny, Brigitte, Augusta i Harper

Zacznij w tym miejscu

Jak właściwie tutaj się znalazłem?

Być może zadajesz sobie takie pytanie, gdy patrzysz w lustro i próbujesz ocenisz, gdzie się znajdujesz (lub nie znajdujesz) w swoim życiu. Jeśli jesteś ze sobą szczery, może uświadamiasz sobie, że od jakiegoś czasu nie wszystko jest w porządku. Czujesz się trochę tak jak w bucie, który niby nie uwiera, ale jednak jest o pół rozmiaru za mały. Możliwe, że jesteś w dołku znacznie dłużej, niż masz odwagę się przyznać przed samym sobą.

Być może znalazłeś się na metaforycznym rozdrożu swojego życia. Gdy zaczynasz rozważać opcje, czy skręcić w lewo, czy w prawo, tak naprawdę najchętniej poszedłbyś po prostu przed siebie.

W takich chwilach możesz zadawać sobie następujące pytania:

„Dlaczego jestem taki nieszczęśliwy?”„Jak to się stało, że przybrałem tyle na wadze?”„Dlaczego nigdy nie przeprowadziłem się do innego miasta?”„W jaki sposób utknąłem w małżeństwie, w którym nie robimy nic poza ciągłym kłóceniem się?”„Dlaczego ciągle tkwię w pracy, której nienawidzę?”„Dlaczego moje dzieci zachowują się jak barany?”„Jak to się stało, że żyję od pierwszego do pierwszego?”„Jak dotarłem do tego punktu, w którym jestem rozwiedzionym samotnym rodzicem?”„Dlaczego kupiłem na współwłasność ten domek letniskowy?”„Kiedy zacząłem zbierać saszetki z keczupem z fast foodów w schowku na rękawiczki w samochodzie?”

A może przypominasz mnie z roku 2016, gdy pozornie wszystko szło świetnie. Wtedy pytanie może brzmieć mniej więcej tak:

„Jak to się stało, że odnoszę sukcesy, a i tak jestem taki nieszczęśliwy?”

Jeśli sprawdzałeś moje nazwisko w internecie w owym roku, wyniki wskazywały, że żyję pełnią życia i dokładnie wiem, o co w nim chodzi. Według trafień internetowych byłem:

przewodnim prelegentem w czołowych firmach na całym świecie, takich jak na przykład Google;nagradzanym dziennikarzem, który przez ponad 10 lat współpracował z głównymi stacjami telewizyjnymi, takimi jak NBC, Nickelodeon i BET;absolwentem szacownego uniwersytetu z Ligi Bluszczowej;coachem pracującym z liderami biznesowymi;autorem trzech popularnych, samodzielnie wydanych książek;byłym gospodarzem telewizji dziecięcej;osobą publiczną ze zweryfikowanym kontem w mediach społecznościowych, takich jak Facebook i Twitter;osobą piszącą dla czołowych portali biznesowych, takich jak Inc.com i Entrepreneur.com;byłym sportowcem Division I NCAA w rozgrywkach międzyuczelnianych;mężem i ojcem bliźniąt – chłopca i dziewczynki.

To wszystko prawda. Zdawało się, że moje życie prywatne i kariera układają się świetnie. Sęk w tym, że Google i media społecznościowe ukazują jedynie fragment większego obrazu. Internet nigdy nie opowie ci całej historii.

Faktyczna historia – ta, którą nie dzieliłem się publicznie – wyglądała zgoła inaczej. W owym czasie znajdowałem się w dołku. Doświadczałem więcej porażek i napotykałem więcej przeszkód, niż się chciałem przed samym sobą przyznać.

A oto to, czego Google ci nie powiedziało:

zaledwie po roku małżeństwa wraz z żoną korzystaliśmy już z terapii dla par;bliźnięta przyszły na świat w 32. tygodniu ciąży i spędziły miesiąc w inkubatorach na oddziale intensywnej terapii;z powodu kompulsywnego jedzenia przybrałem na wadze 13 kilogramów i zapuściłem gęstą brodę, by to ukryć (co oczywiście nie ukryło niczego);po wielu wizytach w szpitalnym oddziale ratunkowym zacząłem nosić urządzenie monitorujące pracę serca, a poza tym miałem zrobiony rezonans magnetyczny serca oraz przeszedłem testy wysiłkowe;wieczory spędzałem na nurzaniu się we własnym nieszczęściu, popijając tequilę, whiskey i wino (na szczęście nie wszystkie naraz);zacząłem kupować i nosić ze sobą scyzoryki, choć nie było dla tego żadnego dobrego uzasadnienia;miałem do spłacenia niedorzecznie wysoki kredyt studencki;zacząłem unikać rodziny i przyjaciół, nie odpowiadałem na telefony, smsy, e-maile;jako prelegent bez większego zaangażowania odfajkowywałem kolejne etapy swoich przemówień na oczach setek, a czasem tysięcy ludzi;czasem zachowywałem się jak dziecko, którym targają emocje i zachcianki, a nie jak dorosły, który powinien kierować się zasadami i wartościami;demencja mojego ojca postępowała szybko i już nie mogliśmy prowadzić naszych zwyczajowych pogawędek, które do tej pory były dla mnie pewnikiem;na domiar złego regularnie popalałem Camel Crush Menthol (tak, to te papierosy, w których zgniata się kapsułkę aktywującą mentol), kryjąc się w zaułkach, z dłonią obleczoną wściekle zieloną rękawicą ogrodową, by żona nie poczuła smrodu tytoniu.

No tak, internet nie pokazał pełnego obrazu. Właściwie to, co można było o mnie poczytać, nawet nie zbliżało się do rzeczywistości. W owym czasie prowadziłem dwa życia – jedno prezentowałem na zewnątrz i w nim pławiłem się w sukcesie, ale moje życie wewnętrzne pełne było chaosu, niepokoju i strachu.

Utrata pogody ducha

Prawda jest taka, że byłem zagubiony, utknąłem w martwym punkcie i czułem się bardzo nie na miejscu we własnym życiu, nawet po osiągnięciu większości celów, do których, jak mi się wydawało, dążyłem. Co więcej, byłem wypalony, złamany i bezproduktywny w czasie, gdy dla swojej rodziny powinienem dać z siebie wszystko.

Jak większość Amerykanów (według badania opinii Gallup[1]), byłem bardziej przybity zarówno na polu osobistym, jak i zawodowym, a także bardziej niezadowolony ze swojego życia niż kiedykolwiek wcześniej. Choć wiedziałem, że przede mną jeszcze szmat życia, czułem się tak, jakbym to, co najlepsze, miał już za sobą. Wydawało mi się, że straciłem szansę na dokonanie czegoś wybitnego.

Chociaż kiedyś witałem każdy dzień z uśmiechem na ustach, optymizm ustąpił miejsca czarnym myślom. Można powiedzieć, że zatracałem swojego ducha. Moją natychmiastową reakcją na ten kryzys było zrzeczenie się jakiejkolwiek odpowiedzialności za to, gdzie zaprowadziło mnie życie. Przełączyłem się na autopilota, zamiast żyć z rozmysłem i celem. Powoli, ale bez wątpienia, zamieniałem się w kogoś, kto pewnego dnia stanie się zgorzkniałym starcem.

Oczywiście nie był to pierwszy raz, gdy w swoim życiu napotkałem trudności. Po dwudziestce i po trzydziestce, gdy pracowałem dla czołowych stacji telewizyjnych w Nowym Jorku jako gospodarz programów, korespondent i producent, byłem wystawiony na próby, których sam bym sobie nie wyobraził. A jednak rok 2016 był inny. Wcześniej, gdy sprawy nie układały się po mojej myśli, wierzyłem, że po mojej stronie mam czas i młodość. Ale teraz miałem czterdzieści kilka lat i nic nie było już takie proste. Byłem starszy; na brodzie pojawiło się kilka siwych włosów. Miałem żonę, dzieci, minivana i rosnącą listę obowiązków.

Paradoks polegał na tym, że to, jak się czułem, nie mogło być dalsze od tego, co o mnie myśleli rodzina, przyjaciele i obserwatorzy w mediach społecznych. Dla nich moje życie było pasmem sukcesów. Na jakiej podstawie mieliby sądzić inaczej? W świecie, w którym odpowiednio preparujemy swoje życie, by wpasowało się w konkretną narrację, coraz trudniej przyznać się, gdy coś szwankuje. Moje życie offline, to prawdziwe, przypominało przeciąganie liny – a ja byłem liną.

Były optymista obecnie sądził, że wszystko, co najlepsze, już go spotkało i należało do przeszłości. Czułem, że dni chwały mam za sobą. Zacząłem sobie wmawiać, że teraz życie nie będzie już taką bajką, jak to sobie kiedyś wyobrażałem. Nie zdawałem sobie wtedy jeszcze sprawy z tego, że gdy jesteśmy zagubieni, to tak naprawdę jest to szansa na odnalezienie siebie.

„Stary, musisz to jakoś rozwiązać”

Były takie dni w roku 2016, gdy miałem rację. Nie wykorzystałem swojego potencjału. Nie byłem człowiekiem, jakim sądziłem, że będę. Pewnego dnia, gdy wypalałem Camel Crush Menthol w jednej z bocznych uliczek Santa Monica, bezdomny mężczyzna poprosił mnie o papierosa. Widziałem, że nie wiedzie mu się zbyt dobrze, dałem więc kilka.

Gdy zapalił, spytał o zieloną rękawicę ogrodniczą. Gdy wyjaśniłem, że zakładam ją, by ukryć zapach tytoniu przed niepodejrzewającą mnie o to żoną, rzucił mi spojrzenie pełne współczucia.

Powoli zaciągnął się papierosem i rzeczowym tonem skwitował: „Stary, musisz to jakoś rozwiązać”. A potem odszedł. To poszło mi do głowy bardziej niż nikotyna.

Dzięki tej krótkiej rozmowie postanowiłem podjąć się misji skorygowania kursu, który obrało moje życie. Wahadło bujało się pomiędzy dwoma ekstremami: podążaniem ścieżką przestrzegania zasad i przekraczaniem wszelkich granic. Nadszedł czas, by przestać uciekać przed życiem i skonfrontować się z tym, przez co przechodziłem. Czas, by znaleźć złoty środek.

Podróż rozpoczęła się od zadania sobie serii trudnych pytań, którymi podzielę się z wami w książce. Po drodze uświadomiłem sobie, że moje marzenia mają termin przydatności do użycia. Jeśli nie postaram się ich spełnić, utracę je na zawsze.

Życie nie jest krótkie

Nie było nic szczególnego w kryzysie, przez który przechodziłem. Nikt się nade mną nie użalał ani nie powinien. Ludzie doświadczali znacznie gorszych rzeczy. Znalazłem się w tym punkcie ze względu na decyzje, które podjąłem i których nie podjąłem.

Miliony ludzi mogą podzielić się podobnymi historiami do mojej. Na zewnątrz są ludźmi sukcesu, a w sobie duszą niepokój. Przez lata wielu z nich podchodziło do mnie, gdy kończyłem swoje prezentacje na różnych konferencjach. W jakiś przedziwny sposób, choć wokół było mnóstwo coachów, ci ludzie wybierali i zatrudniali mnie – i dzielili się ze mną swoimi historiami. Często obnażali swoje dusze w e-mailach, szukając sposobów na odwrócenie losu.

Jak wielu coachów, mam dar pomagania ludziom w rozwiązywaniu tych samych problemów i pokonywaniu tych samych wyzwań, z jakimi muszę się sam mierzyć. To właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że moje własne doświadczenia – niezależnie od tego, jak bardzo były trudne – służą pewnemu celowi. Stanowią swoisty uniwersytet życia. Dzięki nim mogłem być mówcą, coachem i trenerem, który potrafi wesprzeć innych w ciężkich momentach życia. Uświadomienie sobie tego faktu pozwoliło mi na nową optykę.

Zwykło się mawiać: „Życie jest krótkie”. A jednak, jak trafnie stwierdził komik Chris Rock: „Niektórzy mawiają, że życie jest krótkie i że w każdej chwili może potrącić cię autobus – musisz więc przeżyć każdy dzień tak, jakby to był twój ostatni. Nieprawda. Życie jest długie. Najprawdopodobniej nie przejedzie cię autobus. I będziesz musiał żyć z wyborami, których dokonałeś, przez następne pięćdziesiąt lat”.

Amen. Życie może być bardzo długie. I pewnego dnia chcielibyśmy spojrzeć wstecz i zachwycić się wszystkim tym, czego doświadczyliśmy, a nie zastanawiać się: „Co się stało?”.

Właściwie pytanie: „Co się stało?” to jedno z tych budzących we mnie największy strach. Gdy jestem w dołku, wyobrażam sobie, że wpadam przypadkiem na kogoś, kogo poznałem przed wielu laty. Po krótkiej rozmowie ta osoba spojrzy mi prosto w oczy i zauważy, że ochota do życia, którą kiedyś we mnie widziała, zniknęła, a w jej miejsce pojawiła się obojętność. Mój dawny znajmy odszedłby potem, myśląc sobie: „Co się stało z tym facetem?”.

Oczywiście pod tymi słowami kryje się faktyczny sens pytania: „Dlaczego się poddał?”.

W niniejszej książce nie chodzi jednak o poddawanie się naszym największym lękom. Mamy się nauczyć, jak je zaakceptować, a następnie powrócić do marzeń i przeprojektować swoją przyszłość. Musimy pamiętać, że w swoim własnym życiu mamy głos.

Czego się spodziewać?

Jeśli twoje życie to ciągła walka dwóch narracji – widocznego na zewnątrz sprostania oczekiwaniom (a nawet ich przerastania) oraz wewnętrznego pokonywania niepokojów – ta książka jest dla ciebie.

Książki nie napisałem w małej chatce w środku lasu[2] w chwili odpoczynku od życia, rodziny i obowiązków (choć możesz mi wierzyć, że takie rozwiązanie byłoby wspaniałe). Nie, pisałem ją w samym środku toczącego się życia – z jego wszystkimi radościami, dołkami, przeszkodami i komplikacjami. To właśnie tu, jak odkryłem, leży prawda.

Przez lata nauczyłem się, że wszyscy dysponujemy odpowiedziami na najbardziej naglące problemy i wyzwania. Chodzi o to, że nie zadano nam właściwych pytań. Właśnie tego dostarczy moja książka: nakierowanych i być może niewygodnych pytań, abyś mógł się nad nimi zastanowić w chwili, gdy ich faktycznie będziesz potrzebować. Odpowiedzi mogą cię zaskoczyć i pozwolą ci pchnąć swoje życie w kierunku przez siebie wybranym.

Będą pytania, które wprawią cię w zakłopotanie. Takie, które cię rozśmieszą. I takie, które wywołają łzy. Pytania, na które odpowiedzi staną się przewodnikiem w podróży po lepsze nie tylko dziś, ale i jutro.

Postawmy sprawy jasno. Tu nie chodzi o to, abyś rzucił pracę albo wziął urlop, by pojechać na Bali, i odkrył swoje powołanie, pasję i sens życia. Nie musisz dostać podwyżki ani awansu. Nie chodzi o przeprowadzkę do większego domu po drugiej stronie miasta. To wszystko sposoby na unikanie odpowiedzialności za własne życie. Nowa praca, więcej pieniędzy albo lepsza dzielnica nie uratują ciebie. Tylko ty sam to możesz zrobić.

Książka ma ci uświadomić, co tak faktycznie ma znaczenie w twoim życiu. Chodzi o stworzenie celu i sensu, a nie poszukiwanie ich. Chodzi o bycie autentycznym, szczerym i odpowiedzialnym, by móc żyć śmiało i odważnie – tak jak kiedyś, zanim na drodze napotkałeś przeszkody. A wszystko przy utrzymaniu zadziwienia światem, humoru i ciekawości.

Część pierwsza pomoże ci w przeanalizowaniu dokonanych wyborów i tego, jak dotarłeś do miejsca, w którym się teraz znajdujesz.

Część druga wprowadzi cię na ścieżkę brania odpowiedzialności za własne czyny i decyzje oraz budowania mocnych podstaw do przekształcenia swojego życia w takie, jakiego pragniesz. Dowiesz się, jakie kroki musisz zrobić, by zapoczątkować trwałą zmianę.

Na kolejnych stronach znajdziesz ćwiczenia i aktywności, które zaprojektowałem i wykorzystywałem w czasie prezentacji, warsztatów, zajęć indywidualnych, a także przetestowałem na sobie. Z doświadczenia wiem, że większość transformacji i duchowych podróży nie jest przyjemna, choć niezbędna.

Dobre wieści są takie, że wszystko, czego doświadczyłeś do tej pory w życiu – wszystkie wygrane i przegrane, sukcesy i porażki – ukształtowały cię i dzięki nim stałeś się cudownym, odpornym i wytrzymałym człowiekiem. Wszystko, co przeżyłeś, przygotowało cię na to, co teraz zrobisz. Cieszę się razem z tobą.

To teraz kilka słów prawdy:

W prawdziwym życiu nie można liczyć na montaż scen, gdzie wszystko da się naprawić w minutę. Zmiana następuje w czasie rzeczywistym.

Nikt nie jest tobie niczego winien. To ty jesteś sobie winien wszystko.

Nie ma znaczenia, gdzie się dziś znajdujesz. Twoja historia jeszcze się nie skończyła. Właśnie otwierasz nowy rozdział.

Nikt nie może ani nie będzie dbać o twoje życie bardziej niż ty sam. Czas zatem zacząć się odpowiednio zachowywać.

Najlepsza rzecz w życiu jeszcze ci się nie przytrafiła.

A teraz do roboty. Twój czas nie nadchodzi. Już nadszedł.

Część pierwszaPierwszy dzień reszty twojego życia

Rozdział 1To, co najlepsze

„Zachowaj w sercu miejsce na niewyobrażalne”

– Mary Oliver, poetka, zdobywczyni nagrody Pulitzera

W cichych chwilach życia nasz wewnętrzny głos przemawia do nas najgłośniej. I rzadko są to rzeczy, które chcemy usłyszeć.

Taką chwilą jest moment, gdy budzimy się tuż przed wschodem słońca i zagłębiamy się w swoje myśli. Gdy ktoś zadaje nam głębokie pytanie, tak głębokie, że nie potrafimy na nie od razu odpowiedzieć. Gdy patrzymy na siebie w lustrze i mamy wrażenie, jakbyśmy patrzyli na siebie po raz pierwszy w życiu.

To wtedy właśnie przytaczamy jedną z wersji tej samej historii.

Pewnego dnia znalazłem się w zupełnie innym punkcie, niż to sobie wyobrażałem…

Ni stąd, ni zowąd mój związek popadł w ruinę…

Nagle zdałem sobie sprawę, że nienawidzę swojej pracy…

Wynajdywanie takich usprawiedliwień jest znacznie łatwiejsze niż zaakceptowanie bolesnej prawdy.

„Pewnego dnia” to tak naprawdę wiele dni.

„Ni stąd, ni zowąd” rzadko jest zaskoczeniem.

A „nagle” raczej nie zdarza się niespodziewanie.

Trudna do przełknięcia prawda jest taka, że życie, jakie wiedziesz, nie zostało stworzone przez jedną noc. Był to proces – ciąg decyzji, a nie jeden decydujący moment. Na to wszystko nakładają się jeszcze duszone wątpliwości i ignorowane przeczucia.

Jak to kiedyś napisała Brené Brown, autorka książek, badaczka i wspaniała myślicielka: „To nie tak, że świat nie wysyła do nas sygnałów, które mają być dla nas pobudką. My po prostu zbyt szybko wciskamy guzik drzemki”.

Obecnie, gdy motto drużyn sportowych brzmi: „Zaufaj procesowi”, a politycy powtarzają, że należy „utrzymać obrany kurs”, ja muszę wziąć głęboki oddech. Oba zwroty zawierają w sobie zobowiązanie do postępowania zgodnie z podjętymi decyzjami, co brzmi dość sensownie i niewinnie. Jednakże zawsze chciałbym do tego dodać: „Zanim zaufasz procesowi i utrzymasz obrany kurs, upewnij się, że proces i kurs są właściwe”.

Jeśli znalazłeś się w takim punkcie w swoim życiu, że nic już nie gra i nie ma takiego sensu, jak kiedyś, nie martw się. Jesteś w dobrym miejscu. Ta książka będzie dla ciebie pobudką.

Postępowanie zgodnie z zasadami zawiodło

Odpowiedzmy sobie na pytanie: „Jak się tutaj znalazłem?”. Paradoksalnie najprawdopodobniej zrobiłeś wszystko, co zalecali rodzice, nauczyciele, starszyzna i społeczeństwo, by być szczęśliwym i odnosić sukcesy.

Postępowałeś zgodnie z zasadami. Stawiałeś czoła wyzwaniom i odhaczałeś kolejne punkty rok po roku. Zdobyłeś wykształcenie. Dostałeś dobrą pracę. Nie aresztowano cię (albo przynajmniej twoje wykroczenie zostało już anulowane). Uprawiałeś bezpieczny seks (z tym jednym wyjątkiem). Łożysz datki od czasu do czasu na cele charytatywne (nawet jeśli chodzi tu jedynie o podatki). Może nawet jesteś w związku małżeńskim albo stabilnej relacji z drugą osobą – albo przynajmniej masz taki związek za sobą. Właściwie to może założyłeś rodzinę, masz dom, garaż, psa i ogród. Twoi przyjaciele, rodzina, koledzy z pracy i obcy obserwujący twoje konto w mediach społecznościowych uważają, że twoje życie to ciąg sukcesów. Wygląda na to, że wszystko masz „połapane”.

Wszystko pięknie, ale prawda jest taka, że nie czujesz się ani trochę tak szczęśliwy, na jakiego wyglądasz na Instagramie, ani nie uważasz, abyś odnosił takie sukcesy, jak to prezentujesz na LinkedIn. Musisz się przed samym sobą przyznać, choć to trudne, że wcale nie masz wszystkiego połapanego. Nawet nie wiesz, jak to zrobić. Na domiar złego istnieje duże prawdopodobieństwo, że wszyscy spodziewają się po tobie więcej niż kiedykolwiek wcześniej. W domu i w biurze – rodzina, przyjaciele i koledzy z pracy – liczą na ciebie.

Odczuwasz stres i niepokój. Nie tylko czujesz się niespełniony, ale zaczynasz też kwestionować każdą decyzję, jaką kiedykolwiek podjąłeś. Studia, które wybrałeś. Miasto, w którym mieszkasz. Pracę, którą przyjąłeś. Związek, w którym jesteś. Imię wybrane dla dziecka. Pieniądze pożyczone kuzynowi, których pewnie już nigdy nie zobaczysz. Ten okropny współdzielony domek wakacyjny na Hawajach, na który zgodziłeś się po wypiciu zbyt wielu drinków i którego nie możesz teraz sprzedać. I ten szkaradny tatuaż (och, mam dla ciebie świetną historię o tatuażu – opowiem później).

Gdy pogrzebiesz głębiej, okaże się, że to, co kwestionujesz, to chwile, w których wybrałeś wygodne rozwiązanie i nie ryzykowałeś. To momenty, w których zignorowałeś intuicję. W których odwróciłeś się od tego, co dla ciebie ważne, i nie zawalczyłeś o to.

Wszystko sprowadza się do tego, że w swoim własnym życiu czujesz się nie na miejscu. To wrażenie towarzyszy ci już od pewnego czasu i teraz zaczyna cię to przerażać.

Przez większość dni udaje ci się całkiem nieźle odgrywać rolę „dorosłego”. Rachunki opłacasz na czas. Wykonujesz swoje obowiązki w pracy i domu. Wysłuchujesz, gdy twoja połówka opowiada, jak minął jej dzień. Stawiasz kolejkę drinków przyjaciołom. Jadasz stosunkowo zdrowo, chyba że nikt nie patrzy. Wymieniasz olej w silniku zanim zapali się lampka. Kurczę, nawet spłukujesz toaletę, gdy jeszcze na niej siedzisz, by zmniejszyć rozchodzący się smrodek.

A jednak twoje różowe okulary powoli przesłaniają ciemne chmury. Coraz częściej skupiasz się na pytaniu: „A co, jeśli się nie uda?” zamiast myśleć: „A co, jeśli się uda?”.

Twoja nowa normalność przypomina puszkę napoju gazowanego, którą potrząsano zbyt długo i wiadomo, że niedługo wybuchnie (a ty oczywiście masz na sobie jasne ubrania). Nie wiesz, czy wybuchniesz dziś, jutro, w przyszłym tygodniu czy miesiącu. Jedno jest pewne. Osoba, która doświadczy tej eksplozji – współmałżonek, dziecko, kolega z pracy, współlokator, przypadkowy pasażer siedzący obok w samolocie, sprzedawca w sklepie spożywczym – zapewne nie zasłużyła na twój gniew.

Dobrze wiem, jak to jest, gdy jesteś na skraju wybuchu. Kurczę, wiem nawet, jak to jest, gdy już się wybuchnie w najgorszym możliwym momencie (powiem coś więcej na ten temat później). Doświadczyłem tego. Byłem tam. Kupiłem pamiątki. Dobre wieści są takie, że wiem również, jak to jest, gdy wytyczymy nową ścieżkę i zmienimy życie na lepsze. Podobnie jak wiele osób, z którymi współpracowałem jako coach lub przeprowadzałem wywiady przez wiele lat.

Czy to oznacza, że moje obecne życie wypełnione jest słońcem i zdrową żywnością, a wszystko jest „cudowne”? Oczywiście, że nie. To nie zdjęcia na Instagramie. Chodzi o to, że teraz moje życie ma cel i sens – nie jest już przypadkowe.

Gdzie leży sekret? Cieszę się, że spytałeś. Pozwól, że opowiem ci historię.

To, co najlepsze

W roku 2006 odbył się wielki mecz futbolowy. Była to rozgrywka w ramach mistrzostw BCS National Championship pomiędzy drużyną Trojans z Uniwersytetu Południowej Kalifornii (USC) a drużyną Longhorns z Uniwersytetu Teksasu.

USC przystępował do gry, mając za sobą 34 wygrane mecze. W drużynie grali też dwaj najlepsi zawodnicy w kraju. Prawie nikt nie liczył na wygraną Teksasu. Media okrzyknęły mecz walką Dawida z Goliatem.

Ale owego wieczora na oczach prawie 94 tysięcy ludzi na stadionie Rose Bowl w Pasadenie i 35 milionów ludzi przed telewizorami stało się coś nadzwyczajnego. Pewnie już się domyśliłeś. Uniwersytet Teksasu wygrał mecz i zagrał wszystkim na nosie.

Jak większość, uwielbiam takie historie. Jednakże ta historia ma drugie dno. Po wygranym meczu do szatni drużyny teksańskiej przybył główny trener, Mack Brown, by powiedzieć zawodnikom kilka słów.

Hołdując tradycji, Brown pogratulował graczom zwycięstwa w krajowych mistrzostwach. A potem powiedział coś, czego obecni w szatni pewnie nigdy nie zapomną:

– Nie chcę, aby była to najlepsza rzecz, jaka się wam przytrafiła. Nie chcę, abyście w wieku 54 lat mówili: „Zwycięstwo w mistrzostwach to była najwspanialsza rzecz, jaka mnie kiedykolwiek w życiu spotkała”. Tego już wam nie odbiorą. Będziecie mistrzami po kres swoich dni. Zadbajcie jedynie o to, aby była to najlepsza rzecz, jak wam się przydarzyła w sportowym życiu.

Niesamowite! Młodzi zawodnicy właśnie wygrali krajowe mistrzostwa, a ich trener uświadamia im, że muszą zadbać o to, aby przytrafiło im się w życiu coś lepszego. To racja. Ta historia przypomina nam, że nie możemy zbytnio skupiać się na tym, co zdarzyło się przeszłości, gdyż przesłania nam to, co jest możliwe dziś i jutro.

Jak ta opowieść futbolowa nawiązuje do twojego życia? Cóż, możesz nazwać mnie głupcem, ale uważam, że to, co najlepsze, jest jeszcze przed tobą. Gdzie tkwi sekret? Gdy w to uwierzysz, wszystko zacznie się zmieniać.

Abyś mógł w to uwierzyć, musisz zmienić perspektywę i zrozumieć, że zmiana nie zajdzie w ciągu jednej nocy.

Wymaga bezpośredniego, otwartego i bezkompromisowego podejścia do życia. Musi ono obejmować właściwą mentalność, przekonania i sposób życia.

Należy podejmować decyzje i działania każdego dnia długo po tym, jak zniknie motywacja, a ty nie masz na to najmniejszej ochoty.

Musisz pamiętać, że ważne momenty w naszym życiu to te chwile, które składają się na większy obraz tego, kim pragniemy się stać.

Twoje marzenia muszą być większe niż twoje skargi.

Wymaga to wzięcia odpowiedzialności za każdy dzień, który jest czystym płótnem, na którym możesz tworzyć to, co chcesz – począwszy od dziś. Ty jesteś artystą.

Jeśli weźmiemy pod uwagę to, w jakim punkcie życia się znalazłeś, może to brzmieć dość naiwnie. Jak coś, co może wygłosić ktoś wierzący w jednorożce. A jednak, jeśli nie jesteś Neilem Armstrongiem i nie chodziłeś po Księżycu, wydaje mi się, że szanse na to, że twoja przyszłość może być jaśniejsza niż przeszłość, są duże – niezależnie od tego, co już przeżyłeś. Gdy zobowiążesz się uwierzyć, że to, co najlepsze, jeszcze przed tobą, na nowo rozbłyśnie iskra i rozpali ogień, który tlił się w tobie od zawsze, i poprowadzi cię ku jaśniejszej przyszłości.

Możesz nazwać to wiarą. Albo magią. Mówiąc prosto, gdy wierzysz i zachowujesz się tak, jakby najlepsze było jeszcze przed tobą, twoje spojrzenie na życie i działania zaczynają się od razu zmieniać.

Aby osiągnąć to, czego pragniesz, musisz czasem wierzyć w coś, w co nie wierzą inni.

[1]State of American Well-Being: 2017 Community Well-Being Rankings, Gallup-Sharecare, March 2018, https://wellbeingindex.sharecare.com/wp-content/uploads/2018/03/Gallup-Sharecare-State-of-American-Well-Being_2017-Community-Rankings_vFINAL.pdf.

[2] Aluzja do zbioru esejów filozoficznych autorstwa Henry’ego Davida Thoreau pod tytułem Walden, czyli życie w lesie – przyp. tłum.